Strzyga, co tam słychać u Wacusia?
Bożydar badzo zmarkotniał na emigracji. Czasem nie chce nic jeść, czasem odmawia wyjścia z łóżka...
Postanowiłam więc zabrać go na wycieczkę. Miałam nadzieję, że świeże górskie powietrze dobrze mu zrobi.
Bożydar to bardzo samodzielna małpka i chciał oczywiście iść sam, ale przy dużych ilościach śniegu i braku rakiet nie wychodziło mu to najlepiej. Oglądał więc świat z wysokości mojego plecaka. Tak po cichu myślę, że było mu to na rękę, bo nie zabrał ze sobą szalika. W plecaku przynajmniej owinął się moim polarem i było mu ciepło.
Tutaj na początku wędrówki:

I na samej górze, pozdrawia entuzjastycznie Wacława i ciotkę Strzygę. Jak widać, humor już nieco lepszy.

A tak kończyły się wszelkie ambitne próby wędrowanie na własnych łapkach - od razu zapadał się po pas.

Podsumowując, Bożydar był bardzo zadowolony w wyprawy, choć pod koniec rozbolała go nieco głowa. Prawdopodobnie to był jego pierwszy raz na wysokości 2000m npm i musi do tego przywyknąć.
Wieczorem wspominał z nostalgią, że po takim dniu o niczym bardziej nie marzy niż o dobrym grzańcu w towarzystwie przyjaciela Wacusia.
Strzyga, czy możesz to marzenie tak po prostu zignorować?!