Pracuj, pracuj, a...
garb Ci sam wyrośnie?
Do rozpoczęcia wątku zmobilizował mnie "Zmierzch" (książka). Jak to możliwe, że taki bubel staje się światowym bestsellerem? 🤔
Jak działają mechanizmy "lansowania"?
Czy coś takiego jak praca, talent, umiejętności, wykształcenie - ma jeszcze sens?
halo, Tez się nad tym zastanawiałam. Ale tak to jest kiedy 13-16 letnia młódź rzuca sie na dopiero co wydaną książkę, która sprzedaje się w zawrotnym pędzie :/
Czy coś takiego jak praca, talent, umiejętności, wykształcenie - ma jeszcze sens?
Krotko i na temat: coraz rzadziej...
a dlaczego Feel odniosl sukces?
bo ludzie szukaja sobie rozrywki na takim poziomie na jakim sami sa i chca sluchac o tym, ze jest ciemno ale wszystko jedno. Tak samo nie obchodzi ich, jakim jezykiem jest napisana ksiazka, tylko czy bedzie akcja, albo wielka milosc.
wyksztalcenie w dzisiejszych czasach ma co raz mniejsze znaczenie, obowiazuje regula "nie wazne co wiesz, wazne kogo znasz". Powiedzieli nam to 2 tygodnie temu na wykladzie, szkoda ze dopiero na 3 roku...
a talent... nie. Nie tak bardzo. Liczy sie oryginalnosc, trafienie w obowiazujaca mode i kontrowersyjnosc.
Praca i umiejetnosci licza sie tylko do pewnego stopnia, ale potem i tak przegrywaja ze znajomosciami. Nie na wszystkich polach co prawda, ale niestety za czesto.
Powiedzieli nam to 2 tygodnie temu na wykładzie, szkoda ze dopiero na 3 roku...
Żartujesz? 🤔 Nie żartujesz... 🙁
Przecież Ty chyba "media" studiujesz i nie w PL? Trochę słabo mi się zrobiło, bo jakoś miałam nadzieję, że studia czasem coś dają - mam coraz mocniejsze wrażenie, że studia są tylko po to, żeby dać zarobić organizatorom i wykładowcom (a przy okazji nauczyć jak najmniej, żeby sobie nie przysparzać konkurencji).
A co to za argumenty że niby "bo to się ludziom podoba?" Przecież ktoś to wydał! Pewnie kilkoro redaktorów zmieniło się przy próbach opracowania tego... "chwytliwego pomysłu". Prowadzono skuteczny! marketing. etc. Nasuwa się pytanie: jakie "wejścia" ma nieszczęsna "autorka"? Tyle świetnych pomysłów/prac ląduje w koszach bo nawet nikt do nich nie zajrzy.
Czy coś takiego jak praca, talent, umiejętności, wykształcenie - ma jeszcze sens?
nie ma sensu...również, a może zwłaszcza w świecie jeździeckim.
jakie ma wejscia kto i gdzie nigdy sie nie dowiesz.
poza wejsciami trzeba miec jeszcze szczescie... 🙄
a znajomosci, niestety, rzadza wszedzie. Szansa na dostanie pracy z ogloszenia jest tak naprawde bliska 0, bo aplikuja setki osob, a i tak najczesciej zatrudniaja osobe z wejscia po znajomosciach.
Poza tym - w 99% ogloszen jest napisane jak wol: minimum 2 lata doswiadczenia. Skad mam po studiach wziac doswiadczenie? z pracy, do ktorej nikt mnie nie zatrudni bo wymagaja doswiadczenia?
Na rynek pracy w zawod wyuczony teraz, przynajmniej tu w Anglii, jest wejsc bardzo trudno, jesli nie znasz ludzi. Z tym, ze tu nie koniecznie dziala to tak, jak w Polsce. Tutaj czasami wystarczy zrobic nieplatny internship, dac sie poznac jako odpowiedzialny pracownik i wtedy masz szanse na etat.
ale w niektore miejsca, jak np. Sony BMG mi sie nawet z kilkoma znajomosciami nie udalo dopchac na bezplatny staz 🙄 taki lajf.
