W tym roku zrezygnowałam z jazdy na wielbłądzie na rzecz....konia 😁 Przecież na próżno nie zabrałam na inny kontynent całego ubioru jeździeckiego. Pan dziwnie się na mnie popatrzył, ale konia jak chciałam tak dostałam. Jako jedyna w tej całej karawanie nie jechałam na wielbłądzie. Mega przeżycie, bo po kilkunastu latach przygody z jeździectwem to był mój pierwszy raz 😎 jazdy po plaży, przy morzu.
mialam okazje pojezdzic i na sloniach i na wielbladach. nie wsiadlam nigdy. dlaczego? te zwierzeta po prostu cierpia. trzymane sa w zlych warunkach, niejednokrotnie bite, po paru sezonach wiekszosc wielbladow konczy jako piekna kurteczka lub plaszczyk. nie umiem byc taka franca i plakac nad losem katowanych koni po czym z usmiechem na twarzy wsiasc na wielblada i cyknac sobie kilka fotek.
W sumie zen ma rację. Jak byłam w Egipcie to byłam przerażona stanem zdrowie niektórych wielbłądów - szczególnie rzuciło mi się to w oczy pod piramidami. Nawet fotki z nimi nie mam, bo właśnie było mi ich poprostu żal.
na słoniu. raczej siedzialam, nie jezdzilam. najpierw niosl mnie na trabie potem na innym siedzialam.. ale w sumie nie ma sie czym chwalic bo miejsce gdzie slonie tresowane mocno, teraz mam inne spojrzenie i nie wiem czy bym tam poszla w ogole..
ja jeździłam (jako dziecko) na cielakach, owcach, świniach
Fajnie na owcach się jechało: trzeba było się na nią położyć wczepić palcami w wełnę i naprzód! Przeważnie szybko taka owca galopowała.
Pierwszego cielaka "zajeździłam" z moją kuzynką jak miałyśmy chyba gdzieś z 5 lat. Najpierw cielaka oswajałyśmy i przyzwyczajałyśmy do siebie, głaskałyśmy potem opierałyśmy się na nim i przewiszałyśmy, na koniec juz na nim siadałyśmy. przeważnie cielak dale się pasł i nic sobie nie robił. Chyba że się mu to znudziło wtedy postanawiał trochę pogalopować i brykając nas zrzucał.
Na świni. Przypadkiem, bo uciekła i trzeba było jakoś łapać. Głupie to było i bez myślenia w sumie. Tyle szczęścia, że jak po parunastu metrach i złapaniu za ucho zrobiła zwrot, nie postanowiła się na mnie zemścić kiedy spadłam. Szybko, twardo, wyboiście.
ja podobnie jak ElaP w dzicinstwie na cielakach - dosiadalismy w jednym narozniku, cielak rzucal sie w przeciwlagly , a my - blizej lub dalej celu podrozy spdalismy z impetem 🤣 czy kucyki tez sie licza?? Przez chwilke, gdy 'bawilam sie' w Pony Games, zajezdzalam, przyuczalam je do takich rzeczy 🙂 fajna zabawa, tylko czasami nie bylo wiadomo czy jeszcze sie siedzi na kucu, czy juz tylko na jego tlluszczyku przelewajacym sie z prawa na lewo, bo kucyk byl zdecydowanie obok 🤣
udorka - Był to tresowany, czy tam zahipnotyzowany krokodyl. Miałam coś koło 5,6 lat. Ja nia nim siadłam a on sobie chodził. Byłam dziwna, bo wcale się nie bałam. Teraz bym pewnie nie podeszła.
udorka - Był to tresowany, czy tam zahipnotyzowany krokodyl. Miałam coś koło 5,6 lat. Ja nia nim siadłam a on sobie chodził. Byłam dziwna, bo wcale się nie bałam. Teraz bym pewnie nie podeszła.
Tresowany krokodyl;? 😀iabeł: jakos nie wierze w tresure krokodyli i muszek owocowych 😁 wiesz, ten pan z Australii tez jezdzil na krokodylach... no i wiadomo jak skonczyl.
A co do wielbladow, to slyszalam, ze strasznie je traktuja, petaja im nogi w jakis nienaturalny sposob, bija itd...
wiesz, ten pan z Australii tez jezdzil na krokodylach... no i wiadomo jak skonczyl. Pan, owszem bawił się z krokodylami, ale zabiła go płaszczka jak nurkował, a nie gad z zębiskami.
Taniu swietne! zyrafy : pamietam! ze czytalam - tylko gdzie|?? jako dziecko, w ktorejs z ukochanych ksiazek, chyba w Dzieci kapitana Granta. byl tam motyw jak bohaterowie przesiedli sie na zyrafy! a potem na strusie! to bylo tak realistycznie opisane 😜 ktos kojarzy czy nie pomylilam ksiazek?
Jeździłam na swoim kocie (Bandziorze). Nawet skakałam. Bo na koniu to się boję... Jak widać siodło, tak jak i na żyrafach, trzyma się równowagą własną 🤣