praca
Albo zapytać siebie czy to normalne, że psychiatra chodzi na te same imprezy co jego pacjent 😂 😉
Nie chodzę po knajpach. Właśnie z tego względu. Mąż chodzi zwykle sam do swoich znajomych. Nie wypada mi wracać pijanej z narąbanym wesołym towarzystwem. Wiele rzeczy mi nie wypada.
Ostatnio na siłowni kiedy leżałam z nogami uniesionymi za głowę, z w wypiętym centralnie tyłkiem w obcisłych rajtkach, usłyszałam "dzień dobry pani doktor"- jakby se kurde ktoś nie mógł już darować. 🤔 Mógł udawać, że nie widzi, tak? No więc nie! Nie mógł. Musiał zadzieńdobrować. 🤔
Ale imprez motocyklowych nie odpuszczę. Trudno. I tak już jestem spalona pod tym względem. 😉 Na bezrobocie nie narzekam- tak się pocieszam.
Terapeuta uzależnień, którego znam, opowiadał mi historię, jak spotkał swojego pacjenta z detoksu w monopolowym 24h jak kupował wódę przed imieninami żony 😀 No ale terapeuta też człowiek, jak mnie pacjenci pytają co robię po pracy albo czy piję alko, to mówię wprost, a co mi tam 🙂
Tym to się nie przejmuję. Alkohol jest dla ludzi. Ale dla tych NIE uzależnionych. Nie moja wina, że nie jestem uzalezniona i mogę chlać. 😁
Ale już przecież nie odpowiadam za znajomych, z którymi jestem w tym monopolowym o 1😲0, którzy wesoło dyskutują, wygłupiają się i czasami robią lekką wiochę, tak?
( pytanie....czemu mam takich znajomych? Może powinnam mieć kolegów lekarzy, którzy są zawsze dystyngowani i stateczni i nie robią po pijaku obciachu w monopolowym? 😉)
Mógł rzucić zwyke "dzień dobry", albo chciał pokazać, że Cie widzi i będzie szantażował fotkami spoconej z wypiętym tyłkiem 😁 w zamian za wypisanie kolejnej paczki Alprazolamu 😁 😉
A tak na poważnie to mi się wydaje, że w małych miastach/miasteczkach jest ten zwyczaj mówienia do ludzi panie mecanasie/pani doktor/pani kurator itp. Dopiero to zauważyłam jak do miasteczka się przeprowadziłam, że do ludzi z wykształceniem/tytułem itp tak się zwracają.
Chyba tylko olać, do mojego narzeczonego i jego kumpla wczoraj dzwonili po 21, my na koncercie, głośno mega, a tu telefony z pracy, bo się projekty sypią. I niby też głupio wychodzi, że kierownicze stanowiska piją browar i imprezują w czasie, kiedy ich podwładni dłubią w plikach cenowych i szukają gdzie uciekła kasa, że się projekt nie dopina. Nic, tylko olać.
Ostatnio spotkałam mojego ucznia na ulicy i tak sobie właśnie myślałam, że kurcze, mogę równie dobrze spotkać rodziców dzieciaków jak sobie na przykład raźno 'śpiewam' z przyjaciółmi. Ale co zrobię, nic nie zrobię. Jestem człowiekiem i też się lubię czasem bawić 😉
I PO CO ???
Nie zapomnę jak kiedyś grzebałam z lumpeksie, a sprzedawczyni na cały sklep się wydarła "pani doktor, ja mam tu takie fajne spodenki dla pani".
A były to czasy, kiedy kupowałam w lumpeksach nie dlatego, że chciałam, ale dlatego, że MUSIAŁAM.
W ogóle małe miasteczka, to taka zamknięta społeczność. Ja akurat mało plotkuję, mało ludzi znam, nie interesuje się tym. Ale kiedy siedzę "na paznokciach" i słyszę jak wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, to jestem przerażona!
Wtedy wiem, że moje stroje, mój sposób życia, to nie tylko moje prywatne życie, ale powszechne życie reszty tego małego społeczeństwa.
Tyle co mogę, to do pracy ubierać się stosownie. Z szacunkiem dla pacjentów i ich rodzin. Mam nadzieję, że jakoś to docenią. 😉
amnestria, kod dresowy stworzyl oczywiscie Ali 😉
Nie no, w dresie nie chodze (nawet nie mam), ale w lato zdarzalo mi sie byc np w japonkach na nogach 🙂 Bardzo sobie cenie ten luz, dzięki temu np dzis wyrabiam się po stajni do pracy. Oczywiscie nie ma mowy o przychodzeniu z brudnymi lapami czy cos, ale to raczej wiadomo.
jak mam spotkanie to tez ubieram sie lepiej, ale za każdym razem, jak mam spotkanie z vipami, to mam ogromny problem, mecze wtedy wcmafie o porady dresscode'owe, bo kompletnie nie czuje tego stylu i nie mam ciuchów w tym guście. I podziwiam każdego, kto umie sie ubierać na codzien w stylu byznys i nie wygladac przy tym nudno/biurwowato (np Amnestria wlasnie tak umie). Ja nie umiem i chwala niebiosom, ze nie musze 😉
Tunrida, jak wygląda dres z niedresowa gora? Nie gryzie sie to?
