PSY
W Czechach to inaczej funkcjonuje, bo ludzie są inni po prostu. Nie ma problemu sobie rozłożyć, czy poćwiczyć. Nie ma tam też problemu ćwiczeń z psem na ogólnodostępnym boisku. W Polsce też mam ten problem, że się pałętają psy, które ktoś puścił i nie zamierza zawołać, albo puścił na spacer z dzieckiem, które oczywiście nie ogarnia.
Polska to Polska, wiadomo :P
Hmmm...
moim zdaniem oczekiwanie profesjonalnego placu w publicznym miejscu jest... nie ma miejscu. 😉
To tak jakby oczekiwać, że w parkach miejskich będą czworoboki i wyposażone place parkurowe, baseny olimpijskie i pełnowymiarowe ścianki wspinaczkowe... No tak to się nie da i nie ma to sensu.
Albo chce się profesjonalnie, w pełni bezpiecznie, jako trening, albo publicznie i ogólnodostępnie. Dla mnie łączenie tego kłóci się na wstępie.
Inna sprawa, że marzy mi się cały proces socjalizacji właścicieli psów. 😉 Powszechne szkolenia z kasy miejskiej, ale jednocześnie konieczność płacenia podatku za psa. Zmniejszenie cen kosztów treningu w różnych dyscyplinach, a dzięki temu większa ich popularność i większa wiedza w narodzie.
ale takie podstawowe posłuszeństwo to nie jest drogi biznes. Ja w dziurze płaciłam 55zł (ale babka mnie wkurzała), w Kato za grupowe 60zł i to nie są jakieś duże koszty. Wystarczy chcieć.
Ostatnio HODOWCZYNI BOSów i ozików postanowiła sprzedać swoją pięcioletnią sukę hodowlaną (z odpowiednią przebitką, żeby nie stracić, hodowca chciał odkupić po cenie szczeniaka to nie), bo uwaga uwaga, goni zwierzynę i wyrywa smycz za tą zwierzyną. Jak jakieś 80% białych owczarków, ale nikt ich nie sprzedaje, tylko przerabia problem 🤔wirek: Mój też niejednokrotnie nadwyrężył mi bark, wisiał na obroży na końcu linki, bo króliczek, ale teraz jakoś sam stwierdza, że warto do mnie wrócić, a nie się ciepać. 🙄
A to tylko BOS, nieszczególnie popularny (choć tutaj rośnie liczba psów).
Ale to co się w ONkach odwala głowa mała. Serio dostaję raka za każdym razem. Od tego, że psa się nie karmi pedigree (ale mu smakuje, czemu nie), przez to, że trzeba jednak zabezpieczyć przed kleszczami, po to, że kolce z zoologa są złe i niebezpieczne, bo kolczatka powinna być zapinana na klamrę i odpowiednio zrobiona, a nie wisieć jak korale.
Ludziom się nie chce, tak zwyczajnie, mają to gdzieś, psy zawsze były i żyły i o. Co się przejmować. Dlatego ja uważam, że powinny być egzekwowane kary za niesforne psy, a nie jakieś programy edukacyjne, bo to nic nie daje. Czy chodzi o segregację śmieci, czy o psy.
i żeby w końcu zrobić porządek z tym syfem miliona stowarzyszeń burka i kocurka. I żeby ZKwP zainteresowało się poziomem hodowli 🙄
moim zdaniem oczekiwanie profesjonalnego placu w publicznym miejscu jest... nie ma miejscu. 😉
To tak jakby oczekiwać, że w parkach miejskich będą czworoboki i wyposażone place parkurowe, baseny olimpijskie i pełnowymiarowe ścianki wspinaczkowe... No tak to się nie da i nie ma to sensu.
Albo chce się profesjonalnie, w pełni bezpiecznie, jako trening, albo publicznie i ogólnodostępnie. Dla mnie łączenie tego kłóci się na wstępie.
Często się nie zgadzamy, ale z tym postem zgadzam się w stu procentach. Opisując te parki odniosłam się tylko do tego Twojego pytania:
madmaddie, w Czechach są państwowe place do ćwiczeń z psami? Wyposażone czy gołe?
