Problemy z kopytami- choroby, pekniecia, ropnie

dea
dzięki za odpowiedz
no takich to ja lubie którzy wytłumaczą a nie się już czepiają🙂😉
Słucham?

Freddie odpisała Ci jako pierwsza i napisała prawie to samo, co dea.
[quote="Freddie"]Z tych zdjec ciezko jest cos wyczytac, bo sa zle zrobione. Tutaj: http://www.all-natural-horse-care.com/good-hoof-photos.html masz poradnik jak robic zdjecia kopytom (kladz aparat na ziemi, rownolegle do kopyta)[/quote]
Dziewczyny pomóżcie. Mam kłopot, ciągnący się już ok. tydzień. Koń mocno kulawy na prawy przód, odciąża kopyto, stawia nogę na czubku kopyta. Kopyto czyszczone dokładnie, nic nie widać. Właściciel twierdzi, że tam nic nie ma, ja nie mam o tym bladego pojęcia. Prosiłam o zawołanie weterynarza/kowala, ale właściciel nie widzi takiej potrzeby. Kowal aktualnie jest poza krajem, będzie dopiero we wtorek. Objawy zgadzają się z tymi, które zostały opisane na początku wątku jako ropa w kopycie. Do tej pory koń miał robione okłady z rivanolu, kobyła stała w tym całą noc, rano było to zmieniane. Co robić dalej, do przyjazdu kowala? Kontynuować okłady z rivanolu? Doczytałam się o okładach z rivanolu i otrębów, jak taką mieszankę wykonać? Byłabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc, bo koń bardzo mocno kuleje, a chciałabym jej choć trochę ulżyć do wtorku. Innego kowala/weterynarza nie jestem w stanie wezwać, gdyż zwyczajnie nie mam na to pieniędzy. Zostaje mi czekać do powrotu naszego kowala i coś w tzw. międzyczasie zrobić.
Dodam tylko, że jakieś 2 tygodnie temu kobyła wróciła z wybiegu kulawa - musiała na coś nastąpić i nieznacznie rozcięła kopyto przy strzałce, nieco pod piętką. Zostało to wyczyszczone, zalane wodą utlenioną, później rivanolem i zapsikane alus spray'em. Czynność powtórzona regularnie przez kilka dni dała widoczną ulgę zwierzęciu, kobyła przestała kuleć. Miejsce to ładnie się wygoiło, a później pojawił się wyżej opisany problem. Wczoraj właściciel znalazł odgniecenie, które też zostało przemyte i opatrzone. Całą noc stała w okładzie z rivanolu.
W razie potrzeby mogę jutro zrobić zdjęcia, może to rozjaśni sytuację. Byłabym wdzięczna za każdą pomoc.  :kwiatek:
A kopyto ma podwyższoną temperaturę?

Rivanol z otrębami:

Ok szklankę otrąb mieszasz z rozpuszczonym rivanolem i okładasz kopyto - podeszwę (zapchać) i naokoło. Na to bandaż (można też cienką warstwę waty i bandaż) - tak, żeby bucik zrobić. Otręby powinny być bardzo porządnie nasączone - na "błotko".
Szczerze mówiąc na temperaturę nie zwróciłam uwagi, jutro sprawdzę.

Dzięki wielkie za przepis  :kwiatek:. Teraz miała robiony w ten sposób, że był sam rivanol, zapchany watą, a bucik zrobiony był hmm... nie wiem co to dokładnie jest, taka jakby guma z piłki i to było naciągnięte na kopyto. Trzymało się elegancko, niestety za 2 razem rozerwało się od spodu.
Przy ropie w kopycie będzie grzało (przy kulawiźnie).

