KOTY

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 marca 2009 14:44
Hiacynta, na dziecko patrzeć będę jak będzie wychodziło, a kota nie upilnujesz. Swoją drogą, to konia też wypuszczasz poza granice stajni, żeby sobie pobiegał? I psa luzem wypuszczasz, niech lata, jak zmarznie i zgłodnieje i wydrapie dziurę w drzwiach, to go wpuścisz? Moja wypadła przez balkon. To był ostatni raz kiedy ją widziałam. i to nie dlatego, że tęskniła za wolnością. Urodziła się i wychowała na wolności,zanim jej nie wzięłam,  ale jak wypadła przez balkon, to leciała pod drzwi wejściowe do klatki i urządzała panikę całemu blokowi. ten jeden raz dopadły ją inne koty.
Bischa   TAFC Polska :)
11 marca 2009 14:48
Fiv akurat może mieć wiele wspólnego z wyjściem na dwór , z tego co czytałam to coś jak u nas HIV , zresztą mojej cioci śp kotka prawdopodobnie na to padła , a całe dnie spędzała na dworze . Są różni ludzie - już kiedyś pisałam , mimo , że moja ciocia mieszka w domu z ogrodem sporym kotów nie wypuszcza , bo ... sąsiad do nich strzela - do wszystkich .
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
11 marca 2009 14:50
Jak się nazywa rasa kocia , co ma krótkie łapki jak u jamnika ? Jakoś na M - Muchcini czy jakoś tak ?

Munchkin.


Puszczać luzem czy nie?
Decyzja należy do nas, ludzi.  Ale konsekwencje za nią poniesie nasz ukochany kot.
Mi tyle wystarcza.
jak bym mieszkała na jakiejś kompletnej wiosze, bez ludzi, ulic, samochodów, to może i bym puszczała. a w mieście nie widzę absolutnie takiej możliwości. za dużo samochodów, dzikich psów, popiep*** oszołomów trujących zwierzęta.
O jezu, juz nie dramatyzujmy tak z tymi straszliwymi konsekwencjami...

Nie sprowadzajmy dyskusji to poziomu pt "konia tez puscisz samego w miasto?", bo przeciez nie w tym rzecz. Kot to nie kon, kot to nie pies. O ile koni ani psów, tak samo z reszta jak papuzek czy wezy sie samopas po prostu NIE PUSZCZA, tak kota MOZNA.  Kot jest sprytny, maly, szybki, wroci do domu z daleka. Nikt go nie ukradnie, nie da sie latwo zauwazyc ani zlapac. A wypadki - coz, chodza po kotach tak samo jak po ludziach.
Dziecko w pewnym momencie podrosnie, bedziesz musiala (chyba z bólem) pogodzic sie z tym, ze nie zawsze bedziesz miala na nie oko.

Bischa - FIV moze sie rozwijac latami, równie dobrze kot moze sie nim zarazic od wlasnej matki, takze moze byc kanapowcem od urodzenia, a i tak zachorowac.

I po raz kolejny - sa koty, które sa szczesliwe w domach, bo innego zycia nie zaznaly. Ja z kolei mam kota, który od malenkosci mieszka u nas, takze nie jest udomowionym dzikiem - ale ma takie geny, ze zachowuje sie i wyglada jak dachowy dzikus. Cale dnie spedza na polowaniach, a ludzi - nawet znajomych - boi sie jak sto piecdziesiat.  Gdybym takiego miala trzymac w domu, zameczylby sie.
(Cincio, bo o nim mowa - jest na zdjeciu z Synusiem, na poprzedniej stronie).

[quote author=kurczak_wtw link=topic=12.msg198989#msg198989 date=1236783311]
jak bym mieszkała na jakiejś kompletnej wiosze, bez ludzi, ulic, samochodów, to może i bym puszczała. a w mieście nie widzę absolutnie takiej możliwości. za dużo samochodów, dzikich psów, popiep*** oszołomów trujących zwierzęta.
[/quote]

rozumiem, nie kazdy ma taka mozlwosc - gdybym mieszkala przy Marszalkowskiej czy gdzies na betonowym kwadracie bez skrawka zieleni, to  tez bym sie na to nie zdecydowala.
Ale ciagle uwazam, ze nie jest to najszczesliwsze rozwiazanie dla kota-  tak samo z reszta, jak trzymanie psa w mieszkaniu i wychodzenie z nim 2 razy dziennie na 3min pod klatke.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 marca 2009 15:16
Kociątko wolności zaznało i nie czuło się strasznie nieszczęśliwe żyjąc w domu.

