nietypowe zachowania właścicieli - czy reagować?
Jakiś miesiąc temu jechałam trasą Wawa-Białystok, w pewnym momencie na poboczu mignął mi koń w szorach, ale bez człowieka. Wyglądało, jakby się zerwał, albo uciekł, zaniepokoiłam się i zawróciłam, mógł np. wybiec na ulicę i tragedia gotowa.
Z daleka faktycznie wyglądało, jakby komuś uciekł, podeszłam więc ostrożnie - może da się złapać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy z bliska okazało się, że klaczka jest na łańcuchu i chyba wypasa się w najlepsze. Kilkanaście metrów dalej, w lesie, stał wóz. Zero śladów właściciela. Obejrzałam klaczkę dokładnie: właściciel zadbał w jakimś stopniu o jej komfort, wędzidło było wyjęte, lejce zabezpieczone w taki sposób, żeby koń się w nie nie zaplątał. Ale podogonie np. już nie poluzowane. Generalnie konik był w dobrym stanie, zadbany, żadnych śladów otarć pod szorami. Poza tym był megaspokojny i ogromnie ufny, wręcz tulił się i domagał głaskania - krzywda mu się więc chyba nie dzieje. Co prawda miał spuchnięty jeden nadgarstek (ale nie kulał i nie bolało jej macanie), a kopyta były w stanie fatalnym, jednak założyłam że to norma dla wiejskich koni.
Wygłaskałam ją więc i tyle. Zajrzałam jeszcze do pobliskiego "baru" - powiedziano mi, że to koń miejscowego rolnika, i że generalnie wszystko jest OK. Więc pojechałam dalej.
Jeżdżę tą trasą czasem i widzę klaczkę, zawsze w szorach. Rozumiem, że właścicielowi nie chce się jej rozbierać za każdym razem. Czy koń wypasający się w szorach odczuwa duży dyskomfort z tego powodu? Czy na tyle duży, że powinnam jakoś bardziej zareagować, pogadać może z właścicielem (albo zostawić mu wiadomość np)? Co myślicie?
taką samą sytuację widuję na trasie warszawa lublin.
ludzie ze wsi- jakkolwiek by to rozumieć, nie mam jednak nic złego na mysli. chodzi o tych, ktorzy zwierzeta trzymają w celach uzytkowych głównie. nie znaczy ze o nie nie dbaja, ale mają swoje przyzwyczajenia, utarte przekonania.
ciezko to zmienić. warto reagowac, ale w odpowiedni sposób. łagodny, przyjazny- niezależnie od sytuacji*, bo to uwrażliwia, wzbudza zaufanie i ma szanse doprowadzic do zmian, a nie budowania wewnetrznej blokady.
*jesli sytuacja jest drastyczna trzeba przedsiewziac odpowiednie kroki.
czasem wystarczy powiedziec, ze cos nie tak, bo ludzie nie wiedza, a bardzo się staraja- przyklad symatycznego paa z watku o ciekawych ogloszeniach, ktory załozył ochraniacze odwrotnie.
Ja mam czasem inny dylemat - czy reagować na zachowania innych pensjonariuszy w miejscu, gdzie trzymam konia? Nie chcę wtrącać, wiadomo, ale czasem nie da się... Np. w mojej stajni stoi 4-letnia kobyłka. Kupili ją totalni laicy, zero pojęcia, a kobyła tańcująca, płosząca się, ledwo zajeżdżona. W pierwszym tygodniu pobytu w naszej stajni właścicielka wzięła kobyłkę na lonżę na kantarze. Ja w tym czasie ubierałam konia na trening. Skupiałam się na treningu, więc nie patrzyłam co robią z klaczą. Kończę trening, patrzę, a kobyła dalej lata po lonżowniku galopem. Latała tak godzinę z przerwami na kłus. Rozbieram konia, patrzę coraz bardziej nerwowo stronę lonżownika, kobył dalej jest poganiany batem do galopu, cała mokra. Nie wytrzymałam. Poszłam i powiedziałam tej pani, że tak młody koń pownien chodzić na lonży max pół godziny, bo to obciąża stawy i bla bla i że koń nie ma kondycji i jest cały mokry. A pani: aha, nie wiedziałam, chciałam ją tak z nami oswoić... No i dała kobyle iść stępem i zabrała ją do stajni. Ile by ją jeszcze ganiała galopem? Latałą tak co najmniej 1,5 h, masakra jakaś.
