Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?


przeważnie ci ludzie mają problemy sami ze sobą, ze swoją psychiką (lęk, nerwowość, brak umiejętności zrozumienia konia, brak umiejętności właściwych reakcji) oraz z motoryką szeroko pojętą.

Lekarstwem na kwestie motoryczne jest niestety dla PNH  ileśtamset wytłuczonych duposiodłokoniogodzin na koniu pod właściwym instruktażem. To lekarstwo również jednocześnie jest lekarstwem na przypadłości w/w psychiczne.

jednakowoż ludzie od początku spaczeni przez wierutne bzdury PNH itp. są raczej przypadkami nieuleczalnymi.



Chyba malo jest ludzi w "siodle urodzonych i w żłobie wychowanych"🙂 Większość ma jakieś tam problemy, różne na różnych etapach życia.

Mnie po wypadku motocyklowym włączył się dziwny strach. Zaczęłam bardzo źle reagować na szybka jazdę samochodem i przenioslo mi się niestety i na konie. Chyba bałam się utraty kontroli - nagłej i niespodziewanej, tak myślę.  Motocyklem przestałam jeździć w ogóle, samochodem jeździłam powoli ale koni nie chciałam sobie "darować". Uparłam się żeby ten strach oswoić ale nie wiedziałam w jaki sposób.

Jaki jest "klasyczny" sposób radzenia sobie ze strachem? Ograniczenie przestrzeni? Lonża? Na pewno jeździec lepiej jeżdżacy, z lepszą równowagą czuje się pewniej ale co zrobić jeśli po prostu  "łapie" Cię strach, mimowolnie się usztywniasz i całą pracę nad dosiadem diabli biorą. Bez rozluźnienia psychicznego nie ma możliwości żeby rozluźnić się fizycznie. Co byś Elu poradziła osobie w takiej sytuacji?

Jeśli chodzi o inne kwestie "ludzkich problemow" - nie wiem jak jest w tej chwili ale kiedyś, kiedyś w Klubie w którym jeździłam nie było przebacz - masz problem to sobie z nim poradź albo nie jeździj wcale! No....jest to jakieś rozwiązanie🙂

Ale uważam, że każdy może nad sobą popracować i mieć dobre efekty jesli tylko wie jak i ma wokół siebie przyjazna atmosferę. A tej przyjaznej i spokojnej atmosfery w środowisku jeździeckim mi właśnie brakuje.
Najlepszym dowodem-reprezentantem są wieczne potyczki na tym forum. Każdy wie najlepiej i każdy się z kogoś wyśmiewa i jak w przedszkolu "a mój konik to to! a moj konik tamto! a może się założymy? ". Ja nie znoszę takiej atmosfery i cieszę się, że nie stacjonuję w żadnym ośrodku jeździeckim bo by mnie chyba trafiło na miejscu. Lubię SZACUNEK. Dlatego lubię PNH.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2012 18:40
Jaki jest "klasyczny" sposób radzenia sobie ze strachem? Ograniczenie przestrzeni? Lonża? Na pewno jeździec lepiej jeżdżacy, z lepszą równowagą czuje się pewniej ale co zrobić jeśli po prostu  "łapie" Cię strach, mimowolnie się usztywniasz i całą pracę nad dosiadem diabli biorą. Bez rozluźnienia psychicznego nie ma możliwości żeby rozluźnić się fizycznie. Co byś Elu poradziła osobie w takiej sytuacji?


sama sobie niejako dajesz odpowiedź.

Człowiek "lepiej jeżdżący" nie panikuje z byle powodu bo wie że jakiekolwiek nieoczekiwane manewry  konia są zupełnie mu obojętne gdyż z powodu tego że jest lepiej jeżdżący i siedzi na koniu a nie nad nim, nie spadnie z byle powodu.

Jednocześnie ten "lepiej jeżdżący"  dokładnie wie co robić a czego nie robić, dlaczego koń zrobił coś czego nie powinien, daje czytelne sygnały koniowi wpływając pozytywnie na jego komfort psychiczny.

Ponadto "lepiej jeżdżący" nie stresuje konia swym strachem, no bo się nie boi przecież. Nie stresuje też konia nieczytelnymi czy sprzecznymi sygnałami gdyż panuje nad swoim ciałem i nie obija się jak wór kartofli z betonowymi szarpiącymi rączkami.

