Koniec z jeździectwem?
[quote author=ewuś link=topic=4156.msg1435070#msg1435070 date=1340103085]Czy naprawdę niektórym z Was jest tak ciężko zrozumieć i zaakceptować wybory innych? Że coś oprócz koni może być w życiu ważne? I że niektórzy nie zamierzają wszystkiego poświęcić, żeby przez całe życie pracować w zamian za jazdy?[/quote]
Rozumiemy, próbujemy tylko pokazać, że na ten przez czas potrzebny na dorobienie się czegoś fajnego i własnego, też można jeździć - może nie codziennie i nie konie GP. Tylko trzeba chcieć. A priorytety jak najbardziej, każdy ma inne i całe szczęście, bo konkurencja mniejsza 😀iabeł:
Dodofon ja odebrałam post aleqsandry (bo od niego wszystko się zaczęło), że nie jeździ, bo nie stać ją na jazdę na satysfakcjonującym ją poziomie.
Ja szanuję wybory osoby, które zrobią wszystko, żeby jeździć, ba nawet jak mogę to staram się im pomóc. I również proszę o uszanowanie mojego wyboru, że w tej chwili mnie nie stać na jeździectwo na jakimś poziomie, mam inne priorytety i cele i nie zamierzam ich poświęcać, tylko po to, żeby móc jeździć konno.
karolina_ ja znam te sposoby, uwierz, że nie jednego próbowałam. I nigdy nawet nie marzyłam, żeby ktokolwiek dał mi do jazdy konia GP, albo będącego na poziomie Małej Rundy. Ale zgodzę się z Tobą, że chcieć to móc, tylko pozostaje pytanie jakim kosztem. Dla mnie w tej chwili ten koszt jest za duży (i tu nie chodzi mnie o finanse).
[quote author=ewuś link=topic=4156.msg1435070#msg1435070 date=1340103085]
Faza ależ ja wcale nie wymagam od kogokolwiek, żeby się przejmował moją sytuacją. .........wytłumaczyć, że można mieć różne cele w życiu i nie każdego zadowala jazda na jakimkolwiek koniu.
I tak, masz rację, ja nie jestem od zbierania gnoju, i nie zamierzam bawić się w pracę za jazdy z różnych powodów. Nie mam też na takie układy czasu - moje życie nie składa się tylko z koni, mam też inne zajęcia, których nie mam zamiaru poświęcać, żeby móc odrobić jakiegoś konia.
[/quote]
🙇 no to kurcze , o co chodzi? Nie chcesz jezdzic ? No to nie.
A może chcesz aby Ktos napisał "ej mam suuuper sportowego konia , nie mam dla niego czasu ,jesli jest Ktoś chętny do jazdy to zapraszam. Można jezdzic za free , nie chcę aby nawet ktoś się doklądał , tylko chcę aby ambitna dziewczna ( taka nie od gnoju 🤣 ) trenowala sobie na nim. Zpraszam chętnych"
ale nikt tu nie prosil o wspolczucie, ani o propozycje zajebiaszczych koni do jazdy.
o co wy sie tak plujecie?
dziewczyny napisaly o swoich wyborach i tyle. a tu pojazd i ochrzczenie "ksiezniczkami". bez sensu...
ale się kłócicie. Mogę dołączyć bo przez 2 lata myślałam, że na konia nie wsiądę. Miałam wypadek, problem z odcinkiem szyjnym kręgosłupa i przez 1,5 roku bolało mnie non stop, o koniach nie było co marzyć. Nie chodziłam do stajni bo po prostu nie byłam w stanie. Nawet jak wracając ze szkoły autobusem przejeżdżałam koło stajni to czułam się tak pusto, czułam, że czegoś mi zabrakło. Widok koni w tv wyciskał mi łzy z oczu. Niemalże modliłam się żeby móc znów wsiąść na konia. (I na szczęście się udało!) Ale przechodząc do sedna. Dziwię się niektórym z Was, którzy piszą, że nie będą pracować za jazdy bo to będzie cofnięcie w rozwoju, czy też nie będą zniżać się do jazdy na koniach szkółkowych. Jakbym nie mogła jeździć z powodów np finansowych, nie miałabym pieniędzy na jazdę na fajnym, zrobionym koniu to z ucałowaniem ręki jeździłabym na rekreacyjnych człapaczach. Z takiego konia też można dużo wycisnąć trzeba tylko chcieć. Dlaczego dla niektórych jeźdźców uznających się za wielkich sportowców, hańbą jest jeżdżenie na zwykłym koniu, który nie jest zrobiony do klasy C?
