Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

To jako super hiper angielski instruktor nagraj takie płyty czym prędzej i zarabiaj, bo rynek małpiszonów czeka!

A jeszcze dodam komentarz na ten temat, a co! Bo mnie zabolało to, że myślisz, że ja mam takie zdanie o sobie... i będę płakać i zamknę się w sobie jak nie dodam.  😀
Żeby zostać instruktorem angielskim trzeba najpierw zdać 3 poziomy, tak jak u nas 3 odznaki. Ale różnica polega na tym, że tam o żadnych NH nikt nie słyszał. Bo są zajęcia teoretyczne, praktyczne i egzaminy ze wszystkich normalnych czynności związanych z pracą przy koniach.
Trzeba pokazać (zaczynając już od pierwszego poziomu) jak się sprząta stajnię, karmi, jak się prowadzi na padok i sprowadza z padoku, jak się lonżuje, siodła, dopasowuje sprzęt, jak wprowadza do przyczepy... Nie tylko odpowiedzieć na pytania komisji tak jak u nas.
Pytania też są, zwłaszcza przy lonżowaniu trzeba powiedzieć co się sądzi na temat budowy, ruchu i poziomu wyszkolenia danego konia, co by się z nim dalej robiło, gdyby się go dostało w trening itd.
Te egzaminy praktyczno-teoretyczne trzeba zaliczyć tak samo jak jazdę. Nie są one mniej ważne.
Fizyka nie jest ważniejsza od matematyki ( trusiu ).
Jakimś cudem to wszystko zdałam i było mi cholernie trudno, bo dodatkowo robiłam tą szkołę z zerwanym więzadłem w kolanie.
Tylko o tyle jestem troszeczkę lepsza od przeciętnego polskiego instruktora rekreacji ruchowej ze specj. jazda konna.
Ale uwierz mi, że nie mam o sobie wysokiego mniemania, wiem że jestem marnym jeźdźcem, a ostatnio mam wręcz kryzys i strasznie walczę ze sobą próbując się co najmniej nie uwsteczniać z poziomem swojej jazdy, bez trenera.
🙂

Jak wspaniale by było, gdyby na naszych odznakach jeździeckich, był obowiązek pokazania siebie także przy koniu, a nie tylko na koniu...
Nie sądzicie?


Już zapomniałam o r-v definicji. Taki długi ten wątek.
Kowboj musiał wiedzieć gdzie dziób i rufa.
Żeby zostać instruktorem angielskim trzeba najpierw zdać 3 poziomy, tak jak u nas 3 odznaki. Ale różnica polega na tym, że tam o żadnych NH nikt nie słyszał.

To, że ty takich osób nie spotkalaś nie znaczy, że ich nie ma. Mimo tego, co w ostatnim poscie o sobie piszesz, brakuje ci trochę dystansu do własnej osoby. Chyba że cię nie doceniam i faktycznie znasz wszystkim w tamtym kraju. Jeśli tak, padam plackiem  🙇  i wypluwam to, co powiedziałam. Tfu, tfu, tfu ...  Tylko skąd się biorą ludzie np. na pokazach Parellich w Manchester? Czyżby u mnie z geografią było tak słabo, że mylę położenie Manchesteru?  😀

Fizyka nie jest ważniejsza od matematyki ( trusiu ).

A ktoś w ogóle tak uważa?  Ja o fizyce bez matematyki napisalam ironicznie, w odpowiedzi na twoje  „A matematyka to matematyka, a fizyka to fizyka”. 
trusia: Ja nie twierdzę, że nikt na wyspach nie słyszał o NH. Wiem, że są pokazy, Monty Roberts jest postacią znaną. Ale nie są to rzeczy popularne i powszechnie stosowane z powodów takich jak napisałam - system szkoleń jest bardzo dobry i obejmuje naziemną pracę z koniem w takim samym stopniu jak jazdę.

Powiedz mi proszę:
W czym Ty tak właściwie się ze mną nie zgadzasz ❓
Przecież ja nie jestem żadną zagorzałą przeciwniczką PNH. Jak ktoś ma ochotę iść tą drogą, to ja szanuję jego wybór.
Uważam tylko, że nie jest to do niczego konieczne. I nie podobają mi się zwroty "naturalny" i w ogóle "jeździectwo naturalne" ponieważ laikom może się wydawać, że klasyka jest z założenia nienaturlana i zła. Wiem, że żaden normalny człowiek tak nie myśli. Wiem też, że dzieje się w niej dużo złego, ale dzięki różnym ruchom NH zmienia się, bo musi, na lepsze.
I nie wrzucaj mnie do jednego worka z wrotkiem i Elą, bo ja się wcale z nimi nie zgadzam w kwestiach "naturalsowych" akurat. W innych, jeździeckich jak najbardziej.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 października 2011 14:43
I nie wrzucaj mnie do jednego worka z wrotkiem i Elą, bo ja się wcale z nimi nie zgadzam w kwestiach "naturalsowych" akurat. W innych, jeździeckich jak najbardziej

a to ciekawe, bo ja z kolei się zgadzam z większością twoich opinii 😉
Elu ja nie pałam do PNH aż taką nienawiścią, w tym rzecz 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 października 2011 14:49
ale tu zdaje się nie uczucia się rozchodzi a o fakty
To ja inną tezę postawię:
-Natural wywodzi się z klasyki.
No bo z czego innego miałby się wywodzić?  😂


Masz Taniu sporo racji a ja już dokałdnie 3 razy w tym wątku przytaczałam ten sam cytat z "filozofii" samego ah eh oh Pata, jako dowód, że tak jest. No ale to pewnie za długie było albo zbyt dobitne. Ze stylu kalifornijskiego też sporo jest co można w pewnej książce przeczytać (np. fakt początkowej zajazdki na halterku. Tam to jest rok na bosalu a potem te przedziwne ustrojstwo dopyskowe, które na różnych zdjęciach straszy niektórych nierozumiejących co to i na co to).

Julie, mam trochę w nosie co cię boli patrząc ile razy mierzyłaś we mnie drwinami i złośliwościami wręcz personalnymi. Ja mam jednak cały czas w pamięci czasy, gdy wręcz chwaliłaś się swoimi tytułami. Ten wizerunek mi został. Dalej też nie rozumeisz co chciałam wyrazić używając takiej a nie innej paraboli, zinterpretowałaś ją na swoją własną modłę tak jak Ci się podoba. Więć jak tu w ogóle z Tobą rozmawiać? Pytanie retoryczne, podpowiadam.


