naturalna pielęgnacja kopyt

Lwinka, daj chłopu czas. Nic na siłę i nic szybko 😉

PP paskudny - aż zęby bolą patrzeć na te piętale podłożone. Ale takoż - nic szybko.
Dacie radę 🙂 Ważne, że koniowi lepiej.

Edit: fuckup 😉
Od czerwca "ma czas", z pewnością dostanie więcej. 🙂
Mój koń wczoraj bardzo luźno chodził na hali (mamy tam miękko) ale to i tak jest przynajmniej dla mnie bardzo zauważalna różnica.

Co do grudy na podłożu to u nas ponieważ padoki trawiaste to na razie moim zdaniem tam grudy nie ma. Owszem jest bardziej twardo niż normalnie ale ogólnie to jest teraz bardzo dobre podłoże i ja po takim jeżdżę ( tzn. koń biegał po tym podłożu z kolegami w weekend jak dziki i ja będę w najbliższy weekend pewnie jeździć).
Grudę mamy za to na drogach do padoków i tam koń porusza się ostrożniej ale od niedzielnego werkowania i tak dużo dużo lepiej.

Przeczytałam artykuł Rameya o wysokości 'piętek' podlinkowany na kopytowym blogu - niestety nasza strzałka nie jest rogowa - od kiedy konia mam zawsze była cała szklista, przezroczysta i mega, mega miękka- czy ktoś z was ma takie przypadki?
Owszem zawsze ją kowal mocno skracał i spłycał, czy jest szansa, że zostawiona w odpowiednim spokoju (wycinanie jedynie tego co zepsute i konieczne) upakuje się do odpowiedniej rogowej struktury?

CZy to się nadaje do mycia strzałek?
http://sklep.cezal-ak.pl/go/_info/?id=93
nie mam nigdzie składu- nie wiem czy nie za żrące

dea   primum non nocere
30 listopada 2010 10:50
kotbury - strzałka rogowa to nazwa anatomiczna części kopyta. To tak jakbyś powiedziała, że Twój palec nie jest wskazujący 🙂 Jeśli chodzi o zrogowacenie i utwardzenie - tak, to przyjdzie z czasem.

Lekki OT: czy tylko mnie się tak paskudnie wolno ładują zdjęcia z forumowej galerii? Z zewnętrznych serwerów "brykają" bez problemu. Nie widzę fotek Lwinki 🙁
kotbury strzałka u twojego długo nie pracowała, bo nie dotykała podłoża(bardzo wysokie kąty wsporowe). Więc zamiast być twarda i elastyczna, jest miękka i szklista. Z czasem zrobi się lepsza, jeśli się ją uruchomi.

Mi zdjęcia Lwinki się pokazują.
dempsey   fiat voluntas Tua
30 listopada 2010 12:03
kotbury cieszę się że Cię tu widzę
Jakby ktoś nie widział to tu jest album publiczny
http://picasaweb.google.com/xxboomxx16/1Aztek25112010?feat=directlink

może się ktoś wypowie?
s.   happiness is easy
30 listopada 2010 12:20
post przeniesiony z tematu 'zima - podkowy czy nie? '

Wiwiana dziękuje za odpowiedź i schemat  :kwiatek:

" (...)strugamy w taki sposób, aby umożliwić "podciągnięcie kości" w górę w puszce. (...)zaokrąglamy brzeg podstawowy (absolutnie nie tnąc podeszwy) i pilnujemy aby listewki nie były dalej rozciągane przez oderwaną ścianę."

jak bardzo zaokrąglamy? zostawiamy konia na samej podeszwie, odciązamy ścianę na całym obwodzie? Nawet w przypadku kopyt mocno zaciśnionych u konia, który odczuwa b. dużą bolesność podczas poruszania się? Czy jeśli ból pochodzi od podeszwy (w skutku opuszczonej k.kopytowej) zabranie mu ścian niosących niewielkiej, bo niewielkiej (zawsze to 15%) ale części jego masy nie poskutkuje spotęgowaniem tego bólu? a może jest to ból w imię wyższego dobra? 🙂
kotbury strzałka u twojego długo nie pracowała, bo nie dotykała podłoża(bardzo wysokie kąty wsporowe). Więc zamiast być twarda i elastyczna, jest miękka i szklista. Z czasem zrobi się lepsza, jeśli się ją uruchomi.

