Koń - tchórz i wypłosz - prognozy?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 09:54
A więc jest sobie taki koń:

Ma lat 6, wałach SP, zajeżdżony w wieku 4,5 roku przez osobę która od wielu lat profesjonalnie zajeżdża konie i pracuje z młodymi końmi. Wałach ten chodzi pod siodłem 1,5 roku pod tą osobą która go zajeżdżała, więc ma do czynienia wyłącznie z osobami bdb. jeżdżącymi.

Na pastwisko nie jest wypuszczany gdyż w młodości nauczył się przechodzić pod pastuchem czy jakimkolwiek ogrodzeniem a nawet je podważać i taranować. Uciekał wtedy nie do stajni ale gdzie go oczy poniosą. Tak więc od ponad 1,5 roku stoi w boksie, wypuszczany jest wyłącznie na halę, gdyż właściciele pensjonatu gdzie stoi obawiają się kolejnych przypadków łamania ogrodzenia i wyprowadzania całego stada hen w pola i lasy mazurskie.

Koń pochodzi z miejsca gdzie nikt mu nigdy krzywdy żadnej nie wyrządził do 4,5 roku chodził po pastwisku z innymi końmi, z hodowli tej pochodzi parę znanych w sporcie koni.

Koń ten wszystkiego się boi, tzn. nawet jak coś widzi już po raz 100, też się tego boi. Np. hala - znana mu od 1,5 roku, codziennie na niej przebywa a jednak - chodzi jak na szpilkach, ogląda się, fuka, sztywnieje, odwrotnie wygina, wsłuchuje w jakieś odgłosy, nagle zatrzymuje się i nieruchomieje, wali dosłownie co 5 min kupki - nawet jak juz nie ma czy to i tak się zatrzymuje i coś tam popuszcza.

Na dworze też go wszystko płoszy, maszyna rolnicza mijana 100 razy każdego kolejnego dnia od początku jest wielkim strachem.

Jakie są wasze doświadczenia w przypadku takich koni? Prognozy na przyszłość?
ja mysle ze magnezem i specjalnymi dodatkami mozna by mu troche ulzyc w tym stresie

a tak to sie nie wypowiadam bo nie miałam stycznosci z takim koniem
Miałam styczność. Bardzo wyważone żywienie pomogło bardzo nieznacznie. W treningu starałam się nie zwracać uwagi na jego strachy, ale pracować w myśl zasady Trenera: "Nie możesz sprawić, że koń przestanie się bać, ale możesz sprawić, że twoje pomoce były dla niego ważniejsze". Jeździliśmy zatem wg planu, który często brał w łeb- wtedy np 15 minut jeździłam bez emocji w kółko czegoś rzekomo strasznego, odpuszczając dopiero wtedy, gdy koń, mimo usztywnienia, nie odskakiwał i zachował zadany chód. Nie powiem: frustrujące.
też miałam kobyłę, która na hali robiła wielkie oczy za każdym razem kiedy tam weszła... nigdy się tak do końca do hali nie przekonała i wszystko było straszne: plama, wiatr, odgłosy...
Ja mam aktualnie takiego konia.
Tez prawidłowo zajezdzany,przez jakis czas jezdzony przes super jezdzca.
na padok tez nie moge wypuscic bo jak ogrodzenie jest troche za niskie to wyskoczy.
On głównie płoszy sie i boi z powodu zbyt duzej kumulacji energi w sobie i zamiast w prace wkłada ja w wygłupy.
Aktualnie obciełam mu dawke żarcia i jak widze od poczatku ze juz przy wyjsciu ze stajni kombinuje biore go na lonże.
W sezonie podawałam mu super pasze ktora zdecydowanie pomogła mu skupic sie na pracy i w nia wkładac energie czyli poprostu nie płoszyc sie.Była to pasza Spillersa' Reponse Slow Release Energy
Teraz jeszcze bede kombinowała z ziółkami(proszki typu Pavo Nerv Control odradzam) bo koń z treningu wyczynowego przeszedł w trening leciutki wiec energii ma zdecydowanie za duzo.
Myślę, że można spróbować dwóch rzeczy: przyjrzeć się dokładnie żywieniu, zoptymalizować energię i dodać coś magnezowego.