I jeszcze dodam. Jeśli widzę na filmię Lindę Krzywoustą wykunującą wszystkie figury ujeżdżeniowe łącznie z piaffem, jadąc normalnie jak człowiek na kontakcie, na ustawionym koniu, to dlaczego mam nie sądzić, że celem jest klasyczna jazda?
Julie, mam trochę w nosie co cię boli patrząc ile razy mierzyłaś we mnie drwinami i złośliwościami wręcz personalnymi. Ja mam jednak cały czas w pamięci czasy, gdy wręcz chwaliłaś się swoimi tytułami. Ten wizerunek mi został. Dalej też nie rozumeisz co chciałam wyrazić używając takiej a nie innej paraboli, zinterpretowałaś ją na swoją własną modłę tak jak Ci się podoba. Więć jak tu w ogóle z Tobą rozmawiać? Pytanie retoryczne, podpowiadam.


No przykro mi, ja nie pamiętam żebym z Ciebie drwiła, jeśli tak było to przepraszam.
Podejrzewam, że to było jakiś czas temu, a moje poglądy na temat "naturalu" się wciąż zmieniają i kształtują.
Więc nie offtopujmy tu, tylko przejdźmy do meritum sprawy i tego samego pytania które skierowałam do trusi:
W czym konkretnie się ze mną nie zgadzasz? (Obecnie?)
a czy nie mozna miec radochy, zwyklej ludzkiej radochy z tego, ze kon <przy zerowych moich umiejetnosciach naturalowych, po kilku pseudozabawach> zaczal stac przy wsiadaniu?

dzis pojezdzilam na niby-cordeo, na oklep. tylko stęp, bo i tak niestety nie moglam uzywac lydek, cudem wgramolilam sie na konia. i bałam się troszkę szybciej. ale tak milo jest pobawic się bez "kierownicy". mnie to sprawilo frajdę, że kon robi to, czego chcę, nawet bez uzycia rąk. taka zwykla ludzką  frajdę.

jazda konna ma byc przyjemnoscia prawda? a jesli komus sprawia przyjemnosc pojezdzenia sobie bez wodzy, to co w tym tak okropnego, ze nie mozecie tego znieść?
Co do samej podstawy się z Tobą nie zgadzam, bo cały czas uważam, że osoba, która idzie zgodnie z programem PNH i "jeździ po angielsku", progresuje, nie zatrzymje się w linowym przedszkolu to w swojej jeździe ma taki sam cel jak nasz poczciwy klasyk - to znaczy, skupionego, zrównoważonego psychicznie i fizycznie konia, prostego, w rytmie, bardzo czułego na pomoce, ustawionego oczywiście na te pomoce na wędzidle i kontakcie! PNH to nie jest dla mnie jakaś zamknięta puszka z kompletną wiedzą, absolutnie. Jest gdzieś miejsce gdzie natural z klsyką musi się spleść (szkoda, że XX wiek je rozplótł) w głowie jeźdźca jeśli ten ma myśleć np. o zawodach w ujeżdżeniu, tak? Ważny jest cel i koń a nie odrębność i samowystarczalność PNH. Szkoda, że nie przeczytałaś mojego poprzedniego wpisu do końca. No ale co ja poradzę, że w moich wpisach interesuje Cię głównie to, co dotyczy Twojej osoby.
Widzisz, to jest tak, że ja czytam wszystko, ale nie ogarniam 🙂
Piszesz, że "osoba, która idzie zgodnie z programem PNH i "jeździ po angielsku", progresuje, nie zatrzymje się w linowym przedszkolu to w swojej jeździe ma taki sam cel jak nasz poczciwy klasyk - to znaczy, skupionego, zrównoważonego psychicznie i fizycznie konia, prostego, w rytmie, bardzo czułego na pomoce, ustawionego oczywiście na te pomoce na wędzidle i kontakcie"
No ale gdzie jest taka osoba? Która osoba?
Jeśli to taka osoba jak Loth... cośtam, to ja ją popieram i zgadzam się.
Jeśli to Linda Krzywousta (a to dobre  😂 ) to nie, bo głosi brak przemocy, a przemoc stosuje.

To jest tak zagmatwane, że może ja sprecyzuję moje ciągle kształtujące się zdanie na temat "naturalu" na chwilę obecną:

Jeśli ktoś ma czas i ochotę uczyć się porozumienia z koniem szkołą PNH, czy innego NH, to nie ma w tym nic złego. Przecież nie mogę potępiać ludzi, którzy mają głęboką potrzebę rozumienia psychiki koni i dochodzenia z nimi do porozumienia małymi kroczkami i którzy przedkładają przebywanie z koniem "for fun" ponad jazdę.
Nieszczęśliwie wybrałam sobie zawód, w którym się na koniach jeździ.
Zawód, w którym nie ma miejsca na nieustanne pytanie konia czy się zgadza.
Staram się być tak "naturalna" jak mogę, uwierz mi.
Pragnę z całego serca lepszego rozumienia naturalnych zachowań i potrzeb koni w rekreacji i w sporcie.

W czym się ze mną nie zgadzasz?
Jak mam to łączyć?
Jak żyć?  😀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 października 2011 08:46
Co do samej podstawy się z Tobą nie zgadzam, bo cały czas uważam, że osoba, która idzie zgodnie z programem PNH i "jeździ po angielsku", progresuje, nie zatrzymje się w linowym przedszkolu to w swojej jeździe ma taki sam cel jak nasz poczciwy klasyk - to znaczy, skupionego, zrównoważonego psychicznie i fizycznie konia, prostego, w rytmie, bardzo czułego na pomoce, ustawionego oczywiście na te pomoce na wędzidle i kontakcie! PNH to nie jest dla mnie jakaś zamknięta puszka z kompletną wiedzą, absolutnie. Jest gdzieś miejsce gdzie natural z klsyką musi się spleść (szkoda, że XX wiek je rozplótł) w głowie jeźdźca jeśli ten ma myśleć np. o zawodach w ujeżdżeniu, tak?

no dobra a gdziez jest taka osoba- no gdzie?

Po prostu łatwiej, prościej i efektywniej jest od początku prawidłowo uczyć się jeździectwa, obycia z koniem podążając wytyczoną i w zasadzie od lat niezmienną drogą jeźdźectwa klasycznego z piramidą jeździecką w tle i szlifowaniem własnej techniki jeździeckiej.

