Lonżowanie
epk - :kwiatek: pełna zgoda! jedynym patentem teoretycznie ułatwiającym rozluźnienie jest czambon - ale to działa chyba tylko na konie mocno zadzierające głowę...
angelika95 - nawiązując do tego co napisała epk - ja bym spróbowała bez wypieć a dalej eksperyment co zadziała: bardzo wolny kłus, zmiany tempa w kłusie, zmiany kierunku w kłusie (jesli masz kawecan) , pomniejszanie i powiększanie koła, przejścia stęp-kłus a może dopiero po galopie się uda? Przydatne bywają pojedyncze dragi - jeden lub dwa naprzeciwko siebie.
P.S. Może to trochę wstyd się przyznać ale ja mam kobyłę strasznie wrażliwą na pochwały głosowe... Nie było mi jej więc trudno nauczyć obniżania szyi na hasło "w dóóóółłłł" 😀 wystarczyło pokazać kierunek lonżą do przodu i w dół i pochwalić za każdą próbę we właściwym kierunku. Potem pozostało już tylko pilnowanie zadu. No cóż, co koń to inna historia 🙂
Też mamy przy lonżowaniu hasło "w dół" 🙂. Działa fajnie. I ogólnie koniu mówię, kiedy mi się podoba i kiedy nie - zazwyczaj wystarczy na wytłumaczenie, o co mi chodzi. Ew. jeżeli ma koń kiepski dzień i nie udaje się zaktywizować grzbiet, ściągam z koła, w ręku robię z pół koła łopatek na obie strony i wysyłam z powrotem na koło.
Kiedyś dawno temu przez chwilę lonżowałam konia na czambonie - jakiejś rewelacji przy pracy nie było, ale później zauważyłam, że jeżeli w kantarze przypadkiem nadepnął na linę, to zamiast natychmiastowego machnięcia łbem do góry - koń obniżał automatycznie łeb 🙂.
Konie lubią być chwalone.
Tylko to wymaga wiedzy, zmyslu obserwacji, refleksu i czasu. wiekszosci z nas brakuje co najmniej 2 z tych 4 cech.
Chwalenie za drobne rzeczy w odpowiednim momencie skutkuje tym, że kon coraz bardziej sie stara, zaczyna kojarzyc o co nam chodzi i mysli, co zrobić, zeby byc nagrodzonym raz jeszcze. Rola czlowieka jest odpowiednio te nagrody dobrac.
Praca pod przymusem i presja przynosi odwrotny efekt, a ja uwazam, ze kazdy patent mniejszym lub wiekszym przymusem jest, nawet ten luzno zapiety.
Nie twierdzę, że patenty sa zle , jednak niech beda uzywane na koniach, ktore potrafia zapanowac nad swoim cialem i przez osoby, ktore maja pojecie.
sformulowanie "kon przepchniety przez gumy z siodla nauczyl sie na nich pracować rewelacyjnie na lonzy" powoduje, ze mam ciarki na plecach i budzi we mnie sprzeciw.
To może ja się wypowiem, kupiłam konia 10 lat temu jako zupełny laik. Ślepo słuchałam ludzi o których myślałam, że mają ogromną wiedzę. Skutkowało to właśnie tym, że koń był lonżowany na gumach/wypinaczach/czambonie, na wszystkim co mi proponowano jako idealne rozwiązanie, bo nie chodził na kontakcie. Była wieczna lama, wyciąganie wodzy, zapadnięty grzbiet. Na wypięciu oczywiście wyglądał od razu dużo ładniej, tylko ja wtedy nie wiedziałam że choćby nie wiem jak wizualnie było dobrze, to koń chodził sztywny jak kłoda. Dopiero rok temu zaczęłam szukać, czytać i oglądać różnie filmy (głownie zagranicznych trenerów i jeźdźców). Zaczęłam pracować z nim właśnie na takiej zasadzie o jakiej pisze whisperer13, , nagroda i chwalenie w idealnym momencie. Zrezygnowałam z wypięć i zaczęłam lonżować na samym kantarze. Moim zamiarem było tylko doprowadzić do tego, żeby koń się rozluźnił, nic więcej nie oczekiwałam na początek. Po miesiącu takiej pracy koń sam zaczął szukać odpowiedniego ustawienia a mięśnie na plecach zaczęły ładnie się ruszać. Biodra stały się bardziej elastyczne a wcześniej chodził dość sztywno na tyły. Jeszcze dużo nam brakuje do ideału ale różnica jest ogromna. I nie chcę być źle zrozumiana: nie neguję działania patentów, ale dotarło do mnie że koń na każdy patent musi być odpowiednio przygotowany. Wypięcie spiętego konia, nie sprawi,że ten się rozluźni. Jeżeli osiągniemy taki stopień rozluźnienia do jakiego dążymy to zacznę wprowadzać wypięcie ale powoli i ostrożnie, żeby nie spowodować ponownych spięć.
