Sprawy sercowe...
zen zapewniać to można o wszystkim, także o miłości. Relacje międzyludzkie są skomplikowane i ludziom często może się wydawać, że kochają, choć tak wcale nie jest. Odejść też można nie pozwalać z wielu powodów niemających nic wspólnego z miłością. Nie wierzę w istnienie miłości, która pozwala świadomie, celowo, z premedytacją kogoś poniżać, ranić i krzywdzić, wiedzieć o tym i nic z tym nie robić. Jak kogoś kochasz - to chcesz widzieć tę osobę szczęśliwą. A nie żeby przez ciebie cierpiała, płakała i czuła się jak g***.
szamanka zastanów się, czy chcesz się ładować w niekończący się ciąg awantura-przeprosiny-awantura-przeprosiny... Za każdym razem byłoby tylko gorzej - bo im więcej wybaczasz, tym gorzej jesteś traktowana. Moim osobistym zdaniem są granice, po których przekroczeniu należy już tylko iść dalej, bo cofać się nie ma dokąd. Wyrzucenie z domu przez własnego męża i brak zainteresowania, co się dalej z osobą wyrzuconą dzieje, do takich granic należy. NIE, nie zależy mu, bo by się tak nie zachował, gdyby mu zależało.
Da nadzieje, ze jednak jeszcze mu zalezy...
No to masz odpowiedź, przynajmniej taką względną, czego chce szamanka. Do czego TY dążysz. To jest NAJWAŻNIEJSZE. Pamiętaj tylko, że możesz chcieć wrócić i chcieć budować... ale nie oczekuj, że on będzie człowiekiem, którym nie jest. Jeśli chcesz być przy nim takim, jakiego go znasz, spoko. Jeżeli oczekujesz, że mu zależy, więc zadzwoni, padnie na kolana i SIĘ ZMIENI, to Twój błąd. Ludzie trudno się zmieniają szamanko. A już cholernie trudno, jeśli czują przewagę nad drugim człowiekiem. Paskudnie to brzmi, ale tak to właśnie wygląda. Szastanie Tobą "wyjdź, wróć" i ta pańska łaska "zarabiam na ciebie i konia w hotelu"... No cóż...
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2521727#msg2521727 date=1459496417]
Nie wierzę w istnienie miłości, która pozwala świadomie, celowo, z premedytacją kogoś poniżać, ranić i krzywdzić, wiedzieć o tym i nic z tym nie robić. Jak kogoś kochasz - to chcesz widzieć tę osobę szczęśliwą. A nie żeby przez ciebie cierpiała, płakała i czuła się jak g***.
[/quote]
To sie strasznie, jak dla mnie, nie trzyma kupy, patrzac na Twoja opinie w topwym obecnie temacie forum. Jak widac mozna kogos chciec skrzywdzic, nawet kochajac, nie widzac w tym tejze krzywdy wlasnie.
Tylko, ze do tego trzeba dojsc samemu.
Na co sie tej drugiej stronie pozwala i co jest sie w stanie zaakceptowac, a czego juz nie.
A przede wszystkim - na ile szanuje sie siebie sama.
Szamanko poradze od serca, bo sama przechodzilam to na swiezo - badz samolubna. To jest twoje zycie i tylko ty jestes odpowiedzialna za to, jak je przezyjesz. Czesto gubimy sie w tym wszystkim, w uczuciach, w poswieceniu dla drugiej osoby, a zapominamy, ze bez szacunku i milosci do samej siebie - nikt nie bedzie nas kochal ani szanowal tak naprawde.
Banalne, trywialne wrecz, ale bolesnie prawdziwe.
szamanka, a nie chciałabyś się usamodzielnić? Iść do pracy, zarobić na siebie i konia?
Dodofon jak pracowalam, bylo jeszcze gorzej. Ciagle sprawdzanie telefonow, meili, facebooka. Koledzy z pracy nie mogli sie do mnie usmiechnac w sklepie, bo potem mialam awanture.
faith, aaaaale sie cieszę, że zaczynasz sobie rożne rzeczy uświadamiać 😉 przed Toba bardzo długa droga, ale na końcu sie okaże, że to Ty kierujesz tym, których ludzi wpuszczasz do swojego życia i że łatwo rozpoznać kto bedzie dla Ciebie dobry, a kto nie i wtedy to sie stanie proste 🙂 jestem z Ciebie dumna 🙂
szamanka, miałaś domowego tyrana. Cudownie, ze sie od niego uwolniłas 🙂 zacznij szanować siebie, idź do pracy, uniezależnij sie i nigdy juz nie zwróć swojej uwagi w stronę takiego typu człowieka 🙂
to masz odpowiedz - zrobiłaś z siebie niewolnika bez własnej kasy, własnego życia
Brak możliwości sterowania własnym życiem.