U mnie w poprzedniej stajni, jak jeszcze przed przerwą jeździłam, był koń, który był na prawdę dobry. Do jazdy dawany był tylko tym, którzy umieli wykorzystać to, co umiał. Jeszcze jeden też całkiem niezły, jeździł na zawody i nawet wygrywał. Miałam okazję na niego wsiąść to chodził jak marzenie.
A swego czasu jeździłam na 4-letnim ślązaku (nie wiem czemu mi go wtedy dali, w tym wieku), który prawie nic nie umiał. Średnio reagował na pomoce, ale jak się przyłożyłam to i on potrafił dobrze iść.
Także z mojej strony, nie wnikam czemu nie jeździcie, ale jeśli robicie to tylko i wyłącznie z powodu, że nie macie pod tyłkiem świetnego, sportowego konia i nie chcecie się zniżać to rekreantów, to żałujcie. Bo marnujecie kolejne godziny, które mogłybyście /libyście wykorzystać na doskonalenie siebie i wyciągnięcie czegoś z konia. A nie czekać aż koń zrobi wszystko za Was.
Chwilowo u mnie z jeździectwem marnie. Po 1,5 roku przerwy uprawiam pornografię jeździecką w najgorszym wydaniu, a nie mam czasu i/lub możliwości by wsiadać częściej niż raz na 2-3 tygodnie, co powoduje brak jakiegokolwiek progresu. Zdaje sobie sprawę jak żałosne dupoklepanie w tej chwili uprawiam, ale cóż, na tyle obecnie mogę sobie pozwolić. Staram się pokierować swoim życiem tak, by móc jeździć częściej, więcej, ambitniej, by nie wstydzić się w siodle i nie chować się po krzakach, by znów progresować i cieszyć się harmonijną jazdą.
Ale już wiem, że sport jeździecki jest nie dla mnie. Na początku były ambitne plany związane z parajeździectwem (łącznie ze snuciem marzeń o paraolimpiadzie 😉 ), a jak trochę posmakowałam "sportu" to nagle zaczęłam się zastanawiać, o co to całe halo i co w tym fajnego. To nie jest to, czego od jeździectwa oczekuję. Nie potrzebuję takich emocji, nie potrzebuję adrenaliny, nie chcę walczyć, nie chce cisnąć, nie chcę być fighterem. Zupełnie mnie to nie rajcuje, nie podnieca i nie bawi. Czy z tego powodu nie jestem prawdziwym koniarzem ❓
jak ktoś chce zawsze znajdzie na to sposób by jeździć nawet jak nie ma kasy, a jak nie nie to nie i naprawdę malo kogo obchodzi jęczenie "nie jeżdżę bo nie zniżę sie do jakiegoś tam niskiego poziomu"
może chcesz aby Ktos napisał "ej mam suuuper sportowego konia , nie mam dla niego czasu ,jesli jest Ktoś chętny do jazdy to zapraszam. Można jezdzic za free , nie chcę aby nawet ktoś się doklądał , tylko chcę aby ambitna dziewczna ( taka nie od gnoju ) trenowala sobie na nim. Zpraszam chętnych"
najwyraźniej chyba o to chodzi 👀
widzę, że dyskusja z niektórymi nie ma sensu. Myślę, że każdy kto chciał zrozumieć, to zrozumiał o co chodzi, a reszty przekonywać na siłę nie będę do swoich racji. Myślcie sobie co chcecie. Najważniejsze, że z obecną sytuacja jestem pogodzona, nie mam poczucia, że los mnie skrzywdził, nie oczekuję niczego od innych, tylko sama sobie realizuję powoli moje cele i marzenia.
