własna przydomowa stajnia

u nas jenoty w dzień potrafia przemknąć przez ogrody dzialkowe w mieście (bardzo rozległe, połączone z lasem). mamy też inwazje borsuków, dzików.... dzikie zwierzeta coraz bardziej się oswajają bo ludzie ich siedliska zajmują.
może ten jenot nie bał się ciebie - bo cie nei wyczuł, albo potraktował jak kolejne zwierze, bo nie zna człowieka jako zagrożenia?

jest u was wścieklizna? na moim terenie (i sądziłam, że wszędzie) nie występuje (takie są info.) - bo są regularne szczepienia dzikich zwierząt (i domowych).
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
25 października 2013 06:22
aneta tak, postać cicha nie daje "klasycznych" objawów. Np. Dzikie zwierzę daje do siebie podejść człowiekowi. Chory kot np. Przestaje się bawić, traci apetyt i nagle bach! Pada po kilku dnoach. Miałam do czynienia z takim przypadkiem. Na szczęście kot został zbadany - badanie mózgu potwierdziło wściekliznę. Jeśli więc jenoty włażą na teren w obecności koni to warto konie zaszczepić. Wystąpienie wścieklizny to nie tylko przymusowy ubój zwierząt, kwarantanny ale też szczepienia dla ludzi. A choroba jest straszna i śmiertelna.
LatentPony   Pretty Little Pony :)
25 października 2013 06:30
aneta, ja w zeszłym roku miałam podobne przygody z lisem. Tylko ten lis w ogóle był dziwny... Lonżowałam konia, wszędzie ciemno, środek zimy około godziny 19, a tu nagle coś mi przemyka przez środek ujeżdżalni. Patrzę - kot. Zaraz, zaraz... To nie jest kot! Lis! No dobra, niech sobie będzie, pola w okół, może się zapędził. Przez chwilę go nie widziałam, uciekł w krzaki. Potem rzuciłam lonżę i bat, stępuję z koniem w ręku i znowu lis. Tym razem na pewniaka szedł do moich rzeczy (lonży i bata), na chwilę się zatrzymał, powąchał i tak stał. A po chwili zaczął iść do mnie! Zrobiłam z koniem odwrót do stajni (na szczęście miałam jakieś 40 metrów, spokojnie, stępem, aby go nie prowokować. A on podszedł mojemu koniowi pod tylne kopyta!
Zdążyliśmy na szczęście się schować i zamknęłam drzwi stajni, w tym czasie lis już sobie poszedł. Ale ile się strachu najadłam, to tylko ja wiem... Byłam przerażona tym spotkaniem.

Kilka dni później koń już był zaszczepiony na wściekliznę. Jestem o wiele spokojniejsza.

Edycja, bo niechcący wysłałam  niedokończonego posta  :kwiatek:
o cholera.... ;/

ja tylko widuje takie, ktore przestały się bac, bo się przyzwyczaiły i oswoiły z ludzmi, albo byly w szoku na spotkaniu i nie uciekały (np leśne jak jedziesz autem czy koniem nawet) - jenoty które ganiał mój kot po ogrodach, teraz te borsuki bezczelne (jak upiły sie sfermentowanymi czereśniami pod drzewem to i głaskać można było 😉 ), dziki karmione przez mieszkańców...

mam nadzieje, że to niewystępowanie wścieklizny jest aktualne. podpytam wetów i leśniczych lepiej...

