Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"
remendada- oj, ja to nawet sądze, że to nie był pech a zwykłe niedostosowanie prędkości do warunków, głupota moja własna. 🤔
Dzionka- Nie było policji, nie było sensu dzwonić a wina była tak bardzo moja, że nawet nie miałam zamiaru się kłócić.
Najgorsze to, że dziś w nocy całe plecy zaczęły mnie boleć i chyba muszę wybrać się do lekarza 🤔
Dobrze, że mam rodziców jakich mam i za karę kazali mi tylko zjeść rosół 😂 (a przypominam, że rozwaliłam to auto drugi raz w ciągu około miesiąca;p)
pony łączę się w bólu, z tym, że jako zupełnie niewinny poszkodowany...
jechałam wieczorem z bratem i jego dziewczyną po kanapę do ikei. Nagle przed maskę wyjechał mi samochód jadący pod prąd ze sporą prędkością, nie mieliśmy gdzie uciekać. Skończyło się na zwichnięciach i stłuczeniach, oba auta do kasacji. Urwało mi coś w szyi, plecy i kolana rozwalone, ale ogólnie jak na taki dzwon to jest całkiem nieźle. Policja oczywiście uznała winę drugiej strony.
i niby nieszczęść by wystarczyło, ale podczas tomografii po wypadku znaleźli mi coś w mózgu i muszę dalej biegać po lekarzach.
i niby to juz by wystarczyło, ale nie, do tego wychodzą jakieś towarzyskie kwasy z którymi nie mam nic wspolnego a zostaje wciągnięta w jakieś telenowele.
mam dość. najchętniej schowałabym się pod koldrą i już nigdy więcej spod niej nie wylazła.
ale nie. bo czeka mnie miliard pierdyliard formalności, problemy finansowe i inne. 😵
Escada, o kurde. Współczuję!
Ja też trochę po marudzę. Wyjechałam sobie beztrosko na tydzień do Lwowa i teraz wracam do normalnego życia w ktĻrym tyle zaległości, że się chyba nigdy z nich nie odkopię! No jakaś masakra. Nie wiem, na prawdę nie wiem jak ja przeżyję przyszły tydzień w szkole. Zwaliły mi się wszystkie zaliczenia na dwa dni i to z najgorszych i najtrudniejszych przedmiotów. A po tygodniu nieobecności nie wiem nawet jakie tematy omawiamy 🙁 Czeka mnie 48godzinny maraton z książkami chyba. Czas się zaopatrzyć w energetyki! 😵
A mnie wkurza to, że u mnie na wecie wydaje mi się, że anatomia spychana jest na ostatni plan. Pomijam dużą ilość zajęć, a do tego odkąd przyjechałam na studia to fizjologia, biochemia, fizjologia, biochemia... Co z tego jak próbowałam z anato ogarniać na bieżąco, skoro mam z moim profesorem omówiony 1 z 5 układów 🙁 Nie jest to jego wina, bo chorował, ale w środę kolokwium... Nie wiem co i jak i chyba sobie odpuszczę. Do tego wszyscy mają rektorskie, tylko u mnie koncze jak zwykle o 15... Jutro mam zaliczenie z pierwszej pomocy ( fakultet), które wolałabym zdać, żeby się za mną nie ciągnęło, ale obawiam się elektrycznego fantoma... coś nie tak u niego z wdechami, zamiast za brodę, głowę odchyla się obiema rękami za szyje, co już w ogóle nie oddaje rzeczywistości, a tylko utrudnia zrobienie wdmuchnięcia powietrza. No.. i cale święta też spędzę w książkach, bo nałożyło się koło z biochemi i fizjologi. Ojej.
Nesca92, gdzie studiujesz? Czasem lepiej przyjść na pierwszy termin, żeby tylko poznać kształt pytań, w tym czasie zaliczyć wszystkie pierdolety a potem na spokojnie się do drugiego terminu przygotować. Chociaż to sposób dla osób o mocnych nerwach i z wielką dawką lenistwa (vide ja;D)
Przepraszam że link. Nie chodzi o lans. Ja po prostu nie mam już siły w palcach drugi raz tego opowiadać - a ku przestrodze opowiedzieć należy. Pamiętajcie! Nie wsiadajcie na konia bez kasku:
http://boskawola.blogspot.com/2012/11/marsz-oniryczny.html
jkobus Trzymaj się i szybkiego powrotu do sił :kwiatek: , nie zazdroszczę przygód .
ehh...
brakuje mi czasu i chęci..
jutro od 9.30 do 15.30 prowadzę jazdy ..
jak tu wejść na swoje 3 konie?
jak tu pouczyć się na kolokwium z anatomii?
jak tu spotkać się z D. ?
jak poprawić nastawienie rodziców względem D. skoro nabroił?
brak odpowiedzi na te pytania...
co za dołek... 🥂
wyprowadź się do Dawida.zmiękną. 😀iabeł: i naucz się na anatomię. 😎
czy Ty widzisz co Ty piszesz?
