Sprawy sercowe...

Strzyga, chyba troche sie zagalopowalas w swoich wnioskach. Zadne z nich nie rozmawialo ze soba przez tydzien, a nie ze tylko narzeczony strzelil focha, w ogole ktos tu o fochu mowil? I mozesz chyba dopuscic do glowy mysl, ze sa mezczyzni chcacy miec po prostu tradycyjny model kobiety w domu, zwlaszcza, ze ten model narzeczony Scottie w osobie samej Scottie mial. Nie staje po zadnej ze stron, po prostu staram sie spojrzec w miare obiektywnie.
Zgodzę się z zen. Już nie mówiąc o tym, że na forum panuje tendencja, by od razu nakłaniać wszystkich do rozstania, zrywania zaręczyn i rozwodów.
Życie nie jest takie czarno-białe. Związek to niezła harówa.
człowiek ogólnie przyzwyczaja się do dobrego
przychodzi ma obiad, ma posprzątane, ma uprane...
i nagle jak się to z jakiś powodów kończy - strzela focha, ze co? że jak?
Może po prostu trzeba się dotrzeć, mieszkanie razem to też niezły sprawdzian dla związku. Do ślubu jeszcze rok, nie sądzę, żeby poważnym było skreślać kogoś z takich powodów. Też kiedyś tu poprosiłam o radę w bardzo błahej sprawie i usłyszałam na pw - zastanów się nad sensem tego związku 😉 No cóż, problem się rozwiązał sam, bez rozstania (którego sobie nie wyobrażam 😉), może po prostu trzeba pewno sprawy przepracować, a jak się nie uda, to dopiero wtedy myśleć o ostateczności. Najważniejsze, żeby nie udawać ani nie grać nikogo będąc przed ślubem, bo cale życie nie da się udawać 😉
Może trzeba się podzielić obowiązkami, gotuje ten, który wcześniej wróci z pracy, ktoś inny odkurza itp.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
01 kwietnia 2016 11:05
zen, ależ skoro chce mieć tradycyjny model rodziny to nie bedzie chciał związku partnerskiego. NIGDZIE. Nie napisałam, ze Scottie ma go spuścić w kiblu od razu. napisałam, ze powinna sie zastanowić czy chce czekać z tym obiadem. Bo skoro on o tym marzy i chce takiej rodziny i chce takiego obiadu to Scottie sie musi zastanowić czy chce byc taka żona. Bo jeśli chce to super, jeśli nie to chyba kicha, nie? Ja nie mam nic przeciwko żonom dbającym o domowe ognisko. Wręcz je podziwiam. Ale TYLKO I WYŁĄCZNIE, gdy one tego chcą.
Najważniejsze, zeby ludzie sie rozumieli i zeby patrzyli w tym samym kierunku.