Co wy robicie? Zwracacie uwagę innym jak robią coś złego swoim własnym koniom?
Dzionka, wydaje mi się, ze zawsze lepiej zareagować 🙂 Ja np. mam niewilki staż jeździecki i wsyztskiego się uczę, ale mam poczucie, że zawsze ktoś mi powie jak coś robię źle i nie jestem zostawiona sama sobie. Tym bardziej, że to laicy, więc lepiej chyba im wytłumaczyć? 😉
Graba. ale czy masz swojego konia? Ja mówię o ludziach, którzy są w stajni na takich samych zasadach jak ja - trzymają w niej swoje własne konie. Powiem ci, że nie zawsze są szczęśliwi gdy się im zwróci uwagę 😉
no bo ludzie co kupią własnego konia często uważają się za niewiadomo kogo. i czesciej tez robia krzywde wieksza niz przykladowy "wiesniak".
poniewaz sa zwykle mocno napuszenia wskazany jest łągodny ton wypowiedzi, inaczej się obruszą. trzeba wiedziec jak z nimi gadac. nie chodzi tu o kompromis, ale o to, że odpowiednio działając ma się szanse na nich wpłynąc. także choćby nie wiem jakbysmy chcialy ich opierdolic proponuje wziac gleboki oddech, bo wowczas wieksze mamy szanse.
Dzionka, ta pani byla zła ze jej zwrociłas uwage? moze na prawde nie wiedziała?
gorzej z takimi co oprocz napuszenia mają syndrom mistrza swiata.... ech....
złość czasem mnie meczy, bo odrobina starania, otwartosci, pokory i checi nauki, a to z czym walcza duszo szybciej by im wyszlo i z innymi rzeczami tez by sobie poradzili. ale nie, oni lepiej wiedza. inna sprawa, że w takich sytuacjach trudniej zwracac uwage. a jest to sytuacja dosc specyficzna. jak komus powiesz ze brzydko tanczy lub rysuje to sie obrazi. ze jeździ źle też, ale wtedy krzywdzi też konia, więc taka interwencja, choć ryzykowna byłaby wskazana.
tylko cholercia co robic? przeciez nie bedzie sie tej osobie prowadzic jazd, nawet jesli jest się instruktorem czy ma duże umiejętnosci.
Ta osoba z opowieści wyżej w ogóle się nie zezłościła. Widocznie było jej głupio. Ja za to się zdziwiłam, bo zazwyczaj ludzie reagują opryskliwie jak im się zwróci uwagę albo zbywają cię mówiąc "on tak ma". Ale zgadzam się, choćbyśmy chcieli nawrzucać aż bokiem im pójdzie, lepiej policzyć do 10 i powiedzieć to samo spokojnie, bo lepiej działa. Tak zastanawiam się jak ja sama reaguję i chyba czasem alergicznie, kiedy zwraca mi uwagę osoba mniej obcykana i czuję, że się wtrąca w nieswoje sprawy - potrafię być wtedy niemiła. Czasem jednak chętnie przyjmuję komentarze, szczególnie na temat spraw, na których się nie znam - weterynaria, jakaś szczególna pielęgnacja, golenie, derkowanie, itd. Wiem, że nic nie wiem to i chętnie się dowiem 🙂 Różnie więc z tym. Ale czasem jak widzę, że czyjś koń trzącha nim po całej stajni, albo gryzie w czasie podciągania popręgu, a ta osoba nie reaguje, ale bo głaszcze i mówi "oj ty niedobry!" to coś może trafić 🙂
No właśnie to trudny temat 🙂 Z jednej strony czasami ciężko czegoś nie powiedzieć,a z drugiej ktoś po prostu może sobie nie życzyć wtrącania się do swojego konia. Wcale się nie dziwię, bo sama nie lubię ludzi, którzy się do innych bez potrzeby wtrącają i głoszą swoją prawdę wszem i wobec czy ktoś ich o to prosi, czy nie. Mam trenerkę od tego, żeby mi mówiła jak mam jeździć i co mam robić z koniem, mam swój rozum i postronnych zdanie i opinia mnie średnio interesuje. Jak mam pytanie, nie wiem jak coś zrobić to mam się do kogo udać - do trenerki lub do jakiejś innej, bardziej doświadczonej osoby ze stajni. Chętnie też przyjmuję od nich sugestie i wiem, że jak mam problem to mogę ich poprosić o pomoc. Natomiast zdanie domorosłych trenerów, krytykantów i mistrzów świata z za stodoły mnie nie interesuje, wkurzają mnie ich chęci wścibiania wszędzie nosa i staram się puszczać ich komentarze mimo uszu.
