zaufanie do trenera
Jak bardzo ufacie swoim trenerom? Czy według Was ważne jest, aby uczeń ufał w metody trenera? Czy na treningach czasami dyskutujecie, sprzeciwiacie się?
do swojego trenera mialam 100% zaufanie, a to dzieki temu ze zna psychike koni jak malo kto (autor ksiazki o psychologii treningu). niestety juz z nim nie jezdze 🙁((((((
Moizm zdaniem zaufanie do trenera to w sporcie kwestia podstawowa. Jesli nie przekonuja Cie jego metody/podejscie itp. to lepiej zmien na innego. Nie da sie isc do przodu ciagle zastanawiajac sie czy aby na pewno dobrze robie, czy nie powinno byc inaczej itp. Taka zabawa nie ma sensu. Bardzo wazne jest moc zaufac osobie, z ktora pracujesz.
Dla mnie fundamentalne jest to czy uczeń ufa swojemu trenerowi i zgadza się z jego metodami.
Ja? Mam pełne zaufanie, aczkolwiek często pytam (kto pyta nie błądzi! ) zadaję pytania dlaczego, po co, co to ma na celu etc i mam to szczęście, że zawsze dostaję odpowiedź.
Powinno sie oczyiscie zadawac pytania, jak pisze Moni. Zeby samemu wiedziec po co, dlaczego, co to da itp. Jest to wazne i potrzebne, pod warunkiem, ze trener takich odpowiedzi udziela. Nie ma sensu natomiast dyskutowanie nad sensem polecen trenera..... Albo jest moim trenerem i mu ufam albo nie i ide do kogos innego.
Z jednej strony zaufanie wydaje się być sprawą podstawową jeżeli chce się jakiekolwiek postępy robić, a nie tylko tracić czas i energię na zastanawianiu się i analizowaniu, czy aby na pewno trener ma rację.
Z drugiej jednak ileż to razy z litością (tudzież z politowaniem) patrzyliśmy na rekreantów, którzy słuchali jak świnia grzmotu swoich niekompetentnych instruktorów nauczających o totalnych głupotach? W czym do takiego rekreanta jest podobny zawodnik, który również posłucha trenera nawet jak ten zacznie jego konia np. barować? A przecież trenera trzeba słuchać.
Bezwolność i bezrefleksyjność. Brak doświadczenia. Powstaje swoisty paradoks: nie wiemy na pewno (poza skrajnymi przypadkami), czy ta osoba nas dobrze uczy, dopóki nie jesteśmy na jej poziomie. Gdy już jesteśmy na tym poziomie, zwykle potrzebujemy lepszego nauczyciela.
Ileż to razy widzieliśmy konie skaczące na zaciągniętej czarnej wodzy i osobę, która z dumą oświadczała, że nie ściągnie czarnej bo tak trener powiedział? Zaufanie może nam skutecznie przeszkodzić w rozwoju jeśli trafimy na złego szkoleniowca. A pytania nie zawsze załatwiają sprawę: niezły mówca niemal wszystko nam wytłumaczy tak, że to kupimy i jeszcze poprosimy o dokładkę jeśli nie mamy doświadczenia, wiedzy i włączonego krytycznego myślenia. Doświadczenie dopiero zdobywamy, wiedza zdaje się być nawet czasem sprzeczna z różnych źródeł, a krytyczne myślenie jest wyłączone przez bezgraniczne zaufanie do trenera.
Może jednak warto mieć własne zdanie i nie robić wszystkiego, co trener rozkaże? Chociaż to straszliwie trudne: po pierwsze, bez zaufania nie ma jazdy. Po drugie, kto np. sprzeciwi się byłemu olimpijczykowi, nawet jeśli coś mu mówi, że może ten były olimpijczyk nie ma racji? By nie szukać daleko, sprawa skakania na gumach w Annopolu. Gdyby ktoś wrzucił do interpretacji zdjęcia uwieczniające skoki na gumach, podniosłoby się wielkie larum, że to niebezpieczne (koń się może zaplątać, gumy mogą strzelić w niewiadomym kierunki itd.) i głupie. To teraz się zapytam: kto odważyłby się sprzeciwić panu Janowi i stwierdzić, że on na gumach nie będzie jeździł? Ja np. nie dałabym rady ;p.
