Sprawy sercowe...
Moj gra w world of tanks. Czasem wlaczy stalkera, a ostatnio znalazl cos o zombie.
Wpadam oznajmić, że u nas, Breva :kwiatek:, właśnie to pierdoły są problemami. Czasami brakuje tego jednego ważnego czynnika... Ale żyje się nam generalnie ze sobą dobrze. To moje serducho czasami ma wizję na inną miłość. Chwilową wizję 😉
Niestety WOW czy WOT potrafią wyrządzić prawdziew spustoszenie w życiu człowieka. W necie roi się od postów kobiet, których faceci w tym siedzą - jakby założyć grupę wsparcia dla współuzależnionych, to pewnie pod względem liczebności byłaby drugą po alkoholowej... Sama mam bardzo dobrego kumpla, który ma spory problem związany z uzależnieniem od obu wyżej wymienionych gier (z jednej przerzucił się na drugą). Na szczęście jeszcze się do końca nie stoczył, bo ciągle ma pracę, co go jeszcze jakoś utrzymuje na powierzchni - ale przez lata spędzone w swoim małym pokoiku (mieszka w Irlandii) przy komputerze stał się dziki, aspołeczny i apatyczny. Oczywiście doszedł do tego problem z alkoholem, bo gra popijając sobie winko. Obecnie nawet na domówkę, na której wszystkich dobrze zna, ciężko go wyciągnąć - a jak już przyjedzie, to się nie napije z ludźmi piwa, nie wyluzuje, nie przenocuje - tylko wraca po godzinie samochodem do domu wyłącznie po to, żeby móc na spokojnie napić się u siebie przy kompie. Kiedyś twierdziliśmy, że trzeba mu dziewczyny - ale w takim stanie w jakim obecnie jest żadna dziewczyna go nie zechce, więc koło się zamyka. Z resztą, jak obrazuje przykład wistry, nie ma gwarancji, że dziewczyna (a w wielu przypadkach nawet dziecko - Kamkaz masz szczęście) sprawi, że gra zostanie odsunięta na dalszy plan.
Ja sama gram (co prawda nie w MMO, ale online też mi się zdarzało grać), ale gra nie jest bynajmniej integralną częścią mojego życia - lecz jeśli gra się staje ważniejsza od kontaktów międzyludzkich, od prawdziwego życia - no to jest już problem. Potem człowiek przestaje zauważać, co się dzieje wokól niego, przestaje planować, przestaje mu na czymkolwiek tak naprawdę zależeć - w odpowiednim środowisku następuje dość szybka degenracja. Naprawdę przyrównywałabym to do uzależnienia od alkoholu czy narkotyków, bo potrafi być równie destrukcyjne pod względem psychiki - o ile ktoś jest na to podatny i wsiąknie.
Moj bardzo namietnie gra w COD'a... Czasem az wychodze z siebie 🙂
W CODa ja też gram, mój facet także- ale wiemy kiedy przestać. Dla nas to rozrywka jak każda inna.
o to to.
ja siedze na forum, a moj gra w LoL. Tylko ze mi to pasuje, mam wtedy chwile dla siebie😉
faith, owszem, mi tez nie przeszkadza, pod warunkiem, ze glosniki nie hucza tak ze az mi sie chata trzesie 😁
skoro już się tak licytujemy, to mój siedzi po 12h w pracy 😉
Kaktus, nie zrozumialam, kto sie licytuje i co do gier ma siedzenie 12 h w pracy?
prawie kazdy kogo znam, musi czasem ostro zatyrac, mi samej sie zdarza czasem taki maraton, no i?
Bede przenudna i znow zgodze sie z Panią Bukiet - granie moze byc uzaleznieniem jak kazde inne. Kiedys ogladalam dokument nt uzaleznionych od WOWa. I obawiam sie, ze generalnie coraz bardziej sie kolejne roczniki przyssywaja do komputerow i bedzie takich uzaleznionych coraz wiecej.
skoro już się tak licytujemy, to mój siedzi po 12h w pracy 😉
no to high five 😉 Potrafi wyjsc o 8 i wrocic o 21, albo i pozniej... warsztat samochodowy :/ a jak wraca, to siada i gra w CODa 🙂
kujka, widać to po postach na 9gagu czy innym kwejku. Posty typu 'gracze wiedzą', albo 'gry pozwalają mi być kim tylko zechcę', 'jestem dumny, że gram' - to smutne bardzo. Rośnie całe nowe pokolenie graczy, którzy nie robią nic innego, tylko grają. Mam znajomych, którzy przychodzą po pracy, włączają komputer i z przerwami na jedzenie siedzą przy monitorze po kilkanaście godzin. Jak mają wolne, to 'pyk' słychać o 7 rano do czasami 4.