Mi zdjęcia Lwinki się pokazują.


Kąty są wysokie ale strzałka jeszcze wyższa.. ale fakt, nie dotykała prawidłowo bo koń łazi od palca.

Dea- wiem, że strzałka rogowa to nazwa  😎 - zrobiłam skrót myślowy, że nasza rogowa nie wygląda jak powinna. 😉
dea   primum non nocere
30 listopada 2010 13:03
s. to zależy od konkretnego konia. W przypadku metody Rameya, do której temu wątkowi najbliżej, zasady są takie:
1. komfort konia ma byc po struganiu nie groszy niż przed. To bardzo praktyczny wymóg, bo koń z niskim komfortem bedzie się mniej/nienaturalnie ruszał. Przez to kopyto nie bedzie się poprawiać
2. ustawiamy kopyto tak, żeby do następnego strugania było nieco lepsze.

Z tego wniosek - że tempem zmian możemy nieco manipulować w zakresie komfortu konia. Czasem można opitolić całą ścianę i koń pomyka - super, zmiany będą szybkie i rehabilitacja sprawna, czasem okazuje się, że zbyt mocne ostruganie powoduje, że pierwszy warunek nie jest spełniony. Trzeba wtedy zostawić nieco ściany. Poprawa będzie wolniejsza, ale ważne, żeby była.

Nie ma żadnego bólu w imię wyższego dobra.

EDIT: czasem można np. zostawić ściany boczne, mimo że nieco oderwane są, i skupić się na pazurze (całkowicie go odciążyć). Kiedy pazur zrośnie "sensowniejszy", to podeszwa może się nieco pogrubić, wtedy jest szansa oprzeć konia na niej i odciążyć ściany boczne i w ten sposób małymi kroczkami dążymy do poprawy. To oczywiscie wszystko wymaga czasu i cierpliwości. Kopyto psute przez lata nie naprawi się  w dwa miesiące, choć już po kilku struganiach powinno być widac większy komfort konia. Czasem po jednym struganiu.
s.   happiness is easy
30 listopada 2010 13:19
Dzięki dea!

A jeśli odciązanie samego pazura nie przynosi żadnych efektów? (cała kość kopytowa jest opuszczona-nie zrortowana). Czy w przypadku gdy odciąży się sciany na całym obwodzie nie będzie to sprzyjało większemu zaciśnianiu się i tak już zaciśnionych kopyt?  Bo czy kon będzie chodził gorzej, to można tylko sprawdzić jak się je już odciązy 😕
dea   primum non nocere
30 listopada 2010 13:45
Zacieśnianie to jak widac temat nie do końca jasny 🙂 nie ma czegoś takiego jak zacieśnienie PRZODU kopyta. Przód kopyta ma byc ścisle połączony z kością - tak jak caroline pisała o rzepie między ścianą a kością - tam nie ma miejsca na rozciąganie, prawda? Więc jeszcze raz:

Przód kopyta - podstawą jest kość kopytowa, z natury sztywna. Na niej ściśle przyłączona rzepem-listewkami jest ciagła, w jednym spójnym kawałku bez przerw, ściana puszki przodu kopyta. Przód kopyta pracuje w bardzo ograniczonym zakresie - na tyle na ile elastyczność listewek pozwala. Ściana powinna iść prosto z góry na dół, wzdłuż kości.

Tył kopyta (od najszerszego miejsca w tył) - podstawa: na przedłużeniu wyrostków dłoniowych kości kopytowej (to te "skrzydełka" kości kopytowej wyciągnięte do tyłu) są chrząstki. Chrząstki są naturalnie dużo bardziej elastyczne niż kość - one się mogą odgiąć na zewnątrz. Ściana jest nieciągła, ma przerwę - między kątami wsporowymi 😉 - wypełnioną elastycznym materiałem - strzałką. Tył kopyta może i powinien się rozszerzać. Powinien też pracowac przy każdym kroku. Łatwiej wyobrazić sobie odkształcenie strzałki niż kości i ciągłego odcinka ściany, prawda? Także przy tyle kopyta można sobie wyobrazić patologię - zacieśnienie i z tym "walczymy" - NIE z zacieśnieniem przodu kopyta, bo nie ma czegoś takiego! Objawem zacieśnienia są kąty wsporowe leżące blisko siebie, wąska, długa strzałka, jajowate kopyto.

