Odpowiedzialność Fundacji za swoich podopiecznych.
ale niestety trochę takich też jest! najgorsze są przegięcia w każda stronę 😤
[quote author=Tomek_J link=topic=13787.msg433086#msg433086 date=1263013735]
Przecież umowa "adopcyjna" to w istocie nic innego jak zwykła umowa dzierżawy...[/quote]
Dzierżawa to "wypożyczenie", a adopcja to "przysposobienie" ... a to raczej dwie różne rzeczy.
Mam dwa adoptowane psy. Nie wyobrażam sobie kontroli warunków znienacka, jakiejś inspekcji czy czegoś takiego. Zanim wydano nam psy został przeprowadzony wywiad ale nikt nie był nas sprawdzać. Co prawda, jeśli pani z fundacji, z której są psy chciałaby przyjechać i je obejrzeć zgodziłabym się po wcześniejszym umówieniu, w terminie obu nam pasującym.
Co do koni: może rowiązaniem byłyby nie adopcje tylko sprzedaż koni, z możliwością pierwokupu i zastrzeżeniem, że jeśli zwierze nie będzie właściwie traktowane fundacja mogłaby konia odkupić za pierwotną cenę. Myślałam, kto mógłby decydować czy dobrostan jest zachowany. Chyba największym społecznym zaufaniem cieszy się TOZ, jako najstarsza itd tego typu organizacja w Polsce. Może oni mogliby jeździć na inspekcje? To takie głośne przemyślenia.
nie, toz nie cieszy sie zaufaniem spolecznym.
takie zastrzezenia sa niemozliwe do egzekwowania. poza tym jak kon bylby zaglodzony na przyklad, to mielibysmy za niego placic 5000zl? albo jakie to prawo pierwokupu, jesli ktos chce sprzedac konia za 20 000zl? a rok pozniej kon ulegnie wypadkowi i przez nowego wlasciciela zostanie odstawiony do ubojni (bo nie bedzie chcialo mu sie go leczyc, nie dlatego, ze kon bedzie nie do wyleczenia).
to, o czym pisala adrianna, ze przy kazdej, dzisiatej nawet sprzedazy tego samego konia ciagle strona sprzedajaca jest fundacja wydaje mi sie dziwnym zapisem. czy to jest jakos prawnie uregulowane? mogloby to byc rozwiazaniem
sprzedalam na tej zasadzie (prawo pierwokupu za taka sama cene) jednego konia i generalnie jestem z transakcji zadowolona.
chociaz wydaje mi sie, ze dla kupujacej jest to krzywdzacy uklad, bo kon przez te 3 lata znacznie przybral na wartosci 😅
Po co wybijac otwarte drzwi? Nie można sprawdzic, jak przeprowadzane sa formalności adopcyjne w przypadku zwierząt przekazywanych w adopcje przez RSPCA lub SPCA? Oczywiscie, o ile u nich dobrze się to sprawdziło ❓
to nie sa otwarte drzwi, to zupelnie inna rzeczywistosc
poza tym - ja z systemu szkapy jestem zadowolona
Nie mam przekonania co do możliwości pierwokupu w przypadku odsprzedania konia przez fundację. Jeśli u kogoś koń stał się super-maszyną, super-skoczkiem lub dresażystą, to znaczy, że włożył sporo pracy i kasy w tego konia. Dlaczego więc fundacja miałaby odkupywać go za cenę wyjściową? I jak byłyby zdefiniowane nieodpowiednie warunki? Mógłby być warunek, że nie pójdzie na rzeź, OK, ale niby dlaczego nie miałby zmieniać właściciela?
wlasnie o tym caly czas mowie
to nie jest wszystko takie proste
Teoretycznie tak, ale w tym wątku był rozważany taki przypadek. Samo odkarmienie/wyleczenie konia sprawić może, że jego wartość wzrośnie. I co wtedy? Ktoś włożył czas i kasę, ma za to jeszcze dostać po łapach? Cały czas mowa o przypadku gdy koń był odkupiony od fundacji, nie jest dręczony i głodzony u nowego właściciela, a cały czas przewija się opcja pierwokupu.
No nie ale jeśli kupisz kulawego źrebaka bez papierów za 1500 zł, a po 2 latach, wyleczeniu, odtworzeniu pochodzenia, zajeżdżeniu i wypielęgnowaniu okaże się na prawdę pięknym zwierzakiem z dobrym pochodzeniem to dalej ma być wart 1500 zł?
No nie ale jeśli kupisz kulawego źrebaka bez papierów za 1500 zł, a po 2 latach, wyleczeniu, odtworzeniu pochodzenia, zajeżdżeniu i wypielęgnowaniu okaże się na prawdę pięknym zwierzakiem z dobrym pochodzeniem to dalej ma być wart 1500 zł?