Z mojej strony to koniec tej dyskusji.
edit: literówki
ja chyba wyznaję zasadę, że najpierw się płaci i gnój wywala, żeby jezdzić, a potem się jezdzi tak dobrze, że człowiekowi za to płacą. dla dobrego jezdzca zawsze się dobry koń znajdzie.
mnie chyba bardziej w tym momencie ciągnie do koni niż do jezdziectwa. spełniam się jako posiadacz konia, ale wolę, żeby ktoś inny na niego wsiadał, patrzenie na moje zwierzę i samo jego posiadanie sprawia mi więcej satysfakcji niż jazda. mam konia, swojego, zdatnego do jazdy, nie takiego tragicznego, jeżdzenie na niej jest przyjemne a mimo to wsiadam raz na miesiąc. a już mam nadzieję niedługo stadko się powiększy i przeniesie na własne łąki. i pewnie też wsiadać będę okazjonalnie, a czesciej podziwiać z okna. czy to takie złe, że lubię ją mieć i być blisko? najezdziłam się juz, sportowych ambicji i prawdziwej końskiej elity nie zaznałam i pewnie nigdy nie zaznam, ale zawsze wiedziałam, że kiedyś będzie własna stajnia i konie za oknem, czy mała czy duża, nieważne.
mąż się ze mnie śmieje, że ja się urodzilam pod znakiem konia, bo kto normalny chce sobie życie pod konie układać, a ja wiem, że w każdej pracy zawodowej innej niz końska się duszę.
daloby rade przenieść konia do stajni sportowej, mieć treningi, trenera z prawdziwego zdarzenia, może jakieś starty, ale jakoś... nie potrzebuję tego, nie mam talentu, ani fizycznych predyspozycji, więc po co marnować czas dobrych fachowcow. na swój sposób dałam sobie spokój i luz jezdziecko, ale koniarsko? nigdy 😉
Isabelle doszłam do tego etapu, że ludzi mi płacili za jazdę na swoich koniach. Pomimo tego zrezygnowałam z jeździectwa.
Teraz już naprawdę z mojej strony koniec.
ewuś, więc wcale nie musiałabyś się tułać po rekreantach z koziej wólki, czy martwić się brakiem pieniędzy, tylko nie dość, że jezdzić to jeszcze mieć za to profity🙂 ale to indywidualny wybor każdego, oby powrót kiedyś sie udal!
Isabelle podpisuję się :kwiatek: Radość z samego posiadania koni blisko i możliwość dbania samemu o wszystko aby było im jak najlepiej to coś wspaniałego i nigdy nie wróciłabym już do dawnego trybu,a pomyśleć,że jeszcze rok temu nawet nie pomyślałabym o tym,że można mieć konie przy domu i woleć popatrzeć,pomiziać i wywalić gnój niż wsiadać i męczyć siebie i konia 😁
Eh, naprawdę nie rozumiecie, że niektórzy nie jeżdzą z wyboru i jest im z tym dobrze?
Tu nie chodzi o pieniądze, czy o to, że nie chce mi się czegoś tam porobić (chociaż swoją drogą - w wieku niemal 30 lat nie pójdę do szkółki pracować za jazdy, sory gregory 😀), ani o to, że jestem księżniczką lub gardzę rekreantami.
Dla mnie jazda na super zrobionym koniu to po prostu zupełnie inny rodzaj aktywności niż jazda na koniu rekreacyjnym.
To tak jakby zestawić downhill z niedzielną wycieczką do Powsina, czy jazdę na ścigaczu z jazdą na skuterze po mieście.
Zwyczajnie - jedno mnie kręci, a drugie zupełnie. No i ponieważ z uwagi na parę czynników (przede wszystkim niemożliwość i właściwie już niechęć poświęcenia się sprawie tak, jak można było to zrobić w czasach szkolno-studenckich, kiedy miało się mało obowiązków a dużo wolnego czasu) nie jestem w stanie kontynuować jeździectwa na takim poziomie, jaki przynosiło mi frajdę - to nie robię tego w ogóle i już. Nigdzie nie jojczę, nie narzekam i przede wszystkim absolutnie niczego nie oczekuję - również tego, że zrozumiecie mój punkt widzenia 😁 także tak jak ewuś, wylogowuję się z tego pasjonującego wątku póki co 😉
Hiacynta, myślę, że ciebie po prostu praca wciągnęła bardziej niż konie. I styl życia, gdzie jest się panią siebie.
Nie wiem, możliwe, ze gdybym wybrała inaczej, dawno temu, to też by mnie praca wciągnęła. I może, jak pewni moi znajomi, nie miałabym czasu żeby jeździć (no, czasem, w wakacje) ale miałabym 8+ koni przy domu. I pewnie... kibicowałabym dzieciom.