aha...szczepienie ludzi (te "po kontakcie"😉 wcale bolesne nie jest. to taki straszak, żeby ludzie "nie zaprzyjaźniali" się z obcymi, dzikimi. tylko wyszło tez tak, że po pogryzieniu boją się zgłosić bo boją bólu - a to nieprawda!
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
25 października 2013 08:44
fakt teraz szczepienie na wściekliznę boli tyle co normalny zastrzyk. Ale musiałam pilnować tych 6 dawek i w ogóle no tak ... Strach. :/. Nie wiem czy teraz tež 6 razy się podaje ludzkiego "antywścieka"?
oj...nie jestem juz na bieżąco. niedawno widziałam, że był taki artykuł z wytycznymi w "medycynie praktycznej" - ale szczerze- niezainteresowana nie czytałam ... postaram sie odnaleźć.
[quote author=horse_art link=topic=19013.msg1907193#msg1907193 date=1382643648]
u nas jenoty w dzień potrafia przemknąć przez ogrody dzialkowe w mieście (bardzo rozległe, połączone z lasem). mamy też inwazje borsuków, dzików.... dzikie zwierzeta coraz bardziej się oswajają bo ludzie ich siedliska zajmują.


[/quote]

Zwierzyna pojawia się coraz częściej w skupiskach ludzkich nie dlatego, że zajmujemy ich siedliska, tylko dlatego, że jest ich coraz więcej. Liczenie zwierzyny jest obarczone sporym błędem na minus a i tak wszelkie statystyki pokazują znaczny wzrost populacji, szczególnie dzików, zwierzyny płowej i drapieżników. Na moim terenie zakłada się przyrost populacji dzików aż 200% w tym sezonie - potraficie sobie to wyobrazić? Duże uprawy (w szczególności kukurydza), dość łagodne zimy i brak naturalnych wrogów powoduje, że populacja rozrasta się w zatrważającym tempie, a pierwsze wyproszenia obserwuje się już w styczniu. Dzik wchodzi do miasta w poszukiwaniu łatwego dostępu do jedzenia i jest w tym coraz bardziej bezczelny 😉 Ich łupem padają nie tylko źle zabezpieczone odpadki. Niektórzy uważają karmienie dzików za swoistą atrakcję nie zdając sobie sprawy z zagrożenia i przyszłych szkód.
Podobnie sprawa się ma z małymi drapieżnikami. Całkowity spadek popytu na futro, a tym samym mniejsze zainteresowanie odstrzałem (kiedyś za futro z lisa można było kupić samochód), brak naturalnych wrogów i szczepienia, które niemal całkowicie wyeliminowały wściekliznę powodują, że lisek czy kuna coraz częściej zaglądają nam do kurników.
dea   primum non nocere
25 października 2013 09:22
Miałam chyba dwa lata temu szczepienie na wściekliznę (po "ratowaniu" przed psami dzikiego kota - jakoś tak nie zauważył, że go ratuję i mnie konkretnie pogryzł - moja głupota oczywiście...). Jest klika dawek, chyba te 6, jak dla mnie - kompletnie niebolesne (ale ja nie mam schizy na zastrzyki). Upierdliwość tylko, bo się trzeba zgłaszać codziennie.

aneta - nie główkuj za wiele, zaszczep kopyciaki. To jest chwila, wydatek wart spokoju.
Czy ktoś dawał dynię koniom? oczywiście w niedużych ilościach?
dziś na obiad zupa z dyni  😉 - trochę obierków było to i koniom się dostały - oba omal się nie pozabijały o te kawałki tak im smakowały hehe
został mi jeszcze ten włóknisty środek z pestkami, który się wybiera i nie wiem czy im też dać czy lepiej spasować.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
25 października 2013 10:16
własnie, a suche pestki od dyni mozna dawać koniom?
Dynia ma bardzo dużo betakarotenu i jest świetną paszą dla wszystkich gatunków zwierząt gospodarskich. Można ja podawać na surowo, parować lub kisić.
Zajechałam dzisiaj do lecznicy zapytać o szczepienie koni przeciwko wściekliźnie i zgadnijcie co..........tak wet mnie wyśmiał 😵 poczułam się jak panikująca debilka mimo, ze opowiedziałam wszystko konkretnie i raczej rzeczowo. Poczekam jak będzie " mój" wet on ma nieco inne podejście do moich pomysłów  rozmowa z nim powinna być bardziej satysfakcjonująca.