Myślę, że osoby niedoświadczone w jakiejś dziedzinie chętnie słuchają rad postronnych, bardziej doświadczonych osób, lub jakiejś jednej osoby, którą dążą zaufaniem. Takie osoby są zazwyczaj nastawione na pomoc pozytynie ( jak pani, która po zwróceniu uwagi zaprzestała lonżowania konie i się przyznała, że nie wiedziała). Najgorsi są ludzie, którzy myślą, że mają monopol na prawdę i mają się za mistrzów świata - z takimi nie pogadasz, bo zaraz są wielce obużeni. Nawet im pytania nie można zadać dla czego coś robią, bo odbierają to jak atak na swoją przewspaniałą osobę. Czasem mają różne "genialne" pomysły, ale co im zrobisz? Ja dla takich ludzie jestem żadnym autorytetem, zresztą jestem żadnym autorytetem w jeździectwie w ogólności, a dla przyszłego medalisty z za stodoły przekonanym o swojej wielkości to juz tym bardziej 😉 Staram się więc nie wtrącać jak długo koniowi się nie dzieje krzywda w tym wszystkim.
Hmmm... a zasady asertywności? Przecież każdy ma prawo dbać o swoje interesy? A takim interesem jest, żeby w miejscu, gdzie przychodzi się najczęściej w celach relaksowych (stajnia) nie być narażanym na mrożące krew w żyłach obrazki. Więc ma się prawo powiedzieć: jeśli chcesz tak postępować - Twoja wola, ale nie na moich oczach 😀iabeł:
Coś mi się zdaje, ze ostatnio nie ma problemów z kulturą osobistą i z "tolerancją" ale jest ogromny problem z "przybrakiem" odwagi cywilnej.
Ja czasem jak widzę jakieś niewytłumaczalne zachowania właścicieli koni to wolę się nie wtrącać... Jak to się mówi "nie mój cyrk, nie moje małpy", tylko koni żal... Ale co zrobić? Świata nie zmienię. Są w stajni osoby z którymi dyskusji nie warto nawet zaczynać, bo albo zostaniesz za to jeszcze zjechana, albo nagadasz sie pół godziny, osoba przytaknie, a i tak zrobi po swojemu - bez sensu..
Ja jak mam jakieś wątpliwości/problem wiem do kogo się zwrócić, tak samo jak ktoś potrzebuje pomocy/porady, albo widzę, że robi coś nie tak - mówię, ale tylko osobom, co do których wiem, że uznają to jako dobrą radę, a nie atak czy "zawracanie dupy".
