praca

A mi dzisiaj mija rok od założenia własnej działalności 🙂 Na razie jestem bardzo zadowolona, bo stawka brutto wciąż jest moją stawką do ręki (ani razu nie płaciłam dochodowego ze względu na  duże koszty) i finansowo na pewno mi się to opłaca. Zobaczymy co to będzie za rok jak mi się ulgi skończą, ale widzę szansę na umowę o pracę w obecnej firmie, więc może jakoś wyżyję. Polecam, nie ma się czego bać, tylko jednak trzeba samemu to dobrze ogarniać żeby nie dać się oskubać skarbowemu.
Cóż w Poznaniu widać jest inaczej i jakoś "od ręki" już ludzi nie zatrudniają w sieciówkach. Ja jak ja, mam krótkie doświadczenie w sprzedaży. Ale moja siostra pracowała 4 lata a i tak ma problem by znaleźć pracę w branży. Bo co z tego, że ciągle szukają pracowników, jak chętnych jest całkiem sporo?
Dziwne...w szczecinie tez nie ma problemu z praca w sieciowkach. sama pol studiow tak sobie dorabialam.
Dla mnie komunikatywna znajomosc angielskiego jest zwyczajnie niezbedna, jesli chce sie myslec o sensownej pracy. Rozumiem przeciez, ze sieciowka nie bedzie docelowym miejsce zatrudnienia i rozumiem, ze pracodawca wymaga, aby personel potrafil sie porozumiec z obcokrajowcami. A moze ja jestem z innego swiata 😉

Tak a propos tej znajomosci jezyka, u nas nawet personel sprzatajacy nauczyl sie prostych zwrotow po angielsku 😉

Natomiast rozumiem, do pewnego stopnia oczywiscie, oburzenie na niektory typ ogloszen, gdzie stawiane sa wysrubowane kryteria na stanowiska, ktore nie wymagaja az takich kwalifikacji. Ostatnio widzialam ogloszenie dla korektora, gdzie m.in. taki korektor musial znac dwa jezyki obce (korekta tylko tekstow pisanych po polsku). Dla zupelnego picu z kolega wyslalismy spreparowane cv, gdzie wpisalismy wszystko, czego oczekiwali, do niego zadzwonili, do mnie nie (widac szukali faceta), ale im zaspiewal wynagrodzenie 12 tys.brutto 😁 pani podobno w szoku i zapytala skad taka stawka, to odpowiedzial, ze tak wycenia swoje umiejetnosci i doswiadczenie, pani na to, ze przeciez ma tylko robic korekte po polsku. No wlasnie. Wiec po co takie wymagania? Ja mysle, ze sporo pracodawcow chce miec w jednym czlowieku kilka etatow na raz- w tym przypadku korektor, tlumacz, kierowca i pewnie jeszcze spec od pijaru.
Faith a ile lat temu dorabiałaś w sieciówce? Bo ja mówię jak jest teraz. Jak studiowałam to faktycznie nie było większego problemu znaleźć pracę w sieciówce czy butiku w centrum handlowym. Ja tak znalazłam pracę, moja siostra tak znalazła pracę we wspomnianej sieciówce. W ciągu ostatniego roku sytuacja na rynku pracy bardzo się zmieniła, bezrobocie wzrosło, pracodawcy mają coraz to większe wymagania na nieskomplikowane stanowiska nie wymagające dużej wiedzy i doświadczenia, a chętnych jest całkiem sporo, zatem jest w kim wybierać. I już nie jest tak prosto.
Nie można porównać tego jak było kiedyś kiedy szukało się pracy do tego jak jest teraz. Bo jest trudniej.
szukanie pracy jest dołujące  😵


a szukasz w Krk? W jakiej branży?
szepcik

Tak krk. No juz chyba doszłam do etapu, że jakiejkolwiek...
Ja juz jakis czas temu pamirowa, ale moje kolezanki mlodsze bardzo sobie chwala nadal 🙂