Ale nie - najpierw jakieś naziemne czary mary PNH  - które po pewnym czasie okazuje się że część z nich się dezakutalizuje bo Pat i Wiedźma doznali kolejnego nawiedzenia że to było złe.

A potem na sam koniec tych żmudnych lat z tańcami okazuje się że Pat i Wiedźma zalecają ludziom by szkolili swoją technikę jeździecką u tradycyjnych klasycznych trenerów ujeżdżenia jak np. Wiedźma to robi  z Walterem Zettlem.

To nie można po prostu od początku sie uczyć prawidłowo - o ileż skróciłoby to adeptom drogę  do nauczenia się podstaw jeździeckich i obyłoby sie od oducznania "błędów i wypaczeń" jakie się Patowi po drodze poprzydarzały.

Ciekawe ile jeszcze tych błędów i wpaczeń stwierdzą i wyeliminuja bądź zastąpią innymi równie błędnymi po to tylko by je w kolejnych latach wyeliminować.

Jeśli to Linda Krzywousta (a to dobre   )

Raczej Linda Wąskousta ew. Bezusta

Zawód, w którym nie ma miejsca na nieustanne pytanie konia czy się zgadza.

No to to jest debilizm do kwadratu. Przejeżdżam przez ruchliwą szosę i nagle na jej środku konik mi odmawia pójścia dalej więc co się go pytam i pytam o jego zgodę na dalsze pójście 🤔wirek: a tu sznur samochodów nadciąga no ale cóż ja muszę się dalej pytać
trusia: Ja nie twierdzę, że nikt na wyspach nie słyszał o NH. Wiem, że są pokazy, Monty Roberts jest postacią znaną. Ale nie są to rzeczy popularne i powszechnie stosowane z powodów takich jak napisałam - system szkoleń jest bardzo dobry i obejmuje naziemną pracę z koniem w takim samym stopniu jak jazdę.

Powiedz mi proszę:
W czym Ty tak właściwie się ze mną nie zgadzasz ❓
Przecież ja nie jestem żadną zagorzałą przeciwniczką PNH. Jak ktoś ma ochotę iść tą drogą, to ja szanuję jego wybór.
Uważam tylko, że nie jest to do niczego konieczne. I nie podobają mi się zwroty "naturalny" i w ogóle "jeździectwo naturalne" ponieważ laikom może się wydawać, że klasyka jest z założenia nienaturlana i zła. Wiem, że żaden normalny człowiek tak nie myśli. Wiem też, że dzieje się w niej dużo złego, ale dzięki różnym ruchom NH zmienia się, bo musi, na lepsze.
I nie wrzucaj mnie do jednego worka z wrotkiem i Elą, bo ja się wcale z nimi nie zgadzam w kwestiach "naturalsowych" akurat. W innych, jeździeckich jak najbardziej.


Julie, nie moja wina, że piszesz w zależności od tego, co chcesz w danej chwili udowodnić.  Jak widzę, że piszesz „nikt”, nie rozumiem tego jako „jest to malo popularne”. Dla mnie nikt to nikt, czyli nie ma takiej osoby – ani jednej.

Przykro mi, ale pod względem zawartości twoich wypowiedzi na temat PNH klasyfikuję ciebie razem z wrotkiem i EląPe. Zgadzam się, że Twoje wypowiedzi nie są nacechowane taką niechęcia jak u EliPe, czy jadem  i chamstwem, jak u wrotka, ale z nich jasno wynika, że nie wiesz, o czym mówisz, dokładnie tak samo jak Ela i wrotki. Dlatego wrzucam ciebie z nimi do jednego worka. 

To, czy jesteś przeciwniczką czy nie to jest twój wyboru i jako takiego ani go nie kwestionuję, ani nie krytykuję, ani się na ten teamt nie wypowiadam. Terminologia się nie podoba – twoje prawo, mi się np. nie podoba, że stacja metra Świętokrzyska zmieni nazwę na Świętokrzystka Pasta. Ale czy z tego powodu mam głosić, że metro jest niepotrzebne, „ponieważ laikom może się wydawać, że klasyka jest z założenia nienaturalna i zła” – tfu, przepraszam, pomyliło mi się, miało być „ponieważ laikom może się wydawać, że jest to restauarcja włoska, gdzie serwują makaron”?

Natomiast dla mnie istotniejszy niż wybory czy upodobania co do nazewnictwa  jest obraz, jaki wyłania się z twoich postów – a właściwie dwa obrazy.  Z jednej strony promujesz siebie jako osobę obiektywną, a z drugiej oceniasz i krytykujesz coś, czego nie rozumiesz. Z jednej strony z wyższością wypowiadasz się o tych, co „mają potrzebę chodzenia do wróżki, psychologa, kościoła, kosmetyczki, fryzjera...”, a z drugiej mówisz, że „jak ktoś ma ochotę iść tą drogą, to ja szanuję jego wybór”. Jeśli tak wygląda szacunek, to jak wygląda brak szacunku?  Z jednej strony kreujesz się na profesjonalistkę z taaaaaakimi kwalifikacjami potwierdzonymi angielskimi uprawnieniami, a z drugiej piszesz, że dzięki PNH odkryłaś – po latach pracy - jak nauczyć konia, żeby stał spokojnie przy wsiadaniu*, a następnie opisujesz, co należy zrobić, żeby koń nie tracił równowagi, gdy jeżdziec na niego wsiada!!!**  Ja, kiepski-jeździec-tylko-dupotłuk-rekreant wiem o tym od zarania moich końskich dziejów.  Z jednej strony twierdzisz, że „naturalsi” źle jeżdżą, a z drugiej wstawiasz film, gdzie jeździsz na przeganaszowanym koniu i mówisz, że jest to usprawiedliwione, bo się uczysz. Taryfa ulgowa dla uczących jest zarezerwowana tylko dla „nie-naturalsów”, prawda?  I nie mów, że film był dawno, a nie „obecnie”, bo twierdzenie o nieumiejętności jeżdżenia jako efekcie wyboru PNH pochodzi z „obecnie”.  

Czy to nie jest wrzucanie do jednego worka? Czy od osoby, która „wybrała sobie zawód, w którym się na koniach jeździ” nie oczekuje się zrozumienia podstawowego, wydawałoby się, faktu, że w każdej grupie są ludzie bardzo dobrze jeżdżący, dobrze, słabo czy bardzo słabo? Tak jak wśród instruktorów są tacy, których wiedza wykracza poza „palce w dół, pięta do konia” i tacy, których wiedza do tego się ogranicza. 

