wielka orkiestra fundacyjnego szaleństwa
Trzeba by się zastanowić nad tym, bo wcześniej nie myślałam o czymś takim w kierunku konkretnego działania. Słyszy się różne dziwne historie związane z ochroną zwierząt i czasami się nóż w kieszeni otwiera na głupotę ludzi z sądu i rządu, ale człowiek się nigdy jakoś mocniej nie zastanawiał w jaki sposób pomóc tym zwierzakom, żeby nie trafiały się takie rózne historie. Ale mze wspólnie jakoś dojdziemy do pomysłu który można by realizować
co my możemy zrobić żeby przystopować mnożące się w zastraszającym tempie szaleństwo fundacyjne zbiórek na ładnie brzmiący zbożny cel ratowania dręczonych koni poprzez ich wykup?
Możemy wszędzie gdzie się owo szaleństwo objawia występować z naszym NIE w stosunku to takich akcji popartych konkretnymi argumentami:
Że wykupując dręczone zwierzęta za, dajmy na to, poczwórną cenę rzeźną np. wspieramy niecny proceder grania na uczuciach naiwnych i jeszcze ten proceder napędzamy my sami - a więc sami jesteśmy winni temu że rośnie rzesza kolejnych dręczycieli którzy na tym finansowo korzystają.
Że dręczone konie powinny zostać ODEBRANE a nie wykupione.
Że dręczyciel powinien co najmniej ponosić konsekwencje finansowe (pokrycie kosztów przejęcia, opieki wet-kow, i umieszczenia w stajni zastępczej do czasu skierowania do adopcji), o ile nie prawne przewidziane w Ustawie o ochronie zwierząt.
Że nie jest problemem wykupić konia, ale przecież co dalej z takim wykupionym nie nadającym się do niczego
koniem - kto będzie go utrzymywał.
Że często ratuje się i utrzymuje na siłę przy życiu konie którym pozostaje w życiu jedynie niepełnosprawność i cierpienie.
Że nie powinniśmy w ogóle wspierać lipnych i podejrzanych fundacji ani ich akcji gdyż poniekąd wiadomo że nikt tego nie kontroluje i panuje na tym polu totalne wezhołowie (jeśli jest inaczej to chciałabym poznać szczególy sprawy pociągnięcia do odpowiedzialności jakiejś fundacji za to że pieniądze ze zbiórek nie szły na cel zbiórki np.)
"Że dręczone konie powinny zostać ODEBRANE a nie wykupione.
Że dręczyciel powinien co najmniej ponosić konsekwencje finansowe (pokrycie kosztów przejęcia, opieki wet-kow, i umieszczenia w stajni zastępczej do czasu skierowania do adopcji), o ile nie prawne przewidziane w Ustawie o ochronie zwierząt."
to teraz sie zastanowmy... jak do tego dojsc, zeby wlasnie tak bylo?
zeby sady odbieraly zwierzeta wlascicielom (nie tymczasowo lecz na stale), zeby nakladaly na wlascicieli kary?
repka, myslmy, myslmy. moze cos wymyslimy.
zdaje się że powoli powoli ale się cos zmienia i zwierzęta w tym konie są jednak odbierane właścicielom. Straż dla zwierząt też zdaje się działa, czyż nie?
ElaPe, E tam, phi Straż dla Zwierząt. Dla mnie prawdziwym wizerunkiem fundacji jest ta działająca pod nazwą 'Policja dla Zwierząt w...' (Miami, Detroit, ...)
To jest działalność godna podziwu, w porównaniu do tych Polskich 😉
Działa i straż i fundacje i często konie są odbierana, ale tu chodzi o to żeby zmieniać też podejście takich włascicieli do zwierząt. To są ludzie często nie mający świadomości że krzywdzą zwierzęta. Ile razy straż zagląda do starego spracowanego człowieka, który nie umie się dobrze zająć zwierzetami i nie wie że robi to źle, bo tak było od wieków w jego rodzinie i okolicy. mi czasami szkoda takiego staruszka bo robi się na nioego nagonkę, a tak naprawdę zwykli ludzie wkoło nie wiedzą i tak o co chodzi i biedny staruszek na starośc został mega dręczycielem zwierząt. A np. bogaty własciciel arabów dalej je sobie hoduje.
nie no wiadomoże jak jest to staruszek ktory tak postępuje bo tak od wieków z dziada pradzada tak robili to taka straż poucza i daje jakiś termin na zmianę sytuacji. jak się nie poprawia sytuacja i dalej jest jak było to rozumiem że wtedy cos należy zrobić w senie zabrania koni.
Staruszek czy nie staruszek, bogaty czy biedny - każdy bez różnicy ma obowiązek nie dręczyć zwierząt.
A już staruszek kuty na cztery nogi i jeszcze domagający się kosmicznej kwoty za cherlawego udręczonego kunia - no to ja uważam że dla takiego staruszka nie ma usprawiedliwienia - choć też szansę można mu dać.
Ale nie że wykupujemy bo staruszek i on się nie znał i dlatego tak robił źle.
W związku z tym moim zdaniem jeśli już chcemy naprawdę pomagać to się powinno własnie wspierać organizacje jak Straż dla Zwierząt - która właśnie się u nas wzięła zapewne z reportaży na Animal Planet o tym tytule pokazująccyh działalnośc takich Straży w innych krajach.
Czyli Straż finansowana jest z datków od ludzi. Straż ma swoje zaplecze w postaci stajni, wetów, ale też współpracuje np. ze stajniami przejściowymi - którym jak sądzę też opłaca koszty pobytu koni. I od razu po dojsciu koni do jakiego takiego stanu są czynione starania o znalezien im im domów adpocyjnych.
ElaPe, masz po czesci racje, Repka tez dobrze mowi. moze przydaloby sie przygotowac na poczatek broszurki o dobrostanie koni? (skupmy sie na nich) plakaty? jakas strona z zebranymi poradami: jak byc powinno i co, jak robic, kiedy jest inaczej? gdybysmy mieli juz materialy, wtedy mozna uderzyc do mediow, zeby je rozpowszechnialy. tylko czy to jest dobry pomysl?
Własnie też o czymś takim myślałam Met.
Prosta jak instrukcja cepa "Instrukcja użytkowania konia w stajni przydomowej" czy coś w tym stylu.
Z tym że jak z czymś takim dotrzeć do takich starszych wiekiem nic nie czytających, a tym bardziej nie buszujących po necie, ludzi posiadających konie.
droga pantoflowa. przez handlarzy. przez wetow. z prasa codzienna. przez listonoszy 🙂
Możecie się złościć do woli,ale pojawia się tutaj też sprawa identyfikowania zwierząt.
Bez tego- nic nie będzie można udowodnić i zdziałać.
[quote author=Tomek_J link=topic=13795.msg426506#msg426506 date=1262582902]
Nie rozumiem za bardzo co ma jedno do drugiego...
[/quote]
No ma.Przypomnij sobie te konie,które znikły w zeszłym roku.
Nic nie można udowodnić-kamień w wodę.
Ja nie bronię metody znakowania ale zasady tak.
Ja jestem za pomysłem Met, wąsnie broszurki, ulotki itp. Fajnie jakby się udało własnie dotrzeć do prasy czy telewizji z czymś takim, coś w rodzaju kampanii społecznej. A każdy z nas zna różne miejsca gdzie stojąonie w lepszych lub gorszych warunkach, to każdy może dotrzeć z taką ulotką i delikatną rozmową do tych miejsc gdzie powinno się ludzi uświadomić.
Identyfikacja jest ważna. Ja mam wrażenie, że wielu ludzi nie wie po co są paszporty i nie uważa za konieczne ich posiadanie. No ale tu należałoby 🤬 PZHK i regionalne ośrodki, bo ich system informowania posiadaczy koni o fakcie identyfikacji koni, wogóle ogólnie informowania o czymkolwiek, to jest mniej niż ubogi.
