kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

katija, :kwiatek:
Chodzi o koszt jazd i dojazd... jazdy są od 50 zł [czasem od 40zł], więc abym się czegoś uczyła wypadałoby min. 2 razy w tyg. co daje 400zł miesięcznie- są ogłoszenia gdzie można mieć całą dzierżawę za 300 zł co daje 7 jazd w tyg.

A nie mówię, że nie ma dobrych, tylko, że nie spotkałam do tej pory ani jednej takiej osoby. Wiem, że muszą rozkazywać i chwała im za to- nie wiem, moze nie umiem zwyczajnie wysłowić się tak jak to myślę. Nie chodzi, żeby nic nie mówili- tylko żeby tłumaczyli, wczuli się w naukę, podeszli odpowiednio do jeźdzca, a do tej pory znałam takich którzy jakby odruchowo mówili i mieli jakby ustalony plan jazd, ciągle to samo...
Ja nie jestem gaduła, więc trudno mi przekazać co bym chciała.

liczy się ilość, nie jakść 😎
nie ma karnetów, jazdy za pracę? nic? a ile dałaś tym instruktorom na pokazanie jak uczą? jedną jazdę i rezygnowałaś, czy dłużej? cała dzierżawa za 300zł? coś tanio, jak na okolicę, gdzie jazdy kosztują 40-50zł. wiesz na pewno, że z koniem wszystko w porządku? a właściciel nie wymaga od dzierżawcy jakiegoś poziomu jazdy?
Są karnety- gdzie mam w jedną str. 2-2,5 h drogi.
Jazdę za pracę przerabiałam- nie mam teraz na to czasu, bo pracuję.
A co do dzierżawy- nie wiem, pisałam tylko, że są takie ogłoszenia, a nie że dzierżawię za tyle.
no a w tych stajniach, gdzie mogłabyś dzierżawić nie ma instruktorów? mógłby ktoś chociaż zerknąć na ciebie od czasu do czasu, chociaż to i tak nie zastąpi wdrożenia solidnych podstaw.
no a w tych stajniach, gdzie mogłabyś dzierżawić nie ma instruktorów? mógłby ktoś chociaż zerknąć na ciebie od czasu do czasu, chociaż to i tak nie zastąpi wdrożenia solidnych podstaw.

tak planuję, ale nie wiem czy mi kasa pozwoli na częste jazdy z trenerem...
Dopiero się rozglądam i szukam.

ps. gdzie jest wątek z trenerami? i kwiatkami? 🤣

ps2. miałam na myśli współdzierżawę, bo aż tak dobrze to nie ma. 😉
atea wybacz ale napisałaś to co ja. To ze powinno się mieć mocne oparcie w strzemieniu nie oznacza że należy być sztywnym, czy na siłę coś kombinować. Na koniu ma być spełnione parę punktów. Wiec skoro ciało idzie do przodu to znaczy że noga cała leży źle. I trzeba to poprawić, a nie zwalać że oparcie jest za mocne. Nigdzie nie napisałam ze ma być wymuszone, na siłę. Ma być mocne i stabilne.

Ten wahadłowy ruch wynika już zupełnie z czego innego. Generalnie z łapania się kolanami bądź mega usztywnienia praktycznie całego ciała. 

dea widać teraz nikt już takich hardocorów początkującym nie robi, żeby bez strzemion jeździć.
Nie wiem co rozumiesz przez oparcie na maksa. Dla mnie mocne oparcie w strzemieniu to stabilne oparcie w strzemieniu. Gdzie noga nie ucieka, nie wędruje, nie wypadają nam strzemiona.

Co do pięt i palców. Kłania się anatomia. Nie da się wykręcić kostki i nie odstawić kolana. Jak na siłę skręcasz tylko staw skokowy to usztywniasz kolano i przestaje luźno przylegać. Nie da się inaczej spełnić wszystkich punktów niż rotując staw biodrowy.
dea   primum non nocere
08 września 2011 17:20
Mała, którą uczę, jeździ w strzemionach, ale i tak jej nie mówię, żeby na nich równowagę łapała, bo moim zdaniem jest to zwyczajnie błędne - ale to pewnie kwestia tego, co kto rozumie przez dane słowa. Mnie się na przykład w wyniku "palców do konia" wykręcała kostka przy odstającym kolanie, i tak, usztywniałam się straszliwie, a "zrotuj nogę w biodrze" plus demonstracja poza koniem =>  💡