Niedresowa góra to nie koszula z żabotem. 🙂 Jakaś obcisła bluzka np taka-
http://allegro.pl/top-koszulka-gatta-t-shirt-dlugi-rekaw-m-i3653409624.html Albo w ogóle jakaś koszulka.
Chodziło mi o to, że staram się nie zakładać kompletnego dresu: spodni i bluzy. Bo to by wyglądało jakbym szła na stadion biegać, a nie do pracy pracować. Tak to sobie wykombinowałam. A czy słusznie? Strasznie niewygodnie mi latać nocami, wieczorami na dyżurach w normalnym ubraniu- nawet takim typu jeansy i sweter. Ten dół od dresów jest mi potrzebny do szczęścia.
Ładny taki ten dół. Zwykłe bawełniane, czarne spodnie, nie obciskające się na tyłku i w kroku. Bez lampasów i ozdóbek.
tunrida, mam znajomych lekarzy i z branży medycznej. Żadnej z tych osób nie zakwalifikowała bym do dystyngowanych sztywniskow, o nie. Monopolowy o 1😲0, czemu nie 🙂
Czarownica jak po pracy?
A ja też się muszę pochwalić - będąc na macierzyńskim awansowalam. To milo, jak docenia sie kogos gdy go nie ma hehe 🙂
U mnie mają wprowadzić "kod dresowy" i z tej okazji wszyscy planujemy przyjść w... dresach 😁
Teraz jest wolna amerykanka - są ludzie w jeansach i koszulach, są w garniturach. Wiadomo, że na spotkania z klientami czy wystapienia w telewizji to trzeba się odstawić, ale do pracy przy biurku? Moim zdaniem wygoda wtedy jest ważniejsza.
Ja sama celuję w ciuchy poważne i wygląd +30 (zarzucono mi, że wyglądam za młodo; cóż od samego początku jestem najmłodsza w zespole i nawet najnowsi praktykanci są starsi wiekowo ode mnie :icon_rolleyes🙂
opolanka, wow! ale czad! 😀
Edytka, znaczy... strajk dresowy? 😁
Czy to prawda, że w niektórych korpo od czasu do czasu organizuje się właśnie takie dni, że się przychodzi na luźno do pracy?
kujka, u mojego męża w korpo piątki są dniem "wolnym od garniaka", no chyba że jedzie do klienta no to wtedy niestety koszulę trza prasować 😀
Pierwszy dzień za mną, mam już grafik do końca miesiąca i jest po prostu tak 😅 💃 Ciężko oceniać ogólnie pracę po pierwszym dniu, ale póki co jestem po prostu zachwycona 😀
I jak na złość dzwonili dziś do mnie z Api 🤣 Przez dwa miesiące jak szukałam to nic, a teraz odkąd znalazłam pracę już z 3 miejsc dzwonili 😂
Tzw "casual friday" 😉 u nas też to jest
mam podobnie jak Tunrida, uczę w gim, więc powinno być jakoś na poziomie,mieszkam na wsi 5km dalej, i część uczniów widzi jak pani biolog popyla na koniu w wolnym czasie albo jak jeździ traktorem
Edytka, znaczy... strajk dresowy? 😁
tak 🤣
Ja się kiedyś zarzekłam, że przyjdę w dresie i raz mi się to trafiło. Rano byłam na siłowni (zawsze jeździłam na siłownię już ubrana w ciuchy do ćwiczenia, potem brałam prysznic i wskakwiałam w spódnicę, koszulę i marynarkę) i zorientowałam się, że nie wziełam spódnicy. Resztę dnia chodziłam w pracy w spodniach dresowych, koszuli i żakiecie 🤣
Ja mam w pracy bardzo ściśle określone wymogi dotyczące wyglądu (łącznie z kolorem rajstop i wysokością obcasa) i pełne umundurowanie i szczerze mówiąc- nie wyobrażam sobie że miałabym nosić do pracy swoje ubrania 😉 nie muszę się martwić czy coś jest stosowne czy nie, mogę jechać do pracy w domowych legginsach i koszulce CHICAGO BULLS i mam w nosie, czy ktoś mnie widzi, bo i tak zaraz wskakuję w mundurek 😉
Ja 2 lata pracowalam w bardzo scislym dresscodzie - buty zakryte, ew. odkryta pietka, obcas max 8cm, spodnica na dlugosc min. opuszczonej wzdluz ciala reki, rajstopy cieliste bez wzgledu na pore roku, 3 maks. bizuteryjne dodatki wliczal sie zegarek i np.blyszczace guziki od zakietu, rekaw do polowy ramienia lub dlugi itp. itd...