Natomiast, fakt, nie wierze w magiczne, weźmiemy ślub i jakoś bedzie...
Ja też się zgadzam z zen, zwłaszcza w temacie grania przez jakiś czas kogoś, kim się nie jest, a potem trudno się z tego wyplątać.
Powiedzmy sobie szczerze, wiele kobiet na początku związku odgrywa "kurę domową", bo gdzieś mamy w podświadomości zakodowane, że takie właśnie powinnyśmy być (nie mówię, że akurat Scottie, to stwierdzenie ogólne). Popisujemy się obiadkami, tym, jak to mamy w domu czyściutko zawsze na błysk, jakie to jesteśmy gospodarne i w ogóle mucha nie siada, podstawiamy pod nos kanapeczki, herbatki, ogólnie skaczemy jak kwoki i do tego odstawiamy się na bóstwo... a facet się przyzwyczaja do dobrego, bo dlaczego niby nie. Dodać jeszcze trzeba do tego, że model pokoleniowy naszych rodziców bardzo często jest właśnie taki, więc facet model kobiety na bazie swojej matki ma dokładnie taki "kurodomowy" i zwyczajnie mu nie przyjdzie do głowy, że obserwuje pokazówkę.
A potem za jakiś czas ujawniamy, że jednak gotować to my nie lubimy, sprzątanie to raz na dwa tygodnie jak już trzeba, ulubiony strój to dżinsy, włosy w kucyk i luźna koszulka, a wolny czas to byśmy najchętniej spędzały w stajni/na rowerze/na jachtach - a nie w domu przed telewizorem.
No i zgrzyt.
😉
Murat-Gazon, coś w tym jest na pewno, ja na początku udawałam że lubię gotować, szybko mi przeszło 😀 Teraz wszyscy wiemy, że gotować nie lubię, ale jak już się za to biorę, to jest dobre 😉 Tylko porządek lubię, życie w bałaganie mnie dołuje 😉 Coś za coś, ale jednak warto się dowiedzieć takich rzeczy o sobie nawzajem przed ślubem.
może dlatego nie miałam nigdy szczęścia w miłości - bo nie udawałam kogoś kim nie jestem... nie "wystawiałam się na sprzedaż" z jak najlepszej strony
lubię leżeć, jestem leniwa, nie sprzątam, nie gotuję, nie dbam o pierdoły w domu, nie staram się, robię co mi się podoba
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
01 kwietnia 2016 11:17
Dodofon, ale chyba nie narzekasz :P
zen, ależ skoro chce mieć tradycyjny model rodziny to nie bedzie chciał związku partnerskiego. NIGDZIE. Nie napisałam, ze Scottie ma go spuścić w kiblu od razu. napisałam, ze powinna sie zastanowić czy chce czekać z tym obiadem. Bo skoro on o tym marzy i chce takiej rodziny i chce takiego obiadu to Scottie sie musi zastanowić czy chce byc taka żona. Bo jeśli chce to super, jeśli nie to chyba kicha, nie? Ja nie mam nic przeciwko żonom dbającym o domowe ognisko. Wręcz je podziwiam. Ale TYLKO I WYŁĄCZNIE, gdy one tego chcą.
Najważniejsze, zeby ludzie sie rozumieli i zeby patrzyli w tym samym kierunku.

Natomiast, fakt, nie wierze w magiczne, weźmiemy ślub i jakoś bedzie...



Nie wiem czy kicha, bo moze chciec czekac z obiadem, ale nie miec tego wpisanego w 'swoj grafik'. Nie uwazam rowniez, ze ktos, kto chce tradycyjny model rodziny to osoba, ktora nie chce zwiazku partnerskiego. Mysle, ze mozna isc na kompromis i trzymam mocno kciuki, ze uda sie Scottie i jej narzeczonemu taki kompromis osiagnac.

Ja tez sie kiedys przyzwyczailam, ze moje auto sie samo myje i samo tankuje i samo odkurza w srodku, samo uzupelnia wszystkie plyny i w ogole. Az ktoregos razu okazalo sie, ze sie to juz samo nie robi, a partnerowi sie znudzil ten etap przypodobania sie mi i zaprzestal dbac o moje auto. I powiem, ze bylo mi z tym.. DZIWNIE 😉 nie to, ze sobie sama nie umiem o auto zadbac, ale wiecie..no to po prostu ekstra mile jak ktos to robi za mnie. I tak, owszem, wpisalam te czynnosci okolosamochodowe w 'obowiazki mojego partnera', bo..sam z tym wyskoczyl 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
01 kwietnia 2016 13:20
yegua, oj jest zdecydowanie! Tylko pytanie, czy dla mnie 😉