A to co opisuje Fairy to kolejny przykład na cudownie działający system szkoleniowy, gdzie trzeba ze świeczką szukać dobrych nauczycieli 😉 bo niestety średni poziom jest ... wszyscy wiemy jaki. Uśmiecham się pod nosem jak to czytam, bo dokładnie takie miałam wrażenia z moich jazd szkółkowych i nawet wyliczenia robiłam podobne, o ile to taniej jazda wypada, jak się ma swojego konia  😂 teraz to się mogę sama z tego śmiać, jak własne konie głównie leczę i rehabilituję, a wsiadam od święta 😉 ale to już osobny temat 😉

EDIT: tak sobie jeszcze myślę, że jak ktoś chce dobrze uczyć, to mówi COŚ - na przykład te palce do konia - i obserwuje co robi uczeń. Jak się usztywnia, to zmienić trzeba komunikat, dopasować tak, żeby zrozumiał, a nie krzyczeć na ucznia... ale komu się chce wymyślać indywidualnie komunikaty i docierać z przekazem. Nie kminisz? Idź na rower!
Fairy, (Tail) zła wiadomość  - porozumienia z koniem nie uzyskuje się na drodze magii 🙁
tylko na drodze zarządzania własnym ciałem, opanowania równoważenia i "alfabetu" poleceń.
Nie da się "zwiększyć świadomości" i przeskoczyć, często "up-orczywie dokucz-liwych" etapów szkolenia. Jest też taki czas, że trzeba... jeździć i nie myśleć za dużo  🙄 Czas, w którym ciało/układ nerwowy wytwarza pewne stereotypy ruchowe. Wytworzenie poprawnych nawyków wymaga czasu (oczywiście, także poprawnego instruktażu). Różdżką machnąć się nie da.
Anegdotka z dzisiaj - koleżanka instruktor: "Dzisiaj mam cięęężki dzień. P. przychodzi na lonżę. Jeny, jak ja bym chciała, żeby przez całą lonżę choć ze dwa razy dał mi cokolwiek powiedzieć  🙄"
Magia to co innego- wiem o co chodzi.  Jak miałam okazję jeździć sama to robiłam wszystko delikatnie i powoli, wsłuchałam się w konia i siebie- ale nie tak, że rzucam czar i koń działa- to mi dało mozliwość obserwowania dokładnego reakcji konia na te wszystkie rzeczy których mnie uczyli. Ustawienia nóg, pracowania nad dosiadem etc.
Jak był instruktor to tak jak mówię "pięta w dół" ale wtedy nie liczyło się nic innego tylko czy ta pięta jest w dół, nie ważne że nie byłam w stanie wykonać nagle takiej komendy, bo musiałam na siłę opuszczać stopę i miałam całe mięśnie sztywne.

Brakuje na mojej drodze instruktorów, którzy na spokojnie wyjaśnią i pokażą . Wytłumaczą co daje to co mam zrobić, jak powinien koń zareagować, zasugerować co robię źle itd.

Fairy, powiem szczerze, że z tego co piszesz - nie chciałabym cię uczyć. Dlaczego? Bo koń z natury jest szybko reagującym zwierzęciem. A człowiek powinien dostosować swoje reakcje do konia - w sumie - przyspieszyć. Wykazywać się zdecydowaniem i pewnym poziomem automatyzmu. Nawet rekreacyjna jazda konna polega na zadaniach - żeby spacer w terenie był bezpieczny choćby, żeby jeździec kontrolował konia, a nie koń- jeźdźca. "Wsłuchiwanie się we własne bebechy" ma ograniczoną przydatność. "Wsłuchiwanie się w konia" - też. Nie mówię, że w ogóle, ale jednak w jeździectwie istnieje priorytet wykonania zadania, to często warunkuje zwyczajnie - bezpieczeństwo. Każdego instruktora do szału są w stanie doprowadzić tacy adepci (a jest ich coraz więcej): "Jedź na drążki" - "Co? Ale ja nie słyszę! A! mam jechać na drążki! Ale jak mam jechać na drążki? Mam oddychać przeponą? A dobrze trzymam nogę? OK - ja po prostu nie mogę wykręcić, co mam zrobić?" - "Przed chwilą manewrowałaś koniem bez kłopotów" -"Ale czy ten cień nie będzie przeszkadzał? A - "on" się boi tego drzewka, tam " - i tak bez końca.
Fairy - pleciesz bzdury, żeby umieć jeździć konno na takim poziomie aby nie zrobić sobie krzywdy musisz nauczyć się podstaw (przysłowiowej " pięty w dół"😉, a "wsłuchiwać się w konia" zacznij dopiero jak opanujesz podstawy bo inaczej prędzej czy później trafisz na konia który wykorzysta w 100% twoje błędy i po prostu źle się to dla Ciebie skończy.
Instruktorowi / trenerowi płacisz za czas, chcesz ten czas spędzić stępując przez godzinę w kółko - ok, powiedz to prowadzącemu, na pewno się zgodzi. Ale nie oczekuj wtedy że nauczysz się jeździć konno na przyzwoitym poziomie, i nie chodzi tu o startowanie, tylko o bezpieczną jazdę.
Nie chodzi o całą jazdę wsłuchaną. Rozumiem doskonale, chodzi mi o to, że potrzebne są chwile na takie wsłuchanie, wyciszenie i całkowite skupienie. A nie, że siedzę i czaruję w myślach, a koń robi co chce a ja tylko mam się utrzymać. Nie to miałam na myśli.