Studiuje PR & Communication w Southampton.
A niestety, teraz wygrywa to, co sie sprzedaje. A sprzedaje sie zawsze: opowiesci o wielkiej milosci, seks, strach, zlosliwe komentarze i porady jak byc ladniejszym niz twoja ulubiona gwiazda. Wzglednie pijane gwiazdy wjezdzajace autem w przystanek pelen ludzi.
ludzie nie szukaja ambitnej rozrywki bo nie maja na nia czasu ani sily. Myslisz, ze komus chce sie myslec nad poetyckim przekazem piosenki green day, kiedy moze wlaczyc jednolinijkowy przeboj w ktorym laska w kolko spiewa, ze facet ma najslodszy tylek na swiecie? 🙄 ambicje sie nie sprzedaja, bo trzeba na nie ciezko pracowac. A ludziom sie nie chce ciezko pracowac. nie zalezy im. wola nic nie robic i jeczec, jak to jest im zle.
Ale tak to jest kiedy 13-16 letnia młódź rzuca sie na dopiero co wydaną książkę, która sprzedaje się w zawrotnym pędzie :/
Co prawda książki nie czytałam (i nie zamierzam) ale słyszałam o niej same złe opinie.
Co do tego wieku w przypadku tej książki nie byłabym taka pewna.
Po obejrzeniu filmu dużo osób w różnym wieku po nią sięga.
Moja nauczycielka na wycieczke z moją klasą wzieła ją do czytania w pociągu
Czy coś takiego jak praca, talent, umiejętności, wykształcenie - ma jeszcze sens?
Chyba jeszcze jestem zdecydowanie za młoda by udzielnić odpwiedz na to pytanie.
Wybrałam już co chce studiować, ukierunkowałam się.
Dużo osób odradza mi mój wybór, sugerują zmnianę preferencji na kierunek, po którym "zarabia się".
Tylko w zasadzie nie jestem pewna czy taki wogóle intenieje ?
Jedno co wiem na pewno to że muszę jeździć, jeździć, jeździe i trenować, trenować, trenować i jeszcze raz jeździć.
Dopóki mam na to czas, dopóki nie muszę za to płacić pieniędzmi przeze mnie zarobionymi, dopóki mam ku temu warunki i możliwości rozwoju.
Bo może za te kilka lat kiedy będę musiała się usamodzielnić finansowo a pracy na początku zaraz po studiach nie będzie lub za małe wynagrodzenie to będę mogła skorzystać z moich umiejętności jeździeckich.
Będę mogła dorobić/zarobić cokolwiek.
Ale na to mam jeszcze dużo czasu i jeszcze długa droga przede mną 😉
skonczylam kierunek x, pracuje w branzy y (bez absolutnie zadnego ksztalcenia w tym kierunku), czasem wpadnie jakis grosz z branzy z 🙂
studia byly pieknym okresem zycia, wiec nie zaluje absolutnie.
prace lubie i ciagle mnie zadziwia, wiec tymbardziej nie zaluje (szczegolnie ze jakostam sie utrzymuje z niej).
branza z daje mi duzo frajdy wiec w ogole dobrze jest.
do tego konie, ktore sa moim relaksem.
zyc nie umierac 🙂
Czy coś takiego jak praca, talent, umiejętności, wykształcenie - ma jeszcze sens?
talent - tak, ale mysle ze trzeba umiec go wykorzystac
umiejetnosci - tak, ale rowniez trzeba je jakos wykorzystac
wyksztalcenie - tak, bo mimo wszystko daje jakiestam pojecie o swiecie itd
a praca.. coz.. jak ktos nie jest pracowity to do niczego tak naprawde nie dojdzie..
Dla mnie takim znakiem,że świat się kończy była ekipa Samoobrony w sejmie a potem w rządzie.
Pan Leper i ta jego zgraja wieprzy. I "wybitni" dziennikarze,którzy najpoważniej w świecie wysłuchiwali tych ignorantów w TV i nas zmuszali.