A przecież nie zawsze można zmienić trenera gdy tylko coś nam się nie spodoba, czasem po prostu nie ma innego (a jeżdżenie samopas można sobie o kant dupy rozbić).
Nie zgodze sie. Juz lepiej jezdzic samemu niz z pseudotrenerem/instruktorem, ktory niczego nie uczy a wrecz utrwala zle nawyki i bledy. Na prawde juz lepiej samopas.
Tak samo z tym zaufaniem. Trzeba rozgraniczyc slepa glupote od zaufania. Swojemu trenerowi trzeba ufac, bez tego nie ma szans na dojscie do czegokolwiek. Jak mi nie odpowiadaja czy wrecz raza metody to nie pracuje z ta osoba. Jest wielu instruktorow/trenerow i chyba od tego czlowiek ma rozum zeby wiedziec z kim sie chce pracowac. Trzeba miec tez troche wlasnego rozumu, ale ta doswiadczona osoba musi byc przewodnikiem.
Może jednak warto mieć własne zdanie i nie robić wszystkiego, co trener rozkaże?
W ten sposob niczego nie osiagniesz. Jesli kwestionujesz prace trenera to go zmiec a nie walcz z wiatrakami. Co to da?? Zmien trenera na takiego, ktoremu mozesz zaufac, jak napisala opolanka, bezgranicznie.
Bush, ja może się nie sprzeciwiłam (bo tu gdzie jeżdżę konie małe pierdki pod początkujacymi skaczą czasem na gumach i krzywda ani im ani jeżdźcom się nie dzieje) ale jak byłam w Annopolu u p. Jana to się zapytałam dlaczego gumy. Wytłumaczył, nie powiem przemówiło to do mnie, ale jeśli chodzi o jazdę po płaskim, o skokach nie wspomniał - niestety.
Doświadczenie dopiero zdobywamy, wiedza zdaje się być nawet czasem sprzeczna z różnych źródeł, a krytyczne myślenie jest wyłączone przez bezgraniczne zaufanie do trenera.
No i właśnie chyba tutaj chodzi o to, żeby tego krytycznego myślenia nie wyłączać - Jak Klami napisała rozgraniczyć ślepe zapatrzenie od od zaufania.
Wiadomo, że doświadczenie się zdobywa z czasem, nic nie przychodzi samo, ale siedząc w tym lat ileś tam, spotykając się z różnymi metodami jazdy i pracy z końmi jesteśmy chyba chociaż po częsci powiedzieć jakie metody nam odpowiadają, które wg nas przynoszą dobre rezultaty etc.
I faktycznie schody zaczynają się, gdy przychodzą spore wątpliwości, a innego trenera w zasięgu wzroku ni mo...
Bo w moim przypadku jest tak, że trener bardzo dużo mi dał. Nauczył mnie przede wszystkim nie bać się konia i czerpać przyjemność z jazd, a i u konia widać było zmiany. Zaczęłam mieć wątpliwości, kiedy przeskakując tak jakby pracę nad taktem, równowagą, impulsem, etc. przeszliśmy do ganaszowania konia. Niby słyszałam, że jak się zacznie od ganaszowania to potem popracuje się nad podstawieniem zadu i będzie ten sam efekt, ale jednak bardziej przemawia do mnie ten "podręcznikowy" model drogi do zebrania. W mojej sytuacji nie biorę pod uwagę zmiany trenera, ale mimo to mam pewne wątpliwości, bo widziałam jak pięknie, właśnie "podręcznikowo" chodzą jego konie, tylko obawiam się, że ja, osoba niedoświadczona, bardziej zepsuję konia niż coś zyskam. Co prawda na razie bardzo dużo zyskałam, ale mam pewne opory przed powiedzeniem trenerowi o moich spostrzeżeniach i wątpliwościach, żeby się nie skończyło na: albo moje metody, albo ze mną nie jeździj...