Drugi pomysł, skoro nie można zwierzaka padokować, może zastąpić to spacerami poznawczymi, może to mu trochę pomoże.

Z moim koniem jest tak, że kiedy jest normalnie jeżdzony, nie boi się większości zjawisk. natomiast wystarczy jakaś przerwa w pracy, czy nadmiarek energii i natychmiast wszystko robi się straszne, jest płoszenie się, odskakiwanie i nici wtedy z normalnej pracy.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 11:47


Drugi pomysł, skoro nie można zwierzaka padokować, może zastąpić to spacerami poznawczymi, może to mu trochę pomoże.



jest pewien problem z tym - właścicielka mieszka daleko - przyjeżdża może raz w miesiącu. Właściciele pensjonatu na to czasu nie mają zupełnie (jest ich 2 mają 30 ha gospodarstwo i masę koni do szkolenia)

co do magnezu to faktycznie może jest to jakieś rozwiązanie które warto by wypróbować.
Jeździłam przez moment na kobyle, która miała taką przypadłość - chodziła codziennie na padok, jedzenie w normie - energii to miała nawet za mało. Bała się nowych rzeczy i starych na równi. Ten koń się kompletnie nie uczył - nie rejestrowała nowych doświadczeń kompletnie - na jednej jeździe było tak, że przejeżdżała obok bloczka betonowego, bała się - przeprowadzało się ją na spokojnie, kilka razy przejechała super i potem znowu od nowa - tak jakby nie potrafiła zapamiętać doświadczenia zdobytego. Nie było różnicy - hala czy dwór.

Podobno zdarzyła jej się jeden raz sytuacja, że na jeździe nie bała się niczego - a może bała się aż tak, że postanowiła zaufać jeźdźcowi - właściciel zabrał ją w teren - rozpętała się wichura, drzewa w w lesie łamało jak zapałki, często tuż za nią albo tuż przed nią - podobno wtedy tak zaufała jeźdźcowi, że spokojnie, tempem naruzconym przez tego na górze dała się doprowadzić do stajni - i ponoć nie rozglądała się wogole, nie uskakiwała - nic, cały czas czekała na to co każe ten w siodle...

Niestety potem wszystko wróciło do normy, drąg na ziemi na ujeżdżalni też był straszny 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 11:57
epk: coś mi się widzi że "mój" walach jest b. podobny to tej kobyłki o której piszesz.
mnie tez sie wydaje ze nejalepsze bylo by spacerowanie i padokowanie ale jak wlascicielka konia i osoby zajmujace sie osrodkiem niemaja dla niego czasu to o czym my tu wogole ozmawiamy
Konie problematyczne tak jak i dzieci musza miec 100 proc uwagi na sobie niemozna tego konia brac jedynie na jazdy i pronbowac zywieniem uleczyc problem
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 12:06


Konie problematyczne tak jak i dzieci musza miec 100 proc uwagi na sobie niemozna tego konia brac jedynie na jazdy i pronbowac zywieniem uleczyc problem



w zupełności się zgadzam. ale co zrobić jak właścicielka uważa że tak jak jest jest bardzo dobrze głównie dlatego że bardzo lubi tych właścicieli pensjonatu i im w 100% ufa jeśli chodzi o codzienne wypuszczanie na halę i jeżdżenie konia (ja mam co do tego patrząc na zachowanie konia i jego umiejętności - jakby nie było konia po 1,5 roku treningu przez profesjonalistę - pewne poważne wątpliwości)
Zgadzam się z emi- co tu da magnez albo jakaś pasza slow release skoro nikt tym koniem się nie interesuje? Tu trzeba czasu i specjalnej opieki, może jakiegoś kursu PNH i na pewno oprowadzanek po terenie, żeby ten koń się ogarnął. Skoro stoi cały dzień w boskie i wychodzi tylko an straszna halę, to nie dziwne, że ma problemy. Taki sposób jazdy (boks-hala-boks) sprawdza się tylko u koni zrównoważonych- u wypłochów w końcu doprowadzi do wrzodów albo innych powikłań. Szkoda konia.

