KOTY
Zima na wojnie kazdy jest potencjalnym wrogiem, nie ma czasu na analizy, tym bardziej, ze adrenalina w zylach pulsuje i myslec nie daje. Moje tez tak robia na widok Obcego :hihi
Heh, każdy kot pokaże czasem pazury 😀iabeł:
Moje zawsze były najlepsze jak przynosiły upolowane ptaszki - wtedy widac było że ten kochany, leniwy przylepa, to jednak wewnątrz dzikie zwierzę.
oszalalam... szukam drapaka i znalazlam taki oto:
http://www.zooplus.pl/shop/koty/drapaki_dla_kota/drapak_duzy/drapak_siegajacy_sufitu/77493 i kusi mnie tak ze chyba lozka sobie nie kupia by kotu przyjemnosc sprawic.................................
Zima na wojnie kazdy jest potencjalnym wrogiem, nie ma czasu na analizy, tym bardziej, ze adrenalina w zylach pulsuje i myslec nie daje. Moje tez tak robia na widok Obcego :hihi
A ja się stałam Obcym dla Lemura 😲 i poszedł ze mną na wojnę dziś rano. Chciałam go pogłaskać, karmiąc z drugiej ręki (na początku to robiłam bez problemu). Zaatakował, zwiał, zachowywał się jakby tabun psów go gonił, a następnie zainstalował się pod kuchenką i siedział tam dwie godziny. Wyszłam do pracy, ostro spóźniona i ostro wkurzona - zostawiłam mu miskę ze żwirkiem przed tą fspaniałą kryjówką, w której schował się przed złem tego świata (czyli przede mną), drugą miskę ma z wodą. Żarcia niet. I jak mówiłam, żarcia nie dostanie, dopóki nie da się głaskać. Tylko z ręki. Oddzieliłam go też od Simby. Jestem ZUA.
...ale strategia "żyj obok niego, głaszcz Simbę, daj mu czas" nie działa... działa odwrotnie. Mam totalną dzicz, gorszą niż w stajni. On myśli, że kochana szafka go karmi, a ja jestem intruz... załamałam się, tak ogólnie... 😕
biedny ten Lemur, bidna Ty, Dea.. Gdyby tak mozna im przeprogramowac ten dekielek, ale sie nie da. On, gluptas, nie moze pojac jaki szczeslowy los mu sie trafil.. mam nadzieje, ze cos mu sie w koncu w tej malenkiej glowce pouklada jak nalezy.. No 👍 za Twoja cierpliwosc. Bo wszyscy wiemy, jaki bylby los Lemura gdyby trafil do jakiego innego, przypadkowego domku..
kociarze pomóżcie , moze ktos z was orientuje sie czy można wysylac koty ?(pks/pkp) wymieniony wyżej kotek w mojej aukcji b.spodobal sie brevie , tylko ,ze ona z Krakowa a ja Łodzi 🙄
a moze ktos pomoze i bedzie jechal w tym kierunku ? :kwiatek:
kociarze pomóżcie , moze ktos z was orientuje sie czy można wysylac koty ?(pks/pkp) wymieniony wyżej kotek w mojej aukcji b.spodobal sie brevie , tylko ,ze ona z Krakowa a ja Łodzi 🙄
a moze ktos pomoze i bedzie jechal w tym kierunku ? :kwiatek:
miau/fretkorum/dogomania wątku transportowe - dość łatwa to trasa. Powinno się coś znaleźć :kwiatek:
Nie wiem czy przypadkiem przesyłka konduktorska nie obejmowała by tego typu przesyłki.
Ja po wizycie konsultacyjnej bezkociej u weta, tym razem młodszego, dużo bardziej otwartego. Generalnie dostaliśmy żarcie Royala "Young female plus skin" dla pooperacyjnych kocic, powiedzial ze kaftan w jej przypadku wogole nie ma racji bytu ze wzgledu na jej agresje, a takze wage. Po za tym stwierdzil ze jest bardzo trudno utrzymac czystosc w czyms takim. dodatkowo stadko znajomych matki ja tez zniechecilo do kaftanika, a ja sama nic nie wskóram. Dwa tygodnie na szwy bo kot niestety tłusty (dzieki mamo!), wszelki zakaz skakania do 2 tygodni ze wzgledu na to ze jest ciezka i jest to dla niej duzo wiekszy wysilek.
a nasza kocica miala dzis cesarke, niestety tylko jeden kociak przezyl po reanimacji, ale jest bardzo silny i identyczny jak mama-rudzielec. Kaszmir(mama) czuje sie niezbyt dobrze po calej operacji, ale z czasem bdzie coraz lepiej. Najgorsze jednak, ze nie zajmuje się Stefanem(kociak) i niezbyt daje jesc 🙁
magda, tyyyy dobry! i nie taki drogi ja widziałam, może tańszy wyjdzie, niż zrobienie w domu?