Natomiast często jestem świadkiem lonżowania młodego konia, który wchodzi na lonżownik już wypięty i to dość mocno, nie mając żadnej szansy na rozgrzanie się czy rozluźnienie. Głowa ładnie ustawiona ale za to plecy zapadnięte, zad kilometr za koniem. Boli mnie ten widok bardzo mocno.
whisperer13, - ale czemu? Koń chodził tragicznie na patentach, bo ich nie rozumiał. Zostało mu z pomocą jeźdźca pokazane o co kaman i jak złapał, to zaczął świetnie pracować. Wcześniej był lonżowalny soute, bo tak chodził najlepiej.
Nie bój się o niego, Anna Bajko była zachwycona jego plecami bez napięć 😉 Wierz mi, to nie jest koń, którego się wypnie i złamie, on sobie wtedy chętnie położy swoje 650 kg i będzie na tym wycięciu wisiał. To jest koń z taką budową, że tu się nic nie ściemni - długa kłoda, krótka szyja. Jego się jedzie prawidłowo, albo wcale, wszystko widać.
Praca na gumach, szczególnie na początku, bardzo mu służyła i służy. Teraz mniej, bo jest "zrobiony", ale z początku czuć było różnicę po lonży.
Dwa lata temu mówiłabym, że gumy fuj i tylko kawecan. Dziś mówię, że trzeba konia i problem przeanalizować z pomocą trenera i fizjo jeśli trzeba 😉 I nie tyle gumy fuj, co ja i koń nie do końca wiedzieliśmy jak ich używać.
Myślę że chodziło o samo sformułowanie "przepchnąć konia przez coś". Przepchnąć przez co? Dyskomfort, opór, ból, niechęć, ciężko powiedzieć? A jak już ktoś pisze o przepychaniu konia przez jakieś wypięcie to też mam głowie raczej złamanie woli konia. Po prostu zły dobór słów
Podstawą jest komunikacja 🙂 jak się do niej doczłapiemy to inna sprawa. Mnie uczono, że mowa ciała jest najważniejsza tymczasem koń okazał się "sluchowcem" i najlepiej się czuje jakvdo niego dużo gadam. Mowa ciała idzie za słowami 🙂
Pomijam takie oczywistosci jak zaufanie, poczucie bezpieczeństwa przy człowieku bo bez tego rozluźnienie jest niemożliwe.
Myślę że chodziło o samo sformułowanie "przepchnąć konia przez coś". Przepchnąć przez co? Dyskomfort, opór, ból, niechęć, ciężko powiedzieć?
No ale są sytuacje, że czasami trzeba np. konia przejechać przez wędzidło/ przejechać przez rękę.
U jednych koni przychodzi to naturalnie z procesem podjeżdżania, a u innych gdy ktoś tego ni zrobi prawidłowo w początkowym okresie szkolenia to potem jest trudniej i niestety dyskusje potrafią być bardzo wybuchowe.
KonieAMI, - to fakt, może zły dobór słów. Mea culpa. Chodziło o to, że koń został nauczony pracy z pomocą gum, zrozumiał o co chodzi i zaakceptował ten stan, a nie, że związałam to sznurkiem i dziko batem tłukłam aż się podda ignorując jego ból. Może lepiej to zmienić na "przepracować", przepchać to taki skrót myślowy, który faktycznie można było negatywnie odebrać.
Nie do końca popieram pracę na kantarku, bo z moich obserwacji, pracy tam zwykle mało. W sensie, no koń se pobiega i w zasadzie tyle 😉 Najczęściej to widze takie dreptające bez celu z nosem na psa tropiącego i zadem w stajni, czasem takie co uczciwie biegają, natomiast pracy pracy to tam brak. Z tym rozluźnieniem to też różnie bywa, czesto jest pozorne.
Długo sama lonzowalam konia w ten sposób i mimo skupienia się nad tym, żeby uczciwie szedł, to widze różnicę między taką pracą, a obecnym sposobem lonżowania. Natomiast mi zależy na poprawieniu konia fizycznie, bo on lonżowanie zna, chodzi na glos, chodzi na kantarku, chodzi nawet bez lonży i nie potrzebuje pracować już nad równym tempem czy jego głową. I jak wspomniałam, też bym x czasu temu powiedziała wypięcie fuj, kantarek cacy, a tu nie chodziło o wypięcie fuj, tylko o błędy i niezrozumienie wzajemne 😉 Każdy koń to przypadek, każdy ma swój cel i etap. Dlatego imo najlepiej poprosić o pomoc kogoś na żywo, szczególnie jeśli koń wcześniej pracował dobrze i przestał - widocznie wkradł się błąd.
Co do wypinaczy i wypinania od razu... nie popieram, ale odkąd pracowałam jako luzak to też nie hejtuje. Bo niestety nie każdego konia można na taką lonżę na kantarku wziąć i miałam konie, które zapinałam przed wejściem na lonżownik dla ich i swojego bezpieczeństwa. Jeden miał na lonży małpi rozum momentami, drugi był nauczony w stajni handlowej ruszać mocnym galopem i nie bardzo przyjmował inną wersję 🙄 Jeśli ktoś wierzy, że utrzyma i wychamuje gorącego konia w treningu, w pełni sił... to podziwiam pewność siebie. Mnie sprowadziły z tęczy te gagatki. Nie brakowało im ruchu czy uwagi. Pewnie, idzie to odpracować, ale nie w dzień czy tydzień, więc obecnie wstrzymuje się od komentarza, jeśli nie znam całości sytuacji.
kotbury, - szczerze, to znam mało par koń-jeździec prowadzonych od początku prawidłowo. Zwykle po drodze są błędy, są gorsi i lepsi trenerzy, są problemy z powodu psychiki czy predyspozycji fizycznych. Życie.