I widocznie nie zrozumiałam zagadnienia. Potraktowałam pytanie o plac do ćwiczeń jako o miejsce, w którym mogę odpiąć psa i bezpiecznie, w spokoju z nim ćwiczyć. Nie ogarnęłam, że chodzi o profesjonalny plac bez innych ludzi i kompletnie zbiło mnie z tropu pytanie, czy przeszkody są zgodne z regulaminem agility. I podobnie jak Ty, nie rozumiem czemu miałyby być. I myślę sobie też, że jeżeli coś jest ogólnodostępne, to ciężko oczekiwać, że będzie się to miało na wyłączność.
Więc w sumie niepotrzebnie się odezwałam, bo wyszło że dziewczyny o gruszce, ja o pietruszce.
W Czechach to inaczej funkcjonuje, bo ludzie są inni po prostu. Nie ma problemu sobie rozłożyć, czy poćwiczyć. Nie ma tam też problemu ćwiczeń z psem na ogólnodostępnym boisku.
To prawda. Nasze treningi puller, które są zorganizowane, regularne, itp, odbywają się w miejskim parku w Hradec Kralove - na łące rozkładamy pole 30 x 10 m i tym samym "zabieramy to" dla siebie. Chodzą dookoła ludzie, przyglądają się, przechodzą inne psy. Nigdy się nie zdarzyło (przynajmniej od roku, odkąd jeżdżę), żeby jakiś obcy pies ukradł puller, albo żeby ktokolwiek zwrócił uwagę. Wręcz przeciwnie, czasem ktoś się zapyta czy to jakieś zawody albo chce się umówić na lekcję próbną ze swoim psem. Kiedyś w lecie zaraz obok nas rozłożyły się medytujące panie i każdy pilnował swojego nosa.
Wszystko zależy od ludzi.
Ja miałam szkolenia w parku ogólnodostępnym i nieogrodzonym. Czasem przybiegł jakiś pies, za chwilę wracał do właściciela, w sumie nie komu to nie przeszkadzało, a raczej dodawało element do ćwiczenia.
Generalnie problemem polskich wybiegów jest to, że zwykle są bardzo małe (więc jak pies nie chce interakcji to nie bardzo może sobie gdzieś pójść), są zagracone tymi niepotrzebnymi przeszkodami (a pieski wpadające w amoku zabawy a takie rzeczy to nie nowość) no i często przychodzą tam ludzie o zerowej wiedzy o psach i zerowej kontroli nad nimi. Bo pieski latające luzem spoko, ale nawet jak nie są agresywne to niektóre są bardzo pushy, nachalne itp, inne miękkie i zaczyna się pasywne pastwienie się nad najsłabszym. Widziałam takie rzeczy i to jest serio słabe. A właściciele myślą, że się dobrze bawią.
Ja się zapytałam o te przeszkody, bo pytanie o czeskie wybiegi padło w środku rozmowy o poszukiwaniu boisk na treningi :P Bo też uważam, że nie da się wszystkiego połączyć w takim jednym miejscu i jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego 😀 Także sorry za zamieszanie :P
Perlica, to też zależy od tego co trenujesz i na jakim poziomie jest twój pies. Przy frisbee nagle dobiegający, obcy pies zwyczajnie stwarza zagrożenie, bo np. może równocześnie z moim psem wyskoczyć po dysk i zderzyć się z nim w powietrzu. Pies pilnujący zasobów biegnący ukraść piłkę leżącą w kwadracie w trakcie ćwiczenia też jest kiepski
madmaddie, 60 zł to nie jest drogo? To jest drogo.
Przykładowo - zajęcia dla dzieci kosztują często 10-20 zł za spotkanie. Wyjście do kina kosztuje 16-35 zł.
Moim zdaniem spotkanie ze szkoleniowcem jest (niestety) towarem luksusowym.
Tym bardziej, że jednak częściej jest to bliżej 100 zł (przynajmniej u mnie w okolicach).
Co do ludzi i zmiany ich podejścia.
Dla mnie to jednak analogicznie jak ze szkoleniem psów - każda nagroda odniesie dwukrotnie trwalszy rezultat niż kara.
Nie jestem za unikaniem kar - tak dla ludzi, jak i dla zwierząt. Ale bardziej jestem za nagrodami, chwaleniem, pokazywaniem co właściwe, ułatwianiem wykonywania właściwych działań. W tym musi zawsze być równowaga.