Hiacynta, wiesz ile kotów corocznie ginie przez to, że wpadają do piwnic z których nie mogą wyjść? Giną z głodu i pragnienia, ile ginie pod kołami samochodów, ile jest pogryzionych przez inne psy. Nigdy, na prawdę nigdy nie chciałabym, żeby to przydarzyło się mojemu kotu...
Ale czy ja mówię, że zawsze? bardzo daleko mi od nadopiekuńczej osoby. Ale jak dziecko ma 3 czy 5 lat to się go samego na dwór nie puszcza. Taka prawda.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
11 marca 2009 17:39
Ja niestety z moją na klatkę nie mogę wychodzić bo po sąsiedztwie mieszka amstaf. A pies ten kotów za bardzo nie lubi i nie chciałabym się na niego natknąć w pewnym momencie...

Już raz poszarpał psa sąsiadów drugich i raz zeżarłby kota dzikiego.
"Wychodzący kot to Twoja decyzja, ale to ON codziennie gra w rosyjską ruletkę"

Jesli sa warunki, to mozna zaryzykowac.
Jesli nie ma, na pewno NIE.
W miescie absolutnie.

Moje koty na tymczasie wydaje tylko i wylacznie do domow gdzie NIE beda mialy mozliwosci wychodzenia. Zawieram tez takie oswiadczenie w umowie adopcyjnej. W umowie osoba adoptujaca oswiadcza rowniez, ze zabezpieczy przynajmniej jedno okno lub balkon, by uniknac wpadek typu wyskoczenie kota za ptaszkiem.

A jesli chodzi o to cudowne zycie 'na wolnosci', zapraszam do towarzystwa na lapanki  🙄
Zapraszam do pomocy w leczeniu tych wolnozyjacych (ostatnio robilysmy podliczenie jednego miotu, 4 kociaki, samo leczenie grubo ponad 1000 zl, a gdzie tu utrzymanie zwirek karmienie ...).

Zdaje sobie sprawe, ze sa koty, ktore maja potrzebe wychodzenia. Wowczas nalezy im znalezc BEZPIECZNY dom wychodzacy.

Wiele (wiekszosc ?) zlapanych kotow bezdomnych, po zabraniu do domu i odchuchaniu, nawet nosa nie wystawia za drzwi. Nie wiem jak wyglada kwestia kociej pamieci, ale widocznie na swoj sposob wiedza co czeka je za drzwiami.
kpik   kpik bo kpi?
11 marca 2009 19:21
chyba większość została powiedziana
spacer z kotem to pomyłka? mój kot to uwielbiał i sam się dopominał o wyjście. Pies też na początku nie wie o co chodzi z chodzeniem na smyczy, a się uczy - ja doszłam do takiego momentu kiedy kot biegł przy mnie przy nodze w tym samym tempie.
Jednak po zaatakowaniu nas przez psa kot tracił tą radość wychodzenia i przestał się dopominać o to. a uratowało ją tylko to że w porę podciągnełam ją na smyczy na ręce- ona tego psa nie zauważyla, bo zaslonij  jej gęsty żywopłot.

Jak jestem poza miastem, w stajni, puszczam kota luzem bo tam jest o niebo bezpieczniej- nie ma właścicieli szczujących psy, nie ma ruchu ulicznego ani miejsc w które kot może wpaść
[quote author=baba_jaga link=topic=12.msg199168#msg199168 date=1236794247]