*przykład banalny, ale nawiązujący do stwierdzenia EliPe „A co to za filozofia nauczyc konia stania”
**uwaga, test równowagi jako metoda nauki spookojnego stania występuje w wersji „PNH wg Julie”. 
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 października 2011 10:45
Przykro mi, ale pod względem zawartości twoich wypowiedzi na temat PNH klasyfikuję

że tak powiem mało kogo obchodzi  TWOJA KLASYFIKACJA

a to że z braku możliwości konkretnej, merytorycznej dyskusji zaczynasz się osobiście czepiać -  to akurat  nie nowość
Nie, Elu, nie czepiam się osobiście. Odpowiadam na pytanie Julie - to wszystko.  Ale żeby to zauważyć, trzeba czytać więcej niż pierwsze zadanie. Może ciebie nie obchodzi, ale post nie był kierowany do ciebie, więc twoja ocena mnie tak samo malo obchodzi, żeby nie powiedzieć, że wcale.  Dodam, że przeżyję, że mało kogo to obchodzi. I uprzedzam - wiem, że to, że przeżyję, też mało kogo obchodzi.    🙂

Natomiast ciekawe, że nigdy nie zwróciłaś uwagi Mistrzowi-Osobistego-Czepiania. Czyżby chodziło o to, że w zależności kogo się czepiamy, uważasz to za uzasadnione lub nie?  🤣


Przy okazji: czy wiesz, komu przypisałaś debilizm do kwadratu w poniższym poście:  😂
 
Zawód, w którym nie ma miejsca na nieustanne pytanie konia czy się zgadza.

No to to jest debilizm do kwadratu. Przejeżdżam przez ruchliwą szosę i nagle na jej środku konik mi odmawia pójścia dalej więc co się go pytam i pytam o jego zgodę na dalsze pójście 🤔wirek: a tu sznur samochodów nadciąga no ale cóż ja muszę się dalej pytać
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 października 2011 11:05
no to chyba oczywiste. Zjawisku "pytania się konia o zgodę" przypisałam debilizm
trusia, dałam radę przeczytać twoją wypowiedź (nie pisz, że do Julie - jeśli chciałaś tylko do Julie - trzeba było na priv). Ale nie dałam rady jej pojąć. Co w tym dziwnego, że szanuje się czyjeś prawo wyboru - a ów wybór - nawet potępia? Każdy ma prawo wybrać, każdy ma prawo też robić głupoty - ale nie ma co mówić, że głupota jest OK bo "każdy ma prawo". Itd.
Stanie konia. No właśnie. Stan psychiczny konia - jedno. Stan fizyczny - równowaga pod obciążeniem - co innego. Nie wszystko da się załatwić wyłącznie "ogarnięciem" konia. Dużo - ale nie wszystko.
dea   primum non nocere
14 października 2011 18:55
W równowadze fizycznej można pomóc zmieniając sposób "proszenia" konia. Prosty przykład, jeszcze prostszy niż stanie do wsiadania: często obserwuję podnoszenie końskich nóg metodą ciagnięcia za szczotki pęcinowe. Efektem najczęściej jest koń który się uwiesza. Dlaczego? Dlatego że podnosimy mu nogę. PNH sugeruje: poproś konia o nogę. Daje się mu sygnał, ale się nogi nie podnosi, to koń ją podnosi. Dzięki temu ma okazję przeorganizować swoje ciało (czyt. poprzestawiać pozostałe kończyny) tak, by zachować stabilność. Noga magicznie jest "lekka". Nie da się oddzielić fizyczności od psychiczności. Prosty dramatycznie przykład, ale IMHO może choć odrobinę dać do myślenia. Można to przenieść na inne dziedziny i czasem koniowi zaufać - że potrafi stać na własnych nogach albo się na nich poruszać, nie podpierany z  różnych stron. Może czasem trzeba mu troszkę w tym pomóc i coś zasugerować, albo jak dziecku, pozwolić eksperymentować i nawet się "przewracać" w trakcie tej nauki. Wychwycić to, co uważamy za poprawne i nagrodzić.
O rany, dziewczyny, robicie z igły widły.
Naprawdę.
Po pierwsze bardzo miło słyszeć (Julie), że na wyspach poziomy obejmują "obsługę naziemną" konia, załadunek do przyczepy, itd.
Baaaardzo mi się to podoba.
Nie słyszałam jednak, by w Polsce ktoś tego uczył, bo po co - skoro nie jest wymagane na żadnych egzaminach, nie?

Porównując się z innymi jeźdźcami uważam, że miałam i tak w życiu sporo szczęścia, bo trafiłam jako dzieciak do klubu, gdzie byli bardzo dobrzy instruktorzy, którzy nie dość że uczyli nas starego, poczciwego polskiego jeździectwa to jeszcze organizowali zgrupowania skokowe czy ujeżdżeniowe ze znanymi trenerami.
Szkolenia z pakowania do przyczepy nie było, bo mało kto ją miał, a konie jeśli już gdzieś jechały to dużym autem, do którego załadunek jest znacznie łatwiejszy, bo przestrzeń znacznie większa. A że niektóre pakowano na domosedanie to inna sprawa.

Ela Pe pyta co mi dał natural - wbrew pozorom bardzo dużo, a mniej lub więcej wzięli  z niego inni, znacznie bardziej znani niż ja - Mickunas, Morsztyn, Wierzchowski czy Ania Bienias.

Pojechałam na kurs PNH nie mając pojęcia o co chodzi ale byłam świeżo po przeczytaniu Robertsa i bardzo mi się spodobało.
Po pierwszym kursie nadal nie bardzo wiedziałam o co chodzi ale parę rzeczy niezwykle mnie zaskoczyło odnośnie zachowania mojego konia a najbardziej mnie zdumiało jak w ciągu 20 minut wszedł chętnie do przyczepy, gdy wcześniej pakowanie go zabierało z półtorej godziny.

Z ciekawości postanowiłam kontynuować szkolenie i okazało się, że PNH ma do zaoferowania znacznie więcej niż bezstresowy załadunek konia do przyczepy, mimo, że uważałam, że mój koń jest super wyszkolony, robi wszystkie chody boczne, lotne zmiany, piruety w galopie, pasaż (piaffu jakoś nie lubił), kłania się, klęka, kładzie, wspina, robi fenomenalny stęp hiszpański, super bawi się na wolności (bawiliśmy się w berka), do tego nieźle skacze i jest bardzo stabilny i piekielnie szybki jako koń do dżygitówki. Był znakomicie zaprogramowany, no po prostu rewelacja. Tylko że robił to na zasadzie - masz i daj mi święty spokój. Był grzeczny przy obsłudze, kuciu, lekarzach - właściwie czego się czepiać, nie?

