Kacik jezdzca zawodowego
no tak, taką sytuację rozumiem oczywiście - młody ambitny + obiecujący młody koń w treningu.
no tak, taką sytuację rozumiem oczywiście - młody ambitny + obiecujący młody koń w treningu.
a ja oprócz takiej sytuacji rozumiem doskonale ludzi, którym wystarcza jak na tym koniku pojeździ raz na 2/3 tyg w tereniku np. Jest zadowolony bo kon sie slucha i ladnie wyglada.
sa ludzie dla których jeździectwo to tylko hobby i nei mogą mu poswięcic czasu codziennie, nie maja czasu i/albo zdolności i/albo ambicji zeby doszkalac się jezdzac na roznych koniach, jezdzic na kliniki i szkolenia, rozwijać się jezdziecko, a mimo to chcą to hobby / ten sport uprawiac na tyle profesjonalnie na ile sie da - chcieliby miec konia, na ktorego nie tylko wsiadaja z przyjemnoscia, ale rowniez - mimo swoich niedoskonalosci - moga na tym koniu np. zrobic jakiś "element".
Niech koniem zajmuje się profesjonalista, dzieki temu i kon i ten czlowiek moga się rozwijać, a właściciel ma to czego chcial - dobrego konia, satysfakcję z wlasnej jazdy i z rozwoju konia. Tym sposobem wszyscy są zadowoleni 🙂
znam osobiscie pare osob, ktore tak jezdza - są zadowolone 🙂
na forum tez są tacy wlaściciele koni - i też zdaja się być zadowoleni 😉
dopisane:
a do tematu wątku - taki układ daje też stałe źródło dochodów jeźdźcowi takiego konia 🙂
oczywiście są tacy ludzie jak opisuje Caroline. I dobrze że są bo z czego by szkoleniowcy koni żyli. 🙂
tym niemniej uważam że na nic się zda szkolenie samego konia w sensie oddaję konika w profesjonalne ręce na jakiś okres czasu i odbieram gotowego na którym sobie postartuję w zawodach w jakich załóżmy juz szedł pod owym pro. Gdyż jak wiadomo to co wydębi i zrobi pro nijak się ma do tych zostawionych odłogiem moich nikłych umiejętności.
Suma sumarum konik w takich rękach zapewne szybciej niż wolniej by zaczął regresować.
znam osobiscie pare osob, ktore tak jezdza - są zadowolone 🙂
Ja wlasnie tak jezdze i jestem bardzo zadowolona. Staram sie trenowac jak najczesciej (ok. 4-5 razy w tygodniu), a kiedy z powodow zawodowych nie moge przyjechac do stajni, nie musze sie denerwowac, bo wiem, ze kon jest w dobrych i bardzo profesjonalnych rekach.
ja na ten przykład znam osobiście sytuacje że właścicielka ma 2 koni do których jeździ raz na ruski rok w tym koń "specjalnej troski" którego generalnie się boi - oba konie w treningu a ona z tego taką ma "korzyść" że jest posiadaczką 2 koni. I też jest zadowolona - bo nie musi u koni bywać codziennie.
Jeździ od wielu lat ale postępów żadnych nie czyni bo od czasu jak ma te konie do których rzadko kiedy jeździ to siłą rzeczy rzadko wsiada.
Mysle, ze wszystko jest kwestia wlasnych celow i potrzeb. Jednych cieszy to, co nie odpowiada innym. I na odwrot. I swiete kazdego prawo. Ale to chyba nie ten wątek. 🙂
Suma sumarum konik w takich rękach zapewne szybciej niż wolniej by zaczął regresować.
