Sprawy sercowe...
bera no jasne, że tak. Ale to ma być ich decyzja czy zmienią zdanie czy nie, a nie kogokolwiek innego. Sama jestem z tych zmieniających zdanie bo jeszcze niedawno zapierałam się, że nie, nigdy w życiu i w ogóle ble (a bardzo trzymam się swoich poglądów) a teraz wiem, że kiedyś będę chciała mieć dziecko, choć nie w ciągu najbliższych lat 😉 I szczerze mówiąc była to zmiana dosłownie z dnia na dzień.
Bo argument ekonomiczny jest bez sensu.
Dzieci się ma, bo się je kocha. A wychowanie człowieka jest równie fascynujące co doprowadzenie konia do GP (a wszystko jeszcze przede mną :hihi🙂
Atea, dokładnie, potem dopisałam w sumie to, o co mi głównie chodziło - że dziecko trzeba przede wszystkim kochać i nie oczekiwać, że kiedykolwiek odwdzięczy się tym samym. Nawet nie dlatego, że nie będzie chciało, ale może nie będzie mogło albo nie będzie takiej okazji? Wtedy chyba i to macierzyństwo nie jest takie straszne, mimo że wykańczające i trudne.
Sami też chyba jesteśmy czyimiś dziećmi i ja na przykład nie chciałabym podejrzewać moich rodziców o to, że poczęli mnie z zimnej kalkulacji że im się to bardziej opłaca niż zbierać na pielęgniarkę 😉
JARA Jakim prawem w ogóle wygłasza swoje zdanie.
No nie popadajmy w przesade! 🙂 Takim samym prawem, ktorym Ty wyrazasz swoja opinie - kto ma decydowac, komu wolno a komu nie? Jeden rodzaj pogladu moze byc wyglaszany, a przeciwny juz niekoniecznie? A moze po prostu adresat musi nauczyc sie nabierac dystansu? 🙂
Tak się składa, że wedle stanowiska nauki to starszy mężczyzna jest częściej odpowiedzialny za niekorzystne mutacje w genomie potomstwa, niż starsza kobieta - plemniki mają więcej faz rozwoju, to i więcej momentów kiedy może się coś schrzanić 😉. A banki spermy raczej nie przestaną działać w najbliższym czasie, więc w sumie nie ma po co kasy wydawać na chłodziarkę 😀D
a widzisz, tego nie wiedziałam :kwiatek: generalnie nie "pochłania" mnie aż tak ten temat, więc moja wiedza jest znikoma. wiem tylko że można się zamrozić i odmrozić za duuużo lat, a ostatnio jak o tym czytałam (tak na oko z 10 lat temu 😉 ) to chociażby zespół Down'a był opisywany jako mocniej zagrożony dla starszych komórek jajowych.
co nie zmienia faktu, ze co jak mi się odmieni po 60-tce? 😁
Kaprioleczka, to zalezy o jakiej mutacji mowimy. sa choroby, wystepujace czesciej u dzieci starszych facetow, takie w ktorych wieksze znaczenie ma wiek matki i takie, gdzie zalezy to od obojga.
busch, to nie kalkulacja taka jak przy inwestycji w biznes, raczej bym przyrównała to do posiadania np.psa. Masz, karmisz a wzamian oczekujesz merdającego ogona gdy wracasz do domu.
To samo z dzieckiem, wiadomo, że może ono nie mieć możliwości itp. ale... liczą się chęci i dobre słowo. Ja mam w każdym razie nadzieję, że dziecko znajdzie dla mnie chwilę gdy dorośnie, zadzwoni, odwiedzi.
Mojej mamy siostry mieszkają za oceanem, nie ma możliwości by często widywały się z rodzicami (teraz już tylko z babcią), ale każda z nich udzielała takiego wsparcia jakie było możliwe z ich strony. Czy to finansowe czy częste telefony, które dają poczucie, że człowiek nie jest sam.
nerechta noooo tylko czekałam aż ten argument padnie. Uważam, że gdyby ktoś przyszedł teraz do Ciebie i wygłosił swoje zdanie "powinnaś usunąć ciążę bo dzieci są okropne, śmierdzą i odwrócą się od ciebie gdy będziesz stara" byłoby ogromnym przegięciem i właśnie nie miałby prawa tego zrobić. A przynajmniej żaden dorosły, zdrowy na umyśle człowiek powinien mieć choćby tyle szacunku do innych by tego nie robić.
Ej wiecie co?
