Mam problem z psiakami (a w sumie z suczką) - rodzice wyjechali i wróciłam do domu coby się brytanami zaopiekować. Koniec świata za miastem, daleko od cywilizacji, dostałam pozwolenie, żeby chłopak przyjechał i ze mną mieszkał. No i mieszka. a Luna budzi się dzień w dzień 5.30 (zazwyczaj do 7.30 spokojnie oboje śpią), przez sen piszczy, ogólnie często stoi i piszczy... Na początku myślałam, że to kwestia karmy i brzuch ją boli - po dwóch dniach na gotowanym - bez zmian.
Miałam teorię, że to z tęsknoty - od 2 lat nie mieszkam w domu, przyjeżdżam raz w tygodniu. Wczoraj chłopak późno wrócił, ja i psy poszliśmy już spać. I nie było w ogóle piszczenia, sen spokojny, oddech równy... Chłop wrócił, położył się ze mną, pies momentalnie popiskuje przez sen, rano dostaje szału (psy są przyzwyczajone do otwartych drzwi do sypialni, śpią obok łóżka).
Wychodzi na to, że to kwestia "kogoś obcego" 🙁 Nic im nigdy nie zrobił, stara się, wychodzi na spacery, karmi, jak wraca, to go witają... Skąd więc to poddenerwowanie? Ktoś ma pomysł na rozwiązanie?
W pakiecie zdjęcia brytanów:
Luna

i Bruno