Ja pisałam o "buciku" z waty i bandaża 😉
Ok, jutro to sprawdzę 🙂.
Stworzę więc taki bucik, jak napisałaś. Przez weekend będę miała możliwość być rano, więc będę w stanie osobiście wszystkiego dopilnować. Nie lubię jak ktoś robi coś za mnie, ble.
A co z wybiegiem? Można puścić, czy tymczasowa izolatka? Może tylko wyprowadzić na krótki spacer/trawę i zostawić w boksie?
No i co do okładów - ile razy dziennie zmieniać?
Ktoś pisał, że na ropę w kopycie najlepsza jest kreolina.
Dzięki dziewczyny 😉. Wróciłam właśnie od konia i zgodnie z instrukcjami zrobiłam 'bucik'. Papkę z otrąb i rivanolu przykryłam watą, z bandaża elastycznego zrobiłam bucik, niezbyt mocno zawijając. Nałożyłam na to środek od piłki, o którym wcześniej mówiłam i koń stoi tak do rana. Jutro rano zdejmę i zmienię na dzień. Zobaczymy czy choć trochę jej ulży, miejmy nadzieję. Oby do wtorku, czekamy na kowala.
breakawayy,  jesli podejzewasz rope- a objawy ktore opisujesz mi rowniez tak wygladaja, to kon powinien chodzic na padok. szybciej ta ropa wylezie. najlepiej jakby wychodzila tez w tej wymoczce. moj przepis to robisz oklad tak jak robisz, na to nakladasz kilka warstw solidnej folii- z takich workow na gruz np i porzadnie oklejasz to srebrna tasma, i do nogi to przyklejasz wszystko.
Koń wychodzi na padok normalnie 😉. Stoi teraz w szczelnym okładzie założonym piłką, jutro ją tak wypuszczę 😉.
Ja mam pytanie co do moczenia w Armexie jak to robicie? Może to i głupie pytanie ale jak będę moczyła we wiadrze to czy mogę użyć to do innych koni?? Jak zawijacie w "buta" to jak to robicie co wam służy za co? Czy do moczenia używacie nasączonej waty i ja zawijacie workiem foliowym czy jakimś innym wynalazkiem??
Ja wzięłam 2 grube reklamówki, włożyłam jedną w drugą i do nich wlałam Armex. W reklamówki włożyłam kopyto. A całość wstawiłam do wiadra, tak by w momencie gdy reklamówka puści (koń czasami przetrze kantem kopyta) nie była strat w Armexie.
W zapasie miałam 2 inne reklamówki, by w razie czego przelać Armex do nich.

Koń trzymał nogę w wiadrze w reklamówkach przez 20 minut a ja siedziałam obok i trzymałam tę nogę pilnując by nie wykopał wszystkiego w cholerę. Jest to dłuugie i nużące. Dobrze jest mieć mp3 i słuchawki w uszach.  😉

Mam to szczęście że koń współpracuje i raczej nie wyrywa nogi.

Ten sam Armex użyłam do drugiej nogi. Na więcej nóg nie miałam cierpliwości. 

incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
30 maja 2010 09:49
Mam następujący problem,koń miał niedawno zrobione kopyta-werkowane,ma je jak mniemam bardzo suche i odłamują mu się kawałki kopyta w miejscu ,które na tym obrazku jest podpisane glazura,te kawałki są tak twarde,że nie można ich usunąc,po wyjeździe w teren kopyta jeszcze bardziej się zniszczyły.W związku z tym mam pytanie czy powodem może byc właśnie ta suchośc kopyt?Nawilżanie ich smarami powinno pomóc?
Wrzuć zdjęcie. Warto spojrzeć, czy to nie jest błąd w wekowaniu (np. zostawiona za długa ściana, brak równowagi kopyta, rozciągnięta linia biała) - jeśli jest, żaden smar czy moczenie nic nie pomogą.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
30 maja 2010 10:03
Ostatnim razem nie było takich problemów...postaram się znaleźc zdjęcie gdzie to w miarę widac,na lewym kopycie widac to dosc dobrze
dea   primum non nocere
30 maja 2010 10:53
IMHO te kopyta są sporo za długie. Koń raczej podziela moje zdanie 😉
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
30 maja 2010 10:55
Kowal był trzy tygodnie temu...wezwac go i zasugerowac źeby obciął jeszcze krócej? Od razu dodam,że mamy w miasteczku jednego kowala...
incognito, na początek: podnieś kopyto i się mu przyjrzyj.

Popatrz czy ściany nie są tak długie, że wystają  ponad podeszwę kopyta (tzn. nie są z nią w jednej płaszczyźnie).
Jeśli są takie długie - będą się łamać. Niezależnie  od  nawilżenia/natłuszczenia.  Bo koń na nich chodzi, niosą za dużo ciężaru --> obłupują się. To obłupywanie to nie jakaś tragedia, w ten sposób kopyto się  "broni" przed za długimi ścianami, próbuje się samo werkować.  Ale oczywiście lepiej, żeby to było robione z głową, a nie żeby się robiło samo i z dużym udziałem przypadkowości. Ściany obniżyć może kowal, możesz też Ty sama, tarnikiem. Zajrzyj do wątku o naturalnej pielęgnacji kopyt.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
30 maja 2010 11:46
Teodora dziękuje bardzo :kwiatek:
darolga   L'amore è cieco
07 czerwca 2010 11:47
Słuchajcie, mam taką małą serię dziwnych pytań, bez bicia przyznaję, że dopiero poznaję tajniki spraw kopytowych. Od rana czytam i czytam i naszło mnie trochę refleksji...

Koń 162 wzrostu, 4,5 roku, przyjechał do mnie po torach 9 miesięcy temu z podkową niemalże kucykową. Mój kowal kuciem bardzo fajnie mi go wyprowadził, kopyto jest obecnie poprawnego kształtu, bardzo ładnej wielkości - na tyle wiedza pozwala mi to ocenić.
Koń przyjechał sztywny, porozbijany po torach, potykający się, z fatalną motoryką. Obecnie wszystko uległo zmianie - pytanie, czy kucie miało na to wpływ, czy to po prostu efekt zmiany roboty, odciążenia przodu, wypracowania równowagi u konia?
Kowal znany, polecany, wyprowadzał niejednego konia, co do jego roboty zastrzeżeń nigdy nie słyszałam, z nami współpracuje od X lat, mojego konia robi od początku, mam z nim do czynienia od dawna. Dlatego też całkowicie zdałam się na niego. Koń jest okuty na 4, właśnie ze względu na to poszerzanie kopyta - nie wiem jak, nie wiem dlaczego, wiem natomiast, że to przyniosło efekty.
Koń odkąd do mnie przyjechał był "stępowym potykaczem" - stale się potykał, zwłaszcza na betonie, w kłusie rzadziej, w galopie nigdy, ale w stępie notorycznie. Nie wiem kiedy to potykanie ustąpiło dokładnie, ale zorientowałam się kilka dni temu, kiedy się potknął, że to pierwsze podknięcie od daaaaaawna, bardzo dawna. To niewątpliwie dobry objaw. Pytanie, pewnie głupie, na ile i czy w ogóle kucie mogło mieć na to wpływ?
Koń miał krótki wykrok, wręcz fatalny, sztywny, przebierał szybko nóżkami jak kucyk. Obecnie ma pełniejszy, obszerniejszy ruch, na pewno luźniejszy i przyjemniejszy dla oka. Efekt kucia czy wynik treningu?

I druga seria pytań, z innej beczki. Od razu podkreślam, że terminów pilnuję jak cholera, równiutko  6 tygodni od kucia do kucia, ewentualnie 1 dzień później, jeśli wypada np. w niedzielę. Kowal powiedział mi jeszcze w grudniu, że kopyta są bardzo dobre i mocne, ale rosną wolno, więc podaję biotynę.