Tak więc: przód kopyta (do najszerszej częsci) mustangrollujemy w takim stopniu, by koń poruszał się komfortowo - "zacieśniamy go", bo taki jest dobry i zdrowy! Kąty wsporowe i ich okolicę robimy na płasko, nie zacieśniamy, odpowiednio strugamy sciany wsporowe, by skłonić kopyto do rozszerzenia, umożliwić rozszerzanie (nie zmusić, bo tego nie zrobimy - jeśli za mocno ustawimy kopyto na rozszerzanie, będzie to bolesne - koń bedzie unikał obciążenia pietek i tył kopyta się zaciesni bardziej - wylewamy dziecko z kąpielą)

Mam nadzieję, że jaśniej, a nie ciemniej 😵 w robocie jestem i piszę jako wątek poboczny.

EDIT: tak sobie myślę, że można zacieśnić przód kopyta jakimś chorym kuciem na za małe podkowy - ale boso się tego NIE zrobi żadną ilością mustang rolla.
dea, s. chodziło o zacieśnienie w przypadku zrolowania ściany na całym obwodzie, nie tylko na pazurze 🙂.

A co w przypadku kiedy werkuje się taki przypadek małymi kroczkami i one nie przynoszą rezultatu, nie przez 2 miesiące, ale dajmy na to rok i dłużej?

Czy wtedy nie powinno się zrobić radykalniejszych cięć (tu: zupełne odciążenie ścian), mimo że konia będzie bolało, ale teraz też go boli i nie ma zmian na dłuższą metę?
s.   happiness is easy
30 listopada 2010 14:03
dea przepraszam, chyba to ja użyłam za dużego skrótu myślowego!
oczywiście chodziło mi o tył kopyta i zawinięte kąty wsporowe 🙂 i ponieważ wiem, że należy w kopycie od najszerszego miejsca ku tyłowi zostawiać płaskie ściany pytałam czy przy opuszczeniu kości kopytowej również. I czy ich odciążenie nie 'zbliży do siebie' kątów wsporowych. Koń chodzi częściej od palca niestety.

Kąty wsporowe i ich okolicę robimy na płasko, nie zacieśniamy, odpowiednio strugamy sciany wsporowe, by skłonić kopyto do rozszerzenia, umożliwić rozszerzanie (nie zmusić, bo tego nie zrobimy - jeśli za mocno ustawimy kopyto na rozszerzanie, będzie to bolesne - koń bedzie unikał obciążenia pietek i tył kopyta się zaciesni bardziej - wylewamy dziecko z kąpielą)


Potwierdzam, jeśli będziesz tył kopyta robić na płasko i pilnować aby ściany wsporowe były na wysokości podeszwy skłonisz kopyto do rozszerzania nie odwrotnie. Gdzieś w wątku były rysunki obrazujące prace kopyta przy odpowiednio zrobionych ścianach wsporowych, jeśli się chowają ( jakby w miseczce) to kopyto w czasie pracy ma możliwość rozszerzania się, jeśli ściany wporowe wystają wówczas kopyto jakby się blokowało na tych ścianach.
dea   primum non nocere
30 listopada 2010 14:38
No ale jeśli chodzi o mustangowanie przy opuszczeniu KOŚCI KOPYTOWEJ to przecież nie ma sensu zaokrągalnie tam, gdzie kości kopytowej nie ma, prawda? W kątach wsporowych zdecydowanie nie ma kości 😉 s. jeśli chodzi od palca to mantra: krótki pazur (mechanika) + wygodny tył kopyta (chęć lądowania na piętkach) - i tutaj niewiele zmienia to, co robisz ze ścianami bocznymi*... Do tego praca na takim podłożu i w takich chodach, w jakich masz najbardziej zbliżony do prawidłowego ruch. W przypadku mojej rudej to były stępowe spacery godzinami po ubitych gliniastych lesnych drogach i półtora roku - teraz już sobie sama poprawia, odkąd na pastwisku też zaczęła zasuwać z piętki.