Wiele (wiekszosc ?) zlapanych kotow bezdomnych, po zabraniu do domu i odchuchaniu, nawet nosa nie wystawia za drzwi. Nie wiem jak wyglada kwestia kociej pamieci, ale widocznie na swoj sposob wiedza co czeka je za drzwiami.
[/quote]

moja co prawda juz nie bezdomna, ale jak w zeszle wakacje zniknela na kilka dni i ją dobrzy ludziska nam oddali, to nawet nie ma ochoty wychodzic na dwor inaczej niz na rekach, a i wtedy szybko chce do domku. i czasem tylko widze jak siedzi na stole w kuchni i tesknie patrzy przez okno na sroki i wroniska grasujace po ogrodku
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 marca 2009 19:54
Kociątko znalezione na zatoczce postojowej. Całe życie dwór z balkonu/parapetu to było to. Ale tylko z balkonu/ parapetu. Poza tym, świat był straszny i Kociątko mogło podnieść głowę jedynie gdy cała reszta schowana była u mnie pod kurtką.
Moja kocica kiedys na sam brzek smyczy zwiewala gdzie pieprz rosnie !
Obecnie, gdy nauczylam ja, ze smycz oznacza polazenie po ogrodku, jak tylko podzwonie poszorkami, od razu przybiega pod drzwi balkonem  🙂
[quote author=baba_jaga link=topic=12.msg199168#msg199168 date=1236794247]
"Wychodzący kot to Twoja decyzja, ale to ON codziennie gra w rosyjską ruletkę"

Jesli sa warunki, to mozna zaryzykowac.
Jesli nie ma, na pewno NIE.
W miescie absolutnie.

Moje koty na tymczasie wydaje tylko i wylacznie do domow gdzie NIE beda mialy mozliwosci wychodzenia. Zawieram tez takie oswiadczenie w umowie adopcyjnej. W umowie osoba adoptujaca oswiadcza rowniez, ze zabezpieczy przynajmniej jedno okno lub balkon, by uniknac wpadek typu wyskoczenie kota za ptaszkiem.
[/quote]

Na szczescie ani schronisko, ani ludzie, od których bralismy koty, nie mieli takich pomyslów. Podkreslam, wiele pokolen kotów wychowalismy i poki co to glownie choroby zbieraly swoje zniwo, nie zadne straszliwe wypadki.
A wypadek moze zdarzyc sie równiez w domu - kazesz ludziom podpisac klauzule, w której zobowiazuja sie dopilnowac, zeby zaden kociak nie zostal zmiazdzony skladanym lozkiem? (znam taki przypadek - oczywiscie nie ze swojego domu)

A jesli chodzi o to cudowne zycie 'na wolnosci', zapraszam do towarzystwa na lapanki  🙄
Zapraszam do pomocy w leczeniu tych wolnozyjacych (ostatnio robilysmy podliczenie jednego miotu, 4 kociaki, samo leczenie grubo ponad 1000 zl, a gdzie tu utrzymanie zwirek karmienie ...).


Nie mówimy tu o kotach wolnozyjacych przeciez...

Zdaje sobie sprawe, ze sa koty, ktore maja potrzebe wychodzenia. Wowczas nalezy im znalezc BEZPIECZNY dom wychodzacy.

A co to znaczy bezpieczny? Czyli, ze np. na wsi kota nie dorwie pies? Oj, mam wrazenie, ze to nawet jest bardziej prawdopodobne niz na podwórku na osiedlu, gdzie psy sie nie walesaja i glownie sa prowadzane na smyczach. Takze Twoje warunki wydaja mi sie troche nierozsadne. Ale, to Twoje warunki, takze mi nic do tego. Bede jedynie pamietac, zeby do Ciebie nie uderzac, kiedy bede chciala kota - oby tylko zaden kot w ten sposob nie stracil szansy na fajny, cieply, kochajacy dom. Chociaz Ty pewnie uwazasz nas za kocich oprawców, co wysylaja zwierzaki na pewna smierc...

Wiele (wiekszosc ?) zlapanych kotow bezdomnych, po zabraniu do domu i odchuchaniu, nawet nosa nie wystawia za drzwi. Nie wiem jak wyglada kwestia kociej pamieci, ale widocznie na swoj sposob wiedza co czeka je za drzwiami.


Widocznie wolnosc im sie kojarzy z glodem, chlodem i wieczna walka o przetrwanie.  Moje koty glodu ani chlodu nie zaznaja, bo mieszkaja w domu i na dwór ida, kiedy chca - i zareczam, ze nikt ich nie musi tam wypychac.


Drogie panie, Strzyga ma racje co do tej prawdy. Kazdy ma swoja. To troche jak dyskusja wlascicieli koni przebywajacych caly dzien na padokach z tymi, których konie widza powietrze (albo hale...) przez 60min dziennie. Niech kazdy robi tak, jak uwaza za stosowne.

