Sprawy sercowe...

Averis   Czarny charakter
25 sierpnia 2010 02:21
emade, wyryczeć to, co musi być wyryczane a potem odnaleźć w sobie siłę i być twardą. Przecież płacz nie jest niczym złym.
.

Averis   Czarny charakter
25 sierpnia 2010 02:31
emade, świadomość konsekwencji błędu uniemożliwiałaby popełnienie go. To by było zbyt proste. Jeśli coś stało się z Twojej winy i chcesz to naprawić- próbuj. Jeśli to ktoś Cię skrzywdził, to sam fakt, że to zrobił świadczy o tym, że rozstanie było najlepszym wyjściem. Trzymam kciuki za Twoje poskładanie się w całość  :kwiatek:


Ja pozwolę mojemu pilotowi odlecieć. Cóż, bywa. Nie umiem zdecydować się an odważniejszy krok, a skoro nie umiem, to trzebasię pogodzić z konsekwencjami, a raczej ich brakiem.
A ja się dowiedziałam jak popieprzona potrafię być. Wychodziłam wczoraj z kumplem i przyjacielem z knajpy. Nie powiem, żebym wszystko ogarniała, ale nie było źle, godzina coś koło 2😲0 am.
Otóż chodzi o to, że przyjaciel został na dole i nie wychodził już parę dłuższych minut, więc zeszłam zobaczyć (coraz bardziej rozdrażniona) o co chodzi. Okazało się, że tamten kłócił się z jakimś kolesiem po angielsku prawdopodobnie o to, że potrącił jego laskę wchodząc po schodach. Potem usłyszałam wersję, że załatwiał sprawy ze starym znajomym.
Wróciłam wkurzona nie wiadomo o co na górę do kumpla i powiedziałam, że idę do domu. No to ten po rycersku, że nie ma mowy, że mam czekać. Wydumałam sobie, że czekam już za długo i kazałam mu zejść na dół po tamtego, bo mam dość. Zszedł.
Mnie w tym momencie coś popitoliło i ruszyłam rączo przed siebie w stronę domu w ulewnym deszczu, po czym nie zatrzymałam się słysząc za sobą wołanie kumpla.
Za jakiś czas poryczałam się, powściekałam (to już dłuższa historia), a przyjaciel 'z dołu' mnie dogonił. W życiu się tak na siebie nie darliśmy, nawet nie wiedziałam, że potrafię... No i z nim popieprzyłam wszystko, niby sobie powyjaśnialiśmy parę spraw, ale nachrzaniłam sobie w głowie jak nigdy.
Moim największym problemem jest to, że tamten kumpel zadzwonił przed chwilą, że przeze mnie skręcił kostkę i lekko mnie zwymyślał. Nie wiem jak to odkręcić, bo akurat on bogu ducha winny i jest mi potwornie głupio, że przez moje dziecinne pokopane fazy on ucierpiał  🤔
Najgorsze jest to, że obiecałam sobie koniec wszelkich uczuć, bo wiem, że nie warto, a ja tylko chrzanię bardziej, bo wyżywam się na innych dlatego, bo mam pokopane uczucia i okazywanie emocji...
przeczytałam parę stronę i widzę, że nie jestem sama, która w związku stara się za 2. Zaczynam mieć serdecznie dość tego związku. Ciągłe pretensje o wszystko 🙁 dziś np zadzwonił o chyba 10 i do mnie dlaczego jeszcze śpię? (choć pracowałam dzień wcześniej do 24) On jest chory i musi pracować. ech największym problemem jest to że mi nie ufa, choć jesteśmy razem 2 lata i mieszkamy razem. Fakt mam na sumieniu powód tego ale dlaczego on musi mnie karać cały czas?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
25 sierpnia 2010 18:39
Chuda
Moim zdaniem bez zaufania nie ma mowy o związku, przecież to podstawa.
Znam osobiście parę, która jest ze sobą mimo tego, że on "nie do końca" jej ufa. Dla mnie to równoznaczne z posądzeniem o kłamstwo i wiecznym patrzeniem na ręce. Jak dwie osoby, które sobie nie ufają zamierzają w przyszłości prowadzić razem dom, decydować się na wspólne wydatki, podejmować jakiekolwiek ważne decyzje i zobowiązania??
Skoro pojawiają się tak istotne kwestie jak brak zaufania na początku związku, czy nawet na etapie narzeczeństwa, to co będzie po ślubie?
Rozdzielność majątkowa  😉
Rozdzielność majątkowa  😉
  to akurat dla mnie podstawa. Przynajmniej nie ma jednego powodu do sprzeczek.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
25 sierpnia 2010 20:13
Materialistki 😁
A tak poważnie mówiąc, dla mnie to też podstawa, ale nie chodziło mi tylko o pieniądze.
.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
25 sierpnia 2010 21:50
Ha, a ja wychodziłam za mąż 5 lat temu, jak jeszcze nie było mody na półroczne ćwiczenia pierwszego tańca (nie mówiąc już o tym, że sali zaczęliśmy szukać na 5 miesięcy przed...) i intercyzę spisywali tylko milionerzy poślubiający biedne kelnerki  😂 Ale się cieszę, bo teść przepisał na mojego męża działki, więc JEŚLI urodzę mężowi dziecko i JEŚLI się z nim rozwiodę i JEŚLI sąd przyzna mi opiekę nad dzieckiem  😎 , to sprzedam działki w centrum dużego miasta i kupię sobie hektary i jeszcze z 5 dodatkowych koni  😁
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
25 sierpnia 2010 22:01
emade
Jesteś jeszcze młodziutka i wiele dobrego przed Tobą 😉 Mniej więcej kiedy byłam w Twoim wieku pierwszy raz zakochałam się tak na poważnie (bez wzajemności niestety, ale to było dawno temu). Wtedy też mówiłam, że jeśli nie ten, to żaden. Sporo czasu zajęło mi otrząśnięcie się z tego uczucia i po drodze trafiło się jeszcze kilka osób, na których mi zależało, oczywiście nic mi z tego nie wyszło, z różnych powodów, ale mężczyźni nie przestali dla mnie istnieć. Druga sprawa jest taka, że kto wie czy gdyby ten pierwszy chciał ze mną być teraz, to bym mu odmówiła 😉
Ja bym się na Twoim miejscu zastanowiła, czy jemu faktycznie na Tobie zależało, skoro nie walczył i tak łatwo postanowił sobie odpuścić. To, że nie dałaś mu odczuć, że Ci zależy to żaden pretekst do zerwania. Faceci niestety tak mają, że łatwiej jest im obarczyć winą kobietę, bo wtedy oni lepiej się z tym czują (nie mam pojęcia dlaczego).
Poczekaj spokojnie na rozwój zdarzeń, może jednak dotrze do niego, ze nie był fair i będzie chciał naprawiać 😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
25 sierpnia 2010 23:57
A ja sobie chyba problemy wymyślam.