Mój koń ma tak jak Leny- "boi się" tylko wtedy, jak dłużej postoi- wystarczy trochę spuścić mu pary i nie zwraca uwagi na najdziwniejsze nawet rzeczy (np ostatnio na hale wjechało mi ok. 10 koni w wojskowych kulbakach a na nich nasza polska kawaleria z ogromnymi skrzydłami przypiętymi do siodeł- ja myślałam, że tam zawału dostanę jak wparowali, a koń po godzinie jazdy nawet nie mrugnął i dalej sobie stępował 😀)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 12:17


Taki sposób jazdy (boks-hala-boks) sprawdza się tylko u koni zrównoważonych- u wypłochów w końcu doprowadzi do wrzodów albo innych powikłań.



to jest jakiś sprawdzony fakt?
ElaPe a do 4,5lat kon tez byl takim nerwusem? czy to mu przyszlo dopiero pozniej? codziennie chodzi pod siodlem/jest lonzowany?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 12:36


ElaPe a do 4,5lat kon tez byl takim nerwusem

?

trudno powiedzieć bo do 4,5 roku był surowy niezajeżdżony. Chodził po pastwisku w gospodarstwie swoich hodowców. Tam tez zaczął wyłamywać ogrodzenia by uciekać w siną dal. Nawyk ten mu do tej pory został.



codziennie chodzi pod siodlem/jest lonzowany?



teoretycznie jest powiedziane że ci ludzie mają go jeżdzić. Czy jeżdżą codziennie - raczej w to wątpię patrząc po zachowaniu i umiejętnościach konia - bardzo słabe przejścia w dół, baardzo trudne zagalopowania jak u surowego konia (rozpędzanie się a jak już galop to przechodzenie do kłusa) słabe umięśnienie konia.

Lonżowany czy jest jeśli nie jeżdżony? Raczej nie. Wypuszczają go samego na halę żeby pobiegał .
W tej sytuacji trudno będzie mu pomóc. Skoro nikt nie może mu poświęcić czasu i uwagi, ciężko oczekiwać efektów. Może da się to jakoś delikatnie zasugerować właścicielce?
Ela, to jak wygląda normalny tryb życia tego konia - na ile on wychodzi z boksu (na jazdy, na bieganie po hali)? ile ma kontaktu z innymi końmi? bo może nie da się nadrobić niczym, za... no jakby to nazwać... patologiczny? tryb życia? zapewne niektóre konie sobie z takim życiem radzą, no ale on najwyraźniej nie. a wtedy właścicielka powinna przemyśleć swoje priorytety (gdzie trzymać, w jakich warunkach, czy to fair konia "klatkować", żeby sobie raz na miesiąc pojeździć?)

i z ciekawości - jak u niego wygląda płoszenie się i reakcja na nowości? to ten typ, co zamiera, gapi się olbrzymimi oczami i ewentualnie odpala, kiedy strachu jest za dużo? czy nawiewa zanim się zastanowi?