Cobrinha moje łakomczuchy za dynie by stratowały i efektów ubocznych po spożyciu nigdy nie zaobserwowałam🙂 Jedzą na surowo i mają ubaw dobierając się do niej.
Jeżeli chodzi o osoby z mojego otoczenia to żadna nie szczepi na wściekliznę i nigdy nie był odnotowany przypadek, aby koń na nią zapadł po ewentualnym pogryzieniu. Natomiast ta sama sytuacja ma się również z zastrzykami przeciwko grypie.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
25 października 2013 15:16
ale jednak nie da się porównać grypy do wścieklizny... Akurat ta ostatnia to choroba przy której lepiej dmuchac na zimne.
Nie porównuje, aczkolwiek tak wyglądają realia szczepień w mojej okolicy.
Bodajże tylko ja się tym zainteresowałam.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
25 października 2013 15:41
Ze szczepieniami to tak jest ogólnie 😉. u ludzi też. Ba! czasem szczepionki dadzą wiecej do wiwatu niż ich brak. Jednak dzięki nim udało sie "trochę" szkaradnych chorób opanować (o zlikwidowaniu to bym tam nie mówiła, choć niby ospa prawdziwa do zlikwidowanych sie zalicza).
Ot, taki tężec - u koni podawany zw wzgledu na wrażliwość tych zwierząt na zakażenie teżcem i na bytowanie clostridów w końskim kale. Niby normalnie koń od skaleczenia tężca nie złapie. Jakaś odporność występuje u każdego zwierzecia (chyba, ze słabe, chore). aż w końcu dojdzie do nadkażenia i ... zwykle po koniu. Co do wścieklizny - konie są zwierzatami dość odpornymi na wściekliznę. więc nie szczepi się ich tak jak na tężec czy grypę, z zasady. ale jeśli gdzies występują "dziwnie zachowujace się" jenoty czy lisy to po prostu lepiej mieć spokojną głowę niz potem koszmar w stajni i w okolicy...
Grypę można wyleczyć za kilkaset złotych, tężec - leczenie kilka tysięcy i często mało skuteczne, wścieklizna - rzadko zdarza się u koni, jednak leczenia brak plus kwarantanna i jeśli się nie mylę ubój całego stada.
Wg IW ostatnie zachorowanie na wściekliznę zwierzęcia gospodarskiego (krowy) miało miejsce  12.2012 - tu sobie można luknąć:
http://www.wetgiw.gov.pl/index.php?action=art&a_id=2063
Znalazłam też owce, koty, a ze zwierząt dzikich oprócz lisów, kuny, borsuki, zające. Więc czasem warto rozważyć szczepienie.
Czy ktos wie czy koza może mieszkać z koniem w jednym boksie/ Dodam że boks ma wymiary 6 m x 3,5 m. ? I jak najlepiej zapoznać ich ze sobą?
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
25 października 2013 16:45
Jeśli się zgadzają to raczej może, ale uważaj- koń może stracić ogon.
Wiecie może gdzie można kupić takie belki/drągi drewniane do ogrodzenia pastwisk? Ile to mniej wiecęj kosztuje? Najlepiej w okolicach Krakowa🙂
EL90, w tartaku
Ircia   Olsztyn Różnowo
25 października 2013 17:55
EL90 ja kupowałam stęple budowlane po 7 zł szt, długośc 3 metry, ale to było z tartaku. Poszukaj w ogłoszeniach, bo może ktoś sprzedaje po budowie domu to wtedy cena spada bo były używane, widziałam nawet po 3 zł za szt, ale oczywiście nie w moim województwie  😵 
edit. lit.
My płaciliśmy chyba 8zł za 3m okorowane. Nieokorowane były po 6zł. Ale potem korować samemu.... a tak do kąpieli w zabezpieczeniu i do gleby.
Troszke zejde z tematu, szukalam ale nie znalazlam odpowiedzi.