Jeszcze kilka zdjec moich rosyjskich ruletkowiczów:

Synus:




Icek - Cincio




Nurek








kpik   kpik bo kpi?
11 marca 2009 23:18
Hiacynta,  chyba zwyczajnie różnimy się doświadczeniami
może po prostu mieszkasz w miłym miejscu, gdzie faktycznie psy wyprowadzane są na smyczach, albo przynajmniej w kagańcach i nie ma tam niepełnosprytnych ludzi którzy czyhają i kombinują jak tu by się ze zwierzęciem 'zabawić'
i faktycznie można tylko pozazdrościc Twoim kotom możliwości korzystania z wolności

Jednak typowe osiedle to niestety wolno hasające psy, właściciele nimi szczujący, możliwość kradzieży kota lub otrucia

mam kota z miau.pl i też mam w umowie stwierdzone ze kot nie moze byc luzem wypuszczany
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
11 marca 2009 23:34
U mnie niestety tacy niepełnosprytni są. Kilka amstafów, dobermanów czy owczarków. I to dosyć agresywnych. Ja wolę nie ryzykować z wychodzeniem.

Pamiętam taką sytuację, że potężnej budowy amstaf wystartował do kocicy z kociętami, które odbywały chyba jeden z pierwszych spacerów po okolicy.
Trzeba było widzieć minę psa i właściciela. Pies spierdzielał aż się kurzyło, a kotka w furii wskoczyła mu na grzbiet i trochę go potarabaniła. 👍
A ja sie kulałam na balkonie ze śmiechu 😂

Mina właściciela durnego psa i reakcja psa bezcenne 😂
A dla kocicy niepotrzebny stres 🤬
kpik   kpik bo kpi?
11 marca 2009 23:40
Moze to moja kotka byla ... to troche w jej stylu :P
w wakacje z bandy skoczyla na konia, bo poczula sie zagrozona jak podjechal blisko ... nikt nie wiedział ze ona tam jest, na szczęscie nic nikomu się nie stało, nawet bez zadrapań się obeszło!
Dzisiejszy Kulkosław - Izyda  😉
Na szczescie coraz wiecej osob zaczyna sobie zdawac sprawe, ze kot to nie tylko przyjemnosc, ale i obowiazek. Na szczescie nawet schroniska zaczynaja wprowadzac procedure wydawania zwierzat na warunkach, a nie jak leci.

Dla Ciebie zapewnienie odpowiednich warunkow to m.in. wolnosc. Dla mnie jest to m.in. bezpieczenstwo.

Jak napisalam wyzej, skoro masz warunki, ktore uznajesz dla kotow za bezpieczne, to podejmujesz ryzyko.
Ja mieszkam w Warszawie i w zasadzie tylko lokalnie koty oddaje. Tutaj NIE ma warunkow, by koty mogly bezpiecznie wychodzic.

Co do dziwnych warunkow, ktore zaczynasz sobie wymyslac (z braku argumentow ?), to mi przypomina probe porownania zagrozenia zycia wspinaczka gorska, na co ktos inny odpowiada, ze przeciez na ulicy przed domem tez moga nas zabic - z innego forum.

wypuszczenie kota na warszawskie blokowiska
niezabezpieczone okno/balkon
uchylne okno
to sa realne zagrozenia, ktore skutkowaly smiercia kotow w ilosci wiekszej niz 1 z Twojego przykladu o skladanym lozku

Z gory jasno okreslam zasady, na ktorych wydaje kota.
W zamian wielu chetnych na kota probuje mnie oszukac i ukrywa przede mna rozne fakty. Na szczescie rozmowy i wizyty adopcyjne (zapowiedziane oczywiscie) sa w stanie pewne sprawy wyjasnic.
Ty bys ode mnie kota nie wziela, ja bym Tobie kota nie wydala.
Nie znam Cie, wiec nie wiem czy jestes oprawca czy nie. Skoro Twoje koty zyja z Wami dlugo i w zdrowiu, to zapewne stwarzacie im dobre warunki.
Jednak ja dla moich tymczasow szukam innego typu domu.
Na szczescie obie mamy wybor  🙂


Ale ciagle uwazam, ze nie jest to najszczesliwsze rozwiazanie dla kota-  tak samo z reszta, jak trzymanie psa w mieszkaniu i wychodzenie z nim 2 razy dziennie na 3min pod klatke.