jak moglam po zmianie pracy przyjsc w dzisnach to bylam wniebowzieta😉
faith, gdzie tak bylo?
jedyna praca, gdzie mialam kod dresowy, to bylo.. kino 😂
nawet w urzedzie nie mialam.
rajstopy cieliste bez wzgledu na pore roku,
ja mam to samo u siebie i zastanawiałam, czy mój szefem będzie latał latem mnie macac po nogach sprawdzając czy mam rajstopy czy nie.. ogólnie mam to w nosie i przy 30st upale mam gołe nogi ( spódniczka oczywiście do kolan) i niech spróbuje zaglądać...
carmina ja mialam szefowa😉
kujka bylam asystentka zarzadu w duzej firmie, dosc reprezentacyjnej. i pierwsza sila razenie wzgledem gosci wszelakich, wiec poniekad to zrozumiale🙂
kujka, u mojego męża w korpo piątki są dniem "wolnym od garniaka", no chyba że jedzie do klienta no to wtedy niestety koszulę trza prasować 😀
U mojego nie ma dnia bez garniaka 🤔 Ale koszul nie prasuję- ma swoją garderobę w biurze- w piątek wieczorem pani zabiera do prania/czyszczenia etc. komplet tego, co aktualnie wisi, w poniedziałek rano ma odwieszone czyste i wyprasowane do szafy. Buty też wyczyszczone.
No, a propos mojego lubego, już nam się klaruje coraz bardziej wizja biznesu, więc ostatnie miesiące bez kata kredytowego nad głową. Trochę się boję jak mam być szczera 😵
U mnie nie ma "kodu dresowego". Ubieramy się dość elegancko, ale jakiś specjalnych zasad nie ma. Jedynie jak się ma spotkanie, na którym będzie któryś z prezesów raczej nie należy przychodzić w jeansach i sportowej bluzie 😉 Ale my nie mamy kontaktu z klientami.
Żeby było zabawniej, to u mojego narzeczonego nie ma takiej możliwości, że ktoś sobie wpadnie niezapowiedziany- a siedzieć muszą dzień w dzień w garniakach pod krawatem, trochę napinka dla napinki.. Próbowali forsować chociaż jeden dzień luzu- gdzie tam 🙄 Mają się cieszyć, że kierownicze i menadżerskie stanowiska nie mają egzekwowanych 70 godzin pracy tygodniowo. W ogóle jak pomyślę o warunkach, w jakich on pracuje, to się zastanawiam jak nasze życie będzie wyglądać jak jednak nie zdecyduje się na swój biznes..
Ash,
w ogóle sie zdziwiłam ze w takiej poważnej korpo są piątki dżinsowe, a u nas marketingu to w ogóle jeszcze luźniej. 🙂
U mojego W w pracy (też wielka czwórka, jak u ash) też są casual Fridays. Poza tym codziennie w garniaku i pod krawatem. To okropne z mojej strony, ale strasznie mi się to podoba 😁
U nas na szczęście kodu dresowego nie ma, w bluzie dresowej można przyjść 🤣
Dzionka
no bo juz jak go widzisz te parę godzin na dobę, to chociaż dobrze ubranego 🙂😉
ale chyba aż tak wielkiego ciśnienia nie ma jeśli nie jada do klienta, chyba zależy mocno od działu w big4, widzę tez niektorzy trzymają w pracy garnitur na wszelki wypadek.
eh ten nieszczęsny dresscode... jak jeżdżę na audyty to mam konkretny strój, udało mi się zamienić spódnicę na spodnie, bo czasami po prostu gimnastyka w labie nie była możliwa w spódnicy, a w spodniach to nawet do laminy mogę wleźć 😀
w korpo mamy wtorki spódnicowe, piątki luźniejsze,ale ostatnio nawet w jeansach i martensach przyszło pół mojego działu i zero jakiś fochów-no ale to mój dział, a my jesteśmy "inni" 😉
na uczelni na szczęście luz, tylko w labie rygorek ciuchowy
Tunrida-piona... ja do tego dorzucę jeszcze moich studentów, których mijam jak biegam " dzień dobry pani doktor, ładny dresik" dobry wieczór pani doktor- czyżby dzisiaj maratoński dystans pękł (bo ja jak zdych wyglądam jak wieczorem biegne te marne 10km ...😉 )
Mój luby tak jak i zen`owy-pod krawat, fryzurka uklepana, dłonie bardziej zadbane niż moje, czyściutki, pachnący w gajerze- taka specyfika w kancelarii, nawet w piątek odpicowany
Czarownica gratulacje w kwestii pracy🙂