Tak, taka kampania z ulotkami i plakatami jest jak najbardziej ok - ale raczej nie ma sensu umieszczania ich w czasopismach jezdzieckich - bo kupuja je raczej osoby zainteresowane konmi, cos na ten temat wiedzace i na pewno nie rolnicy, "hodowcy z dziada pradziada" i tym podobne osoby, ktore jednak popelniaja najwiecej bledów w hodowli koni. Moim zdaniem takie broszurki powinien rozdawać weterynarz, nawet gdy zagląda do chorej krowy czy psa w gospodarstwie - a nuż gospodarz przeczyta albo przekaże sąsiadowi, który ma konia. Do tego plakaty powinny wisieć w autobusach, tramwajach, wiejskich sklepach - w miejscach, do których może taki przeciętny gospodarz trafić.
W broszurce takiej powinny być opisane podstawowe wymagania konia: ile litrów wody powinien pić, ile godzin pracować np. na roli lub pod siodłem, w jakim wieku powinien być zajeżdżany, ile kg siana i jakiego powinien dostawać, jak powinien wyglądać jego boks (minimalne wymagania) i stanowisko. Broszurka powinna też zawierać numery do okolicznych weterynarzy (doczepiane do broszurki np. na zszywacz) oraz zawierać linki do stron internetowych o koniach (a nuż gospodarz ma dzieci, które korzystają z internetu i zajrzą).
Gospodarze i wiejscy hodowcy to jedno. A drugie to osoby posiadające konie dla rekreacji, a niestety nie znające się dobrze na trzymaniu koni i nie traktujące ich właściwie. Znam takich osób sporo - owszem, coś tam poczytają, coś tam usłyszą, jakąś swoją prawdę mają i konie sobie żyją - ale nie żyją komfortowo, bo właściciele mają ZA MAŁO wiedzy, a do tego nie chcą się doszkalać. To bardzo przykre, że są osoby, które uważają, że zjadły wszystkie rozumy i owszem - koń dostanie jeść, pić, ma wybieg, ale np. nie jest racjonalnie użytkowany, nie ma odpowiednio dobranej paszy, środków pielęgnacyjnych, chodzi w niedopasowanym sprzęcie, nie ma pełnej opieki weterynaryjnej itd. Takie przypadki rażą mnie najbardziej - bo w zasadzie nie da się przyczepić do podstawowych spraw ('koń jedzenie dostał, boks ma, wybieg ma, więc czego pan chce?'😉, ale wszystkie inne kuleją mocno... krzywdząc konia.
Jeśli już chodzi o fundacje, to mnie odpowiadałaby taka, która zbierałaby datki na kastrację ogierów, szczepionki, podstawowe leki na najczęstsze schorzenia czy zranienia - i dofinansowywała uboższych posiadaczy koni z zebranych pieniędzy. Wielu gospodarzy na coś po prostu nie stać, a chcą dla koni dobrze.
"raczej nie ma sensu umieszczania ich w czasopismach jezdzieckich - bo kupuja je raczej osoby zainteresowane konmi, cos na ten temat wiedzace i na pewno nie rolnicy"
mylisz sie!
konski targ kupuja staaaaaaarzy koniarze, czesto wlasnie rolnicy
edit:
"Jeśli już chodzi o fundacje, to mnie odpowiadałaby taka, która zbierałaby datki na kastrację ogierów, szczepionki, podstawowe leki na najczęstsze schorzenia czy zranienia - i dofinansowywała uboższych posiadaczy koni z zebranych pieniędzy. Wielu gospodarzy na coś po prostu nie stać, a chcą dla koni dobrze."
zgadzam sie. my na razie skupialismy sie na kastracji/sterylizacji kotow i dokarmianiu zwierzat w naszej okolicy (biedny rejon w swietokrzyskim). mamy weterynarzy w roznych czesciach kraju (przede wszystkim okolica, gorny slask i wawa), ktorzy maja dla nas znizki. mysle, ze warto by bylo porozmawiac nad czestszymi darmowymi sterylkami w wybranych lecznicach (fundacja moglaby pokrywac koszty).
odnosnie koni - fajnie by bylo raz do roku przynajmniej odwiedzac takich wlasnie ubozszych ze szczepionkami i odrobaczaniem. zawsze przy okazji mozna sprawdzic stan sprzetu i na przyklad zmienic kantar.
Kastracja ogierów?
Spytam bo serio nie wiem- czy mięso ogiera nadaje się do jedzenia?
Czy jakoś swoiście pachnie jak z knura?
[quote author=Tomek_J link=topic=13795.msg426718#msg426718 date=1262606254]
[quote author=Tania]No ma.Przypomnij sobie te konie,które znikły w zeszłym roku.
Nic nie można udowodnić-kamień w wodę.[/quote]
Nie nie można udowodnić, bo nie ma koni. Jakby miały czipy, tatuaże, wymrożenia i HGW co jeszcze, w tamtych okolicznościach zniknęłyby tak samo. Identyfikacja jest ważna, owszem, w hodowli. Nidzie indziej. Podobnie zresztą jak paszport.
[/quote]
Ja wiem,że jesteś przeciwny znakowaniu . I nie staram się tego zmienić.
Gdyby tamte konie znalazły się żywe u kogoś można byłoby udowodnić,że to one.
A tak- nie można.
Piszę o tym,bo jak wspomniałam-służby mają narzędzia do pracy ale taki pretekst jak brak identyfikacji wystarczy im do umorzenia sprawy. Ilekroć usiłowałam się czegoś dowiedzieć o losie koni -zawsze słyszałam-nie pytaj o konie bo ONI tam mają swoje prawa i nikt/urzędnik/ sobie z NIMI nie poradzi.
kastracja ogierow kryjacych bez licencji - nie tych, ktore w wieku 1,5 roku ida pod noz 😉
kastracja ogierow kryjacych bez licencji - nie tych, ktore w wieku 1,5 roku ida pod noz 😉
To od dawna mnie interesowało. Jak to jest?
Taki rolnik -jak ma ogierka nie na mięso - to go chyba kastruje,żeby się z nim nie szarpać w pracy w polu?
To znaczy kastruje go lekarz.
A jeśli nie kastruje -to albo jest pasjonatem i lubi adrenalinę albo ma zamiar wykorzystywać ogierka do nielegalnego krycia. Czyli do robienia czegoś co PZHK uznaje za niezgodne z prawem?
Czemu zatem PZHK przy opisach koni nie podejmuje żadnych działań? Wiem-pytanie w próżnię.
Potem się płacze,że SO umierają. I zakłada stronę z pięknymi apelami.
Met-może i Twoja koncepcja pracy organicznej jest słuszna. Bo ładu w PL się nie uzyska.
Jestem jak najbardziej za opiniami, które padły w tym wątku.
Oczywiście wykupienie jednego konia z rzeźni lub wykupienie go od źle traktującego go właściciela zmieni sytuacje tego konia na lepsze, ale nie zmieni a może nawet pogorszy sytuację innych koni.
Jako, że działałam dość aktywnie w Straży dla Zwierząt, nie raz rozmawiałam z ludźmi, którzy chcieli nam oddać psa czy kota kupionego za kilkadziesiąt złoty na targowisku, bo zwierze było w opłakanym stanie i ktoś się porostu zlitował.
Ok- w porządku ten piesek czy kotek została uratowany, ale skoro sprzedający zwierzę w takim stanie znalazł na niego kupca, na drugi dzień stanie w tym samym miejscu z kolejnymi zwierzętami w myśl zasady- jest popyt jest podaż.
Tak samo z końmi wykupowanymi od zaniedbujących je czy nawet maltretujących właścicieli- jaki to biznes dla takiego chorego człowieka- kupi konia za grosze, nie będzie go odpowiednio karmił, dbał o jego zdrowie, kopyta, szczepienia, i sprzeda go potem za wyższą cenę .
Niekończąca się historia.
Oczywiście wszystko ładnie brzmi w teorii, ale jak już jesteśmy świadkami takiego cierpienia zwierząt, ciężko jest podjąć działanie mające na celu odebranie owego zwierzęcia, które niestety ( znając egzekwowanie polskiego prawa o ochronie zwierząt, ciągłego braku funduszy i ludzi chcących działać w organizacjach takich jak Straż dla Zwierząt) skaże to zwierzę na długi pobyt w miejscu męczarni, lub nawet na śmierć ( nie sprzedany szczeniak czy kot na targu często jest wyrzucany do lasu, zabijany, topiony ).
Moim zdaniem ciężko będzie coś zmienić, bez posiadania odpowiednich organów wykonawczych egzekwujących prawo o ochronie zwierząt- czyli np. Straży dla Zwierząt.
Nie wiem jak działa warszawska Straż- ale z tego co czytam na stronie podejmuje jednak dość sporo interwencji.
Znam natomiast sytuacje łódzkiej straży.
Łódź to bardzo złe miasto jeśli chodzi o traktowanie zwierząt, szczególnie domowych.
Na dzień dzisiejszy w łódzkiej SDZ działa 2 ( słownie dwóch ) mundurowych inspektorów.
Chociaż słowo działa, to jednak zbyt mocno powiedziane, bo nie podejmują oni praktycznie żadnych interwencji, nie mówiąc już o kampaniach społecznych, o uświadamianiu ludzi ( brak funduszy, zasobów ludzkich, zainteresowania władzy i lokalnej społeczności).
Uświadamianie społeczeństwa to moim zdaniem też bardzo dobry pomysł.
Sama zawsze chciałam zorganizować kampanię społeczną na temat bycia odpowiedzialnym opiekunem psa i kota, o nie kupowaniu tych zwierząt w pseudohodowlach, nie rozmnażaniu zwierząt nie rasowych, o nie podejmowaniu nieprzemyślanych decyzji o posiadaniu psa czy kota itd.
Niestety - brak funduszy, osób chętnych do pomocy- sprawa na razie umarła.
Jeżeli chodzi o końską akcję uświadamiającą to moim zdaniem warto wydać broszurki i zrobić plakaty inrofmujace adeptów jeździectwa , jeżdżących w wszelakich szkółkach, ośrodkach rekreacyjnych o tym w jakich warunkach powinny być trzymane konie, jakie są oznaki zaniedbania konia, ile godzin takie konie mogą max. pracować itd itd.
Chodzi mi o uświadomienie ludzi, że jeżdżąc w takim miejscu, płacąc za to w pewien sposób są współodpowiedzialni za tragedię tych koni.
Tak samo jak osoby kupujące psy i koty z pseudohodowli są odpowiedzialne za tragedię i cierpienie zwierząt trzymanych w skandalicznych warunkahc przez pseudohodowców.
Ludzie czesto w ogóle nie zdają sobie sprawy , że wychudzony koń, chodzący 6 godzinę bez przerwy w rekreacji ,jest po prostu maltretowany.
I jestem bardzo chętna do pomocy, mogę poddać kilka pomysłów, zaprojektować jakiś plakat itd.
Myślałam, też o tym, czy np. TVP , nie byłoby skłonne nakręcić jakiegoś programu właśnie o sytuacji polskich koni ( zarówno o sytuacje szkółek, handlarzy, transport koni na rzeź , targi koni itd).
Wiem, że TVP, jest zainteresowane taką tematyką, jestem sekretarzem SDZ w Łodzi, i kilkukrotnie kontaktowała się ze mną Pani z łódzkiej TVP, pisząc , że są zainteresowani wszelkimi akcjami promującymi ochrone zwierząt- jednak niestety od tamtej pory łódzka SDZ nie przeprowadziła żadnej takiej akcji, o której mogłabym poinformować TVP.
fajnie by bylo tez odznaczac osrodki rekreacyjne mianem 'przyjaznego dla koni i jezdzcow' na przyklad - to by moglo mobilizowac, a gdyby sie rozniosla wiesc (na przyklad pare artykulow w wyborczej), moze laicy przyjezdzajacy na weekendy na koniki zaczeliby zwracac na to uwage
pati, myslisz, ze moglabys napisac artykul o pseudohowlach zwierzat malych i swiadomym pomaganiu?
No tak nie do końca prawem kaduka.
Jest Ustawa Hodowlana i rozporządzenia do niej.
I takie o warunkach rozrodu. Opisuje co należy zrobić ,żeby miec punkt kopulacyjny.
Jak się rejestruje,co w nim musi być etc.
Tylko w PL powszechnie się ma prawo w nosie i takie skutki.
Ulotki i kampanie społeczne trzeba robić.
Przedziwne.
ps.Ale niewygodnie mi w roli adwokata Diabła-zatem już nie będę kontynuować.