A my nadal szukamy ludzi do pracy, moja obserwacja: pierdyliard razy latwiej zatrudnic obcokrajowca niz polaka z dobrym jezykiem obcym:/ czy to naprawde jest jakis luksus w dzisiejszych czasach uczyc sie jezyka obcego? :/
Epikea, smutną piątkę przybijam. U mnie już od jakiegoś czasu trwa etap szukania nie pod kątem stanowiska, nawet nie miasta, a telefon jeździ ze mną nawet w tereny, czyli desperacja na najwyższym poziomie...  😵
Faith w takim razie nie wiem czy między Szczecinem a Poznaniem jest taka różnica, ale tutaj już nie można powiedzieć, że jakby co to zawsze można iść do sklepu odzieżowego. Coraz częściej się zdarza, że wymagania są nie adekwatne do oferowanej pensji. No i dopóki jest się studentem to jest łatwiej, bo jednak studentów to chcą na potęgę. Co drugie ogłoszenie to "zatrudnię studenta/studentkę". Miałam już sytuację, że byłam na rozmowie, po niej zadzwonili do mnie, że przeszłam ją pozytywnie i zakwalifikowałam się na szkolenie. Mieli dzwonić przed weekendem, nie odezwali się, ja nie mogłam się dodzwonić, aż w końcu w niedzielę wieczorem pan zadzwonił i stwierdził, że oni jednak szukają studentów.
Co do języka obcego, tak, to jest luksus niestety. Poziom języka angielskiego, przynajmniej kiedy ja chodziłam do szkoły był przerażająco niski. Na domiar złego na studiach niby miałam lektorat z angielskiego,w  dodatku na egzamin, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie mieliśmy ani jednego wykładu, który dotyczył by języka angielskiego. Przychodził wykładowca puszczał jakiś film po polsku nie związanym totalnie z lektoratem, bo mu się nie chciało wykładu prowadzić. Albo zaczynał dyskusję o jakichś pierdołach. Na koniec, jak się oczywiście na ostatnią chwilę skapnął, że to ma być jednak egzamin nie zaliczenie to musieliśmy pisać wypracowanie na dowolny temat, po polsku oczywiście, bo on oceny potrzebował. W czasach kiedy język obcy jest praktycznie niezbędny na rynku pracy, tak wyglądał mój lektorat na studiach...
Nie każdego stać na to, by uczyć się obcego języka prywatnie, więc jak widać znajomość języków to czasem jest luksus.
faith, poniekąd popieram wypowiedź pamirowa, . Ja po angielsku dogadam się w mowie i piśmie ale w bardzo podstawowym zakresie. Nie nazwałabym tego biegłą znajomością języka. Mam świadomość, że popełniam masę błędów. Przez kilkanaście lat pracy zawodowej tylko na jednym stanowisku faktycznie ta znajomość była potrzebna i musiałam sobie radzić. Mailowo ok, pomogłam sobie sprawdzając teksty w google, ale na targi zabierałam kogoś, kto mówi perfekt. Tam dochodziło do negocjacji i dogadywania szczegółów kontraktów i nie mogłam sobie pozwolić, żeby przez mój język ktoś mnie nie zrozumiał, albo ja kogoś. Pracodawca wiedział o tym i mimo wszystko postawił na mnie.
Nie każdy ma wrodzone zdolności językowe i nauczy się z TV czy kursu on line. Ja mam zakuty łeb do języków i bardzo dużo pracy wkładałam w coś, co po roku czy dwóch braku kontaktu z językiem zapominałam. Żeby nie było. Maturę z ang zdałam na choć byłam pewna, że obleję. Ale jakoś wydobyłam wiedzę z zakamarków głowy i nie miałam problemu z udzieleniem odpowiedzi.
Bardziej mnie śmieszy, że wysyłając CV ludzie podają znajomość 2 języków, a jak przychodziło do weryfikacji tej wiedzy, to żenada.
Dobra, ale dlaczego ludzie nie reaguja na rynek pracy?
Ja mieszkam w Szczecinie dziewczyny, to jest przy granicy, mamy tu port. Nie wydaje wam sie ze to logiczne, ze jak ktos chce pracowac w takiej lokalizacji to powinien w jakims jezyku poza polskim sie dogadywac i wywnioskowac sobie, ze to sie na rynku pracy na pewno przyda i warto nad tym posieudziec i dolozyc wszelkich staran zeby choc jeden ten jezyk byl?
W szczecinie od wielu lat nie ma zakladow produkcyjnych jako takich, jest za to dzialalnosc uslugowa, ktora ma sie calkiem niezle i rosnie w sile w niektorych branzach.
Jest handel miedzynarodowy, spedycja, sa centra obslugi klienta, glownie miedzynarodowego.
Na cholere w takim srodowisku robic kolejny bezuzyteczny falkutet typu socjologia a nie wyciagac totalnie zadnych wnioskow z tego jaka jest sytuacja?
I tym sposobem mam pol zespolu rosjan, ukrainek, arabow, amerykanow a nawet ludzi z glebokiej afryki, a kupa szczecicnskich absolwentow placze ze nie ma pracy zamiast zarabaic sobie u nas spokojna srednia krajowa.
pamirowa, wiesz co..ja się języka uczyłam z filmów, bo dorastałam w epoce, gdzie mając lat 7 i chcąc oglądać bajki, miałam do dyspozycji jedynie cartoon network z bajkami po angielsku. Fajniejsze filmy też oglądałam po angielsku. I sporo moich znajomych angielskiego uczyła się właśnie w ten sposób- filmy, bajki, gry komputerowe. A w dzisiejszych czasach, gdzie jest taki szeroki dostęp do pomocy językowych, darmowych aplikacji etc., to trochę wstyd mówić, że nauka języka to luksus. Serio. Trzeba trochę wysiłku.
faith, bo jak się ma 8-15 lat to człowiek się nie zastanawia nad rynkiem pracy. A to jest najlepszy moment do nauki języka. Mój region jest specyficzny. Tu nic nie ma  😎.
Najlepszy nie znaczy jedyny, zawsze mozna sie uczyc, tylko wymaga to mniej/wiecej wysilku.
A jak sie ma 8-15 lat to rodzice powinni o tym myslec, trzeba wyksztalcac te swiadomosc ze zyje sie na swiecie a nie tylko w konkretnym kraju.
faith, nie wiem ile masz lat, ale ja byłam pierwszym rocznikiem, gdzie nie był rosyjski obowiązkowy. Dopiero pod koniec mojej podstawówki pojawiały się prywatne szkoły językowe, a na 30 osób w klasie 3-4 osób było stać na takie zajęcia.
Miesiąc uczęszczania na zajęcia 2 razy w tygodniu to był koszt ok 170-180zł, przy średnich zarobkach ok 1200zł (taką pensję miał mój ojciec jako asystent prezesa średniej firmy. 20 lat później zajęcia kosztują niewiele więcej, tylko że zarobki na podobnym stanowisku są 3 razy większe.
Mam 28 lat.
I mowie o dzisiejszych czasach, czasach internetu, powszechnych mediow, portali typu pomoc za pomoc, wyjazdow z erasmusa itp. itd.
Nie mowie, ze osoba po 40 ma sie na 3/4 zapisywac na korepetycje z niemieckiego.
Mowie o ludziach mlodych, studentach, absolwentach, ktorzy maja czas, chlonny umysl i teoretycznie duo energi do dzialania i glowe pelna pomyslow.
Zeby nie bylo - na dodatkowy angielski chodzilam chyba ze 2 lata, w podstawowce. Ale wybralam liceum z rozszerzonym jezykiem i to byla wlasciwie moja baza, a reszta doszla w praniu - ksiazki, filmy, piosenki - to co mowi zen. i bezwglednie - konwersacja, trzeba szukac okazji zeby mowic. jasne ze czlowiek sie boi i ma opory, trzeba miec swiadomosc tego ze rozmowca nie czyha na nasz kady blad i ze kazdemu brakuje czasem slow.