Potem pojawili się bracia Mroczek jako aktorzy.
I miauczący ,fałszujący Feel .
Czytałam dawno temu bardzo ciekawy tekst Tadeusza Konwickiego /swoją drogą-kto dziś w ogóle wie kim on jest?/ .
Mój ukochany,mądry Pan Tadeusz wymyślił,że kicz w kulturze wywodzi się jeszcze z czasów gdy twórcy kultury zrobili bojkot za komuny. Powstała luka,którą zapełnili szmirowaci a co gorsze wyrosły całe pokolenia publiczności szmirowatych. I tak leci w dół i leci.
Oglądałam galę boksu . Największa walka stulecia.Najwspanialszy polski sportowiec -Andrzej Gołota.
Publiczność ubrana jak w teatrze. I hymn państwowy przed walką.
Polsat też ma zasługi w obniżaniu poprzeczki,oj,ma.
Mogę tylko powtórzyć po Was.
Na pierwszym miejscu- znajomości.
Na drugim- osobowość. Znam kilka osób niejako skazanych na sukces. Ich cechy charakteru powodują, że czego by się nie dotknęli osiągają sukces. I wcale nie mają wielkiej wiedzy czy doświadczenia. Szybciutko sami sobie nawiązują znajomości i to od razu takie konkretne. Ale jak mówię, to już trzeba mieć odpowiednią osobowość.
Potem długo, długo nic i dopiero na trzecim miejscu zdolności. Które też trzeba umieć samemu wypromować. Zdolne szare myszki czekające na swoją szansę mogą się jej nie doczekać. Tak jak księżniczka w wieży czekająca na księcia. Nie tędy droga.
Znam jeden zawód, po którym robotę się zawsze znajdzie. Za lepszą lub gorszą kasę, mniej lub bardziej odpowiedzialną, cięższą lun lżejszą, ale na bezrobocie nie ma co narzekać. Zawsze gdzieś zatrudnią. I dorobić można w kilku miejscach. Medycyna. Innych zawodów gwarantujących zatrudnienie nie znam.
halo, ja cię pocieszę :przytul:
Spełniłam swoje jeździeckie marzenia. Nie miałam kasy, znajomości, umiejętności skokowe były na poziome zero, ale za to szybko się uczyłam i miałam ręce skore do pracy. Znalazłam ludzi, którzy docenili mój upór, wytrwałośc i twarde łokcie (mimo, że sprawiam wrażenie osoby "miękkiej" 😉)
Ale zapłaciłam bardzo dużą cenę za to wszystko - wyjechałam z kraju, zrezygnowałam ze wszystkiego, znajomych, życie osobiste jest na poziomie marnym 🤔 Nawet kiedy tydzień był bardzo ciężki, przychodziłam w dzień wolny powiczyc skakanie albo dresaż. Żeby startowac na zawodach zgodziłam się wyrzucac gnój o 3 w nocy, bo pod moją nieobecnośc nikt inny by tego nie zrobił. Czy źle się czuję, czy bolą mnie plecy, zawsze przychodzę do pracy pojeździc konie (a mam ich na liście czasami nawet 10)
Koleżanka z pracy, która delikatnie mówiąc jest leniwa, przyszła do mnie z pretensjami:
- Musiałaś się podlizac szefowej, dostałaś konia, jeździsz na zawody, cwana jesteś...
- Słuchaj, co za problem, przyjdź w dzień wolny, pocwicz trochę na jakimś koniu, a szefowa może pozwoli ci pojechac jakiś dresaż, czy skoki...
- Ale ja nie jestem taka głupia, żeby w dzień wolny przychodzic do pracy!!!!
- No to albo nie bądź głupia, albo jedź zawody 😁
btw, na prawdę nikomu się nie podlizywałam 😉 Po prostu zapytałam, czy mogę na jakimś koniu pojechac dresażyk
A ostatnio to już w ogóle szefowa ma do mnie 👍 i w przyszłym sezonie zawody nie będą już tylko przywilejem, ale musem i będę miała więcej koni do startowania. Dlaczego?
