Kupno konia

Iskra de Baleron, Konie jak malowane to mega świeża hodowla, żadne wielopokoleniowe przedsięwzięcie. Właścicielka ma pomysł na hodowlę, dobre matki i mega marketing - stąd marka. I nie narzeka na państwowe hodowle, bo jak celnie zauważyłaś - to kompletnie inny rynek.
Nie zgodzę się kompletnie, że to państwowe hodowle psują rynek. Konie to towar premium, konie sportowe to towar super premium. Nie stać nas na nie. Dużo więcej jest zapotrzebowania na konie rekreacyjne, tj grzeczne, bezpieczne i łapiące za oko w budżecie na poziomie 20-40 tyś zł. Jak ktoś chce wydać więcej - kupuje markę a na tę trzeba zapracować nie tylko jakością koni ale i dobrym marketingiem...
Co do hodowli - nie siedzę w temacie. Ba - jestem hodowlanym "lajkonikiem" 😉 a i tak jakieś tam jestem w stanie wymienić... a to świadczy o ich dobrym marketingu.
_Gaga, Konie jak Malowane istnieją kilkanaście lat. Od kilku mają agresywny marketing, który kojarzysz.

Państwowe stadniny psują rynek ale bardziej skokowy niż ujeżdżeniowy, więc mnie to nie dotyczy bezpośrednio jako hodowcy, raczej jako podatnika, który za to psucie rynku płaci. Patrz niżej dlaczego uważam że psują.

Konie to towar premium, konie sportowe to towar super premium. Nie stać nas na nie. [...] Jak ktoś chce wydać więcej - kupuje markę a na tę trzeba zapracować nie tylko jakością koni ale i dobrym marketingiem...


_Gaga, Tu jest pies pogrzebany niestety. Kupiłam w styczniu siostrę mistrza świata młodych koni na matkę. Urodziła super źrebię. Każdy telefon o to źrebię się kończył po podaniu ceny, a nie jest z kosmosu. Brutto wynosi tyle, co hodowca w Niemczech czy Holandii powie za źrebię podobnej klasy netto. Do tego dojdzie TRACE i transport. Dlatego mówię że nie ma popytu. Państwowe stadniny nie pomagają w tworzeniu popytu, bo zalewają rynek tanimi konmi. Gdyby ich nie bylo, ludzie chętniej kupowaliby źrebaki i młodzież i może skończyłoby się konsultowanie każdego cienia na RTG w trzech klinikach. Tak z resztą było w DE, wycofanie się państwa z hodowli zwiększyło rynek na źrebięta bo były w łatwiejszym zasięgu niż zrobione konie.
Agresywny marketing?
Odbieram to raczej jako marketing na miarę dzisiejszych pokoleń wychowanych na social mediach i internecie.
Ja chętnie oglądam zarówno relacje jak i filmy KJM, są ciekawe, nie za długie, nie kaleczą merytorycznie.
Do tego dobrze zmontowane.
Nie są nachalne, kontrowersyjne ani przesadzone w moim odczuciu.
Też nie odbieram marketingu KJM jako agresywnego...
Jest dokładnie taki jaki jest potrzebny i skuteczny 😉
Idzie wielotorowo, trochę uczy, trochę się chwali, ma ładną szatę graficzną.
Szkoda że nie mam tyle czasu albo ludzi do takiej pracy marketingowej - no i nie mam parcia na szkło, nie lubię być na świeczniku, także nie dla mnie takie metody, niestety.
karolina_, pierwsze źrebaki u Agaty (KJM) przyszły w 2015 roku, więc hodowla nie ma nawet 10 lat... marketing miała zawsze top (nie agresywny a profesjonalny)... i nadal taki ma, dzięki czemu sprzedaje konie. Ok są ładne, fajne papierowo, ale w takim razie dlaczego jej konie się sprzedają i to w dobrych pieniądzach, a Twoje nie? W zachpomie ma Red Wine, Nowielice, blisko Dobrzyniewo. Farysejów z fajnymi końmi skokowymi... Bobików, Lewickich, Melloni, Vinckierów którzy też konie sprzedają... rynek jest przesycony, mimo to KJM się sprzedają...
_Gaga, na pewno wczesniej niz 2015, Starling jest jej wlasnej hodowli a ma ponad 10 lat.

Co mam na mysli mowiac o agresywnym marketingu, bo widze ze sie nie zrozumielismy. Nie mam na mysli TRESCI, bo te sa bardzo klasowe i profesjonalne. Mam na mysli to, jak bardzo ekstensywne sa ich dzialania marketingowe. Posty na insta, facebooku, (nie wiem czy tik toku? nie mam) plus kanal na YT plus czeste aktualizacje strony internetowej. To sa ogromne naklady czasowe i finansowe na marketing.

