Odpowiedzialność Fundacji za swoich podopiecznych.

Zgadzam się z Met. Każda fundacja może sobie zastrzec w umowie, jak by wyglądała sytuacja odpowiedzialności osoby adoptującej konia. Można to załatwić w ten sposób, że w chwili podpisania papierka koń staje się nasz i tylko nasz, lub tak, jak to jest do tej pory - fundacja ma pełne prawa do podejmowania decyzji na temat tego, co ze zwierzęciem ma się stać.

Ale:

W sytuacji, gdy fundacja oddaje konia jakiemuś człowiekowi, zrzekając się praw do tegoż zwierzęcia - skąd możemy wiedzieć, że człowiek da mu należytą opiekę? Że za rok ten koń będzie wyglądał jak żywy szkielet, schorowany i pobity? Albo zostanie użyty np. do sportu mimo poważnej choroby?

Jeśli chodzi o opcję wizyt domowych - na pewno wiele osób naoglądało się programów o RSPCA i ASPCA i wydaje im się, że to fajne rozwiązanie i w ogóle. Po pierwsze - my mamy inne prawo. Co w Anglii, czy USA można załatwić jednym świstkiem papieru, u nas skończyłoby się łażeniem po sądach, ciągłym proszeniu policji o w wsparcie, pisaniem wielu podań i wydaniu mnóstwa kasy na tzw opłaty manipulacyjne. Poza tym, jak już ktoś wspomniał jeżdżenie na drugi koniec Polski, żeby zobaczyć, czy konikowi się dobrze powodzi też nie jest wesołą wizją. W przykładowym RSPCA fundacja ma całą siatkę rozłożoną na cały kraj. Jeśli koń z Londynu zostaje oddany do Bristolu, to centrala z Londynu po prostu prosi centralę Bristolską o interwencję i problem z głowy.

Poza tym kontrolerzy - funkcjonariusze odbywają specjalne szkolenie. Wam na prawdę się wydaje, że można wysłać koleżankę z re -volty, żeby popatrzyła na konika zza ogrodzenia i to wystarczy? Po pierwsze - czy rozpozna stopień niedożywienia/nadwagi? Zauważy objawy jakiejś choroby? Najważniejsze - da sobie radę, jeśli spotka adoptującą osobę, która z jakiegoś powodu stała się agresywna? I czy osoba adoptująca będzie miała wystarczający respekt do "kontrolera", kiedy ten będzie mu radził, jak się tym koniem lepiej zająć. (Bo jakby do mnie przyszła jakaś kobita, której w ogóle nie znam, to nie słuchałabym jej zbytnio). Funkcjonariusze RSPCA/ASPCA raz, że budzą respekt, dwa, że wiedzą, jak się w podanych sytuacjach zachować, bo to jest ich codzienność.
"Gdyby koń stał się super sportowcem nie sądzę by jego życie stało się zagrożone, nie? Przynajmniej dopóki tym sportowcem by był."

nooo, dopoki jest sportowcem. przez ten czas moze przejsc przez rece na przyklad 5 wlascicieli. i ostatni wysle go do ubojni.

na przyklad tak na zachodzie sa rozwiazywane problemy finansowe organizacji prokonskich. w austrii, niemczech. konie sa skupowane, doprowadzane do ladu i sprzedawane za duza kase. dzieje sie to przy ogolnym zadowoleniu spoleczenstwa, poniewaz zwierzeta dostaly druga szanse. nikt nie ingeruje w dalsze losy koni. czesc z nich trafia do osrodkow fundacyjnych, gdzie pracuja w rekreacji. ale musimy pamietac, ze to nieco inna rzeczywistosc juz. no i nastepna sprawa. jesli pan x chce oddac konia do ubojni, to musi zaplacic za wszelkie badania, a nie jest tak, ze to jemu sie placi. ubojnie odbieraja zywiec tylko z farm, z ktorymi maja podpisana umowe i w ktorych sa prowadzone regularne kontrole jakosci miesa.
Może i nie o koniku ale powiem Wam o adopcji psiaka. Ponad 1,5 roku temu zaadoptowałam psiaka, ładną sunię owczarka niemieckiego. Osoba która powierzyła mi owego psa pozniej straszliwie mnie "obsmarowała" na forum PE. Zrobiła ze mnie potwora który męczy zwierzaki, sprzedaje je na lewo i prawo, zamecza i wyniszcza konia, uzytkuje chorego konia itp itd.Bolałoi boli do dnia dzisiejszego. Dziwię się jednak ,że osoba ta od tego czasu ani razu w żaen sposob nie sprawdziła jak jej pies się czuje , czy ma co jesc, czy jest odrobaczony, zaszczepiony- no poprostu NIC. A przeciez jestem kilerem zwierząt.
Powiem Wam szczerze, z ręką na sercu- Nigdy więcej nie zaadoptuję żadnego zwierzak. NIGDY. Sama znajdę biedę, jest ich całe mnóstwo. Nie podobają mi się umowy adopcyjne, nie podoba mi się ,że np muszę zadbac ,leczyc chorego konia, muszę łożyc na jego utrzymanie a On nigdy nie będzie mój.
Nie mam żadnych praw a same obowiązki. Dlaczego jesli widac np po paru latach dbania ,kochania zwierzaka nie mogę go odkupic. Dlaczego ciągle mam się spowiadc przed fundacją. Ja chce np psa, kota oddac do tego szpitala a nie wskazanego przez fundację, dlaczego niektóre fundacje nie pozwalają zdrowego konia użytkowac zarobkowo? Sama mam koleżankę ma w adopcji 4 letniego zdrowego wałacha zimnokrwistego. Dlaczego nie może nim w czasie festynu dla paru groszy pwozic dzieciaków? O Nie wolę miec własne konie, własne psy.