Powiedzmy, ze ktos nie ma gospodarstwa rolnego a jedynie dom i działke. Z tego co sie orientuje moznaby wtedy wybudowac pomieszczenie gospodarcze na samo zgloszenie (do 25m) i tam trzymac konie. Ale powstaje problem obornika. Czy trzeba miec zgode na plyte obornikowa?
TheWunia, moja koza mieszkała z kucem chyba z pół roku w jednym boxie. Nikomu nic się nie stało 😉
u nas zdaje się 9 zł za drzewo ( w sensie sosne) 🙂 - z większości wyszedł słupek na ogrodzenie,  drąg 3 m do skakania,  i żerdź jeszcze jakaś (cienka na koncu...)

powiem wam...ze już nigdy nie wrobie się w ręczne robienie dragów ze świeżych drzewek! tyle papieru co poszlo - to bym kupiła gotowe (palisade -nawet zaimpregnowaną niby jakoś) + impregnaty i maaaasa czasu .....

nawet malować przez to nie mam już ochoty. zostały mi jakieś paski do domalowania - znalazłam folie samoprzylepna i nakleje po prostu jutro bo mam dość. od wiosny się z tym "pałuje"....


a z kozą w 1 boksie z dużym koniem bym uważała.
znajomy miał kucyka z dużym. Bardzo sie przyjaźniły. niestety po iluś miesiącach znaleźli rano kuca martwego z raną na głowie - musiał go "niechcący" kopnąć....
[quote author=horse_art link=topic=19013.msg1907952#msg1907952 date=1382723169]
a z kozą w 1 boksie z dużym koniem bym uważała.
[/quote]
W sensie - że na kogo? 🙂 Ale prawda. Myśmy mieli kozę - mąż wygrał na loterii "o konia", Śliczna była, ciemnosiwa. Poszła do boksu z największym stajennym nerwusem - wysokim ogierem. Konia ze schiz wyleczyła (tkacz, wędrownik, agresywny do sąsiadów) ale strasznie za nim beczała gdy wychodził/wyjeżdżał. To żeby miała towarzystwo przenieśli ją ad hoc do takiego małego, może araba - nie chciałam się dopytywać. Strzaskał jej kręgosłup 🙁 Szybko.
To zależy od zwierza..
Moja koza bez rogów bo te rogate lubią walić ,,z bańki,, 😉
Kucka była mała i płakała jak była sama a koza przyjechała z nią więc stały razem.Teraz stoją obok siebie ale mają barierkę .
Do największego bym jej nie dała bo lubi być nie obliczalny.
Teraz za to zastanawiam się czy jałówkę z kucem mogę w jednym bo mam wolne boxy ale tamta cześć stajni ma osobne wejścia i nie ma połączenia z tą gdzie stoją konie i nie chcę krowki samej stawiać bo sie bidulka źle bedzie czuła.
No chyba że się tak trafi że krówki będa dwie i wtedy problem mi znika całkowicie .
No ewentualnie moja Zosia wyprowadzi się ze stajni no obory 😉 i będzie z cielakami
Mój generalnie u siebie w boksie przez jakis czas miał małe koty, bo ich mama stwierdziła że tam jest najlepsze miejse na wychowanie dzieci i nie pozwalała ich przenosić to tylko czasem byly cale w ślinie, bo pewnie je wycalowywał wiec nie powinno być problemu. A jak przeprowadzić pierwsze spotkanie?
hehe - halo takie powiedzonko - jakoś tak to się dziwnie formułuje 😉

z krową z koniem, w 1 boksie też bym uważała 😉

czyli po polsku 😉- to ryzykowne stawiać konia i krowę w jednym boksie.
rogatą szczególnie

znam przypadek gdzie (ale szalona...) krowa - taka włochata  z długimi rogami(szkocka górska?), zabiła osiołka przez wbicie rogu w brzuch. Nie wiadomo czy chcący czy niechcący. 
mała przestrzeń.
a poza tym przypadkiem i moje konie chodziły z krowami na pastwiskach, i znajomych - nigdy nic się nie działo. Cześć nawet się zaprzyjaźniało (szczególnie te "jedyne"😉 i fajnie się dogadywały, bawiły itd...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się