są konie, które wolno się uczą. i na to niewiele można poradzić. jak to koń o słabych procesach nerwowych, to łatwo z nim pracować nie jest. IMHO trzeba uzbroić się w cierpliwość anioła (uczenie ciągle "od nowa" potrafi wytrącić z równowagi), nie spodziewać się po koniu zbyt dużo. można mieć nadzieję, że jak się będzie postępowało z takim koniem baaaardzo powoli, dbało o jego spokój bardziej niż osiągnięcia, to może się chociaż otworzyć i przywiązać. i może trochę zrównoważyć. ale jakichś wielkich oczekiwań to bym nie miała

miałam do czynienia z taką klaczą (blisko 6 lat, surowa - bo miała wcześniej kłopoty ze zdrowiem). dla mnie była jak ufo. zamknięta w swoim świecie, jak coś ją denerwowało, to pierwszą reakcją było uciec w siebie i "udawać, że tego nie ma". albo chociaż zamrzeć i się gapić. jak się wtedy nacisnęło, tak jakby wracała na ziemię i wybuchała. kupki nerwówki (u niej suchutkie) też były. często. jak uciekała w siebie i na swoją planetę, dużo lepiej było po prostu poczekać, aż będzie gotowa wrócić, wywabić ją z jej skorupki. taka strategia działała, ale wymagała dużo samozaparcia. jak się "poczekało na konia", to potem koń się potrafił skupić na trochę na człowieku i nawet dało się coś koniowi przekazać. gorzej, że to zwykle do następnego razu z konia wyparowywało.

przy tej klaczy nawet wyprowadzenie z boksu trwało. jeśli czekałam, aż zbierze się w sobie i zdecyduje na ten wielki krok "w nieznane". tyle, że to się opłacało, bo jak sama podjęła decyzję, to z boksu wychodził koń, nie ufoludek. inna rzecz, po jakim czasie ufoludkowała znowu. to nie był koń agresywny, czy "dominujący", ale na początku ważne było dokładne określenie kobyłce, gdzie są granice strefy osobistej człowieka. jak się bała, to chciała na rączki 😉 (w sumie normalny odruch stadnego zwierza - zbijamy się w kupę). a w swoim ufoludkowym nastroju w ogóle "zapominała" popatrzeć, gdzie jest człowiek. to akurat dało się jakoś odkręcić i nie kończyć z wypłochem na głowie

ogólnie - robiła postępy, ale baaardzo powoli. trzeba było wracać, do tego, co wydawało się "zrobione", zanim się to naprawdę utrwaliło. trzeba było koniowi dawać czas, nie ponaglać. nie sądzę, żeby kiedykolwiek stała się koniem w stu procentach pewnym. z plusów - traktowana z wyrozumiałością, odwdzięczała się serdecznością. nie działała wbrew człowiekowi, nie próbowała forsować własnych pomysłów, nie wymyślała wariacji. pewnie gdyby ją tak przez życie "prowadzić za rękę", nie wymagać więcej, niż jest w stanie dać, mogłaby być miłym stworem. ale specyficznym. i nie do wszystkiego

(kobyła wychodziła codziennie na kilka godzin na dwór, w towarzystwie drugiej klaczy)
moim zdaniem jemu brakuje też padoku i towarzystwa koni. A czy pastucha też nie szanuje?
Raczej nie liczyłabym na cuda po dodatkach magnezowych i uspokajających paszach. Koń wypłosz, który nie ma za wiele kontaktu ze światem zewnętrznym, nie ma możlwości porządnego wybiegania się, będzie się dokładnie tak zachowywał. Trudno jest przy takim podejściu uzyskać zrelaksowanego i pewnego siebie konia pod siodłem.
ElaPe napisał:

Taki sposób jazdy (boks-hala-boks) sprawdza się tylko u koni zrównoważonych- u wypłochów w końcu doprowadzi do wrzodów albo innych powikłań.



to jest jakiś sprawdzony fakt?
[/quote]


Oglądałam niedawno na animal planet chyba program o koniach wyścigowych trenowanych gdzieś w Anglii- tam powiedzieli właśnie, że koniom płochliwym/nerwowym poświęca się więcej czasu, np. spacerując z nimi lub puszczając na małe padoczki, bo właśnie często rozwijają im się wrzody w żołądku- cały ten program był właśnie o wrzodach u koni wyścigowych. Mówili, że sytuację intensywnego treningu wyścigowego w masowych stajniach, gdzie koni się nie puszcza na padoki ze względów organizacyjnych, mogą bez uszczerbku na zdrowiu (żołądku) przetrwać tylko konie zrównoważone i silne psychicznie. Stąd moja interpretacja 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 12:47


Może da się to jakoś delikatnie zasugerować właścicielce?



więc to wygląda tak że właścicielka jest przekonana że koń ma zapewnione najlepsze możliwe warunki. Myśli że w końcu ta płochliwość jakoś sama przejdzie z upływem czasu.