Myślę, że kompletnie nie w tym problem! Bo po co fundacja miałaby wykupywać takiego konia? Skoro jest w super formie, to niech sobie zostaje u nowych właścicieli. A jeśli oni będą go chcieli sprzedać, to dlaczego fundacja miałaby go kupować? Przecież jako pełnowartościowy koń nie byłby w żaden sposób zagrożony.
Tomku, rozmawiamy o prawie pierwokupu za cene sprzedazy
AN, nie czytalas watku?
teoretyzujemy i przytaczamy rozne przyklady. Ninevet uplastycznila zmiane wartosci konia na potrzebe dyskusji z Tomkiem
Akurat sytuacje, z tym że fundacja odkupuje konia za cenę wyjściową znam bardzo dobrze. Otóż, kiedy czegoś takiego w umowie nie było, właściciel źle traktował konie, fundacja miała nie prawo pierwokupu, to właściciel zażądał sobie za te konie po 8 tysięcy a nie po 2 muszą się jakoś zabezpieczyć, na wypadek gdyby zdarenie miało się powtórzyć. Nie chodzi tu o jakichś czempionów, bądź koni po nich, bo w takim razie sama też powinnam dużo zapłacić. Po prostu fundacja się zabezpiecza, sami wiemy jacy ludzie są i co zrobią za pieniądze. 😵
Ja mam konia z fundacji. Konia mam jakieś hm 3-4 lata i kontrola była tylko 1 i to przy okazji bo mieli po drodze. Oczywiście sprawdzenie warunków itp było.
I się zastanawiam, jakby teraz coś się stało koniu (odpukać oczywiście) nie wiem np bardzo silna kolka, ledwo konia odratowaliśmy, logiczne więc jest, że koń wygląda na zaniedbanego i przychodzi ktoś z fundacji i widzi konia w takim stanie i zabiera konia bo jest źle traktowany itp. I co ja mam do gadania?Skoro w umowie jest tak napisane? Jasne można mówić że koń przeszedł kolkę, że jest chory. Ale po co są wtedy te kontrole jak nie ma kontaktu z fundacja ?Nie wiedzą jak koń wygląda jak jest zdrowy itp.
Ja osobiście bym nie oddała teraz konia, choćby nawet mieli by mnie poddać do sądu.
od takich sytuacji sa orzeczenia weterynarzy
przeciez nikt nie odbiera konia, bo ma taki kaprys
CHUDA: Nie chodzi tylko o to jak koń wygląda, oczywiście że chętnie by z Tobą rozmawiali, popytali by w okolicach jak się koniem zajmujesz i takie tam. Ja mam kontakt stały z fundacją, mimo że konia kupiłam, ale poczuwam taki obowiązek. Często kiedy konie są zaniedbywane, właściciel uchyla się od rozmowy, poza tym widać jaki koń jest do Ciebie, czy się boi czy jak. Na pewno nie przychodzą bez przyczyny, poza tym warto nawet dla swojej pewności zadzwonić i poinformować o zaistniałej sytuacji, nawet tak dla kitu. 😎
Pisałam kiedyś, nawet zdjęcia wysłałam i nic.
adrianna32 napisz na pw z jakiej fundacji masz konia
met wiem, że od tego są orzeczenia, podałam przykład. Ale znam przykład, że nawet przy wet powiedzieli, że konie są zaniedbane a wet powiedział co innego. Nie wiem ile jest w tym prawdy bo nie było mnie przy tym.
moze plotka. ja o sobie tez wiele dziwnych rzeczy sie dowiaduje
może plotka. Ja o sobie tez dużo rzeczy dowiaduje 🙂
Jeżeli konia adoptujesz to nie masz prawa go sprzedać! To nie jest Twoja własność, jesteś tylko opiekunem ale właścicielem jest fundacja, zabierają go kiedy coś się dzieje za darmo, bo Ty za konia do adopcji też nie płaciłaś, więc z jakiej racji fundacja ma płacić? jedyna możliwość odsprzedania konia jest wtedy kiedy go kupisz, nawet wtedy fundacja ale tylko kiedy chcę go odsprzedać, ma prawo pierwokupu za tą samą cenę za którą go kupiłam ale koń prawnie jest moją własnością! 😉
Rzadko odwiedzłąm re-volte. Powód ? Złamana noga a wdomu kiepski net. Przeoczyłabym pewnie ten wątek ,gdyby nie fakt ,że Ktos podal mi link do wypowiedzi Iwony i Revind.
Sprostowanie z mojej strony? OK. Mycha czyli Iwona P od czasu zawirowan woków PE i moje osoby tj od zaginiecia koni z Wienkowa nie była u mnie ani razu, ani razu tez nie zażadąła ksiązeczki zdrowia Lary. Wczesniej - zgody , bywala, ba myslałam nawet ,że jest moją przyjaciólką,że się doskonale rozmumiemy. Cieszy mnie fakt ,że opisywała warunki i mój stosunek do zwierzat pozytwynie.