Aquarius - w takim przypadku pewnie radykalniejsze cięcie + rozważałbym buty albo zmianę warunków/diety konia... to w idealnym swiecie, w rzeczywistości pewnie jedno/dwa strugania z lekkim efektem bólowym są lepsze, niż brak postępów - o ile nie ma innego wyjścia to pewnie bym zaryzykowała, starając się zapewnić koniowi maksymalnie komfortowe warunki.
Osobna sprawa to jeśli teraz też go boli -  w takim przypadku jak najbardziej ciachanie scian jest zalecane. Kojarzę takie fajne zdanie, to chyba Ramey mówi strugając ochwatową klacz - że jeśli koń jest kulawy na 10/10 (leży i kwiczy), i struganie ściany na zero zrobi z niego kulawego na 2/10, to jest to dobre. Jeśłi weźmiemy zdrowego konia (kulawizna 0/10) i ogolimy ścianę na zero, to dostaniemy 2/10 - i to jest pogorszenie. Wszystko zależy, jak zwykle...

* EDIT: oczywiście nie znaczy to, że mogą być zapuszczone , ale zwykłe "do podeszwy" moim zdaniem zadziała.
Dodatkowo przy opuszczeniu kości kopytowej zazwyczaj linia biała jest rozwalona wokół całego kopyta, które się "rozjechało" na boki i do przodu jak stary kapeć, zatem oderwana wokół ściana i tak nie ma funkcji podporowej, więc można ją zaokrąglić.
A w jakim zakresie (mocniej czy słabiej) - to już zależy od konkretnego konia i tego, jak tenże koń się czuje.
Hm, ale pomówmy jeszcze o odciążeniu bocznych ścian.
Jeśli opuszcza się kość kopytowa, to co w tym czasie robią chrząstki kopytowe? One się nie opuszczają?

PS. Wątpię w przyszłych weterynarzy pod względem końsko-naturalnym. Mam nadzieję, że zajmą się psami 😉.

Do postu Wiwiany - a co kiedy kopytko jest naprawdę małe, jest opuszczenie, a ściany są proste tj. nie wyglądają wcale na wyjechane w żadną stronę? Z zewnątrz kopyto jest ok, od podeszwy płasko.
a co kiedy kopytko jest naprawdę małe, jest opuszczenie, a ściany są proste tj. nie wyglądają wcale na wyjechane w żadną stronę? Z zewnątrz kopyto jest ok, od podeszwy płasko.

Ja bym zaokrąglała wokół, poza kątami wsporowymi (żeby nie prowokować zawężenia). Częściowe lub całkowite odciążenie ścian pozwoli zregenerować się naciągniętym listewkom.
A ten stan opuszczenia pojawiał się stopniowo w/w lądowania z palca czy nagle (ochwat-sinker)?

Edit: się pośpieszyłam 😉

Jeśli opuszcza się kość kopytowa, to co w tym czasie robią chrząstki kopytowe? One się nie opuszczają?
IMHO to zależy od ilości miejsca z tyłu kopyta. Jeśli kopyto jest niezawężone i kość opadnie, to chrząstki też maja szansę się częściowo zagłębić w puszce, idąc za obniżającymi się wyrostkami dłoniowymi. Przy kopycie zawężonym raczej nie będą miały gdzie i przypuszczam, że pozostałyby na swoim miejscu lub ruszyły się w dół bardzo nieznacznie.
to moje kolejne podejście do tego wątku. Zazwyczaj próba zrozumienia kończy się moją porażką. Ale spróbuję raz jeszcze.


Ja przynudzę o tej cienkiej podeszwie. Przeczytałam w zimowym wątku, ze to kwestia zbyt mocnego rozszczyszczania, ropnia lub patologii. Zastanawiam sie, bo moj ma tak wrażliwą podeszwę, że jak kowal przyjeżdza i naciska PRZED rozczyszczeniem, to ona się ugina. Co jest jednym z naszych problemów. To do której grupy się łapiemy?
Widziałam mojego konia raz bez podków. Jak go poznałam to był rozkuty i kulawy, po jakiś 2 miesiacach w czasie rozczyszczania pojawiła się jamka z zaschniętą krwią.