Także żadne czary mary z ziemi nie pomogą tylko organiczna praca u podstaw: regularne wyjeżdżanie setek duposiodłogodzin w sposób prawidłowy i przyjazny koniowi - a więc na kontakcie i na pomocach.
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
02 marca 2012 19:43
Ja jako strachobzdziel po wypadku tez szukalam magicznego sposobu powrotu w siodlo i tu tez sie z Ela zgodze,ze jedynym sposobem sa dupogodziny . Im bardziej sie czlowiek skupia na strachu tym bardziej sie boi i im bardziej sie skupiamy nad tym czego boi sie kon tym wiekszej ilosci rzeczy on zaczyna sie bac.
Czyli PP żerują na słabościach ludzi i koni czy dają na nie receptę? (Oto jest pytanie ;-))
Taniu - nie żerują, dają różne strategie🙂

A mnie właśnie pomogły "czary-mary"🙂 Może będziecie się śmiały a może okażecie odrobinę zrozumienia, zobaczymy🙂


Jedni przełamują strach przepychając się przez jego granice ale ja jestem osobą na która to nie działa, jest jeszcze gorzej. Jestem w sumie podobna trochę do konia🙂 W niektórych sytuacjach reaguję jak zwierzę uciekające albo przynajmniej o tym myśle. Żeby uciec.

I taka strategia "końska" okazała się dla mnie dobra. Przybliżanie i oddalanie. I stopniowe posuwanie się coraz dalej i dalej. Przesuwanie progu strachu.

Zaczynam się bać - zatrzymuję przez zgięcie - zsiadam. Czekam aż przejdzie mi strach - wsiadam z powrotem. Wiedząc, że w każdej chwili mogę się zatzrymać i zsiąść, że nie muszę w momencie strachu pozostawać na grzbiecie konia (co z pewnością jego by również stresowało i tak byśmy się napędzili nieźle) czuję się bezpieczniej i pewniej. Aż wreszcie dochodzę do momentu kiedy przestaję się bać i przestaję zsiadać.

Jest w klasycznym jeździectwie taki mit - ja przynajmniej się z nim spotkałam - że na koniu trzeba siedzieć choćby nie wiem co się działo! Trzymaj sie, siedź, nie puszczaj! - takie zalecenia słyszałam od instruktorów. Bo inaczej koń z tobą zobi co chce. Z osoba poczatkująca i tak zrobi. Dla mnie to proszenie się o wypadek.

Przetestowałam - zsiadając z konia i "opanowując" go z ziemi żadnej szkody żadnej szkody ani w psychice konia ani we własnej się nie robi. Lepiej zsiąśc i się nie bać niż siedziec na koniu i się bać, czyż nie?

Powiem wam, że na ujeżdżalni nigdy nie czułam takiej potrzeby natomiast ćwiczyłam dla samego ćwiczenia. W  terenie za to i podczas zajazdki- zdarzało mi się tą strategię wykorzystać i bardzo, bardzo jestem z niej zadowolona.

Ponieważ kompletnie się nie boję.
milenka_falbana, nie chce cie obrazic, ale twoj poziom jezdziecki jest... hmmmm, delikatnie mowiac niezbyt wysoki. gdybys jezdzila dobrze, to nie balabys sie tych sytuacji, w ktorych zsiadasz. po prostu lydka i do przodu. nawet bys sie nie zastanawiala nad tym, ze kon sie zabiera albo bryka. konkretna reakcja pomocami, lydka i do przodu. i tyle.
katija - ja się za super jeźdźca nie uważam więc nie czuję się obrażona. Ale napisałam, że takie napady strachu zostału mi po wypadku motocyklowym i tak sobie  z nimi poradziłam i z tego się cieszę. I bez strachu mogę pracować nad swoim jeździectwem. Uważasz, że to źle?
milenka_falbana, tak, uwazam, ze to zle, jesli sie zsiada w sytuacji kiedy kon cos cwiczy. bo zakladam, ze nie dopada cie strach jak kon grzecznie idzie, tylko w momencie rozmijania sie waszych opinii co do tempa/kierunku jazdy/ twojej bytnosci na grzbiecie itp.
Czasem tak a czasem był to po prostu wjazd w miejsce gdzie JA czułam zbyt wiele bodźców i JA zaczełam się bać ZANIM koń zaczął🙂 To chyba nie jest dobra sytuacja kiedy pokazuję koniowi ,że JA się boję!!! Nie ważne CZEGO. Chodzi o UCZUCIE PEWNOŚCI które odpływa w siną dal🙂Czy uważasz, że będąc w takiej sytuacji powinnam zostać w siodle? Chyba nie. Nie doprowadzac do takiej sytuacji, nie wyjeżdżać w teren w ogóle? Byc może.