Nie jestem przekonana czy 21 i 27 lat to dobre połączenie 🤔wirek:
A.   master of sarcasm :]
26 sierpnia 2010 00:28
yyy.... troche sie czuje staro w tym watku...  😂
miedzy moim ex a mna bylo 9 lat roznicy, a miedzy moim obecnym a mna jest 10 latek  😎

no tak, zapomnialam, ze my oboje zaawansowane geriavity  😎
Notarialna, O ile ten 27 latek jest normalny😉, to jest to dobre połączenie.
Parę lat temu moja wówczas hmm.... 21 albo 22 letnia koleżanka jakoś tak w busie zwierzyła mi się z wątpliwości co do zaczynania związku z o 5 lat starszym od siebie facetem "bo duża różnica wieku, bo pewnie będzie chciał się ustatkować, bo coś tam". Powiedziałam jej, że lepiej spróbować i nie żałować niż nie próbować i żałować 😉 Nic przecież nie traci w pierwszych tygodniach, miesiącach znajomości, kilka spotkań to nie deklaracja małżeństwa.... Zaryzykowała, spróbowała i do dziś jest w szczęśliwym związku, bo okazało się, że świetnie do siebie pasują 🙂
Moja siostra ma chłopaka starszego od niej o 8 lat i również jest szczęśliwa.
[quote author=Hija link=topic=148.msg687431#msg687431 date=1282758410]
Rozdzielność majątkowa  😉
  to akurat dla mnie podstawa. Przynajmniej nie ma jednego powodu do sprzeczek.
[/quote]