3 dni przed zawodami spadłam z konia. Nic się nie stało poważnego, ale plecy tak bolały, że łzy same mi z oczu leciały. Spróbowałam wsiąśc spowrotem, ale dwa kroki stępa skończyły się takim krzykiem, że chyba mnie na Księżycu słyszeli 🤔 Szefowa mówi, że w takim stanie nie pozwoli mi jechac na zawody. Ale ja się uparłam, bo bardzo mi na tych zawodach zalezało, chciałam jechac. Szefowa mówi: "tak? to posprzątaj swoje boksy!!!" Mówię wam, jak ja ryczałam z bólu!!! Ale boksy zrobiłam 😀iabeł: Potem miałam wolne, cały dzień się masowałam, kremowałam, łykałam tabletki...
Na dzień zawodów niewiele to pomogło. Wsiadac pomagały mi 3 osoby, bo sama po prostu nie dałam rady. Próbę dresażową skończyłam zapłakana, skoki tak samo, a na krosie gryzłam się w język, żeby nie wrzasnąc i nie wystraszyc konia. I wiecie co? Byłam druga!!! Na 40 osób!!! Wszyscy, którzy mnie tego dnia widzieli nie mogą uwierzyc! 🏇
Byłam w stanie przeżyc taki hardcore i znalazł się ktoś, kto to docenił 😉
A teraz powiem z drugiej strony. Skończyłam studia z turystyki i podejrzewam, ze gdyby nie jeździectwo, skończyłabym jako sprzedawca wycieczek albo recepcjonistka za 800zł. Nie umiałabym dac z siebie tyle dla pracy w biurze. Nie mam znajomości i w życiu nie zarobiłabym takiej kasy, jaką zarabiam teraz
Ikarina- czyli potrafiłaś wypromować swoje zdolności. Bo byłaś zdeterminowana, zawzięta, twarda, pracowita. I to jest jedyne słuszne podejście, kiedy nie ma się znajomości. A leniwa koleżanka czeka jak księżniczka w wieży aż ktoś jej da szansę. Moooże będzie miała szczęście, ale jednak większe prawdopodobieństw, że nie.
I jeszcze coś. Sama ciężka praca nie wystarczy. Trzeba wiedzieć GDZIE tak ciężko pracować. Sprytnie znaleźć takie miejsce, gdzie są szanse na sukces dla nas. Bo gdybyś tak ciężko pracowała w małej, nie liczącej się stajni, to wystartowałabyś na nie liczących się zawodach i zarabiała dużo mniej, nie?
Czyli oprócz ciężkiej pracy, potrzebny jest spryt, plan i konsekwencja w jego realizacji. Osobowość odpowiednia. I często dumę i honor trzeba schować w kieszeń.
tunrida, amen
dlatego właśnie pojechałam za granicę. W Polsce, a tym bardziej w Łodzi, gdzie mieszkałam nikt nie chciał dac mi szansy. A nawet dałam jako licealistka ogłoszenie, że mogę popracowac trochę za darmo w zamian za możliwośc startów. Jedyne, co miałam to na prawdę fajny, dresażowy konik, którego właściciel był w porządku człowiekiem, ale startowac nie mogłam.
Jednakże dawnaie z siebie w pracy 200% i próba załatwiania wszystkiego tip-top też moze ci dużo nie pomóc , jezeli trafią ci się w pracy osoby , które bedą na to wszystko patrzec z hmmmm..pogardą? Wtedy pójdzie taka osoba do szefa za twoimi plecami powie to i tamto i koniec. Ona pracuje tu dłużej i to jej słowo bedzie miało większą wagę niż twoje i nie ważne będzie jak pracowałas do tej pory i ile rzeczy zrobiłas. ;/
tunrida, moze i gwarantuje zatrudnienie, ale za jakie pieniadze 🙄 (cala rodzina lekarzy, wiem co mowie)
Natomiast Ikarina jest przykladem, ze mozna, da sie, ale trzeba bardzo, bardzo duzo poswiecic i niezle sie narobic, czesto zrezygnowac ze wszystkiego. Musze Ci powiedziec, ze podziwiam Cie, od dzisiaj jestes moim idolem (idolką?) 🙇 🙇 🙇 robisz to co lubisz i zarabiasz na tym kase, a teraz wszyscy ktorzy sie smiali moga Ci nagwizdac 😉
ale tak jak mowi asds - trzeba miec szczescie trafic na odpowiednich ludzi.