Co do częstszych wizyt u konia - jest to nierealne z braku czasu - dojazd trwa 3,5 godz. w jedną stronę (autobusem z W-wy). Na sugestię czy by koni (tak, bo ma koni szt. 2 z tym że ten 2 jest bezproblemowy) nie przestawić gdzieś bliżej W-wy odpowiada że i tak by czasu nie miała na odwiedziny w tygodniu bo (i tu cała masa usprawiedliwień czemu tego czasu by nie miała).
Koleżanka miała kobyłe - strasznie nerwowa, wrażliwa na wszystko, panikująca z byle powodu. Po pewnym czasie zaczęły sie kolki dość częste, potem problemy z zaźrebieniem. Weterynarz stwierdził dość poważne owrzodzenie żołądka właśnie spowodowane nerwowością klaczy.
a mzoe by mu spróbować znaleźć jakiegos fajnego opiekuna z czasem i sercem ?
no ja wlasnie tez mysle ze kon za ciekawego zycia to nie ma...🙁 cztery sciany boksu, przejscie w ręku do hali, cztery sciany hali i znowu boks... Pewnie sobie szuka urozmaiceń. Jak mu się nudzi, to sam sobie chce znalezc zajecie, chocby stresowanie sie z byle powodu. Do tego jeszcze nadmiar energii moze dochodzic i ogolnie gorącokrwista natura... ot... mieszanka wybuchowa.

to oczywiscie tylko moje fantazje na temat. nie mowie ze tak jest, choc wydaje mi sie to mocno prawdopodobne.

choc powiem Wam, ze jezdzilam w swoim zyciu na trzech koniach, ktore naprawde mozna bylo nazwac newowymi. wszystkie to klaczki. jedna nerwowa przez porytego wlasciciela, ktory niby naturalnymi metodami zrył jej psychike wlasciwie nieodwracalnie. Ale o tym nie bede mowic, bo to ewidentnie wina czlowieka.
druga kobyla stresowala sie wlasnie z nudy, a jak zaczela systematycznie pracowac to objawy zdecydowanie sie zmniejszyly (choc co jakis czas miala jeszcze napady "co tam w rogu hali stoi"😉,
a trzecia... byla nerwusem. miala momenty ze bylo ok, ale ogolnie klacz bala sie wszystkiego łacznie z tym, ze zadnej ciązy nie donosila, bo za kazdym razem poronila. A nikt nigdy jej nie skrzywdzil. ten typ tak mial od urodzenia.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 13:04


a mzoe by mu spróbować znaleźć jakiegos fajnego opiekuna z czasem i sercem ?



masz rację - na pewno byłoby to rozwiązanie lepsze niż obecna sytuacja - ale niezbyt realne z 2 podstawowych powodów: (1) miejsce gdzie koń przebywa to wieś mazurska a (2) koń ze względu na swoją utawiczną płochliwość wymagałby osoby o szczególnym usposobieniu i charakterze, i na pewno dobrze jeżdżącej.