Ja do swojego trenera mam zaufanie choc czasami mam sprzeczne zdanie czy cos ale jednak mu ufam i sie dogadujemy
moj trener zna mnie bardzo dobrze bo od maludkiego dzieciaczka [lat 7] i wie zawsze jak do mnie dotrzec itp.
i wiela mu zawdzieczam choc nieraz jest to ale 🙂
Nie zgodze sie. Juz lepiej jezdzic samemu niz z pseudotrenerem/instruktorem, ktory niczego nie uczy a wrecz utrwala zle nawyki i bledy. Na prawde juz lepiej samopas.
Ale nie chodzi mi tutaj o dylematy w stylu "czy powinnam zmienić trenera jeżeli każe mi jeździć tyłem na koniu w pozycji kucznej". Bardziej o coś takiego, co spotyka fina- są różne sposoby osiągnięcia celu (chociażby zebranego konia), jedne bardziej, inne mniej kontrowersyjne. To są rzeczy, o których trudno się dyskutuje bo np. na jedną parę poskutkowało to, na inną tamto, być może kontrowersyjne rozwiązanie jest jedynie częścią/drogą do dobrego celu?
Trzeba rozgraniczyc slepa glupote od zaufania. Swojemu trenerowi trzeba ufac, bez tego nie ma szans na dojscie do czegokolwiek. Jak mi nie odpowiadaja czy wrecz raza metody to nie pracuje z ta osoba.
I znowu definicja tego, co cię razi, co nie odpowiada, a co jeszcze zniesiesz bo masz zaufanie do trenera. Chodzi mi o pewne "subtelności", nie coś w stylu przypiekania konia tosterem ale bardziej metody, które ostatecznie można, z pewnym wahaniem ale decyduje zaufanie do trenera, przyjąć.
Nie wyłączać krytycznego myślenia to zakładać, że trener może się mylić, nawet w kwestiach znaczących czy zasadniczych. Czy możesz w pełni zaufać osobie, której postępowanie jednocześnie analizujesz pod kątem tego, czy na pewno robi dobrze? Jak zaufać profesorowi z biologii jeśli wciąż będzie się zakładać, że jednak może się w czymś pomylić i źle nas nauczyć/źle podyktować notatkę do zeszytu?
A z drugiej strony, czasem warto przełamać swój opór i poddać się woli trenera, żeby potem cieszyć się z rezultatów wspólnej pracy. Nie wszystko musi się nam tak od razu stuprocentowo podobać. Znowu wrócę do tematu annopolskich gum, jeździłam na nich, nic się nie stało ani mnie, ani "mojemu" wierzchowcowi, ani innym parom i jeszcze mnóstwo w dziedzinie skoków się nauczyłam.
Chodzi mi o pewne "subtelności", nie coś w stylu przypiekania konia tosterem ale bardziej metody, które ostatecznie można, z pewnym wahaniem ale decyduje zaufanie do trenera, przyjąć.
I tutaj jest sprawa tego, co uważasz za 'subtelności' a co za 'przypiekanie tosterem' i gdzie jest granica tego co przyjmujesz z wahaniem, a tego gdzie mówisz 'nie i koniec'.
A z drugiej strony, czasem warto przełamać swój opór i poddać się woli trenera, żeby potem cieszyć się z rezultatów wspólnej pracy. Nie wszystko musi się nam tak od razu stuprocentowo podobać.
