A my sobie urządziliśmy małą wycieczkę w stronę Marmaris. Ale, że mnie do dużych kurortów nie ciągnie, skręciliśmy w stronę mekki windserfurów. Akyaka to mała mieścina znana właśnie głównie fanom windsurfingu. Mieci się tam prestiżowy klub sportów wodnych, którego właścicielką jest była dziewczyna Tarkana. Tureckiej gwiazdy pop znanej również w Polsce za sprawą tego hitu:
🤣
Mój sułtan i kite'y:

Teren wkoło plaży porośnięty jest przez stare pinie i jest Parkiem Narodowym:

Chroniona jest też przerażająco zimna, górska rzeka Azmak mająca swoją deltę i ujście w tym miejscu. Tam pierwszy raz zobaczyłam dzikiego węża wodnego i to skutecznie zniechęciło mnie do kąpieli w tej podobno leczniczej wodzie:

Ja na sekundy zanim zmyła mnie fala:

Całe miasteczko Akyaka jest snobistyczne, gdyż otoczone górami nie ma miejsc na zabudowę. Utrzymane jest w tej samej architekturze i stylu śródziemnomorskim. Imponują wille zbudowane przez milionerów z całej Turcji. To podobno bardzo prestiżowe miejsce:

I tak jako ciekawostka. Ludzie często myślą, że Turcja to zacofany kraj, gdzie do pracy jeżdżę na wielbłądzie. A tak wygląda w środku Turecki PKS:

To jest akurat wersja "class" ale wersja "normal" różni się tylko tym, że w rzędzie są 4 siedzenia a nie 3. Autobusy są punktualne, mają wifi, każdy ma swój telewizor, co godzinę jest darmowy serwis z kanapkami i napojami (ciepłe, zimne) i są... tanie! Za trasę 800km zapłaciłam 90 tr, czyli jakieś 110 zł!!
No i nie ma jak w domu, czyli moje Kusadasi: