Skąd ten cytat...?

dempsey   fiat voluntas Tua
15 maja 2010 14:50
hm wygląda na to, że autorką jest niejaka Katarzyna II zwana też Wielką
ale nie czytałam nic co wyszło spod jej pióra.. pewnie jakieś dzienniki? ale ona dużo pisała
powstrzymałam się przed wyguglaniem 😉 niech się bardziej oczytani odezwą
busch   Mad god's blessing.
15 maja 2010 21:23
"Pamiętniki Cesarzowej Katarzyny II przez nią samą spisane"?
dokładnie tak, bush  😉
swoją drogą, naprawdę warto to przeczytać i skonfrontować z rzeczywistością 😉
wątki dot. Piotra III - bezcenne
busch   Mad god's blessing.
16 maja 2010 20:49
To dziwne, że dotąd pominęłam książkę, która szturmem przejęła 1 miejsce na liście moich ulubionych - ale skoro szukajka tak twierdzi, to wrzucam:

"Bóg komunikuje się z ludźmi za pomocą zdań rozkazujących. Nie zabijaj. Zabij. Nie cudzołóż. Idźcie i rozmnażajcie się. Zdania rozkazujące nigdy nie popadają ze sobą w sprzeczność, podobnie jak pytające. Sprzeczne mogą być co najwyżej zdania oznajmujące o zdaniach rozkazujących: Powiedział, żeby zabijać, Nie powiedział, żeby zabijać. Ale same rozkazy mogą tylko zostać wykonane lub nie - nie mogą sobie przeczyć.(...) Samodzierżca zawsze jest w prawie, niezależnie od tego, jak się ma rozkaz do rozkazów uprzednich. Sądzi panna, że dlaczego Mikołaj Aleksandrowicz tak się broni przed spisaniem dla Rosji jakiejkolwiek konstytucji?

-Więc, więc - dla pana jest to w porządku? pan nie znajduje tej historji okrutną i deprawującą? nie widzi ohydy? Ejże, nie ucieknie mi pan teraz! - Chciało się cofnąć rękę, ale złapała ją w czas i teraz ona trzymała w uścisku. (...)
-Co pan by zrobił na miejscu Abrahama? Posłuchałby pan rozkazu?

Dlaczego zażenowanie nie mąci myśli? Dlaczego wstyd nie plącze języka i nie merzi słów? Czemu głos spokojny i wzrok pewny, naprzeciw jej wzroku? - czemu twarz nie zdradza wobec jej twarzy? Ćmiecz krąży w żyłach, skrzy w mózgu, spływa pod skórą.

-Co ja bym zrobił. Panna się nie obrazi - ni cholery mnie nie obchodzi panny pytanie. Na miejscu Abrahama! On ne peut etre au four et au moulin. Bo moje miejsce jest inne, ja patrzę oczyma Izaaka. Dla niego nie ma znaczenia wszystko to, co my tu tak mądrze a bezdusznie rozmawiamy: czy prosił, czy rozkazywał, czy próba, czy Bóg miał prawo, czy Sobie nie przeczył... A co mnie to! Ja leżę na ołtarzu. Nic nie wiem. Wiem, że ojciec mnie tu zwiódł kłamstwem, związał i chce zabić, zabije.
...I wyobraź sobie panna, wyobraź sobie, że - chcę żyć! nie chcę zginąć na tym kamieniu! Uwalniam się z więzów. Uciekam. Ojciec mnie goni z mieczem.
Dopadnie, to ubije. Jak stary, mam szansę. Ale, to mi powiedz panna, ale czy mam prawo się bronić? Czy uczynię źle, stając przeciw ojcu, który chce mnie złożyć w ofierze? Na czym polegałaby tu wina Izaaka?
...I czy byłaby dla niego jakaś w tym różnica, gdyby poznał ponad wszelką wątpliwość, że Abraham czyni to wszystko z Bożego rozkazu?
-Pan mnie pyta - dobrze słyszę - pyta mnie pan, czy jest moralnie dozwolona samoobrona przed Bogiem?"

busch   Mad god's blessing.
17 maja 2010 22:50
Drugi cytat:
"-Gaspadin [xxx]?
-Pan sam nie wierzy w to, co mówi - Się wyprostowało się na krześle, oparło się nadgarstki o wypolerowaną krawędź stołu. - Zdaje się panu nazbyt , by poświęcić temu uczciwą myśl. Rozumuje pan tak: Ja na pewno nie jestem tylko jakąś falą. Pan sądzi, że istnieje w inny, bardziej niepodległy sposób. Pan myśli, że skoro pan myśli, to pan jest. Pan się myli.
-O!- Turek nachylił się nad stołem, nareszcie rozbudzony i zaintrygowany. - A więc to pan sobie nas śni, tak? Mam rację, młodzieńcze?
-Nic podobnego. Ja także nie istnieję. Czterdzieści i moje czterdzieści.
Unalowi zaświeciły się oczy. Opuszkami palców lewej dłoni pogłaskał czule skórę opiętą na krągłej czaszce.
-Pan nie istnieje. Pan mówi, że nie istnieje. Kto mi to mówi?
Machnęło się lekceważąco papierosem.
-Język, też mi argument. Nazwę sobie te promienie Słońca efektownem imieniem i -stwierdzę, że oto istnieje taki anioł światła - bo inaczej kto by nas tu ogrzewał?
-Ach, więc nie chodzi o to, że w ogóle pana nie ma, ale -
-Dokładnie tak, jak powiedział doktor. Istniejemy o tyle, o ile istnieją lute, o ile istnieje kwiat szronu na szybie. Chwilowe zaburzenie materii, w którego kształcie zawiera się akurat zdolność do postrzegania myśli. -Zarysowało się dłonią w powietrzu krzywą sinusoidalną.
-Chwilowe, to znaczy dotyczące tylko teraźniejszości, tej nieskończenie cienkiej linii, na której nieistniejące graniczy z nieistniejącym. Nie potrafię tego dowieść, ale jestem przekonany, że w kategorjach prawdy i fałszu można mówić tylko o tym, co zamarza w Teraz. Przeszłości i przyszłości jest zaś wiele, równie prawdziwych-nieprawdziwych. To stan naturalny. Natomiast lute...
-Tak?
-Zamrażają wszystko, czego się dotkną. Czyż nie takie są legendy o Królestwie Lodu? A niechaj mowa wasza będzie: Jest, jest. Nie, nie. A co nadto jest, od złego jest. Grasz pan, czy nie, ile mam czekać?
Pan Fessar założył ręce na piersi.
-Pas."

Przepraszam, za taki długi cytat, ale nie umiałam go sensownie skrócić. I teraz podpowiedzi do tego cytatu bo, jeśli ktoś czytał, to na pewno po nim się zorientuje, cóż to za książka:

-zwróćcie uwagę na charakterystyczny sposób wypowiadania się narratora, który jest zarazem głównym bohaterem: używa do tego czasowników w formie bezosobowej z zaimkiem zwrotnym. Ma to swoje uzasadnienie w fabule utworu.
-język jest stylizowany na ten używany w pierwszej połowie XX wieku; bo właśnie to jest czas wydarzeń w utworze
-to nie literatura rosyjska, wbrew temu, co sugeruje "Gaspadin [xxx]" - aczkolwiek opisywane wydarzenia dzieją się na terenie Rosji. Autor jest Polakiem, żyjącym współcześnie
-zwróćcie uwagę na nagromadzenie słów związanych z zimą: lute, szron, zamarza, zamraża, Królestwo Lodu - to też nie jest przypadkowe

edit: po namyśle wywalam nazwisko głównego bohatera, żeby nie było tak łatwo wygooglować :P
Lód Dukaja
busch   Mad god's blessing.
17 maja 2010 22:59
tak, Twoja kolej  😉
"Najlepszym, moim zdaniem, sposobem na wyjście z tego kręgu jest przeniesienie swoich obaw na papier. Przeczytaj wszystkie książki i periodyki, mówiące o tym, co cię trapi. Twoja strachliwość ułatwi ci to zadanie, przekonasz się, że im więcej czytasz, tym bardziej się uspakajasz. Powinieneś pamiętać, że to nie naprawa motocykla, lecz osiągnięcie spokoju ducha jest twoim celem."


Edit:
To amerykańska książka z 1974 roku.
Przedmiot, który pojawia się w jej tytule, jest też wymieniony w powyższym cytacie.
Up 😉
"Następna lista to: Rzeczy osobiste:

(...)

Książki. Nie znam żadnego motocyklisty, który zabiera książki ze sobą. Zajmują dużo miejsca, ale pomimo to mam trzy ze sobą, a w każdej kilka luźnych kartek papieru do pisania.
A oto moje książki:
a. Instrukcja obsługi motocykla.
b. Poradnik motocyklisty, zawierający wszystkie informacje techniczne, których nie mogę zapamiętać. Jest to poradnik Chiltona, na temat tego, jak uporać się z kłopotami motocyklowymi, autorstwa Ocee Rich, sprzedawany przez Searsa, Roebuck.
c. Egzemplarz Thoreau - Walden... czyli życie w lesie, o którym Chris nigdy nie słyszał, a można go czytać sto razy bez znużenia. Zawsze staram się wybierać książkę wyrastającą daleko ponad jego poziom i zamiast czytać mu ją bez przerwy, raczej inspirować pytania i udzielać na nie odpowiedzi. Czytam jedno lub dwa zdania, czekam na jego zwykłą nawałnicę pytań, odpowiadam na nie i znów czytam kilka zdań. Klasyków dobrze się czyta w ten sposób, tak chyba musieli być pisani. Niekiedy spędzaliśmy cały wieczór czytając i rozmawiając, aby w końcu odkryć, że przebrnęliśmy tylko przez dwie, może trzy strony. Tak ludzie czytali sto lat temu... wówczas gdy opowieści były popularne. Zanim się tego nie spróbuje, nie można sobie wyobrazić, jaka to przyjemność."
busch   Mad god's blessing.
27 maja 2010 18:39
może jeszcze jakaś podpowiedź? temat znowu się zgubił w czeluściach forum  😀
"Oni nie chcą tego rozumieć. Nie chcą słyszeć o tym. Im więcej znajduję powodów, dla których mnie oporządzanie motocykla sprawia przyjemność, a w nich wzbudza wstręt, ty mniej t wszystko razem staje się przyswajalne. Podstawowa przyczyna tej, początkowo drobnej różnicy zdań, leży - jak się wydaje - głęboko, bardzo głęboko. (...)

(...) uświadomił sobie, że doktrynalne różnice między hinduizmem, buddyzmem i taoizmem nie mają nawet w przybliżeniu takiej wagi, jak to ma miejsce w odniesieniu do chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. Z powodu tych pierwszych nikt nie prowadzi świętych wojen, gdyż słowny opis rzeczywistości nigdy nie jest utożsamiany z nią samą.
Wszystkie religie Wschodu przywiązują wielką wagę do doktryny sanskryckiej Tat tvam asi ("Ty jesteś tym"😉, która głosi, że wszystko w naszym myślowym wyobrażeniu o tym, czym jesteśmy, i wszystko, co uważamy za naszą świadomość, jest niepodzielne. Uświadomienie sobie tej niepodzielności oznacza osiągnięcie oświecenia.
Logika złudnie zakłada rozdział pomiędzy podmiotem a przedmiotem i dlatego właśnie nie jest prawdą ostateczną. Złudzenia tego można się pozbyć dzięki zaprzestaniu czynności fizycznych i umysłowych oraz wyłączenie doznań uczuciowych. Są na to sposoby. Jednym z najważniejszych jest sanskrycka metoda dhyana, zniekształcona w języku chińskim na Chan, a w japońskim na Zen.
"

Fragmenty może nieco przypadkowe, ale za to tytuł da się znaleźć powyżej - w dwu częściach co prawda... Ale to nawet oddaje ducha tej książki, zderzenie dosłowności i filozofii, podróży i myślenia.

Edit:
Schemat tytułu:

xxx i sztuka xxxxxxxxxxxx xxxxxxxxx
To, co wyiksowane, jest w cytacie powyżej.
"Zen i sztuka oporządzania motocykla"
zen się domyśliłam, motocykla również, ale oporządzanie zostało wyguglowane  😎
Warto przeczytać 😉
Serio myślałam, że to popularniejsze.
Zadajesz zagadkę.
"Nie zdążyłam wysłuchać dalszych nauk, gdyż przyjechał tybetański biznesmen. Dowiedział się, że u gospodarzy jest Polka, a on bardzo potrzebuje tłumacza na polski. Po grzecznościach, wschodnich ukłonach, odwieziono mnie do biura handlowego w centrum Katmandu: obskurny, zawilgocony magazyn z portretem Dalajlamy, tradycyjnie otulonym białym jedwabiem.
Miałam zadzwonić do Warszawy i wytłumaczyć polskiemu handlowcowi zaginięcie nepalskiej przesyłki. Tybetański biznesmen nie ufał  swojemu angielskiemu. I słusznie. Bez widzenia rozmówcy tracimy 60 procent ekspresji."
Up
O autorce jakiś czas temu pisałam, że bardzo mi się spodobała  😎
Zachwalałaś Gretkowską... Zapamiętałam, bo ja z kolei niezbyt ją lubię. Przeczytałam, co musiałam 😉
Powyżej Światowidz?
Tak 😉
A czemu musiałaś?
Na studiach kazali (o.k. sama sobie takie zajęcia wybrałam). A nawet jakby nie kazali - słuszna zasada: najpierw poznać, potem wybrzydzać 😉

Teraz nic nie wrzucę. Albo niech wątek poczeka do wieczora, albo niech kto inny coś zada 🙂