W październiku miał pierwsze rozczyszczenie u mnie (nie wiem ile miały podkowy, w których był - w sensie ile minęło od ostatniego kucia na torach, ale w 2-3 dni po przyjeździe został  z jedną podkową; no i z tego co wiem, to wyścigowe rozczyszcza się inaczej, częściej chyba), zmieniono podkowy z wyścigowych na zwykłe. Po wizycie kowala następnego dnia kulał - ale tylko na miękkim - na lewy przód przez jeden dzień. Nie było to podbicie ani nic. Od razu podkreślam - koń po TUV-ie, 100% zdrowy. Kulał tylko jeden dzień, kowal z wetem uznali, że to po prostu efekt zmiany kucia i w ogóle. W grudniu kolejne przekucie - znów ta sama historia. Przy kolejnym przekuciu aż do dzisiaj już takiego czegoś nie było, nigdy.
Pytanie: dlaczego tak się działo?
W połowie stycznia zaczął regularnie, codziennie wychodzić na padok, w marcu pierwszy raz urwał podkowę, wcześniej mimo bryków i szaleństw  to się nie zdarzało. Urwał lewy przód, na robocie, w galopie. Zasadniczo miał prawo, było to 3 dni przed terminem kolejnego kucia. Dodam, że koń nie ma wad postawy, nie ściga się, nie strychuje, zimę mieliśmy halową. Kowal przyjechał za te 3 dni, do tego czasu koń chodził tylko na spacery, żeby nie rozwalił kopyta bardziej, a zaraz po urwaniu podkowy ładnie zatarnikowałam zadziorki. Kowal przyjechał, zrobił wszystko jak należy, przekuł, wsio piknie. 3 tygodnie później koń na padoku urwał lewy przód z kawałkiem ściany od wewnętrznej strony. Zatarnikowałam co się dało. Kowal miał być następnego dnia, ale przyjechał dopiero 4 dni później. Przez te dni koń chodził na padok. Pierwszego dnia poszedł bez jednej podkowy, wrócił z resztą całą. Drugiego dnia wrócił bez dwóch - urwał prawy przód z małym kawałkiem ściany od zewnętrznej strony. Zatarnikowałam zadziorki i co się dało. Trzeciego i czwartego dnia pojawiły się fatalne pęknięcia, kopyto się postrzępiło, pojawiły się zadziorki, nieładne pęknięcia. Kowal przyjechał, ratował co się da, z tego co zauważyłam - przybił gwoździe inaczej, tak, żeby było "za co złapać" (kawałek ściany był urwany). Nie wycinał nic, tylko zatarnikował, coś tam porobił i przybił podkowy - nowe, nie te urwane (nie mogłam ich znaleźć). Do kolejnego przekucia nic nie urwał, został przekuty na podkuwy z krótszymi ramionami, żeby nic nie urwał, ale 4 dni po przekuciu zerwał lewy przód. Mimo szybkiej interwencji kowala (był tego samego dnia) kopyto uległo kolejnemu osłabieniu, znów straciło kawałek ściany. Od tego czasu urwał ten nieszczęsny lewy przód jeszcze dwa razy, podkowę miał przybitą najpóźniej następnego dnia. Na terenie padoku ma staw, a przy stawie łagodne, ale wiadomo - mokre zejście. Często wchodzi do stawu, przy zejściu jest trochę ssącego błota. Dlatego nie wykluczam zatem, że te ostatnie dwa urwania mogły być efektem "zassania podkowy" - nie wiem.
W każdym razie, na szczęście, udało nam się odbudować te ułamane wcześniej kawałki ściany (w sensie, że zeszły w dół, bez dalszego pękania/kruszenia i przy najbliższym kuciu znikną całkowicie). Od 4 tygodni nic nie urwał, odpukać.
Pytanie: czemu zawsze lewy przód? Domyślam się, że po pierwszym urwaniu był osłabiony, no ale jednak zawsze ten lewy przód... to kopyto jest też pewnie z natury słabsze niż prawe? i ogółem - piszcie wszystko, co Wam na ten temat do głowy przychodzi...
Dodam, że na torach biegał w prawo tylko, na prawo ma lepszą równowagę, na lewo jest gorszy, czasem w galopie wpada - może ma to związek?

Termin aktualnego kucia to 19 czerwca. 2 tygodnie temu zauważyłam, że lewy przód lekko się poluzował, kowal zatem dobił podkowę. Wczoraj zauważyłam, że znowu się luzuje, prawy mimalnie też. Zawody mamy 20-tego. Boję się, że podkowy nie dotrwają do tego czasu, a jeśli dotrwają, to będę cała  w strachu jechać parkur na latających podkowach, 19-tego nie przekuję, bo nie wezmę konia świeżo po kuciu na parkur, a przed terminem go przekuwać nie chcieliśmy, bo chcieliśmy przetrzymać jak najdłużej... ale chyba będę musiała zrobić tak albo zrezygnować z zawodów. Co robić?