Kate, rozumiem, że Twój koń ciągle jest podkuwany, prawda? W sensie, że nie ma okresów, kiedy chodzi boso, a kowal przyjeżdża i za każdym razem go struga i przekuwa?
W tej sytuacji IMHO może łapać się na przypadek "cienkość podeszwowa" - w podkutym kopycie podeszwa przyrasta mało lub niekiedy wcale (w wyniku słabego krążenia krwi i kiepskiego odżywienia tworzywa, które produkuje róg słaby i w małej ilości). W jednych kopytach, u jednego konia, będzie to przyrost mały, u innego konia prawie żaden.
I może się IMHO zdarzyć, że u Twojego podeszwa jest "utrzymywana" w stanie permanentnej cienkości, dlatego przy macaniu ugina się.
Jeśli kowal dodatkowo wybiera podeszwę zbierając "żywy" róg podeszwowy zamiast tego kruszącego się martwego materiału, który sam się sypie, nieprzyrastająca podeszwa staje się jeszcze cieńsza.
I koło się zamyka.

Jamka z zaschniętą krwią to zazwyczaj objaw podbicia.

dobrze rozumiesz. Z tym, że jak go wziełam to kopyto było rozwalone /poszarpane na brzegach/ i potem było to podbicie. Wtedy był jeszcze bosy. Czy to nie jest tak, że jakby kowal wybierał mu żywe, to by kulał? Dodam, że on bardzo wrażliwy kopytowo jest.
Czy to nie jest tak, że przez kucie i niepracowanie kopyta, bo przecież upośledzone, bo przeciez okute, to jego kopyto jest kruche i suche? Zaznaczam, że nie łamie się, nie pęka. 
To jak on stanie teraz na gołej podeszwie, to co to będzie  🤔 trochę jest zapuszczony, ale  niewiele bo się bałam. 8tyg od przekucia a szału u niego z przyrostem nie ma. W ogóle kopyta to nasza najsłabsza strona zdrowotna.
dea   primum non nocere
30 listopada 2010 16:10
Jeszcze o cienkości podeszwowej - kiedyś czytałam taką teorię, że materiału podeszwy jest okreslona ilość, czyli jeśli kopyto jest solidnie rozciągnięte dzwonowato, to podeszwa - w tejże ilości - jest naciągnięta na większym obszarze. To tak jak większą kromkę chleba smarowac tą samą ilością masła. Brzmi mi to dość prawdopodobnie.
Do tego kopyto-dzwon ma słabe listewki, kość nie wisi, tylko praktycznie leży na podeszwie - uciska tworzywo, oslabiając krążenie, dociska podeszwę do ziemi, zwiększa jej scieranie, no uniemożliwia wzrost. Dlatego tak ważna jest regeneracja ściany. Jak zrośnie solidne "podwieszenie", to podeszwa moze się wykazać i odrosnąć. W wielkim dzwonie - nie ma szans.

_kate
- a kowal w ogóle nie tyka tej uginającej sie podeszwy, czy za każdym razem ją ociupinkę odświeża? Jak podeszwa się pod palcem ugina - pomyśl jak maleńka to jest siła - to wyobraź sobie co sie dzieje, kiedy koń przygniata ją swoją wagą, zwielokrotnioną przyspieszeniem z ruchu, do kamyczka na ziemi. Auć... trudno sie dziwić, ze nie lubi bosości w takim układzie. Ma tej podeszwy ZDECYDOWANIE zbyt mało.