Sama zdecyduj czego chcesz os życia.
Już to zachowanie jak pracowałaś powinno Ci zapalić czerwoną lampkę w głowie...
zen jakbyś nie zwróciła uwagi odnośnie "topowego tematu forum", to na samym początku napisałam, że jestem przeciw 😉 i proszę, nie porównujmy dwóch zupełnie różnych rzeczy.
Nie krzywdzi się z pełną świadomością osoby, którą się kocha. Nie mówię o sytuacji, kiedy się nie wie, że się ją krzywdzi, albo kiedy się myśli, że robi się dobrze. Ale również i tutaj postępowanie takiej osoby powinno się zmienić, kiedy zrozumie, że się pomyliła. Pomylić się może każdy, ale kontynuować i powtarzać błąd już wiedząc, że jest błędem - nie, jeżeli się kocha. Wtedy się dla dobra drugiej osoby pracuje nad tym, żeby nigdy więcej taka rzecz się nie powtórzyła.
Tyle w tym temacie, bo to w sumie offtop.
szamanka z tego nie wyłania się niestety obraz relacji, o którą warto walczyć. Niestety jest tak, jak napisały dziewczyny. Musisz zadbać o siebie, szanować sama siebie, bo tylko wtedy inni też cię będą szanować - jak pozwalasz sobie wchodzić na głowę, to ci wlezą. Przerobiłam to sama bardzo boleśnie. A nadzieja, że "będzie inaczej", ma rację bytu tylko wtedy, jeżeli druga strona też chce, żeby zaczęło być inaczej. Z twojego opisu nie wygląda, żeby twój mąż był tym zainteresowany, a jeśli, to wyłącznie na swoich warunkach. Czyli ty masz być taka, żeby to zadowalało jego. Rada od serca ode mnie? - nie idź w tę stronę, byłam tam i nie warto.
Strzyga :kwiatek: dziekuje 🙂 bardzo mi sie milo zrobilo!
Wlasnie dostalam smsa o tresci "Czesc".
No cholera nastolatek...
Ide sie przejsc do galerii , bo zwariuje..
Dodofon jak pracowalam, bylo jeszcze gorzej. Ciagle sprawdzanie telefonow, meili, facebooka. Koledzy z pracy nie mogli sie do mnie usmiechnac w sklepie, bo potem mialam awanture.
Dla mnie to jest abstrakcja. Nie czytam maili mojego męża, nie przeglądam fb (chociaż sam czasem mówi, żebym zerknęła, jak coś mi potrzeba, a swojego konta nie założyłam), nie grzebię w telefonie, korespondencji. Nie dzwonię po milion razy, jak jest w delegacji/na imprezie firmowej. Ba, nawet kiedyś wysłałam go, ku przerażeniu trenerki i dziewczyn z zespołu, na jakieś wesele z koleżanką z pracy (której zresztą nie znałam), bo sama byłam na zgrupowaniu na drugim końcu Polski.
Z drugiej strony on w pracy ma koleżankę, której mąż jest żołnierzem zawodowym i po kolejnym Iraku, czy innym Afganistanie tak mu się pod kopułą przestawiło, że zdjęcia z każdej imprezy są cenzurowane, bo ona nawet nie może siedzieć obok kolegi, o tańczeniu nie wspominając. Tak więc wierzę, że i takie kwiatki się zdarzają. Tylko pytanie, czy warto? Według mnie - nie. Jeśli do tego dołożymy sposób wywalenia z domu, sam fakt, że coś takiego nastąpiło, to że teściowa rzuca wyzwiskami - sorry, spierniczaj jak najdalej możesz.
faith, to naprawdę cieszy jak komuś zaczyna byc lepiej 🙂
Za jakiś czas dojdziesz, dlaczego akurat to sie wydarzyło w Twoim zyciu, co chciałaś od tego człowieka dostać, chociaż wiedziałaś, ze nie dostaniesz. A potem pomachasz całej sprawie na "żegnaj" i odwrócisz sie do reszty swojego życia, ktora bedzie juz zupełnie inna 🙂
I tak czytam... faith, powąchasz sprawie i myślę... kurka, do złego na tym forum namawiają 😂 Ja wiem, że autokorekta, wiem... ale mam dziś niezły dzień 🤔wirek:
faith, nie znam Cię, a jestem z Ciebie dumna. Wiem, jak cholernie dużo kosztują takie decyzje i kurka dziurka... wiem, że wychodzą najcześciej na dobre. Zuch Dziewczynka!