Halo masz rację - ludzie się nie wtrącają, ale rozumiem ich, ze względu na to, o czym pisze Moniska. Ja się ostatnio wtrącam, ale o dziwo (mimo, że zawsze mam stresa i myślę 10 minut zanim coś powiem) osoby w stajni dobrze na to reagują. Są ciekawe wiedzy. Bo np. puszczanie konia w korytarz na zasadzie wyjmuję go z boksu, wpuszczam na halę i gonię na kombinację stacjonata-2 foule-stacjonata o wys 110 cm jest czymś, co budzi mój sprzeciw. Sprzeciw wyraziła, zostałam zapytana o argumenty, wymieniłam je i osoba przyznała mi rację. Może czasem warto. Ale rozumiem, że niektórzy nie chcą się narażać na nieprzyjemności..
Dzionka, współdzierzawię, więc wychodząc ze "szkółki"tak naprawdę nie miałam pojęcia o takim bliższym obchodzeniu sie z koniem. 😉 I każdą radę staram się wykorzystywać do maksimum, bo wiem, ze pewnych rzeczy nie dowiem się z książek, for...
O, ja mialam dzis dosc ciekawa sytuacje w stajni. Na padok mojego konia chodzi 6 koni, w tym jeden kontuzjowany od dawna dawna i wlascicielka dala zakaz, zeby kon biegal. Padok jest ogromny i sklada sie jakby z dwoch a nawet trzech czesci. W zwiazku z tym, ze moj stal w boksie na obiedzie to koni bylo 5. Kolezanka trzyma na tym padoku swojego arabka, ktory ma nadmiar energii - zawsze. Nie jezdzila miesiac, a chciala wsiasc chociaz na stepo-klusa. Stwierdzila, ze pogoni konia na padoku, zeby rozladowal nadmiar energii (strasznie ciezko pracuje sie z nim na lonzy) i pozniej wezmie go na hale, zeby od razu nie isc na ujezdzalnie zeby jej nie rozniosl. Mlody sobie pobiegal, po czym dolaczyly do niego dwa konie - w tym ten jeden kontuzjowany. I teraz pytanie, czy to wina wlascicielki araba? Stalam z 2 kolezankami (wszystkie 3 maniaczki fotografowania) i robilysmy zdjecia - jak zawsze. Wszystkie dostalysmy opieprz, ze jak mozemy ganiac wszystkie konie po padoku (zrobily zaledwie dwa kolka galopem), skoro jest tam kon po kontuzji. A co miala zrobic kolezanka? Powiedziec mu "nu nu koniku, nie mozesz biegac"? Skoro kon jest po kontuzji i nie powinien w ogole chodzic to niech go przeniosa na maly padok gdzie nie ma nadpobudliwych koni. Ten arab sam z siebie gania po padoku jak glupi bo ma tyle energii i nikt go przeciez nie przywiaze do drzewa, zeby nie ganial innych koni! A juz w ogole pomijam fakt, ze stwierdzono wine kolezanki w tym, ze jej kon sploszyl kobyle ktora przebiegla po wlascicielce kontuzjowanego konia miesiac temu. Kobieta sciagala swojego konia z padoku i wszystkie konie polecialy za nia. Jedna kobyla na nia wpadla i dzisiaj kolezanka araba, ktory ponoc sploszyl wszystkie konie ( 🤔 ) dostala opieprz.
Brak mi slow. Niektorzy wlasciciele sa jednak zupelnie niemyslacy.
