Nasze upadki z koni.
to w jednej stajni mówiło się "Jam jest du*a a nie jeździec, zdrowie (imię konia) 🙂
I jeszcze fajne znane powiedzenie, uwielbiam je wręcz "koń aż gwizda, tylko jeździec..." 😁
Ale ogólnie z upadków to można by książke napisać, bo czasem to jest jakby stopklatka i pamieta sie wszytsko, chwila po chwili. A raz miałam tak, że jade wolniutkim galopem i w ciągu pół sekundy stoje obok konia, jakżeśmy to zrobili do dzisiaj nie wiem, ale on był tak samo zdziwiony jak ja, drugi jeździec jechał z przodu, a on nie poleciał za koniem tylko stał jak wrtyty 😁
Najśmieszniejsze upadki:
1. Było to w mojej pierwszej i aktualnej stajni. Były wakacje, półkolonie. Mieliśmy jazdę na oklep, której się cholernie bałam i dalej boję (nie licząc momentów, gdy strach przechodził lub miałam go dosyć). Dostałam więc najspokojniejszą klacz, ale zarazem - najbardziej wybijającą. Ekhm... Muszę dodać, że nie z tego powodu spadłam! Mianowicie wszyscy musieliśmy po kolei przejechać kłusem plac (tzn. oddzielnie, prowadzący odjeżdżał od zastępu na jego koniec i tak kolejna osoba). No to jadę. Trochę spięta, ale zarazem uradowana, bo udało mi się w nią czuć i jakoś wysiedzieć. No i zakręt. Pięknie wyjechany, równe tempo i... Po zakręcie coś tak czuję, że zjeżdżam na bok. W końcu jedna noga na koniu, a druga w największej kałuży na placu. Jaremcza (bo tak się nazywała klacz) grzecznie się zatrzymała i stoi. A ja skaczę na jednej nodze w kałuży, przy okazji rozciągając jedną z nóg, która została na jej grzbiecie. No i mija tak chwila, dwie, po czym stwierdziłam, że mi się już nie chce, a że nogi nie zdejmę to lecę. Przechyliłam się w tył. Całe bryczesy i bluza w błocie. Pamiętam, że się popłakałam ze śmiechu. Na konia potem wsiadłam i normalnie przejechałam jazdę. Najmilej ten upadek wspominam :3
2. Drugi upadek tego typu również był na oklep. Tylko w innej stajni. Do tego na moim ukochanym koniu. Przez początek jazdy byłam spięta, bo Mąka (na której jechałam rzecz jasna) potrafiła bardzo szybko przebierać nogami albo się spłoszyć. Jednak największy stresior złapał mnie przed galopem. Wdech i jadę. Trochę się rozpędziła, ale udało mi się ją utrzymać na śladzie. A trzeba dodać, że lubi ją ściągać do koni. Dobra. Kolejny galop. Jedziemy i... Poczułam, jak już wzbiera jej się na brykanie, że coś tak na wędzidle się oparła. No to ja łydką. Klacz lekko bryknęła i już do koni ściąga. Bat - to był największy błąd w moim życiu! Klacz strzeliła barana, a ja na głowę i ramię w piasek (cała w nim byłam, jak wstałam - usta, uszy, grr). Od tamtej pory mam piasek w kasku. Muszę jeszcze dodać, iż w tamtym dniu ochrzciłam się mianem "Królowej Piasku" 😉
3. Inny, również tego lata (tak mi się zdaje) był na bohaterce poprzedniego upadku - Mące. Instruktorka wzięła mnie oddzielnie na galop, bo miałam wrażenie, że kobyła strasznie pędzi i w ogóle się mnie nie słucha. No to jadę na kawałku placu galopem, a potem przejście do kłusa i przez przekątną zmiana kierunku. Byłam trochę spięta i miałam wrażenie, że mną kolebie. No i za którymś razem, gdy jest zmiana kierunku czuję, że jakoś tak zjeżdżał. Co najlepsze miałam nogi w strzemionach, a nawet jeśli to mogłabym spokojnie zacząć anglezować i złapać się siodła. Ale nie. Ja zrobiłam sru na ziemię. Skończyło się, że nieco sobie naciągnęłam łydkę. Koleżanka za mnie wsiadła na Mąkę i trochę ją pojeździłam, a ja chyba już potem nie wsiadłam na nią z powrotem.