Dodofon, Faza- to po kiego grzyba wchodzicie w ten temat? Nie widzicie jaki ma tytuł? Idźcie na końskie, a nie na towarzyskie.
Strzyga - rozumiem jesli Ktoś nie może jezdzic z przyczyn zdrowotnych, czasowych , rodzinnych i mimo wielkiej chęci musi zrezygnowac. Wtedy takiej osobie wspólczuje. Dalej rozumiem gdy Ktoś sie zraził (no , nie wiem po upadku np) a wenętrznie chciałby jezdzic - ma tysiące rozterek.
Ale sory- nie wspólczuje i nie zrozumiem osoby ktora pisze o koncu jezdziectwa bo nie ma dla niej tanich, darmowych koni sportowych a na chabetach - to Ona jezdzic nie bedzie.
Nie, to nie. Co mam wspólczuc? Glaskac po głowce i mówic- wspólczuje, masz problem. A moze powinnam zasponsorowac dziewuszkę i znalesc jej konia który sprosta jej wymaganiom - a co ? Niech sobie pojezdzi, przeciez szkoda dziewczyki.
Faza, a możesz wyjaśnić, dlaczego "ktoś" (i inne zaimki) piszesz wielką literą? (zresztą nie tylko tutaj). Jakie względy znaczeniowe tobą kierują? Bo ja z kolei tego nie rozumiem.
Przepraszam za OT, ale ciekawość mnie zżera.
Dodofon, Faza- to po kiego grzyba wchodzicie w ten temat? Nie widzicie jaki ma tytuł? Idźcie na końskie, a nie na towarzyskie.
ja na przykłąd weszłam dlatego, że miałam operację OKA i przez pół roku nie mogłąm jeżdzić - ze względu na wstrząsy, brud (nie chodzi, ze w stajni brudno - ale kurz i zapylenie)
dlatego śledze - dlaczego inni nie jeżdżą
oczywiście trudno porównywać mnie, Fazę, czy ElęP - bo my jesteśmy "stare baby", z ustabilizowanym życiem raczej - gdzie konie są wpisane
wiec może nie rozumiemy rozterek dzisiejszej młodzieży ze "straconego pokolenia", którym się wszystko należy za nic - zwłaszcza koń na GP - super stajnia z kwarcowym podłożem 100 metrów od domu w cenie 100zł
Faza, a możesz wyjaśnić, dlaczego "ktoś" (i inne zaimki) piszesz wielką literą? (zresztą nie tylko tutaj). Jakie względy znaczeniowe tobą kierują? Bo ja z kolei tego nie rozumiem.
Przepraszam za OT, ale ciekawość mnie zżera.
😡 :kwiatek: przepraszam , głupi nawyk. Postaram się wiecej tak nie pisać.
dodofon, Faza
Czytam co piszecie i aż mnie boli że tak "negatywnie" oceniacie moje pokolenie 🙁.
dodofon, Faza
Czytam co piszecie i aż mnie boli że tak "negatywnie" oceniacie moje pokolenie 🙁.
Dokładnie. W kółko słyszę, że moje pokolenie to chce dostać wszystko na talerzu. Nadal większość społeczeństwa jest raczej biedna niż bogata, więc nie wiem skąd takie wnioski. Moi rodzice nawet teraz chcieliby mnie finansowo wspomóc, ale sami mają ciężko. Na wszystko pracuję z mężem sama i bardzo się z tego powodu cieszę - póki moje dziecko ma dostatek to jest ok. Nie cierpię wszelkich krzywdzących uogólnień. Zaraz mi powiecie, że ja już ustatkowana baba jestem, ale jednak nadal z tego pokolenia.
spoko, ja nie oceniam negatywnie calego Waszego pokolenia. Moja córa jest w Waszym wieku i wiem ,że łatwo Wam nie jest. Ale...sporo jest wsród Was (zresztą w kazdym pokoleniu tak jest) cwaniaczków ktorzy uważaja ,ze wszystko im się od życia należy i to w wydaniu najanajlepszym.
Dla mnie dziewczyna która skarży sie ,ze musi rozstac się z jezdziectwem bo nie bedzie jezdzic bylejakich koni albo nie bedzie pracowac aby móc pojezdzic na lepszych koniach jest najpszym przykładem "rozkapryszonej panienki"
Przez całe zamieszanie związane ze ślubem i jego organizacją "porzuciłam" jeździectwo na 3 tygodnie. Zero wsiadania, ewentualnie jakaś chwila poganiania kopytnego na lonży.