Choc w tym przypadku akurat wychodze z zalozenia, ze trafiwszy na stado cha*** trzeba sie po prostu zwolnic i poszukac czegos sensownego.
a jesli o mnie chodzi... ja nie wiem, czy ja mam po prostu pecha, czy ja robie cos zle, czy nie umiem uruchomic zadnej znajomosci, bo po wyslaniu 17 cv na internships do wszystkich wytworni plytowych, jakie udalo mi sie znalezc dostalam jedna odpowiedz (z miejsca, w ktorym akurat mialam znajomosc!)
Negatywna :/
mam swietne CV ktore wszyscy chwala, duzo doswiadczenia w muzyce, ale widac poki moi rodzice nie pracuja w BMG to ja w malutkiej firemce X nie mam szans :/
poddac sie nie zamierzam, tylko chwilowo skonczyly mi sie pomysly 👿
moim zdaniem książki na niższym poziomie ludzie czytają dla samej lekkości czytania
czasem po ciężkim dniu liczy się tylko zwykłe rozerwanie się, oderwanie od rzeczywistości.
ktoś po całym dniu pracy wyczerpany intelektualnie nie zawsze ma ochotę i siły sięgać po ambitne książki z wyższej półki.
oderwania się i przerwy potrzebuje każdy, bez względu na wykształcenie
alez jasne, ze potrzebuje! 😉 sama przeczytalam cala zmierzchowa serie, i lubie ja do czegos, co nazywam odmozdzaniem: tak jak "glupie gazety" typu bravo albo brzydule (ok, przyznaje, brzydule ogladam glownie po to by pogapic sie na Marka Dobrzanskiego 😁 ).
Chodzi bardziej o ten fenomen, ze cos napisanego plaskim, nieciekawym jezykiem, swietnie sie sprzedaje a cos innego nawet nie pojdzie do wydania, bo jest za ambitne. za dobre.
To tak, jakby Ci powiedzieli, ze nie przyjma Cie do pracy bo jestes za dobra 🙄 i wola kogos kiepskiego
Kaprioleczka, nie znam się na branży muzycznej ale tak się składa , że kojarzę co nieco z życiorysu niejakiej Gabrieli Kulki, która niedawno dośc skutecznie przebiła sie ze swoją muzyką "na powierzchnię". otóż Gaba nie korzystała wbrew pozorom ze wsparcia sławnego taty. latami grywała po klubach pracując jednocześnie na pół etatu jako handlowiec od mebli. znajdowała siłę i czas na pracę nad własnymi nagraniami, a pierwszej płyty wcale nie wydała jej żadna firma. sama ją sfinansowała z oszczędność, zawalając totalnie swój budżet.
ale opłaciło się - kolejna płyta wydana juz w dużej oficynie, zrobiło się głośno. jest sukces.
czego i Tobie życzę :kwiatek: 😀
aha i jest to też oczywiście przykład na wyjątek od smutnej reguły, halo 🙂
Nie no, jasne, sa wyjatki 😉 Green Day tez gral w klubach a pierwsza plyte mieli wydana w malej wytworni; Good Charlotte byli juz bardzo znani jak BMG wydalo im pierwsza plyte - wczesniej ich nie chcialo bo byli "niepewni".