I ogółem pytam o wszystko, dziś postaram się też zrobić dobre zdjęcia wszystkich kopyt.
Proszę o pomoc, każde sugestie, przemyślenia mile widziane.
I uprzedzając pytania. Nie jestem z tych, co kują, żeby było fajnie. Siwej np. nie kuję, bo nie ma po co.
Co do Koraba. Z tyłów mogę rozkuć i tak też raczej zrobimy, no problem, ale niestety tyły są bez zarzutu, piękne i idealne.
Przody natomiast są problemowe, ale sezon za pasem, chciałabym te podkowy zostawić. Wiem, że da się i N pojechać na bosym, ale tu nawet nie chodzi o brak równowagi konia czy ewentualne ryzyko rozjechania przy lądowaniu, ale o to, że chłopak jest wesoły, brykający - no nie chcę ryzykować, a na mokrej trawie jego wesołości mogłyby się źle skończyć. Do tego jeździmy dużo w tereny na zróżnicowanym podłożu. Dodam jeszcze, że koń wychodzi na padok, codziennie, od 8 do 18 mimum, z reguły do 20. O kopyta bardzo dbam, strzałki idealne, w boksie czyściutko. Kopyta ma opłukiwane wodą codziennie, detergentów nie używam, nie szoruję kopyt szczotką ryżową, wszystko myję ręką lub pod ciśnieniem ze szlaucha. Kopyta ma smarowane codziennie Veredusem Honey Hoof. Nie smaruję kopyt nim idealnie nie wyschną. Koronki nie smaruję, żeby oddychała. W koronkę wcieram maść tranową raz na 3 dni.

Nie przeczytałam całego i mogę stwierdzić, ze jeżeli nie kulał po miękkim a po twardym owszem to po prostu miał za bardzo wybraną podeszwę, tym samym cienką i każde stąpnięcie to dla niego ból. To jak samo jak zedrzeć skórę pod stopami i biegać po żużlu. Dla koni to podobne odczucie. Co do gubienia podków z pewnością za duża ilość cukru w organizmie plus kucie = choroba linii białej. Kawałki kopyt dosłownie odpadają, a sama linia biała jest czarna.
Darolga-koniecznie wstaw fotki. Wyczyszczonego kopyta 1) z przodu,2)  z boku, 3) od spodu i 4) od spodu ale lekko z boku, ze skosu takiego.
Trudniej będzie ocenić kopyto z przybitą podkową, niż bez podkowy, ale na pewno dużo się da powiedzieć.

Mi pierwsze pytanie jakie się nasuwa to:

1) Co to znaczy, że koń miał kopytka "kucykowe" i kowal je pięknie powiększył? Które dokładnie miejsce w kopycie kowal poszerzył?  Bo poszerza się miejsce ewentualnie zawężone- czyli: tył kopyta/ piętki/ kąty wsporowe. Jeśli zaś poszerzył Ci kopyto na obwodzie, to najprawdopodobniej zrobił Ci tzw flary. Poszerzył nie kopyto ( bo jego nie da rady poszerzyć), ale hm...jakby to powiedzieć- linię białą po prostu. Jeśli tak jest, to podkowy w końcu zaczną właśnie tak odpadać, jak to opisujesz. I ściana będzie pękać, bo ściana staje się przez szeroką linię białą słabo zrośnięta z kością kopytową.

2) To samo co Tajna. Jeśli koń znaczy po kowalu, to albo ma za bardzo wyciętą podeszwę, albo zbyt mocno obniżone kąty wsporowe przy zgniłej/bolesnej strzałce.