Dodatkowo, dyskusja w stajni, a raczej pretensje do wlasciciela stajni o to, ze na padok puscil nowego konia (ktory tydzien stal w boksie), i ten nowy kon ganial inne i teraz konie sa mokre 🤔wirek:
U nas w stajni na szczęście jest spokojnie - nie ma dziwnych ludzi z dziwnymi pomysłami i chwała za to, bo się człowiek może w spokoju relaksować. Niemniej jednak ja osobiście nie lubię sie wtrącać, bo nie czuję sie autorytetem, a naocznym świadkiem głupich akcji ze strony laika nigdy nie byłam na szczęście. Zresztą w takiej sytuacji nie miałabym problemu z udzieleniem jakiejś rady - oczywiście w miłym tonie i z chęci pomocy, a nie żeby pokazać jaka to jestem wspaniała i mądra ( bo zauważyłam, że często ludzie zwracają uwagę właśnie w takim tonie). Z " miszczem" natomiast nie wiedziałabym jak postąpić. Zależy to też od sytuacji i układów z taką osobą, ale gdyby mnie ktoś zbył komentarzem w stylu " on tak ma", albo " mój trener mi tak każe" to jak tu z taką osobą rozmawiać? Ja przyznaję, że nie czuję się na siłach. Jestem zbyt szczypiorowata i się wcale z tym nie kryję. Co najwyżej mogę pójść do osoby doświadczonej i poprosić ją o interwencję w sprawie ( co mi się zdażyło zrobić), no ale jak "miszcz" nie słucha nikogo to właściwie nie ma w tym wypadku mocnych. Przecież się go nie zmusi siłą swojej perswazji, żeby sprzedał konia i zaprzestał złych uczynków. Zresztą często tacy ludzie dobrze wiedzą, że źle robią.
dużo zależy od sposobu, w jaki zwrócimy komuś uwagę. Ja osobiście lubię jak ktoś mi się wtrąca, bo może przypadkiem miec rację 🙂 a jesli uznam, że jej nie ma to dalej robię swoje.
Jest jednak różnica pomiędzy "no co Ty robisz, durna jesteś?" a "hej, słuchaj, może chciałabyś spróbowac czegoś innego?".
Jest jednak różnica pomiędzy "no co Ty robisz, durna jesteś" a "hej, słuchaj, może chciałabyś spróbowac czegoś innego?".
Dokladnie! Naprawde wiele daje sposob w jaki zwraca sie do nas dana osobal.
Coś mi się zdaje, ze ostatnio nie ma problemów z kulturą osobistą i z "tolerancją" ale jest ogromny problem z "przybrakiem" odwagi cywilnej.
Ja raczej nie należę do osób, której brak odwagi i jeśli mi coś nie pasuje to to po prostu mówię. Tak jest w przypadkach, w których cierpię ja lub coś co mnie dotyczy. W sytuacji, kiedy problem jest poza mną zupełnie, wychodzę z założenia, że czasem po prostu NIE WARTO się wtrącać. U mnie w stajni są na prawdę różni ludzie i różne rzeczy się już działy. Raz sprzeciwiając się zachowaniu pewnej dziewczyny zostałyśmy wyzwane od najgorszych, w dodatku poszedł tekst "rozp*****lę tutaj wszystkich" - pięknie. dlatego przeważnie dopuszczam do tego, żeby takie sytuacje toczyły się gdzieś z dala ode mnie. Bo tak jak na czyjeś negatywne poczynania z koniem mogę po prostu nie zwracać uwagi, tak na bluzgi w moim kierunku siłą rzeczy ją zwrócę.
I kwestia relaksu w stajni wychodzi raczej na plus, gdy sie po prostu człowiek nie wtrąca...
Dokładnie Gilian 🙂 Liczy się sposób przekazania takiej uwagi i jeśli osoba jest chętna do nauki to się nie obrazi, jeśli uzna taką radę za sensowną. Myślę, że taka alergia i niechęć do przyjmowania i udzielania rad bierze się z :
1) Ludzi, którzy nie mogą się powstrzymać, żeby nie skomentować, nie wtrącić się do czyjegoś treningu, bądź jego braku. Uważają, że wiedzą najlepiej i pragną nawrócić wszystkich na jedyny słuszny pogląd, lub też pokazać wszystkim jacy to nie są profi.
2) Ludzi przeświadczonych o tym, że wiedzą o koniach wszystko, jeżdżą sobie tylko znaną metodą, mają dziwne pomysły i poglądy i na wszelkie próby pomocy ze strony postronnych reagują wielkim oburzeniem i jakby to była wielka obraza autorytetu. Ego takich osób zazwyczaj jest spore 😉
Często nr 1 i nr 2 to ta sama osoba 😉.