Miałam czas dla siebie, męża, dla znajomych i nie miałam wyrzutów sumienia, że koń stoi bo miał świetną opiekę.
W końcu mieliśmy czas na kino, kolacje w knajpce czy grilla u znajomych. Jakoś tak lekko mi było.
Wczoraj wróciłam w siodło i mimo, że po przerwie ani ja ani koń nie jesteśmy w formie i każde z nas miało swoją wizję na wczorajszą jazdę to cały czas miałam banana na gębie. Jak zsiadłam to dotarło do mnie, że bez tego nie umiem żyć. Nie tęskniłam za treningami, ale za samym obcowaniem z moim koniem.
Mimo, że jakiś czas temu obiecałam sobie, że Kary będzie moim ostatnim koniem i nigdy żadnego już nie kupię, to coraz ciężej mi w to uwierzyć 😡
edit: Pierwszego konia dostałam od taty. Miałam ok 14 lat. Płacił za pensjonat, wetów, kowala i sprzęt.
Po pierwszym roku studiów przeniosłam się z dziennych na zaoczne i poszłam do pracy. Na początku układ z tatą zawarłam taki, że będę płaciła połowę kosztów.
Po kilku miesiącach przejęłam wszystkie koszty na siebie.
Karego kupiłam za swoje pieniądze odkładane od wielu lat i od początku sama go utrzymuje. Moi znajomi się dziwili, że zmieniam tryb studiów ze względu na jakąś chabetę 🤔 A ja zrobiłam to nie dla "chabety" tylko dla siebie i jest mi z tym dobrze! To tak na temat "mojego pokolenia" 🤣
Faza, ja na przykład nie odniosłam wrażenia, że dziewczyny oczekują współczucia.
Ja też nie jeżdżę, wsiadam sporadycznie, jeśli trafi się okazja. Moja sytuacja finansowa jest kompletnie nieustabilizowana - miesiąc temu mogłam sobie pozwolić na współdzierżawę, w tym miesiącu zastanawiałam się skąd wziąć kasę na jedzenie. I też nie chcę współczucia z powodu niejeżdżenia - po co mi współczucie?
Nie ukrywam, że cieszę się z każdej możliwości wyjazdu w teren czy pobujania się z końmi na padoku ale dobrze rozumiem dziewczyny, którym to nie wystarcza i potrzebują czegoś więcej, przez co nie chcą się ładować w naprawianie szkółkowych koni.
Abre, co prawda to ja "szuper szportowych" koni nie mam. Ale przez długi czas szukałam kogos kto pomógłby mi w stajni za jazdy i za normalną pensję. Chetnych było jak na lekarstwo bo...daleko lub bo nie sportowe konie.
Znam paru koniarzy którzy w zamian za pomoc w stani chętnie udostępnią swoje konie do jazdy i...chętnych brak.
No...ale dziewczyny szukają sportowych koni.
Ash- tak to i ja ciagle rzucalam i konie i jazdy na nich. Szczególnie gdy zaliczę glębę to ciągle sobie obiecuję ,że odpocznę od jazd...do następnego razu 🤣
I ja bez swoich wariatów nie potrafiłabym życ i nawet jesli nie mogę jedzic (np po operacji kregosłupa) to cieszę się ,że je mam.
Pewnie gdyby nie one ...to byłabym bogatym czlowiekiem a tak???
...a ja rozumiem sportowców także...jak ktoś posmakował dużych rzeczy,dobrze zrobionych koni,to potem wszystko inne nie smakuje już tak samo...albo jak na początku kariery,trafi się "kon zycia",to też jest potem kłopot zadowolić się czyms innym...
Ja tam nie mam nic do osób, które rzucają jeździectwo - życie się zmiena, zmieniają się priorytety. Ja na przykład kiedyś masakrycznie chciałam jeździć, aż mnie coś bolało w środku. Niestety, kasy było brak. Jakoś jednak umiałam się wkręcić towarzysko - a to ktoś poprosił mnie o jazdę, bo nie miał czasu, a to znajoma instruktorka miała nawał pracy i poprosiła mnie, abym pojezdzila parę koni za nią, a to dzierżawiłam konia pi ekstra niskiej cenie w zamian za pomoc itp. Tak wiec zawsze coś jeździłam.