A znalezienie takiej osoby w tym rejonie chcącej poświęćić swój czas na jakiegoś konia wydaje się być zadaniem dość trudnym.
ja to rozumiem ale cuda sie zdarzaja
moja za to płochliwa nie jest ale tez przez przezycia z człowiekiem zdarza jej sie wylączyć i przestać reagować na cokolwiek, zdarza się przykładowo ze robię zagalopowania kobyła wyłacza się i niezmieniając tempa idzie ciągle galopem, nie ponosi nie ucieka, poprostu zapomina ze coś robi, kiedy dłużej powtarzamy jeden element szybko się irytuje i zaczyna zapierniczać jak mały samochodzik, skoki w domu odbywają się w tempie szalonym, wolniej się nie da, zwłaszcza jeśli powtarzam jakąś przeszkode, to juz od zakrętu rura.

długo balam się z nią gdziekolwiek na zawody pojechać bo myślalam ze mnie rozniesie... tymczasem jest odwrotnie, kobyła na zawodach daje się o wiele lepiej prowadzić, lepiej się skupia, nie pędzi, czeka na sygnały.

gdy zdarzy się jakiś kilkudniowy postój w boksie, wyciągam ją i jade bez problemów, zero wypłochów czy brykania... dziwny koń...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2008 13:38


ja to rozumiem ale cuda sie zdażaja



święta prawda!





długo balam się z nią gdziekolwiek na zawody pojechać bo myślalam ze mnie rozniesie... tymczasem jest odwrotnie, kobyła na zawodach daje się o wiele lepiej prowadzić, lepiej się skupia, nie pędzi, czeka na sygnały.



może podświadomie na zawodach ty też bardziej się skupiasz a na treningach zdarza ci się jeździć w jakimś letargu
szczerze jak bym miała takiego konia to bym go wywiozła gdzies do stajni gdzie mają jakies mega mega mega pastwisko dobrze ogrodzone i duze stado moze byłoby to ryzykowne ale jest szansa ze koń by "doczepił" się do stada , zobaczył ze w sumie ma duzo terenu to wycieczki przez ogrodzenie sie nie opłacaja i ze ma co ze sobą zrobic bo sa koledzy , jest teren

a moze podczepic mu jakiegos konia do biegania na tej hali , zaprzyjaźnią sie a później powoli wypuszczac te dwa konie razem na padok na krótki okres czasu i stopniowo wydłuzac pobyt na dworze az koń zaczai ze tak sie da?

no bo skoro do 4,5 lat latał po łące normalnie to musi sie dać
ElaP,
sama piszesz, że masz wątpliwości co do tego czy jest jeźdzony itd.

Rada?
wziąść i znaleźć inna stajnię...

jeżeli to nie jest jakiś mega-drogi sportowiec to skazywanie zwierzecia typu koń na codzienny "pierdel" bez wypuszczania jest jak dla mnie nie do pomyślenia...

dla mnie jest logiczne - siedzę w boxie - a aaa wypuścili mnie to zwiewam - moze mi sie uda zwiać i mnie nei złapią...

Skoro OGIERY chodzą na padoki itd. i jakoś nie uciekają, nie kryją przypadkowo klaczy to MOŻNA znaleźć stajnie gdzie będą konia wypuszczać...

Czy właścicielka konia chce coś z nim robić? czy ma go "dla samego mienia?"

Można jeszcze pracować z koniem naturalnie - ale jak pisałaś nie wierzysz, że konia jeźdzą codziennie, to nie sądze by ktoś go obiegał z woreczkiem na kijku, czy foliję dawał na halę by go odczulać...

Skoro koń uciekał już u poprzednich właścicieli to może istnieć wiele przyczyn trudnich do diagnozy:
= może kończyła sie trawa, a obok była lepsza,
=może słyszał rżenie koni
=może mu sie nie podobało otoczenie
=może chciał pić
=może go gryzły muchy
=moze mu sie nudziło
= może za późno zaczął być "robiony" - 4,5 roku - moze trzeba było wcześniej lonżować i wdrażać do pracy - by sie czymś zajął
= moze chodził sam bo był ogierem a chciał z innymi końmi
itd.


Jak dla mnie - tylko zmiana stajni na wybiegowo-pastwiskową + czestsza opieka właścicielki
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się