Ciebie Revind nie znam a jesli znam to powinnas się przedstawic choc dla mojej wiadomosci. Nie sądzisz ,że to nie fair. Ty wiesz o kim mówisz i do kogo mówisz ja zas nie mam zielonego pojecia z Kim rozmawiam.
Tak , moja winy , psy rzeczywsicie zginęły i oba psy zginęly tragicznie. Poleciłam osobę które u mnie pracuje do adopcji tych psiaków. Niestety psy nie żyją . Czuję sie winna tych wypadku , tej smierci. Pytanie czy mogłam jej zapobiec? Pewnie tak , gdybym i ja nie zawierzyła, gdybym tej osoby nie poleciłą. Napewno jestem winna smierci tych dwóch psów i czuje się z tym fatalnie, mam wyrzuty sumienia i to wielkie ale co dzis mogę zrobic? Czasu nie wróce, stała sie rzecz okropna i nie wiem co jeszcze w tej kwestii mogę powiedziec i zrobic. Napewno przyznaję sie do winy , napewno była to nieszczęsliwa adopcja.Co mam jeszcze sprostowac? Tak kiedys pisałam ,ze swoich koni nie sprzedam ,że sa moimi pełnoprawnymi domownikami. I.. słowa dotrzymałam, gdy to pisałam miałam zaledwie 4 konie i o tych koniach pisłam. Przeciez dalej kupuje konie które wymagaja pomocy, i te które szukają domu u mnie schronienie znajdują. Pozniej szukam im domków i albo odsprzedaję albo oddaje do adopcji. Tak zrobiłam z Ładnym- nikt nie chiał go kupic prawda? Aga wykupiła go od handlarza za groszę i nawet za te grosze nie mogła go sprzedac. Zapłaciłam Cobrinie pieniązki, wziełam do siebie i na spokojnie szukałam mu domku. Znalazł bardzo fajnych ludzi. Kupiłam teraz LaPlatę i Kadencję tez oba konie znalazły swoje domki, obie kacze tarfiły do nowych domków. Czy naprawdę zle postępuje? Jesli tak uwazacie - to przestanę.Mogę swoje pieniązde wydawac na inny cel np od lat nie byłam na urlopie, nigdzie nie wyjezdzałam a tak kupuje i sprzedaje konie ze stratą lub oddaje w bezpłatną dzierzawę. No cóż widac zle czynie.
Faza, nigdy, przenigdy nie uzalezniaj swojego dzialania od osob trzecich, niezorientowanych, nawiedzonych, obcych...
:kwiatek:
Rzadko odwiedzłąm re-volte. Powód ? Złamana noga a wdomu kiepski net. Przeoczyłabym pewnie ten wątek ,gdyby nie fakt ,że Ktos podal mi link do wypowiedzi Iwony i Revind.
Sprostowanie z mojej strony? OK. Mycha czyli Iwona P od czasu zawirowan woków PE i moje osoby tj od zaginiecia koni z Wienkowa nie była u mnie ani razu, ani razu tez nie zażadąła ksiązeczki zdrowia Lary. Wczesniej - zgody , bywala, ba myslałam nawet ,że jest moją przyjaciólką,że się doskonale rozmumiemy. Cieszy mnie fakt ,że opisywała warunki i mój stosunek do zwierzat pozytwynie.
Moniko, nie muszę żądać od Ciebie książeczki, sprawdzać co chwila jak miewa się Lara, bo wiem, ze jest jej dobrze. Nigdy tego nie negowałam.
Ostatnio widziałam ją w wakacje chyba.
Adopcje psów są zupełnie inne niż końskie, podkreślam. Lara to Twój pies, gdyby coś jej się stało czy nie mogłabyś jej trzymać wtedy, w mysl umowy, powinnaś mnie poinformować. To wszystko. Dlatego nie będę sprawdzać książeczek, jeździć do Lary, nachodzić.
Jak już pisałam, ja czy podobnie działające osoby prywatne podpisują umowy z ludźmi dlatego, żeby chronić psa ( pewnie, że w 100% się nie da ) ale przynajmniej jeśli będzie głodzony, zaniedbany, można go odebrać.
Poza tym, jeśli nowy właściciel nie radzi sobie z psem może mi go oddać, wie, że może zadzwonić i na mnie liczyć. Różne psy trafiają do adopcji przecież.
Nie mamy w zwyczaju nękać ludzi, nawiedzać, dzwonić, wypytywać. To nie KGB. Po prostu po adopcji, najczęściej raz, spotykam się z właścicielem, pytam jak miewa się pies, czy nie ma z nim kłopotów itd. Jeśli są, staram się pomóc.
Jeśli ktoś uważa, że ludzie oddający psy nachodzą adoptujących, inwigilują czy cos w tym stylu to są w wielkim błędzie.
Chodzi tylko i wyłącznie o znalezienie człowieka, u którego psu będzie dobrze.