A jak reagować gdy małoletnia osoba (lat 9) odburkuje kowalowi dość nieładnie, mimo, że jej rodzice stoją tuż obok? Dodam, ze wtedy akurat kowal miał rację, a instruktorka upomniała ją po jakimś czasie tak samo.
Kowal raczej od takiego dzieciaka wie więcej...
A jak reagować gdy małoletnia osoba (lat 9) odburkuje kowalowi dość nieładnie, mimo, że jej rodzice stoją tuż obok? Dodam, ze wtedy akurat kowal miał rację, a instruktorka upomniała ją po jakimś czasie tak samo.
Kowal raczej od takiego dzieciaka wie więcej...
ja wychodze z zalozenia, ze w takich sytuacjach lepiej sie nie odzywac. Tak naprawde to sprawa miedzy kowalem, dzieckiem a jej/jego rodzicami. Po co masz sie odzywac i reagowac?
Otóż to. Olej. Kowal powinien w tym momencie stanowczo zareagować.
Ja się nie odzywałam w ogóle. Byłam po prostu świadkiem takiej sytuacji. Lekko mnie zniesmaczyła. Zresztą co tu dużo gadać - osobie starszej należy się szacunek od takiego smarkacza.
Kowal coś tam burknął o okazaniu szacunku, a rodzice olali. 🙄
Moim zdaniem rolą kowala nie jest wychowywanie niekulturalnych gówniarzy.....
Chociaż mi się czasem zdarza takiego dzieciaka objechać nawet kiedy nie jest to mój "podopieczny" na jeździe. Ale rodzice bywają nieznośni i na to po prostu najlepiej się "znieczulić". Co nie oznacza że instruktor powinien pozwolić dzieciakom włazić sobie na głowę-trzeba starać się dotrzeć do dziecka "omijając" rodziców jeśli inaczej się nie da...
Tak, nieraz o te nieprzyjemności chodzi, ludzie nie chcą się wtrącać bo można zostać wrogiem nr. 1. Najgorzej jest jak wszyscy widzą zaniedbanie, włącznie z właścicielami hotelu i zamiast zwrócić uwagę to obgadują, ośmieszają za plecami. Jakiś czas temu stałąm w pensjonacie do którego wstawił konia facet, totalny laik. kupił sobie konia bo takie miał kiedyś marzenie co samo w sobie jest ok. Tyle tylko że nie miał ochoty uczyć sie jakichkolwiek podstaw jazdy, podstawowej opieki nad koniem, czyszczeniem sprzetu itp.(było mu proponowane) jeździł siłowo jak już wlazł na konia to jakoś się trzymał. Jego jedynymi chodami był stęp i galop-gakop na maxa, nic pośredniego. Nie bede opisywała niektórych obrażeń konia. Czara sie przelała gdy jego sprzęt czyli czaprak, kaloszki i wędzidło były sztywne z brudu, błota, potu, wędzidło nie było myte nigdy, kółka wędzidłowe były zaschniete pod dziwnymi kątami, każde w inna stronę, samo wędzidło fuj!. Niewyrobiłam i podeszłam do faceta który zakładał to świnstwo na konia i zwróciłam mu uwagę, usłyszałam żebym się nie wtacała, że to nie moja sprawa i wiele innych niemiłych słów, żeby było ciekawie podszedł też do nas ktoś z rodziny właściciela pensjonatu i nie odezwał sie ani słowem a za plecami obgadywał gościa aż miło. I bądź tu człowieku mądry, tylko konia szkoda.
Watrusia, na takich ludzi po prostu się nie poradzi NIC.
I w tym wypadku kwestia stania się wrogiem nr 1 jest dla mnie osobiście mało istotna, bo na sympatii tego typu osób mi najnormalniej w świecie nie zależy.
dlatego czasem bierność wychodzi lepiej...
Moim zdaniem rolą kowala nie jest wychowywanie niekulturalnych gówniarzy.....