Ja się uczyłam ze swoim koniem i było ich trochę, trenerów i błędów 😉 Natomiast to też taki gagatek, że jemu trzeba czasem "wtłuc" do głowy pewne rzeczy, bo nie i nie i N-I-E. Wtłuc od tłuka, nie od świstu bata, żeby nie było. Jak już zajrzy, to pracuje chętnie i ambitnie, ale czasem trzeba przepchać go przez taką ścianę. Jak ktoś nigdy nie musiał przepchać swojego konia to szczerze zazdroszczę, bo mi się zdarzyło mieć ochotę udusić własnego uparciucha i serdecznie pozdrawiać go w myślach 😁 I nie chodzi tu nawet o sceny dantejskie, tylko o ilość wysiłku i pracy, dla mnie to jest właśnie "przepchanie".
Ja to czasem mam wrażenie, że większość ludzi to jest ekstremalna w swych poglądach 😉. Albo bez wypięcia całkiem a wypięcie to wielkie zło albo z kolei tylko wypięcie.
Ja generalnie konie lonżuję na wypięciu ale do tego wypięcia muszą być gotowe - właśnie iść do przodu równo i rytmicznie bez większych napięć w ciele. Potem dobieram wypięcie w zależności od tego co chcę uzyskać ale także w zależności od budowy konia i sposobu jak się rusza. To jest zawsze mega płynne.
Przy czym większość koni, które nie były lonżowane na wypięciu ma jakiś problem na początku. O dziwo tym większy im gorszy kontakt jest pod siodłem. Najmniejszy mają te konie, nawet młode, które od początku były uczone prawidłowego oparcia się na wędzidle. Najgorsze konie jakie mi przyszło lonżować to te, które lata całe chodziły na luźnej / pół-luźnej wodzy pod siodłem. Wtedy zazwyczaj bywa wybuchowo i jakbyśmy tego nie nazywali trzeba to przeczekać i robić swoje.
keirashara, Koń o którym pisałam, który jest wypinany od samego początku lonży nie jest w żaden sposób niebezpieczny dla siebie czy otoczenia. To grzeczna 3 letnia klacz, lubiąca kontakt z ludźmi (jeszcze) i nigdy nie dała żadnego powodu ku temu żeby ją sznurować. Wchodzi na lożnownik wypięta i tak samo schodzi po godzinie lonżowania. Nikt mi nie wmówi, że to jest prawidłowa praca z młodym koniem.
Rozumiem że są różne gagatki i do każdego konia powinno się dobierać indywidualnie sposób pracy i to jest moim zdaniem właśnie klucz do pracy z końmi. A niestety większość "trenerów" których znam i z których porad miałam nieszczęście korzystać, obrało jeden kierunek i uważa że to ich sposób jest jedyny słuszny dla każdego konia. A konie zarówno jak ludzie są różne i do jednego trzeba użyć nieco twardszej ręki a inne potrzebują zachęty a nie przymusu i właśnie podstawą powinno być najpierw poznanie co na dany przypadek działa.
KonieAMI, - to fakt, może zły dobór słów. Mea culpa. Chodziło o to, że koń został nauczony pracy z pomocą gum, zrozumiał o co chodzi i zaakceptował ten stan, a nie, że związałam to sznurkiem i dziko batem tłukłam aż się podda ignorując jego ból. Może lepiej to zmienić na "przepracować", przepchać to taki skrót myślowy, który faktycznie można było negatywnie odebrać.
Nie do końca popieram pracę na kantarku, bo z moich obserwacji, pracy tam zwykle mało. W sensie, no koń se pobiega i w zasadzie tyle 😉 Najczęściej to widze takie dreptające bez celu z nosem na psa tropiącego i zadem w stajni, czasem takie co uczciwie biegają, natomiast pracy pracy to tam brak. Z tym rozluźnieniem to też różnie bywa, czesto jest pozorne.
Długo sama lonzowalam konia w ten sposób i mimo skupienia się nad tym, żeby uczciwie szedł, to widze różnicę między taką pracą, a obecnym sposobem lonżowania. Natomiast mi zależy na poprawieniu konia fizycznie, bo on lonżowanie zna, chodzi na glos, chodzi na kantarku, chodzi nawet bez lonży i nie potrzebuje pracować już nad równym tempem czy jego głową. I jak wspomniałam, też bym x czasu temu powiedziała wypięcie fuj, kantarek cacy, a tu nie chodziło o wypięcie fuj, tylko o błędy i niezrozumienie wzajemne 😉 Każdy koń to przypadek, każdy ma swój cel i etap. Dlatego imo najlepiej poprosić o pomoc kogoś na żywo, szczególnie jeśli koń wcześniej pracował dobrze i przestał - widocznie wkradł się błąd.