Ja nie mówię o podstawowej znajomości języka, bo takową posiadam. Używając języka potocznego jestem w stanie się pewnie dogadać jako tako. I faktycznie oglądanie filmów po angielsku albo słuchanie piosenek czy jakieś kursy online, książki itp. mogą w tym pomóc. Ale w dzisiejszych czasach to już zaczyna być za mało. Wymagana jest komunikatywna znajomość języka angielskiego w mowie i piśmie i wiadomo, że nie może to być znajomość języka potocznego, a takiego oficjalnego. I z tym uczeniem się samemu, cóż, są ludzie, którzy mają łatwość do języków i są w stanie się nauczyć sami. Mi nigdy nie przychodziło to łatwo, samej raczej nie podszkolę się na tyle, by móc szukać pracy tam gdzie język obcy jest wymagany do codziennej pracy. Po prostu nie łatwo mi idzie nauka języka niestety.
Studiowałam zaocznie, za studia trzeba było płacić, nie bardzo miałam z czego brać sobie dodatkowe lekcje angielskiego.
pamirowa, studiowałaś zaocznie, płaciłaś i nie przyszło Ci do głowy napisać pisma do rektora czy kogokolwiek odpowiedzialnego za jakość kształcenia?
Jeśli ktoś nie ma zdolności językowych, to i młotkiem mu języka do głowy nie wciśniesz. I myślę, że czytając książki po angielsku można się wiele nauczyć, przyswoić, osłuchać się z frazami, czasami, to się poniekąd samo robi i samo zostaje w głowie. Trochę nie rozumiem, co znaczy 'w dzisiejszych czasach to już zaczyna być za mało'? Jaka według Ciebie jest różnica między językiem potocznym a oficjalnym, jeśli chodzi o angielski? Co to właściwie jest ten język oficjalny? Masz na myśli biznesowy? Czy jaki?