Z. i zmięknąć? proszę Cię... już miałam rozmowę że jak wyjdę stąd bez Jego zgody to nie mam gdzie wrócić..
Już mi wszystko chodzi po głowie, bo nie wiem ile tak wytrzymam.
ale jak wyprowadzę się do D. to już nie mam po co uczyć się tej anatomii, bo nie mam żadnego SWOJEGO konia więc nie będę mogła studiować na AWF mojego kierunku 😎
Konia zawsze Ci ktoś z hajpo pożyczy, z tym akurat problemu nie ma =)
Ale czy postawiłaś ojca kiedyś w sytuacji w której zrobiłaś coś, co miałoby skutkować niewpuszczeniem do domu? Może warto się przekonać czy tak naprawdę będzie, czy go to otrzeźwi?
Zapnij się, ja już z 5 czy 6 lat temu Ci mówiłam,ojciec pogrywa z Tobą,bo wie,że może.szantażuje Cię emocjonalnie końmi. co on zrobi z tyloma darmozjadami,jak Ty się wypniesz?kto będzie jazdy prowadził. tupnij nózką,mama szybciej niż ojciec zmięknie,pomoże Ci. wiem co mówię 🙂
Jeszczę trochę i tak zrobię..
tylko poczekam aż D. znajdzie pracę i skończy mieszkanie w Tczewie.
przynajmniej będę miała miejsce żeby gdzieś zamieszkać, chociaż teściowa marzy abym już wnuków jej narobiła z D. i zamieszkała z Nimi...
ale wtedy stracę moich rodziców..
i do dzieci mi się nie spieszy..
nie stracisz.jeszcze na tym zyskasz.
ojciec nie jest wobec Ciebie fair,tyra Tobą od dzieciaka,bo wie,że zrobisz wszystko,żeby jeździć.
nawet jakbyś miała na chwilę przerwać swoją jeździecką karierę,to warto.Warto dla siebie samej,czas na Ciebie dziewczyno.
jeżeli tylko jesteś pewna Dawida,masz wsparcie,to nie wiem na co czekasz. porozmawiaj szczerze z rodzicami,wiem,że to ciężko z nimi...spróbuj,żeby nie mogli mieć argumentu,że nie rozmawiałaś...wiesz,kto płaci,ten wymaga. przerwij to.
jesteś dorosła.masz prawo żyć swoim życiem. a teraz zaciśnij zęby,nie zawal studiów i motywuj D. o szybsze znalezienie żródła dochodu,myślę,że siostry Cię wesprą,jeżeli sprawa stanie na ostrzu noża.
nie będę pisać więcej publicznie,bo możesz sobie nie życzyć,ale jesteś super dziewczyną,która jest warta więcej niż bycie parobkiem u własnego ojca....
dziękuje.. co prawda to prawda.
Aaaarghhh ja mam kryzys straszny- brakuje mi ciągle konia, którego przez dwa lata traktowałam jak własnego, włożyłam w niego mnóstwo czasu, nerwów, kasy i umiejętności...a teraz nawet nie wiem, co u niej, jak się zaaklimatyzowała w nowej stajni.
Totalnie nie mam chęci do jazdy teraz-chociaż mogę jeździć na innych koniach. Wiem, że muszę to przejeździć i robić swoje- ale to nie zmienia faktu, że to już nie to samo co na koniu, którego od poziomu "pociągnę za jedną wodzę to skręcę, pociągnę za obie to się zatrzymam" doprowadziłam całkiem wysoko i imo wykrzesałam z niej naprawdę dużo, do konia chodzącego na przysłowiowe pyknięcie 😉 teraz już wiem, że nawet najlepsze koleżeńskie układy i umawianie się na dzierżawę zamiast spisywać porządną umowę to turbogłupota- no ale niestety, człowiek uczy się na swoich błędach.
zastanawiam się czy w sumie nie dać sobie w ogóle spokoju z jazdą do momentu, w którym będę miała na tyle kasy żeby sama sobie swojego konia utrzymać (najpierw go przywieźć zza odry...) bez szarpania się z kasą i walczenia o każdą złotówkę, żebym mogła pracować z nim z pełną świadomością, że to co robię robię dla siebie, i że praca włożona w tego konia przyniesie rezultaty.
jeżdżę do stajni, w sumie bardziej żeby pobyć w ludźmi niż pojeździć, wsiadam, robię swoje- ale zupełnie bez jakiegoś "wow", czy najzwyklejszej satysfakcji z jazdy.