Co do wypinaczy i wypinania od razu... nie popieram, ale odkąd pracowałam jako luzak to też nie hejtuje. Bo niestety nie każdego konia można na taką lonżę na kantarku wziąć i miałam konie, które zapinałam przed wejściem na lonżownik dla ich i swojego bezpieczeństwa. Jeden miał na lonży małpi rozum momentami, drugi był nauczony w stajni handlowej ruszać mocnym galopem i nie bardzo przyjmował inną wersję 🙄 Jeśli ktoś wierzy, że utrzyma i wychamuje gorącego konia w treningu, w pełni sił... to podziwiam pewność siebie. Mnie sprowadziły z tęczy te gagatki. Nie brakowało im ruchu czy uwagi. Pewnie, idzie to odpracować, ale nie w dzień czy tydzień, więc obecnie wstrzymuje się od komentarza, jeśli nie znam całości sytuacji.
kotbury, - szczerze, to znam mało par koń-jeździec prowadzonych od początku prawidłowo. Zwykle po drodze są błędy, są gorsi i lepsi trenerzy, są problemy z powodu psychiki czy predyspozycji fizycznych. Życie.
Ja się uczyłam ze swoim koniem i było ich trochę, trenerów i błędów 😉 Natomiast to też taki gagatek, że jemu trzeba czasem "wtłuc" do głowy pewne rzeczy, bo nie i nie i N-I-E. Wtłuc od tłuka, nie od świstu bata, żeby nie było. Jak już zajrzy, to pracuje chętnie i ambitnie, ale czasem trzeba przepchać go przez taką ścianę. Jak ktoś nigdy nie musiał przepchać swojego konia to szczerze zazdroszczę, bo mi się zdarzyło mieć ochotę udusić własnego uparciucha i serdecznie pozdrawiać go w myślach 😁 I nie chodzi tu nawet o sceny dantejskie, tylko o ilość wysiłku i pracy, dla mnie to jest właśnie "przepchanie".
Przykre to jest takie uogolnianie, ze kantarek=nie ma pracy; patent = praca. kon na patencie dla niewprawionej osoby zawsze bedzie wygladal korzystniej. na kantarze zas jest mniej przymusu i kon musi wiecej pracowac samemu, moze swobodnie podniesc glowe, rozejrzec sie, rozproszyc i to widac golym okiem, na patencie zobaczy tylko ten, kto faktycznie umie patrzec i widziec.
to tak jak na zdjeciach sprzedażowych. jak jest ustawiony to chetniej oglądany i kupowany.
ludzie nie portafia zaakceptowac tego, ze glowa przyjdzie sama , jak reszta bedzie dzialac. usilnie ganaszuja, przepychaja, majzluja, ustawiaja. i za chwile kazdy pomysli lub napisze " ze moj to potrzebowal tego i tamtego, zeby zrozumiec" zamiast zapytac " dlaczego moj kon nie potrafi sie rozluznic" i poszukac przyczyny.
i czesto przyczyna tak jak piszesz lezy w tym, ze ktos wczesniej zawinil i popelnil kilka błędów.
co do pracy luzaka to to jest specyficzny zawod. nie ma czasu dla koni, ktore sprawiaja klopoty, trzeba sobie radzic i tyle. i czesto cel uswieca srodki.
sama stosowalam wypinacze dla takich co z lonzy uciekaja lub sie wyrywaja, ale po to, by stopniowo je odpinac, ale tu kluczowym byl CZAS.
whisperer13, przede wszystkim to na kantarze nie masz opcji działać precyzyjnie. Jak już coś to dobry kawecan. Kantar dla mnie to kompletne nieporozumienie do lonżowania.
whisperer13, - uogólniasz w drugą stronę. Pisze swoje obserwacje, nie prawdę jedyną 😉 Powtórzę - każdy koń ma swój etap, każda praca ma swój cel. Natomiast większość koni, które widziałam pracujących na kantarku to nie pracowało. Po prostu. Nie mówię każdy, ale znaczna większość. I tak, z pomocami jest łatwiej, dlatego nazywają się pomocami. Jeśli ktoś ma fajnie pracującego konia na kawecanie, bo w kantarek średnio wierzę, to pełen respekt do umiejętności i gratuluję. Szczerze. Tak samo jak ktoś ogarnia dwie lonże. Ja piszę tylko o nie skreślaniu pomocy, bo czasem wystarczy konia nauczyć o co w nich chodzi i można uzyskać fajne efekty. Z punktu widzenia osoby, której też się x lat temu te kantarki bardzo podobały.
I zgadzam się co do czasu, ale też inaczej jest ze swoim koniem, a inaczej pracując. Inaczej, jak ma się konika do kochania, inaczej jak są mu stawiane konkretne wymagania. Zwykle mając kilka koni ciężko im poświęcić tyle czasu co jednemu jedynemu mimo najszczerszych chęci. Przy swoim koniu biorę też ewentualne szkody na klatę. Przy obcym wole sie dostosowac do zaleceń.