I znowu profi ma co robić 😎 I tak w kółko 🍴
Oczywiście, że można tak jak pisze caroline, ale w skokach to rzadkość. Koniem skoczkiem jest zazwyczaj zainteresowany ktoś, kto sam (lub potomek) skacze. A jeśli skacze, to już nie bardzo odpowiada mu "teren raz na dwa/trzy tyg." Raczej... start "z doskoku" raz na 1/2 m. To jest możliwe, co nie znaczy, że zdrowe. Skoki coś takiego w sobie maja, że chce się wyżej i wyżej. Dobry koń jest w stanie miernego jeźdźca przenieść przez parkur (byleby nie spadł na zakręcie i w skoku). Bezbłędnie - to już niekoniecznie.
Ale najczęściej: przyszły koń dla dziecka, koń zawodnika-studenta/ucznia; koń odrabiany, koń na sprzedaż.
To o czym pisze doti, to trochę co innego: koń jest w stałym treningu z przewagą jazd właścicielki, pod dodatkową opieką jeźdźca/trenera/luzaka/berajtra. Normalka.
To o czym pisze doti, to trochę co innego: koń jest w stałym treningu z przewagą jazd właścicielki, pod dodatkową opieką jeźdźca/trenera/luzaka/berajtra. Normalka.
to o czym ja piszę to w ujezdzeniu widziałam: koń jest w stałym treningu z przewagą jazd jeźdźca/trenera, właściciel wsiada zdecydowanie rzadziej i raczej pod okiem jeźdźca/trenera. na koniu startuje albo jeździec/trener albo własciciel albo i jedno i drugie (ale np. trener w wyzszych klasach niż właściciel).
to też normalka?
To jak najbardziej możliwe (i wcale nie takie rzadkie), co nie znaczy, że zdrowe.
Kiedyś jeździłam na koniu, który był wcześniej w treningu u MP, a równolegle jeździł juniorskie jego syn (ujeżdżenie). Koń miał "dwie różne skrzynie biegów" - mam nadzieję, że Wiecie o co chodzi.
To jak najbardziej możliwe (i wcale nie takie rzadkie), co nie znaczy, że zdrowe.
(...) Koń miał "dwie różne skrzynie biegów" - mam nadzieję, że Wiecie o co chodzi.
ja raczej mialam na mysli to, ze kon jest jezdzony glownie przez jedna osobe, a kiedy wsiada wlasciciel, to jezdzi pod okiem tej osoby - czyli dąży się do stworzenia i uzywania tylko jednej skrzyni biegów 😉
a w kazdym razie wlasciciel i tak jezdzi za malo żeby zdążył konia pod siebie "przestawiac", więc pozostaje mu korzystac z tego czego kon juz jest nauczony 😉
takie uklady widywałam na zywo i "wirtualnie" - poniewaz ich uczestnicy nie narzekali, to zakladam, ze wszyscy byli zadowoleni 😉
Powinnam była napisać: co nie znaczy, że zawsze zdrowe. Bo układ uważam za normalny i często korzystny (często - jedyny możliwy).
Mi taki układ by za bardzo nie pasował z prostej przyczyny. Nigdy bym nie była pewna czy to, co razem prezentujemy z koniem jest wynikiem mojej pracy z nim czy też ten trener tak mi tego konia "podkręca" że on z rozpędu i pode mną jako tako chodzi.
Nigdy bym nie była pewna czy to, co razem prezentujemy z koniem jest wynikiem mojej pracy
jesli to poczucie jest dla ciebie takie wazne, to ok.*
ale jesli ktos zachowuje zdrowy rozsadek i zdaje sobie sprawe z tego co on sam umie a co umie jego trener, to moim zdaniem to jest jedna z najrozsadniejszych metod zeby miec dobrze wyszkolonego konia i duza satysfakcje z jazdy (a rownoczesnie nadal miec zycie zawodowe i prywatne - niezwiazane z konmi 😉).
moim zdaniem dla wielu osob (w tym i dla mnie) wazniejsza jest frajda z jazdy niz samodzielne, obarczone wieloma bledami i powrotami do podstaw "odkrywanie Ameryki". Ameryka juz dawno odkryta... moim zdaniem szkoda czasu i konia na cos takiego.