dziewczyny - ale jak wygląda taka przesyłka konduktorska? że się wsadza w jakimś transporterze (?) kota do pociągu i jedzie? sam? ponad 200 km (czyli pociągiem pewnie z 5 godzin?) kurcze jakoś tego nie widzę:|
nie sadze zeby tak kota do pociagu wzieli na przesylke...
ale szukajcie na forach wszedzie, ja tez dam ogloszenie na fejsie - mooze akurat ktos bedzie jechac ta trasa... a jak nie to w pociag i w droge 🙂
ciecior, chyba sie zdecyduje na ten drapak.. wyglada super, zmiescic sie zmiesci u mnie a kot bedzie miec duuuzo radochy 🙂 obawiam sie tylko czy pod ciezarem rudzielca sie nie zawali 😉 ale on raczej podlogowy wiec moze nie bedzie zle 😉
Lemur smutny. Trochę zjadł przy mnie ale minę ma taką "aha, jedzenia też nie ma? doobraa..". Z Simbą się nie bawi.
Ja już nie wiem co mam robić z tym kotem 🙁 zaczynam żałować, że go wzięłam ze stajni, może tam byłby szczęśliwszy, uciekając przed wszystkim co się rusza 🙁
Dea, uratowalas mu zycie zabierajac go ze stajni.. a teraz chyba musisz zaakceptowac, ze - przynajmniej przez jakis czas- bedziesz miala w domu dziczka i niewdziecznika, taka jego uroda. Po prostu prezstan sie nim przejmowac, on musi to sobie sam w glowce poukladac.
dea, też mi się wydaje że nic na siłę... jak wzięłam Mettet to na początku nie było mowy żeby do niego w ogole podejść. Jak podchodziłam to prychał, syczał i uciekał. najpierw próbowałam go zachęcić/zmusić/przekonać do siebie a później stwierdziłam że nie ma sensu! odpuściłam, przez parę dni jak przechodziłam obok to cś do niego mowiłam ale nie za wiele aż sam zaczął przychodzić do mnie... poukładał sobie w głowie że ja to ta dobra jestem i pewnego wieczoru po prostu przyszedł i wskoczył mi do łóżka, przytulił się i zasnął🙂 a teraz coraz częściej przychodzi na zawołanie, choć nadal łazi swoimi ścieżkami😉 tyle tylko że my w mieszkaniu jesteśmy sami - ja i on, póki co bez drugiego kota, więc może dlatego to poszło dość szybko i bez interwencji z mojej strony..
magda, dzięki🙂 ja też poszukam transportu, aczkolwiek nie ukrywam że jeśli trafi mi się jakiś kociak bliżej to wezmę tego bliżej - małych porzuconych kiciow jest wszędzie dużo a o ile 100 km mogę jechać tak już 250 to całodniowa wyprawa..:|
Breva, kumpel pyta kiedy transport potrzebny wiec moze sie cos znajdzie!
Ja bym się tak nie dołowała, gdyby to było od razu po przyjściu do mnie. Rozumiem, dziki, rozumiem, zmiana. Ale jest GORZEJ... Byłam w stanie go dotknąć, podrapać po karku - nadstawiał się nawet - złapać też byłam w stanie, choć nie korzystałam, bo się usztywniał. Teraz żałuję, że nie posłuchałam siostry, która oswoiła taką stajenną dziczyznę. Mówiła weź, złap, zamknij się z nim w łazience, żeby nie miał gdzie zwiać i głaszcz, aż skuma, że nie robisz krzywdy i się rozluźni (on nie atakuje)... Nie chciałam tak "habituować" na siłę, ale jej Kret teraz jest miziakiem przychodzącym obcym na kolana, a mój Lemur jest parą świecących oczu pod łóżkiem, o ile mam szczęście. Albo szelestem za kuchenką, jeśli mam go mniej.