Dziekuje dziewczyny :kwiatek:
Sa jeszcze te gorsze chwile i wkurzam sie, i ciskam z kąta w kąt bez sensu większego czasem.
Musze jeszcze powalczyc ze swoja niecierpliwoscia, tyle widze teraz drog i mozliwosci dla siebie i wszystko chcialabym tu i teraz i natychmiast! 😉
faith, bedzie jeszcze dużo takich chwil. To sinusoida, jak całe życie, nie jest dobrze juz raz na zawsze. Bedzie dobrze, bedzie kiepsko. Ale jak bedzie kiepsko, przypominaj sobie o tym, to jak z jazda konna. Czasem zuzlujesz i zuzlujesz te zgięcia i nie idzie, ale na którymś treningu puknie i wtedy bedziesz mogła iść dalej 🙂
faith super to czytać :kwiatek: 😅
Ja pamiętam swoje uczucie, jakby mnie ktoś wypuścił z klatki, o której istnieniu długie lata nawet nie wiedziałam, i poczucie absolutnej wolności - takie "mogę wszystko" 🙂
Minęły trzy lata, a do dziś czasem łapię się na tym, że cieszą mnie takie drobne rzeczy - ot, że mogę sobie wyjść z pracy i iść gdzie chcę na ile chcę. I nikt nie zrobi mi o to awantury, i nic nie muszę.
Warto było całe życie postawić do góry nogami i odważyć się żyć, a nie tylko trwać.
Jak sie jest w zgodzie ze soba, to wszystko w wiekszosci jakos 'samo' sie uklada i klika. Ja jakos dziwnym trafem, odkad przeszlam przez spory huragan sercowy i w koncu zdecydowalam, ze musze sama ze soba byc, to..no to tadaaaam, zaczelo sie ukladac niemal w kazdej dziedzinie zycia. I nie jestem juz sama ze soba, a z kims, z kim poprzednia zen by sobie nie poukladala zycia na 100%.
faith, gratuluje, teraz juz bedzie naprawde z gorki, czasem jakis wertep sie trafi, ale generalnie bedziesz umiala juz utrzymac rownowage :kwiatek:
faith Ty jesteś twarda, dzielna dziołcha, więc o Ciebie się zbytnio nie martwiłam, bo wiedziałam, że sobie poradzisz i teraz będzie już tylko lepiej :kwiatek:
Gorsze obawy mam co do szamanki, bo dziewczyna jest daleko od rodzinnego domu i pozostawiona samej sobie. Szamanko przede wszystkim moja rada nr 1, bez której ani rusz dalej - musisz się usamodzielnić, znaleźć pracę i zacząć pracować na swoje utrzymanie. Nigdy nie wolno liczyć na "kogoś" w tej sprawie, bo z mojego doświadczenia wynika, że prędzej czy później nadejdzie czas, że ten "ktoś" Ci to wypomni lub będzie to wykorzystywał.
(...), a Ty zono zrob, obiad, przynies mi sniadanie do pracy, posprzataj, wypierz, przynies torbe z zakupami, ale koniecznie wez mi dwie butelki wody mineralnej, ze trzy piwa i zwirek dla kota. Wiec targam, nosze, gotuje staram sie, przynies, podaj, pozamiataj. On wraca z pracy i nie jest w stanie zrobic nic oprocz wykapania sie i spelnienia malzenskiego obowiazku w lozku. NIC, bo jest zmeczony. (...)
U mnie sytuacja w domu podobna, też dałam sobie wejść na głowę i zrobić z siebie kurę domową 🤔 Ostatnio dowiedziałam się, że moim obowiązkiem jest czekać z obiadem, kiedy wraca z pracy, a jak po pracy poszedł do fryzjera i później obiadu nie było na czas... awantura 🙄
Tyle, że ja serio nie wiem, czy on przesadza, czy ja 😵
Ktos kto nas kocha to traktuje nas tak samo jak siebie, i nie wazne czy pracujemy w domu czy wychodzimy do pracy.
Scottie Ty sie dobrze zastanów nad tym swoim Panem...
