naturalna pielęgnacja kopyt

dea   primum non nocere
25 października 2010 15:20
...a czasem pomaga coś prostego - u jednej takiej zimnofryzicy (najpiękniejsze i najbardziej prawidłowe kopyta jakie znam) wystarczyło wystrugać kopyta 2 razy po krótszym czasie i strzałki same zarosły błyskawicznie. Teraz tylko się muszę pilnować, żeby jej regularnie robić. Aktualnie mam fazę na minimalizm - czego minimalnie potrzeba, żeby uzyskać/utrzymać zdrowe kopyto. I zdrowego konia. Albo odwrotna kolejność.
Jak dobrze mieć w zanadrzu trochę nadgodzin do odebrania  😎 Będę na kursie 19-21. Informacja o kursie przyszła w idealnym momencie, bo po chwili względnego zrozumienia, o co w tych całych kopytach chodzi, znowu mam wątpliwości i ten kurs powinien mi sporo wyjaśnić. A że daleko - w zeszłym roku na warsztatach "Koń naturalny, naturalny jeździec", poza silną ekipą z Krakowa, były osoby z Tarnowa i Lublina. Droga jest przyzwoita, widoki piękne, poza tym na taki kurs chyba warto.

Koniec OT, jadę do stajni zobaczyć, co się dzieje z nową dziurą w kopycie Navcia. Nie jestem pewna, ale chyba w końcu zaczyna się coś wykruszać.
dochodzę do wniosku, że długość kątów wsporowych ma niewielki wpływ na 'antypoślizgowość' kopyt - liczy się przede wszystkim wysklepienie miseczki kopyta i mocna strzałka.

Natomiast na lodzie ... i tak łapy się rozjeżdżają, nic nie pomaga  😁



Co do ślizgania się po lodzie, choć pewnie nie tylko.
Jak gdzieś wyczytałam , zależy to przede wszystkim od wysklepienia miseczki.
Kopyto mocno przylega w miejscu zetknięcia z podłożem w pierwszym momencie , bo  wysysa? powietrze -  następnie odrywając daną część wpuszcza powietrze, a "przysysa" się następną częścią.
U moich koni ta teoria sprawdza się.
Kuba z dobrymi kopytami , dobrze wysklepionymi ,  po lodzie porusza się tak samo pewnie jak po ziemi.
Nawet pod jeźdźcem nie ma problemów, nie ma żadnych wahań.
Najwyżej lód załamie się 😀.
Czyli nieprawdą jest, że łapy na lodzie muszą się rozjeżdżać 😉

Mały z płaskimi  podeszwami ma ogromne opory przed wejściem na lód , czuje się na nim niepewnie i ślizga się.
Brak miseczki to brak możliwości działania kopyta jak przyssawki.

To trochę podobne do plastikowych przyssawek- wieszaków do mocowania na szybach , czy innych gładkich powierzchniach.
One zawsze są miseczkowate.
No i niestety urlopu nie będzie 🙁 Muszę poczekać na kolejna edycję..
k_cian idź na chorobowe 😉
Ojoj apsik, 🙂 Wolałabym nie 😉 
Pomimo że ja przechodze kryzys wiary we własne siły to mój koń porusza sie od pietki 🙂

A ja widzę u mojego kopytnego poprawę w ruchu przednich nóg po dwóch tygodniach od rozkucia i własnoręcznego "skrobania". Daleko do ideału, ale widzę zmianę, ruch jest bardziej płynny, obszerniejszy, wyżej podnosi nogi i zanika ala bilardowanie. Jestem zadowolona. Ale to dopiero początek-jesteśmy na starcie.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2010 09:35



Jeśli chodzi o podeszwę, to wydaje mi się, że można by spokojnie wybrać więcej z okolic boków grota strzałki (zdjęcie 7) i pogłębić miseczkę. Sądzę, że to co narosło w tych okolicach może znacznie blokować pracę kopyta. Ale to już kwestia indywidualna każdego werkującego i ... jego konia  😉