3) Co robić? Wiedząc teraz to co wiem, właśnie bym rozkuła ( nawet kosztem jednych czy drugich zawodów) i prowadziłabym kopyto poprawnie, dając szansę mu na to, by się na spokojnie odbudowało. Strugając jak należy, można doprowadzić do tego, by ściana ponownie porządnie "przyrosła" do kości kopytowej. ( i faktycznie tu ważna też dieta, a dokładnie to by nie było zbyt dużo cukrów) I dopiero wówczas okuć, jeśli koniecznie chcesz z powodu zawodów, czy też z powodu innych powodów ( dla mnie jedyny zrozumiały powód okucia konia to skakanie parkurów na trawie)  🙂

Wstaw fotki.
darolga   L'amore è cieco
07 czerwca 2010 12:15
tajnaa - kulał po miękkim, nie po twardym. Domyślilam się, że to efekt mocnego wybrania. Tak też uznał kowal z wetem, nie patrzyłam mu na ręce przy kolejnym kuciu, ta mini kulawizna wystąpiła jeszcze tylko raz, od pół roku nigdy.
Jeśli chodzi o to gubienie - dlaczego cukier ma na to taki wpływ? Nie słyszałam nigdy takiej teorii, możesz rozwinąć? To bardzo ciekawe.
Kawałki kopyta mu nie odpadają, kopyto jest mocne i elastyczne, to ułamanie było efektem urwania podkowy razem z kawałkiem kopyta, poza tym uszczerbkiem nic mu się nie kruszy. Myślisz jednak, że to może być choroba linii białej?

tunrida - dzisiaj zrobię dokładne zdjęcia,  koniecznie. No niestety z podkową będzie ciężej ocenić, ale może jednak coś się będzie dało.
W załączonym primytywnym rysunku w paincie spróbowałam przedstawić to, co mam na myśli. Z lewej strony kopyto obecnie. Z prawej - kopyto 9 miesięcy temu. Nogę celowo "skopiowałam", żeby nie było, że inaczej narysowane. Kopyto było strome i zacieśnione, wąskie. Zaraz poczytam jeszcze na ten temat, żeby użyć fachowego słownictwa. Flary - nad tym się nie zastanawiałam. Objawy by się zgadzały, kurczę... Ale aż mnie dziw bierze, bo to pierwszy koń, który ma takie problemy pod ręką tego kowala, a wyprowadzał z za ciasnych już niejednego. Cholera, objawy się zgadzają... Koniecznie zrobię zdjęcia.
Bo wiesz.....pytanie co to znaczy "za ciasne"?
Powtarzam- kopyto zawężone może być TYLKO I WYŁĄCZNIE w swej tylnej części. Piętki są wówczas blisko siebie, ściany z tyłu kopyta schodzą się ku sobie, strzałka jest wąska i często w zaniku.
Takie kopyto JEST zawężone i należy się starać je poszerzyć. Ale poszerza się TYLKO tył kopyta. Czyli jeśli zaczął koń nosić inne podkowy, to powinny one być szersze, ale tylko z tyłu, w tej części ramion. Ramiona podkowy będą bardziej odsunięte od siebie.

Ale nie poszerzysz obwodu kopyta. Nie da rady tego zrobić. Kopyto składa się tak z kości, tkanki twórczej, listewek-czyli linii białej i ściany kopyta. I ścina poprzez listewki ma być bardzo mocno i ściśle przyrośnięta do kości kopytowej. Nic tam nie poszerzysz z wyjątkiem linii białej. A to akurat jest błędem, bo poszerzenie linii białej powoduje osłabienie połączenia ściany do kości. Więc- nie tędy droga.

Wstaw fotki, a będziemy dumać.  🙂
darolga   L'amore è cieco
07 czerwca 2010 12:33
tunrida - no właśnie wychodzi moja zieloność w tej kwestii, ale obiecuję się doedukowac. Nie umiem się precyzyjnie wyrazić, to co opisuję to moje wrażenia wizualne, bardzo laickim słownictwem, wiem, przepraszam. Ale na podstawie Twojego posta jestem przekonana, że kopyto było za ciasne z tyłu, bo wcześniej koń miał poszerzaną jedynkę, potem mocno zwężaną przed zalożeniem dwójkę, obecnie ma ładną, kształtną dwójeczkę. Kopyto było też bardzo strome - obecnie nie jest.
Hmm... Wygląda mi to zatem jak wypadek przy pracy, czyli zamiar dobry, wszystko fajnie, ale przez przypadek powstała mini flara? Jak do takiej flary się doprowadza w ogóle? Wiem już co to jest, jakie są tego skutki, ale w jaki sposób taką flarę się robi?
A jeśli nie flara - to będziemy myśleć co to...
Dziękuję Ci ślicznie!
dea   primum non nocere
07 czerwca 2010 12:46
darolga - jak zrobisz ten komplet fotek, to na 90% będzie widać nawet w podkowie czy jest ta "flara" (po kształcie ściany). Ściana powinna, niezależnie od której strony patrzysz, iść z góry na dół prosto/skosem, nie może być wygięta (mieć kształtu dzwonka). Jezeli masz gdzieś "dzwonek", to i rozciągnięcie jest. Tu trochę o ocenie kopyt:
http://www.all-natural-horse-care.com/Hoof-Education.html
Po angielsku, ale już same fotki sporo mówią. Flare to wspomniana przez koleżanki "flara".