Najniebezpieczniejsze upadki:
1. Na jesień jakoś... Pod koniec roku 2013 jakoś zanim śnieg spadł z nieba wsiadłam na córkę Mąki, Melę. Klaczka trochę toporna, siodło niewygodne (przez klocki), ale jak się zdejmie strzemiona i dobrze usiądzie, a potem się jeszcze ją ruszy to nawet może jazda być. Na początku jazdy bez strzemion na niej jeździłam. Trochę pobrykała, ale nie było źle. Potem galop już w strzemionach i drążki. Niby wszystko fajnie, ale było już późno. Ja po pół dnia pomocy w stajni nieco już zmęczona, po za tym zimno i ja trochę taka nieogarnięta. No to jedziem na te drągi raz, drugi... I chyba za drugim lub trzecim razem znów zapomniałam dać jej łydkę albo dałam, ale słabą. Nie pamiętam. Najważniejsze, że się potknęła i na nogi, pysk leci. Ja przez szyję. W ostatniej chwili przekręciłam się bok, bo klacz do przodu chciała pójść by złapać równowagę ( a ja przecież przed nią leżę). Na początku nawet nie było tak źle. Co prawda noga mnie bolała i na nią nie wsiadłam, zresztą potem do domu zaraz wróciłam. Najgorzej było, gdy już w mieszkaniu się znalazłam. W ogóle zgiąć nogi nie mogłam i trochę mnie biodro bolało. Na szczęście brat fizjoterapeuta coś mnie tam ponaciągał i następnego dnia mogłam już normalnie łazić. A my z rodzicami już się baliśmy, że sobie coś zerwałam, złamałam. Ale tylko coś sobie naciągnęłam.
2. Drugi upadek miałam na Mące. Zresztą w te wakacje co były (chyba .-.). Dzięki temu upadkowi mam nowe okulary .-. Jazda nawet fajna. Jako, że to był obóz, a ja na pomoc tam pojechałam to mogłam sobie jeździć z boku. Oczywiście instruktor zerkał na mnie. Miło i fajnie. W końcu pani instruktor powiedziała, że będą skakać i czy chce dołączyć. No to oczywiście, że się zgodziłam. Skończyło się na tym, że kobyła się nakręciła i wnerwiła tym, że co chwila ją hamowałam voltami. No, a że na końcu byłyśmy to konie trochę zdążyły odjechać bo skoku. Najazd miałyśmy dobry. Ja ją przytrzymuję, szykuję się do skoku - pół siad rzecz jasna przez przeszkodą. W tym momencie klacz poprosiłam o galop, a ona sru w bok, skok nad drążkiem i bryk. Spadłam w bok na ramię. Popłakałam się. Ale nie dlatego, że coś mnie bolało. Nie! Czułam się wyśmienicie. Tylko, że... Moje okulary nie przeżyły .-.
Najgłupszy upadek:
W stajni, gdzie jest Mąka i Mela, czasami w wakacje przyjeżdżają dwa koniki polskie. Takie wielkie grubasy. No i na jednym takim jechałam. Pojechaliśmy na ujeżdżalnię na łące. Ogrodzone pastuchem. Ja taka wyluzowana jadę, gdy nagle grubas przestraszył się poluźnionego pastucha, który zafurkotał na wietrze. Koń zwrot i galop. Niestety... Ja głupia zapomniałam dopiąć popręg - nawet nie pamiętam, czy go sprawdzałam. W efekcie siodło się przekręciło, a ja na plecy na glebę. Konik co najlepsze się zatrzymał i stał obok, gdy ja próbowałam oszołomiona złapać oddech. W tamtym momencie byłam wściekłam, że miałam kamizelkę, ale zarazem się z tego cieszyłam. Na szczęście nic mi się nie stało i potem normalnie wsiadłam na grubasa, i jeździłam.. Był to mój najgłupszy upadek z konia >.<'
Ogólnie z koni spadłam chyba z siedem razy. Z czego tylko cztery z nich są dla mnie śmieszne. Trzy pierwsze i czwarty. Trzeci i ostatni, oraz jeszcze inny... Najlepiej wymazałam bym je z pamięci. Ale za każdym razem, gdy upadłam to miałam ochotę wsiąść na konia z powrotem. :3 Dodam, że większość z nich była z mojej głupoty, a tylko dwa (jeśli dobrze pamiętam) skończyły się naciągniętą nogą lub obitym ciałem.