Tez lubie zagrac. Ostatnio wynalazlam cudo dosbox i wrocilam do gierek z dziecinstwa. Snake2000, prehistoryk.
Ale generalnie w domu, jak wroce z pracy nie siadam do kompa, bo caly internet przejrze w pracy. Tj to, co mnie interesuje - wystawy, nowe mioty w hodowlach, kwejk.
generalnie komp jest juz dla mnie nudny, poza tym w domu mam sporo obowiazkow i czasem po prostu brakuje czasu na kompa. Tym bardziej, ze jak cos potrzebuje sprawdzic, to mam neta w tel.
a czasem dzien lenia na sprzatanie i siedze tylko przy kompie 😉
moj P pracuje i nie ma z tym problemow, obowiazki w domu tez wypelni pod warunkiem, ze mu powiem, co ma zrobic. Niestety nie jest takim, co sam wyduma i zrobi np niespodzianke.
generalnie jest w sumie dobrze, czasem sie tylko lapie na tym, ze poza praca siedzimy tylko we wlasnym sosie. Nie spotykamy sie z nikim, raczej spoza pracy brak znajomych.
ja czasem z kims sie spotkam na wystawie, ale to na tyle.
Moj pokoj w pracy gada glosno, ze ida gdzies tam, zapraszaja sie, mnie pomijaja, ale nie wpraszam sie i nie jest mi przykro, ze nie ide. Raczej nie lubie nigdzie wychodzic, szczegolnie teraz w to zimno.
no i zawsze maja pretensje, ze nie pije, a mam do tego straszny uraz z domu, poza tym baaaaaardzo zle sie czuje po czyms wyskokowym.
wlasnie mam jechac do miasta na kontrole do lekarza, odebrac wizytowki i serio, jakbym mogla, to bym nigdzie nie jechala.
Edit:
Wiem, że nei tak powinno wyglądać moje życie, ale jest mi dobrze. Tak. Chyba tak lubię. Jedyne co bym zmieniła, to mieszkanie, ale muszę na to jeszcze trochę kasy odłożyć :-)
Mój mąż również lubi sobie pograć :P Ale nie gra ciągle na szczęście. Czasem ma takie dni, że w ogóle nie odpali gry. Najwięcej gra zimą, latem jak tylko jest wiatr śmiga na windsurfing. W domu też potrafi coś zrobić, więc tak źle nie jest.
Mnie nie przeszkadza to jego granie, przynajmniej nie zawsze zauważy na jak długo zniknęłam w stajni. A potrafię tam się zasiedzieć 😉 Ostatnio się ze mnie śmiał, że ja już chyba cierpię na "konioholizm". 😂
Thymos, to jeśli jest szacunek, jest chemia, jest wspólna wizja przyszłości, jest Wam dobrze, nie ma wad z którymi nie mogłabyś żyć.. to jest jeszcze jedno pytanie - a co by było jakby teraz już pojawiło się dziecko? Jak byście wpadli. Jakim byłby ojcem? Byłabyś szczęsliwa? Mogłabyś na niego liczyć? Jeżeli i tu odpowiedzi brzmia pozytywnie to może naprawdę warto się dogadać, dotrzeć i sprobować wyjść z dołka? Wiesz, ja też myślałam o miłości jak z filmu, kiedy się rozstawałam z L. Chciałam pobyć singielką, pochodzić na randki, przeżyć jakąś przygodę.. i wiesz co? Jak doszło co do czego, to okazało się że to wcale nie jest takie fajne... Obserwowałam różnych facetów i nie wyobrażałam sobie jak mogłabym z nimi być. Na przygody nie miałam ochoty bo co to za fun bez uczuć? I im bardziej się rozglądałam, słuchałam opowieści koleżanek o ich facetach itp. to sobie myślałam - rany, nie ma ani jednego faceta którym mogłabym się zainteresować! I okazało się, że to z L mam o czym rozmawiać, to L zna i szanuje moje dziwactwa, to z L sa najmilsze wieczory, i to z L wyobrażam sobie wspólną przyszłosć w której żadne z nas nie będzie musiało iść na wielkie ustępstwa i nie będzie musiało zmieniać swoich planów zawodowych itp. bo te nasze plany sa po prostu kompatybilne. I w końcu to doceniłam. Ale tak jak pisałam - nie żałuję tego ze odeszłam! Obydwojgu dało nam to do myślenia, obydwoje mieliśmy pól roku żeby ogarnac resztę swojego życia (prace, studia, plany itp.) i wyszło nam na dobre😉 Tylko własnie - dobrze że miałam gdzie wrócić bo podejrzewam że teraz bardzo bym żałowała. A miłości z filmu i tak bym nie miała, bo to.. miłość z filmu😀 która ZAWSZE kończy się na wyznaniu milości i magicznym pocałunku... tylko jakoś rzadko filmowcy pokazują co się dzieje dalej....😉
edit - to ja trafilam na ewenement w takim razie😉 mój L nie gra w ŻADNĄ grę na komputerze i w ogóle jest baaardzo mało komputerowy! Na święta mu kupiłam PSP to czasami gra w jakieś wyścigi, ale to zwykle wtedy kiedy ja i tak mam coś do zrobienia na kompie i nie mam czasu dla niego😉
Breva, madrze mowisz, ale... Ty podczas tego rozstania zrobilas mnostwo rzeczy dla siebie, poukladalas sobie w glowie i w zyciu, zrozumialas, wyciagnelas wnioski i dojrzalas. Potrzebowalas na to pol roku.