Właściwie poza załadunkiem do przyczepy to jedyne co zauważyłam "na nie" to, że nie daje się dotknąć do głowy - natychmiast zabiera, nie było szans na pogłaskanie go po nosie. No i zabiera się czasem z czlowiekiem w terenie. Taki drobiazg. Chodził więc na pelhalmie i był spokój.

Wracając do tematu - co dało mi PNH? Przede wszystkim doskonałe rozumienie koni, ich mowy ciała, sposobu myślenia, priorytetów itd. Nauczyłam się myśleć tak jak koń.
Jeśli wiesz w jaki sposób koń myśli, jak zdobywa swoją pozycję w stadzie, co jest dla niego nagrodą itd. to taka wiedza to niesamowita pomoc - przy odczulaniu, przy nauce itd.

Po drugie - nauczyłam się mowy ciała, czegoś co dodane do standardowej klasyki dało mi dodatkowe możliwości. Teraz jak np. potrzebuję popracować z koniem na linie i go rozluźnić to wystarczy że mu to pokażę i koń biega z nosem przy ziemi, z rozciągniętym grzbietem, do czego wcześniej był mi potrzebny czambon, a jak chcę np dodać to wystarczy że podniosę energię ciała i mam u konia natychmiastową reakcję, zarówno z ziemi jak i z siodła.

Reasumując - pierwsze 3 poziomy PNH nie uczą jazdy konnej, tylko skupiają się (zarówno u konia jak i człowieka) na  budowie zaufania, szacunku, nastawieniu, rozluźnieniu itd.
Jak ktoś szydzi z tego że po 3 poziomie PNH koń nie umie chodzić w ustawieniu na kontakcie a jeździec jeździć to tak jakby szydził, że ktoś uczący się powożenia nie umie anglezować, a jego koń nie robi pasażu. Oni się uczą czego innego. PNH jazdą jako taką (dosiadem, kontaktem), pracą z młodymi końmi itd. zajmuje się po poziomie 3.
Jeśli ktoś jeździ to uczy się tej wzajemnej komunikacji również z siodła, jeśli nie, pozostaje na ziemi.

Gdyby klasyka tak znakomicie przygotowywała konie to natural po prostu by nie powstał, ale jakie są realia wszyscy wiedzą, łącznie z zarządem PZJ.

W każdym razie kiedy podczas 3 czy 4 kursu mój koń podszedł do mnie i połozył mi głowę na kolanach żeby go pogłaskać po nosie (siedziałam na płocie) to miałam łzy w oczach. To był przełom - kiedy upewnił sie, że rzeczywiście zaczęłam go rozumieć zrobił się niezwykle komunikatywny.
Mogłabym w zasadzie napisać o tym książkę, tyle się uzbierało ciekawostek. Nigdy bym nie przypuszczała, ze będę mieć z nim taki kontakt (a przecież taki był fajny!).

Więc dziewczyny nie kłóćcie się bo naprawdę nie ma o co, szkoda zdrowia.

A jak ktoś ma ochotę sprawdzić organoleptycznie czym pachnie jazda na przygotowanym naturalnie koniu to zapraszam do siebie na wieś.
Nawet mocno sceptyczną Elę Pe. 🙂 Tylko od razu zastrzegam,  ze nawet nie mam ujeżdżalni 🙁
Takiej zwykłej, o krytej nie wspominając 🙂










dea, nie da się oddzielić - mózg zarządza ciałem. Ten umowny podział wprowadzamy my.
Podobnie umowny jak "psychika" konia. Jednak - można przez mózg "dostać się" do ciała, a można też - przez ciało - do mózgu. Zależy co chcemy osiągnąć i co uda nam się "rozpracować".
Lothlorien, mam wrażenie, że jesteś jedyną osobą w tym wątku (ze "strony" NH) piszącą do rzeczy. Chociaż w "myślenie jak koń" śmiem wątpić. Jakiś doktorat pt. "Jak myśli koń"? 🙂
Chociaż w "myślenie jak koń" śmiem wątpić. Jakiś doktorat pt. "Jak myśli koń"? 🙂


Nie należy rozumieć tego w sensie ludzkiego myślenia. To właśnie przykład tego, że myślisz jak człowiek 🙂

Polecam świetną książkę lekarza wet Roberta Millera "Sekrety końskiego umysłu"

M.in. chodzi o to żeby wiedzieć, że konie nie planują - dla nich ważne jest to co jest w danym momencie.  Że wszystkie swoje doświadczenia zapamiętują i dlatego jest tak trudno przywrócić do normy konia po "przejściach". Że obrazy z każdego oka są zapamiętywane oddzielnie, że należy odczulać zawsze całe ciało konia (np na dotyk szmatki czy torebki) bo to, że koń nie boi się jak go dotykasz czymś do głowy nie oznacza że nie będzie się bał dotyku do zadu.
Że konie mają naturalną klaustrofobię (co jest związane z ich uciekającą naturą). Że jako zwierzęta roślinożerne lepiej reagują na wzmocnienie negatywne niż pozytywne. Że każde zagrożenie odbierają jako potencjalne zagrożenie życia. .
Że w przypadku szkolenia koni nie tyle ważne jest to co robisz ile to kiedy przestajesz (należy zawsze kończyć ćwiczenie w najlepszym momencie).
Itd, itd
dea   primum non nocere
14 października 2011 22:31
Lothlorien, mam wrażenie, że jesteś jedyną osobą w tym wątku (ze "strony" NH) piszącą do rzeczy.

Fakt, fajne wpisy. Przydałby się jeszcze ktoś z drugiej strony, o kim można by powiedzieć to samo  😎 i kończę już niedorzeczne brednie, dobranoc  🥂
Julie, no nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy "Zawód, w którym nie ma miejsca na nieustanne pytanie konia czy się zgadza.". Potem się na forch piszę, dlaczego taka i taka kalcz zachowuje się be pod uczniami. Z Tobą rozmowa o PNH to jak dyskutować o Znanieckim z kimś, kto widział tylko jego podobiznę. Więc nie malretuj mnie już swoimi fascynującymi pytaniami, jak żyć.