Cricetidae, mieszkamy razem od września 2014 roku. Wcześniej pomieszkiwałam u niego i jak miałam czas, to sprzątałam, gotowałam. Ale to wszystko było na zasadzie (jak Zen napisała) udawania innej osoby- "patrz, jaka jestem zaradna, jak dbam o dom, twoja była tego nie potrafiła", a przy tym wyglądałam jak milion dolców i wydaje mi się, że sama sobie tym zrobiłam krzywdę. Później, jak już u niego zamieszkałam na stałe, to leczyłam raka, więc praktycznie 2 miesiące wyłam z bólu na zmianę ze spaniem, w domu nic nie robiłam, bo nie miałam siły (przy czym on dbał o mnie na maxa). Z raka wyszłam i weszłam w niedoczynność tarczycy i znowu każda rzecz do zrobienia wymagała ode mnie nie lada wysiłku 😉 Ale robiłam: sprzątałam, gotowałam, ale wiadomo, już bez entuzjazmu.  Jednak pbiad robiliśmy razem, kiedy wracał z pracy. Tyle, że wtedy brał 2 porządne posiłki do pracy i wracając do domu nie był głodny.
A teraz je jedną kanapeczkę przez 8 godzin, wraca do domu głodny i zły. I kiedy nie mam żadnych innych obowiązków, to on jednak by chciał, żeby ten obiad był na czas, jak wraca z pracy. A ja tam wolałabym, żebyśmy go razem robili i jedli około 18 😉

Strzyga, no właśnie wydaje mi się, że trochę za późno postawiłam niektóre granice, stąd te wszystkie kłótnie teraz. Po prostu rozpuściłam go jak dziadowski bicz (albo on mnie, kiedy gotowaliśmy razem :P ) i teraz mam za swoje 😉 I tak jak zen napisała- u niego w domu panuje klasyczny model rodziny, zarówno mama jak i babcia pracowały na pół etatu po to, żeby ogarnąć to domowe ognisko. I wprost mi powiedział, że chciałby powielić ten model. Tyle, że ja chyba jestem za leniwa 😉

Murat-Gazon, ale trafiłaś... w punkt 🙂 Mogłabym już nic nie pisać, bo doskonale opisałaś wszystko, co myślę! 🙂
Ja się zgadzam z amnestrią, zen i paroma innymi osobami. Po 22 latach związku, w tym 18 małżeństwa, "prawdziwa orka" wydaje mi się bardzo trafionym określeniem. A męża mam fajnego i poza tym, że go kocham, do tej pory baaaardzo go lubię 🙂 Nie ma recepty dobrej dla wszystkich, nie ma dwóch sytuacji zbieżnych, niemniej jednak jak się dobrze przyjrzeć, większość związków prędzej czy później przechodzi kryzysy, docieranie się, odnajdowanie w tym samego siebie i partnera i takie tam... Mnie zawsze trzyma do pionu świadomość, że to jest mój wybór. Moje miejsce. Człowiek, o którego chcę zabiegać, którego chcę kochać, szukać, doświadczać. Choć tak naprawdę szczęśliwa stałam się wtedy, kiedy zrozumiałam, co oznacza "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli jest Twoje, to do Ciebie wróci". Granice mamy bardzo luźne, problemów całkiem sporo - jak to w życiu, ale w tym wszystkim udaje nam się... przyjaźnić. I to chyba jest taki fundament fundamentów 😉
faith, super! Twarda z Ciebie babka 🙂 A może napiszesz choć trochę, ogólnikowo, co teraz zauważasz, że było nie tak, a wcześniej w związku starałaś się tego nie widzieć? Ja się wiele uczę na cudzych historiach 😉