I nie mam czasu, powinnam z nim tak naprawdę całymi dniami siedzieć. A jestem rano dwie godziny, wieczorem dwie godziny. OK, śpi ze mną w nogach łózka, ale jak na niego spojrzę albo poruszę ręką to pryska. No kurcze, nie było tak 🙁
Dea, uratowalas mu zycie, bez 2 zdan. A teraz skup sie na Simbie i olej Lemura, przestan sie nim przejmowac. On sobie to z czasem pouklada. Albo bedzie takim dziczkiem, tak tez sie zdaza, koty sa nieobliczalne i nawet wychowany na naszej piersi kociaczek potrafi wyrosnac na niedotylkaskiego malego potwora 🤣
dea moja to tez dziczka wzieta z ulicy prawie 3 lata temu. Na poczatku dalismy jej spokoj, wlazila gdzie chciala, zarcie miala stale w misce, jak podchodzila deliktanie sie ja probowalo glaskac, jak uciekala nie gonilo. A teraz przylazi do kazdego, smyra, mruczy, oblizuje, a wrecz czeka na pieszczoty. Uwielbiam jak siedze przy kompie na fotelu a ona staje na dwoch lapkach na oparciu i smyra mnie jedna przednia z przeciaglym miaaauuu co znaczy "weź mnie na kolanaaaa", a potem z szalonym mrukiem wciska sie we mnie udeptuje co sie dai jak sie da.
Także radzilabym cierpliwość i nic na siłę. A to że zabrałaś kota ze stajni to tylko na jego plus, dłużej i wygodniej pożyje , bez pchlisk i innych paskudztw, nie bedzie glodowac zima ani nie bedzie sie martwic o chlod.
Takze glowa do gory i cierpliwosci.
taa moj tez sie do mnie kleil i lepil a teraz laska wielka jak sie da dotknac... przebywa w poblizu, ale nic poza tym...
dea, trzymam kciuki.
Dzięki za pocieszenie... Spróbuję uwierzyć w to, że się da.
Mnie teraz proza dobija, bo ja wiem: dać mu czas, może pół roku, albo rok, dwa... ale co z zabiegami? ciągle pokasłuje, do weta bym go wzięła. Nie da rady, bo nie złapię. Sterylka odpada - nie złapię. Pazurów nie przytnę, boję się, że mi się podrapią nawzajem pasiaki, oba mają sztylety. Simbie nie obcinam, bo się obawiam, że go wtedy Lemur pouszkadza mocniej. Jak będzie trzeba powtórzyć odrobaka to też d. zimna. Normalnie nic, tylko się zaczaić za kanapą i strzelac jak do łosia środkiem usypiającym 😲
dea, pospaceruj mi kobyle 2x dziennie to moge u ciebie siedziec i go oswajac calutki dzien 🙂 albo i dwa i trzy 🙂
Jakbym miała czas na spacerki dwa razy dziennie, to miałabym pewnie i czas dla Lemurka 😉 Póki co plany na tydzień wprzód, powroty do domu 22-24...
dea ja bym dziada na chama wzięła przytrzymała i głaskała póki się nie rozluźni - skoro nie walczy.
Nie walczył - wtedy. Dlatego mówię, że żałuję, że tego nie zrobiłam - wtedy. Teraz nie daje się dotknąć, a jak go osaczyłam w kącie to były OGROMNE źrenice, uszy na boki i takie charakterystyczne miauuuuuuu.... czułam się jak morderca - wyciągnęłam rękę, ruszył pędem, macnęłam ledwie grzbiet, próbując go złapać - włożył całą moc silnika w to, żeby się wyrwać. Potem zniknął na pół godziny za łóżkiem. Po pół godzinie próbowałam go stamtąd wykurzyć, no i wtedy wpakował się za kuchenkę - dwie godziny bez ruchu, potem nie wiem, wyszłam do pracy. Jak wróciłam, był "wyleziony", ale nie daje do siebie podejść. I jest SMUTNY. Od tej chwili jestem Obcy, bez dwóch zdań.
magda, bardzo podziękuj kumplowi i ja Tobie również bardzo dziękuję🙂 ale nie zdecyduję się raczej. weszłam na allegro i widzę że i w Krakowie jest mnóstwo maluchów, które trzeba przygarnąć i myślę, że nie ma sensu wieźć kociaka taką ilość km - cały czas mam wrażenie że to trauma dla takiego zwierzaka!
Dziwne, że zdziczał z dnia na dzień. Z podawaniem żarcia z ręki - nie głupi pomysł, może skojarzy to, że jest zależny od Ciebie. 🤔
tajnaa - nie z dnia na dzień, tylko przez jakiś tydzień z hakiem. Przez ten tydzień dałam mu "czas", tylko podkarmiałam (poza dostępnym stale suchym żarciem). Odsuwał się coraz dalej...
Dea, wykastruj go koniecznie. Zwab go zarciem do transporterka, to sie da zrobic. Albo podaj jakiegos oglupiacza w zarciu - po konsultacji z wetem.
Od razu odpisuje na ewentualny post, ze on do transporterka w zyciu nie wejdzie. Wejdzie. Karm go wlasnie w transporterku, przez 2- 5- dni, czy ile tam bedzie trzeba aby wlazl caly i sidzial tam przez chilke zajety jedzieniem, przymkniecie drzwiczek to bedzie jeden sprawny ruch.