Cześć wszystkim 😉 Czytam Was od ośmiu lat 🙄 więc chyba czas coś napisać, skoro wątek nam spadł. W temacie "jak to drzewiej bywało"-czytam ostatnio "My Quest of the Arab Horse", relację Homera Davenporta z jego wyprawy po araby na tereny dzisiejszej Syrii w 1906 roku. Książka bardzo fajna i po prostu do czytania, i jako źródło informacji o koniach, zwłaszcza że jest ilustrowana zdjęciami. Potomkowie jego koni do dzisiaj przetrwali jako osobna grupa hodowlana (Straight Davenports) oraz przede wszystkim w mieszance z innymi grupami, bo tak naprawdę występują już w rodowodach wszędzie, gdzie tylko użyto koni z amerykańskich linii. Davenport wziął ze sobą na zakupy beduińskiego szejka i kupował za jego radą i pośrednictwem tylko te konie, które sami Beduini uznawali po pierwsze za czyste, a po drugie za dobre i najlepsze, stąd też myślę, że ciekawie będzie parę z nich przedstawić.
Prezentuję Wam Haleba, ksywka: Duma Pustyni :p Haleb był tak znany i ceniony, że podobno kiedy wyjeżdżał z pustyni, było nim źrebnych dwieście klaczy. Żegnał go tłum Beduinów. Managhi Sbayli, ojciec z rodu Shuwayman Sabbah. Uwielbiam go z jakiegoś powodu 😡

Wadduda, ulubiona klacz wojenna jednego z szejków, miała nawet blizny po walce. Saklawi, ojciec z rodu Dahman:

Houran, Kuhailan Tamri, ojciec z rodu Hadban Enzahi:

Urfah, najlepsza klacz swojego rodu w całym plemieniu, przyprowadzona do Davenporta nie po to, żeby ją sprzedać, a tylko po to, żeby pokazać, ile warci są jej synowie. Po dłuuugich negocjacjach, kombinacjach i próbie wywinięcia się właściciela od ustalonej sprzedaży wzięto ją siłą, co spowodowało wśród plemion wielkie poruszenie. Saklawi al-Abd, czasami podawana jako Seglawi Jedran:

Abeyah, uważana przez Beduinów Anazeh jednocześnie za ich najlepszą klacz wyścigową i za posiadaczkę najpiękniejszej głowy na pustyni, zdobyta w wojnie z plemieniem Shammar, Abeyan Sherrak, ojciec z tego samego rodu:

Reshan, klacz Kuhailan Haifi po Kuhaylan Ajuz:

Muson, Kuhailan al-Musinn po ojcu Shuwayman Sabbah, z rodu "nasłuchujących" kuhailanów, występował na nim Buffalo Bill :p :

Ciekawostka-Davenport w swojej książce opisuje, jak Beduini śmiali się z zachodnich kupców, którzy oglądając konia zwracali bardzo dużą uwagę na jego nogi i kopyta, ponieważ konia ocenia się po...głowie. 😀 Według nich żaden koń nie był lepszy ani gorszy niż jego głowa, która wyrażała najlepiej, co w sobie ma.
Przy okazji chcę Wam trochę ponarzekać. Jak można wywnioskować z powyższych, teorie w stylu "nie mieszać Kuhailanów i Saklawi", "Kuhailany są gniade", "Munighi wyrzucić do kosza, Kuhailany rządzą" chyba mało obchodziły Beduinów Anazeh, skoro ich Duma Pustyni była Munighi i wcale nie kasztanowata, ich klacze wojenne bywały Saklawi, łączono często konie z różnych rodów, a za najpiękniejszą wtedy uchodziła klacz Abayan Sherrak. Kiedy ukazały się książki Raswana szerzące takie poglądy, to zostały dość jednomyślnie zjechane przez autorytety, a u nas jakoś się to (za Skorkowskim pewnie) przyjęło. Ciekawy artykuł Marka Treli na ten temat:
KLIK Jeśli chodzi o Davenporty w Polsce, to przed drugą wojną światową został do nas sprowadzony czysty Davenport Antez, który przykuł uwagę hodowców tym, że m. in. w czasie swojego króciutkiego epizodu na wyścigach jako dwunastolatek wyrównał ówczesny arabski rekord na pół mili. Zdążył dać u nas kilka źrebaków, w tym derbistę, ogiera Haschim-Bey (imię po szejku, który był ważną postacią w podróży Davenporta!), a potem tuż przed wojną został odkupiony z powrotem do USA. Niestety wojny nie przetrwał żaden jego polski potomek, jeśli nie liczyć jednego źrebaka urodzonego już w Wielkiej Brytanii, a szkoda, bo sam Antez okazał jednym z najważniejszych ogierów swoich czasów w Ameryce. Ostatnio z kolei Davenporty przyszły do Polski np. w postaci linii żeńskiej Edena C i Valerio Ibn Eternity, które pochodzą z rodziny Abeyi, no i oczywiście w bardziej lub mniej maleńkich odsetkach w rodowodzie np. Gazala, Marajja itp. Z kolei Enzo pochodzi z również zaliczanej do "okolic" Davenportów rodziny Nejdme, klaczy numer 1 w amerykańskiej księdze stadnej, która była w grupie arabów sprowadzonych do USA na Wystawę Światową w Chicago w 1893. Davenport tak się nimi zafascynował, że wciąż chodził na ich pokazy i stracił przez to pracę 😁 , w końcu odkupił część z nich, a potem pojechał do źródła po więcej i stąd cała historia.
Czytam ten "Quest", czytam, tyle ciekawych rzeczy, tyle historii, po powrocie Davenporta-drama z Lady Blunt i Randolphem Huntingtonem godna tabloidów, a u nas tak mało o tym wiadomo. A fajne konie z tego wyszły, w różnych typach urody, o mocno utrwalonych cechach, widać wyraźne podobieństwo kolejnych generacji, a czasem zdarzają się wręcz kopie założycieli. Poniżej jedno z moich ulubionych zdjęć araba ever-Prince Hal (Tripoli-Dharebah/Dhareb), czysty Davenport z 1959 roku.