Scottie, odpowiedziałaś, ze ma sie puknąć w głowę?
Scottie..ciezko cos powiedziec.. jesli bylo tak od zawsze, ze czekalas z obiadem, on Cie taka poznal i taka pokochal, taka wlasnie..no kure domowa, a nagle cos sie zmienilo, to..to ciezko doradzic..czasem jest tak, ze swiadomie lub nie, ale gramy kogos, kogo nie chcemy grac zawsze.. i pozniej jest troche rozmijania sie.. trzymaj sie, bo to ciezki temat..
szamanka, nie czekaj na kolejne sms. Nawet jeśli teraz się zreflektuje i przeprosi, to później będzie się powtarzać i będzie coraz gorzej. Zastanów się, cz chcesz być traktowana jak szmata przez całe życie.
Mój mąż też często przegina, ale nigdy nie posunął się tak daleko. Raz było blisko, wiele lat temu i kazałam mu się wyprowadzić. Uległam po 2 tygodniach jego i jego ojca próśb. Ale ja mam po części na to wyrąbane. On doskonale wie, że jeśli przegnie nie będę się długo zastanawiać nad rozstaniem.
Strzyga, oczywiście! Poskutkowało to nie odzywaniem się do siebie przez ponad tydzień, w tym w święta (które spędziliśmy osobno) i dopiero wczoraj pogadaliśmy. Jednak ani ja ani on nie doszliśmy do żadnych wniosków.
zen, no właśnie... obawiam się, że masz 100% racji. Oboje pracujemy na etat, on w normalnych godzinach 8-16 (przy czym pracę ma niecały kilometr od domu), a ja w systemie 12/24, z trzema lub dwoma dniami wolnego pomiędzy dyżurami (a do pracy mam 30km w jedną stronę). I przez to, że teoretycznie bardzo dużo czasu spędzam w domu robiłam te obiady, bo mogłam... Przy czym muszę zaznaczyć, że robiłam to, żeby mu zrobić przyjemność, bo nie umiem i nie lubię gotować. Ale jak usłyszałam o moich obowiązkach, kiedy on nie ma ŻADNYCH, to mnie krew zalała 😤
Scottie, ja bym się poważnie zastanowiła, czy to jest materiał na męża.
Z innej beczki. Mąż się do mnie rano uśmiecha, ja na to "Wiesz co? Kocham Cię" a On "Prima Aprillis???"
No uwielbiam tego "Paskuda".
faith, super! Twarda z Ciebie babka 🙂 A może napiszesz choć trochę, ogólnikowo, co teraz zauważasz, że było nie tak, a wcześniej w związku starałaś się tego nie widzieć? Ja się wiele uczę na cudzych historiach 😉
zen, jak długo będziecie na odległość? Mnie być może też to czeka, nie wiem jeszcze na ile, ale mam nadzieję, że jak najkrócej... Gdyby to jeszcze był inny kraj, to bym tez pojechała i znalazła jakiś staż w swoim zawodzie, ale to Niemcy, a ja niemieckiego ni w ząb 🙁
Scottie, długo mieszkacie razem?
szamanka, przykre, co piszesz, ale niestety trochę sama dałaś do tego doprowadzić facetowi. Uzależnił Ciebie od siebie, teraz próbuje szantażu emocjonalnego. Po pierwszym wyzwisku skierowanym w Twoją stronę powinnaś odwrócić się na pięcie i wyjść. Co to za jakieś wyzwiska od teściowej? Zamiast czekać na smsa od niego zacznij powoli budować SIEBIE a nie was i SWOJE życie, a nie jego. To jest manipulator i wampir energetyczny, chcesz dalej żyć z człowiekiem, który Cię tak traktuje? Nigdy nie wiadomo, kiedy uderzy...
Cricetidae, ciezko powiedziec niestety na ile. On sie tam rozwija w swojej dyscyplinie sportu, ma fajna prace, jest mu duzo lepiej tam niz tu. Na razie nie wraca na pewno 😉
zen, a Ty jak sobie radzisz? Może byc na pw 😉
Scottie, postawiłaś mu granice, a on sie obraził i przez tydzień nie doszedł do zadnych wniosków. Za to Ty mozesz dojść do wniosku czy odpowiada Ci czekanie do końca życia na męża z gotowym, ciepłym obiadem. Do końca życia, bo jak przed ślubem juz Cie tak traktuje, to po ślubie nie przejdzie na związek partnerski...