Ja mam na bóle okołookresowe jeszcze dwa sposoby, mniej i bardziej szamański.
Szamański bardziej: polubić okres. Nie traktować jak dopustu bożego. Piękny kolor królewskiej czerwieni, księżycowe światło - co tam komu w duszy gra. Zaczęłam o tym czasie myśleć jak o święcie kobiety. W drugiej połowie cyklu zaczyna się delikatne wyciszenie, potem przychodzi czas, który aż się prosi o zwolnienie obrotów na 2-3 dni. Nawet sobie jakiś olejek ziołowy przygotowałam, nacieram nim krzyż przy okresie. Ponoć nawet trochę przeciwbólowy (masaż pewnie bardziej), a na pewno mój specjalny, "odświętny" 😉
Sposób mniej szamański: joga. Ta -
- mi bardzo pomogła. Rozciąganie brzucha, krzyża, ud. Tak jak z tym paracetamolem, najlepiej zacząć ze dwa dni przed okresem.
Mam też książkę o jodze relaksacyjnej, ma rozdział z pozami przy okresie. Pomaga się rozluźnić, otworzyć brzuch, miednicę. I odpocząć. Ale przyznam, że nie sprawdzałam doraźnego działania przeciwbólowego (bo mnie bóle opuściły, tfu, tfu).