KOTY

Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
04 lipca 2010 10:45
wistra, Nawet najlepiej zabezpieczony ogród będzie miał gdzieś dziurę dla kota. Kot znajdzie wyjście tam, gdzie się nawet tego nie spodziewamy. Serio.

Ja patrzę na te twoje wychodzenie z kotami dość... zimno. Nie wiem dlaczego, ale ja bym tak nie wypuszczała. Prędzej zeszłabym na zawał 😵
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
04 lipca 2010 12:11
Ufff, znalazł się 😵 ale napędził nam stracha 😤
był chyba cały czas u sąsiada, mama zauważyła go u sąsiada na balkonie. Musieliśmy obudzić gościa o 9 rano 😁
A teraz wypoczywa, chyba za bardzo się zmęczył 😉
Powiedziałam mu, by już tak nie robił, bo zejdę na zawał i razem z Trinity zapłaczemy się na śmierć 😉

Wistra a to rasowego kotka chcesz?
Strucelka  😅 ciesze sie ze sie znalazl! 😀
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 lipca 2010 13:56
Przepraszam, że trochę kwaśno, ale... Wistra, żeby znów nie było płaczu i brania za dwa dni nowego kotka, bo tamten też sobie na dworze nie poradzi >___> A tak niedawno, po raz kolejny odbyła się dyskusja na temat puszczania kotów.
Alabamka przywieź do mnie, u mnie nawet pojedynczy kot się nie nudzi. Zrzuciła już wszystkie zasłonki, wpadła dzisiaj do akwarium, jak nikt nie widzi zrzuca psu rózne rzeczy ze stołu i razem to rozbrajają (w końcu zapalniczki od tego są, nie?), 5 razy ją dzisiaj z klatki schodowej zbierałam (w końcu skoro pies wychodzi to ona też), oglądała ze mną Spartacusa (aktywnie wodząc oczami po ekranie i siedząc grzecznie na kolanach). Ogólnie im mniejsze mieszkanie- tym więcej funu dla kota, bo dużo rzeczy może spaść;]

Notarialna jak ja obcinam to kot nie ma opcji na uwieszenie się. Są po prostu za krótkie.



Dawaj na PW adres i już jutro z rana mogę ci je przywieść  😁
Sory za późną odp. ale na obozie byłam  🤣
Kot nie będzie wychodził, na pewno nie sam.

To okropne, że musiała się taka rzecz stać, żebym była bardziej świadoma.
WIEM, ŻE JESTEM WINNA i wyobraźcie sobie, że ja muszę z tym żyć, a Wy dacie mi tylko reprymendę i tyle...

Nie patrzycie na puste miejsce na komodzie, na brak miseczek i na szukającą go Kotkę.

Ale dziś stała się rzecz dziwna.
Spotkałam w busie autorkę kilku książek o kotach, jedną z założycielek (? tak zrozumiałam) fundacji zwierzęta krakowa.
Dała mi kontakt do siebie, pogadałyśmy.
Coś niesamowitego.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
04 lipca 2010 22:10
wistra, Wiesz, że czasami jeszcze płaczę za Czarną? Wiesz, że czasem mam odruch, że zaraz mi kotucha przyleci na kolana? No popatrz niby minęły dwa lata to powinnam się do niej przyzwyczaić do jej nieobecności w domu, że powinnam się cieszyć, że mam Zuźkę (i się cieszę bardzo, bo nikomu bym jej nie oddała).
Nie uogólniaj. Każda strata boli i niektórzy z TYM ŻYJĄ.
Rozmawiałam przed chwilą z potencjalnym właścicielem mojej kici. Dobrze, że zadałam sakramentalne pytanie o kastrację. Tak wielu ciekawych mitów wyciągniętych z baaardzo mrocznych miejsc to już dawno nie słyszałam. Na koniec dowiedziałam się, ze ja to musiałam mieć przykre przejścia a oni nie, dlatego ich stosunek do kastracji jest na nie. Kurde a wydawałoby się, że idealni właściciele...

wistra, współczuję straty kociaka🙁 Niestety ja nie mam zaufania do ludzi z wszelkich fundacji- ponad połowa okazuje się totalnymi oszołomami (przynajmniej ja samych takich spotykałam). Mi piękna gadka nie wystarczy, a niestety skutecznością nie mogli się zbytnio pochwalić. OK- zwierzaki miały niby życie jak w Madrycie, ale ponad 30 kotów w maleńkiej kawalerce, bo wszyscy którzy się zgłaszali na adopcję byli źli, jakieś naloty na mieszkania, wynajdywanie niedociągnięć na siłę. Wszystko fajnie, ale gdzie tu umiar?
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
04 lipca 2010 22:22
szam, Ja bym nie dała takim ludziom kota. W żadnym wypadku...
Notarialna, nie mam do Ciebie personalnie pretensji. Do nikogo nie mam. Tylko sie tlumacze, na prawde nie zrobilam Mu nic specjalnie.
A ze chce drugiego, to wg mnie nic zlego - chce cos zrobic z tym uczuciem, ktore mam w sercu.
Natomiast wiem, ze teraz bede bardziej odpowiedzialna i swiadoma.

