W stajni, gdzie stalam byl taki fajny patent do ladowania siana w siatki (ja akurat siatki bardzo lubie, zwlaszcza dla koni, ktorym trzeba spowolnic jedzenie). Siatke wieszalo sie w takim wieszaku, ktory rozciagal gore siatki tak, ze wygodnie bylo wsadzac siano widlami. Wisialo to na wysokosci ok 120cm (u nas wisialo na scianie boksu, zaczepione tymi uszami, ale mozna np na stale przykrecic gdzies do sciany). Ladowalo sie mega szybko. Uwaga pogladowy rysunek, bo zdjec nie mam. To wszystko bylo amatorsko pospawane z katownika. Na tym kwadracie do gory (i troche na zewnatrz) przyspawane byly krotke kawalki jakichs starych srub czy pretow, zeby zaczepic gore siatki. Bok kwadratu to bylo jakies 50 moze 70 cm. Potem wystarczylo sciagnac sznurkiem, schodzilo to wtedy elegancko z tych `haczykow` i spadalo na ziemie pod spodem. Mysle, ze czas naladowania takiej jednej siatki z wieszaniem i zdejmowaniem z tego patentu to bylo moze 20 sekund.

.
Swoja droga dla mnie nie samo ladowanie do siatki stwarza problem co nabranie porcji siana z balotu, szczegolnie jak jest mocno zbite. A to najwygoniej mi robic widlami. Wiec przy tym rozwiazaniu odpadalo mi ciagle odkladanie i branie w reke widel i na tym polegala lownie ta oszczednosc czasu.
W jednym boksie mialam tez tzw
`hay bar`Gdyby nie to, ze moj kon mial krotka szyje i nie bylo to zbyt dla niego wygodne to w sumie nie bylo to glupie. Siano i tak bylo moczone i to bardzo, wiec odpadala opcja, zeby sie nawdychal jakiegos kurzu z tego. Pod tym otworem na dole tworzyla sie zawsze kupka z tych malych kawalkow siana i innych smieci. No i skapywala woda.
A i bardzo dlugo moj kon stal w takim boksie, ze mu stajenny scielil tak na 2/3 trocinami z tylu, a z przodu zostawial ok metr golej podlogi (tzn gumowej maty) i siano bylo zadawane bezposrednio napodloge, gdzie nie bylo trocin. Tylko moj kon porzadny byl, nie rozrzucal za bardzo.