Poncioch, Amnestria, Muffinka, Sankarita, Klami, incognito - kurczę... nie wiem jak zareagować... bardzo mi miło to słyszeć, nie chcę się powtarzać, ale naprawdę nie zasługuję na żaden respect. Cieszę się jednak, że trzymacie za nas kciuki - przydadzą się, oj przydadzą. To prawda, koniska dają mi niewyobrażalną radość i motywację każdego dnia, samo patrzenie na nie czyni świat wokół mnie piękniejszym i bardziej kolorowym.
Na dowód tego załączam notkę z fotobloga, z czerwca... 😉
"Przyjechałam dziś mega wcześnie do stajni.
Nakryłam się derką, wtuliłam w kącie boksu Siwej i tak sobie spałam.
Najpiękniejsza pobudka w moim życiu.
Wiosenne, ciepłe promienie wdzierające się do wnętrza stajni przez stylowe okna tak delikatnie otulały moją twarzyczkę.
Następnie ten dotyk.
Miękkie, delikatne chrapki subtelnie muskające mnie po szyi i twarzy, łaskoczące wąsiki i ten ciepły oddech.
Siwa...
Jeny, coś pięknego...
Spałam dobre 4 h, a ona cały czas stała nade mną, tuż obok, czujnie drzemała i nie ruszała się ani na milimetr, żeby mnie nie nadepnąć. Jedynym ruchem jaki wykonała było przesunięcie pyszczkiem siana ze śniadania i przysypanie mnie nim :P tak, tak, ona mnie tak bardzo kocha, że chciała mnie ukryć przed całym światem i mieć tylko dla siebie! :P
W każdym bądź razie tak sobie spałyśmy 🙂 Pracownik z porannej zmiany mi zrelacjonował wszystko. Podobno mamy zdjęcie, podobno przesłodki obrazek, podobno wygoniła go z boksu, kiedy chciał poukładać słomę...
Jeny, ja pierdziuuuuut.
Kocham tę kobyłkę...
To takie fantastyczne...
Byłam zupełnie bezbronna, mogła mnie tam podeptać, przygnieść, poturbować... Ale zaufałam.
Nawet nie czułam się senna, po prostu siadłam, chwilę płakałam ze szczęścia, że ją mam i zasnęłam...
Heh, ale kiedy się obudziłam jeszcze bardziej płakałam ze szczęścia, że dane mi było poznać tę Siwulę 🙂
Dobra, wiem, to infantylne z mojej strony i wręcz glupie, ale cóż... naprawdę ten poranek był najpiękniejszym w moim życiu 🙂"To takie małe wtrącenie, bo inaczej nie umiem opisać czym są dla mnie te koniska 😉
Sankarita - nie, to nie obrona częstochowy, spokojnie. Celowo dałam też zdjęcia ze spaceru, na kantarze, na których widać rzucanie głową - żeby nie było, że to od chamskiej ręki czy coś. Korab ma ADHD z łepetyną, taki nawyk po torach, ale już jest coraz lepiej. Jeśli o moją rękę chodzi - to my się nawet w żadne zbierania nie bawimy, bo najpierw musi motor przewalić na tył i odciążyć przód.
Salucha, raven - młodziak wesoły, to prawda 😀 raven, czekamy na Twoje foszki! I nie wiesz, że niektórym na stare lata odbija? Trza babeczce wybaczyć 😀

Pozdrawiamy cieplutko cały KR 🙂