Trusiu, jest taki wspaniały sposób zwężający wypowiedzi eli, wręcz sprawiające, że stają się znikome 🙂

Halo, czy mogłabyś jakiś doktoracik walnąć o jeździe od tyłu do przodu, albo jak to koń przychodzi do ręki? Oczywiście w dosłownym znaczeniu 🙂

edit: Przepraszam ale się nie powstrzymam: Bienias wzięła coś z naturala poza kasą za organizację u niej kursów? Nie wierzę.
To właśnie przykład tego, że myślisz jak człowiek 🙂

I pozwolę sobie przy tym pozostać 🙂
Nigdy nie będę twierdziła, że myślę jak koń. Ani to możliwe, ani powód do chluby.
Każdy powinien rozszerzać swoją wiedzę na tematy: w jaki sposób (przypuszczalnie) koń odczuwa, reaguje, postrzega, uczy się etc.
Ale nazywanie tego "myśleniem jak koń" jest uproszczeniem nie do przyjęcia - głupotą po prostu. Podawanie wielu spostrzeżeń jako "prawd objawionych"  (a jednocześnie - twierdzeń) też budzi masę wątpliwości.
Myślący (tak! po ludzku  :icon_redface🙂 człowiek skorzysta z wszelkiego dorobku hipologii, w każdym jej wydaniu, wykorzysta to, co wydaje się sensowne i co się sprawdza w praktyce.
"Szkoły" NH przerażająco trącą sekciarstwem, ale skoro twierdzicie, że wielu ludzi samodzielne myślenie boli - widocznie tak być musi, bo taka jest potrzeba.

.
Ale nazywanie tego "myśleniem jak koń" jest uproszczeniem nie do przyjęcia - głupotą po prostu.

Wiele rzeczy w życiu jest umownych - w określeniu "myślisz jak koń" chodzi o to, że rozumiesz przyczynę takiego a nie innego zachowania konia i REAGUJESZ w odpowiedni sposób. Typowym przykładem myślenia jak człowiek jest np. użycie bata w sytuacji kiedy koń się boi. W efekcie koń zacznie wpadać w jeszcze większą panikę i nawet jeśli osiągnie się dany efekt to koń następnym razem będzie się bał jeszcze bardziej.

Tak sobie przeglądałam ostatnie posty i doszłam do wniosku, że sporo niezrozumienia bierze się z tego, że często mieszane są dwie rzeczy - proces uczenia konia i praca z nim kiedy już zna i rozumie daną rzecz.

Julie pisała o pytaniu konia czy się zgadza - z niczym takim nie spotkałam się w PNH.
Są natomiast prośby i sugestie ze strony człowieka i pytania ze strony konia. Czasem dajemy koniowi podjąć decyzję.

Jeśli mówimy o procesie uczenia konia to natural tak jak część klasyki rozkłada ćwiczenie na czynniki pierwsze, żeby maksymalnie ułatwić koniowi zrozumienie tematu.
Jeżeli uczysz konia np.  ustępowania zadu to na początku interesuje cię wyłącznie to co robią nogi konia i używasz kolejnych faz - najpierw dotyk jest najdelikatniejszy, czekasz, potem go zwiększasz, czekasz itd aż koń ustąpi - jak tylko masz reakcję odpuszczasz. W efekcie koń szybko zrozumie, że a/ chodzi o przestawienie zadu, b/nie ma co czekać na nieprzyjemny mocny nacisk, skoro czuje ten delikatny.
Przy pracy z ziemi oprócz ustępowania od dotyku dodajesz ustępowanie od sugestii - bardziej naturalnej dla konia, też pamiętając o czasie i fazach.
W efekcie możesz poprosić konia o ustępowanie zadu z dużego dystansu.
Część klasyków twierdzi jednak, że gdyby tak uczyć konia tylko jednej rzeczy w danym momencie to by życia nie starczyło, więc dodają np. od razu ustawienie głowy, w efekcie czego ogranicza się koniowi możliwość kompensaty równowagi głową i szyją.

Jeśli mówimy o ćwiczeniu, które koń już zna i rozumie, to jest rzeczą oczywistą, że jeśli nie reaguje na delikatny sygnał po prostu nas olewa. Więc po pierwszym delikatnym jest od razu tzw. w naturalu faza 4 (to też określenia umowne). czyli dokładnie to co jest w ujeżdżeniu - dajesz delikatny sygnał łydką, a jak koń nie zareaguje od razu to albo odstawiasz łydkę i pukasz nią konia (Kyra) albo używasz bata (Karin) czy ostrogi.

Jeśli koń nie chce czegoś wykonać, to przyczyny mogą być tylko 4:
1. boi się
2. nie rozumie
3. rozumie ale fizycznie nie jest w stanie
4. ma nas gdzieś

W zależności od tego co jest przyczyną działamy w różny sposób.
1. oswajamy, odczulamy konia, pracujemy nad zaufaniem
2. maksymalnie ułatwiamy koniowi zrozumienie zadania, dajemy czas, błyskawicznie odpuszczamy nacisk jak koń "idzie w dobrym kierunku" - jeśli np uczymy cofać, to za pierwszym razem zadowalamy się samym przeniesieniem ciężaru na zad.
3. pracujemy nad odpowiednim rozwojem konia - np. nie prosimy młodego konia o kłus wyciągnięty bo żeby to zrobić musi mieć dobrze rozwinięte mięśnie zadu
4. Mówimy "hej bracie, chyba się zapomniałeś! (faza 4)

Wiadomo, że są wyjątki potwierdzające regułę, szczególnie kiedy w grę wchodzi bezpieczeństwo. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się certolił z oswajaniem konia z np. leżącą na drodze torebką, kiedy z boku nadjeżdża tir (ktoś tu podał taki przykład).

Między innymi dlatego w naturalu bardzo duży nacisk kładzie się na oswajanie koni ze wszelkimi możliwymi strachami w domu,  żeby później nie było sytuacji, kiedy np. jedziemy na zawody i koń dostaje palmy na widok łopoczącej flagi. Sama wykonałam kiedyś zakręt przy sędziach zadem do środka bo sobie postawili parasole ogrodowe, żeby ich słonko nie raziło.