Jednego nie ma, ale inne są. Skoro jest rozdzielność, to sprawa "dużego" majątku typu nieruchomości, auta i wszelakie sprzęty elektroniczne jest załatwiona, ale koszty prowadzenia domu już nie zawsze 😉 Czytałam nawet, że jeden z US chciał opodatkować żonę, która otrzymywała od męża pieniądze na prowadzenie gospodarstwa domowego od męża, z którym miała rozdzielność...
A.   master of sarcasm :]
26 sierpnia 2010 10:54
Notarialna, O ile ten 27 latek jest normalny😉, to jest to dobre połączenie.
Parę lat temu moja wówczas hmm.... 21 albo 22 letnia koleżanka jakoś tak w busie zwierzyła mi się z wątpliwości co do zaczynania związku z o 5 lat starszym od siebie facetem "bo duża różnica wieku, bo pewnie będzie chciał się ustatkować, bo coś tam". Powiedziałam jej, że lepiej spróbować i nie żałować niż nie próbować i żałować 😉 Nic przecież nie traci w pierwszych tygodniach, miesiącach znajomości, kilka spotkań to nie deklaracja małżeństwa.... Zaryzykowała, spróbowała i do dziś jest w szczęśliwym związku, bo okazało się, że świetnie do siebie pasują 🙂
Moja siostra ma chłopaka starszego od niej o 8 lat i również jest szczęśliwa.



Dokladnie, wszystko zalezy od dojrzalosci faceta. Oni sa poznodojrzewajacy  😀 A niektorzy nie dojrzewaja calkowicie... nigdy!
Seksta   brumby drover !
26 sierpnia 2010 12:37
ja rowniez jestem z 27 latkiem  (5 lat roznicy ) i bez namyslu moge powiedziec,ze to najlepszy moj zwiazek pod kazdym wzgledem. z mezczyzna a nie dzieciakiem 😉
A.   master of sarcasm :]
26 sierpnia 2010 13:00
z mezczyzna a nie dzieciakiem 😉



no, moj ma 40 z haaaakiem  😎 pod wieloma wzgledami dojrzaly  😎
ja przez 4 lata bylam z facetem starszym odemnie o 28 lat i niestety pod wieloma wzgledami stwierdzam, ze bylam z duzym dzieckiem, chyba ze z wiekiem faceti cofaja sie w rozwoju, to chyba nie ma roznicy bo znam  27-latkow madrzejszych od niego...
A.   master of sarcasm :]
26 sierpnia 2010 13:23
Jak napisalam wyzej, niektorzy nigdy nie dojrzewaja calkowicie. Moj s.p. ojciec byl tego najlepszym przykladem.
Notarialna u nas połączenie 20 i 28 się sprawdza  , więc czemu nie  😉
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
26 sierpnia 2010 13:42
ciska, Najlepsze, że wzięło go na serio, a ja jeszcze nie wiem czy to dobry pomysł. Jestem ciekawa jak się sytuacja rozwinie.

W zasadzie moja mama jest młodsza od ojca o 7 lat więc widać też tak można. Jednak w stosunku do młodszych ma jobla na punkcie wieku. Ma być albo równolatek albo starszy maksymalnie o 2 lata. Tak ma być i już 🤔wirek:
ja rowniez jestem z 27 latkiem  (5 lat roznicy ) i bez namyslu moge powiedziec,ze to najlepszy moj zwiazek pod kazdym wzgledem. z mezczyzna a nie dzieciakiem 😉


Hehe, dla mnie 27latek to wlasnie dzieciak 😉
A.   master of sarcasm :]
26 sierpnia 2010 13:59
[quote author=Seksta link=topic=148.msg688160#msg688160 date=1282822648]
ja rowniez jestem z 27 latkiem  (5 lat roznicy ) i bez namyslu moge powiedziec,ze to najlepszy moj zwiazek pod kazdym wzgledem. z mezczyzna a nie dzieciakiem 😉