Obecnie mam własnego konia i punkt widzenia mi się totalnie zmienił. Juz nie chce mi się wsiadać i poprawiać czyichś błędów, chce rzeźbić "na swoim". Gdybym musiała kiedys rzucić konie, to wsiadalabym tak czy siak - jednak tylko i wyłącznie w tereny, pod warunkiem, ze okolica ładna.
Wiecie co, ja po części też potrafię zrozumieć wypowiadające się dziewczyny.
Każdy człowiek jest inny i co innego sprawia mu przyjemność. Jedni chcą się rozwijać jeździecko, marzy im się sportowa kariera, chcą piąć się w górę. Dla drugich ważniejszy jest kontakt z koniem a jazda jest tylko dodatkiem. I nie można potępiać ani jednych, ani drugich.
Jak jeszcze nie miałam swojego konia, to też zrezygnowałam z jazdy w szkółce, bo byłam już na takim etapie, że w szkółce się nie rozwijałam, na treningi nie było mnie stać, więc żal mi było wydawanych pieniędzy na klepanie tyłka. I to w dodatku na zmęczonych i znudzonych koniach. Nie widziałam w tym przyjemności. Brakowało mi też kontaktu z koniem, bo w szkółkach była tylko jazda i konia przekazywałam kolejnej osobie.
Później zajmowałam się koniem cioci i choć była to kobyłka mająca swoje lata, kontuzjowana, więc ani o skokach ani o treningach mowy nie było, cieszyłam się z tego klepania tyłka. Ale jakże inne było to klepanie tyłka, bo oprócz tego miałam wreszcie ten wymarzony kontakt z koniem. Zajmowałam się nią tak jakby była moja i właśnie to sprawiało mi największa radość. Chociaż czasami było mi żal, że ja nie mogę jechać w teren czy sobie poskakać.
Dzisiaj mam swojego i pomimo, że kiedyś marzyłam o choćby małym sporcie, dzisiaj ambicje schowałam bez żalu do kieszeni. Bo nie czuję potrzeby stresować konia i męczyć treningami, by pokazać się na zawodach. Ważniejsze jest dla mnie przebywanie z nim, to, że jak przychodzę do niego na łąkę to przychodzi się przywitać 🙂
Każdy lubi jak widać co innego, co innego go zadowala i nie można powiedzieć, że jest mniejszym miłośnikiem koni, bo chce się rozwijać.
dokładnie: każdy z nas jest inny. I dlatego mnie akurat wkur.. niemiłosiernie biadolenie i jęczenie że się zrezygnowało z jeździectwa bo nie ten poziom, a jak niższy to już nie. W domyśle dajta mi konia GP za darmochę to MOŻE swój jaśniepański tyłek powoże (jak mi się będzie chcieć).
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Natomiast doskonale rozumiem stwierdzenie że się zrezygnowalo z jeździectwa bo np. zdrowie nie pozwala czy też że dzieci, rodzina, mąż, praca itp.
Ja rozumiem osoby, które kręci TYLKO sport ( choćby mały, choćby tylko LL), bo spotkałam już masę tego typu dziewczyn. To są ZWYKLE osoby tego typu, które nie pójdą z koniem na spacer, bo po co? Które nie dadzą koniowi marchewek, bo zapomniały przywieźć.
Owszem- będą o konia dbały: wcierki, owijki, schładzanie wodą, bo to potrzebne dla zdrowia, żeby koń mógł dalej być sportowy.
I tego typu osoby nie kręci wcale a wcale teren. Oferowałam konia, oferowałam samotny teren ( zawsze mi się wydawało, że takie tereny są jakimś tam jednak wyzwaniem, prawda?) Ale- nie. Brak zainteresowania.
TYLKO jazda treningowa na koniu sportowym.
Spotkałam te osoby i w sumie je rozumiem. Bo takie treningi wkręcają. Osiąganie coraz wyższego pułapu kręci. Jeśli do tego dojdą zawody, a nie daj Boże z dobrym wynikiem, to już wciąga na maksa.
Jednakże nie umiałabym tak, bo dla mnie koń to NIE TYLKO rozwój jeździecki. ( a śmiem twierdzić, że dla tamtych osób- TYLKO- i to jest ta różnica)
Dla mnie koń to 'przyjaciel" i miłe spędzanie czasu. A nie tylko rozwój i wyniki.