Witaj Moniko. To ode mnie adoptowałaś Larę dlatego musiałam zalogować się na tym forum w celu wyjaśnienia kolejnych kłamstw, które wypisujesz.
Krótko w punktach:

1. NIGDY nie oczerniałam Cię na forum PE.

2. Na forum PE napisałam tylko prawdę o sprzedaniu przez Ciebie koni (Borneo, Zwiastuna, Ładnego oraz Avalona). Tuż po moim poście sama się do tego przyznałaś.

3. Byłam u Ciebie i dobrze wiem, że dbasz o swoje zwierzęta.

4. Larę wizytowałam kilkakrotnie (możesz mi wierzyć lub nie ale osoby zajmujące się adopcjami robią taką wizytę raz; ja jednak lubię wiedzieć co się z psami oddanymi przez mnie do adopcji dzieje)

5. Przed adopcją wiedziałaś, że to strachliwa sunia skrzywdzona przez człowieka, która potrzebuje dużo czasu, żeby wyjść na prostą.

6. Dodatkowo umowa adopcyjna, którą podpisałyśmy chroni Larę przez zaniedbianiem przez Ciebie, gdybyś chciała to zrobić, mam prawo zabrać zwierzaka.

Bardzo proszę, żebyś nie wypisywała kłamstw związanych w jakikolwiek sposób z moją osobą oraz nie podważała moich kompetencji jeśli chodzi o adopcje psów.


Do Fazy w kwestii adopcji i odpowiedzialności.

Pośredniczyłaś w adopcji psa i kota. Pies i kot trafiły od dziewczyny ze Szczecina do domu Twojej pracownicy. Pies został jej dany tylko dlatego, że zaręczyłaś, iż posesja została ogrodzona. Poprzedni pies, także ze Szczecina, zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, ponieważ podobno wybiegł z nieogrodzonej posesji. Sonia pojechała do Warszawy i po kilku dniach okazało się, że uciekła, a następnie została znaleziona... Martwa, na torach kolejowych. Jak to się stało, że Sonia uciekła z ogrodzonej posesji? Ano tak, że posesja w rzeczywistości nie była ogrodzona. Miałaś dopilnować podpisania przez Twoją pracownicę umowy adopcyjnej na kota. Przeciągałaś to miesiącami. Gdy dziewczyna zaczęła nalegać, pokazałaś prawdziwe oblicze, kpiąc że lekarze schrzanili jej operację głowy (dziewczyna miała kilka miesięcy wcześniej bardzo poważną operację neurologiczną i nawiązywanie do tego było conajmniej niesmaczne). Powiedz chociaż, czy kot żyje i ma się dobrze, czy podzielił los Soni i tego poprzedniego pieska...

Powyższy przykład nie jest po to, by Cię oczerniać, ale po to, żeby pokazać, że nie jesteś tak odpowiedzialna i kryształowa, na jaką kreujesz się na różnych forach. Na forach, gdzie ludzie nie mieli okazji poznać Cię osobiście.