To co jest bardzo fajne w PNH (a z czym spotkałam się w klasyce wyłącznie w skokach) to przeniesienie dużej części odpowiedzialności za wykonanie zadania na konia.
Przykłady:
1. zjeżdżamy z górki - zadaniem konia jest "zejść na zadzie" a nie lecieć na pysk
- w klasyce: przytrzymujemy konia za wodze, lekko się pochylamy
- w naturalu: wodze luźne, lekko się pochylamy. Jeśli koń zaczyna lecieć na przód robimy korektę wodzami (unosimy je) i znów wracamy do pozycji neutralnej jeśli jest dobrze (robimy to z początku w stępie na halterze). W efekcie koń uczy się że to jego zadanie angażować zad przy zjazdach w dół i to uczy się błyskawicznie. Do tego ma pełną swobodę ruchów na "przeorganizowanie" swojego ciała do danej sytuacji - dokładnie to samo co opisała Dea odnośnie podawania nóg. Bardzo ważne jest żeby zrozumieć że głowa i szyja konia stanowią podstawowy "element równowagi" konia. Jeżeli uczymy konia nowego ruchu to ograniczanie tej równowagi na dzień dobry bardzo utrudnia mu zadanie.

przykład nr 2: uczymy konia reakcji na dosiad przy zakrętach, kołach itd.
- w klasyce: wodze kierują konia i jeśli chcemy np. jechać w prawo a koń ma wizję pójść w lewo zwiększamy nacisk na wodze i przepychamy konia łydkami we właściwym kierunku (wystarczy wyobrazić sobie sytuację, kiedy koń ciągnie do innych koni) - zewnętrzna wodza itd.
- w naturalu: mamy luźne wodze, prosimy konia o koło w prawo (umowne oczy, pępek i łydka), jeśli koń pójdzie w lewo nie korygujemy kierunku tylko utrudniamy zadanie - zacieśniamy koło, przechodzimy do wyższego chodu itd; dojeżdżamy do miejsca w którym zaczynaliśmy i ponownie ponawiamy prośbę o skręt w prawo. Jeżeli koń posłucha i pójdzie w prawo to robimy koło, zatrzymujemy się i dajemy koniowi chwilę odpocząć.

W ten sposób koń uczy się że decyzja o pójściu w lewo nie była zbyt dobra i sam zmienia zdanie. Mówię oczywiście cały czas o procesie uczenia.

Podchodzenie do zadań w ten sposób - dawanie koniowi wyboru - powoduje, ze zmusza się go do myślenia a nie tylko mechanicznego wykonania.
Tak jak pisałam wcześniej spotkałam się z tym wyłącznie w skokach, kiedy ustawia się koniowi szereg czy parkur i tylko nakierowuje na przeszkody w nic więcej nie ingerując. Podobny efekt dają skoki luzem z tym, że wtedy nie dochodzi sprawa równowagi pod jeźdźcem.

Tak samo fantastycznie wspomaga proces nauki maksymalne odpuszczenie - rzecz wiadoma, że zawsze dążymy do osiągnięcia 100% wykonania ćwiczenia możliwych do osiągnięcia na dany moment (bardzo ważne by nie stawiać koniowi zadań na wyrost) - kilka razy zdarzyło mi się zsiadać w trakcie jazdy, ściągać siodło i ogłowie i puszczać konia wolno bo oferował mi 200%.

Jeżeli odpuszczamy w odpowiednim momencie (dla konia największą nagrodą jest święty spokój - na część działa również jakiś smakołyk) to koń stara się wykonywać ćwiczenia jak najlepiej.

Nie mylmy zatem tego co robimy podczas szkolenia konia z sytuacją kiedy proces nauki mamy za sobą i pracujemy nad doskonaleniem.
I pozwalajmy koniom na zrozumienie i wykonanie zadania samodzielnie - chociażby przy podawaniu nóg (Dea, dziękuję za wsparcie).






 Z jednej strony kreujesz się na profesjonalistkę z taaaaaakimi kwalifikacjami potwierdzonymi angielskimi uprawnieniami, a z drugiej piszesz, że dzięki PNH odkryłaś – po latach pracy - jak nauczyć konia, żeby stał spokojnie przy wsiadaniu

Na nikogo się nie kreuję, a w PNH nie odkryłam nic, poza kilkoma sztuczkami.
Przeinaczyłaś kompletnie to co pisałam na ten temat. Wiem/wiedziałam jak nauczyć konia stać spokojnie zanim słyszałam o PNH, bo to nie żadna wielka sztuka.


Przykro mi, ale pod względem zawartości twoich wypowiedzi na temat PNH klasyfikuję ciebie razem z wrotkiem i EląPe. Zgadzam się, że Twoje wypowiedzi nie są nacechowane taką niechęcia jak u EliPe, czy jadem  i chamstwem, jak u wrotka, ale z nich jasno wynika, że nie wiesz, o czym mówisz


Trudno, płakać nie będę 🙂
Wiedz tylko, że w życiu bym nie wspomniała o żadnych swoich kwalifikacjach, gdyby nie zarzuty, że "co ja tam mogę wiedzieć..."
Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że Lothlorien (swoją drogą jedyna konkretna i dobrze jeżdżąca miłośniczka PNH w tym wątku) się wywyższa. Też pisała o tym ile czasu jeździ i jakie ma uprawnienia, czy kursy. Nie widzę w tym nic złego.
Kreowanie się?!
Mam takie kwalifikacje, takie doświadczenie, od wielu lat spędzam w siodle po kilka godzin dziennie na najróżniejszych koniach.
I to doświadczenie pozwala mi twierdzić, że mam jakieś pojęcie o czym mówię.

Lothlorien: Mam jeszcze pytania do Ciebie.
Całkowicie "przestawiłaś się" na PNH? Czy też uczysz dalej jako klasyczny instruktor, łącząc to z elementami PNH?
Ile masz koni? Czy masz inną pracę poza tym?
Julie, nie chce byc zlosliwa, ale
swoją drogą jedyna konkretna i dobrze jeżdżąca miłośniczka PNH w tym wątku

gdzie zauwazylas zdjęcia entuzjastów pnh? bo ja wiekszosci zdjęc nie widzę. wiec skąd twierdzenie, ze Lothlorien jest jedyna? ja będąc na miejscu dziewczyn poczula się urażona, bo wyrażają konkretne opinie i zapewne ich umiejetnosci jezdzieckie nie są "zerowe".


jesli powiesz, ze "dlatego tak twierdzisz, bo zdjęc nie pokazaly" to zapewne moznaby odbic pileczkę, bo Twoich zdjęc nie ma również 😉

