Kobyłka nazywa się - uwaga, teraz wszyscy trzymają się krzeseł - Rusałka 😀. Jest półślązaczką, a jej matkę już widzieliście - to ta ciapka.
Dostałam ją do jazdy jako podjeżdżonego konia, jeszcze przed pierwszymi galopami pod siodłem i sobie już tak od trzech miesięcy rzeźbimy.
Zapałałam do niej niesamowitą sympatią przez te wszystkie miesiące. Może nie tryska bjutifulem (a na początku współpracy - w sierpniu - zgoliłam jej brodę bo miała długą jak święty Mikołaj 😁 ), a budowa utrudnia jej pracę, ale za to ma takie fenomenalne serducho i fantastyczną głowę do pracy, że z przyjemnością się na niej jeździ. Zupełnie po niej tego nie widać, ale jest bardzo energicznym, wrażliwym koniem i naprawdę - gdyby same takie głowy trafiały się do jeżdżenia, to świat byłby piękniejszy 🙂
Najfajniejsze w niej jest właśnie to, że mimo że budowa stawia jej ograniczenia, to w kobyle nie ma absolutnie żadnego buntu, wścieku, czy niechęci - po prostu stara się jak tylko może 🙂 . Ustępowania już umie, a wczoraj mieliśmy premierę łopatek w kłusie - pomoce po prostu zostały przyłożone i koninka się wygięła 🙂
Dorzucę jeszcze dwie fotki 🙂