ale kazdy jezdzi tak jak lubi i jak mu na to jego ego pozwala 😉
*chociaz cisnie mi sie na usta: jakby to rzeczywiscie bylo takie wazne w procesie szkolenia konia 😲
Caroline: nie wszyscy ludzie dają się mierzyć jedną miarą, szczególnie taką własną osobistą. To co dla ciebie jest jedynym i słusznym "zdrowym rozsądkiem" dla innych może wcale nim nie być.
nie napisalam, ze jest to jedyne słuszne rozwiązanie.
i oczywiscie - tak jak dla mnie nie jest zdrowe podejscie "nie dam nikomu, zwlaszcza lepszemu od siebie, wsiasc na mojego konia, bo stracę poczucie, ze wszystko co moj kon umie jest wynikiem wylacznie mojej pracy" 🙄
z jednej strony taki rodzaj przywiazania do "wlasnych osiagniec" jest dla mnie nieco absurdalny oraz mocno ograniczajacy nie tylko horyzonty jezdzca, ale i mozliwosci konia, a z drugiej strony - niestety rzadko widuje sie spektakularne / zakrojone na szeroka skalę sukcesy takich par. Bo w jezdziectwie jednak trzeba czegos więcej - przede wszystkim doswiadczenia i otwartego umyslu - niż tylko przywiązania do swojego dobrego samopoczucia... moim zdaniem 😉
a dla mnie na ten przykład najważniejsze jest dobre sampopoczucie mego konisia...ale i moje też - szczególnie jak sobie samodzielnie do czegoś dojdziemy - co z tego że może dłużej to trwa niż jakby pro się za to zabrał ale za to jaką się ma z tego radochę. 😅
szczególnie lubimy jak se w tereny wyjeżdżamy - a to że na Olimpiade się nie pojedziemy to naprawdę żaden grzech 😉
To ma być dla mnie i dla konia w sumie zabawa.
Caroline
Kiedyś zdarzało mi się fajnie zacząć pracę z jakimś np.młodym koniem- po czym go traciłam. Koń najczęściej trafiał w ręce pupilki trenera (dopiero po tym jak cos tam zaczął wykazywać ; jakby sobie nie mogła sama go przygotować od zera 🤔 ). Zawsze myślałam, że odbierają mi takiego konia tylko dlatego, że tak kiepsko jeżdżę. A paradoksalnie to chyba nie było, aż tak tragicznie, skoro zabierano mi konie za jakieś tam pierwsze efekty. To bardzo mnie wkurzało, czasem bolało.
Teraz jeżdżę swoją klacz sama, nikt mi jej nie psuje, nikt mi jej nie robi -i to jest super. A koń, nie tykany przez nikogo innego -zmusza mnie do rozwoju. Starty nie dla każdego są celem. Moje cele, to przede wszystkim, zrównoważony i przyjemny do jazdy wierzchowiec , któremu praca pod siodłem i przebywanie ze mną też sprawia przyjemność. I wierz mi, ze to jest równie ambitny cel jak przejechanie L, czy P z dobrym wynikiem (szczególnie gdy zaczynasz pracę z trudnym, zepsutym koniem). Ogólnie te cele osiągnęłam, teraz mogę dodawać podwyższanie naszego technicznego poziomu, a ten system pracy nauczył mnie więcej niż co kolwiek innego przez lata jazdy. No i wolę sama iść umiejętnościami ku profi niż ... jechać na skcesach innych (podtrenowując się by umieć 'przeprowadzić' konia). Czyli wolę się nauczyć jak sama mam uczyć swego konia (wtedy mam pewność , że go nie zepsuję) 😉
Rozumiem każde podejście - metod dojścia do celu może być więcej. I każda z nich w konkretnym przypadku może być tą najlepszą . :kwiatek:
Moja postawa jest efektem przejść, gdy kiedyś pragnęłam i szkoliłam się na profi.