Chyba nie jestem jeszcze gotowa, zeby to ujac w slowach.
Ciezko mi sprecyzowac nawet. Po prostu bylam na koncu listy kwestii dla niego waznych, natomiast pierwsza do wszelakich pretensji i 'zrodlowania' problemow. No glupi przyklad - zawsze bylam wg niego za cicha, za spokojna, za malo imprezowa. Ale nigdy sie mnie nie zapytal gdzie chcialabym isc i z kim zebym sie dobrze bawila 🙂 A jak juz wyszlismy tam, gdzie oczywiscie on chcial isc, to juz w progu zostawalam sama a on bawil sie ze swoimi kolegami.
Wiele bylo takich rzeczy, madra Polka po szkodzie 😉
Patrząc tak na wszystkie te historie łącznie ze swoją, to tak mnie nachodzi refleksja - dlaczego wszyscy ci faceci nie poszukają sobie po prostu takich kobiet, jakie im pasują, tylko znajdują dowolne inne i próbują je wtłaczać w ramki?
"Bo za cicha jesteś" - to trzeba było znaleźć imprezującą.
"Bo nie gotujesz" - to trzeba było znaleźć taką, która lubi.
"Bo ciągle siedzisz na tych koniach" - to trzeba było się nie wiązać z koniarą.
"Bo ty tylko w spodniach i w spodniach" - to trzeba było sobie znaleźć miłośniczkę spódnic.
I tak dalej, i tak dalej.
O ileż życie byłoby prostsze. I dla nich, i dla nas...
Te trzy ostatnie to jakbym mojego byłego męża słyszała. A to pierwsze, to właśnie odwrotnie u nas było - bo ty jesteś taka ciągle rozrywkowa.
To chyba ponadpłciowy problem. A bo to jedna wzięła bad-boya i próbowała go ucywilizować? Jedna domagała się dzikości od domatora?
W wielu kwestiach można się kłócić i szukać kompromisów. O pranie, sprzątanie, gotowanie, o hobby, film w TV czy wybór miejsca na wakacje. Sęk w tym, czy kłócimy się o swoją rację, wyrzucamy z siebie to co nas boli czy jest dla nas nie wygodne, czy posuwamy się tylko do zmieszania drugiej osoby z błotem. O ile zdrowe i naturalne są dyskusje (czasem głośne i zawzięte) pierwszego typu o tyle nie widzę miejsca na drugi typ w związku.
Szamanka - jak tam? Masz gdzie spac?
szamanka nie chce kopać leżącego ,strasznie Ci wspolczuje ale strasznie nie lubię jak ktoś nagina prawdę oo koniu. Serio wystawilas Armaniego jako super spokojnego konia?poslusznego? Przecież z powodu jego cieżkiego charakteru chciałas sprzedać go niedawno...Ciężko sytuacja ok ale z ręką na sercu chcesz kogoś wsadzic na minę? I nie przyjmuje tlumaczenia "ze jest taki bo to arab",mam araby na codzien .
szamanka   Najwiecej nauczyl mnie moj arab...
02 kwietnia 2016 05:29
Spokojnie, poki zyje konia nie sprzedam - obawialabym sie ze trafi na kielbasy w tempie expresowym. To byl zart na prima aprilis 😉
Dzis jeszcze spie u znajomej, chociaz maz byl wczoraj i porozmawialismy. Tak jak myslalam chodzilo o pierdołe. Poczul sie zagrozony, oczywoscie mnie szukal ale po konskich znajomych. Dobrze ze do Magdy nie zadzwonil bo dostal by jeszcze ochrzan 🙂 Dzis jade do konia, a po weekendzie do domu. , maz zaraz ma po mnie przyjechac.
Postawilam ultimatum. Ma sie ogarnac i przestac traktowac mnie jak czlowieka gorszego sortu. Jakakolwiek kolejna akcja i koniec. Uplakal sie, utlumaczyl. Pozyjemy zobaczymy.
[quote="Murat-Gazon"]dlaczego wszyscy ci faceci nie poszukają sobie po prostu takich kobiet, jakie im pasują, tylko znajdują dowolne inne i próbują je wtłaczać w ramki?[/quote]
Może chęć władzy w związku + polska cecha narodowa jaką jest narzekanie. Ich "ideały" nie dałoby sobie wejść na głowę (być może) .
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
02 kwietnia 2016 07:53
Sankaritarina, to raczej życie według skryptu. Bo ten "łobuz" to taki facet, który odrzuca, który nieakceptuje, który nieprzejmuje. Jest idealny do dziecięcego przekonania o omnipotencji. "Ja go zmienię, dam mu tyle miłości, ze mi sie uda".