Kulawizna na jedną nogę, która się powtórzyła - ta noga może być tą "bardziej płaską" (konie często są asymetryczne kopytowo* - jedno kopyto jest nieco bardziej strome z natury, drugie nieco bardziej "rozplaskane"😉. Jeżeli to płaskie zostało wybrane do takiej samej "miseczki" jak to stromsze, to mogła się pojawić nadwrażliwość - podłoże miękkie to też podłoże, które rozkłada nacisk na calą podeszwę kopyta (na twardym i płaskim koń biega na brzegu podeszwy i na ścianie) - mogła być kwestia za mocnego wybrania podeszwy lub strzałki.

* w poprawnie prowadzonych kopytach z czasem ta asymetria zanika, ale nie da się tego wyrzeźbić w pięć minut, trzeba każde kopyto traktować indywidualnie...
A kto go kuje?
Z kuciem różnie bywa. Dopiero co w wątku o struganiu mieliśmy przykład konia  kutego wiele lat, z względnie dobrymi kopytami. Widziałam też jakiś czas temu trochę nieźle wyglądających kopyt w Absolucie - wszystkie były okute. Tak samo np Herszt katiji jest kuty, ale ma fajne kopyta, a przynajmniej miał pół roku temu jak go widziałam.
Niemniej stykam się też na codzień z kopytami kutymi, które są w fatalnym stanie, z ogromnymi flarami, kruszącymi się scianami, zgniłymi wąskimi strzałkami itp.
Także jeden koń będzie okuty i bardzo szybko to doprowadzi do degradacji jego kopyt, a inny będzie latami w zdrowiu śmigał. Na pewno ogromne znaczenie ma to kto i jak danego konia robi.
Ale zawsze lepiej dla kopyta będzie byc bosym, niż kutym, bo tylko wtedy może w 100% swobodnie pracować(choć może być tak, że lepiej byłoby dla konia by był poprawnie kuty, niż bosy a niepoprawnie strugany).

W okutym kopycie problem jest taki, że po tych 3-4 tygodniach ściany robią się za długie i zaczynają się odrywać od kości kopytowej i to obok tego, że ograniczona jest możliwość rozszerzania się kopyta, gdy jest do niego przybity kawałek metalu, to jest największy problem. Biała linia robi się rozciągnięta i brudna(wlaśnie dlatego że połączenie ścian kopyta z kością zostaje uszkodzone - i to są właśnie flary - te oderwania ścian). Żeby temu zapobiec można przed okuciem bardzo mocno wystrugać ściany, zrobić kopyto 'na krótko' w pazurze - zauważyłam, że takie kopyta rzeczywiście wyglądają nieźle nawet i po 6 tyg. Jest to tez bardziej zbliżone do tego jak robimy my w tzn 'naturalnym struganiu'. Kopyto krótkie i szerokie - do tego my trzymamy niskie piętki i nie wycinamy żywej podeszwy(kowalom niestety się zdarza wycinac jej sporo).
Jeśli będzie się kuło na wysokie piętki i zostawi z przodu za długie, to całe 'wyjedzie' do przodu i będzie ciasne i 'zamknięte' i ściany zaczną się odrywac od kości kopytowej.