W jeden dzien sie chyba nie da? Tak na zdrowy rozum...
buyaka, przyznam sie, ze nigdy nie rozumialam takich co sie 'schodza i rozchodza, kochaja i nie kochaja'. Dla mnie to szczeniackie. A fakt, ze potem skonczylo sie udanym malzenstwem upatrywalabym bardziej jako przypadek, wbrew wszystkiemu, niz regule.
Ja tez nie rozumiem do konca takiego schodzenia-rozchodzenia sie.
Jasne, zdarza sie, ze pewne rzeczy trzeba przepracowac/przemyslec, ale przeciez mozna to robic rownolegle do siebie w zwiazku.
w ostatecznosci jak juz jest potezny kryzys, to mozna wyjechac w cholere na 2 tyg i pomyslec samemu, ale zeby zaraz robic huk, rozstawac sie, i potem kolejny , ze sie znowu ktos schodzi... dziwne to dla mnie🙂
Ja też nie rozumiem takiego rozchodzenia się i schodzenia. owszem raz pomogło to,ale jak widać nie na długo.A jak widzę statusy związku moich koleżanek na fb które co chwile zmieniają na "w związku" i "wolny/a" to mnie śmieszy i to poważni dorośli ludzie ...
faith, czasami da się równolegle w związku, a czasami się nie da niestety. ja np. żeby przepracować moje demony musiałam pójśc na terapię - i to że byłam wtedy całkowicie sama, bardzo mi w niej pomogło i nie odbiło sie to na L, a odbijałoby sie na pewno gdybym równocześnie rozgrzebywała najgłębsze rany i próbowała być w związku z drugą osobą. Więc czasem rozstanie i powód jest naprawde jedynym wyjściem. Tyle że ja mówię o ważnych powodach i o faktycznym wykorzystaniu czasu rozstania.
a zmian statusu z wolny na w związku też nie czaję!po tym jak zmieniłam status na wolny (a raczej wykasowałam status w ogóle) duuuużo czasu mineło i nawet jak się spotykaliśmy od paru miesięcy to status się nie pojawił. Ostatnio się dopiero publicznie przyznałam, a wróciliśmy do siebie w lipcu😉
szafirowa, oj nie da się w jeden dzień.... dlatego rozstań na dzień czy tydzień nie rozumiem. to jest takie rozchodzenie się i schodzenie bezsensu. Dlatego ja, mimo że L prosił i błagał nie wróciłam się od razu. Dopiero jak emocje opadły, minęła tęsknota za kimś kimkolwiek w życiu, mogłam się na trzeźwo zastanowić, zy tęsknie, cyz mi brakuje i czy to było to - i wrociliśmy do siebie kiedy już praktycznie wszyscy stwierdzili, że faktcyznie - z nas jużz nic nie będzie🙂
Pytanie na ile to faktyczne rozchodzenie a na ile kłótnia. Gdybym miała za każdym razem ogłaszać wszem i wobec rozstanie kiedy na dzień czy dwa mamy na siebie focha to by mi czasu na zmienianie statusów nie starczyło.
Musieliśmy po prostu nauczyć się dochodzić do zgody. I nie zawsze rozmowa na gorąco jest rozwiązaniem. Czasem lepiej zejść sobie z drogi na kilka godzin czy dni. Przemyśleć i na chłodno przegadać.