I trzeba używać języka, powtarzam to moim dzieciakom, mają mówić, mówić i jeszcze raz mówić. Sam kurs niewiele da, jeśli nie ma się chęci i jeśli się samemu nie włoży w naukę wysiłku. Może jest szansa, żebyś rozmawiała z kimś po angielsku?
A probowalas znalezc cos co nie wymaga znacznych nakladow finansowych?
serio pytam, nie czy rozwazalas, myslalas, chcialas, mialas zamiar tylko czy PROBOWALAS ZNALEZC? tak serio serio probowalas.
Dopoki sie nie szuka na serio, to sie nie widzi wielu opcji. Wiecie gdzie kolezanka nauczyla sie calkiem niezle hiszpanskiego? W parafii, serio. Nie mowi super, ale mowi. Siostra zakonna organizowala spotkania dla mlodziezy no i kiedys wyszlo ze mowi niezle po hiszpansku, mloda byla chetna, poprosila, nauczyla sie😉
Drugi znajomy uczy sie niemieckiego w zamian za udzielane korepetycje z matematyki.
Da sie, tylko trzeba sie zaktywizowac 🙂
Zen jak się miało lektorat z dyrektorem wydziału i się wiedziało, że będzie siedział w komisji na egzaminie licencjackim, to się nie chciało narażać, niestety.
Ja się dogadam na zasadzie, "ja chcieć, ja mieć". W pracy jednak coś takiego nie przejdzie. Należy używać też form grzecznościowych, takich bardziej oficjalnych, a nie tak jak rozmawia się na co dzień. Takiej formy angielskiego nie da się przecież wynieść oglądając filmów. Z książek może prędzej, ale ja tam zawsze miałam problemy z tymi wszystkimi czasami. Niesamowicie mi się to wszystko mieszało.
Faith swego czasu próbowałam szukać, ale jak już było coś niby darmowego, to się ostatecznie okazywało, że tak do końca darmowe to nie jest. Teraz póki co nie szukam, bo w mojej obecnej pracy nie jest mi potrzebne, ale może jak wpadnie w końcu trochę grosza, pomyślę na nowo by podszkolić się trochę bardziej.
pamirowa, trochę szukasz wymówek :kwiatek: masz po prostu złe podejście do tematu, wierzę, że jakbyś bardzo dużo czytała i oglądała ze słownikiem, zaznaczała sobie ciekawe formy, zwroty, to czasy by Ci weszły do głowy. Ja w życiu Ci nie powiem który to jest czas w angielskim, jak się coś zmienia na coś, w ogóle to dla mnie strata czasu i śmietnik w głowie, suchej gramatyki w teorii nie znoszę, a poprawnych form nauczyłam się z książek właśnie, filmów i z miliarda przegadanych godzin z różnymi ludźmi po angielsku. Na cały szereg gramatycznych zawiłości miałam zawsze, ale to zawsze wywalone. Jasne, że moje podejście nie sprawdzi się na studiach lingwistycznych, anglistyki pewnie bym z takim podejściem nie skończyła, ale w korporacyjnym świecie mój angielski mi doskonale służył. I w szkole też mi służy, mimo, że nie uczę angielskiego, a polskiego...anglojęzycznych 😉
pamirowa, nie dalej jak miesiąc temu dostałam pracę wysławszy jedynie JEDNO cv. W sieciowce. W Poznaniu.
Koniecznie idź do city center i poroznoś do wszystkich sklepów swoje cv!