U Koraba możliwe, że tak jak dziewczyny mówiły, właśnie połączenie ścian  z kością jest osłabione i wtedy łatwiej o odpadanie podków.  Z tą kulawizną po robocie kowala, to też jestem zdania, że prawdopodobnie to od dużego wybrania podeszw, choć nie widząc konia można tylko przypuszczać.

PS Ja bym uważała z tym codziennym smarowaniem, szczególnie suchego kopyta - bo to sprawia, że nie dopuszczona jest do niego wilgoc i kopyto robi się za suche. To tez może miec wpływ na osłabienie ścian. Nie jest dobre trzymac kopyto w wodzie non stop, ale przesuszanie jest równie niedobre. To tak jakbyś smarowała sobie codziennie buzię wazeliną - owszem natłuści ją, ale też potwornie wysuszy. Skórze potrzeba nawilżania - tak samo kopytom.
darolga   L'amore è cieco
07 czerwca 2010 13:21
dea – wydaje mi się, że nie ma żadnego dzwonka, ale z moim poziomem wiedzy takie gdybanie nie ma sensu. Zrobię zdjęcia i wstawię. Dziękuję za linka – biorę się za lekturę. Z tą kulawizną właśnie tak podejrzewałam – że kopyta asymetryczne, jedno bardziej płaskie, a kowal zrobił oba tak samo, wyciął po kowalsku i bach, efekt jest jaki jest. Zauważ też proszę, że kulawizna była na lewą i zawsze urywał lewą podkowę. Ma to związek, nie?

branka – D.Kaczor. Hersztem Katiji byłam też zachwycona, pierwsze co powiedziałam, kiedy spotkałyśmy się w terenie to „kto Ci kuje? super okuty”. Do rzeczy. Przede wszystkim dziękuję – bardzo dużo mi Twój post rozjaśnił. Mój kowal robi mniej więcej tak jak opisałaś – ścina krótko pazur, czasem miałam wręcz wrażenie, że tak być nie powinno, ale nie odzywałam się, w końcu on wie lepiej – fakt, że nawet po 6 tygodniach kopyto nigdy nigdzie za podkowę nie wyłaziło u żadnego konia, którego robi. Ale podeszwę wycina, jak większość kowali, chyba dość dużo. To by też wyjaśniało dwukrotną kulawiznę. Dzięki Ci raz jeszcze, dużo mi Twój post rozjaśnił. Tym bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że Korab to chyba taki wypadek przy pracy, bo kowal robi wszystko porządnie i wie, jak okuć dobrze. A może przyczyna leży zupełnie gdzie indziej? Mam nadzieję, że fotki pomogą w ocenie.
Mam do Ciebie jeszcze pytanie odnośnie tego, co wspomniała tajnaa – nadmiar cukru przyczynia się do choroby linii białej? Dlaczego?
Co do smarowania – celowo o tym wspomniałam. Czytałam kiedyś, że nawilżanie codziennie smarem nie jest dobre, a smarowanie koronki to w ogóle zabójstwo. Dlatego koronki nie smaruję, wcieram co jakiś czas maść tranową, ale kopyto smaruję codziennie, owszem, bo...bo sama nie wiem... Nie grubą warstwą, taką normalną. Wieczorem, po robocie, przed ostatecznym pójściem konia do boksu. Wspomniałam też celowo, że koń jest cały dzień na padoku – wychodzi rano, czasem załapie się na rosę. Czytałam kiedyś, że to dobre. No ale na padoku ma zróżnicowane podłoże – miejscami sucho i twardo, ale miejscami bardzo mokro – ma na padoku staw. Czy ma to negatywny/pozytywny wpływ na kopyto czy może żaden?
Kowal zwrócił mi uwagę, żebym dokładnie myła kopyta, bo mówił, że często stare warstwy smaru się odkładają na kopycie i uniemożliwiają oddychanie. Dlatego kopyta myję bardzo dokładnie, codziennie. Jak je pielęgnować? Zrezygnować z codziennego smarowania? Jak i kiedy? Proszę, poradź.
Wrzucam o linii białej z bloga Wiwiany.

http://o-kopytach-naturalnie.blog.onet.pl/1,CT22785,index.html
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się