Po co wygadujesz kłamstwa o IwonieP.? Bo napisała, że sprzedałaś konie, wytykając Ci niekonsekwencję? Dla tych, co nie wiedzą o czym mówię: Faza zawsze się zarzekała, że żadnego swojego konia nigdy nie sprzeda, a potem długo nie chciała się przyznać, że jednak to zrobiła. Oczywiście miała do tego pełne prawo - jej koń, jej własność - ale po co kłamać, że jest inaczej? Pewnie po to, żeby nie było rysy na wizerunku... tym wirtualnym. IwonaP. ma na swoim koncie dziesiątki uratowanych psów. Utrzymuje je i leczy, płaci za ich hotelowanie, ogłasza, szuka domów, sprawdza domy przed wydaniem zwierzęcia. U Ciebie w odwiedzinach w ciągu 1.5 roku była kilkakrotnie, jak możesz pisać, że nie interesuje się Larą?! Pisząc o warunkach Twoich zwierząt zawsze podkreślała, że są bardzo dobre. Wstyd Fazo, wstyd. Uważam, że powinnaś sprostować to, co napisałaś.

A żeby tak bardzo nie odbiegać od pierwotnego tematu wątku:

adopcje TAK
wizyty TAK
rozmnażanie NIE
oddawanie na własność NIE
sprzedawanie NIE
.
W szczecińskim ,,infoludku" pojawiło się ogłoszenie TOZ-u szczec. że płacą 15 zł za dobę ( nie pamiętem czy netto🙂, dokładają wyżywienie, opiekę weterynaryjną za adopcję psa u siebie w domu..
Co o tym rozwiązaniu myślicie?
Boże juz mam dosyc tych fundacyjnych przepychanek. wszyscy utwierdzacie mnie tutaj tylko ze jak juz pomagac to na własna reke, a nie poprzez fundacje. czekam az schroniska zaczna robic takie nagonki, wtedy bedziemy mieli duzo wiecej smutnych psów za kratkami boksów... .
żal...
Boże juz mam dosyc tych fundacyjnych przepychanek. wszyscy utwierdzacie mnie tutaj tylko ze jak juz pomagac to na własna reke, a nie poprzez fundacje. czekam az schroniska zaczna robic takie nagonki, wtedy bedziemy mieli duzo wiecej smutnych psów za kratkami boksów... .
żal...



Nie wiem czy to do było skierowane do mnie. Jeśli tak to nieporozumienie.
Jestem osobą fizyczną, nie jestem członkiem żadnej fundacji.
Ratuję psy za własne pieniądze, wyciągam ze schronisk, z pseudohodowli, zgarniam z ulic....
Leczę, szukam nowych domów.

Czasami mogę liczyć na pomoc znajomych. To wszystko.

IwonaP
To do was wszstkich tutaj.
Czemu ciagle mam wrażenie ze takie adopcje przynosza złego niż dobrego? Co chwile słysze ze jakis pies z adopcji nie żyje, uciekł ktos Go bije, komus go odebrano, dostał sie do nowego domu, ale nie spełniał warunków?

Ja mam juz 2 psa ze schroniska i nie mam problemów, bo nikt mi sie nie wtraca, nikt nie chce mi na siłe udowodnić ze coś robie źle, i nikt mnie nie kontroluje. Te wasze adopcje są chore i dziwne.  Albo po prostu zajmują się tym nieodpowiedni ludzie... .
IwonaP
To do was wszstkich tutaj.
Czemu ciagle mam wrażenie ze takie adopcje przynosza złego niż dobrego? Co chwile słysze ze jakis pies z adopcji nie żyje, uciekł ktos Go bije, komus go odebrano, dostał sie do nowego domu, ale nie spełniał warunków?

Ja mam juz 2 psa ze schroniska i nie mam problemów, bo nikt mi sie nie wtraca, nikt nie chce mi na siłe udowodnić ze coś robie źle, i nikt mnie nie kontroluje. Te wasze adopcje są chore i dziwne.  Albo po prostu zajmują się tym nieodpowiedni ludzie... .


A co Ty za bazdury wypisujesz?

Co to znaczy " takie adopcje"? Domyślam się, że pozaschroniskowe.

Jeśli co chwila słyszysz, że jakiś pies z adopcji nie żyje to zonacza, że został wydany nieodpowiednim osobom. Ze schroniska także się psa adoptuje. Różnica jest taka, że ja mam kontrolę i wiem, czy pies przeze mnie wydany zyje czy nie, a schroniska wydają psy praktycznie każdemu, kto zechce i nie mają pojęcia, co potem się z psem dzieje.

Jeśli pies dostał się do nowego domu a ktoś twierdzi, ze nie spełniał warunków to znaczy, że został wydany do ludzi, do których trafić nie powinien.

Mogę mówić tylko za siebie, ale ja nikomu się nie wtrącam, jak to pięknie określiłaś... ani nie próbuję niczego udowodnić. Moim celem jest tylko znalezienie dobrego domu dla psa, domu, w którym będzie bezpieczny.

"Te wasze adopcje sa chore i dziwne" - możesz się rozwinąć? Nie znasz mnie i nic nie wiesz o moich adopcjach, skąd pomysł, ze są "chore i dziwne"? I co to oznacza ?

Dla Twojej wiadomości, bo widzę, ze jesteś laikiem w tym temacie:
- dzięki takim adopcjom udaje się uratować wiele zwierząt, które nie przeżyją w schronisku
- można socjalizować psy, których w warunkach schroniskowych się nie da (brak funduszy, brak ludzi i warunków)

Wiesz, ile jest zwrotów z adopcji do schronisk? Zapewne nie...

Fakt, że tacy ludzie jak ja chcą pomagać, poświęcać swój czas, pieniądze i energię na działania pozwlające dać szansę tym, które w innym wypadku takiej szansy by nie miały uważam tylko i wyłącznie za zaletę.

Naprawdę powinnaś się zastanowić w jakim celu wypisujesz takie bzdury i zniechęcasz ludzi do adopcji.
In.   tęczowy kucyk <3
08 stycznia 2010 15:48
Mnie do adopcji zniechęcają takie posty jak Twój, a bynajmniej nie takie jak Hypnotize. Po takich słowach wolę mieć gdzieś wszystkie biedne psy do adopcji mimo, że jest mi ich szkoda, a psa kupić/ze schroniska/od znajomych wziąć. I mieć spokój, żeby nikt mi się w życie nie wpieprzał.
adrianna32   oni wojne pokazuja a o pokoj walcza
08 stycznia 2010 15:49
Kiedy podpisuje się umowe z fundacją,o kupnie to koń jest naszą własnością,fundacja ma prawo pierwokupu za taką samą cenę za jaką został kupiony!Właściciel może sprzedać konia za wyższą kwote,innemu właścicielowi,trzeba oczywiście zadzwonić do fundacji i to oni ponownie spisują umowę z nowym właścicielem,dalej mogą odkupić tego konia za te same pieniądze,za które kupił pierwszy właściciel!Np.kupuje konia z fundacji,za 2000 zł moge go sprzedać za 15 000 ale fundacja maciągle prawo zabrać go za te 2000.To chroni konia do końca życia przed trafieniem do rzeżni,powiem że gdy bym miała sprzedać własnego konia,sporządziłą bym identyczną umowe z prawem pierwokupu.Kiedy adoptujemy konia,fundacja jest dalej właścicielem konia,nie można go uywać w celach zarobkowych,do rozpłodu itp.Fundacja ma stałą,prawną kontrolę nad koniem,właściciel ma obowiązek łożyć w całości na konia.Fundacja ma prawo w każdej chwili bez podania przyczyny,bez właściciela i jego zgody zabrać konia z domu adopcyjnego!Oczywiście żadna fundacja nie robi tego tak poprostu,nie będą koniom zabierać dobrych domów ,bo muszą mieć miejsce na pomoc dla innych!Tu załączam umowe kupna sprzedażytakiego konia:UMOWA KUPNA – SPRZEDAŻY KONIA

Zawarta dnia......................................... w............................................................... pomiędzy:
Fundacją Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!
Z siedzibą przy ulicy Kopernika 6/8 00-367 Warszawa; numer NIP 525-21-91-290
Reprezentowaną przez……………………………………..numer dowodu osobistego………………
zwanym(ą) dalej Sprzedającym(ą)
a
Panem(ią) ...
legitymującym(cą) się dowodem osobistym serii............. numer....................................................
pesel........................................................ nip...................................................................................
Zamieszkałym(ą)...
zwanym(ą) dalej Kupującym(a).
§1
Sprzedający sprzedaje, a Kupujący kupuje ogiera - klacz – wałacha
o nazwie....................................................................urodzonego....................................................
rasy...
o umaszczeniu...
o odmianach ...
o znakach szczególnych (tzw. palenia):
(symbole rasowe, podać jakie i gdzie).............................................................................................
(wypalone numery, podać jakie i gdzie)..........................................................................................
i numerze tatuażu (chipa)...
O następującym pochodzeniu:
po ojcu ......................................................................................
od  matki.....................................................................................
§2
Sprzedający oświadcza, że jest jedynym właścicielem sprzedawanego wymienionego
w paragrafie 1 konia, który  jest zdrowy – jest chory (podać schorzenia, zwłaszcza jeśli jest to jedna z tzw. wad zwrotnych: łykawość, dychawica świszcząca, wartogłowienie, ślepota miesięczna) ...

§3
Ogier – klacz - wałach został(a) sprzedany(a) za uzgodnioną sumę ........................................... zł słownie ...
Uzgodnioną sumę Kupujący zobowiązuje się zapłacić natychmiast po odebraniu ogiera - klaczy - wałacha (w uzgodnionym terminie) ...........................................................................
§4
Ogier - klacz - wałach wraz z metryką (rodowodem), książeczką zdrowia, paszportem / inne dokumenty (wymienić) ...
zostaje przejęty dnia .............................................. i staje się prawowitą własnością Kupującego.

§5
Fundacja zastrzega sobie prawo pierwokupu konia za kwotę wymienioną w §3
§6
W sprawach nie unormowanych umową mają zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego .

§7
Umowa została sporządzona w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach po jednym dla każdej stron.

      SPRZEDAJĄCY                            KUPUJĄCY
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
08 stycznia 2010 16:48
Jestem osobą fizyczną, nie jestem członkiem żadnej fundacji.
Ratuję psy za własne pieniądze, wyciągam ze schronisk, z pseudohodowli, zgarniam z ulic....
Leczę, szukam nowych domów.

4. Larę wizytowałam kilkakrotnie (możesz mi wierzyć lub nie ale osoby zajmujące się adopcjami robią taką wizytę raz; ja jednak lubię wiedzieć co się z psami oddanymi przez mnie do adopcji dzieje)
(...)
6. Dodatkowo umowa adopcyjna, którą podpisałyśmy chroni Larę przez zaniedbianiem przez Ciebie, gdybyś chciała to zrobić, mam prawo zabrać zwierzaka.


To istnieją umowy adopcyjne między dwiema fizycznymi osobami? Zawsze myślałam, że umowy takie podpisywane są między stowarzyszeniem / fundacją / schroniskiem a osobą fizyczną. I co, jak się dzieje coś złego ze zwierzem, to wchodzisz osobiście do domu "klienta" i siłą zabierasz zwierzaka, bo to Twój, tylko że zaadoptowany przez kogoś? Sorry, ale nie bardzo rozumiem na czym taka umowa adopcyjna polega i jaką ma podstawę prawną 🤔
Możesz wyjaśnić bardziej szczegółowo?
adrianna32   oni wojne pokazuja a o pokoj walcza
08 stycznia 2010 17:04
Owszem każdy ma prawo sporządzić taką umowę,chyba osoba adoptująca ją czyta i się godzi albo nie.Kiedy się zgodzi,ma podpisane warunki i musi ich przestrzegać,jak nie to nie ma obowiązku adoptować!Kiedy warunki są złamane,idziesz na policje pokazujesz podpisaną umowe,wyjaśniasz sytuacje że takie warunki zostały złamane,przychodzisz z policją.Można również skontaktować się z pobliską fundacją,poprosić o pomoc one mają takie prawo,nawet kiedy przyjedzie policja,umowa jest i widać że zwierze jest przetrzymywane w nie takich warunkach!
Hmmm, zdaje się, że nie będzie żadnej interwencji policji ( w każdym razie ja bym pogoniła) bez nakazu prokuratorskiego typu nakaz wydania własności.
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
08 stycznia 2010 17:22
No właśnie to mnie trochę dziwi ... Fundacje czy inne podobne organizacje rozumiem - są prawnie działające, wpisane do rejestru i posiadają ewentualną podstawę prawną do odbierania zwierząt, ale jedynie tych zaadoptowanych.
Natomiast osoby fizyczne ... hmmm. Rozumiem sprzedaż czy dzierżawę, ale adopcję? Tym bardziej, że trudno jest zaadoptować zwierza w części, czyli podpisać umowę, że trochę jest mój, a trochę nie mój?
Dziwne to jakieś 🤔
Makrejsza   POZYTYWNIE do przodu :)
08 stycznia 2010 17:23
Ja się wielokrotnie spotkałam z podpisywaniem umów adopcyjnych, w sytuacji gdy osoba wydająca zwierzaka i biorąca go do adopcji jest osobą fizyczną. Rozmów na ten temat jest wiele i jeszcze nie spotkałam się z sytuacją, w której dałoby się prawnie wyegzekwować warunki umowy - w momencie, gdy adoptujący łamał jej zapisy, a osoba, która zwierzaka wydała się o tym dowiedziała, nic się nie dało zrobić.
Umowy adopcyjne dotyczące psów zawierane są pomiędzy dwoma osobami, jedna jest tymczasowym opiekunem (ja), który oddaje nowemu właścicielowi zwierzę.

Nie ma to nic wspólnego z umowami fundacyjnymi końskimi, bo ja psa komuś oddaję, on nie jest już moją właśnością.

Plusem takich umów jest ochrona psa, bo nowy właściciel, zgodnie za zapisami umowy, ma obwiązek poiformować byłego właściela o chorobie, zgonie lub chęci oddania psa.

Nikt się nikomu nie wpycha z butami do życia.

Taka zwykła ludzka kultura, ja poświęciłam coś dla tych psów, potem dostaję od nowych właścicieli maile ze zdjęciami podopiecznych, opisy historii co się z nimi dzieje itd

Osoby, które mają jako takie pojęcie o pomaganiu psom czy kotom na pewno wiedzą o czym piszę...
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
08 stycznia 2010 19:59
Ja nie widzę nic złego w umowach adopcyjnych, ba- uważam je za coś dobrego-dobrego dla zwierząt 🙂
Cieszę się, że ktoś interesuje się i kontroluje wyadoptowane psy, koty, konie...
czy zwierzaki mają warunki takie jak zostały ustalone i zapisane w umowie.
Uważam, że jeśli ktoś godzi się na adopcje, ma obowiązek dotrzymywać umowy a jeśli nie chce być w jakikolwiek sposób kontrolowany to powinien zwierzaka sobie kupić i nim samodzielnie dysponować.
Dla mnie nie ma żadnej różnicy, czy opiekuję się zwierzakiem "fundacyjnym" czy moim - mam to po prostu robić dobrze i już...nie sądzę, że odbiera się zwierzaki, bo ktoś ma takie "widzimisię",
"po złości" i z innych niepoważnych powodów.

IwonaP
To do was wszstkich tutaj.
Czemu ciagle mam wrażenie ze takie adopcje przynosza złego niż dobrego? Co chwile słysze ze jakis pies z adopcji nie żyje, uciekł ktos Go bije, komus go odebrano, dostał sie do nowego domu, ale nie spełniał warunków?

Ja mam juz 2 psa ze schroniska i nie mam problemów, bo nikt mi sie nie wtraca, nikt nie chce mi na siłe udowodnić ze coś robie źle, i nikt mnie nie kontroluje. Te wasze adopcje są chore i dziwne.  Albo po prostu zajmują się tym nieodpowiedni ludzie... .

Hypnotize- a może właśnie nie wiesz, że jakiś pies zabrany ze schroniska nie żyje dlatego, że nikt się tym nie interesuje 🙁
adrianna32   oni wojne pokazuja a o pokoj walcza
08 stycznia 2010 20:12
ms_konik Uważam dokładnie tak samo wręcz,myśle że każdy powinien sporządić taką umowę!Było by mniej,bezdomnych wierząt które się komuś znudziły,osoby liczyły by się z konsekwencjami!Nikt bez przycyny nie czepia się ludzi,który dobrze się zajmują zwierzętami!
A co Ty za bazdury wypisujesz?

Co to znaczy " takie adopcje"? Domyślam się, że pozaschroniskowe.

Jeśli co chwila słyszysz, że jakiś pies z adopcji nie żyje to zonacza, że został wydany nieodpowiednim osobom. Ze schroniska także się psa adoptuje. Różnica jest taka, że ja mam kontrolę i wiem, czy pies przeze mnie wydany zyje czy nie, a schroniska wydają psy praktycznie każdemu, kto zechce i nie mają pojęcia, co potem się z psem dzieje.

Jeśli pies dostał się do nowego domu a ktoś twierdzi, ze nie spełniał warunków to znaczy, że został wydany do ludzi, do których trafić nie powinien.

Mogę mówić tylko za siebie, ale ja nikomu się nie wtrącam, jak to pięknie określiłaś... ani nie próbuję niczego udowodnić. Moim celem jest tylko znalezienie dobrego domu dla psa, domu, w którym będzie bezpieczny.

"Te wasze adopcje sa chore i dziwne" - możesz się rozwinąć? Nie znasz mnie i nic nie wiesz o moich adopcjach, skąd pomysł, ze są "chore i dziwne"? I co to oznacza ?

Dla Twojej wiadomości, bo widzę, ze jesteś laikiem w tym temacie:
- dzięki takim adopcjom udaje się uratować wiele zwierząt, które nie przeżyją w schronisku
- można socjalizować psy, których w warunkach schroniskowych się nie da (brak funduszy, brak ludzi i warunków)

Wiesz, ile jest zwrotów z adopcji do schronisk? Zapewne nie...

Fakt, że tacy ludzie jak ja chcą pomagać, poświęcać swój czas, pieniądze i energię na działania pozwlające dać szansę tym, które w innym wypadku takiej szansy by nie miały uważam tylko i wyłącznie za zaletę.

Naprawdę powinnaś się zastanowić w jakim celu wypisujesz takie bzdury i zniechęcasz ludzi do adopcji.


Wybacz ale nie przekonujesz mnie ani jednym słowem które tutaj piszesz.
I moge Cie zdziwić ze wiem doskonale jakie sa sytuacje w schroniskach itp zanim zaczełam studiowac długi czas byłam wolontariuszem i uczestniczyłam w zajeciach resocjalizacji takich psów. I w zasadzie 99% psów po szkoleniach znalazło z powodzeniem dom.
Moge uwierzyc w domy zastepcze dla zwierzat chorych i ewentualne poszukiwanie im domu, ale na zasadach adopcji schroniskowej, nie adopcji od osoby fizycznej pzrez osobe fizyczna. Gdzie oddajacy do adopcji ma prawo kontrolowac to co sie dzieje ze zwierzeciem. Gdzie nie moge podjac sama decyzji o ewentualnej eutanazji czy oddania psa komu innemu ( zdazaja sie sytuacje jak np. urodzenie dziecka ktore ma alergie... ) .
I takie wymyslanie warunków... dam Ci psa jak bedzie plot na podworku... 🤔wirek: jakby to dla tego psa bylo najwazniejsze.

Hypnotize- a może właśnie nie wiesz, że jakiś pies zabrany ze schroniska nie żyje dlatego, że nikt się tym nie interesuje
Dlatego ja caly czas jestem za systemem który ma RSPCA a nie ludzmi z misja wlaczacymi na własną reke i tylko wzbudzajacymi ogolną agresje i niechcec do pomagania. Bo takie nieudane adopcje sa bardziej roztrzasane w sieci niz udane.

Ale to jest temat o koniach nie o psach i kotach wiec koniec OT  🚫
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
08 stycznia 2010 21:44
Umowa umową, ale między osobami fizycznymi w tym wypadku jest to jedynie zwykły świstek papieru bez żadnych regulacji prawnych, który na niewiele się zda podczas np. jakiejś interwencji. No chyba, że podpisujemy ją w obecności prawnika (lub notariusza) i posiada ona jasno określone podstawy prawne (osoby fizyczne między sobą takich podstaw ustalać nie mogą, ponieważ nie są do tego upoważnione, ale to chyba jest jasne). Co innego umowa kupna - sprzedaży, kiedy to zwierzę jednego właściciela przechodzi na stałą własność drugiego.
Dlatego nadal nie rozumiem na czym polega spisywanie takich umów i wracając do tematu, który poruszyła IwonaP odnośnie Fazy ... jakim prawem IwonaP możesz kontrolować warunki zwierząt, które oddajesz do "adopcji" jako osoba fizyczna lub takie zwierzaki odbierać?

Powtarzam ... rozumiem fundacje / stowarzyszenia / schroniska, bo są to organizacje jawne i wpisane do rejestru, czyli posiadają osobowość prawną zgodnie z powołanymi zadaniami statutowymi.

IwonaP, czy mogłabyś przedstawić wzór umowy, którą sporządzasz oddając zwierza do adopcji? Ciekawość mnie trochę zżera jak to wygląda 😉
Chyba się mylisz. Osoby prywatne mogą zawierać między sobą dość dowolne umowy - byle nie były sprzeczne z prawem. I prawnik do tego niepotrzebny. Są ściśle określone sytuacje, które wymagają uczestnictwa prawnika.
Można zawrzeć umowę - problem z egzekucją jej postanowień  😀iabeł:
Co można by rozważyć? Kaucję, która przepada w przypadku krzywdzenia zwierzaka? (a do kogo przysługuje odwołanie itp.)
IwonaP - robię to samo co Ty - mam dom tymczasowy dla psów, kotów, a ostatnio koni - nie licz tu na zrozumienie - za to możesz liczyć na krzykaczy, zaglądanie do Twojego portfela i opowiadanie Ci  co powinnaś i komu masz się tłumaczyć - to napewno  😍