Otóż to. Przekonałam się na własnej skórze, że nie zawsze da się wszystko od razu zrozumieć - czasem lepiej przyjąć coś za pewnik 'w ciemno'. I tutaj znowu wracamy do punktu wyjścia - wszystko zalezy od tego, czy mamy zaufanie do trenera.
Zasada jest prosta- z trenerem sie nie dyskutuje. mozna pytac,prosic o glebsze wytlumaczenie itp. albo zmienic trenera.bez zaufania nie ma treningu. jak trener stawia przeszkode,to po to by ja skakac a nie zastanawiac sie 'czy nie jest aby za wysoka/za szeroka/za niska/za bardzo zielona'. w druga strone-jesli trener mowi,ze kon/jezdziec/oboje nie sa na cos gotowi,to nie po to,zeby delikwent sobie sam 'poprobowal' jak trener nie widzi. albo oddajemy sieie i konia w czyjes rece,albo nie.
dla mnie brak zaufania do trenera= niemozliwosc powierzenia mu konia. ja moge sobie podyskutowac,kon nie bardzo.
chociaz-kiedys trener po pijaku porbowal mnie zabic na treningu.od tamtej pory do kazdego podchodze sceptycznie.nie ufam. konia nie dam.jezdze sama.
Trenerowi powinno się ufać, skoro się już podjęło decyzję, że się z nim jeździ. Ameryki tu nie odkrywam, ale chcę zwrócić uwagę na jedną sprawę. Różnica w spojrzeniu mało doświadczonego jeźdźca, a jego trenera przeważnie polega na horyzoncie czasowym. Mam na myśli oczywiście trenerów - fachowców. Dzisiaj trener na jeździe każe mi zadziałać pomocami tak, a nie inaczej. Mnie się to wydaje dziwne, ponieważ nigdy tego nie robiłam / robiłam inaczej itp. Ja się skupiam na poleceniu i na danym momencie. Trener natomiast widzi to, że w tej chwili muszę zadziałać tak, żeby za tydzień/miesiąc/rok osiągnąć coś innego. Czasem warto dać sobie szansę i poczekać na ten zamierzony efekt zamiast przeżywać wojnę wewnętrzną, czy zadziałać lewą czy prawą łydką.
Jeździłam z kilkoma trenerami, których uważam za dobrych, do każdego miałam zaufanie i z każdym udało się zrealizować pewne cele. Myślę, że to dowód na to, że warto zaufać, bo pracą można nadrobić pewne drobne braki talentu 😉
ja mojemu Trenerowi ufam w 100% . wiem ze dla mnie i mojego konia zawsze chce, jak najlepiej. jeśli karze mi wykonac jakiś element to znaczy ze jest w pełni przekonany, że oboje z koniem jesteśmy w stanie to zrobić.
uważam że kwestia zaufania do trenera to podstawa, inaczej nic się nie osiągnie, jesli nie bedzie sie wierzyło w te metody treningu..
Moim zdaniem, jeśli nie ma się zaufania do trenera to szkoda pieniędzy na treningi z nim. Trzeba wierzyć, że praca, którą trener zadaje ma coś na celu. Można pytać, można się wkurzać, ale trzeba ufać.
Busch to co Ty opisujesz to jest przykład zaślepienia a nie ufania, bo to, że trenerowi ufamy nie znaczy, że mamy wyłączyć zupełnie myślenie i jeśli coś wydaje nam się być nie tak to trzeba pytać, drążyć, a jesli wytłumaczenia nie przekonują to zmienić trenera.
dla mnie wybranie sobie trenera jest równoznaczne z powzięciem decyzji o wykonywaniu jego poleceń oraz świadomoscia, ze trener rzeźbi nas na swoje podobieństwo.
ja mojej trenerce ufam, bo sama ją sobie wybrałam. widzę jak jeździ swoje konie, jak o nie dba i jakie ma podejście do jeździectwa. i cieszę się, ze tego samego mnie uczy 🙂
jesli czegos nie rozumiem to pytam, jesli czuje, ze coś jest raczej niewykonalne ze wzgledu na moj/konia stan/mozliwosci - mowie o tym i pozostawiam trenerce ocene czy robimy to czy jednak nie. ale nie kwestionuje jej decyzji ani z nimi nie dyskutuje.
tak mowiac wprost - place jej za to zeby mnie uczyla. jeśli potrzebuję sobie podyskutowac, to moge zadzwonic do siostry i sie z nia poklocic 😉 natomiast szkoda na to czasu na treningu
Tak piszecie o tym bezwarunkowym zaufaniu, że bezgranicznie ufacie i możecie konia powierzyć, że najwyżej dyskutujecie ale nie kwestionujecie... A tak sobie myślę, że żaden trener nie zna mojego konia tak jak ja go znam i to jest ogromną zaletą trenera, gdy potrafi się do tego przyznać. Gdy się mu powie- próbowałam inaczej to osiągnąć i udało się, a on odpowie, że to super, że nad tym myślałam i sama szukałam rozwiązań a nie czekałam na następny trening zostawiając problem nieruszony. Dla mnie treningi to nie jakieś prawdy objawione- owszem, kilku trenerom ufałam, ale zawsze sama drążyłam i na dobre zazwyczaj wychodziło. A konia mi też ciężko powierzyć, ale robię to dla naszego wspólnego dobra 🙂
KS zgadzam się z Tobą. Jednak musze powiedzieć, że mój trener zna mojego konia tak dobrze, jak ja (pozwólcie, że nie będę tego rozwijać). Ufam mu, wiem, że jego decyzje są poprawne, bo jest doświadczonym zawodnikiem i trenerem od lat. Każdy popełnia błędy, każdy jest człowiekiem, ale nigdy nie miałam zastrzeżeń co do naszej współpracy. I konia też powierzałam, np. gdy wyjeżdzałam na 2 tyg urlopu albo byłam chora. On sam też swoje konie mi zostawia, gdy np. wyjeżdża na zawody. Zaufanie działa w dwie strony.
mam duze zaufanie, ale nie bezgraniczne
jakby trener kazal barowac konia nawet bym sie nie zastanawiala czy dalej mam z nim jezdzic
ale akurat moj stawia dobro konia ponad wszystko i to ja zbieram baty, nie kon😉
a pytan zadaje sporo, nie wyobrazam sobie jezdzic tak "bezmyslnie"-trener powiedzial, to zrobie, ale po co to juz nie wiem🙂
KS napisał: A tak sobie myślę, że żaden trener nie zna mojego konia tak jak ja go znam i to jest ogromną zaletą trenera, gdy potrafi się do tego przyznać.
dlatego moj trener wsiada na mojego konia 😉
KS, po to trener rowniez wsiada na konia. Zeby go wlasnie poznac, samemu sprobowac jak zareaguje na taka a nie inna metode. Czy sprawdzic gdzie rzeczywiscie lezy blad / jakas przeszkoda. Czego z boku moze nie byc widac.
Z tym bezczynnym czekaniem na kolejny trening. Przeciez to nie jest tak, ze pracujesz tylko z trenerem a w miedzyczasie tylko sie wozisz. Jest trening, jest praca, sa postawione zadania, zadana "praca domowa" itp. Zreszta, zalezy jeszcze jak czesto jezdzisz z trenerem. Jesli raz na jakis czas to wiadomo, ze nie pozna konia a Ty bedziesz musiala w duzej mierze radzic sobie sama, jak piszesz.
Nie wyobrażam sobie jeździć na dłuższą metę z kimś komu nie ufam. Jeśli z kimś jeżdżę to jest to dla mnie równoznaczne z tym, ze ta osoba wie wiecej niz ja. Oczywiscie, czesto zadaję pytania jeśli np. nie rozumiem dlaczego tak a nie inaczej. Zadaję pytania bo chcę zrozumieć a nie ślepo wykonywac polecenia. Ale nie oznacza to, że nie ufam trenerowi, wrecz przeciwnie. Staram się wyciągnąć jak najwięcej i poprzez zadawanie pytan korzystać z wiedzy trenera.