Przykład - ulica. Przed bardzo ruchliwa ulicą zawsze zsiadam i przechodzę z koniem na pieszo. Nie muszę kusic losu.

A jeśli koń jak to napisałaś "coś ćwiczy" a ja wiem, że jednak sobie nie poradzę to tak. Zsiadam. Doprowadzam nas do porządku z ziemi i wsiadam z powrotem. NIGDY nie zdarzyło mi się utrwalić w ten sposób w koniu niewłaściwego zachowana. I jest to totalny mit , że tak się dzieje. jak zlecisz zamiast zsiąść - to dopiero utrwalisz!

W tej chwili - jak pisałam - nie boję się. Umiem się zabrać z koniem i na niego wpłynąć. Moja pewność siebie jest wystarczająca żeby koń czuł się pewnie. A jak chce się zatrzymać, poobserwowac coś - pozwalam mu. I nigdy go przepychac nie mam zamiaru.

Nie zawsze boimy się wtedy gdy koń reaguje nie tak jak trzeba. Ja miałam podobne obawy przed wyjazdami w teren- koń zachowywał się dobrze a ja siedziałam sztywno jak tyczka bo może coś wyskoczyć z krzaków, może zawiać silniejszy wiatr. I przybliżanie i oddalanie i mi pomogło- nie zmuszałam się aby jechać dalej- bo skoro ja się usztywniałam nie mogłam (i tu chyba wszyscy się zgodzą) dobrze oddziaływać na konia- a strach był czasem paraliżujący. I to że mogłam zatrzymać konia i zsiąść było pomocne- dodam, ze nie zsiadałam gdy koń zrobił coś nie tam- tylko kiedy, bezpodstawny, strach we mnie narastał dot ego stopnia, że nie byłam w stanie panować nad swoim ciałem w wystarczającym stopniu. A teraz śmigamy sobie na spokojnie😉 Powoli budowałam pewność siebie- i to mi pomogło bardziej niz stara zasada "nigdy nie zsiadać".
no widzisz, a ja nie pozwalam. on nie jest od tego zeby sie gapic i podejmowac decyzje. wychodzilam wczesniej z takiego zalozenia jak ty- niech sobie popatrzy. tylko, ze ja mam konia, kotry uwaza sie za ogiera. i okazalo sie, ze zaczal rowniez uwazac, ze on jest od podejmowania decyzji. byc moze z koniem mniej dominujacym to nie jest zla metoda. w naszym przypadku doprowadzilo to do tego, ze kon stwierdza, ze tam nie pojdziemy, nie dlatego, ze sie boi (tak, wiem to na pewno, kiedy sie boi zachowuje sie zupelnie inaczej.) tylko dlatego, ze uwaza, ze jest odpowiedzialny za nas. nie jest, ja jestem. koniec kropka.
wiekszosc klopotow, ktore ludzie maja z konmi wynika z tego, ze sie ich po prostu boja. mam okazje obserwowac to teraz stojac w pensjonacie. wczesniej chyba nie zdawalam sobie sprawy ze skali tego zjawiska. ale sposobem na pokonanie strachu jest po pierwsze podnoszenie swoich umiejetnosci jezdzieckich i wychowanie konia. a nie bieganie za nim jakie proponuje natural.
Ja miałam podobne obawy przed wyjazdami w teren- koń zachowywał się dobrze a ja siedziałam sztywno jak tyczka bo może coś wyskoczyć z krzaków, może zawiać silniejszy wiatr.

no wlasnie- czyli czego sie balas? ze kon sie sploszy? nie umiesz wysiedziec sploszenia? co jest w tym strasznego? ze kon uskoczy, albo podgalopuje kilka fule? gdybys miala wystarczajace umiejetnosci nie balabys sie tego.
powiem bajkę o apaczach :

apacze,

apacze

a oczom nie wierzę : naturalni dalej wzbudzają kontrowersje :-)


zastanawiam się kto w tym wątku leczy swoje kompleksy : klasycznawi miszczowie czy nawiedzenie naturalni  🏇

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2012 21:40
że JA się boję!

ja cię kręcę  😲  😲

JAK można bać się własnego konia którego się przecież  zna  🙄

I CZEGO konkretne się bać????