My w tym roku zrobilismy dwa profesjonalne filmy zrebiat i kilka sesji zdjeciowych. Lacznie koszty wyniosły kilka tysiecy zl, natomiast naklady czasowe byly naprawde spore. Szykowanie źrebiąt do sesji, wybieranie zdjec, kilka podesjc do filmowania w ruchu (bo ciezko bylo zeby jednego dnia mialy wszystkie dobry moment i chcialy wspolpracowac a nie np. biegac w kolko albo zaczepiac fotografa). Lacznie jakies 8-10 dni po 6-8 h pracy trzech osob z naszej strony, bez fotografa/ ekipy filmowej.

rynek jest przesycony, mimo to KJM się sprzedają...

_Gaga, do mnie trzeba specjalnie jechac, nastepna najblizsza hodowla ujezdzeniowa to 200 km. Natomiast marketing moglibysmy miec lepszy, w tej chwili rozwazam kilka ofert prowadzenia social mediow. Tylko to sa same posty, materialy trzeba dostarczyc a jak czesto mozna sciagac fotografa na sesje, zwlaszcza zima. Na social media cos da sie jeszcze wymyslec, typu rozwazania ociekawych ogierach jak nie ma wlasnych zdjec, ale Youtube odpada na stracie, mam tez inna prace zawodowa i nie mam czasu tego nagrywac, bo nawet zlecajac montaz trzeba robic x poprawek do kazdego filmu.
karolina_, Starling to bodaj pierwszy koń urodzony u Agaty, jeszcze zanim KJM stały się marką... wtedy całe przedsięwzięcie było w powijakach, tj był pomysł, miejsce i kasa, trzeba to było wszystko przerobić, co się z czasem stało.
Do Pilchowa, który jest kawałek za Szczecinem w stronę kompletnie niczego - też trzeba specjalnie jechać, KJM również muszą poświęcić czas na przygotowanie materiałów na SM, zatem te argumenty kompletnie do mnie nie trafiają... Przy dzisiejszej jakości aparatów w telefonie - zdjęcia można robić samemu. Duużo i jakieś się wybierze...
Mazurki i Red Wine nie mają tak rozbudowanego marketingu a też konie sprzedają...
Co prawda nie koń, ale zdjęcie zrobione telefonem, jest już na stronie hodowli psa...
1000022143.jpg 1000022143.jpg
_Gaga, a zanim konie hodowała to importowała więc była już rozpoznawalna.
Jest różnica między Szczecinem a lokalizacją Karoliny 😉

Moim zdaniem główną kwestia jest jednak marka. Konie które już gdzieś się pokazują, właściciele się nimi chwalą itp.
Iskra de Baleron, też tak uważam. Markę wypracowuje się m.in. przez marketing.
A w przypadku towaru premium lokalizacja jest raczej mniej istotna. Do Janowa jeździ się wydawać miliony na konie, które się ma "dla mania" a to dopiero polskie za@upie.
_Gaga, oczywiście że KJM musza poświęcić czas na przygotowanie materiałów na SM. Nie wiem czy Agata to robi sama, outsourcuje, czy ma pracownika który się tym zajmuje. Tak czy inaczej, tak rozbudowany (to jest dobre słowo) marketing pochłania ogromne ilości pracy i kasy. Ty zaczęlas rozmowę o KJM od tego, że kojarzysz ich jako hodowle. I dobrze, bo bardzo ciężko pracuja na to, to nie są byle foty zrobione telefonem i "coś się wybrało" 😅. Plus szykowanie miejsca żeby nakręcić relacje, czy film na YT, powtórki, itd. Napisałam Ci że
sama jestem w trakcie wyboru oferty prowadzenia marketingu i zrobienia tego tak, żeby logistycznie mi się to zamknęło - nie wiem co ma w tym "nie trafiać".