Nie chcę was przepędzać, narzekać czy coś, ale znowu się robi tasiemiec -taki jak ostatnio w wątku ,,nie ogarniam jak" zrobił się dzieciowy tasiemiec o podobnym stylu. 😁
bera7, Będzie coraz fajniej z dzieckiem. 10 miesięczne raczkujące jest najgorsze. Ciągle jeczy, że coś chce. Chodzące to już luzik. Zobaczysz. 🙂
tajnaa, trzymam Cię za słowo! Jak się nie spełni to wyślę ci na odchów 😉. Jeszcze ciągnąc off, to samo raczkowanie nie jest zmorą a chęć chodzenia w trybie "sama jeszcze nie umiem".
a zmieniając temat: podziwiam mojego męża jak się ogarnął: stara się zarobic na dom, dba o to, by mi żarcia dla koni ni zabrakło więc zabezpiecza dostawy, ogarnia dom ile może, rano i wieczorem ogarnia dziecko abym ja mogła ogarnąć konie. Po wielu latach się dotarliśmy w większości spraw, a resztę powoli dalej docieramy.
No widzisz smarcik, dla Ciebie to by bylo przegiecie, a ja mialabym to gdzies 🙂 Moim zdaniem kazdy ma prawo do wyrazania opinii bo niby czemu nie - to jak je przyjme, zalezy wylacznie ode mnie - czy sie obraze, czy uznam "spoko, masz prawo do wlasnej opinii".
Mnie nie krzywdziloby to, ze ktos mowilby mi "fajnie miec dzieci, zmienisz zdanie, bla bla bla" czy "nie lubie dzieci i uwazam ze smierdza" kiedy mialabym swoje na kolanach i uwazam ze osoba ktora czuje sie takimi slowami urazona ma ze soba problemy.
Ja mam naprawde gdzies - a moze po prostu pozwalam ludziom miec swoja opinie, jakakolwiek ona by byla. Mi w ogole brakuje otwartosci i szczerosci miedzy ludzmi i bardzo bym chciala moc powiedziec "nie bede ochac i achac nad twoim dzieckiem bo mi sie nie podoba" chociazby 🤣
No cóż, Ty masz. Ja też mam. Ale patrząc po znajomych wielu ludzi bolą o wiele bardziej błahe sprawy. Nie wszyscy mają silne charaktery.
Edit: zmieniając temat - nie pojmuję jak jedna z osób w związku może zabraniać drugiej kontaktów z innymi albo swoim zachowaniem sugerować, że sobie takich kontaktów nie życzy. I nie chodzi mi o Bóg wie jakie imprezowanie ze znajomymi itp, tylko o zwykłą rozmowę.
Ale tu chodzi o wolnosc wyrazania opinii, o ta "wolnosc slowa" o ktora toczyly sie wojny. Ludzie sa przerozni i rozne rzeczy ich bola czy raza - ale to nie znaczy ze jakis poglad nie moze wyjsc z czyichs ust. Nic nie mozna by bylo mowic, bo na pewno znajdzie sie jakis urazony. Inna kwestia jest jakies tam wyczucie, ile mozna komus powiedziec - ale dalej uwazam ze nie mozna tego rozpatrywac w ramach prawa czy jego braku - bo ma je kazdy i juz.
Rozumiesz o co mi chodzi mam nadzieje 🙂
Ech, a pamiętacie co ja wypisywałam w temacie dzieci? Chyba gorzej zajadłej osoby na tamten czas nie było. I tylko koń koń koń. Dziś mam super faceta, poczucie bezpieczeństwa i ryczę w pepco przy ubrankach. Życie. Tylko krowa nie zmienia poglądów, ponoć.
Bera bardzo bliskie mi jest twoje podejscie. Nie mam instynktu, większych chęci na potomstwo, a zapach dzieci powoduje u mnie mdłości (serio), ale za parę lat pewnie zdecyduje się na własne po to aby potem nie żałować że coś w życiu przegapilam. Dobrze ze aktualnie życie układa mi się tak, że być może nie będę musiała z niczego rezygnować na rzecz dziecka - i tylko w takiej sytuacji się na nie zdecyduje.
Ostatnio moja matka dostała białej gorączki jak dwie starsze osoby tlumaczyly jej i mi ze mamy obie rzucić prace a ja mam się rozmnażać. Po mnie to spływa totalnie ale ona dostała prawie szału jak usłyszała ze powinna nianczyc wnuki zamiast pracować 😉
Eeeej, jest wątek o wkurzającej presji macierzyństwa, kysz!
Nawet myślałam nad adopcją już jakiegoś starszego dzieciaka takiego powiedzmy 7 latka który już rozumie i że tak powiem prowadzi normalne życie.. mój na to jak na lato, odpowiadało by mu takie coś, ale ja nie wiem czy to coś dla mnie.
IskraADHD, naprawdę to co piszesz jest mega szokujące.
Widać jak mało wiesz o życiu i jak mało odpowiedzialna jesteś. Chcesz sobie "dziecko odchowane" - chyba nie zdajesz sobie sprawy, że wzięcie dziecka z domu dziecka to mega odpowiedzialność - i o ile niemowlaka można jeszcze ukształtować to dziecko 7 lat z domu dziecka to często dziecko bite, z traumą, sikające do łóżka, uciekające z domu, kradnące, agresywne, destrukcyjne, gwałcone itd.
Nawet nie wiesz jaką wiedzę, jaki spokój, siłę trzeba mieć aby wziąć takie dziecko. To nie będzie uśmiechnięty 7-dmio latek codziennie rano idący do szkoły a później bawiący sie klockami w kącie do wieczora.
Przede wszystkim dziecko to nie pies. Potrzebuje ogromu miłości, empatii i zrozumienia. Myślisz, że 7-latka posadzisz przed telewizorem i tyle? 7 latek to mały człowiek, który potrzebuje MATKI, a nie panienki, która bierze dziecko jak psa - odchowane i niesikające. To osobna istota, która ma swoją godność i nie istnieje po to, żebyś mogła dogodzić facetowi i nie ubrudzić sobie rąk. Dorośnij, dziewczyno, bo twoje argumetny są na poziomie 13-latki a nie dorosłej kobiety.
Przede wszystkim dziecko to nie pies. Potrzebuje ogromu miłości, empatii i zrozumienia.
W sumie pies też tego potrzebuje. 😉
IskraADHD dziecko to nie zabawka, że bierzesz taką, jaka Ci pasuje, i od czasu do czasu nakręcasz, a potem odstawiasz na półkę, żeby nie przeszkadzała. Ja nie przepadam za dziećmi i nie chcę ich mieć, w związku z czym nie chciałabym także adoptować. Bo dziecko to dziecko, nieważne, czy biologiczne, czy adoptowane, czy ma pół roku, czy siedem, potrzebuje kochającego rodzica, zainteresowania i opieki. Jak nie możesz mu dać serca, to nic innego nie ma znaczenia.
Murat-Gazon, masz rację, moja opinia była krzywdząca dla psów. W sumie każda istota tego potrzebuje.
IskraADHD ja się jeszcze wypowiem co do twojej sytuacji, bo moja jest nieco podobna, tylko lat mam trochę więcej.
Od kilku dobrych lat nie chcę mieć dzieci. Mój mąż o tym wie, powiedziałam mu to wprost jeszcze przed ślubem. Rozmawialiśmy o tym setki razy i uczulałam go, że może mi się nigdy nie odmienić. Niby to akceptuje, niby mówi, że mnie kocha i przede wszystkim chce być ze mną, nawet gdyby mi się nie odmieniło. U nas różnica jest taka, że my się o to nie kłócimy, mąż przyjmuje to spokojnie, bo podejrzewam, że on owszem chce mieć dziecko, ale nie teraz, zaraz, już. I być może wierzy w to, że mi się jednak odmieni. Przyznam się szczerze, że boje się momentu kiedy mąż naprawdę będzie chciał mieć dziecko, a ja nie. To jest sytuacja trudna, bo nie ma w niej kompromisu. Któraś ze stron w takim przypadku będzie po prostu nieszczęśliwa.
Mnie się odmieniło w sumie na chwilę. Były chwile, kiedy sobie myślałam, że fajnie by było mieć dziecko, które jest częścią mnie i mojego męża. Ale mi przeszło i... nie wróciło 😉 Najnormalniej w świecie nie czuję obecnie potrzeby posiadania dziecka i nie widzę siebie w roli matki.
Zbliżam się do takiego wieku, że już powinna planować dziecko, a przynajmniej być pewna, że go chcę, bo czas ucieka a my nie młodniejemy. Zdecydować się na dziecko z "rozsądku", bo kiedyś będę żałować, że go nie mam, nie chcę.
Dziewczyny, zrobił się ogromny off topic, więc powiem być może na zakończenie, że przeczytałam inne posty, w innych wątkach IskraADHD i powiem tak tyle - to nie problem ani na sercowy, ani na dzieciowy, ani na antydzieciowy, to raczej powinno się znaleźć w jakimś wątku psychiatrycznym.
Przeraża mnie jak łatwo ludzie mówią, że czegoś NIENAWIDZĄ. Nie wiem, co musiałoby się stać (chyba coś bardzo bardzo strasznego), żebym mogła poczuć uczucie prawdziwej nienawiści do drugiej istoty...
Bee.
U nas jest podobnie, Piotrek zna moje poglądy i na ten moment je akceptuje, godzi się być ze mną, taką jaką mnie poznał (z niechęcią do dzieci w ogóle i do ich posiadania), ale nie mam żadnej gwarancji, że ten stan się utrzyma, może on liczy po cichu na to, że mi się odmieni...
Moim zdaniem jeśli jedno z partnerów chce dziecka, a drugie mu tego kategorycznie odmawia, to musi się to skończyć katastrofą, nie wierzę w to, żeby dwie osoby z różnym podejściem do tematu były w stanie tworzyć szczęśliwy związek, bo któreś zawsze będzie miało żal, albo kobieta, która poświęci swoje ciało, siebie jako indywidualną istotę, żeby dać szczęście mężczyźnie, albo mężczyzna, który mimo pragnienia posiadania potomka, nigdy się go nie doczeka. Moim zdaniem w takiej patowej sytuacji kwestia wielkiej miłości nie jest decydująca 🙁
Nie boisz się tego? Że w przyszłości będzie w Twoim związku, tak jak opisujesz? Czy jednak zakładasz, że Ci się odmieni?
Ja nie mogłabym być w facetem, który mi powiedział, że nie chce i nie będzie chciał mieć dzieci. Nie liczyłabym na to, że mu się odmieni. To była jedna z najważniejszych informacji - jego stosunek do założenia rodziny. Ale tego dowiedziałam się na szczęście dość szybko, nasze podejście jest w tej kwestii identyczne. Nie będę ukrywać, że w jakiś sposób chciałam uzyskać taka informację szybko, zanim jeszcze zdążyłam się zaangażować. Jego widok, jak pierwszy raz brał na ręce malutkie dziecko swojej siostry ciotecznej jest nadal jednym z piękniejszych jego widoków w mojej głowie 😀
O, kolejny dzieciowy wątek! Buahahaha!
Cricetidae
Oczywiście, że się boję...
Nie zapieram się kategorycznie rękami i nogami, że nie zdecyduję się kiedyś na dziecko, Piotrek zna moje zdanie, wie jakie mam podejście do kwestii powiększenia rodziny itd.
Zdecydowaliśmy się na małżeństwo, oboje świadomi wszelkich aspektów tego poważnego kroku. Jeśli sytuacja nie zmieni się w żadną stronę i żadne z nas nie zmieni stanowiska, być może będziemy zmuszeni się rozstać, ale z pewnością żadne z nas nie będzie tkwiło w relacji, która nie daje mu szczęścia i satysfakcji.
Nie chcę myśleć o takich sprawach, zwłaszcza że za chwilę bierzemy ślub, co ma być to będzie. Jakkolwiek nie potoczą się sprawy w tym temacie, żadne z nas nie będzie zaskoczone, od początku byliśmy ze sobą szczerzy.
Z drugiej strony, mam do sprawy podobne podejście jak bera, jeśli nie podejmę decyzji w odpowiednim momencie, kiedyś mogę tego pożałować, jak już będzie za późno.
BASZNIA,
Nie do końca dzieciowy, ponieważ jednak pozostajemy w tematach sercowych 😉
Pauli, luz. Masz jeszcze trochę czasu, skup się teraz na swoim rozwoju, spełniaj ile możesz marzeń, a nie wykluczone że chęć na potomstwo sama przyjdzie z czasem.
Jak dla mnie to nie ma się co zapierać, czasem następuje "klik" i nagła chcica 😉. Ważne, żeby był odpowiedni partner z którym chce się to dziecko mieć 🙂
Cricetidae wychodzi na to, że ten mój mąż musi mnie bardzo kochać, skoro po informacji, że nie chcę mieć dzieci i być może, nigdy mi się nie odmieni, zdecydował się, że jednak chce ze mną być, wziąć ze mną ślub i wspólnie żyć. Masochista jakiś chyba 😉
Wątpię w to by naiwnie wierzył, że na pewno mi się odmieni. Zna mnie 9 lat, więc na pewno dopuszcza ewentualność, że może mi się nie odmieni, skoro od tylu lat jestem bardziej na nie, niż na tak.
bera7
Dokładnie, póki co chciałabym wziąć z życia ile się da 😉
Jeśli chodzi o partnera, Piotrek będzie kiedyś wspaniałym ojcem (tak mi się przynajmniej wydaje), kiedy widzę jak trzyma na rękach mojego chrześniaka (jak był całkiem malutki, to już w ogóle) serducho mi mięknie, widzę jak na niego patrzy, jaki jest delikatny, rozczulający obrazek. Oczywiście, nie aż tak, żeby zaraz robić swoje dzieci 😉