Met Myślę, że mogłabym, jeśli ktoś mógłby już po napisaniu go przeze mnie rzucić na niego okiem , sprawdzić, może podsunąć jakieś inne pomysły. Nawet z racji studiowanego kierunku ( dziennikarstwo) myślę, że dałabym radę 🙂 Tylko potrzebuję kilka sugestii, w jakiej formie, czy bardziej suche konkretne informacje i sposoby zapobiegania itd, czy coś bardziej subiektywnego, nacechowanego emocjonalnie, bardziej marketingowego?
Met bardzo podoba mi się twój pomysł o certyfikacie stajnia przyjazna dla konia i jeźdźca- super sprawa. Jakby podpiąć jeszcze pod to ocenę sprzętu jakim dysponuje dana stajnia ( jakość i dopasowanie siodeł do koni, bezpieczne miejsca do jazdy, bezpieczne przeszkody), ogólne bezpieczeństwo w stajni, kwalifikacje intstruktorów ( w sensie, że jazd nie prowadzą tzw . " dziewczynki" czy instruktorzy bez papierka), i kilka innych jeszcze kryteriów.
Myśle , że wielu ludzi , świadomych , odpowiedzialnych, chętnie skorzystała by z informacji o takich certyfikatach a stajnią zależałoby na nich jako , że byłaby też to darmowa reklama.
Myślisz, że dało by radę wprowadzić to w zycie? Powołać jakąś rzetelną i cieszącą się zaufaniem komisję ( nie wiem przy jakiejś juz działającej fundacji, organizacji PP) ?
Mam jeszcze takie pytanie: Wiem, że są hodowle koni zimnokrwistych na rzeź, tak jak hodowle świni, krów czy kur.
Tam konie żyją raczej krótko, i chyba ( pomijając możliwość uniknięcia kontroli porzez znajomości, łapówki itd) w dość dobrych warunkach.
W takim razie czy bardzo nierealnym i utopijnym pomysłem jest, aby tylko takie konie mogły legalnie trafiać do rzeźni?
Nie konie 20 letnie po karierze sportowej, nie spracowane rekreanty, nie konie niechciane , chore itd.
Za oddawanie takich koni jak i skupowanie takich koni groziła by odpowiedzialność karna.
Jakie jest wasze zdanie?
I jeszcze jedno.
Pamiętam kiedy tak głośno było o niehumanitarnym traktowaniu koni w transporcie do Włoch. Pojawiały się wtedy pomysły, aby tylko przewóz już martwych, zabitych w kraju pochodzenia koni ( a raczej już wtedy koniny) był dozwolony.
Czy ten pomysł umarł?
Nie miał szans na powodzenie?
Jeżeli o mnie chodzi, ideałem byłby całkowity zakaz uboju a co z za tym idzie spożywania koni.
Nie jest to pomysł zupełnie utopijny, bo przecież w kulturze żydowskiej, muzułmańskiej a także w chrześcijańskiej ( długo w tej religii obowiązywał zakaz ubijania koni) czy W UK, USA czy Australii, jedzenie koniny jest albo zabronione, albo w ogóle niedopuszczalne etycznie.
No ale czego można się spodziewać po naszym kraju, w którym nawet hodowanie psów na smalec jest zgodne z prawem.
Artykuł musi być prawdziwy.
Skąd Ci przyszło do głowy,że ubój koni w USA jest zabroniony?
http://www.igha.org/USDA.html
"W takim razie czy bardzo nierealnym i utopijnym pomysłem jest, aby tylko takie konie mogły legalnie trafiać do rzeźni? "
jak juz gdzies wspominalam - niemieckie ubojnie przyjmuja zywiec tylko z farm, z ktorymi maja kontrakty i w ktorych odbywaja sie stale kontrole jakosci. jak ktos inny chce oddac konia do ubojni, musi zaplacic za wszystkie badania miesa. gdyby udalo sie cos takiego wprowadzic, to byloby super (bylam swiadkiem, jak zrebak z tezcem czy klacz z miesniochwatem na lekach poszly w kielbasy).
odnosnie artykulu - raczej w lekkiej formie, zeby ludziom chcialo sie to czytac. Tania mowi dobrze, musi byc prawdziwy