[qupte]W tamtym momencie byłam wściekłam, że miałam kamizelkę, ale zarazem się z tego cieszyłam.[/quote]
to źle że miałaś wtedy kamizelkę 🤔
Mi się spadło 8 razy w ciągu około 15 lat.
Najgłupszy to chyba był na świeżo wykastrowanym dość młodym w mocno wietrzny dzień, koń trochę odwalał na hali, coś podbrykiwał, płoszył się, więc wzięła mnie instruktorka na lonżę. Podpięła, koń zrobił krok stępem i... wystraszył się drugiego konia 😂 Tylko odskoczył w bok, ale beze mnie.
Co do zwyczajów, to spotkałam się z czekoladą, ciastem i flachą. Opcja z ciastem jest najlepsza, w rekreacyjnej stajni zawsze się wyczekiwało, kiedy ktoś spadnie 😁
[qupte]W tamtym momencie byłam wściekłam, że miałam kamizelkę, ale zarazem się z tego cieszyłam.
to źle że miałaś wtedy kamizelkę 🤔
[/quote]
Oj. Zapomniałam wytłumaczyć o co mi chodziło.
To dobrze, że ją miałam. Upadłam na twardą ziemię. Gdybym nie miała kamizelki to bym pewnie sobie kręgosłup poobijała. A tak to chociaż nic takiego się nie stało. A dlatego byłam wściekła, że ją miałam, bo jak walnęłam w glebę to myślałam, że to wina kamizelki 😉
Mnie się właśnie przypomniały dwa upadki - nie moje. Obu nie widziałam, ale znam je z opowieści.
Pierwszy wyglądał tak, że koleżanka jeździła na hali z kolegą, dopiero stępowali konie przed jazdą. Dziewczyna chciała podciągnąć popręg, noga do góry, złapała pasek, odpięła popręg i w tym momencie kot wskoczył na bandę, koń się spłoszył, wyprysnął galopem, ona nie trafiła w dziurkę i nie zapięła popręgu, więc siodło zjechało do tyłu. Koń się tym wystraszył jeszcze bardziej, ruszył ostro do przodu, a że to było w narożniku, to odbił w bok i zostawił koleżankę na bandzie. Zdarła rękę i stłukła biodro, nie mogła na nim stać. Akurat Trenera nie było, pojechał na treningi, byliśmy tylko we trójkę. Ja wtedy wieszałam pranie przed stajnią i nie słyszałam, że kolega mnie wolał. Zostawił osiodłanego konia luzem w stajni i poleciał po mnie, bo nie wiedział, co robić. Od razu telefon do trenera - X zleciała i nie może chodzić - całe szczęście właśnie wjeżdżał do miejscowości, zaraz karetka i na sor. Nie połamała się, tylko obtłukła.
Najgorsze jest to, że to ja miałam wtedy jeździć i to ja ją namówiłam, żeby wsiadła, bo jej się koń podobał... Obie jesteśmy pełnoletnie, Trener powiedział, że do pojeżdżenia jest to, to i to i mamy się dogadać, więc nie było ścisłego przydziału i były to konie, które każda z nas mogła pojeździć, po prostu tak się nieszczęśliwie złożyło. Dobrze, że coś ją tknęło i założyła kask, bo zwykle jeździ bez niego.