Ale skad sie wziela taka Rihanna? z nikad. Ona nawet swoich piosenek nie pisze.
a ja do wytworni nie chcialam z plyta 😉 nie pcham sie przed orkiestre. Z plyta to ja sie tam bede pchac jak demo skoncze, liczylam raczej na staz w dziale produkcji albo promocji, albo chociaz nawet na podawanie kawy i herbaty, za darmo, po prostu zeby popracowac z tymi ludzmi, zobaczyc jak dziala wytwornia. Ale nawet z wejsciami nic mi sie nie udalo zalatwic. Jest po prostu tyle chetnych, ze mimo ze mam mnostwo doswiadczenia z edycja dzwieku, z uzyciem digital media do promocji, gdzie wszystkie firmy teraz sie zabijaja o ludzi do robienia tego bo nikt nie wie jak to zrobic - a ja nie moge nawet podawac im herbaty na pol etatu :/
w koncu cos mi sie uda, ale to, ze inni maja latwiej bo urodzili sie jako dzieci szefa wytworni a nie jako dzieci lekarzy, troche jednak boli 🙄
Kaprioleczka, a może czas zacząć się dobijać, nie do wytwórni jak takich, a do artystów, na przykład? łatwo znaleźć do nich kontakt, a całkiem często okazują się "ludzcy" i chcą pomagać innym.
Ja na przykład wysłałam kiedyś moją miniaturę do jednego z dość szanowanych polskich pisarzy, który wydał już sporo książek, które znaleźć można w każdej księgarni. Następnego odpisał bardzo miło, ocenił, poprawił, dał parę wskazówek.
Jak sie znajomości nie ma, to trzeba ich szukać. Niestety, taki jest świat.
to wiem 😉 pisze sobie z paroma osobami, ktore obiecaly przesluchac moje prace i dac mi wskazowki. Naprawde, to nie jest tak, ze ja siedze i nie robie nic 😉 po prostu chce to podopracowywac, bo nie chodzi o to, by dostac jak najwiecej wskazowki tylko jak najcenniejsze 😉
ale niestety indywidualny artysta mnie nie "zatrudni" u siebie w studio, nawet jesli jakies ma, bo w takim malym studio wszystko robi sam. a ja chcialam staz gdzies przy produkcji plyty, zeby sobie z bliska zobaczyc jak to sie odbywa, rozbudowac siec kontaktow, itp.
jakos to w koncu zrobie, w koncu mi sie uda. Tylko ciekawe, ile mi to zajmie 🙄
ale dzieki za wszystkie wskazowki i ogolne wsparcie :kwiatek: Voltopiry sa niezastapione :kwiatek: 😅
Strzyga, na korektę to sobie można wysyłać. Ale znając to środowisko już od wielu lat powtarzam za halo: mam coraz mocniejsze wrażenie, że studia są tylko po to, żeby dać zarobić organizatorom i wykładowcom (a przy okazji nauczyć jak najmniej, żeby sobie nie przysparzać konkurencji.
Z bólem serca patrzyłam, jak niektórych studentów na uczelni temperowano bo wybijali się ponad przeciętność. Bo drążyli, mieli coś ciekawego do powiedzenia czy pokazania. I jak ktoś wchodził w działkę profesora, zaczynał iść w podobnym kierunku, ale zupełnie niezależnie, nadal szukając - traktowano to niemal jak plagiat 🙁
a to swięta prawda Abre 🙁
ja też to znam - z państwowej ASP.. najgorszym studentem był ten, który ośmielił się (o zgrozo!) robić semestr równolegle na innym wydziale. bezczelność i lekceważenie bo przecież Nasz Wydział Najjaśniejszy i Najważniejszy na całym wielkim świecie 😵
Kaprioleczka, trzymam kciuki 🙂
A ze studiami to jakaś tragedia u nas w Polsce jest. Nie masz studiów - źle, bo nie masz wykształcenia, masz studia - źle bo nie masz doświadczenia. 😵 Mamy bardzo zły system w Polsce :/
Kiedyś na praktyjach miałam spotkanie młodzieżą z uczelni w Lorrach (miasto w Niemczech) Tam przez 1 semestr się uczyło, potem 1 semestr się szło do pracy związanej z kierunkiem studiów (to nie były praktyki, a w zatrudnieniu pomagała szkoła) Zarabiało się pieniążki, zdobywało doświadczenie... po czym znowu - 1 semestr w szkole, potem kilka miesięcy pracy. Fajne rozwiązanie, bo ma się 2 w 1, poza tym prestiżowa szkoła jest "plecami" w sprawie znalezienia na prawdę dobrej pracy (np wysokiej klasy firmach)
Strzyga, na korektę to sobie można wysyłać. Ale znając to środowisko już od wielu lat powtarzam za halo: mam coraz mocniejsze wrażenie, że studia są tylko po to, żeby dać zarobić organizatorom i wykładowcom (a przy okazji nauczyć jak najmniej, żeby sobie nie przysparzać konkurencji.