A jeśli nie ufam czyimś metodom, nie zgadzam się w jakiejs ważnej kwestii to poprostu zmieniam trenera.
Tak piszecie o bezgranicznym zaufaniu do trenera, tymczasem trener też człowiek, może czasem, w przypadku danej pary koń-jeździec NIE MIEĆ RACJI.
Powiedzmy, że z trenerem współpracuje Wam się dobrze, rozwijacie się, ale jest jakaś kwestia, w której rada trenera akurat nie przynosi oczekiwanego skutku, mimo to on każe dalej Wam to robić, a Was to zupełnie nie przekonuje. Poza tym cała reszta jest cacy. Co w takiej sytuacji?
Moona, właśnier o tym pisałam post wyżej:
"Zadaję pytania bo chcę zrozumieć a nie ślepo wykonywac polecenia".
Czyli jesli mam wątpliwości to pytam i oczekuję odpowiedzi ktora mnie zadowoli, ktora mi wyjaśni i ktorej ja zaufam. A jesli jakas rada trenera nie przynosi skutku? Moze to oznaczac, ze dla danej pary ta rada nie jest odpowiednia i razem z trenerem szukamy innego rozwiazania.
Moona napisał: Co w takiej sytuacji?
rozmawiamy 🙂
i szukamy pomyslu, ktory zadziala 😉
No tak, ja moim "trenerom" też dawałam konia pod tyłek. Może nie trafiłam do tej pory na nikogo, kto byłby dla mnie autorytetem, i nie chodzi mi tu o moje umiejętności, bo zawsze były mniejsze, ale o "przepaść" między mną a trenerem. Ale widzę, że to fajnie mieć kogoś takiego, komu się w 100 % ufa, może niebawem trafię 🙂
ja trenerowi ufam na 100% bo nigdy mnie nie zawiódł, nie przecenił moich możliwości - wręcz przeciwnie, czasami czuję że mogłabym więcej a on mi nie pozwala, szybko jednak okazuje się że miał rację 😉 czuję się z nim bezpiecznie - to dla mnie najważniejsze. Aczkolwiek z racji mojego charakterku dyskutuję z nim często i spięcia bywają ostre jeśli się z czymś nie zgadzam. A nie zgadzam się czasem na przykład z wysokością przeszkody - bo się jej boję. Raz zdarzyło mi się ostentacyjnie zjechac z placu po wymianie zdań dotyczącej ukarania konia za wyłamanie. Mam szczęście, że jest to na tyle osoba elastyczna, że dopasowuje się do moich fochów i zręcznie między nimi lawirując dopina swego 😉
Moona napisał: Tak piszecie o bezgranicznym zaufaniu do trenera, tymczasem trener też człowiek, może czasem, w przypadku danej pary koń-jeździec NIE MIEĆ RACJI.
Powiedzmy, że z trenerem współpracuje Wam się dobrze, rozwijacie się, ale jest jakaś kwestia, w której rada trenera akurat nie przynosi oczekiwanego skutku, mimo to on każe dalej Wam to robić, a Was to zupełnie nie przekonuje. Poza tym cała reszta jest cacy. Co w takiej sytuacji?
Chyba nie zostałam do końca zrozumiana. Chodzi mi o to, że jako jeździec rozmawiacie z trenerem o danej metodzie, że to chyba nie jest najlepsze rozwiązanie, przedstawiacie swoje argumenty, on swoje i nie dochodzicie do porozumienia w tej jednej jedynej kwestii. Trener dalej się upiera przy swojej wersji.
Co robicie? Stawiacie na swoim? Zawierzacie wiedzy trenera, mimo że zupełnie Was to nie przekonuje? Zmieniacie trenera?