O.k., wrzucam:

"Wydało mi się więc rzeczą naturalną, że pierwszą myślą Cosima wobec takiej niesprawiedliwej zawziętości było wdrapać się na ów dąb, drzewo z którym byliśmy ogromnie zżyci i którego rozłożyste konary sięgające domu tuż nad oknami jadalnej sali narzucały całej rodzinie widok jego wzgardliwej, obrażonej miny.
- Vorsicht! Vorsiht! Spada, biedaczek! - wykrzyknęła z niepokojem nasza matka, która na pewno z radosną dumą oglądałaby nas pod gradem pocisków armatnich, ale bardzo lękała się naszych chłopięcych zabaw.
Cosimo wspiął się aż do rozwidlenia grubego konara, rozsiadł się wygodnie, zwiesił nogi, skrzyżował ręce wsuwając dłonie pod pachy, głowę wsunął w ramiona i wcisnął głębiej na czoło trójgraniasty kapelusz.
Ojciec wychylił się z okna.
- Zmienisz zdanie, kiedy ci się znudzi tam siedzieć! - krzyknął.
- Nigdy nie zmienię zdania - odpowiedział mój brat z wysokości konara.
- Już ja ci pokażę, jak tylko zejdziesz!
- Nie zejdę nigdy! - I dotrzymał słowa.
"
To jest jedna z książek składających się na trylogię o dziwnych przodkach. Jeden nie istniał,  drugiego było pół, trzeci nie schodził z drzew (patrz wyżej).  Włoskie. Napisane w latach 50.
Od wczoraj próbowałam sobie przypomnieć 😉

Italo Calvino "baron drzewołaz"
To wstawiaj, jak jesteś pewna
Potwierdzam, to to.
Przepraszam za opóźnienie 🙂

"Zakrwawiony pitbull z rozdartym uchem i śladami po pazurach na pysku leżał na grzbiecie, a na jego brzuchu w zwycięskiej pozie stał mój kot, wbijając mu pazury w miękkie podbrzusze i zaciskając zęby na jego gardle. Dobry koteczek! Pies zaskomlał żałośnie i rzucił błagające o pomoc spojrzenie w stronę pana.
- Ależ, ależ - sąsiad się chyba zapowietrzył, wciąż nerwowo trąc dłoń - to nie kot, to bestia, morderca! Proszę go w tej chwili stąd zabrać. On zabije mojego Misia! Co za psychopatyczne zwierzę, jak go pani wychowała?"
up 😉
Podpowiedź:
"Chyba przestraszył się huku, z jakim doniczka rozbiła się na podłodze, bo nagle z wrzaskiem wskoczył na regał z książkami. O nie, jak rozhuśta ten mało stabilny regał, to wszystkie książki....
Nie zdążyłam dokończyć tej apokaliptycznej myśli, kiedy trzysta sześćdziesiąt woluminów runęło z łoskotem na ziemię, przygniatając to, czego zapomniałam podnieść z podłogi. Mój zazwyczaj zagracony pokój zmienił się w pobojowisko. Na zawieszonych zdjęciami ścianach brakowało tylko lam krwi i fragmentów zwłok, ale zaraz to nadrobię. Zapadła przeraźliwie głucha cisza, którą po sekundzie przerwał dzwonek do drzwi. Pewnie ta magiera z naprzeciwka. Mój bojowy nastrój jeszcze nie minął, skoro byłam gotowa przelać złość z kota na sąsiadkę. Otworzyłam z rozmachem drzwi, nawet nie zerkając wcześniej przez judasza i znalazłam się oko w oko z przystojnym mężczyzną koło trzydziestki."

"To koszmar. Alkohol jest koszmarem. Jak to w ogóle można pić?! Niepojęte. Od dziś nie piję. Już nigdy... Chyba rozmawiałyśmy wczoraj o naszej spółce. Tak, na pewno, pytała, kiedy dokładnie wracam z urodzinowego wypadu, żeby zaplanować walne zebranie w kwestii rozkręcenia biznesu. I musiała zaprzyjaźnić się z Kastratem, bo doszła wczoraj do wniosku, że chce mieć kota. Zastanawiałyśmy się, jak dać mu na imię, ale nie mogę sobie przypomnieć co ustaliłyśmy. Moja głowa... Czemu mnie właściwie boli głowa? Ach, tak, już pamiętam..."
Następna podpowiedź 🙂

Polska książka, wydana w 2008, cała akcja rozgrywa się w Krakowie 😉
busch   Mad god's blessing.
09 czerwca 2010 13:25
Karolina Macios "Wszyscy mężczyźni mojego kota"?
Si 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się