Z bólem serca patrzyłam, jak niektórych studentów na uczelni temperowano bo wybijali się ponad przeciętność. Bo drążyli, mieli coś ciekawego do powiedzenia czy pokazania. I jak ktoś wchodził w działkę profesora, zaczynał iść w podobnym kierunku, ale zupełnie niezależnie, nadal szukając - traktowano to niemal jak plagiat 🙁
na szczescie znam kilku takich muzykow, ktorzy chetnie nie tylko pomoga mi to "poprawic", ale tez jak to juz bedzie dobre to chetnie podrzuca swoim znajomym, ktorzy maja znajomych 😉 ale nie o to sie rozbija, na razie nie ma co pokazywac wiec nie ma o czym gadac 😉
a teraz ciekawostka przyrodnicza: mam problem ze znalezieniem sobie grupy do projektu na zajecia X z jedna z moich wykladowczyn; glownym powodem jest to, ze nikt nie chce ze mna pracowac, bo owa pani bardzo, ale to bardzo mnie nie lubi. Caly czas probuje za wszelka cene wymusic na mnie dzialania takie, jakich ona uzywa i wymaga; poniewaz ja zawsze szukam sobie "trasy alternatywnej" jestem przez nia ogolnie tepiona. nikt mi nie powie, ze na kierunku kreatywnym nie powinnam byc kreatywna.
i badz tu czlowieku madry 🤔wirek:
dempsey, co tam kierunek. Obowiązkowych kilka pracowni, najróżniejszych. Każdy profesor chce zobaczyć prace z pozostałych pracowni ale podczas rozmowy pada święte zdanie "tylko nie mów profesorowi X że byłaś u mnie na korekcie..."
Kaprioleczka, musisz koniecznie pracować z kimś? Na takiego profesora to już chyba tylko komisja egzaminacyjna pomoże. U nas była taka sytuacja, że podczas dyplomu komisja wsiadła na prowadzącego, który z uporem maniaka czepiał się dyplomanta. Nie chcę wiedzieć, co ten student przeżywał przez 4 lata 🤔
projekt jest obowiazkowo grupowy. moze jeszcze gdyby mnie lubila, to moze pozwolilaby mi go zrobic samemu, ale ona mnie nie znosi i koniecznie chce mi utrudnic. Dodatkowo caly czas dewaluuje to co zrobilam, nawet jesli zrobilam to dobrze. pol jej zajec to przewaznie chwalenie sie gdzie to ona nie pracowala i ile to ona nie zarobila, bo robila tak i tak i my tez tak mamy robic.
a skad wie, ze ja z moim sposobem nie zarobie 3 razy tyle to juz tajemnica nieodkryta 🙄
a co do komisji egzaminacyjnej to raczej mnie ona nie uratuje, bo ocenia ona a potem projekt idzie do second marking, nie ma zadnej komisji 🙄 no ale dalam z nia jakos rade w zeszlym roku to dam rade i teraz, zjesc sie nie dam 🍴
Szczerze życzę powodzenia, bo przeprawa z tą panią na łatwą nie wygląda. Rozumiem, że zwrócenie się do dziekana/rektora z prośbą o wyznaczenie dodatkowej osoby do oceny Twoich prac może przynieść sporo złego? Bo przecież nie trzeba się zgadzać z oceną profesora... W końcu zawsze jest możliwość odwołania się od niesprawiedliwej oceny. Tylko, że takie działanie zahacza o hazard 😉