A raczej chciałam napisać: żeby instruktor wyjaśniał! Bo nie każdy wie po co pięta w dół, a nie spotkałam się z ludźmi którzy by tłumaczyli po co robi się określone ruchy- a widziałam niejedną jazdę dla totalnie zielonych, bo nawet sama oczywiście kiedyś musiałam wsiąść ten pierwszy raz. Ale ani przed ani po nie było mi nic tłumaczone.
Mi się marzy ktoś spokojny, rozumiejący, z dobrym podejściem, z fajnymi "cwiczeniami" właśnie takimi "mentalnymi", bo one naprawdę dużo dają.

Widzę, że naprawdę ciężko mi wyjaśnić dokładnie co mam na myśli  😜 🤔

Ala_WR- nie plotę bzdur, bo nigdzie nie napisałam, że jak się będę wsłuchiwać to będę super jeźdzcem i wszystko będę umieć.
Pytałam jedynie co mają na celu takie a nie inne ruchy.
Fairy - może nie zauważyłam, ale nie znalazłam w twoich wypowiedziach pytania na temat celu konkretnego ćwiczenia, jedynie co to zastanawiasz się czy jest sens jeździć z trenerem / instruktorem który zwraca Ci uwagę na błędy i każe wykonywać różne ćwiczenia.

Ja jeździłam długo w typowych rekreacyjnych klubach jeździeckich, gdzie instruktor tylko mówił co ma być zrobione, później jeździłam z trenerem, który też tylko mówił co ma być zrobione, jeżeli chciałam się dowiedzieć dlaczego coś ma być tak a nie inaczej zrobione to po treningu najzwyczajniej w świecie się pytałam. Teraz jeżdżę sama, owszem koń robi to co chcę, znam jego reakcje, wiem czego mogę się spodziewać, jestem "wsłuchana w konia" ... i cholernie brakuje mi kogoś z ziemi, po to aby zwrócił uwagę na mnie w momencie gdy ja jestem zajęta koniem i nie zawsze pilnuję siebie.
[quote author=Ala_WR link=topic=1412.msg1125690#msg1125690 date=1315503683]
Fairy - może nie zauważyłam, ale nie znalazłam w twoich wypowiedziach pytania na temat celu konkretnego ćwiczenia, jedynie co to zastanawiasz się czy jest sens jeździć z trenerem / instruktorem który zwraca Ci uwagę na błędy i każe wykonywać różne ćwiczenia.
[/quote]

Bo pytałam ogólnie czemu służy cała technika- wiem, że bezpieczeństwu i zapobieganiu krzywdzenia konia, ale czy są jakieś elementy, które mozna spokojnie odpuścić i nic na jazdach sie nie straci. Coś w stylu- jak samemu jeździć bezpiecznie, czy ktoś z was tak jeździ etc.

Wiem, że lepiej "z", ale chciałam wiedzieć jak to wygląda w wersji "bez" od tych, którzy to praktykują.