Czyli to oznacza, ze - Twoim zdaniem - ludzie w miescie nie powinni miec w domu kota/kotow, bo nie sa w stanie zapewnic im odpowiednich warunkow zgodnych z Twoimi zasadami  😉
Surprise surprise! Koty mieszkaja w Warszawie.

Oto zdjecie kota w samym sercu dzikiego, niebezpiecznego miasta (gdzies juz je wstawialam, sorki za dubel)




A oto widok z okna na kotozerczy swiat zewnetrzny









Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
11 marca 2009 23:59
Ja niestety nie miałabym możliwości nie wyjeżdżania z kotem. Ewentualnie 'wyprowadzka' do siostry ciotecznej na czas wyjazdu.
Ale z doświadczenia wiem, że wychodzenie np. na moje osiedle jest równoznaczne z paniką, ucieczką lub innym nieszczęśliwym wypadkiem.

Moja jest przyuczana do szelek, ale tylko ze względu na np. wyjście do weterynarza (zapakowana uprzednio w transporter) lub przewiezienie do tymczasowego lokum na czas naszej dłuższej nieobecności (też w transporterze)

Jakoś nie napawa mnie optymizmem wychodzenie z kotem na dwór jak nie ma ku temu potrzeby. Wygodnie mu w domu, to niech siedzi w domu. Po co ja mam go uszczęśliwiać na siłę?

Czarna (*) jak jeszcze była z nami niestety musowo wyjeżdżała na Mazury na działkę. Dłuższa nasza nieobecność powodowała tęsknotę, chudnięcie i marnienie kota. Byliśmy po prostu zmuszeni.
Zuziastą chcemy przyzwyczajać do obcych miejsc.
Masz szanse na bogactwa !
Gdy tylko opatentujesz i w jaki sposob kota wypuszczac, by ten trzymal sie domu, wracal na zawolanie, nie chodzil do piwnic, nie podchodzil do obcych, w tym psow, nie chowal sie pod maskami aut, no i inne takie, ktorych Twoje zwierzaki sie nie dopuszczaja  🤣

p.s. srednio-miastowy ten widok ...
[quote author=baba_jaga link=topic=12.msg199660#msg199660 date=1236816217]
Masz szanse na bogactwa !
Gdy tylko opatentujesz i w jaki sposob kota wypuszczac, by ten trzymal sie domu, wracal na zawolanie, nie chodzil do piwnic, nie podchodzil do obcych, w tym psow, nie chowal sie pod maskami aut, no i inne takie, ktorych Twoje zwierzaki sie nie dopuszczaja  🤣

p.s. srednio-miastowy ten widok ...
[/quote]


Jak sie przyjrzysz, to po lewej stronie dostrzezesz wielki szary blok 🙂 To najbardziej miastowe z miastowych osiedli w samiuskiej Warszawie 🙂
Jeszcze nawiazujac do klauzuli o nie wypuszczaniu kota na zewnatrz. Mysle, ze w przypadku fundacji czy osób organizujacych to na duza skale, jest to po prostu swoiste pojscie na latwizne. Wydaje mi sie, ze moje zdjecie idealnie obrazuje, iz miasto miastu nierówne. Po raz kolejny podkreslam, ze mieszkajac przy ruchliwym skrzyzowaniu w centrum, tez by mi do glowy nie przyszlo, aby kota wypuszczac.