Drugi raz inna koleżanka na swoim koniu pierwszy raz w jego życiu jechała w teren, wiadomo, za drugim koniem. Wszystko było super, w porządku, nawet pogalopowała. Przed stajnią mamy asfaltową drogę i trzeba nią kawałek przejść. Wracali stępem, już prawie zeszli z asfaltu i na tej prostej, gładkiej jak stół drodze młody się potknął i wywalił, a koleżanka przeleciała mu nad szyją i wywaliła obok niego. Z hali było słychać, że wracają i zaraz jakiś rumor, a chwilę potem w drzwiach stanęła zapłakana dziewczyna z koniem w ręku. Bilans - stłuczone kolano, podrapana twarz, ręce, ramiona i nogi, podrapany nos i nadgarstek u konia.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=30241.msg2225377#msg2225377 date=1416303321]
Faktycznie różne wersje. W stajni, gdzie uczyłam się jeździć, mówiło się, że po 13.
Wszystkie liczyłyśmy 😁
[/quote]
Empirycznie stwierdzilem, ze niestety ani 7, ani 13, ani 50 nie wystarczylo, zeby zrobic ze mnie jezdzca. (Ja duzo spadam, kurde, znam kogos, kto przez dwa lata nauki nie spadl ani razu - a ja spadam srednio raz na dwa tygodnie rutynowo, a czasem i kilka razy na jednym treningu). Mam nadzieje, ze jest tak, jak pisze Halo, ze 100. Do 100 wytrzymam. Potem, jak rozumiem, wypada przestac przyznawac sie do intymnych kontaktow z ujezdzalnia.
A ugruntowanego zwyczaju w naszej stajni za bardzo nie ma. Tj. ja i pare osob zazwyczaj przynosze flaszke, ale wiekszosc niestety nie. Szczegolnie zal, ze nikt ciasta nie piecze. Bylem kiedys w rekreacyjnej stajni gdy ktos przyniosl takie domowe ciasto i ... gdybym byl trenerem mialbym chyba powazny konflikt interesow na kazdej jezdzie z taka uzdolniona cukierniczo kursantka :-)
Lukasz
p.s. przepraszam za brak polskich liter, specyficzny komputer na ktorych sie ich nie da wlaczyc.
to w jednej stajni mówiło się "Jam jest du*a a nie jeździec, zdrowie (imię konia) 🙂
U nas w nieco zmienionej formie, ale to. No i czekolada albo ciacho obowiązkowo 😀
Zapomniałam o tym wątku a ostatnio miałabym czym się pochwalić. Od zakończenia wakacji spadłam na prawie każdej jeździe, oprócz jednego treningu w totalnym błocie na placu (szkoda było upaćkać nową niebieską bluzę 😂 ) no i zawodów (całe szczęście!).
Tata się śmieje, że jeśli od tylu lat porządnie nie spadłam, to teraz nadrabiam. No, w tym roku nawet jakieś filmiki i fotki mam. Najciekawsze fotki to te z rentgena 😁
ja z kolei jak mało spadałam tak w tym roku nadrobiłam zaczynajac wiosna pierwszy upadek podczas skoku i zeby było smiesznie stał krzyzak który miał moze 40 cm?...-.-" az wstyd sie przynac, drugi w sierpniu na sciernisku, podczas pełnego galopu i sesji zdjeciowej pekło mi strzemie niewiem jak to sie mogło stac ale jednak, przyrżnelam głowa do dzis nie pamietam całego dnia ani upadku lezałam tydzien w szpitalu ledwo sie ruszałam a teraz podczas pracy zaliczyłam da upadki podczas gdyz kon miał zbyt za duzo energi zrobił małe rodeo a za drugim razem przy klientach przez slizkie podłoze jak poniosla mnie wredna connemara:P zrobiła slizg kon w jedna ja w druga:P plus kop w kolano i w głowe(ten na szczescie nie mocny) ale kolano rozwalone:/
to w jednej stajni mówiło się "Jam jest du*a a nie jeździec, zdrowie (imię konia) 🙂
To w jednej stajni gdzie tak jeżdżę w wakacje jest plus czekolada 🙂
W drugiej, w której jeżdżę na co dzień, przynosi się jeśli dobrze pamiętam kilo cukierków. Oczywiście każdy bierze po jednym, a resztę się zostawia. Ale w sumie pewna nie jestem, bo ostatni raz tam spadłam z dwa, trzy lata temu.
