Weterynarze- opinie o wetach, do kogo w potrzebie

xxmalinaxx, do mnie nie dzwoniłaś (chyba) a mam zdecydowanie bliżej niż 100km, dla tego powtarzam - długa lista telefonów w razie W
xxmalinaxx, dokładnie tak jest.

efeemeryda, ale czy ktokolwiek z nas napisał, że zarabiacie za dużo? Że za drogo? Serio uważasz, że nie zapłacę kilku stów więcej by ratować życie i zdrowie mojego konia lub będę czekać z wezwaniem weta aż dojdzie do potrzeby operacji i koszty pójdą wielokrotnie w górę?  Nie tylko wykształcenie weta kosztują. W większości zawodów zdobywanie wiedzy kosztuje. A z takim podejściem jak Twoje na szczęście nie mam wśród moich wetów do czynienia. Święte krowy, co np. hydraulika mają za nic i będą się targować, jakby jego narzędzia były za darmo a wiedza o nowych technologiach była podawana w "fakcie".
Poza tym w praktycznie każdym zawodzie trzeba się dokształcać, rozwijać i co za tym idzie płacić za to kasę. Boszszsz dalej wam wciskają na studiach jakimi to wybrańcami jesteście?

nie wiem jak teraz, ale nam nie wciskali, za to po studiach jak w praktycznie żadnym zawodzie słyszę o misji i powołaniu
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 14:09
larabarson
wiedziałam, a mimo to chciałam i nadal chcę być przede wszystkim dobrym lekarzem, nie niczyim niewolnikiem ani zbawcą  😉
w dalszym ciągu nie rozumiem problemu - jeśli nikt nie odbiera bo nie może/ nie chce bo nie ma powołania / nie słyszy telefonu to się pakuje konia i jedzie tam gdzie NA PEWNO będzie mu udzielona prawidłowa pomoc.
ogurek, no co Ty? Lekarz, weterynarz i ksiądz musza mieć powołanie. I żaden z nich za darmo tego nie robi.

efeemeryda ale po co mam mnożyć koszty? Żaden koń pod moją opieka nie wymagał nigdy kliniki. Za każdym razem objawy były rozganiane farmakologicznie. 2 razy w życiu byłam przy sondowaniu konia, bo reszta nawet nie wymagała. Na ponad 20 lat opieki nad końmi swoimi i nie swoimi. Do kliniki mam 2h drogi, plus zorganizowanie przyczepy i zapakowanie to już robi się 3h. Koń może się przekręcić w tym czasie.
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 14:46
dojazd lekarza to też jest czas  😉
no i właśnie mnożenie swoich kosztów to problem, ale taki lekarz przecież ich nie ponosi tylko żyje z powołania  😉
efeemeryda szczerze powiem, że nie znam weta, który by nie doliczał za dojazd do klienta, charytatywnie nikt też nie robi  👀
Jak chcesz być dobrym lekarzem, to musisz wiedzieć, że jesteś na usługach klienta, nie odwrotnie. Czyli, że musisz dobrze wykonać usługę, tak żeby klient był zadowolony. To wychodzi na to, że trochę tym niewolnikiem być musisz  🤣
Wet dojeżdża przecież najczęściej na koszt klienta. Nikt tu przecież nie pisze, że wet ma leczyć za darmo i żyć z powołania.  Wszystkie koszty może doliczyć. Do weta, który zwodził mnie z przyjazdem do konia (nie odmawiał, bo wtedy byłaby jasna sytuacja i szukałabym innego), po prostu już nigdy nie zadzwoniłam.  Wetów coraz więcej, więc pewnie wkrótce rynek (w tym też dostępność) zweryfikuje, do kogo warto mieć numer w komórce. 
efeemeryda, rozumiem, że dojazd około 20 km (chyba 18), osłuchanie, badanie rektalne i podanie leków rozkurczowych za cenę 500 zł to jest działanie charytatywne? Ile wg Ciebie ten weterynarz dołożył do usługi?
Powtarzam jeszcze raz - nie zawsze jest możliwość wiezienia do kliniki! Z różnych powodów. Nagłe przypadki to nie tylko kolka!
W moim przypadku buło tak, że w Nowy Rok nie można było się dodzwonić nigdzie, a własnej przyczepy nie mam.
Może efeemeryda poda magiczny sposób co w takiej sytuacji? Iść z koniem 100km na piechotę do kliniki? W sumie to nawet byłoby pomysłowe, skoro weci zalecają przy kolce chodzenie  🤣

A co do zwlekania z przyjazdem i zwlekania z podjęciem działania przez weta, że się tak wyrażę, to miałam dwa razy taki przypadek (w środek zwykłego dnia).
Przypadek nr 1 - koń słania się po boksie, temp 38,5 i rośnie, moje podejrzenie - ropa w kopycie, ale koń bardzo marnie wygląda, opiera się o ścianę. Wet bagatelizował sprawę, proszę obserwować i dawać znać, może to nic takiego, to jeszcze nie gorączka, przesadza pani itd... Jak stan się pogorszył na tyle, że wizyta była już konieczna natychmiast, tenże wet oznajmił, że myślał, że to nic takiego, ale on i tak by nie przyjechał bo akurat jest na wyjeździe. Wezwałam innego, ale była już godzina 22...
Przypadek nr 2 - koń w stanie ciężkiej kolki, leżący, wet przyjechał z uczniem, który uczył się na tym koniu per rectum, pytamy czy szykować transport, nie trzeba na razie, to nie wygląda na coś bardzo poważnego i wykład na temat jak to wy właściciele koni zwlekacie z wezwaniem weta i przez was konie umierają. Na własną rękę wezwałyśmy wcześniej transport, więc nim wet swój wykład zakończył konia już ładowaliśmy przy akompaniamencie oburzenia weta, że robimy cyrk, bo po co do kliniki...
W klinice też zwlekali (mnie nie było, znam z relacji właścicielki, która musiała błagać! żeby konia jej zoperowali). Jak otworzyli to okazało się, że to był ostatni moment, jeszcze półgodziny i byłoby po koniu...

Więc ten tego...
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 16:17
gosiaopti
posiadanie konia jak i każdego innego zwierzęcia to odpowiedzialność, a brak przyczepy to brak odpowiedzialności.
Jak się chce mieć konie to się powinno mieć albo swoją przyczepę, albo stu procentowo pewną gdzieś w pobliżu, przy czym bardziej skłaniam się do tej pierwszej opcji.
:kwiatek:
dojazd lekarza to też jest czas  😉
no i właśnie mnożenie swoich kosztów to problem, ale taki lekarz przecież ich nie ponosi tylko żyje z powołania  😉

Jak się jest lekarzem terenowym, to raczej ma się świadomość, że znaczną część czasu spędza się na DOJEŹDZIE do klienta. I się za to odpowiednio liczy. Mam wrażenie, że bera o niebie, Ty o chlebie - przecież cały czas jest mowa o tym, że w sytuacji póki co kolki możliwej do ogarnięcia w warunkach stajennych dobrze by było, żeby ktoś do tego konia jednak dojechał. ZANIM z delikatnego przytkania zrobi się skręt. Jak również mowa jest o tym, że właściciele chcą zapłacić, nawet te ładnych parę stówek więcej, tylko niech ktoś przyjedzie, a nie spławia klienta i na pytanie, kto inny może przyjechać, nabierze wody w usta. Bo te parę stówek więcej to nadal mniej, niż kilka-kilkanaście tysięcy za operację i pobyt w klinice. Więc o jakim mnożeniu kosztów weterynarza mówisz? Założenie jest takie, że klient płaci za usługę. Przyjazd do kolki w nocy czy w święto to usługa na specjalnych warunkach - i odpowiednio z tej racji droższa. To, co napisałaś, brzmi trochę tak, jakbyśmy oczekiwali, że wet nam da rabat albo zrobi za darmo ze względu na ciężką sytuację. A nie chcieli zapłacić za "usługę specjalną".
Mnie się taki kryzys, że na kilkunastu obdzwonionych wetów pracował jeden (pierwszy, do którego zadzwoniłam) i akurat był u innej kolki, zdarzył raz. I koniec końców się na niego doczekaliśmy, choć już rozważaliśmy Służewiec. Miałam to szczęście, że zarówno on, jak i kilku innych, którzy byli "wyjechani/na imprezie/chorzy" na pytanie, u kogo jeszcze mogę spróbować, bo mi się lista kończy, normalnie odpowiadali, czasem podając po 2-3 inne nazwiska. Niekoniecznie kolegów z tej samej kliniki. I jak tak Was czytam, to się cieszę, że o ile nasza wetka "pierwszego kontaktu" nie jest gdzieś daleko, to przyjedzie zawsze. Najwyraźniej mi się trafiło...
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 16:22
Mam wielu znajomych końskich lekarzy, część z nich zrezygnowała, część wyjechała za granicę, bo  w Polsce praca mało wdzięczna. Mnie po pierwszych praktykach się odechciało, chociaż było to moje marzenie.
Zatem mój wniosek jest taki, że jest tych lekarzy terenowych od koni  zwyczajnie za mało, tym bardziej nie należy więc wieszać psów na tych co są.
Natomiast zwodzenie, że się przyjedzie i nie przyjeżdżanie to bardzo brzydkie zachowanie i tego absolutnie nie zamierzam bronić.
Absolutnie też nie zgodzę się z tym, że jeśli jest się lekarzem to za każdym razem trzeba rzucać wszystko i jechać - lekarz też człowiek.
:kwiatek:


edit: zjadło mi pół posta
Gillian   four letter word
19 stycznia 2017 16:37
W kwestii finansów jeszcze - miałam w klinice dług, rok czasu zabrało mi jego spłacenie. W tym czasie miałam JEDNO pytanie po kilku miesiącach czy pamiętam. Natomiast wet, który jechał do mnie 2km przez 18h skasował mnie kilka stów, o które tak się żarliwie dopominał, że aż straszył mnie odsetkami i sądem. Nie dość, że przez jego lenistwo i zaniedbanie prawie nie straciłam konia i wiedział w jakiej patowej sytuacji jestem, to dalej interesowała go tylko kasa. Owszem, należność mu się należała i nie kwestionuję tego ale naprawdę mógł wykazać się zrozumieniem. Byłam jego klientką od lat, trzymałam u niego konia, pomagałam mu w pracy, doskonale mnie znał więc wiedział, że zapłacę jak się wyczołgam na prostą. Ale nic, lepszy pełny portfel niż człowieczeństwo i klasa. Dlatego tak uwielbiam mojego weta psiego - tyle ile on mi zwierzaków leczył, ile uśpił nie biorąc złotówki... i zgadnijcie co, on nadal ma powołanie do zawodu 🙂 można? można.
efeemeryda, i jeszcze auto odpowiednie do przyczepy, prawo jazdy odpowiedniej kategorii, stajnię z halą i basenem a najlepiej chcąc mieć konia być wetem i mieć w d... to, że inni mają wolne popołudnie i siedzą w barze przy piwie.

Herezje głosisz. Odpowiedzialne to jest mieć zaufanych wetów, którzy się na mnie nie wypną, przyczepę w pensjonacie lub dostępną na szybko z innego źródła i nie zwlekać jak coś się dzieje.

efeemeryda, i jeszcze auto odpowiednie do przyczepy, prawo jazdy odpowiedniej kategorii, stajnię z halą i basenem a najlepiej chcąc mieć konia być wetem i mieć w d... to, że inni mają wolne popołudnie i siedzą w barze przy piwie.

Herezje głosisz. Odpowiedzialne to jest mieć zaufanych wetów, którzy się na mnie nie wypną, przyczepę w pensjonacie lub dostępną na szybko z innego źródła i nie zwlekać jak coś się dzieje.


najlepiej mieć własną klinikę i kilku wetów zatrudnionych.

I tak Polska to paskudny kraj.. dlaczego jeszcze tu siedzisz ?
I tak, lekarz też człowiek ale w sytuacji kryzysowej powinien w jeśli to tylko możliwe rzucić wszystko i pomagać.
Uważasz że skoro lekarzy jest mało to nie należy od nich wymagać ? Święte krowy ?
Majowa, dokładnie. Stąd pomysł na "dyżury". Wet też człowiek, należy mu się odpoczynek itd. ale pacjenci nie zawsze mogą czekać. Żeby był wilk syty i owca cała to fajnie jak nie wyjadą wszyscy w jednym czasie na urlop. W niektórych miejscach to funkcjonuje i klienci maja wsparcie. Ale są miejsca i weci, którzy patrzą tylko na swój interes i w nosie mają swoich podopiecznych (wide: sytuacja gosiaopti, )
bera7 jak w każdym zawodzie - są ludzie i parapety. Ale wkurza mnie postawa jak mniemam świeżo upieczonej Pani Weterynarz  😤 No klękajcie narody.
JA potem długo, długo nic i reszta głąbów.
xxmalinaxx, do mnie nie dzwoniłaś (chyba) a mam zdecydowanie bliżej niż 100km, dla tego powtarzam - długa lista telefonów w razie W


Nie mam do Ciebie telefonu.
Dzwoniłam do 7 różnych wetów.

bera7 no tak jest no... Dlatego ja teraz mam dwójkę zaufanych wetów, tą kochaną kobietę,  która bez sondy ratowała konia jak tylko mogła,  i weta prowadzącego z kliniki, gdzie była operacja. I wiem, że oni dojadą, jak zajdzie potrzeba... Albo wyślą kogoś od siebie.
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 17:29
Gillian być może lekarz, który tak się upominał o pieniądze miał takich dłużników jeszcze nastu i wtedy już jest spory problem, ale nie wiem jak było, więc nie chce oceniać.
Co do pana od małych zwierząt co leczył za pół darmo - jego sprawa, że chce działać charytatywnie, fajnie, że go na to stać, niestety nie każdy chce sobie może na to pozwolić.
bera7
to napisałam, swoją przyczepę ALBO opcję skąd wziąć ją w nagłej sytuacji stuprocentowo pewną.
Dyżury są moim zdaniem technicznie nie do zorganizowania, trochę utopia mimo wszystko. Niestety.
Majowa
a co ma być cała reszta świata, a potem ja ? No niestety ale to dopiero jest niezdrowe.
Dlatego zamiast wyjechać po prostu nie zajmuję się końmi na co dzień.


Nie zamierzam się o nic wykłócać, ale widzę, że niestety nie potraficie spojrzeć na to z drugiej strony, kiedyś myślałam jak Wy.

:kwiatek:
efemeryda po tych pierwszych praktykach trzeba było jednak zrezygnować, a nie zajmować miejsce na państwowej ( niepłatnej) uczelni komuś kto jednak by do tego zwierzęcia rzucił wszystko i pojechał . korzystałaś jednak z naszych/podatników, właścicieli zwierząt pieniędzy, a teraz odwalcie sie ? jednak weterynarz to nie mechanik samochodowy, nie odstawi auta na bok i nie zajmie sie nim następnego dnia bo i tak to nie wpłynie na jego stan
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 18:54
Jak już mówiłam są całodobowe punkty pomocy, ja w takim na szczęście nie pracuje ale to nie znaczy, ze potrzebujący nie maja gdzie tej opieki otrzymać 😉
efeemeryda, rozumiem, że jak koń połamie nogi to mam połamanego szarpać, pakować na leżąco do przyczepy i wieźć 2h telepiąc w przyczepie, żeby go uśpiono, bo nikomu się nie chce przyjechać po godzinach pracy? Czy mam naostrzyć nóż i sama zakończyć cierpienie konia?

[b]Majowa

a co ma być cała reszta świata, a potem ja ? No niestety ale to dopiero jest niezdrowe.
Dlatego zamiast wyjechać po prostu nie zajmuję się końmi na co dzień.


Nie zamierzam się o nic wykłócać, ale widzę, że niestety nie potraficie spojrzeć na to z drugiej strony, kiedyś myślałam jak Wy.

:kwiatek:
widzę że czytanie ze zrozumieniem też kuleje.
I nigdy nie myślałaś jak my. Albo ma się to coś albo nie.
posiadanie konia jak i każdego innego zwierzęcia to odpowiedzialność, a brak przyczepy to brak odpowiedzialnośc

Czyli przed zakupem konia obowiazkowe prawo jazdy na przeczepy? Albo pakiet koń + siodło i przyczepa w gratisie  😂
efeemeryda   no fate but what we make.
19 stycznia 2017 20:20
Obowiązkowo pakiet mózg  🙂
Już napisałam wydaje mi się wyraźnie, ze przyczepa albo jej dostępność  😉
bera7
Z pewnością jest to ciężki przypadek, ale to nie zmienia faktu, ze jak lekarz nie może to nie przyjedzie. Co jeśli on akurat jest tez oddalony o 2h drogi? Czy może ma się nie ruszać z terenu żeby być w razie "w".

majowa
Skoro lepiej wiesz niż ja co myślałam i myśle to wypowiadaj się może zamiast mnie ?
I idz na studia skończ je i ratuj świat, bo bez Ciebie się ewidentnie zawali.

Ja naprawdę nie zamierzam się kłócić. Widzę, ze jest to walka z wiatrakami, bo ewidentnie nawet nie chcecie spróbować stanąć po drugiej stronie ...  🙁
efeemeryda, przejechanie tej samej odległości osobówką a autem z przyczepą i koniem na pokładzie to zupełnie inny czas. Poza tym nie mam pretensji, jak dzwonię i wet odpowiada "nie mogę szybko dojechać, proszę próbować złapać X, Y, może będą szybciej". Nie  mam pretensji, jak wet ma wakacje i wiem, że przez jakiś czas jest niedostępny. Ale straciłabym wiarę w weta, który wybierze granie w piłkę z dzieckiem czy wyjście do znajomych ponad ratowanie życia, czy skrócenie cierpienia. Nie mam w zwyczaju dzwonić w niedzielę, że koń od piątku kulawy.
Nie rozumiesz jednego, mnie nie interesuje wet X czy Y tylko dostępność do usługi. I dziękuję każdego dnia, że trafiłam na ludzi z ogromnym sercem do zwierząt i musiałoby się sprzysiąc 1000 złych rzeczy, żebym nie uzyskała pomocy od któregoś z nich. Choć oczywiście nie zawsze są dostępni "od ręki" i czasem muszę wykonać kilka telefonów zanim trafię na tego, który jest w stanie przyjechać "już" a nie za kilka godzin.

Pamiętam kiedyś ciężki poród przez odbyt i tą bezsilność, że żaden hipiatra nie chciał/nie mógł przyjechać. Pomogła młoda wet zajmująca się głównie małymi zwierzętami instruowana przez telefon przez do od rozrodu.

edit:
A w sumie to mam jeszcze wśród pensjonariuszy weta, więc jak by inni nie mogli to ją będę z łóżka wyciągać  😀iabeł:
Obowiązkowo pakiet mózg  🙂
Już napisałam wydaje mi się wyraźnie, ze przyczepa albo jej dostępność  😉

Ale z przyczepą jak z najlepszym wetem, też może zawieść.
Więc jeśli mamy być odpowiedzialni za konia to równie dobrze idąc twoim tokiem myślenia powinniśmy od razu w pakiecie i weta sobie załatwić dostępnego 24h/7, przyczepę z szoferem i najlepszą stajnie, ale niestety nie zawsze jest od nas wszystko zależne i nie wynika to z braku odpowiedzialności.
Gorzej jak kierowca na kacu 😉
efemeryda po tych pierwszych praktykach trzeba było jednak zrezygnować, a nie zajmować miejsce na państwowej ( niepłatnej) uczelni komuś kto jednak by do tego zwierzęcia rzucił wszystko i pojechał . korzystałaś jednak z naszych/podatników, właścicieli zwierząt pieniędzy, a teraz odwalcie sie ?


Acha, czyli architekt ma Ci zrobić projekt za pół darmo z płatnością oddaloną w czasie nie wiadomo jak długo, bo studiował za państwowe pieniądze? Oczywiście pan adwokat udzieli porady "za flaszkę", lingwista zrobi tłumaczenie, bo co tam, przecież to dla niego chwila... I coraz mniej mnie dziwi, że weci nie chcą przyjeżdżać...  🙄


Gillian być może lekarz, który tak się upominał o pieniądze miał takich dłużników jeszcze nastu i wtedy już jest spory problem, ale nie wiem jak było, więc nie chce oceniać.
Co do pana od małych zwierząt co leczył za pół darmo - jego sprawa, że chce działać charytatywnie, fajnie, że go na to stać, niestety nie każdy chce sobie może na to pozwolić.


No właśnie, powtórzę co wcześniej: obowiązkiem właściciela jest zadbać o pokrycie kosztów leczenia a nie lekarz prowadzący ma brać kredyty... Dlaczego tak radośnie nie odwlekacie płatności rat Waszych kredytów, rachunków za prąd czy media? ... Aaaa, odłączą? No i właśnie dlatego takim cwaniaczkom weci "odłączają" dostęp do usług... Fakt, koni żal.


Bronię lekarzy mając pełną świadomość, że przy naprawdę poważnej chorobie moje konie mogą nie przeżyć... Najbliższa lecznica 5-6 godzin jazdy, najbliższy hipiatra ponad 100 km... Wybrałam takie miejsce do życia więc pozostaje mi jedynie się pomodlić o przychylność sił... tylko kiepsko mi to idzie, bo właśnie nie wiem jakich...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się