U mnie wszystko skończyło się dobrze.
Poukładałam sobie w głowie, wróciliśmy do siebie, ponaprawialiśmy co popsute. Moje obawy zostały odsunięte na bok. Prawie tydzień spędziłam pewna o przyszłość, z myślą, że ja też będę nad sobą pracować, że się kochamy i to jest najważniejsze.
DO DZIŚ.
Kobieca intuicja to jest jednak prawdziwa magia.
[...]
No ale co zrobić, skoro na świecie błąka się tyle samotnych i atrakcyjnych kobiet - biedni faceci...
stan singielski świętować czas zacząć 💃
Hmmmmm? Ale ze co? Znalazl sobie kogos?
Dziaboczecie na ludzi grających w gry, a nie jedna kobieta marnuje godziny na bezsensownych zakupach i włóczeniu się po centrach... 🙄
Ale jeśli problemem jest facet grający pół dnia i nie mający czasu dla swojej dziewczyny, to może po prostu nie dojrzał do życia w związku i dzielenia czasu z drugą osobą?
W końcu priorytetem w tym momencie jest, aby to on się dobrze bawił.
Poza tym "uzależnienie" jako takie nie bierze się z samego faktu, że coś takiego jak gry istnieje, a raczej braku umiaru czy złego doboru gier.
I pomyśleć, że kilkanaście lat temu to książki były uznawane za bezużyteczną rozrywkę, a teraz ludzie szczycą się, uznają się za elitę, jeśli regularnie po nie sięgają.
Gry to nowe medium i tak samo są teraz traktowane pobłażliwie. Ale niektóre z was nawet nie wiedzą, że mogą zmusić człowieka do odrobiny kreatywności i poszerzenia kręgu swoich zainteresowań.
Taki mały OT ;]
Dziaboczecie na ludzi grających w gry, a nie jedna kobieta marnuje godziny na bezsensownych zakupach i włóczeniu się po centrach... 🙄
albo siedząc na r-v 😎 😜
przepraszam za 🚫 , już spadam 😉
Zauważyłam, że jest pewien typ facetów, właśnie grających w gry i to nie chodzi stricte (chociaż też) spędzania czasu przed monitorem, ale właśnie o ten specyficzny typ mężczyzny/ chłopaka.
Wszystkie, która narzekacie tutaj na grających facetów, generalnie narzekacie na podobne ich cechy.
Moja przyjaciółka miała teraz nieszczęście spotkać takiego grającego faceta, zakochana była bardzo, teraz powoli się poddaje.
edit:
btw Mój R. też gra od czasu do czasu, ale zdarza się to może raz na miesiąc.
Mnie chodzi raczej o coś takiego, że gość przychodzi z pracy/ uczelni/ szkoły, je obiad i siada do grania.
U mnie wszystko skończyło się dobrze.
Poukładałam sobie w głowie, wróciliśmy do siebie, ponaprawialiśmy co popsute. Moje obawy zostały odsunięte na bok. Prawie tydzień spędziłam pewna o przyszłość, z myślą, że ja też będę nad sobą pracować, że się kochamy i to jest najważniejsze.
DO DZIŚ.
Kobieca intuicja to jest jednak prawdziwa magia.
[...]
No ale co zrobić, skoro na świecie błąka się tyle samotnych i atrakcyjnych kobiet - biedni faceci...
stan singielski świętować czas zacząć 💃
Thymos, z Twoją urodą stan singielski pewnie długo nie potrwa, chyba że na własne życzenie. Życzę jak najlepiej, a dupek niech żałuje :emota200609316:
Thymos, w takim razie życzę udanej jako singielka 😉
a u mnie wszystko dzieje się bardzo szybko, ale nie narzekam, bo jest cudownie 💘 I to prawda, że "to coś" pojawia się z najmniej oczekiwanej strony 😉 a dzisiaj dostaliśmy zaproszenie na obiad od babci T,. jak tylko będę miała chwilę pomiędzy egzaminami 🙂
wiecie, że nawet na największego cwaniaka znajdzie się jeszcze większy cwaniak? 🙂 jestem aktualnie w bardzo ciekawym pojedynku cwaniaków 😎 i chociaż nic z tego nie będzie, to miło znowu poczuć trochę adrenaliny i motylków 🥂 tak totalnie bez spiny 🥂
yga - niestety uroda raczej odstrasza potencjalnych panów...
Bo myślą - nie mam szans u tak pięknej dziewczyny.
Thymos - wiosna idzie, jakiś prawdziwy kowboj sie pojawi !