Tak samo z mężczyznami i próbami zmiany kobiety. Człowiek sobie znajduje druga osobę z takim a nie innym charakterem, a potem próbuje załatwić emocjonalne problemy na tej osobie. Ale to nie wyjdzie. I cierpią obie strony.
m.indira   508... kucyków
02 kwietnia 2016 10:55
szamanka no do mnie by raczej nie zadzwonił aczkolwiek żal ze to u mnie nie przycupnęłaś, miałabyś okazje zobaczyć "piaski" i moje arabki
szamanka   Najwiecej nauczyl mnie moj arab...
02 kwietnia 2016 11:58
m.indira do Ciebie i tak przyjade juz niedlugo 🙂 Prawko robie, auto bedzie 1 maja pod blokiem 😀
Averis   Czarny charakter
02 kwietnia 2016 14:39
szamanka, nie chcę być złym prorokiem, ale kazał ci wypi****alać, bo chodziło o pierdołę? A jak będzie cięższy kaliber wyimaginowanego przewinienia to cię pobije, czy jak?

Żeby była jasność, wyobrażam sobie powiedzenie czegoś takiego w skrajnych emocjach, gdy się np. nakryje partnera/partnerkę w łóżku z drugą osobą. Ale jak chodzi o "pierdołę"?
Szamanka
Gdyby mi facet powiedzial to co Tobie twoj maz, to bym mu w morde strzelila i tyle by mnie widzial.
W sumie nie dbam o to jak sobie ta sprawe rozwiazesz i czy wrocisz do domu czy nie (bo to w necie zawsze wyglada inaczej niz na zywo). Ale szanuj sie i nie daj soba pomiatac!
Szamanka, ja Ci tylko takie zestawienie zrobię:

przed ślubem
byla taka sytuacja, ze to nie to, ze chyba sie pospieszylismy, byly pytania czy to naprawde milosc. Stwierdzil, ze ja sie nie staram, ze moj swiat sie kreci wokol konia i o nim zapomnialam. Ale nie wyrzucil mnie z mieszkania. Pogadalismy, ja sie kajalam, zapewniajac , ze moze rzeczywiscie za duzo uwagi poswiecam zwierzeciu, zostawilam konia na kilka tygodni, zajelam sie domem, mezem, zgadzalam sie na wszystkie wyjscia do kolegow, wracanie po nocy pijany jak bela. 

po ślubie
jak pracowalam, bylo jeszcze gorzej. Ciagle sprawdzanie telefonow, meili, facebooka. Koledzy z pracy nie mogli sie do mnie usmiechnac w sklepie, bo potem mialam awanture.

ostatnio
Wyzwiska pod moim adresem staly sie taka prawie, ze codziennoscia. Wyzywa mnie tesciowa to i on moze.

Dopiero oboje wrocilismy od moich rodzicow, bo bylismy tam na swieta.  Mama przepisala nam auto, bo robie prawko, pokupowala nam prezenty..
I smial sie, cieszyl, przytulal zapewniajac o swej milosci, po to by na nastepny dzien oznajmic, ze to nie to..

dwa dni przed rozstaniem
Przy kolejnej probie zdominowania mnie we wtorek powiedzialam NIE! i maz przestal sie odzywac

dzień rozstania
Kazal sie spakowac i wyprowadzic: "Co tu jeszcze robisz, szm.to?!??! Wypi.rdalaj!"