Samymi zakazami niewiele się osiągnie. Szczególnie z naszym upartym narodem, który często działa na zasadzie przekory i "walki o swoje prawa".
zajęcia dla dzieci często są dofinansowane i nikt nie kosi kasiorki za wynajem placu szkoleniowego (nie wiem jaki jest koszt wynajmu sali na zajęcia dla dzieci w ośrodku kultury np. ale podejrzewam, że niższy). No i tutaj koszt zdobywania wiedzy i doświadczenia w temacie jest niższy. Kino to rozrywka zbędna, ja na przykład nie chodzę, bo mam netflixa i nie potrzebuję. No i tu znów dochodzimy do finansów - jak ktoś nie umie w psy i nie ma kasy, żeby się nauczyć, to warto się zastanowić czy ten pies mu tak potrzebny. Bo to nie jest kwestia kasy bardzo często, a chęci. Ja też chodziłam co dwa tygodnie jak cienko przędłam i nie było z tym problemu.
to strasznie drogo w tym Lbn. Za 120-150zł mam indywidualny z osobą na poziomie MŚ. Jak za grupowe podstawowe posłuszeństwo okolice stówy to strasznie drogo.
edit: to jak z mlekiem sojowym i mlekiem krowim :P sojowe nie jest 2x droższe, bo soja jest bardziej płochliwa i trudniej ją wydoić, tylko przez subsydia dla przemysłu mleczarskiego i efekt skali. I marketing też tu trochę robi, ale te dwa pierwsze czynniki też są ważne w cenie końcowej.
to strasznie drogo w tym Lbn. Za 120-150zł mam indywidualny z osobą na poziomie MŚ. Jak za grupowe podstawowe posłuszeństwo okolice stówy to strasznie drogo.
No właśnie... takich cen nawet w Pradze nie ma 😲
Zajęcia dla dzieci to po pierwsze często dofinansowane (programy Unijne itp), poza tym jeśli odbywają się w szkołach / ośrodkach kultury to najczęściej te instytucje od siebie "dają" lokal. Po drugie na takich zajęciach jest plus minus 15 dzieciaków i koszt to wynagrodzenie prowadzącego (zazwyczaj stosunkowo niskie + koszt ew. materiałów). Jeśli zajęcia dla dzieci prowadzone są "komercyjnie" to ceny ostro wzrastają a przy indywidualnych to już kosmos.
Treningi psie w grupie 4-6 psów to plus minus 50zł we Wro. Jasne, że zajęcia indywidualne specjalistyczne to już 100 i więcej ale masz uwagę trenera tylko dla waszej pary to chyba normalne, że to kosztuje.
madmaddie, pisanie "to nie kwestia a kasy, a chęci" jest mega spłyceniem tematu, wielkim spłyceniem spraw życiowych.
Druga sprawa to "potrzeba posiadania psa" - tu też jest ogromna przestrzeń do dyskusji. (od dawna wiadomo, że mam tu inny pogląd niż większość z Was)
60 zł za jedne zajęcia to jest drogo - dla statystycznego Polaka to jest drogo.
A chcąc polepszenia wiedzy i świadomości w narodzie musiałoby być po prostu taniej. Prosta piłka.
Niech będą w takim razie programy unijnie, programy rządowe - tak to widzę, jeśli miałoby być lepiej niż jest.
a ja to widzę tak, żeby ludzie myśleli i się zainteresowali psimi potrzebami zanim wezmą zwierzę. I żeby się nie zapierali bo "kiedyś to było". Nikt nikomu nie każe posiadać psa i to nie jest konieczne. Jak nie mam na benzynę i opłaty to nie kupuję auta, a jak nie mam na pieluchy to nie robię sobie dziecka. Jak nie umiem wychować psa i nie wiem jak to go nie biorę. Spoko, jak pies w ogóle nie wraca, ale jak jest problematyczny, agresywny, lękowy, to wtedy pomoc specjalisty jest potrzebna i trzeba się z tym liczyć, a nie liczyć, że po kosztach się utrzyma zwierzę.
czy spłycam temat - może. Ale zamiast dumać w piędziesięciu kierunkach, jakby ludzie też tak pomyśleli przez chwilę (i wzięli pod uwagę, że trzeba na to wydać kasę, tak po prostu), to wszystkim żyłoby się lepiej. Psom przede wszystkim. Nie wiem, czy z 15% posiadaczy psów w Polsce wie co to są nieelastyczne potrzeby tych zwierząt i jak je zaspokoić.