Kuleć nie musi, jeśli wszystkie kopyta wygladają podobnie  (albo parami podobnie) - moze byc mniej rozluźniony w ruchu, sztywniejszy, krótszy wykrok mieć, chodzić z palca (to raczej gwarantowane).
Dea, nie wiem, czy ją odświeża. Dodam, że pod jego palcem się ugina, w moim wykonaniu nawet pod kopystką się nie ugina. Jak tyły nam rozkuł, to nie było problemu.
Dzwonowatych to my raczej nie mamy  🤔wirek: Ruch będzie miał i tak tylko padokowy, więc sam sobie wybierze na ile się będzie czuł.
materiału podeszwy jest okreslona ilość, czyli jeśli kopyto jest solidnie rozciągnięte dzwonowato, to podeszwa - w tejże ilości - jest naciągnięta na większym obszarze. To tak jak większą kromkę chleba smarowac tą samą ilością masła
O, to ciekawe.
Kate,
Pisząc "żywe" miałam na myśli róg podeszwowy, ale ten twardy, błyszczący, woskowaty (nigdy w życiu ten, z którego już krew leci - przy zacięciu do żywego na 100% będzie kulawy)). Jeśli tego twardego rogu kowal zetnie nawet troszeczkę, a podeszwa i tak jest za cienka, to koń zareaguje kulawizną, kiedy jego próg tolerancji na ucisk na podeszwie zostanie przekroczony. A to mogą być dosłownie milimetry.
Dlatego tak bardzo podkreślamy w tym wątku, żeby zostawiać podeszwę w spokoju. Zostawienie podeszwy nie grozi koniowi niczym gorszym niż jej wystruganie.

jego kopyto jest kruche i suche
To też jest objaw słabego krążenia kopytowego. Tworzywo jest słabo odżywione i produkuje słaby, suchy i kruchy róg, w zdecydowanie za małej ilości.
To tak, jak z włosami - prawdziwe i trwałe odżywienie następuje od środka, nie z zewnątrz.

Co do reszty - zgadzam się z Deą 🙂
"Kucie ortopedyczne znajduje zastosowanie w leczeniu zwyrodnienia trzeszczki
kopytowej. Podkowa zamknięta tzw egg-bar umożliwia lepsze rozłożenie sił i zmiejszenie
obciążeń trzeszczki i aparatu więzadłowego, co pozwala powstrzymać zmiany
degeneracyjne"

Czy to prawda?  :kwiatek:

Dr. Strasser pisze zupełnie coś innego dlatego do tej pory nie kułam chociaz dramka ma początku zwyrodnienia trzesczki.

Niby podkowy znajdują zastosowanie jako ochrona kopyta, ale dramka chodzi skoki bez podków i nie ściera kopyta.
Właśnie co do tego rozkładu obciążeń - muszę dopaść jakiegoś kowala, co kuje na okrągło, żeby mi wytłumaczył jak to ma działać, ponieważ ja, przy moim obecnym stanie wiedzy o mechanice kopyta, nijak sobie tego rozkładania i zmniejszania obciążeń nie mogę wyobrazić.

dramka chodzi skoki bez podków i nie ściera kopyta
Czyli, na mój rozum, nie potrzebuje podków do niczego. Tylko się cieszyć 😉
A w jaki sposób miała zdiagnozowane zwyrodnienie? RTG? Czułki? Próby klinowe?
caroline   siwek złotogrzywek :)
30 listopada 2010 16:34
Właśnie co do tego rozkładu obciążeń - muszę dopaść jakiegoś kowala, co kuje na okrągło, żeby mi wytłumaczył jak to ma działać, ponieważ ja, przy moim obecnym stanie wiedzy o mechanice kopyta, nijak sobie tego rozkładania i zmniejszania obciążeń nie mogę wyobrazić.

z tego co mnie Kaszowi kowale mówili - chodziło o przesuniecie ciężaru również na wysuniete do tyłu ramiona podkowy, przesuniecie punktu odbicia (zapewne), i przede wszystkim - znieczulenie!

jestem w kontakcie z kowalami, ktorzy robili mojego konia, pogadam z nimi - daj mi listę pytań 😉 obaj kuli na okrągło Kasza (i chyba nie są ostatnimi konowałami 😉)
przesuniecie ciężaru również na wysuniete do tyłu ramiona podkowy
Właśnie - co to daje koniowi w sensie poprawy mechaniki kopyta i mechaniki ruchu?
Bo na mój szamański rozum wysunięta do tyłu część podkowy, lądująca na ziemi jako pierwsza, przyspiesza lądowanie i kontakt z ziemią całego kopyta.

Przesunięcie punktu odbicia do przodu czy do tyłu?
Wiwiana RTG - mamy całą teczke zdjęć  😎

Caroline "obaj kuli na okrągło Kasza (i chyba nie są ostatnimi konowałami "

Czytałaś Dr Strasser, jaki wpływ ma kucie na okrągło na kopyto?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się