🙂

Lothlorien bardzo lubię czytać Twoje posty, są takie entuzjastycznie zarażające 😉
Julie, nie chce byc zlosliwa, ale
swoją drogą jedyna konkretna i dobrze jeżdżąca miłośniczka PNH w tym wątku

gdzie zauwazylas zdjęcia entuzjastów pnh? bo ja wiekszosci zdjęc nie widzę. wiec skąd twierdzenie, ze Lothlorien jest jedyna? ja będąc na miejscu dziewczyn poczula się urażona, bo wyrażają konkretne opinie i zapewne ich umiejetnosci jezdzieckie nie są "zerowe".
jesli powiesz, ze "dlatego tak twierdzisz, bo zdjęc nie pokazaly" to zapewne moznaby odbic pileczkę, bo Twoich zdjęc nie ma również 😉


Masz rację, powinnam dodać: "z której udziałem możemy zobaczyć film, czy zdjęcia".
Więc w sumie jedyna konkretna, bo pokazała konkrety 😉
Moje zdjęcia i filmy były nie raz, w różnych innych wątkach. Nie mam zdjęć pasujących do tego wątku.
Chyba, że takie śmiechowe, sprzed kilku lat 😉
To było dzień po tym jak do "Koni i Rumakuf" był dołączony filmik Mickunas, Morsztyn itd.
Wsiadłam sobie spontanicznie na mojego konia na cordeo, żeby zobaczyć co z tego wyjdzie. Wyszła normalna jazda: trzy chody, przejścia, zatrzymania, bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Bardzo mi się spodobało i od tego czasu jeżdżę na wszystkich możliwych koniach na cordeo (nagle, spontanicznie, bez przygotowania) raz na jakiś czas, w ramach testu.


Lothlorien: Mam jeszcze pytania do Ciebie.
Całkowicie "przestawiłaś się" na PNH? Czy też uczysz dalej jako klasyczny instruktor, łącząc to z elementami PNH?
Ile masz koni? Czy masz inną pracę poza tym?



Przestawiłam się całkowicie - ale to jest tak, jak pisałam wcześniej, że różnice w samej jeździe, kiedy mamy z koniem dopracowaną komunikację i podstawy różni się od klasyki w minimalnym stopniu, a tak właściwie to są to różnice występujące wewnątrz samej klasyki (jak wiadomo jest szkoła falenicka i otwocka 🙂😉

Dam przykład dotyczący nachrapnika:
Ingrid Klimke: "nachrapnik hanowerski ma utrzymywać u konia zamknięty pysk"

Karin Blignault: "zamykanie pyska nachrapnikiem to leczenie jedynie objawowe".... "gdy tylko jeździec nauczy się, jak efektywnie jeździć na miękkim i elastycznym kontakcie - znika potrzeba stosowania nachrapnika.

Ja nie używam nachrapnika. Uważam to za oszukiwanie samego siebie. Tzn nie mam nic przeciwko nachrapnikom polskim, o ile są zapięte tak jak  być powinny (2 palce na sztorc). Jak się zazwyczaj koniom zapina nachrapniki wszyscy wiedzą.

Generalnie podejście Karin Blignault (Biomechanika ruchu konia dla jeźdźców) to czysty natural, chociaż jak sama przyznała nie miała za bardzo pojęcia co to takiego i byłam pierwszym naturalsem z którym się zetknęła.
Z początku miałyśmy kłopot ze zrozumieniem ale wyjaśniłam jej o co chodzi, zaakceptowała  moje nieco inne pomoce i w efekcie całkiem fajnie to później poszło. Szkoda że tak krótko. 🙂 W ogóle bardzo się cieszę, że trafiłam do niej na kurs, bo książką byłam zachwycona od początku.

Podam kolejne przykłady z jej książki - "powinniśmy starać się postrzegać świat oczami, uszami i ciałem konia. Musimy wyobrazić sobie jak to jest być koniem, a w szczególności, co to znaczy ciągle zachowywać czujność w obawie przed czyhającymi niebezpieczeństwami. Musimy domyślać się, jak my, będąc końmi, postrzegalibyśmy pomoce jeździeckie"...(PNH określa to właśnie myśleniem jak koń).

"Naszym obowiązkiem jest nauczyć się , jak skutecznie porozumiewać się z końmi, gdyż to jeźdźcowi zależy na tym, by koń rozumiał jego polecenia"....

"gdy tylko koń ustąpi, zwalniamy napięcie"(odnośnie trzeciej zasady dynamiki i ciągnięcia za wodze)

"przy ustawieniu na wędzidle uniemożliwiamy koniowi badanie otoczenia, a jest to czynność naturalna dla jego potrzeby bezpieczeństwa ... dlatego jest to pozycja zaufania i poddania i jeździec powinien to docenić i szanować"

To takie jej prawdy ogólne, identyczne jak naturalne podejście do koni.

Więc jeżdżę sobie naturalnie ujeżdżeniowo, skoki uskuteczniam jako rozluźnienie i gimnastykę konia wyłącznie na halterku, jeżdżę do lasu na grzyby i ogólnie staram się nie zanudzać swoich koni w kółko tym samym. Często aplikuję im natomiast ekstremalne friendly (flagi, płachty, spawanie, cięcie) i wożę je przyczepą dwa razy dziennie po 5 km w jedną stronę🙂 Na łąkę i z powrotem.

Bo konie mam dwa - dziadka Rudego (Caruso) l.21 i Florka (Lothlorien) l.12. Miał to być koń do sportu (Landgraf), ale życie napisało inny scenariusz 🙁
A Rudy to stary filmowy koń (przez 10 lat zajmowałam się pracą z końmi filmowymi, jak mi łapiduchy zabroniły startować).

Nie pracuję już jako instruktor, końmi zajmuję się wyłącznie dla przyjemności i zachowania równowagi psychicznej. 🙂
Czasem pracuję z jakimś młodym koniem. Teraz bawię się z młodą dwulatką angloarabką.
No i oczywiście staram się cały czas pracować nad sobą - jeździć na szkolenia, brać jazdy pod czyimś wprawnym okiem, choć zdarza mi się to baardzo rzadko - raz, dwa razy w roku. 🙂
Częściej nagrywam jazdę i analizuję ją potem. Brak drugiej osoby patrzącej z ziemi to trochę dramat.

To co mogę przy okazji polecić to RWYM (Ride with your mind) - świadome jeździectwo. Nie spotkałam nikogo, kto po kursie RWYM nie poszedł by do przodu w rozwoju.
Pracę inną mam i czasem muszę zostawić swoje ogony na kilka tygodni, ale od czasu PNH żadna przerwa nie stanowi jakiegokolwiek problemu. Oczywiście sierściuchy zbijają wtedy bąki na łące i nikt na nich nie jeździ.




Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się