Obecnie też jestem 'chwilowo emerytowana' pod kątem tematu. Chciałam kiedyś pracować 'całe życie' przy koniach, przy tym także jeżdżąc (podstawowo raczej). Szkoliłam się, jeździłam, pracowałam. Praca super satysfakcjonująca, ale z moich obserwacji: rzadko godnie i odpowiednio wynagradzana, nawet gdy dajesz z siebie wszystko. A pracując juz w innej dziedzinie zauważyłam, jak nieproporcjonalnie niski jest status wybitnego trenera 'koni' w społeczeństwie np. w porównaniu do byle lekażyny. To jest trochę chore w naszym kraju- dawać z siebie wszystko (wraz z sercem), douczać się nocami całe swoje życie, narażać zdrowie i ciało, często wydawać kupę dodatkowych środków na treningi i na odpowiedni sprzęt- i za co??? Za zazwyczaj średnie zarobki i satysfakcję?? Gdy np. doradca finansowy po 2-3 latach ambitnej pracy w zawodzie, spokojnie może mieć dużo wyższe zarobki, a dodatkowo status zawodu i szacunek taki, ze ludzie z daleka kłaniają się w pół. To mnie bardzo drażni - juz nawet nie osobiście, ale z solidarności ze środowiskiem jezdzieckim. 😤 A myśląc o zawodowstwie nie można udawać, że te tematy nie istnieją, bo czas leci a typowe marzenia, albo się oddalają albo przybliżają.
ElaPe
Jak ja Cię rozumiem w tym temacie 😅
Dorotheah: ja mogę tylko podpisać się rękami i nogami pod tymi stwierdzeniami:
Starty nie dla każdego są celem. Moje cele, to przede wszystkim, zrównoważony i przyjemny do jazdy wierzchowiec , któremu praca pod siodłem i przebywanie ze mną też sprawia przyjemność. I wierz mi, ze to jest równie ambitny cel jak przejechanie L, czy P z dobrym wynikiem (...). Ogólnie te cele osiągnęłam, teraz mogę dodawać podwyższanie naszego technicznego poziomu, a ten system pracy nauczył mnie więcej niż co kolwiek innego przez lata jazdy
Raczej się nie spodziewam, że ktoś się zgodzi z całą moją wypowiedzią, to oczywiste. 🙂
I mi też chodziło o najważniejsze cele podczas uczenia siebie i wierzchowca samemu:
a dla mnie na ten przykład najważniejsze jest dobre sampopoczucie mego konisia...ale i moje też - szczególnie jak sobie samodzielnie do czegoś dojdziemy - co z tego że może dłużej to trwa niż jakby pro się za to zabrał ale za to jaką się ma z tego radochę. 😅
szczególnie lubimy jak se w tereny wyjeżdżamy - a to że na Olimpiade się nie pojedziemy to naprawdę żaden grzech 😉
To ma być dla mnie i dla konia w sumie zabawa.
:kwiatek:
I mi też chodziło o najważniejsze cele podczas uczenia siebie i wierzchowca samemu
to ja sie zatem tylko grzecznie zapytam: to co wy robicie w TYM wątku? 🤣
bo (bez zlosliwosci) to nie jest watek pt. "a jestem zosia samosia" 😉
Już pisałam. 😉 Wcześniej moim celem, była zawodowa praca przy koniach. Temat jest mi niezwykle bliski. Zwłaszcza gdy mogę poczytać wypowiedzi zdolnych jeźdźców, szczególnie tych ze stażem w zawodzie, którym zresztą dopinguję.
A postawę Zosi samosi widziałam u niektórych profi. Ale może to tylko moje spostrzeżenia. 🙂
zrób parę kroczków wstecz Caroline i zobacz skąd sie tu wzięłyśmy po co i dlaczego. Poza tym to chyba forum roztwarte dla wszystkich i nie ma zakazów bycia w żadnym wątku bo się nie spełnia jakichśtam norm.
to by beło na tyle co mam i sorki za 🚫
Dziewczyny, spokojnie! Taka uroda więzi z koniem, że bez emocji ani rusz!