Czyli te całe PNH itp. to taki ersatz psychologa, co to stara się z kompletnych tchórzy z pokręconą psychą cokolwiek zrobić. Owszem może i tę chrobliwą psychę podreperuje (jednocześnie robiąc wodę z mózgu a przy okazji krowy dojne kreując), ale tak czy inaczej na nic się to zda bez umiejętności jeździeckich


I jeszcze jedno. Prawie że zapomniałam jak wół cielęciem był

Otóż sięgając w najdalszą przeszłość sobie przypominam że bać to ja w zasadzie nigdy się nie bałam. Nawet jako 10 l. dziecko na wsi jeżdżące na wujkowym koniu na oklep. Z tym że był to  koń godny zaufania i spokojny.
Ja uważam, że ludzie, którzy się nie boją to ludzie bez wyobraźni.

milenka- ja też schodzę z  konia przed ruchliwą ulicą, prowadzę konia w ręku też uliczką na której jest mało samochodów, ale bywa ślisko, ale to nie świadczy o strachu akurat. Dbam o swoje bezpieczeństwo.

Nie zaczytuję się książkami o jakiś cudach naturalnych ( chociaż przeczytałam z zaciekawieniem Sekrety konskiego umysłu, w których jest kilka ciekawych metod ukazanych) , staram się jedynie być czytelna dla konia, ale nie czerpię tej wiedzy z książek. To raczej coś jak intuicja.
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
02 marca 2012 21:56
Strach mija po 30 min konfrontacjii z nim i jesli ciagle sie zsiada to chyba ciezko osiagnac te 30 min?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2012 22:02
Ja mam wyobraźnię i dlatego wiadoma sprawa że:

a) nie wsiadam na konie nieujeżdżone czy też świry
b) nie doprowadzam do sytuacji niebezpiecznych - tzn. jadąc na nieznanym koniu w terenie w każdej sekundzie kontroluję  konia, nie pozwalam na dzikie cwały bez kontroli

i tym podobne.


Zsiadanie z konia bo koń coś dziwnego, niespodziewanego robi to bardzo, bardzo zły pomysł. Koń będzie w końcu to kojarzył: pozachowuję się źle => zejdą mi z pleców => wygoda => znów pozachowuję się  źle => zejdą mi z pleców => wygoda itd.

marysia550, to co ty prezentujesz to zdrowy rozsadek. a bac sie nalezy, ale wlasnie rozsadnie. jesli ktos boi sie pojechac do lasu bo kon moze sie sploszyc to jest to problem.
[quote author=pawel_asola link=topic=11961.msg1324790#msg1324790 date=1330724342]
a oczom nie wierzę : naturalni dalej wzbudzają kontrowersje :-) [/quote]
naturalni? to oni tu wogóle są?  😉

[quote author=pawel_asola]zastanawiam się kto w tym wątku leczy swoje kompleksy : klasycznawi miszczowie czy nawiedzenie naturalni  🏇[/quote]

ci pierwsi tłumaczą co to natural, ci drudzy tłumaczą co to klasyka...
a płot juz dziurawy jak sito...


Milenka, ja mam prośbę do Ciebie: weź sobie instruktora, cooo?  🙇
I wstrzymaj się z "poradami" dla innych, zwłaszcza dla młodych wiekiem i stażem adeptów, którym w innym wątku zalecałaś "poeksperymentować". Zsiadaj sobie ze swojego konia kiedy chcesz i ile chcesz, Twój koń i Twoja radocha z tego ale jak piszesz takie kwiatki "[...]I jest to totalny mit , że tak się dzieje[...]" to się strzemiona odpinają.



ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2012 22:09
Zsiadaj sobie ze swojego konia kiedy chcesz i ile chcesz, Twój koń i Twoja radocha z tego ale jak piszesz takie kwiatki "[...]I jest to totalny mit , że tak się dzieje[...]" to się strzemiona odpinają.

ale Milenka to twarda gościówa. Do końca świata białe będzie dla niej czarne a 2+2 =1500
Nie wiem, jak tam z tym zsiadaniem w czasie jazdy, ale uznaję, że mogło coś takiego mieć miejsce:
Przykładowo siadam na konia , wyjeżdżam w teren, koń sobie człapie, nagle nadjeżdżają motory crossowe, koń zaczyna panikować....hmmm lepiej zejść czy zaliczyć wywrotkę z koniem ( no bo noga mu się omsknie i wpadnie do rowu, albo poślizgnie się na podłożu średniej jakości, albo zacznie walić oszalały galopem w lesie między drzewami)? Akurat nie schodzę, bo znam konie na których jeżdżę, ale jakbym siedziała na jakimś świrze, to kto wie?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2012 22:23
ale jakbym siedziała na jakimś świrze,

na świrach niech jeżdżą ci co im za to płacą

no mi płacą🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2012 22:28
no to skoro ci płacą to ja bym była ostrożna z wypowiadaniem się na temat tego jak te konie jeździsz i dlaczego w ogóle wyjeżdżasz w teren z koniem nad którym nie do końca panujesz