Natomiast ostatnio zbyt często widzę nurt jazdy na rzuconej wodzy i "pracy" koniem rozwleczonym jak autobus. Luźna wodza nie równa się delikatnej i elastycznej ręce, a rozwleczony koń to nie jest praca w długich liniach.
epk, - bo od takich koni nikt nie wymaga i nagle coś chcesz. Też bym się buntowała na ich miejscu 😉
nefferet, - to przykry widok 🙁 Niestety, wielu jest jeszcze nieświadomych jeźdźców. Coraz mniej, ale dalej są.
Nie odniosłam się do Twojej wypowiedzi, tylko bardziej ogólnie, że nie zawsze to jest tak jak wygląda na pierwszy rzut oka.
A mnie nurtuje inne pytanie - dlaczego celem lonżowania (i w ogóle pracy z koniem) dla tylu osób jest tylko to, żeby koń się w ich mniemaniu rozluźnił. Ja się nie dziwię, że ich zdaniem patenty to uniemożliwiają, bo... one nie są od tego 🤣
One mają pomóc uzyskać u konia właściwą sylwetkę, a od mobilizowania/gięcia/rozluźniania/ jest lonżujący. Wypięcie to tylko sugestia, jakieś tam ograniczenie koniowi możliwości. No, pod warunkiem, że jest prawidłowo użyty... Bo wypięcie konia tak, że ma przypięty łeb na sztywno w jednej pozycji, prawidłowe nie jest i nigdy nie będzie. To samo z doborem samego wypięcia i ogólnie doborem wymagań do możliwości konia - wszystko jest tak naprawdę w rękach lonżującego.
W ogóle w moim odczuciu rozluźnienie jest czymś, co koń robi naturalnie po okresie intensywnej pracy, zwiększonego napięcia - w sensie trening powinien składać się z faz napięcia i rozluźniania naprzemiennie, żeby mięśnie mogły się rozwijać. Nie rozwiną się ani stale napinane, ani stale rozluźniane... Po fazie intensywniejszej pracy w wyższym ustawieniu koń sam korzysta z możliwości rozciągnięcia się (a przynajmniej powinien) i nie trzeba go do tego specjalnie namawiać.
Z drugiej strony jeśli na początku pracy jest "świeży", ma energię i chęć nieść się wyżej, to po co zawracać kijem Wisłę i na siłę go "rozluźniać", skoro można to wykorzystać? Przecież celem tego całego jeżdżenia jest uzyskanie konia lekkiego na przodzie, tak? Jak chcecie to uzyskać nieustannie "rozluźniając" pracą do dołu? Przecież to oczywiste, że żeby koń zaczął przenosić ciężar na zad i zostawać tam, to musi się spiąć, zwłaszcza na początku. Z czasem, mając więcej siły, będzie mógł sobie pozwolić na coraz więcej luzu w ciele i poruszać się w coraz lepszym zebraniu przy coraz mniejszym wysiłku. Zupełnie jak jeździec - im lepiej jest skoordynowany, tym mniej się męczy, a wykonuje lepszą robotę.
Ale nie, niektórzy wolą kołować na kantarku/halterku/whatever walcząc o uwagę konia, równy rytm, wolne tempo, aż ten łaskawie się spompuje z energii i opuści głowę. I właścicielka jest zachwycona, jak jej koń się pięknie rozluźnił bez żadnych patentów, ale ile kilometrów nabił bez sensu bacząc na ptaszki, to już nie ważne...
I w ogóle co tu rozluźniać u konia, który w pracy jest lonżowany tylko bez wypięcia albo jeżdżony na długich wodzach do dołu, a w czasie wolnym pomyka sobie po padoku. Coś mi to nie gra 🙄
P.S. Zanim ktoś tu się poczuje personalnie urażony - nie twierdzę, że u Was to tak wygląda, bo może nie wygląda - może potraficie na tym kawecanie osiągnąć to, co chcecie, niezależnie od poziomu energii konia i jego skupienia. Jeśli tak, to gratuluję umiejętności Waszych jako lonżujących i wyszkolenia Waszych koni. Piszę tak a nie inaczej w oparciu o to, co widzę w wykonaniu większości osób lonżujących bez patentów i moje obserwacje są takie, że z takiego lonżowania (w sensie uzyskania rozluźnienia) naprawdę korzystają tylko konie w zaawansowanych treningu - cała reszta niestety nabija kilometry i praca zrobiona bez sensu przewyższa ewentualne benefity pracy wykonanej dobrze.
lillid, pełna prawda co piszesz - zresztą napisałam to wcześniej, pomoce do lonżowania nie są do rozluźniania konia. A i większość ludzi za rozluźnionego konia uważa takiego, który ma głowę w dole najlepiej z nosem przy ziemi. I to nie tylko na lonży, pod siodłem także. 95% tych koni cudnie wali się całym ciężarem na przód rozwalając sobie pięknie stawy.