skraweknieba, spotkałaś wredną connemarę???
zeby jedna mielismy dwie na szczeście jedna pojechała do nowego domu drugi to wałach ale wypłosz niesamowity...
Ja ostatnio zleciałam 10 listopada. Lekka jazda była w planach, jedziemy z mym hucułem-sierotą-osłem galopem po ścieżce i na zakręcie hyc koń zapomina jak się podnosi przednie nogi. Efekt ? Koń głową centralnie o ziemię a ja wyleciałam z siodła, przeleciałam do przodu nad koniem i upadłam na plecy. Wstałam zła, bo kurcze "co za sierota nóg nie podnosi!" ale jak zobaczyłam łezki w jego oczach to gniew jak ręką odjął. 😂
Ja jakiś miesiąc temu "rozstałam się" z Blakim... na wielkiej polanie, przez zająca 👿 jedziemy sobie kłusem, nagle usłyszałam coś w rodzaju pisku, Blak odskoczył w bok i już leżałam na ziemi, widziałam tylko jak zając ucieka ale wolę nie myśleć co Blak z nim zrobił... 😵
W sierpniu spadłam z kucyka, takiego około 115...Może 'spadłam' to dużo powiedziane, prowadziłam jazdę na oklep i trzeba było pokazać dziewczynce jak wsiąść. Cóż, nie wzięłam poprawki na wzrost kurdupla i malowniczo zaorałam tyłkiem lonżownik...po prawej stronie konia. -100 do autorytetu 😂
DeJotka uśmiałam sie 😀 wyobraźnia mi ruszyła i teraz widzę całe grupy dzieci które wsiadają własnie tak jak pani instruktor kazała:P
DeJotka, e, to jeszcze nic. Instruktor wrzucał koleżankę na konia 170cm w kłębie. Pan bardzo silny, a dziewczyna z takich, co to ile by nie jadła, na zawsze będzie patyczakiem. No i wziął i... przerzucił. Koleżanka wylądowała po drugiej stronie zdziwionego konia 😀 skwitowała baaaardzo rozmarzonym głosem: "ależ pan jest silny!" 😁
DeJotka, e, to jeszcze nic. Instruktor wrzucał koleżankę na konia 170cm w kłębie. Pan bardzo silny, a dziewczyna z takich, co to ile by nie jadła, na zawsze będzie patyczakiem. No i wziął i... przerzucił. Koleżanka wylądowała po drugiej stronie zdziwionego konia 😀 skwitowała baaaardzo rozmarzonym głosem: "ależ pan jest silny!" 😁
Mając jakieś 16 czy 17 lat sama przerzuciłam faceta przez konia...ten to dopiero był zdziwiony xD
A mi się przypomniał właśnie jeden upadek, chyba z czerwca.