Ponoc ze mna nie da sie dogadac...
Uslyszalam rowniez, ze mnie nie kocha, ze sie staral, ale nie wyszlo, ze to nie to..

ciąg dalszy dnia
Caly dzien milczal.

wieczór po rozstaniu
O 22 uraczyl mnie smsem, ze jak CHCE to mozemy pogadac...

dzień po rozstaniu
zero wiadomosci, telefonow.
Dostalam tylko maila, ze probowal mi zmienic haslo na facebooku

telefon wciaz milczy... a ja wciaz jestem u znajomej.

Wlasnie dostalam smsa o tresci "Czesc".

dwa dni po rozstaniu
maz byl wczoraj i porozmawialismy. Tak jak myslalam chodzilo o pierdołe. Poczul sie zagrozony
Twoje wątpliwości z wczoraj
[Czy można] przeprosic za cos czego sie nie zrobilo i zyc dalej czekajac na kolejny atak?

wcześniejsza historia
Jak sie spakowalam do rodzicow miesiac po zareczynach, to dzwonil, plakal, przepraszal, jezdzil za mna , zebym wrocila, a teraz.... zero... po prostu wypi.rdalaj i koniec.

i aktualne nadzieje
Ma sie ogarnac i przestac traktowac mnie jak czlowieka gorszego sortu.


Mogłam pomieszać daty, coś przestawić, ale słowa są Twoje.
busch   Mad god's blessing.
02 kwietnia 2016 15:36
Teodora, dobrze. że Ci się chciało to wszystko zebrać, czasem warto dostać takie podsumowanie i przemyśleć jeszcze raz 😉

Ja bym po czymś takim nie wróciła, zwyczajnie dlatego, że wyrzucanie kogoś z domu z soczystym "wypierd.laj" to wg mnie objaw poważnych braków w szacunku do partnerki i na pewno braku piątej klepki... Wrócisz i co, będziesz czekać aż znowu piorun strzeli? Przez cały czas nie mając nawet pracy, żeby w razie W wziąć bety i zabrać się gdzieś indziej, bez strachu o własny byt? Nie mieści mi się to w głowie. Pomyśl sobie, szamanko, co musi mieć w głowie ten człowiek, że woli zapieprzać na dwie osoby i nie mieć żadnego wsparcia finansowego z Twojej strony, tylko po to żeby nie mieć poczucia że go mogłabyś teoretycznie kiedyś zdradzić z kolegą z pracy  🤔wirek:

PS. Przecież Ty nawet nie masz prawa mówić czegoś takiego, że "nigdy nie sprzedasz swojego konia", bo nie masz pracy i nie jesteś w stanie go utrzymać sama. Jak się coś Twojemu szanownemu mężowi odwidzi, to nie będziesz mieć żadnego wyboru i będziesz musiała sprzedać konia pierwszej osobie, która się napatoczy. Pomyśl sobie, czy chcesz żeby tak wyglądało Twoje życie.
Averis   Czarny charakter
02 kwietnia 2016 15:47
http://www.niebieskalinia.pl/pismo/wydania/dostepne-artykuly/4413-slub-to-nie-happy-end-4413

Szamanko przykro mi, ale zachowanie tego człowieka spełnia większość tych założeń.
bush
Z ta praca i sprzedaza konia to tez nie jest tak jak piszesz. Ja jak sie wyprowadzilam od meza, to tez nie mialam pracy. Bo pracowalam w jego firmie. W zwiazku z tym z dniem wyprowadzki , zostalam tez bez pracy.
Bez pracy, bez mieszkania, z psem i z koniem.
Konia nie sprzedalam, nawet nie wydzierzawilam. Ale poruszylam niebo i ziemie zeby miec prace i pieniadze i dac sobie rade. Bo chcialam zmienic swoje zycie na lepsze.

Czasem mi sie wydaje ze ludzie tkwia w takich chorych zwiazkach, bo sie boja zmiany. Bo nie maja wystarczajaco jaj zeby cos zmienic. Ja tez nie mialam jaj wiele lat, az w koncu peklam. I okazalo sie ze jestem silniejsza niz mi sie wydawalo.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się