Gdy samemu robi się konia ( z pozytywnym skutkiem) jest to coś pięknego, cudownego, niepowtarzalnego! Nie dziwię się, absolutnie, osobom, które mając własnego konia - chcą do wszystkiego dojść same!. Trwała więź koń - jeździec ma ogromne zalety. Są, z kolei, osoby, dla których naprawdę liczy się rywalizacja sportowa, wygrywanie - czy choćby bycie najlepszym, dążenie do mistrzostwa w sztuce jeździeckiej. Skrajnie trudno to osiągnąć, jeżeli nie ma się okazji "skosztować" co znaczy np. na wysokim poziomie zebrany i przepuszczalny koń. Żadne wyjaśnienia nie zastąpią bezpośrednich doznań. Ileż razy było tak, że tłumaczę komuś coś, tłumaczę - i d. W końcu: "siądź na "mojego" i sama/sam spróbuj". "WOW! Już rozumiem!" 😜
Bez doświadczeń z dobrze ujeżdżonymi końmi ciągle będą padały pytania typu: co to znaczy, że koń akceptuje kontakt? Czym się różni galop zebrany od roboczego? "Ile" powinno się "mieć" na wodzach etc. Koni wycofanych z "wysokiego" sportu a nadal mogących uczyć niedoświadczonych jeźdźców jest zbyt mało w stosunku do potrzeb. Zatem "fachowcy" od koni bardzo się przydają.
Nie wiedziałam gdzie zadać to pytanie...Jak powinna wyglądać kwestia podziału wygranymi gdy płacę komuś za starty na swoim koniu?Mówię tu o poziomie niższych klas regionalnych.Co powinien brać właściciel konia a co jeździec?kto puchary,nagrody rzeczowe,kasę?
generalnie wszystko zależy od tego jak się wcześniej strony umówiły...
przepisy mówią,że wszystkie nagrody są dla właściciela,ale często jest tak,że to jeździec bierze puchar...albo dzieli się kasą po połowie...albo jeździec bierze wszystko,ale nie dostaje prowizji od sprzedaży konia np...
czyli - jak się dogadasz,tak będzie tak na prawdę 😉
Zapytałam jak to się dzieje zazwyczaj,żeby jakiejś gafy nie popełnić🙂
Jeździłem w klubach które zwijały połowę, jeździłem w klubach które zwijały całość, ale jeździłem też w klubie który zostawiał jeźdźcowi całość, wszystko jest kwestią umowy i interesów.
Bywa naprawdę różnie.
Generalnie prawo decyzji ma ten co wkłada w całą sprawę więcej.
Ja miałam taki układ,że kasa i nagrody dla mnie z wyłączeniem sprzętu jeździeckiego, który zostawał dla stajni/koni.
Odkopuję temat, bo halo mnie zbeształa w wątku "praca" 😀
Mam taki mały dylemat. Jak to jest waszym zdaniem z "wdzięcznością" wobec szefa w sytuacji, gdy zawdzięczacie mu rozwój, zdobycie doświadczenia, a chcecie zmienic pracę?
Czy uważacie, że można bez skrupułów odejśc od kogoś, kto dał wam możliwośc startów na zawodach, podczas gdy wcześniej prawie wcale się nie startowało?
Dodam, że praca zaczyna wam bardzo ciążyc i macie nikłe szanse na dalszy rozwój.
Praca to praca. Pracodawca rzadko kieruje się sentymentami. Pytanie, czy następna będzie i czy będzie lepsza (żadne "złote góry" tylko faktycznie). Wiem, że potrafisz obliczyć czy szefowa nie będzie stratna (pisałaś o tym w "pracy"😉, ale... jeśli ona będzie postępowała z końmi fair - to będzie maiła klientów? i pieniądze? Są stajnie idealne?
No bo wiesz - szanuj szefa swego możesz mieć gorszego. To w ogóle jest ciężka sprawa - czy twardo trzymać się rzeczywistości czy gonić za marzeniami. Emocje silne a trza wszystko starannie skalkulować.