No niestety, pies do życia niezbędny nie jest, jest to widzimisię więc nikt nie będzie sypał hajsów z dofinansowania na takie rzeczy. Dwa, umówmy się - pies to dobro luksusowe. Nie tak drogie jak koń ale też kosztuje, wymaga sensownej diety, kontroli weterynaryjnych, zabezpieczenia w razie drogiego leczenia, szkolenia. Na psa musi być człowieka stać. Nie musi być milionerem ale pewną część swoich przychodów musi być w stanie na psa przeznaczyć. Nie wyobrażam sobie zajęć z psami za 10-20 zł, no niemożliwe to jest, żeby miało jakikolwiek sens. 15 psów na małej przestrzeni w godzinę nic nie zrobi. Na seminarium mieliśmy 10 (teraz z okazji pandemii podzielone na 2 grupy), wszystko trwało 9-17 (z 2,5h na rzuty bez psów)
A przykład kina to już w ogóle przepraszam, ale przykład z kosmosu, z jednego seansu korzysta dziesiąt ludzi a koszt ludzki to wpuścić i posprzątać a nie dzielić się wiedzą i doświadczeniem.
fin, co do tego, że Wy się rozkładacie na trawniku i 'zajmujecie' na ten czas teren, taki tam autentyk. Komisarzowałam Dominice trójkę, idzie pan z bullem i go ciągnie na smyczy przez jej hopki. Więc zwracamy miło uwagę, że to nasze prywatne rzeczy i prosimy je zostawić. To pan w krzyk (dosłownie) że są wbite w publiczny trawnik więc to dobro publiczne. To się pytamy, czy jak położy koc na piknik w parku to możemy się na nim położyć, bo to dobro publiczne. Pan więc stwierdził, że zadzwoni po policję, bo nielegalnie zajmujemy publiczny trawnik trenując z psami :P YOLO. Dziękuję bardzo, wolę zapłacić za wynajem boiska na spółę z innymi trenującymi 🙄
smartini, ja nie twierdzę, że to się nie dzieje, napisałam tylko, że przez ten rok co tam jestem, nie przytrafiło nam się 😉
fin, ja to piszę raczej w kontekście różnic kulturowych :P w Czechach to pewnie normalka, że sobie ludzie wychodzą i coś robią w przestrzeni publicznej nie wadząc innym, w Polsce musi się pieniacz znaleźć, któremu będzie to przeszkadzać :P albo miszcz, który zacznie sobie brać Twoje rzeczy, czy to aporty do obi czy to dyski czy to piłeczki do żonglowania 'bo może'
do tego że opcja czeska nie sprawdzi się w Polsce, to już doszliśmy, bo:
-Czesi to nie dzbany,
-nikomu nie wadzi, że wydzielisz sobie ring
-masz dużo miejsc w których możesz to zrobić
-a jak chcesz, to bez przeszkód i czerwonych na twarzy panów możesz sobie skorzystać z ogólnodostępnego boiska
🤣
edit: pisałam rownocześnie ze smartini
Pies nie powinien być dobrem luksusowym. Bo obcowanie z psem daje wiele korzyści i powinno być normą społeczną.
Tylko powinno być świadome - żeby tak było -> szkolenie musiałoby być bardziej dostępne -> patrz tańsze.
Plus ze względu na te korzyści powinno być uwzględniane w budżetach państwowych. Jak uczestnictwo w kulturze.
To o czym piszę to myślenie długoterminowe, i oczywiście są to marzenia o lepszym świecie, gdzie "kasa, kasa, kasa" nie jest priorytetem.
Cóż. Wakacje na plaży czy w górach (zależy od preferencji) też dają wiele korzyści ale kosztują.