taak , unas była identyczna sytuacja i wiesz co powiem Ci coś i mam na to świadka
NIE RUSZAĆ, SAMO WYPADNIE, była u mnie WIWIANA i pokazywałam jej taką własnie sytuację i przy niej ten kawałek pieknie sam odpadł, mam ten kawałek zachowany, moge obfocić i wkleić,
jeżeli kon uhodował sobie grubo podeszwy to ja uważam,że nalezy to uszanować i poczekać .
Byłam, widziałam - prawda to  🙂
Wspomnieć należy, że koń na tym pełnym podeszwy kopycie pomykał w tereny i nie zgłaszał obiekcji.
Czas właściwy nadszedł, niepotrzebne odpadło, wyszła piękna micha.
dea   primum non nocere
26 października 2010 10:31
Foty pokażcie, dziewczyny!! 🙂
edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2010 10:46
pokażemy, tylko do domu muszę dotrzeć i fotę stosowną wykonać.
Rheinburg   All you zombies ...
26 października 2010 12:10
taak , unas była identyczna sytuacja i wiesz co powiem Ci coś i mam na to świadka
NIE RUSZAĆ, SAMO WYPADNIE, była u mnie WIWIANA i pokazywałam jej taką własnie sytuację i przy niej ten kawałek pieknie sam odpadł, mam ten kawałek zachowany, moge obfocić i wkleić,
jeżeli kon uhodował sobie grubo podeszwy to ja uważam,że nalezy to uszanować i poczekać .


Odpadnie ... albo i nie. Sądzę, że sprawa wykruszania się bądź nie podeszwy, to zbyt indywidualna kwestia, aby uogólniać i wyrokować za wszystkie konie w zasięgu wzroku i maila  😉 Zależy od indywidualnych predyspozycji tkanek, środowiska, w jakim koń przebywa, podłoża, ilości jego ruchu i czort wie czego jeszcze. Wczoraj werkowałem dwa zbliżone gabarytami i typem konie z tej samej stajni - swojego hucka, regularnie pracującego na urozmaiconym gruncie, biegającego też sporo po bagnistej łące - nie musiałam prawie nic robić, podeszwa idealna, wpadłem w samo- (jego-) zachwyt 😀. Później pomęczyłem trochę shetie'go, który z przyczyn zdrowotnych jest uziemniony na suchym padoku, niewiele kontaktu z mokrym podłożem / wodą. Efekt: podeszwa - kamień, strzałka - kamień, ściana - kamień. Wydawało mi się, że tępię swój 'wypasiony' tarnik'  😉 Jeśli coś tam miałoby 'odpaść' to chyba całe kopyto od razu  😜
Więc sorry, ale chyba nie ma jednego szablonu ... Są przecież konie, które nawet nie werkowane, same od biedy wykruszają przerośniętą ścianę puszki kopytowej, a są też takie, którym prędzej ściany zawiną się w chińskie 's' niz cokolwiek się z nich odłamie  😉
dea   primum non nocere
26 października 2010 12:28
Podstawowe założenie wszelakich sensownych szkół werkowania to ruch - bez tego faktycznie ciężko, żeby cokolwiek wypadało 🙂
Mój krzywulec pięknie dzisiaj zasuwał po kamolach, jak zajrzałam mu w kopyta to się zdziwiłam tak zaczęło mu się wszystko wykruszać zwłaszcza w okolicy ścian przedkątnej i kątów, że ze spokojnym sumieniem obniżyłam mu piętki o dobre 0,5cm, w okolicy callusa zaczynają mu odstawać piękne płaty ale tylko przeleciałam końcówką noża i wyrwałam to co odstawało. Pozostało mi tylko zaokrąglenie pazurków i więcej nie kombinuje.  😀
Podstawowe założenie wszelakich sensownych szkół werkowania to ruch - bez tego faktycznie ciężko, żeby cokolwiek wypadało 🙂



No właśnie. I co robić?
Miałam was o to pytać, jak już będę miała fotki, ale skorzystam z okazji, że właśnie jest rozmowa na ten temat.

Robię koleżance konia. Koń sporo stoi. Jeśli chodzi, to po podłożu idealnym. Po hali po podłożu z  włókniną, jeśli jest na padokach- to na trawce idealnie równej, czystej, niekamienistej. Zero terenów, zero błota, zero żwiru.

Robię konia od chyba prawie 4-5 miesięcy. I tak, jak na samym początku coś się kruszyło w podeszwie, tak teraz NIC się nie kruszy. JAK KAMIEŃ. A podeszwa narosła. Widzę to po stopniowo pogłębiających się rowkach przystrzałkowych. I tak jak na początku rowki były malutkie, tak teraz są naprawdę mega ( jak dla mnie) Skrobię tę podeszwę tępą stroną noża z całych moich sił i NIC. ( wygląda to gorzej, niż jak Tajna wstawiała u swojego konia jakiś czas temu)

Co robić? Ciąć? Nie ciąć? Koń chodzi normalnie. Spiłowuję mu tylko ściany, skracam pazur, cofam kąty wsporowe, robię mustang rolla. I ...nie wiem co dalej.