Edit: tak, co do fundacji - zgadzam sie, ze trzeba uwazac. Moja kocica jest z tej fudacji i jest wszystko super, ale zdaje sobie sprawe, ze to tylko moje zdanie i nie kazdy musi takie miec.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
04 lipca 2010 22:32
wistra, Ja nie wytrzymałam długo bez kotisona w domu. Jednak byłam dużo mądrzejsza niż przy pierwszym i nie robiłam tych samych błędów przy Zuzi. Ale Twoje lekkie podejście do wychodzenia z kotem BEZ SMYCZKI mnie lekko przeraża. Wiesz, ze moja czarna zwiała kiedyś na 10 dni na Mazurach? I to chodząc w szelkach a 20metrowym sznurze pod moim nadzorem? Spanikowała, wyślizgnęła się z uprzęży i dała nogę z działki. Wyobraź sobie co ja wtedy czułam, jakie sceny odstawiałam. Co rusz histeria.
Więc niby piszesz, że będzie zabezpieczony ogród, to jednak wierz mi, że kot ZAWSZE, ale to zawsze znajdzie dziurę tam, gdzie się tego nie spodziewamy. Dlatego radziłabym ci, żeby następny kot był NIEWYCHODZĄCY. Mniej nerwów i okazji do nieszczęścia.
Jak juz znajdzie mnie nowe futerko, na pewno bedzie niewychodzace. I dopisze to nawet do umowy adopcyjnej/kupna.
Moja wina, ale czasu nie cofne.
Moge byc teraz jedynie madrzejsza.
Notarialna,  rozmowa po tych rewelacjach dość szybko się skończyła. Opowiedziałam panu o zaletach kastracji, ale on uznał, że to mało przekonujące, więc kota nie oddam.

Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
05 lipca 2010 07:43
wistra, dopiero doczytałam. Bardzo mi przykro.
Mam dylemat. Teraz trzymam koty w mieszkaniu na parterze, ale istnieje opcja, że jedną kotkę kiedyś zabiorę do mieszkania na 7 piętrze. Kotka uwielbia siedzieć na balkonie, ale kiedyś mi z tego parteru się ześlizgnęła i spanikowała, że znalazła się w ogródku. Zwiała i zapadła się na jakieś 20 minut pod ziemię, po czym przybiegła sama i wskoczyła na balkon słysząc moje uporczywe wołanie.
Teraz mam dylemat, bo nie wyobrażam sobie nie wypuszczania jej na balkon, kotka już bardziej respektuje krawędzie, ale wyobrażając sobie to 7 piętro dostaję palpitacji serca... Dodatkowo jest to kawalerka i nie miałabym serca jej nie wypuszczać na ten balkon, ze względu na małą powierzchnię. W lecie nie ma też opcji, żeby drzwi balkonowe były zamknięte, bo zbyt duży zaduch się tworzy w mieszkaniu. Nie wiem czy myśleć o zabezpieczaniu całego balkonu, czy wypuszczać ją tylko na smyczy...
Teoretycznie żerdzie w barierce są tylko po bokach, reszta jest oszklona i kotka siedziałaby tylko na parapecie. Zastanawia mnie czy nie było by dobrą opcją wypuszczanie jej na szelkach na smyczy, ale z drugiej strony jak to respektować, przy wiecznie otwartych dniach, przecież nie przypnę jej na cały dzień, a z kolei też nie mam wpływu kiedy będzie miała kaprys wyjścia, a kiedy schowania się w cieniu, w mieszkaniu  🤔
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
05 lipca 2010 12:34
honey, jeżeli możesz trwale ingerować z wyposażenie balkonu, to pomyśl o małej wolierce-spacerniaku.
Co do drzwi balkonowych - mocna siatka na ramce na całość; podczas nieobecności domowników wymiana powietrza jest, a kota na balkonie nie ma.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
05 lipca 2010 13:11
Moja już respektuje barierki i granice balkonu tak, że mogę ją na chwilę dłuższą zostawić tam samą. W kracie balkonowej mamy siatkę ogrodniczą z małymi oczkami. Jeszcze nam się nie wydostała z tego balkonu. A do sąsiadów raz wyskoczyła tylko i więcej nie powtórzyło się. 🙂
A podczas przebywania w domu, jaką mam pewność, że w każdej chwili mogę zareagować na to co robi kotka. Nie potrafię jej ograniczyć co do tego wychodzenia, a na spacery na smyczy ona sama się nie zgadza. Nie potrafię opisać jak mnie to 7 piętro przeraża. Żeby to jeszcze był jakikolwiek inny kot, a to jednak jest zwierzak mojego życia. Moja mała obsesja  🤔
To moja kociarnia:4letnia Kica-niedotykalska,zaradna,obrończyni terytorium przed obcymi kotami,milcząca