ChingisChan   Always a step ahead! :)
08 września 2011 18:50
Fairy ja jeździłam ok miesiąc bez trenera. Efekt? Siedzę jak worek kartofli na koniu i cała się usztywniam 😉. Więc nie polecam.
Ja jeżdżę sama i brakuje bardzo  kogoś z ziemi aby pilnował "pięty w dół".
Jeżdżąc sama, koncentrujesz się tylko na koniu i zaczynasz robić błędy, które z czasem utrwalasz bo nikt ich nie skoryguje. A jeżeli jeszcze masz konia który "wybacza" Twoje błędy to z czasem jest coraz gorzej. A poprawić takie utrwalone błędy jest bardzo ciężko.
Anderia   Całe życie gniade
08 września 2011 18:58
Fairy najlepszym wyjściem dla Ciebie będzie albo wydzierżawić sobie jakiegoś konia i na tym koniu z kimś konkretnym trenować, albo znaleźć kogoś, kto poprowadziłby treningi na swoim koniu. Bo jazda typowo dupoklepowska (wprowadzam nowe słowa  :konik🙂, ot tak dla radości i "wyczucia" konia jak to powiedziałaś, jest fajna tylko z pozoru, a tak naprawdę nie przynosi nic dobrego, zwłaszcza że, jak mówisz że miałaś do tej pory dobrych nauczycieli i w związku z tym zapewne mało umiesz. Rozumiem, możesz nie mieć ambicji, wspominałaś że zawody Cię nie kręcą. Ale to, że chcesz jeździć dla siebie, nie znaczy że masz jeździć niechlujnie. Mówię Ci, to się tak wydaje "Znam podstawy, na ujeżdżalni mogę się pokręcić i koniowi nie zrobię krzywdy", ale prawda często bywa inna i  nie zdajemy sobie sprawy nawet z połowy błędów które popełniamy, większość z nich jest głupia i oczywista, ale właśnie po to, żeby je wyeliminować jest pomoc z ziemii.
NIE MA lepszej inwestycji niż kasa włożona w treningi. Mówię Ci to na przykładzie własnych perypetii.  😉
Fairy, mam wrażenie, że się naczytałaś jakiś cudnych opowieści bajkowych o połączeniu człowiek-koń, wspaniałych gonitwach z wiatrem we włosach i końskiej grzywie gdy wasze ciała i dusze łączą się w jedno. I koń szczęśliwy rży do ciebie marząc tylko o wspólnych wypadach w nieznane. Ale to tak nie wygląda. Kiedyś się przekonasz. Obyś tylko, w tym połączeniu dusz i ciał zdrowia nie straciła. Bo to niestety tak wygląda. A pięta w dół - czy odchylenie do tyłu robione automatycznie i bez zastanowienia może Ci kiedyś życie uratować...
Nie czytałam prawie żadnych końskich opowieści  😜
I chyba za bardzo wpadło wam w pamięć te moje wsłuchanie i zjednoczenie, źle się wyraziłam pewnie, cóż.  🙇

A ew. 1 w tyg. z trenerem i samodzielne ćwiczenie w 3/4 dni?

A planuję właśnie dzierżawę i trenera, ale zwyczajnie nie stać mnie az tak. Mogę dać 300 zł, no góra maxymalnie 400zł tak na sucharach, ale chcę jeździć min. 3 razy w tygodniu.
Mój koń śpi leżąc zawsze na tej samej stronie, w związku z czym ma odleżyny na łokciu i stawie skokowym. Sierść ma zmierzwioną, skórę lekko zrogowaciałą i grubą, czym to "wyleczyć"?
Gillian   four letter word
10 września 2011 21:39
dościelać?
nie za bardzo da się, musiałabym być co wieczór niestety i sama dościelać, taka stajnia... muszę mu czymś to smarować bo inaczej to jakaś masakra
Gillian   four letter word
10 września 2011 21:57
na staw skokowy są do kupienia ochraniacze, gorzej z łokciem.
Polecam zwykłą oliwkę dla dzieci, nawilży to miejsce i nie będzie tak rogowaciało. No i niestety więcej słomy, jak pisze Gillian.
kasia&figa, Zmiana stajni nie wchodzi w grę?
ChingisChan   Always a step ahead! :)
11 września 2011 08:31
kasia&figa a nie możesz umówić się ze stajennymi, żeby więcej dościelali?
Niestety, mała prywatna stajnia, nigdy nie wiadomo kto ścieli, więc prośby np o inne jedzenie lub wypuszczanie nie wchodzą w grę, zmiana stajni = nie mam na co na razie, pogadam może coś się uda zrobić🙂
kasia&figa, jeden z koni w stajni w której stoję też miał taki problem - pomogło rzadsze wyrzucanie gnoju - koń ma dościelane zamiast codziennie wyrzucane
Gillian   four letter word
11 września 2011 10:37
kasia&figa, w przypadku "anonimowego ścielacza" polecam przykleić na drzwiach boksu kartkę ze stosowną informacją, najlepiej formatu A4 z duuużą czcionką 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się