Witam wszystkich.
Jestem tu nowa, zatem proszę o wyrozumiałość na początku mojej "bytności" na forum.
Od wielu znajomych słyszałm, że własnie tu toczą się najżarliwsze dyskusje dotyczące "naturala". Dlatego zdecydowałam się własnie tu napisać.
Z naturalem, a dokładniej PNH, zatknełam się w 2004r. Byłam wtedy zachwycona tą metodą. Od tamtej pory mineło tochę czas, nieco podrosłam i dowiedziałam się tego i owego.
Historii życia nie będę zamieszczać (nie mam aspiracji do "urzekła mnie Twoje historia"😉. Jednak chciałabym podzielić się z Wami moim spostrzeżeniam, że "naturalne jeździectwo" uznawane za "metodę" w moim odczuciu nie istnejeje.
Jeździć, hodować, traktować konie można tylko dobrze, albo źle.
Co to za różnica, czy używasz "linki" czy "lonży"? Rzadna.
"Naturalem" zajmuje się też od 2004, widziałm wiele "szkół naturalnych", bywam na najróżniejszych szkoleniach, wykładach.
Jedynym moim spstrzeżeniem jest to, że "natural" zamiast docelowo pomagać jeźdzcom, podzielił ich. I przyznam, że jest to przykre, bo cierpią na tym konie, i my obrażając sie nawzajem.
Możecie mnie wysmiać, albo zlekcewacyć. Ale chciałabym choć troszkę zmienić nastawienie niektórych do tego tematu.
Od kiedy ten konflikt istnieje, jako idealistka chciałm go zmienić (chociaż w 0.0000001%). Tak się składa, że jestem fotgrafem, więc postanowiłam w naturlany 😉 dla siebie sposób coś z tym zrobić. Przy użyciu obrazu.
Zapraszam wszystkich na mojego bloga, jak i do dyskusji o nim tutaj.
http://kostkacukru.cba.pl/