Jechałam na oksera, który miał może z 70 cm? Pewności nie mam, nie pamiętam już. Jechałam w bardzo mocnym tempie- nie wiem, czemu to miało służyć, gorszy dzień chyba miałam- i przygotowałam się na dość płaski skok. Cóż, wielkie było moje zaskoczenie, kiedy koń, na którym jechałam, wyskoczył, jakby tam ze 150 cm stało. 😁 Po skoku wypadłam do przodu, na lewą stronę szyi, odepchnęłam się rękoma i cóż, prawie się utrzymałam, ale brak strzemion + zbyt mocne odepchnięcie... Jakoś tak się stało, że wylądowałam na piasku po prawej stronie konia, która radośnie sobie odgalopował. 😁
Ja dzisiaj całowałam piach. Postanowiłyśmy sobie z Grubą urozmaicić trening i poskakać przez beczkę. Pierwsze skoki - wszystko cacy, ja zadowolona. Jedziemy już "sto pierwszy" raz na przeszkodę a kobyła foule przed stwierdza, że beczka jest fe, straszna i ona skakać nie będzie. Leżałam tuż koło tej nieszczęsnej beczki a koń stał obok mnie z miną "miękkie to podłoże?" 🤣
Gleba z zawodów 11 listopada, koń urwał niespodziewanie foule z mojej winy(a szkoda, bo czas jeden z lepszych :lol🙂
Hah, ja ostatnio bardzo artystycznie spadlam na hali. Jechalam galopem, kon nie chcial wyjechac naroznikow. Wialo, dach dudnil, kon nie chcial podjechac. W stepie sie nie bal, w klusie tez nie, to probujemy w galopie. Tak sie pieknie skupilam na tym, zeby go pilnowac i przepchnac w ten naroznik, ze zupelnie stracilam rownowage. Aramis odskoczyl lekko w prawo, a ja leze. Ale nie na ziemi, tylko na snopkach slomy ustawionej pod ''wrotami'' na hali 😂 Czyli sturlalam sie z siodla po prostu, upadek z maks 5-10cm. 😂
Dodaje zdjecie pogladowe, siedze i sie smieje po tym cudnym upadku ;p
mój najgorszy wypadek był 6 lutego 2014 r z hucułem .... wracalam z terenu stepem bylam jakies 500 m od domu kon stwierdzil ze ruszy klusem wiec chcialam go zatrzymac poszedl w galop wychamowalam go do klusa i zawrocilam w przeciwnym kierunku od stajni ( czekałam na kolege ktory wracal z lasu traktorem ) i w momecie zawracania konia poslizgnął sie i upadł na lewy bok przygniatajac mi noge swoim cialem z czego noga przekrecila sie o 180 stopni w druga strone ... slyszalam tylko trzask kosci w pierwszym momencie pomyslalam ze jemu cos sie stalo ale poczułam cholerny bol nogi i jak puchnie ;/ gdy dotarlam do szpitala lekarze powiedzieli ze musze zostac bo bedzie uperacja ( wczesniej nastawiali mi noge na zywca .. nigdy tego nie zapomne! ) lezalam tydzien w szpitalu bo czekali az opuchlizna zejdzie ... po tgodniu poszlam na operacje miałam 3 złamania z przemieszczeniem
1> złamanie kostki przyśrodkowej podudzia lewego z przemieszczeniem
2> złmanie tylnej krawedzi kości piszczelowej z przeieszczeniem
3> złamanie 1/3 kosci strzałkowej lewej z przemieszczeniem
w efekcie mam 3 śruby i drut na kostce... zdjecia troche drastyczne !






Taka popisówa no skacze ładnie przeszkody a na cavaletce leże 😀 Najśmieszniejsza i najbardziej niespodziewana gleba z moich 6 w ciągu całego jeździectwa 😅
I jedyna uchwycona !
Najgorsza była jak spadła pod konia i niestety przystanął na mojej nodze co doprowadziło do krwiaka i zakazu jazdy na 2 msc 👿
jemciasto, ladna seria 😉
moje z ostatniego weekendu:
(sie sesji zachcialo...)
Thymos, zdjęcie jest tak wielkie, że nawet nie widać 😉
jemciasto zdjęcie 2 - jakbyś akrobacje robiła 😀 Szkoda, że zdjęcia w słabej jakości 🙁
Thymos a co to za ujęcie z góry? 😉 Z drona? 🙂
Thymos no sesja udana widze 🤣
wiatr we włosach ! koń efekt chciał zrobić a nie ! HAHA 😀
strzemionko no woltyżerka ! skoro cavaletki mi nie idą to ide na to w czym dobra jestem hahahahah 🏇
Thymos a co to za ujęcie z góry? 😉 Z drona? 🙂
Ze stogu balotów 😉