Co do znajomości/nieznajomości języków wypowiadać się nie będę, bo już mnóstwo razy była na volcie wałkowana ta kwestia.
Prawda jest też taka, że wiele zależy od tego jakich się miało nauczycieli. Mi tak skutecznie obrzydzili angielski, że jak miałam się uczyć to od razu byłam na nie. Mam niestety awersję do angielskiego i niemieckiego przez to. Myślę, że to też jest przyczyną szukania wymówek.
buyaka zatem może ja nie mam cech charakteru, które są pożądane u sprzedawcy? Sama nie wiem. Słałam setki CV, głównie do sklepów w centrach handlowych, byłam na kilkunastu rozmowach, wydawało mi się, że poszło dobrze, ale telefon milczał. I nawet nie wiem tak na prawdę na czym poległam, czego mi brakowało. Przez otwarciem City Center tez oczywiście wysyłałam CV i albo się nie odzywali, albo wybierali kogoś innego, albo w ostatniej chwili uznawali, że oni jednak chcą studentów (opisywana wcześniej przeze mnie sytuacja dotyczyła właśnie pracy w City Center w sklepie z zabawkami).
Póki co udało mi się znaleźć pracę w firmie telekomunikacyjnej i bardzo mi się podoba, chociaż patrząc na to jak to wszystko wygląda, to pewnie moje być albo nie być to tylko kwestia czasu niestety. Zawsze mi się wydawało, że ja się nie nadaję na infolinię, na kilku takich rozmowach już też byłam i zawsze wychodziłam stamtąd czując, że poległam, a teraz pracuję na infolinii, cały dzień odbieram telefony i muszę przyznać, że mi się podoba. Tyle tylko, że ja nie rozmawiam z klientami, a monterami, więc to jest jednak łatwiejsze i dla mnie przyjemniejsze. Chociaż ogrom wiedzy do przyswojenia czasem przeraża, ale staram się nauczyć jak najwięcej 🙂
asds   Life goes on...
02 listopada 2013 17:34
Popieram opinię faith. Wg. mnie jeżeli jest zapracie to i sposób się znajdzie na skołowanie gotówki na naukę lub zorganizowanie sobie zajęć z\w inny sposób. Przykład? Przychodzi do mnie  raz z tygodniu rehabilitant i w zamian za godzinny masaż rehabilitacyjny kręgosłupa ma on u mnie jedną prywatną lekcję języka angielskiego.