Ascaia, no ja cię przepraszam. Mi obcowanie z koniem daje wiele korzyści. A komuś innemu z kotami albo rybkami albo papugami. Każdemu co innego daje korzyści emocjonalne (bo rozumiem, że o czymś takim piszesz) - i nie rozumiem, czemu miałoby akurat obcowanie z psem dofinansowane. A z kotem to już nie. Albo z papugą. 🤔. W ogóle to nie bardzo widzę powód dla którego państwo miałoby w jakikolwiek sposób dofinansowywać hobby.
Ja dla zdrowia psychicznego potrzebowałabym raz w roku 3 tygodniowych wakacji na jakimś zadupiu w Tajlandii. Tez proszę o dofinansowanie :P
epk, może być kotek lub rybki - nie ma sprawy. Uważam, że dobrze by było gdyby państwo wspierało kontakt ze zwierzętami.
Ale ciekawy zwrot nastąpił w tej dyskusji. Przed chwilą było o tym, że dlaczego nie ma dostępnych boisk, placów, a wybiegi dla psów to takie lub siakie...
😉 😉 😉
z dyskusją boiskową chodziło o to, że uprawiając psi sport nie mam dostępu do ogólnodostępnej infrastruktury sportowej, bo nie. A nie, że mi Państwo ma dofinansować. jestem gorsza od ziomeczka kopiącego w piłkę po prostu.
Dokładnie jak pisze madmaddie,. Miasto nie ma mi wybudować boiska do longa i wstawić przeszkód agilitowych. Ale legalne wejście na boisko miejskie gdy nie odbywa się tam żaden mecz byłoby spoko. Choć ja w takowe wejścia i tak nie wierzę, bo *patrz co pisałam wcześniej, ludzie nie szanują wspólnej i czyjejś własności*. Zostaje więc dogadywanie się z zarządcami boisk prywatnych/klubowych i dla mnie to jest całkowicie ok. Od miasta dla psa bym chciała kosze na śmieci nad zalewem, żebym miała gdzie worek z kupą wyrzucić (a inni uczestnicy śmieci i szklane butelki, zamiast na trawnik). Szkolenie i wynajem placu sobie opłacę.
Wybudowali nam nowe boiska do siatki plażowej nad Zalewem, tricki i bliskie rzuty mogłabym sobie tam poćwiczyć ale dam sobie rękę uciąć, że jest zakaz wchodzenia tam z psem :P Zostaje też mentalność polaka, że jego piesek latający luzem i obsikujący sprzęt ma większe prawa niż ja, która przyszłam sobie na trawnik pod Tauronem przed nim i - o zgrozo - zajęłam trawnik, którym by się pewnie nie zainteresował gdybym mu nie zwróciła uwagi, że jego pies sika na moje dyski 🙄
no, tu się rozbijamy o naszą kulturę, w Czechach właśnie takie wejścia są możliwe i nie ma problemu 🙁
Dokładnie - co innego jest równy dostęp do wybudowanych z podatków obiektów dla wszystkich a co innego dofinansowanie do hobby.
epk, amen
A jeszcze co do wybiegów i ich dramatycznego wyposażenia - jak na coś takiego miasto ma wyrzucać moje i innych ludzi pieniądze to dziękuję, postoję. Samo ogrodzenie z koszem na śmieci wystarczy. Albo w ogóle kilka dodatkowych ławek i chodnik sprzątnięty z potłuczonych butelek. Przynajmniej pieniądze pójdą na coś pożytecznego a nie na śmieci.
Wy o sporcie, ja o podstawach.
Z mojej perspektywy jesteście niestety bardzo zamknięte na inne życie z psem niż Wasz pomysł na to. O tym też wielokrotnie pisałam tutaj, więc chyba nie ma sensu ciągnąć tematu. Tym bardziej, że zamiast dyskusji zacznie się kłótnia, bo przecież tylko jedno podejście jest słuszne-najsłuszniejsze. 😉
Przeciez to od dawna jest watek uprawiania sportu z psem czy ogolnie bardziej "profi" zagadnien, a nie watek o sobie maniu psa, nosz odkrycie Ameryki 😉
W konskim swiatku taki problem rozwiazuje specjalizacja stajni - coby naturalsi plasajacy na sznurku nie wkurzali ludzi rzezbiacych dresaz czy cisnacych parkury i vice versa - a psa niestety ma sie glownie w przestrzeni publicznej, to i konflikt jest nierozwiazywalny.