Ovca... no jakbym siebie czytała. Jestem w bardzo podobnej sytuacji. Kolejna dzierżawa zakończyła się zgrzytem, a ja wczoraj na hubertusie pożegnałam się z jeździectwem na jakiś czas. Kiedy dowiedziałam się że K. wyjeżdża (tydzień temu) nie chciało mi się jechać do stajni, po zajęciach na uczelni wracałam do domu i spałam, także dołek był.
Ja się na swoich błędach nie uczyłam, bo to była moja trzecia (a w zasadzie czwarta) dzierżawa, co prawda najkrótsza ( 2 miesiące) ale za to koń strasznie fajny. Zielony co prawda, dużo pracy w niego trzeba by włożyć, ale każdy mały sukces niebotycznie cieszył.
Skoro nie mogę się jeździecko rozwijać, ani nie mogę się przywiązać do konia, to po co ratować moje jeździectwo na siłę?
Nie wiem jak Cię pocieszyć (bo sama siebie w takiej sytuacji pocieszyć nie potrafię :hihi🙂 , mogę tylko trzymać kciuki, żeby wszystko się ułożyło :kwiatek:
Ja się na swoich błędach nie uczyłam, bo to była moja trzecia (a w zasadzie czwarta) dzierżawa, co prawda najkrótsza ( 2 miesiące) ale za to koń strasznie fajny. Zielony co prawda, dużo pracy w niego trzeba by włożyć, ale każdy mały sukces niebotycznie cieszył.
Skoro nie mogę się jeździecko rozwijać, ani nie mogę się przywiązać do konia, to po co ratować moje jeździectwo na siłę?
Jakbym siebie czytała po 3 miesiącach dzierżawy naprawdę świetnie zapowiadającego sie konia. 😉
Nikt nigdy w życiu nie obciął mnie jeszcze tak źle, jak jestem obcięta teraz. Wróciłam do domu i wyję jak głupia, bo miałam piękne, długie włosy, a teraz mam garstkę ogryzków, bo widać powiedzenie "delikatnie wycieniować" nie jest zrozumiałe. Nie mogę nawet patrzeć na siebie w lustrze 😕 😕 😕
Goździk Odrosną. 😉
A mi smutno. I samotnie, głupio tak nie mieć nagle przyjaciół.
bianca nie gadaj głupot ...
Myślalam,że tej jesieni nie dam się zdołować a jednak...
Nie wiem co mam robić. Nie mogę spać od dwóch tygodni, najchętniej siedziałabym w domu i nic nie robiła. Bo nie mam pomysłu co ze sobą robić. Do domu nawet nie chce mi się wracać. Do stajni nie chcę też jechać... Patrzeć na pusty boks....Ani jechać do drugiej żeby pojeździć. Rodzina traktuje mnie jak materiał wybuchowy, szeroko omijając smutny dla nie temat. Znajomi w większości to samo. Dawno się tak fatalnie nie czułam i dawno tak dużo nie udawałam przez ludźmi ,że jest dobrze...
[quote author=Goździk link=topic=44.msg1578969#msg1578969 date=1352476507]
Nikt nigdy w życiu nie obciął mnie jeszcze tak źle, jak jestem obcięta teraz. Wróciłam do domu i wyję jak głupia, bo miałam piękne, długie włosy, a teraz mam garstkę ogryzków, bo widać powiedzenie "delikatnie wycieniować" nie jest zrozumiałe. Nie mogę nawet patrzeć na siebie w lustrze 😕 😕 😕
[/quote]
:emota200609316:
Od jakiegoś czasu znów ogarnia mnie smęt.
Łapię chorobę za chorobą, nietrafione studia mnie frustrują, samotność, ciągły lęk o najbliższe osoby i o przyszłość ;(
Lawina nieszczęść mnie zalała. Wiedziałam, że do tego prędzej czy później dojdzie, ale to najmniej odpowiedni moment. Mam mega doła, jakiego nie miałam już daaaawno. Masa problemów, z którymi muszę sobie natychmiast poradzić i tym razem nie mogę odkładać tego na później, a jak sobie poradzić też nie bardzo wiem. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że mam kochanych rodziców, którzy wiem, że pomogą mi jak tylko będą mogli. Wyć mi się chce 🙁
Kurczak, rany, co się dzieje? Brzmi poważnie 🙁 Trzymaj się jakoś.
Kurczak, trzymaj sie...Zawsze bylas tak pozytywna, dasz rade!!
Dzięki dziewczyny :kwiatek:
Dzionka nie chcę tak dokładnie opisywać wszystkiego na forum.
BASZNIA bo ja zawsze staram się myśleć pozytywnie i nawet jak problemów jest cały ogrom, to staram się tego nie pokazywać, bo co mi to da? Załamanie nie pomaga w rozwiązywaniu problemów, ale przychodzi taki moment, że człowiek po prostu ma dość.
Kurczak, jasne, rozumiem. Trzymaj się więc i nie daj się.
Kurczak, znam ten stan. Trzymaj się i nie daj się. 🙂