Dodatkowo zauważyłaś jeszcze jedna rzecz - robienie przez konia kilometrów bez sensu. Lonża obciąża, bardzo. Dla mnie praca cała ze stępem na lonżowniku to maks 35-45 min. Kołowanie tych koni jest bez sensu, no chyba, że chodzi o to, żeby godzinę biegał w kółko.
epk właśnie w tym rzecz - lonża eksploatuje aparat ruchu konia bardziej, niż jazda po placu, a ludziom się wydaje, że to jest takie nieinwazyjne i nieobciążające dla konia. Niektórzy to nawet uważają, że to odpoczynek i lonżują w "dniu wolnym". No nie kumam. I naprawdę liczy się całokształt - jeśli koń będzie biegał 15 minut z odwrotnym grzbietem, spięty i rozkojarzony, to 5 minut biegania z głową w dole tego nie skompensuje...
Dla mnie limit pracy na lonży nie licząc stępa na początek i koniec to 25 minut. Oranie na wypięciu młodego konia przez godzinę brzmi jak dramat totalny zwłaszcza, że mało kto dysponuje dużym lonżownikiem (takim minimum 18 metrów) z dobrym podłożem...
Ja się zawsze staram zmieścić w 20-25 minutach, potrafi to być tylko 10 minut samego kłusa, jeżeli jest naprawdę dobrze. Co ciekawe, znacznie lepiej mi się pracuje z młodymi 4-letnimi końmi, które były tutaj zajeżdżone niż z końmi w różnym wieku (od 6 do 10 lat), które przyjechały ze stajni handlowej. Z tymi był problem, bo nauczone były jedynie biegania w kółko. Więc pierwsze lonże, to je uczyłam wychodzić na większe koło bez zmieniania chodu na wyższy niż stęp. W ogóle z każdym co do jednego z tej stajni miałam problem z przejściami do niższego chodu. A jeden z moich 4-latków chodzi lepiej na lonży z patentem niż te stare dziady, sama przyjemność go lonżować. 😜
Cześć 😅
Co sądzicie o kawecanie Busse fit pro? Bo kupiłam go dla mojej 3 letniej kobyłki, ale że to mój pierwszy w życiu kawecan to mam wątpliwości czy jest ok. Czy nie jest za gruby w części nosowej?
Co do szukania rozluźnienia - ja te wcześniejsze wypowiedzi zrozumiałam trochę inaczej. Zrozumiałam je bardziej tak, że jak skłonić konia do tego by nie chodził jak lama z zadartym grzbietem, tylko ten grzbiet zaangażował. No bo sztywnemu grzbietu samo "przywiązanie" łba też dużo nie da, koń może spokojnie być zganaszowany i mieć zapadnięty grzbiet. I tak zrozumiałam to pytanie, że jak pomóc koniu, jeżeli na patencie się nie rozluźnia. Nie zrozumiałam go jak "jak skłonić konia pracującego w wyższym ustawieniu, by obniżył łeb." Nie ograniczałabym zatem rozluźnienie na obniżanie łba, bo tym nie jest i szybko robi się czarno-biało. Ale konia nie widzimy, zatem nie do końca wiadomo.
Też nie uogólniałabym, że konie lonżowane na wędzidle/patentach pracują i mają wymagania a konie na kawecanach/kantarach nie i nie mają wymagań. Myślę, że jest tak samo dużo koni bez sensu ganianych na wszystkim. Dla dużo ludzi też służy lonża do tego, by "wybiegać" konia, zamiast używania jej jak narzędzia szkoleniowego i wszystko jedno, co mają na łbie. Poprawną pracę też da się spokojnie uzyskać bez patentów - tyle, że dużo ludzi po prostu nie umie wytłumaczyć swoim koniom bez bezpośredniego kontaktu fizycznego, o co im chodzi. Dlatego ma każda para swoje własne "pomoce" i nie ma jednej recepty dla wszystkich.
No i powszechnie brakującą wiedzę o poprawnej biomechanice ruchu nie trzeba komentować (też bez znaczenia co ma koń na łbie), chociaż cały czas myślę, że taki konik na kantarku wyjeżdżający raz w tygodniu w las (o ile jeździec za bardzo nie przeszkadza) będzie mimo wszystko dużo zdrowszy jak ten regularnie na sztywno "sznurowany" i "rzeźbiony" (jeżeli już idziemy w ekstremy). Też jeżeli ktoś coś nawet nie umie widzieć (np. różnicę między zganaszowany i zaokrąglony z aktywnym grzbietem), to jak może tego osiągnąć (w czymkolwiek by ten koń nie był). I czasami nawet jeżeli umie, to i tak droga jest nie łatwa i trzeba nad sobą dużo pracować i się szkolić...
I już wcale nie rozumiem, dlaczego tak skreślacie kawecany, kiedy to jest właśnie narzędzie które zostało wymyślane przez klasyków z wiedzą do poprawnego precyzyjnego szkolenia na lonży.