Chociaż mi się czasem zdarza takiego dzieciaka objechać nawet kiedy nie jest to mój "podopieczny" na jeździe. Ale rodzice bywają nieznośni i na to po prostu najlepiej się "znieczulić". Co nie oznacza że instruktor powinien pozwolić dzieciakom włazić sobie na głowę-trzeba starać się dotrzeć do dziecka "omijając" rodziców jeśli inaczej się nie da...
tez nie radze 😉 raz sie staralam dotrzec do dziecka omijajac rodzicow, efekt - dziecko poskarzylo sie rodzicowi i dostalam opieprz ze pouczam dzieciaka 🤔
Szczerze? Co raz mniej zwracam uwagę na to, że właściciel nie ma pojęcia o koniach i metodach pracy z nimi. Uwagi i tak trafiają w próżnię, bo każdy wie lepiej. I tak nie docierają do nich zarówno subtelne uwagi, złośliwości, aluzje, jak i wypowiedziane wprost zarzuty. Szkoda moich nerwów. Po prostu schodzę z padoku, albo jadę ze swoim koniem pracować w terenie, żeby nie patrzeć na to "jeździectwo". Nie tylko ja tak postępuję, ale do zainteresowanych i tak nie trafia.
Ale nie powiem, kiedyś zawsze reagowałam, robiłam afery, usiłowałam perswadować. Z biegiem lat dopadła mnie bezsilność, bo do znieczulicy jeszcze mi brakuje.
Kajula - moim zdaniem w tym wypadku, koleżanka od arabka postąpiła nie fajnie. Jeśli idziesz pogonić swojego konia na padoku to raczej możesz się spodziewać, że inne też będą ganiać - w tym wypadku zrobiła to, mając świadomość, że jeden koń biegać nie może - a jakby sama go do tego nakręcała, więc akurat tutaj nie zgodze się, że to nie jest jej wina. Gdybym miała własnego konia, np kontuzjowanego, który chodziłby z innymi na padok nie chciałabym, żeby ktoś sobie ganiał konie na padaku - ot, padok nie jest do pracy i wymuszenia ganiania, a do swobodnego ruchu koni. Co innego, jak brykają bo chcą a co innego jak szaleją, bo ktoś idzie je pogonić.
Kajula - moim zdaniem w tym wypadku, koleżanka od arabka postąpiła nie fajnie. Jeśli idziesz pogonić swojego konia na padoku to raczej możesz się spodziewać, że inne też będą ganiać - w tym wypadku zrobiła to, mając świadomość, że jeden koń biegać nie może - a jakby sama go do tego nakręcała, więc akurat tutaj nie zgodze się, że to nie jest jej wina. Gdybym miała własnego konia, np kontuzjowanego, który chodziłby z innymi na padok nie chciałabym, żeby ktoś sobie ganiał konie na padaku - ot, padok nie jest do pracy i wymuszenia ganiania, a do swobodnego ruchu koni. Co innego, jak brykają bo chcą a co innego jak szaleją, bo ktoś idzie je pogonić.
Zostal pogoniony tylko arabek, 4 konie zostaly. Nagle ten jeden sie dolaczyl. Nie dolaczyl sie bo ktos go pogonil, tylko po to, zeby pobiegac. Jezeli czul potrzebe, to przeciez nikt mu nie zabroni. Takie jest moje zdanie. Poza tym padok nalezy do koni raczej lubiacych ruch i nie stojacych caly czas w miejscu. Jezeli wlascicielka uznala, ze ten padok bedzie dla niej odpowiedni to nie moze miec pretensji, ze konie biegaja.
Kajula Ty naprawdę nie pojmujesz różnicy? To Ci wyjaśnię: gdyby koniowi coś się stało bo sam zechciał biegać - to nie ma kogo pociągnąć do odpowiedzialności. A jeśli zrobiłby sobie krzywdę, bo jakis kretyn ganiał! konia na padoku! - to jest komu założyc sprawę o odszkodowanie. 😀iabeł: