Sprawy sercowe...
Wikusiowata
Nigdy nie mów nigdy ale ja z tych, którzy nie wchodzą dwa razy do tej samej wody.
A jeszcze nie tak dawno pisałam tutaj jaką związak daje siłę i ile łatwiej jest z drugą osobą.
Ehh strzeżcie się dziewczyny bo nie znacie dnia ani godziny 🙁 nawet prawie trzy lata razem, wspólne oglądanie domów na sprzedaż, czy projektów to nie znaczy nic. Z dnia na dzień dosłownie wszystko może pie*dolnąć.
Epikea, tak mi przykro :kwiatek: ale jakos nie wierzę, żeby to było tak z dnia na dzień, coś się przecież musiało wydarzyć
Epikea Może mało pocieszające, może to gafa z mojej strony. Ale pomyśl. Jak miało się rozpaść, to lepiej przed kupnem domu, czy ziemi i zaczęciem budowy domu, przed związaniem się innymi zobowiązaniami niż sam "oficjalny" związek. Nie wiem z czyjej winy się rozpadło, ani dokładnie dlaczego, ale myślę, że czasami to taki kop w tyłek od życia jest. Taki, z którego wynika, że trzeba coś zmienić, żeby pójść na przód i nie stać w miejscu. Bo czasami to co nam się wydaje na początku negatywne, tragedią wręcz jest wstępem do czegoś pięknego, lepszego, nowego. Szczególnie jeśli w grę wchodzą emocje jak i miłość.
KaskaD30, bera7, Gillian - a co u Was, jeśli jeszcze wpadacie poczytać wątek? Dawno się nie odzywałyście 🙂
E. z dnia na dzień...
Wikusiowata. Racjonalnie to wiem, że masz rację, ale to i tak boli jak fiks
Wikusiowata, u mnie różnie, rollercoaster ale przeważnie przecudownie 😉 nie wiem czy temat nie utknie na poziomie friendzonu ale w sumie to nie problem.
Wikusiowata, napiszę Ci za miesiąc. Na razie bywa różnie. 2 tygodnie spokoju i awantura. No chyba nie da się bez tego :/
Wikusiowata, a no u mnie taka kupa pracy, że o innych rzeczach zapomniałam... Temat rozwodu przebiega na razie gładko. Załatwiony cały podział majątku, dom już na mnie. Teraz aneks w banku (oby przeszedł bez problemów). Równolegle adwokat uzupełnia pozew o nowe dane majątkowe. Szanowny Malżonek mieszka dalej u nas, bo zaraz wyjeżdża na miesiąc i mu sie nie oplaca szukac lokum. Ma znaleźć jak wroci. Nie widujemy się w zasadzie, gadamy na cześć-cześć. Ja teraz w wolne zapitalam przy domu (wczoraj np między innymi wykopałam dól 4m na 3 m na 0,5 m i prawie umarlam ze zmęczenia...), a ten se zarcie na grila kupił. Myślałam, że jak mi się z tym grilem rozstawi i będzie z piwkiem patrzyl jak zapie...am, to zabije i tam zakopie...ale potem odpuścilam, w sumie co mi to że to kretyn... W końcu dlatego sie rozwodzę, a już niedlugo nie będę musiala jego gęby oglądać w ogóle, więc luz🙂 W końcu se nie rozstawił, bo coś tam...Ma dziś robic 😎 A najlepszy byl wyrzut, że ten dom nienadaje sie do zaproszenia kogokolwiek bo jest syf na podwórku. Calą wiosnę go sprzatam, a jest masakra, jeszcze pogruzowisko po budowie, prosiłam cale miesiące o pomoc, to nie, paluchem nie kiwnął... Patrzy jak gruz sama taczkami wożę... I jeszcze powie, że brzydko to wygląda... 😫 Alę ja się cieszę, że się zdecydowałam. Teraz w ogóle dopiero widzę jak żylam, po co ja się tak męczyłam tyle lat 😤 A najgorsze, że widzę, że mi to wszytko (zwłaszcza nerwy, w sensie takie zle, wredne emocje, które mnie przez niego ostanie lata przepełniały) na gębę strasznie. Okropnie zbrzydlam, zwrednialam na twarzy, tego chyba mi najbardziej żal, że na to pozwoliłam 🤦
KaskaD30, to faktycznie nic tylko się cieszyć, że blisko finału. Mój mąż sam z siebie pomaga ostatnio. Ogrodzenie pastwiska pomaga mi zrobić, żeby solidnie było. Dach na wiacie położył, zamówił i zapłacił za spychacz do renowacji ujeżdżalni. Bierze się za prace, które miał zrobić rok temu. Oby to było na dłużej a nie chwilowy zapał.
Epikea Nie martw się, wiadomo, że racjonalnie myśląc mam rację, ale to nie pomaga (stąd wspomniałam o tym, że może gafa i nie na miejscu). Jak człowiek jest smutny, przybity albo wkurzony, to racjonalne myśli niewiele pomagają. Jak to przetrawisz, ochłoniesz i pewnie dojdziesz do podobnych wniosków sama z siebie. Trzymam kciuki, żebyś się pozbierała w miarę szybko (daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz). :kwiatek:
Gillian To się cieszę, że najczęściej jest przecudownie 🙂 Trzymam kciuki, żeby tak zostało 😀
bera7 Oj. Wiesz, ale przynajmniej te 2 tygodnie spokoju masz między awanturami. To zawsze coś. I to, że ostatnio sam z siebie zaczął pomagać, też w sumie jest fajne. 🙂
KaskaD30 To dobrze, że temat rozwodu na razie przebiega gładko, życzę Ci żeby dalej tak przebiegał 🙂 No i super, że dom już jest na Ciebie! Skoro tak jest, to aneks w banku nie powinien być problemem. To ciesz się, że wyjeżdża na miesiąc, będziesz miała spokój jakiś czas. Zupełnie zmienił się wydźwięk Twoich wypowiedzi, już go nie usprawiedliwiasz i nie bronisz ( czasami zdarzało Ci się, przyznaj), tylko walczysz o siebie i o swoje, bardzo mnie to cieszy! Wiesz, że taki wyrzut co do domu, gdzie nie można zaprosić kogokolwiek moja Mama też słyszała notorycznie? Tylko że ani grosza w dom nie włożył, ani pracy własnej rąk też nie, wszystko na głowie Mamy (dom, ja, obejście, praca, zakupy, koordynowanie budżetu domowego, zwierzaki itd. - oczywiście w miarę jak dorastałam pomagałam jej na tyle na ile mogłam, ale kurde, to nie obowiązek dziecka, tylko męża!). I w ten sposób, Mama po sprzedaży części ziemi nakupowała materiałów budowlanych i wyposażenie łazienki (w moim domu nie było łazienki odkąd pamiętam, poniemiecka chata z wychodkiem), i tak w sumie od ponad 20 lat tej łazienki jak nie było, tak nie ma. Czekam na zwrot podatku z pracy za granicą, i sobie wreszcie zrobimy tą łazienkę. Poza zakupie materiałów do budowy, jakieś 7 do 9 lat temu (nie pamiętam dokładnie) mówił, że się za to weźmie i po co brać budowlańców, on sam zrobi. No ok. Tylko, że potem nie robił. Mama go opierniczyła od góry do dołu, że albo robi albo ona bierze budowlańców, przyznał się, że nie wie jak się za to wziąć, ale żadnych budowlańców ma nie brać, on się dowie i zrobi. Nie zrobił, kasa się rozeszła na bieżące wydatki i naprawy, spłatę długów. A dom wygląda jak wyglądał. 😵 Znaczy teraz z A. robimy takie drobne poprawki, na tyle ile umiemy, np. połataliśmy pęknięcia w ścianach wewnątrz pokoju naszego (żeby nie ciągnęło zimnem i żeby sprawdzić, czy dom jeszcze osiada, czy nie - na szczęście już nie osiada!), pewnie niedługo weźmiemy się za zewnętrzne mury, tylko muszę ogarnąć coś czym to połatamy, a na razie kiepsko z kasą, malujemy sufit, oprócz tego A. wczoraj i dzisiaj robił mi foliaka na warzywa, żebym mogła trochę obniżyć koszty naszego utrzymania (własne warzywa, ziółka na przyprawy albo herbatki itd.). W międzyczasie oczywiście robimy drewno, żeby było czym dom ogrzać, na szczęście mili panowie od wycinek zostawili gałęziówkę do dyspozycji okolicznych mieszkańców (teoretycznie mieli to sami zabrać, ale im się nie opłaca gałęziówki robić, mogli to w cholerę przemielić, ale zostawili 🙂 ). Także regularnie ściągamy sobie gałęzie, tniemy je i uprzątamy las (znaczy kiedyś to był las bukowy, stary dość, drzewa chore, teraz są nasadzenia iglaków jakichś ale te leżące gałęzie przykrywają poszycie dość mocno i utrudniają wzrost nowym roślinom). My mamy drewno, las jest posprzątany, panowie od wycinki mają mniej nieopłacalnej roboty, a leśniczy udaje, że nie widzi (wie o tych ustaleniach 🙂 ), bo mu to na rękę, że nie ma takiego "burdelu" w lesie i sam wie jak tu jest - kilka rodzin, które nie są zbyt majętne, niektóre wielodzietne, jeden człowiek, który jest chory psychicznie i nie może liczyć za bardzo na niczyją pomoc (ale w okresie kiedy bierze leki jest bardzo pracowity i uprzejmy, np. nosi kamienie z pól i lasów, i wypełnia nimi ubytki w drodze, pomimo tego, że większość ludzi albo się go boi, albo reaguje na jego widok zniesmaczeniem i pogardą). U Nas podwórko też nie wygląda jakoś super, chociaż większy bałagan jest w budynkach, bo ciągle coś się robi, ale prace stają w miejscu, bo nie ma kasy, albo trzeba zająć się natychmiast czym innym, albo iść spać, bo na drugi dzień A. idzie do pracy.
bera7, no to super, jak ktoś się zaczyna włączać w życie, to od razu się inaczej na niego patrzy🙂 Nawet okresowe awantury można znieść🙂 Poza tym, tak z mojego doświadczenia, to póki są awantury, to jeszcze jest dobrze. Jak się już nawet kłócić nie ma o co i po co, to znaczy, że przepadło... Wikusiowata, heh...no jakieś takie typy widać się powtarzają🙂 Trzymam kciuki za łazienkę, jak się już zrobi, to tak od razu luksusowo się w domu robi, niezależnie od reszty😉 Ja mojemu już wszystko odpuścilam, nie mam po co walczyć, już nie moja sprawa więc i granica cierpliwości mi się przesunęła🙂 Teraz tak sobie czasem patrzę i słucham .... i jedyne co myślę, to Boże jak dobrze, że mnie to już nie dotyczy. U nas też potrzeba jeszcze mega dużo wkładu, na razie nie mam kasy i jakiś czas będzie tak jak jest... Ale dach nad głową jest, woda jest, ciepło jest więc jest ok🙂 Najważniejsze to kuchenkę gazową muszę kupić, bo lecimy na takiej turystycznej-elektrycznej i nas na rachunkach wykończy🙁 I tak sobie myślę, że dobrze to wszystko wyszło. Bo żyję trochę dziwnie dla większości, że wolę brak kasy i odgruzowywanie siedliska pod lasem, od wygodnego mieszkania w zakresie cen na jaki ze spokojem mnie stać. Że przy tak ograniczonym budżecie jeszcze wtapiam kase w konie, a do tego poświęcam im tyle czasu, plus reszta zwierzaków... Ale tak lubię i czuję się tak dobrze. Jeśli kogoś poznam, to będzie już świetnie wiedział w co się pakuje i czy tego chce czy woli wiać... A mnie tak czy inaczej jest teraz dobrze... Zaczyna być w końcu, po tak dlugim czasie spokojnie i nic mnie nie niszczy. Mam nadzieję, że jak się to skończy, to naprawdę odkuję się psychicznie i znów będę sobą normalną, a nie znerwicowaną, stłamszoną starą babą jaką się czułam ostatnio🙂
KaskaD30 Faktycznie, zmieniło się Twoje podejście. Po samym sposobie wypowiadania się na temat jeszcze-męża widać, że nie masz już wątpliwości, chcesz o siebie zawalczyć. A co do wyglądu, powiem Ci, że moja Mama podczas trwania małżeństwa i podczas trwania rozwodu (tzn. sprawy rozwodowe i okresy pomiędzy nimi) strasznie szybko zaczęła się starzeć. To znaczy, z wyglądu, pomimo, że jest naprawdę ładna (ej no, jak chłopcy w moim wieku oglądali się za nią, a nie za mną, to coś jest na rzeczy 🤣 ), stała się taka... szara, zmęczona? Nie wiem jak to opisać. Ale od momentu kiedy się wyprowadziłyśmy, zaczęła od razu pięknieć, dosłownie, w oczach. Pomimo tego, że lat jej przybywa, aktualnie wygląda lepiej, niż jako 40-45 latka, a już jest po pięćdziesiątce (w ogóle, jutro ma urodziny 🙂 ). Od kiedy ma więcej możliwości, by zadbać o swój i mój (po części) byt, nie jest wiecznie tłamszona przez "ojca" i ma nowego, cudownego faceta (kurczę, już parę lat razem są, nie taki nowy, ale wiadomo o co chodzi), sporo "odmłodniała" z wyglądu. I to pomimo tego, że przez jakiś czas była chora, nie wiedziała o tym nawet, wyszło przy rutynowych badaniach kontrolnych do pracy. Aktualnie się leczy, już końcówka leczenia, świetnie się czuje, nie ma skutków ubocznych i z medycznego punktu widzenia, leczenie przebiega wręcz wzorowo-książkowo. 😅 Co do gospodarstwa - mam takie samo podejście. Miałam porównanie, bo naście lat mieszkałam tutaj, na zad^&iu, potem w wynajmowanych mieszkaniach przez 3 lata, i teraz wróciłam tutaj. Pomimo tego, że "ojciec" z nami mieszka i wkurza mnie niemiłosiernie, chcę tu zostać. A jak nie tu (biorąc pod uwagę możliwości remontowo-finansowe, najlepiej by było to wszystko z ziemią zrównać i od nowa postawić), to coś w lepszym stanie, z mniejszym areałem ewentualnie i lepszym dojazdem. Z resztą, wszystko wyniknie na następnej sprawie sądowej, która jest za mniej niż pół miesiąca. Okaże się, co sąd powie na temat podziału majątku. Trzęsę portkami z jednej strony, z drugiej - mamy duuuże szanse to wygrać. Bo po naszej stronie są świadkowie i dowody, po jego tylko słowo i krętactwo. Ale wiadomo, jakie prawo niejasne mamy w Polsce i wszystko zależy od interpretacji sędziego. Już zdecydowałam, że nawet jeśli by nie poszło po naszej myśli, to tu zostajemy i postaram się coś rozwinąć na miejscu, w miarę dochodowego. Patrząc po spartańskich warunkach, wczasy survivalowe powinny być świetnym wyborem 😂
Jak czytam Was Wikusiowata i Kaska o tych domach to, bez kitu,jakbym o sobie czytala. Wies ,konie i dom ,ktory potrzebuje jeszcze kupe remontu. .. Moj malolat ,po wielu wojnach , w koncu wzial sie do roboty i w majowke solidnie pracowal nad pastwiskiem dla koni. Okazalo sie ,ze rowniez bardzo polubil konie. Juz robi przy nich wszystko,nawet jak mnie nie ma to decyduje kiedy derki zalozyc a kiede sciagnac. Ale dom dalej lezy i kwiczy. Babcia dokucza i utrudnia a na dodatek musze mame wziasc do siebie . to bedzie level master dla niego;P Ale czuje sie przy nim szczesliwa,on deklaruje ,ze traktuje mnie powaznie i wiaze ze mna przyszlosc. Pozyjemy ,zobaczymy 🥂
Czyli nie tylko ja mam podobne problemy 😁
Dziewczyny mam takie pytanie głupie może ale jest u mnie źródłem konfliktów: czy po rozstaniu usuwałyście wspólne z Ex zdjęcia z Facebooka? Ex nie zrobił mi jakiejś wielkiej krzywdy, dla mnie to są jakieś wspomnienia ale mój nowy Tż dostaje białej gorączki, że mam te zdjęcia na tablicy.
Ja usunęłam, ale ja że tak powiem chciałam szybko zapomnieć, a niektórych "miłych" rzeczy mimo że bardzo chcę to zapomnieć nie moge a chętnie bym to zrobiła 😉 także troche inna sytuacja, ale tak, ja usunęłam
bawarka
usuń
chciałabyś u niego na tablicy oglądać wspólne miłe wspomnienia z jego byłą?
Zapisz sobie te foty gdzieś na dysku, w tajnym folderze, skoro dla Ciebie są ważne ale z fb usuń
Na ścianie w mieszkaniu też wiszą wasze wspólne zdjęcia w ramce? 😉
No chyba, że to grupowe fotki ze spotkań ze znajomymi, imprezy czy coś to wtedy rzeczywiście nie ma co cenzurować. ale sricte "związkowe" fotki bym usunęła. W ogóle dobrze czasem nieco posprzątać galerie czy wpisy na portalach społecznościowych 😀
bawarka, ustaw sobie nad każdym zdjęciem w funkcji - Kto powinien to widzieć? Tylko ja. I po kłopocie 😉
Ja bym nie żądała by mąż usuwał stare fotki czy wpisy, bo teoretycznie rozumiem, że to była jakąś część jego życia, kiedyś ważna. Ale gdyby niektóre fotki były zbyt "ładne" powiedzmy, to byłoby mi najnormalniej w świecie przykro i smutno, że trzyma je. Wkręcałabym się w środku głupio, że pewno jeszcze mu zależy jakoś, albo że są dla niego na pewno ważniejsze, niż mi się wydaje. Itd itp. Głupie ale byłabym jakoś tam zazdrosna w pewnym sensie. Wiedząc, że to głupie i dziecinne i teoretycznie rozumiejąc na logikę jego postępowanie.
kajpo na ścianie w mieszkaniu nie ale u mojej mamy stoi fotka z naszego ślubu 😉
Usunęłam, ale i tak jest źle bo zrobiłam to dla niego a nie sama chciałam. Facetowi nie dogodzisz 🙄
Gdyby mój facet kazał usunąć mi zdjęcia z fejsa albo wyrzucić zdjęcia z albumu mojego ex no to ... chyba ktoś nie ma zbyt dużej pewności siebie. Nie miałabym zamiaru kasować części swojego życia.
Jara wszystko zależy od wspomnień emocji i innych takich 😉
Epikea, co u Ciebie? :kwiatek:
Mówi się, że nie ważne jak ktoś zaczyna, ważne jak kończy.
Ja osobiście nie mam zamiaru wykreślać ze swojego życia wspomnień z ludźmi, którzy kiedyś byli dla mnie ważni, mieli wpływ na mnie i na to jakim obecnie jestem człowiekiem. To, że często rozstajemy się z kimś w złych emocjach to zapominamy, że są powody, dla których kiedyś postanowiliśmy być razem. Zdjęcia najczęściej dokumentują fajne chwile i dlaczego ich miałabym się wypierać? 😉
Jeden z moich byłych facetów miał problem, że na półce w pokoju stoją trzy albumy ze zdjęciami, takimi starymi, czasy kiedy mieszkała w Irlandii z jeszcze innym moim byłym. I również sugerował, że mu się to nie podoba i zapewne też problemem było to, że wydawało mu się, że te zdjęcia trzymam po to, bo tęsknie za tamtym i wspominam. Pomijając to, że wcale do tych zdjęć nie wracałam, to jak je oglądam to nie rozpływam się nad moim byłym, ale nad tym, że byłam w tyle pięknych miejscach, że jeździłam traktorem, pasłam krowy, że byłam młoda, piękna, raz w tygodniu byłam na plaży i paliłam jeszcze papierosy 😉
wobec tego, że z byłym można się zupełnie normalnie spotkać na ulicy, to robienie problemu przez nowego partnera ze zdjęć, jest dla mnie śmieszne. Jeśli miałabym coś niszczyć, to dlatego, że ja, jako była bym tego potrzebowała. Mam też zapaść na niepamięć, żeby mi się czasem coś z czymś nie porównało, coś nie wspomniało itp.?
Wyciągnęłam te albumy i je przejrzałam, zaczęłam robić zdjęcia tych fot i wysyłać do znajomych, do moich byłych jako zajebistą wspominkę. I jedyne co mi przeszło przez myśl to "ale byłam w wielu zajebistych miejscach, z zajebistymi ludźmi, tak chce spędzić resztę życia!".
A mi się wydaje, że to zależy jakie są to zdjęcia.. Bo co innego albumy o których pisze JARA a co innego jednak facebook gdzie sprzedajemy siebie innym ludziom. Jeśli są to zdjęcia gdzie jesteście w górach, nad morzem, w jakimś innym fajnym miejscu i po prostu on też tam występuje to spoko. Ale jeśli to są zdjęcia typu całowanie się, wspólne "selfie" itp no to jednak trochę słabo i nie dziwię się, że nowy partner może mieć obiekcje (choć to "dostawanie białej gorączki" brzmi jak zdecydowanie zbyt silna zazdrość).
No właśnie wszystko zależy od sytuacji. Gdybym właśnie poznała nowego faceta i była z nim w związku powiedzmy4 m-ce, ale byłabym pewna, że to ten i mi na nim bardzo zależy, a cały mój fejs ( bo o fejsie była mowa!) byłby zawalony fotkami z poprzednim facetem, a to w uściskach, a to jakieś wpisy w stylu "moje słoneczko", to bym je po prostu usunęła.
Co innego zdjęcia gdzieś na dysku, czy w albumach.
Wszystko zależy.
Ale jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację, kiedy byłoby mi przykro gdyby mój facet miał miliony fotek swojej poprzedniej a to w strojach kąpielowych, a to jakieś sweet fotki z wysyłanymi całuskami itd itp.
edit- smarcik- pisałyśmy razem, dosłownie o to samo mi chodzi!
Ale wspomnienia to wspomnienia, usuwać wspomnienie?
A wspólne dzieci to już kompletny klops, ciągle przypominają :P
Mozii
dzięki że pytasz
Akurat dziś mam dolinę, jeszcze śnił mi się w nocy i mam taki parszywy nastrój. A już lepiej było trochę
Mam pytanie do osób, które rozstały się po dłuższych związkach. Ile czasu zajęło Wam dojście do siebie, chęć zaufania komuś na nowo?