Rób swoje i nie tłumacz się ze swojego czasu, swoich pieniędzy i swoich przekonań... Co inni myślą na Twój temat - to ich sprawa   🏇
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
08 stycznia 2010 23:08
Chyba się mylisz. Osoby prywatne mogą zawierać między sobą dość dowolne umowy - byle nie były sprzeczne z prawem. I prawnik do tego niepotrzebny. Są ściśle określone sytuacje, które wymagają uczestnictwa prawnika.
Można zawrzeć umowę - problem z egzekucją jej postanowień


Kiedy ja właśnie o tym 🙂 Umowę może podpisać każdy z każdym. Problem w tym, że aby móc potem cokolwiek egzekwować należy mieć do tego podstawę prawną. A w przypadku podpisania umowy o "adopcję" między dwiema osobami fizycznymi takowej niestety (albo i stety) nie ma.

Ale trochę chyba odbiegamy od głównego wątku ...  Koniec 🚫
adrianna32   oni wojne pokazuja a o pokoj walcza
08 stycznia 2010 23:13
Tak, dokładnie dąż zawsze uparcie do celu, nie wierz ludziom,którzy mówią coś a ty wiesz że to złe!Ja też pomagam zwierzakom i jak coś ostatnio oddałam kotki znalezione do fundacji!Wiem że mają dobre domy,ludzie często mają wiele do powiedzenia,mimo że nie znają sytuacji są najmądrzejsi!Taką sytuacje miałam ja nawet na volcie!
.
moj mąż kiedys adoptowal kota... oczywiscie byla najpierw wizytacja w domu, sprawdzenie warunków, no slowem- niemalze stanu konta- czy aby napewno kot bedzie mial najlepsze warunki pod sloncem... oczywiscie warunki spełnil- pojechal po kota / bo najpierw on byl sprawdzany/
I co? pojechal... smrod w ''domu'' gdzie byl ten kot byl nie do zniesienia, bród, kupy na srodku... taki syf jakiego wczesniej nie widzial. Kot okazał sie milym, robiacym w kuwete stworezniem. Zastanawial sie tylko- po cholere on byl kontrolowany, skoro ''domowe'' warunki kota byly gorzej niz schroniskowe...


ta sytuacja miala miejsce 10 lat temu.

to jest chore... i tyle. A i jasne ze nikt nigdy o tego kota wiecej nie zapytał🙂

Zlota, wlasnie

wg mnie grunt to zeby zwierz mial lepiej niz wczesniej
jesli ktos deklaruje, ze zwierza chce i ze jest swiadom, czym posiadanie zwierza jest - super
jesli ma ochote utrzymywac ze mna kontakt - super, jesli nie - luzik
nie robmy z ludzi debili, ktorych trzeba prowadzic za raczke i kontrolowac na kazdym kroku
swiat nie sklada sie z potworow spiskujacych po nocach, jak skrzywdzic kolejne bezbronne zwierze
adrianna32   oni wojne pokazuja a o pokoj walcza
09 stycznia 2010 11:00
Met
Dokładnie, raczej rzadko zdarza się że ktoś bierze zwierzaka, schroniska i jest lipa.Chociaż w przypadku koni? Heh,dopiero jak mój maluch pryjechał do stajni, dowiedziałam się że jakiś czas temu, gówniara wzięła konia do adopcji, po trzech miesiącach ktoś mądry zgłosił, zabrali jej konia! Kopmpletnie zero opieki nad koniem, uważam że powinny być nałożone konsekwencje na takie osoby, większość tych zwierząt dosyć już przesła! Albo ktoś potrafi się zajmować albo nie. Tu owszem uwżam że jest wina fundacji. ja mieszkam na samej górze Polski, a konia brałam  Krakowa! Tyle że ja kupowałam konia, ale fundacja oddając do adopcji powinna sprawdzić warunki, chociaż wierze że sprawdzili.Ale koń został narażony na przejazd przez całą Polskę, a za 3 miesiące powrót! Wiem też że fundacja chciała sprawdzić tego konia, ale już ktoś zadzwonił i zabrali, biedny konik! Ja mojego kupiłam, mimo tego z fundacją utrzymuje kontakt, tym bardziej że był ulubieńcem w stajni, wszyscy są zadowoleni.  🏇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się