Hehe, dla mnie 27latek to wlasnie dzieciak 😉
[/quote]

dla mnie tez, bo duzo mlodszy  😀 😎
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 sierpnia 2010 15:47
Ja zawsze chciałam mieć faceta starszego ode mnie o jakieś 5-8 lat. Z resztą wiele razy wspominałam tu, że moi rówieśnicy poziomem nie odbiegają od gimnazjalistów i tylko nieliczni kwalifikowaliby się jako odpowiedni materiał na partnera.
Z drugiej strony, nigdy nie zastanawiam się nad wiekiem faceta, jeśli dobrze mi się z kimś rozmawia, dogadujemy się i cieszą nas te same sposoby spędzania wolnego czasu. Wiek schodzi wtedy na drugi plan.
Ha, a ja wychodziłam za mąż 5 lat temu, jak jeszcze nie było mody na półroczne ćwiczenia pierwszego tańca (nie mówiąc już o tym, że sali zaczęliśmy szukać na 5 miesięcy przed...) i intercyzę spisywali tylko milionerzy poślubiający biedne kelnerki  😂 Ale się cieszę, bo teść przepisał na mojego męża działki, więc JEŚLI urodzę mężowi dziecko i JEŚLI się z nim rozwiodę i JEŚLI sąd przyzna mi opiekę nad dzieckiem  😎 , to sprzedam działki w centrum dużego miasta i kupię sobie hektary i jeszcze z 5 dodatkowych koni  😁

Właśnie z takich powodów ja wolę rozdzielność. Nie chcę tego, co nie moje ani nie chcę w razie czego zostać bez połowy tego na co pracuję.
A., u mnie ponad 10 lat różnicy. Często mam wrażenie, że faceci zatrzymują się na pewnym etapie i dalej tylko brzuch im  rośnie.
A.   master of sarcasm :]
26 sierpnia 2010 18:49
A., u mnie ponad 10 lat różnicy. Często mam wrażenie, że faceci zatrzymują się na pewnym etapie i dalej tylko brzuch im  rośnie.


bo ten typ tak ma  😀 trzeba przywyknac, niestety
ale mnie koszmarnie męczą wyrzuty sumienia... że mogłam wtedy coś zrobić, starać się bardziej nie wiem cokolwiek żeby to dalej trawało. Cały czas mi to siedzi w głowie  🙄
Chuda
Moim zdaniem bez zaufania nie ma mowy o związku, przecież to podstawa.
Znam osobiście parę, która jest ze sobą mimo tego, że on "nie do końca" jej ufa. Dla mnie to równoznaczne z posądzeniem o kłamstwo i wiecznym patrzeniem na ręce. Jak dwie osoby, które sobie nie ufają zamierzają w przyszłości prowadzić razem dom, decydować się na wspólne wydatki, podejmować jakiekolwiek ważne decyzje i zobowiązania??
Skoro pojawiają się tak istotne kwestie jak brak zaufania na początku związku, czy nawet na etapie narzeczeństwa, to co będzie po ślubie?


Ja to (nie)stety wiem 🙁. Wczoraj podjęłam decyzje, że się rozstajemy. Choć mam wątpliwości czy dobrze robię. Kurcze nie sadziłam ze tak trudno będzie. No ale z 2 strony, szkoda mi nerwów na faceta, który mnie się wstydzi ( bo się garbie) i nigdzie nie będzie ze mną wychodził i tym sposobem cały dzień siedzimy w domu i oglądamy film lub śpimy.
Wszystko się w sumie zaczęło jak mu powiedziałam, że się ścięłam na krótko i on do mnie z pretensjami że ja mu się tak nie podobam, że komu mam się podobać mamie czy jemu. Powiedziałam mu że ma przestać być egoistą (bo jest strasznym) a on na to, że będzie jaki będzie chciał. to mu odrzekłam, że nie jak jest ze mną. Powiedział, że wtedy mam odejść ja się zgodziłam no ale wiecie jak to była odpowiedz. Później zadzwonił i potwierdził to,że się rozstajemy.

U sumie od pewnego czasu mam wątpliwość czy dalej to wszystko ma sens. Nie mamy wspólnych tematów do rozmów, ja zaczełam myślec o innych facetach, że może lepiej bedzie mi z innym.
Kurcze naprawdę nie wiem czy dobrze robię

Wyszłam teraz na jakąś pustą laske kurcze 🙁



Przepraszam za moje nudne żalenie sie 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się