Ja żadnych "dobrych" rad nie udzilam. Piszę jaki miałam problem - bo jestem człowiekiem, miewam problemy w pzreciwieństwie do niektórych. Jak byłam dzieckiem to się jeździć na żadnych szatanach nie bałam bo nie miałam wyobraźni a później... miałam może zbyt dużą🙂 I piszę jak sobie z tym poradziłam i jest to niezaprzeczalny FAKT.

Metoda jest dobra jesli jest skuteczna. Dla mnie moja (a raczej proponowana przez PNH)  była i jest i tyle w temacie.
Komuś się nie podoba - nie ma sprawy.

Zejście z konia NIE MUSI oznaczać wygody - z ziemi mogę być także stanowcza i skuteczna i stowrzyć NIEWYGODE jeśli jest taka potrzeba.
Także jak wsiadam z powrotem to koń juz później NIE CHCE żebym zsiadała🙂

Katija - dziękuję za pewnej dozy wyrozumiałość chociaż w całokształcie mnie na pewno nie popierasz  :kwiatek:
Tym bardziej DZIĘKUJĘ!
Ja zauważyłam, że kiedy pozwalam się Fiali zatrzymywać i poobserwować ona szybko nabiera pewności siebie i przestaje się zatrzymywać. Także u nas działa póki co.
Ale nie mam takiego, nad którym nie do końca panuję. W tej chwili. Jakbym takiego miała to bym na nim nie jeździła i albo szukałabym z właścicielem rozwiązania albo bym musiała odejść, bo zdrowie dla mnie jest najważniejsze.

Oczywiście są brykańska, chwilowe utraty kontroli, płoszenie (sporadycznie) ale to nie tak, że czuję się zagrożona.

Milenka- a klasycy nie pozwalają koniowi poobserwować w stój? Bo ja pozwalam ( np koniowi odsapnąć w miejscu, w którym ma strachy) ale nie uważam tego za natural.

Milenka- a klasycy nie pozwalają koniowi poobserwować w stój? Bo ja pozwalam ( np koniowi odsapnąć w miejscu, w którym ma strachy) ale nie uważam tego za natural.


marysia550 -  Nie, nie. Nie powiedziałabym , że to natural (chociaż nieprzepychanie konia przez progi niepewności jest zasadą w PNH)   tylko, że to dobre podejście :kwiatek:
Nie lubię podzialów "natural/klasyka" ale cóż na to poradzę, że są....?
Staram się poznawać naturę konia i postępować zgodnie z tą naturą. Jak każdy. Nic w tym nie widzę dziwnego🙂

KarolaHeliowa - czemu edytowałaś....?🙁 Nie wiem czy strach mija po 30 minutach konfrontacji bo nigdy 30 minut na gzrbiecie konia się nie bałam🙂 Natomiast na pewno mija jeśli go oswajasz swoją świadomą DECYZJĄ a nie jesteś ZMUSZONA. Przez presję otoczenia czy utrwalone w Twojej głowie przekonanie, że MUSISZ.
Człowiek ZMUSZONY spina się wbrew swojej woli i koń to czuje. Jasne , że im więcej się jeździ, więcej się jeździ w tereny w rózne pogody, wietrzne dni to wszystko staje się bułka z masłem. Ale - zawsze może się wydarzyć. Chociażby w pierwszym terenie po dłuuugich mrozach czy chorobie czy jakiejkolwiek przerwie.

Teraz jak trochę zaczynam się obawiać to duzo mówię albo śpiewam🙂Bardzo fajnie na rozluźnienie umysłu i ciała robi wydychanie powietrza. A nie da się mówić na wdechu.
  I skupiam uwagę w kierunku przeciwnym niż coś mnie niepokoi (tir który właśnie odpala silnik, bardzo zainteresowany nami byczek itp)
Tak, to prawda, czasem boję się tego czego koń MOŻE się pzrestraszyć - chyba wiele osób tak miewa. Więc świadomie odwracam od tego uwagę i wiem, że koń to czuje.
I dobrze jest.
 