Zamiast zabraniac wypuszczania zwierzat wszystkim jak leci, mozna by po prostu przyjsc - skoro i tak maja byc wizyty 'kuratorskie', zobaczyc warunki, POROZMAWIAC - samemu ocenic, czy zwierzeciu bedzie lepiej, jak bedzie moglo sobie pohasac po ogródkach i wspiac sie na mini sosne (moje koty czesto w lecie mozna znalezc, jak sobie drzemia gdzies w ogródku w krzaczorach - chyba czuja sie bezpiecznie, skoro tak robia?), czy tez bedzie mu lepiej, jak na ten widok bedzie mógl sobie popatrzec wylacznie zza szyby -  ach, na pewno bedzie mega szczesliwy, ale przeciez grunt, zeby czlowiek mial czyste sumienie, nie?
Ale, chyba latwiej i szybciej wszystkich wrzucic do jednego wora pt "nieludzcy wypuszczacze kotów wprost pod kola samochodów", niz dopuszczac pewne rozwiazania w zaleznosci od sytuacji...
to wszystko zależy. ja mieszkam na ursynowie, więc nie w centrum, jest tu dużo zieleni, niby spokojnie, fajnie. ale-tuż przed oknami mam szkołę, dzieciaki do niej chodzące często mają dziwne pomysły. obok jest ulica, może nie jak na Marszałkowskiej, ale jeżdżą tam jak wariaci. jest mnóstwo szwendających się bezpańskich psów. kilka razy były przypadki otrucia psów i kotów przez jakiegoś debila.
gdybym mieszkała na spokojnym osiedlu, też pewnie bym puszczała. ale tak-biorę szelki, kota i heja.
Bawiac sie ze swoimi 2 kotkami oczywiscie mozna sie tak cackac.

Niestety w chwili, gdy kotow potrzebujacych pomocy jest zbyt wiele (ilosci hurtowe), a ludzi pomagajacych zbyt malo, tak powiem szczerze ide na latwizne ! Stosuje wypracowane i dzialajace zasady. Zbyt duzo czasu i finansow schodzi na lapanie i leczenie kotow, zbyt wiele czasu trzeba poswiecic na znalezienie domow/ na dopilnowanie czy domek na pewno wykastrowal malucha/ czy zabezpieczyl okno/ czy zaszczepil/ czy doleczyl. Nie mam czasu i ochoty na zabawe w domyslanie sie czy dane blokowisko jest mniej lub bardziej bezpieczne.
Jesli jestes w stanie pomoc w praktyce zapraszam  ! Teoretyczne aspekty tez przemysle, jednak Twoje argumenty mnie nie przekonuja.

Kolejny raz juz podkreslam, kazdy z nas ma wybor i swiadomie podejmuje decyzje.
A ze roznorodnosc jest wsrod nas, to i decyzje sa rozne. Jesli kazda z nas widzi pozytywne rezultaty tych decyzji, to oby tak dalej  🙂


I najwazniejsza sprawa, uwaga uwaga KOTERIA ruszyla 
Trzymam za nich kciuki !
p.s. Zbieraja 1%, gdyby ktos jeszcze nie podjal decyzji, a byl w trakcie rozliczania  🙂
Normalnie musiałam zrobić fotkę jak ją dzisiaj zobaczyłam  😂
Foka niepozowana jak coś, znaczy ja nic nie poprawiałam

A potem się wariatka przesiadła na drugą stronę kolegi  😀
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
12 marca 2009 19:46
boskie!  😜
kpik   kpik bo kpi?
12 marca 2009 19:58
buahaha ciekawe co ona sobie myslala w tym momencie

puma w wersji domowej


Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
14 marca 2009 19:17
Trzymajcie kciuki - Fredzik od rana kula się między jedną porodówka a drugą a trzecią a czwartą.
Może do poniedziałku będzie wysyp stonki  😉
Makrejsza   POZYTYWNIE do przodu :)
14 marca 2009 20:30
Odwołuję alarm - Betbet czyli Bartek już jest u swoich właścicieli.

Wiem, że to nie ten wątek, ale... może któraś z was mi pomoże..
Ludki, szczególnie z Trójmiasta, bardzo proszę o pomoc. w czwartek znalazłam w tramwaju owczarka niemieckiego - psa, jest bardzo spokojnego, wet go ocenił na ok. 1 rok. Brak tatuażu, czipa, czy innych cech szczególnych, miał założoną czarna parcianą obroże. Podobno jakieś dresy wsadziły go do tramwaju, pies jest u mnie na tymczasie i szukam właścicieli - psiak ewidentnie zgubiony. Czy ktoś z Trójmiasta mógłby wydrukować i wywiesić ogłoszenia? Moje dokładne namiary podam na pw... Aha, pies ma już wątki na dogomanii, miau i owczarkach...
A oto zdjęcia:




Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się