Patrycja95, nie mam doświadczenie, ale aktualnie rozważam taki kawecan dla jednego konia, co mu ogólnie pasują grubsze nachrapniki. Gdzieś kiedyś czytałam, że mogą się ciut przekręcać i jakby działać punktowo naciskiem krawędzi, ale jakoś to sobie przy normalnej sensownej pracy nie wyobrażam. Daj proszę znać jak ci się z nim pracuje i czy na nosie dobrze siedzi :kwiatek:.
unity Dziękuję bardzo za odpowiedź. Niestety ale dopiero na wiosnę będę go próbować. Na pewno wtedy zdam relację 😉
Jest on dosyć sztywny, w szczególności właśnie nachrapnik, tak, że ciężko go dopasować więc muszę go trochę zmiękczyć.
Podzielę się złotą myślą mojego trenera, który w moim odczuciu ma 100% racji - że każdy koń ma jakąś ograniczoną liczbę kilometrów do przebycia w swoim życiu. Aparat ruchu się zużywa i trzeba to szanować - czyli nie ganiać bez sensu, nie nabijać kilometrów. Jak koń ma jakiś problem, to trzeba go zdecydowanie przestawiać na właściwe tory zamiast czekać, aż problem sam się rozwiąże z czasem.
Jeśli komuś brakuje wiedzy z zakresu biomechaniki, to wiadomo, że tej sensownej roboty tak czy siak nie zrobi.
A do kawecanu nic nie mam! Po prostu - wolę przypiąć do wędzidła i móc pracować półparadą tak samo, jak z siodła.
A propos klasycznej szkoły jazdy wszyscy konsekwentnie pomijają jeden aspekt - że ta szkoła powstała z myślą o koniach o bardzo specyficznej budowie i motoryce ruchu. To nie znajduje 100% przełożenia na współczesne konie sportowe.
Nie myślę, że by ujeżdżenie "a la kawecan" było kiedykolwiek przeznaczone dla jakiejś specjalnej budowy konia. Narzędzie jak każde inne - jednemu pasuje, drugiemu nie. Każdy używa, co lubi i na czym dobrze komunikuje mu się z koniem.
Unity bardzo dobrze zrozumiałaś wypowiedź jeśli chodzi o moją oczywiście🙂, i dalej nikt nie dał jasnej odpowiedzi tylko mówi jako to jest bee jakie tamto jest bee.
Unity bardzo dobrze zrozumiałaś wypowiedź jeśli chodzi o moją oczywiście🙂, i dalej nikt nie dał jasnej odpowiedzi tylko mówi jako to jest bee jakie tamto jest bee.
A ja? 😀 Napisałam Ci na górze strony jakie ćwiczenia na lonży uważam za pomocne w rozluźnieniu = znalezieniu lepszej równowagi -> rozciagnięciu mięśni grzbietu.
Do dyskusji dziewczyn się nie mieszam, każdy ma inne doświadczenia i potrzeby jeśli chodzi o pracę z ziemi. Powiem tylko, że bez wypięcia, na kawecanie przy użyciu tych ćwiczeń + 4 drągów na galop, kobyła nabudowała grzbiet o pół rozmiaru w przeciągu 2 tygodni. Czyli cos tam jednak pracowała pomimo braku wypięcia... :kwiatek: I nie była ciurana nie wiem jak.
P.S. Chociaż nie, odniose sie do dyskusji dziewczyn. Bo wydaje mi się, że wszyscy mają rację. Generalnie pracy na lonży, nawet na wypięciu i tak nie zaczynamy od sznurowania przecież. Jest etap rozgrzewki (tutaj patent nie powinien działać w ogóle), jest etap pracy (patent) i jest etap rozluźnienia, rozciągnięcia po pracy (bez patentu). W tygodniowym planie treningowym zaleca się tez przecież często całą sesję (czy z ziemi czy z siodła) poświęconą rozciąganiu mięśni, pracy w niskim ustawieniu, rozluźnieniu.
Nie mam doświadczeń w pracy z końmi sprzedażowymi więc nie oceniam i nie wtrącam się bo wiem, że sytuacje mogą być różne. Jednak jako właściciel jednego konia staram się kształcić i dobierać mu możliwie najbardziej optymalny zestaw ćwiczeń dla zdrowia i kondycji. Przyznaję, że z patentami czuję się nieswojo. Prosiłam swoją trener, naprawdę mega doświadczoną osobę żeby pomogła mi ocenić moją pracę z ziemi i lonżowanie i ew. pomogła dobrać jakiś patent. Poniewaz kobyła jest jeszcze wciąż traktowana jako rehabilitantka a z natury jest "malo do przodu", moja Pani Trener uznała, że nie ma sensu jej wypinać. Praca nad tempem, przejściami + cavaletti to najlepsze co można jej na ten moment zaproponować. I rzeczywiście działa, nie narzekam 🙂 Byłam tez na kursie lonżowania z Panem Susłowskim, uczyłam się pracy na dwóch lonżach. Bardzo fajna sprawa ale osobiście wolę pewne rzeczy robić z siodła 🙂 Może przyjdzie moment, że zatęsknię/będzie potrzeba to wrócę do tej nauki.
milenka_falbana, - ale tu chyba nikt nie napisał, że się nie da. Bo się oczywiście, że da, ale do tego trzeba wiedzy i zaangażowania. Trzeba wiedzieć jak ta sylwetka konia pracującego ma wyglądać, a nie cieszyć się z konia "nurkującego", zwalonego na przodzie, bo tak ładnie się "rozluźnia i rozciąga". Niestety jest to bardzo częsty obrazek. Natomiast problemem nie jest tu kawecan, tylko brak wiedzy i umiejętności lonżującego :kwiatek: Potępione zostaly chyba tylko kantarki, jako bardzo nieprecyzyjne narzędzie.
Mimo, że mi się na moim koniu najlepiej sprawdza co innego, to sama kawecan mam i lubię. Jednak na obecnym etapie i dla tego konkretnego konia więcej korzyści przynosi praca z wypięciem i wędzidłem.
angelika95, - jeśli koń chodził dobrze i przestał, to znaczy, że gdzieś kiedyś został popełniony błąd. I nikt Ci przez Internet niestety nie powie na czym on polega - koń może nie pracować prawidłowo, bo się krzywi, bo wypięcie jest za luźne lub za ciasne, bo ręka z lonżą sztywna, bo brakuje pracy zadu czy impulsu, bo go coś boli... I można tak wymieniać 😉 Jeśli masz trenera to może poproś go, żeby zetknął? Tu się da opisać ogół, ale w jeździectwie ważne są niuanse, które dostrzegalne są zwykle tylko na żywo 🙂
Czy ktoś jeszcze mógłby się wypowiedzieć co do tego mojego kawecanu? Bo kończy mi się czas na jego ewentualne oddanie... a wątpliwości dalej nierozwiane 🙄 😀
Z samym kawecanem który pokazałaś nie miałam styczności. Natomiast najważniejsze jest to czy jest stabilny, czy się nie przesuwa. Jeżeli nic się z nim nie dzieje podczas pracy to znaczy, że spełnia swoje zadanie. Sama grubość ma tu drugorzędne znaczenie.
W sprawie rozluźnienia, to wydaje mi się, że część osób ma mylne postrzeganie rozluźnionego konia, że nie rozumie pojęcia rozluźniony i interpretuje samo pojęcie dosłownie.
Gdybym była totalnym laikiem to obraz konia biegnącego swobodnie z nóżki na nożkę ze zwieszonym przy ziemi łebkiem i reagującego na komendy byłby dla mnie ideałem.
Koń rozlużniony niekoniecznie musi mieć długą ramę i iśc do przodu i dół, bo równie dobrze, może w rozluźnieniu wykonywać skomplikowany element ujeżdżeniowy. Do tego przecież dażymy w treningu, żeby uczyć konia, jak radzić sobie PSYCHICZNIE I FIZYCZNIE z naszymi wymaganiami. Czyli żeby koń pozostał rozluźniony, nawet wtedy kiedy wykonuje ciężka pracę. Spięcia pojawiające się po drodze są naturalne i jest etap przejsciowy w dążeniu do ideału.
Zaczynamy od prostych rzeczy i częśc osób na tych prostych rzeczach kończy, także posłużę się przykładem, który większość zna i stosuje, jakim jest ustepowanie z ziemi na kole.
Zakładając, że koń jest normalny i jego opiekun wie co robi, to w PIERWSZYM ETAPIE koń wykazuje lekki opór przy wykonaniu ustępowania.
ustępowanie jest płytkie, lub prawie go nie ma, koń nie rozumie, bądź nie jest w stanie fizycznie go wykonać poprawnie lub robi je nadmiernie, wygina się i ucieka od presji.
W DRUGIM ETAPIE koń zaczyna rozumieć o co chodzi opiekunowi, głębiej wkracza pod kłodę tylną nogą, krzyżuje, lecz np. spieszy przodem, spóźnia zad, zadziera głowę, usztywnia grzbiet, macha ogonem i to sa oznaki spięcia fizycznego i psychicznego, które w TRZECIM ETAPIE znikają i pozostaje poprawne, spokojne ustępowanie,koń angażuje prawidłowe mięśnie, sylwetka jest zaokrąglona. Koń potrafi zostać w rozluźnieniu przez cały czas wykonywania ćwiczenia.
Jednym z moich ulubionych ćwiczeń na lonży, abstrahując od tego co koń ma na sobie, jest kombinacja ustępowań z dodaniami.
-ustępowanie na kole w stepie - zakłusowanie, lub zagalopowanie ze stępa
-ustępowanie na kole w kłusie - zagalopowanie
-ustepowanie w na kole w kłusie- poszerzenie wykroku w kłusie- zmniejszenie koła- skrócenie wykroku
-ustepowanie na kole w kłusie- zagalopowanie- galop roboczy- ustepowanie na kole w galopie- dodanie w galopie
-zmiana kierunku przez środek koła w stępie, kłusie lub galopie- ustępowanie na koło w przeciwnym kierunku - dodanie
Oczywiście, żeby prawidłowo je wykonać należy najpierw rozbić je na części pierwsze 🙂