mg - oczywiście, że to mit🙂 A jak Ci strzemiona odpadają to Twoj problem :kwiatek:

paweł_asola - a Tobie co? Przeszło? 🙂 Ty juz nie jesteś "nawiedzony"?  Mhm...ciekawe... Dobrze wiedzieć🙂
jesli kon sie BOI, naprawde boi, a nie swiruje, to zsiasc z niego mozna. czasem w reku kon nabiera pewnosci, zwlaszcza jesli boi sie tak, ze nie odpowiada na pomoce. na poczatku, zanim dogadalam sie z moim koniem, zanim on dowiedzial sie, ze go na mine nie wpuszcze, czesto zsiadalam i przeprowadzalam go w reku jesli sie czegos BAL. kon ma prawo sie bac. ale nie ma prawa leciec w kulki i w takich sytuacjach nie zsiadam. jesli juz to spadam 😉
katija, o przynajmniej jedno rozsądne stwierdzenie 😉.

Wlazłam tu sobie i czytam i oczom nie wierzę - tzn akurat podejście milenki uważam za idiotyczne 😉 ale ze swoim koniem każdy ma prawo robić co chce... - owoce zobaczy się za jakiś czas 😉.

Natomiast na tego co do tego, że się nigdy nie zsiada a w ogóle to nigdy się nie jeździ na koniach świrach to też przegięcie. Tak, koń super ujeżdżony to podstawa - taki koń w 99% przypadków słucha jeźdźca i odpowiada na sygnały. Szkoda, że zostaje ten 1%. Kiedyś miałam okazję widzieć z daleka pewną sytuację. Koń super ujeżdżony, wsłuchany w jeźdźca, chodzący w tereny nawet na rozstępowanie po pracy - nic mu nie było straszne - quady, motory, wozy, krowy, sarny, dziki. Ten koń nagle ni z gruszki ni z pietruszki wyrwał cwałem do przodu. I zobaczyliśmy jak jeździec się z niego ewakuuje. Nie spada, ewakuuje. Po dojechaniu do stajni okazało się, że faktycznie, jeździec faktycznie się ewakuował, i to szybko. Uznał, że to najlepsze co może zrobić w momencie, kiedy koń poszedł dzikim cwałem, nie reagując na nic, prosto na drogę. Co się stało? Koń dostał strzała zawieruszoną (a może nie) kulą do paintballa - ale jeździec wcześniej tego nie wiedział, nawet nie wiedzieliśmy że painbollowcy są w lesie. Podejrzewamy, że ktoś to zrobił specjalnie. Koń mało się nie zabił, jeździec postanowił nie ryzykować swojego życia. Przy czym to jeździec jeżdżący w skokach zawody także międzynarodowe. No nie można powiedzieć, że nie umie jeździć i konia ogarnąć 😉.

I druga (tą znam z opowiadania z tym, że od osoby, która w tym brała udział) - tak dobrze się nie skończyło. Pojechały w teren 2 dziewczyny, dobrze jeżdżące, od dziecka, zawodniczki c-klasowe. Jakiś pies się przyplątał i zaczął ujadać - widać jednak było, że to nie było agresywne - takie se szczekanie małego kundla. W sumie nie wiadomo co się stało bo jeden z koni zamiast na sygnał odgalopować zapadł w jakiś letarg. Kompletnie przestał reagować - stał i już. Nie reagował na bata, ostrogi - na nic. Dziewczyna próbowała go jakoś ogarnąć - z siodła, pomimo, że druga radziła zsiąść. Nagle koń się podniósł i wywalił z jeźdźcem na plecy. Po tym już mu wszystko przeszło. Szkoda że poważnie połamał się jeździec. To nie był koń świr - to starszy (14-letni) koń, jeden z najspokojniejszych w stajni, dziewczyna miała go od 6-latka, znała jak własną kieszeń.
Ale to tylko zwierzę, nie wiemy nawet po latach znajomości jak może zareagować i co może doprowadzić go do stanu, w którym nawet najlepiej ujeżdżony przestanie reagować na sygnały. (Acha, ten koń już nie chodzi pod jeźdźcem w ogóle, poszedł na trawkę, właścicielka przestała jeździć, rehabilitacja trwała ponad rok i do końca nie jest sprawna). Myślę, że lepiej by zrobiła wtedy gdyby zsiadła.
Cariotka   płomienna pasja
03 marca 2012 08:21
pawel_asola idealnie to upaczyłeś 😁
Właśnie dlatego, że nigdy nie wiadomo, jak się koń zachowa lepiej zsiąść np przed ulicą. Bo jeśli akurat tam zachowa się nieprzewidywalnie, to cóż- lepiej ratować siebie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się