I co robić? Czekać?
Tunrida, mam dokładnie to samo z kopytami Dziuni!! I też nie wiem, co robić 🙁 Nie kuleje, ale też nie chodzi swobodnie po twardym. W ogóle kopyta słabo rosną, powoli.Wygląda, jakby nic się nie zmieniało. A to już prawie rok werkowania!
dea   primum non nocere
26 października 2010 14:45
IMHO jeśli koń chodzi dobrze, a z kopytem nic się złego klasy zacieśnienie nie dzieje, to bym zostawiła. Jeśli są problemy z chodzeniem albo kopyto się widocznie "psuje", bądź zepsute jest i się nie poprawia, to inna bajka...
tunrida, a jakbyś go włożyła do błota na godzinę?
U mojego wystarczy 2-3 minuty, żeby zaczęło kruszyć.
A to co się nie kruszyło, a z czym bawiłam się ostatnio, to na razie nic nie mówię, bo muszę sprawdzić podwozie i zobaczyć odpowiedź.

nie musiałam prawie nic robić


Rheinburg, zdecyduj się na płeć, bo czytając, musiałam intensywnie myśleć, czy nie odniosłam złego wrażenia, że jesteś facetem 😉.
Ok- dzięki.  :kwiatek: Ale przyznam, że ręka świerzbi.  😉

Aquarius- przestawiam konia do tej stajni na zimę, więc będę miała kopyta na bieżąco pod ręką.
dea   primum non nocere
26 października 2010 15:11
BTW gdzie wy teraz macie wybiegi, na których nie ma choćby trochę błota? U nas błoto wszechobecne, nawet na naszym stosunkowo suchym wybiegu przy bramie jest "kisiel". No i efekty widać - "letniej" martwej podeszwy nawet skrobać nie muszę, sama schodzi od dotknięcia 😉

Liczyłam na to, że wpuszczenie Akorda (przykurczowca) do stadka trochę dodatkowego ruchu wprowadzi - a tu nitki. Zrobiły dwa kółka, poleciało kilka kopów ostrzegawczych z obu stron, potem się rozeszły na dwa końce pastwiska. Po jakiejś godzinie Wiedźmin uznał, że Akord to źrebiątko jest (bo to takie drobne, chude, rachityczne i cherlawe, nóżki dłuższe od całej reszty), a jako że on lubi robić za przedszkolankę, to przeszedł na Akordowy koniec pastwiska i adoptował młodego. Stoi przy nim i waruje, czy wilki nie idą. A młody nie protestuje - skubie trawkę pod czułą opieką hucuła. Reszta skubie trawkę po przeciwnej stronie.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2010 15:59
mam foty
pierwsze stan sprzed jakichś 6 tygodni, dziura to pozostałość mega uszkodzenia tworzywa pod wyłożona ściana wsporową

kolejne zdjęcia dzisiejsze przed ostruganiem, kawałek który trzymam w ręku odpadł po podważeniu palcem! kilka dni temu podczas wizyty Wiwiany.





dzisiaj podczas strugania wypadła podeszwa z okolic grota strzałki PT, już nie tak spektakularnie bo tylko pół.
Bosz, ledwie się pokażę w okolicy, a koniom kawałki kopyt same odpadają... 😁

😉
edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2010 16:13
i to jakie kawałki!
dea   primum non nocere
26 października 2010 16:17
A kysz! wracaj skąd przybyłaś! Próbowałaś tego konia zabić podeszwą! Dobrze, że się nie dał.

Ej, ale to nie jest to jego najgorsze kopyto, prawda??
edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2010 16:20
no nie dał sie zabić,
nie najgorsze to było przednie, ale pod prawie roku nie kulał, wiec  🏇 😅
Próbowałaś tego konia zabić podeszwą!

A przepraszam bardzo, ja tylko patrzyłam. Rączki miałam w kieszenie wetknięte.  😁
dea   primum non nocere
26 października 2010 16:25
Tym gorzej, obojętność wobec takiego dramatu... przeca tam zero mechanizmu kopyta jest... tędy prosto do umierania....
😀iabeł:

No już, zostawiam temat, nie drażnię wielbicieli rzeźbienia gładkich półmisków-przyssawek od wysokości 3,5 cm pod kątem 30 stopni 😉
Dea- wstawię kiedyś pewno fotki z tej stajni, to zrozumiesz, czemu nie ma tam błota.  🙂 Jeśli gdzieś to błoto jest, to naprawdę koń po tym raczej za dużo się nie nachodzi.
Edzia mi by oczy wyszły  😲jakby mojemu tak ładnie się kruszyło, ale poczekam jeszcze, może też będę miała taką pamiątkę 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się