Co do dojazdów, to nie ma co porównywać. Plichowo, Red Wine i Panków są blisko granicy, gdzie można swobodnie przyjechać i przewieźć konia do Niemiec czy Czech (Panków) z minimalnymi niedogodnościami. Czyli mają też spore możliwości nastawić się na klientów z za granicy. Ja też mam blisko do granicy, tylko tej niewłaściwej, więc trzeba mieć paszport żeby przyjechać oglądać a wywiezienie konia na wschód to już gruba atrakcja i duże koszty. Już pomine że wyjazd ze źrebakiem na najbliższe premiowanie to wycieczka kilkaset km, więc siłą rzeczy robi się kilka dni. Mamy niedaleko hodowle skokowa i też w ogóle praktycznie nie jeżdżą ze źrebiętami. To duże odległości dla takich maluchów, w upale latem może się taki wypad źle skończyć. Tylko skoczkowie mają więcej imprez dla 2-3 latkow luzem. Ujezdzeniowe to luzem tylko Salio/Radzionków albo już pod siodłem MPMK i Solec. No i wtedy już niestety dochodzi RTG.
karolina_, to inaczej: jak Twoim zdaniem można zmienić tę sytuację?
_Gaga, moja sytuacje? Zwiększając naklady na marketing i znajdując do tego kogoś kreatywnego, kto poradzi sobie z social mediami w okresach kiedy nie mam czasu latać za źrebakami żeby zrobić zdjęcia. Stawiając na bardziej marketingowe połączenia, bo duzo brałam ogierów ze stacji nieznanych w PL, ale które mi się podobaly na żywo i potomstwo też. Albo rezygnując z zarobkowej hodowli - mam inną pracę, nie muszę tego robić. Nie mam natury sprzedawcy, nie lubię czuć się jakbym wciskała starym ludziom garnki i na szczęście nie muszę :P
Ja myślę, że większym problemem dla profesjonalnego rynku niż PSK (ile mają w Polsce szlachetnych matek?) są przypadkowi hodowcy co chcą mieć źrebaczka. Nie liczą pieniędzy i przy 1-2 klaczach mogą pozwolić sobie na modne ogiery co wpisuje się w kult ogiera. Marketing stacji ogierów robi swoje. Potem trzeba się tego pozbyć, bo miejsca nie ma a kobyła znowu źrebna ...
Niby nie jest to konkurencja dla profesjonalnej hodowli, ale zarzucają rynek amatorski (modny ogier i zachodni paszport takim klientom wystarczy) końmi w nielogicznych cenach, rynek który powinien pozwolić profesjonalistom pozbyć się "odpadów hodowlanych" w rozsądnych cenach.
Tak skrótowo, ale chyba wiadomo o co mi chodzi.
ogurek, to inna sprawa, często Ci ludzie kryją też dość przypadkowe klacze i opisują w AES lub Z, gdzie paszport może i jest zachodni ale te związki nie ma żadnych wymagań jakościowych dla klaczy, poza tym że muszą być szlachetne. I tak, oni też nie pomagają.
Marketing owszem daje zawsze coś, ale konie od hodowców kupuje się dlatego, że mają dobre konie po prostu czyli konie, które startują i robią wyniki.
Perlica, w skokach. W ujeżdżeniu niekoniecznie.
karolina_, w ujeżdżeniu też ,.przynajmniej w moim regionie tak jest.
Perlica, jeśli masz na myśli Panków, to oni zdaje się w ogóle nie sprzedają źrebiąt? To inny model niż hodowle głównie nastawione właśnie na sprzedaż źrebaków. I jest najbardziej realny tam, gdzie nie ma kosztów treningu.
Btw, post pod postem, ale dzięki za ciekawą dyskusję. Marketing w branży końskiej (w sensie sprzedaży koni nie sprzętu) to mocno specyficzna branża. Był z resztą jesienią event na ten temat, na który niestety nie udało mi się dotrzeć i teraz w Radzionkowie będzie następny.
karolina_, owszem źrebaków nie sprzedają, co ma sens w hodowli bo jednak nie wiadomo co z takiego źrebaka wyrośnie tak naprawdę. Dobre hodowle , nie na ilość, a na jakość nie sprzedają źrebiąt, bo chyba na tym polega hodowla żeby najlepsze zostawiać do dalszej hodowli i promocji marki przez sport? Po co hodować w takim razie jak się chce sprzedawać odsadki?

Tymbardziej hodowla państwowa nie jest dla Ciebie żadną konkurencję, bo oni źrebaków też nie sprzedają.

Z tego co zrozumiałam to interesuje Cię sprzedaż źrebaków, a to jest obecnie prawie niemożliwe w takiej kasie o jakiej piszesz, bo kto i po co miałby kupować źrebaka?
Pensjonaty są mega drogie, więc utrzymanie takiego źrebaka nie opłaca się komuś, lepiej kupić 3 latka którego już można prześwietlić i nie czekać 3 lata do zajeżdżenia.
A jak ktoś może trzymać u siebie to sobie sam wyhoduje nawet dla fun, a nie tylko dlatego że wyjdzie mu taniej.
A jak ktoś ma kupę kasę to kupi sobie źrebaka na aukcji z top hodowli na poziomie światowym.
Więc w zasadzie nie ma grupy docelowej , która budowałaby popyt na źrebaki, bo i zawodowiec takiego nie kupi, bo żyje z koni w treningu, więc jemu źrebak też nie potrzebny.