Inne fajne opcje to studia podyplomowe czy kursy językowe opłacone w ramach EFS'u. Ja chodziłam na studia doszkalające, a kolega z pracy chodzi na zajęcia z języka szwedzkiego. Obydwie opcje są bezpłatne.
Uważam więc ze jeżeli się dobrze poszuka to można się dokształcić w chwili obecnej bez większego uszczerbka dla portfela.


opolanka   psychologiem przez przeszkody
02 listopada 2013 18:33
faith, zgadzam się z Tobą co do języka. Ja mieszkam w regionie, w którym powinno się uczyć j. niemieckiego. Gdy szukaliśmy młodych ludzi (do 30 r.ż) ze znajomością języka niemieckiego (do projektu), prawie nikt go nie zna! Chyba, że wszyscy ci, którzy znają, wyjechali 😉


dla mnie troche dziwne jest, ze w czasach kiedy angielski jest w zasadzie wszedzie gdzie sie tylko nie obrocisz (piosenki, filmy, menu w restauracji czy nawet glupie billboardy) mozna nie znac chociazby podstaw. Brak jezyka uwazam za kalectwo. Jak sie chce, to sie czlowiek nauczy. Moj ojciec zaczal sie uczyc angielskiego daleko po 40stce, SAM, z kursu eskk - nauczyl sie tak, ze jest w stanie dogadac sie i rozmawiac z kazdym poslugujacym sie angielskim. Moja mama wlasnie zaczela sie uczyc, i mimo ze wchodzi jej ciezko to siedzi nad ksiazkami nawet po pare godzin dziennie. Jest tyle mozliwosci, tyle stron w internecie, tyle kursow chociazby na youtubie, ze to juz naprawde tylko brak czasu lub lenistwo odpowiada za braki jezykowe.
kujka   new better life mode: on
03 listopada 2013 14:42
zen, Piona! Tez ogladalam cartoon network po angielsku! 😀 i tez uwazam, ze posiadlszy podstawowa wiedze jezykowa, najprościej jest sie uczyc (za darmo) oglądając filmy i czytajac ksiazki 🙂

pamirowa, wymówka wymówkę wymówka pogania!
w Poznaniu macie wielu cudzoziemców. Bardzo dużo osób szuka bezplatnej opcji na zalapanie polskiego przez barter: Ty jego uczysz polskiego, on Ciebie angielskiego. + wszystko to, o czym pisaly dziewczyny. I wszem, mozna tak sie tez nauczyc języka oficjalnego.
czasem tez UP finansują kursy. Jest kupa możliwości, trzeba tylko naprawdę CHCIEC.

faith, tak branżowo sie zapytam: jak Ci sie pracuje z cudzoziemcami? 🙂

edit: nigdy zlotowki nie dalam za naukę języka... No oprócz jednych korków z hindi przed zaliczeniowym kolokwium 😉 ale to jeden jedyny raz...
kujka przecież pisałam, że w szkole skutecznie mi obrzydzili angielski, więc ciężko mi przychodzi jego nauka samej z siebie. Mam po prostu awersję i ciężko mi się przemóc, więc możliwe, że podświadomie szukam wymówek. Znam go w stopniu podstawowym, jakbym pracowała w sklepie gdzie przyszedł by cudzoziemiec pewnie bym się dogadała. Jednak do pracy gdzie angielski jest potrzebny na co dzień miała bym już problem.
Kujka - zalezy jaka nacja i po prostu jaki czowiek🙂 z rosjanami/ukraincami bardzo dobrze, mam same pracowite dziewczyny, nie sprawiaja zadnych klopotow🙂 troche mam problem z tunezyjczykiem, ale nie wiem czy to zasluga jego charakteru czy narodowosci🙂 z amerykanami mozna sie dogadac, srodkowa afryka rowniez jest bardzo okej🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się