Wiesz co.....to jednak w dużej mierze ZALEŻY od konia. 😀
Przypomniało mi się, jak kiedyś pojechałam na mazury na wakacje. Znalazłam stajenkę, która dorabiała sobie wożąc turystów na koniach. Jak powiedziałam laskom, że mam swojego konia i umiem jeździć, to strasznie się ucieszyły, że se " w końcu normalnie pojeżdżą z klientem" i umówiłyśmy się na teren.
Dostałam konia około 170 cm. One też wsiadły na takie wielkoludy. Jak toto się rozpędziło w lesie, to miałam wrażenie, że lecę na smoku. A one rozpędziły konie po prostu prawie na maksa. ( bo to podobno nie było na maks, maksa :ke🙂
Jechałam ostatnia. Nie znałam ani konia, ani drogi. Koń leciał jako trzeci i nie reagował na żadne moje sygnały wstrzymujące. Po prostu pędził ile fabryka dała za tamtymi dwoma.
To był mój najszybszy galop w życiu! I nie podobało mi się ANI TROCHĘ. 😁 Nawet nie myślałam o tym, że coś może wyskoczyć z boku. O niczym innym nie myślałam, jak tylko o tym, żeby "utrzymać się na koniu i się nie zabić". Patrzyłam tylko jak laski przede mną się składają i w którą stronę droga skręca.
To było szaleństwo. Dla mnie- bez kontroli. Bo ja swojego konia nie kontrolowałam ani trochę. Po prostu leciał za tamtymi dwoma.
Na takim koniu NIE pędziłabym dzikim galopem już nigdy.
Tak więc - to jednak zależy od konia. 😁
Jeśli konia kontroluję w tym dzikim galopie, to mi się podoba. Ale jak kontrola zawodzi, to już niekoniecznie mnie kręci. 😉
A ja dziś musiałam bujnąć konia po lesie, jako, że poidła zamarzały dziś i konie zostały w stajni. Nie ma dziś padoku. W związku z tym oprócz hali, ruszyłam tyłek do lasu. Nie chciało mi się, ale było fajnie.