To tak na chłopski rozum.
Żeby nie być gołosłownym, proszę poniżej ceny ostatniej aukcji Zangersheide : 3 latki i starsze spod siodła:
https://www.zangersheide.com/en/auctions/young-horse-auction-december-2024-1
Ja myślę, że większym problemem dla profesjonalnego rynku niż PSK (ile mają w Polsce szlachetnych matek?) są przypadkowi hodowcy co chcą mieć źrebaczka.
ogurek, O święta prawda!
To jest w ogóle dla mnie bolączka rynku. To są często potem konie, które się nie wychowały w stadach z inną młodizeżą... bo nie było, bo nie są w hodowli. I tak jak mówisz- tam nie ma takiego rzetelnego podejścia rynkowego. Tam się wcale lepiej nie karmi tych kobył i źrebaków. Hitem jest dla mnie sytuacja jak byłam w jednym ze sklepów jeździeckich, wchodzi klient i dizewczyny do mnie mówią:
- jak kupi worek musli to znacyz, że się wyźrebiła.
To jest mega często obrazek. Niby takie dbanie, własnie kult ogiera, a podstawy wiedzy o przygotowaniu kobyły do ciązy, do laktacji potem- leżą.
Do tego wile z tych koni to potem mentalny szrot, bo opiekunki nie maja pojęica o wychowaniu koni. Produkują rozbestwione gnojki, niebezpieczne, których potem się nie da przepracować. I są zawsze przekonane o wszechzajebistości swej hodowli. No po prostu każdy to GP prospect. Zero samorefleksji, że kon krzywy, z małym zadem itd.
Nevermind   Tertium non datur
30 grudnia 2024 12:44
Post został usunięty przez autora
Perlica, druga wymieniona tu przez Gagę hodowla ujeżdżeniowa, czyli Konie Jak Malowane sprzedaje głównie źrebięta i niekoniecznie pokazują konie w sporcie. Sprzedaż źrebiąt ma ogromną zaletę - nie dotyczy ich RTG, z którym jest ogromny problem, bo wystarczy że koń ma cokolwiek i staje się niesprzedawalny. U nas w regionie i w Warszawie (skąd mamy najwięcej klientów) są lekarze, którzy nie puszczą niczego co odbiega od książki do anatomii, nie chcę ich wymieniać tu z nazwiska, kto wie ten wie. I co potem, do Rawicza? U mnie to nie jest problem przygotowania pod siodło, bo jak się nie sprzedają jako źrebaki to zajeżdżam, jeżdżę i jak muszę to pokazuję w młodych koniach. Problem jest taki, że to głupiego robota jak koń ma cokolwiek w zdjęciach. A na tych samych zdjęciach dwóch lekarzy potrafi zobaczyć trzy różne rzeczy.

Aukcje obejrzałam i obawiam się, żę te ceny, które są poniżej 12-15 tys euro nie satysfakcjonują hodowcy, który przywiózł konia na termin foto video i zapłacił prowizję, czyli zostało mu poniżej 10 tys za 3 latka. Ale niektóre ceny bardzo przyzwoite.
karolina_, ja akurat tej hodowli nie znam i nie słyszałam o niej nigdy. Ale w wolnej chwili popatrzę z ciekawości.

Ty nie czytasz tego co ja napisałam, a napisałam z pozycji potencjalnego kupującego, zupełnie przeciwnie co piszesz o rtg właśnie.

Co do cen Zangersheide auction to takie są realia obecnie i pewnie z tej kolekcji kobyłka skacząca pod siodłem za 9,500 euro nie osiagnęła ceny minimalnej, ale surowe za 12 euro myślę, że się sprzedały.




Perlica, te surowe za 12 ok, ale były i niższe ceny. A co do RTG to oczywiście że pozycja kupującego i sprzedającego się rozni. Moje prywatne podejscie do RTG jest już w ogóle totalnie luźne, bo mam egzemplarz który zdjęcia ma idealne a jest non stop kulawy. Jednocześnie pamiętam konie nigdy nie prześwietlane, które chodziły sport na wcale niefajnym podłożu do późnych lat nastoletnich. Także czyste zdjecia to nie jest zadna gwarancja że będzie ok, ale mimo to fiksacja kupujących na TUV 1 jest ostra.
karolina_, wiem,wiem, zgadzam się.

anetakajper   Dolata i spółka
21 stycznia 2025 08:09
Czy udostępniacie RTG przed oglądnięciem konia?
anetakajper, większość sprzedających z ktorymi miałam kontakt bez problemu udostępniała.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się