Ale fakt, takie tory "agility" sa serio psu na bude :p
Jak jestem, to tylko powiem, ze pies Lipton ma sie w Polsce z moim ex calo i zdrowo, co mnie niezmiernie cieszy 🙂 bardzo bym tez chciala importowac jakiegos starego kundla nr 2, niestety zyciowo poki co nie widze opcji.
Ascaia pies jest dobrem luksusowym i to bardzo dobrze. I tak jest za dużo idiotów, którzy biorą pieski wymagającej rasy albo przygarniają bezmyślnie psy po przejściach, bo "nie kupuj, adoptuj!". Czy po prostu ludzi, którzy nie wiedzą o temacie nic, ale wezmą, bo fajnie jest mieć w domu psa. Niech sobie kupią deskę elektryczną czy hulajnogę, kwota podobna. Każdy rodzaj życia z psem nadaje nam odpowiedzialność za tego zwierzaka. Większość osób myśli, że pies to na spacer 3x dziennie, jeden dłuższy i jest okej. Znam ludzi, którzy są po szkoleniach, a wstawiają na instagramie stories sfrustrowanego psa i się śmieją, że taki "złośnik", hehe i jeszcze sami te frustracje podkręcają. I ci ludzie nie chcą źle, oni po prostu nie wiedzą. Kochają pieska, po to on jest i już. To jest bardziej złożony problem niż "dofinansowanie na socjalizację dla właścicieli i naukę podstaw". O jakich podstawach mówisz? Zgłębienie tematu, żeby być właścicielem, który rozumie potrzeby psa, rozumie jego emocje i wie co z nimi robić, to nie jest rzecz na szkolenia z dofinansowań. I tego się nie nauczysz w kilka spotkań. I nie za 20zł, bo za wiedzę i doświadczenie szkoleniowca się płaci, nie za sam fakt bycia na szkoleniu.
edit. Żeby nie było, bo pewnie czyta się to, jakbym była opryskliwa. Serio jestem ciekawa jaki masz pomysł na ten proces, o którym pisałaś. Bo dla mnie to jest nierealne dlatego, że właśnie nie każdy powinien mieć psa. Jak ktoś ma, to go powinno być stać na dokształcenie się w temacie, porządne. Materiałów i źródeł jest sporo.
Przeciez to od dawna jest watek uprawiania sportu z psem czy ogolnie bardziej "profi" zagadnien, a nie watek o sobie maniu psa, nosz odkrycie Ameryki 😉
I znowu wraca ten temat. Ja się z nim nie zgodzę - nie wszyscy tu uprawiamy sporty.
Ja z smokami nie robię absolutnie nic poza długimi spacerami i oczekiwaniem od nich w miarę ( w zależości od jednostki) słuchania mnie.
Tak moja suka potrafi puścić się za sarną i nie wraca na zawołanie wtedy, Dior ma wiele problemów i ma dni gorsze i lepsze, i pewnie jakbym faktycznie poszła do kogoś z nim i zrobiła z niego psa do sportu to działałby lepiej, ale szczerze nie mam potrzeby. Nie mam potrzeby posiadania psów, które słuchają się bezwzględnie - dla wielu pewnie są niewychowane, od wielu słyszę, że są super wychowane.
Mam psy dla samego posiadania. Jeżdżą ze mną na wyjazdy, imprezy, czasem uczelnie, ciągam je w góry, lasy i jeziora.
A to, że jednak większość z nas tak myślę jest jednak dużo bardziej świadoma od typowego właściciela pieska bo tak. To no inna sprawa.
I pies absolutnie nie powinien być normą i czymś dla każdego - bo potem mamy takie moje Diory, a o tym ile ostatnio nam do fundacji wpadło MŁODYCH caniaków skrajnie popsutych przez ludzi to jestem w szoku. Niespełna roczny pies, który trzęsie się na widok wszystkiego. I nie nie był w jakiejś patologii, nie jest z pseudo. Trafił na ludzi których przerósł bo niestety robi się moda na takie psy. Hodowca nawet najlepszy i z długim stażem może się pomylić. Nie mniej jednak na szczęście wszyscy których znam biorą odpowiedzialność za swoje psy w fundacji i płacą za utrzymanie i pomagają w poszukiwaniu domu i w pracy z psem. To jest odpowiedzialne.