2letni Czupur-mruczak,przytulak,dużo gada

Oba to koty stajenno-domowe,niestety(mimo mitu,że kastracja i sterylizacja to zmienia) łowne.Miały być domowe,ale na wsi,z końmi i psami,nie da rady utrzymać kotów w domu;poza tym ,moim zdaniem,kot szczęśliwy to kot śpiący na poddaszu stajni w sianie,buszujący w trawie,przychodzący z ogonem w liściach,a nie na zamkniętym balkonie.Oczywiście tu posypią się na mnie gromy od właścicieli takich domowych kotów,ale mam takie zdanie.Znam wszystkie argumenty za nie wypuszczaniem kota z domu-prawie 100% bezpieczeństwo-kot nie zginie pod kołami,pożarty przez psa sąsiada,otruty itp.,ale kocią naturą jest wszystko co wymieniłam wcześniej i jak je bierzemy,to moim zdaniem trzeba im zapewnić szczęście.To tak jak z trzymaniem koni 23/24 albo nawet 20/24g w stajni....
Tylko pewnie jest mala roznica pomiedzy wychodzeniem w miescie z wszelkimi tego knsekwencjami a wypadami na poddasze stajni w zaciszu wlasnego gospodarstwa, gdzie ryzyko rozjechania czy spotkania z obcymi, wrogo nastawionymi psami jest nieporownywalnie nizsze..
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
05 lipca 2010 14:14
RioBrawo, masz do mnie bliziutko. Zapraszam z wizytą. Przyjedź, popatrz, poprzebywaj z moim kotem i powiedz jej, że jest nieszczęśliwa. Mieszkam na parterze, mam otwarte okno od balkonu na którym w lato kot wygrzewa się całymi dniami. Wyskoczenie z niego nie jest trudne. Mimo tego, kot wypadł raz przez balkon i urządził mi narodową tragedię.
sanna,Strzyga
obie macie całkowitą rację 🙂 ja nigdy nie mówie nigdy...nie wykluczam,że kiedyś zamieszkam ponownie w mieście i wtedy stworzę koci raj w obrębie mieszkania lub domu.Ja też znam szczęśliwe koty,nie wychodzące na dwór.Koleżanka mojej siostry też miała rudego kocura,który 3lata siedział w domu i mimo,że mógł,nie wychylił łapy za parapet 😉.Wracając do moich kotów,ja jestem typową psiarą,a jednak one mnie zaadoptowały🙂 Czupurka znalazłam jako chudą 3 miesięczną "szmatkę" przed Urzędem Gminy w Kartuzach, a Kicę podarował mi pan stróż z urzędu,w którym pracowałam(zawsze mówię,że to jedyna dobra "rzecz" z tego miejsca 😉pozdrawiam wszystkie kociary miejskie,wiejskie i pośrednie!
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
06 lipca 2010 08:03
Mam dość wypadającego futra. Strzyga, furminator nie rwie dobrego podszerstka i dobrze wyciąga podszerstek już "wypadły"? Masz jakiś mocno podszerstkowy egzemplarz do przetestowania? W ciemno nie warto kupować, jeżeli jednym czesaniem skasuję kota z wystaw na pół roku 🙁  (a kupić z założeniem, że Rybę będę tym najwyżej czesała... no, czesałabym sobie pewnie z miesiąc jedną tylko stronę. Za duża rozbieżność w mojej rozmiarówce psio-kociej)
Seksta   brumby drover !
06 lipca 2010 11:34
Alvika furminator usuwa tylko ten podszerstek, ktory jest juz martwy 😉
Wiem bo sama stosuje i na kocie i na psie.
To i ja się z moim futrem wcisnę 🙂 Figaro, sybirak



Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
06 lipca 2010 12:41
Seksta, ekhm, ja wolę zobaczyć efekt testów na innych kotach niż moje. RUSki składają się głównie z podszerstka, liniejąca okrywówka to u nas nieistniejący pikuś. A obrazki RUSków wystawianych z doszczętnie wyczesanym podszerstkiem - bezcenny.
Oczywiście, o ile koty te są naszą konkurencją  😀iabeł:

Żadnego innego mojego kota nie ruszały ustrojstwa do wyczesywania (nawet gumowe zgrzebła) - niebieskie od razu traciły więcej kłaka niż powinny. A ile można głaskać na mokro? 2 koty? 4 koty? Ręce odpadają.
Niech ktoś może na brytku przetestuje  😎
RioBrawo, masz do mnie bliziutko. Zapraszam z wizytą.
A gdzie mieszkasz? ja szukam towarzystwa na wspólne wyjazdy w tereny :kwiatek:
fruity_jelly Twój Figaro i mój Czupur to sobowtóry 👀
RioBrawo to samo pomyślałam jak zobaczyłam Twojego 😁 tylko na zdjęciu nie widać pyszczka 🤬 ale z ilości i koloru sierści owszem podobni 😀
jak tylko dorwę mojego futrzaka,to zrobię podobne ujęcia i wstawię.A teraz zdjęcie z zeszłego roku,w całej okazałości
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lipca 2010 14:30
Alvika, u nas wyciąga codziennie bardzo dużo. Ale... Pinka i tak linieje =/ Włosy jej muszą w nocy odrastać.

RioBrawo, W Gdańsku =)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się