Singiel, związek - wybór czy konieczność?

Taniu nie ścina się całego drzewa dla jednego sęka 😉 Czyż nie ekonomiczniej oddać auto dwa razy w roku do mechanika?  🤣
Taniu nie ścina się całego drzewa dla jednego sęka 😉 Czyż nie ekonomiczniej oddać auto dwa razy w roku do mechanika?  🤣

Oczywiście. Teraz szantażuję moralnie syna i mam zmienione.  😉
Odkopałam zainspirowana wpisem Karli:
[quote author=Karla🙂 link=topic=148.msg2382858#msg2382858 date=1435302460]
mylisz się Jacku w kwestii wyglądu i tego czy może lub nie zaszkodzić facetowi na stanowisku.  😉 Zdziwiłbyś się jacy panowie przyłażą na botoks do mojej kumpeli i jakie rzeczy opowiadają w kwestii swoich problemów w pracy zwiazanych np. ze zmarszczkami mimicznymi lub spoconymi łapkami.
i nie mów, że my mamy trudniej, my wreszcie mamy wybór, nie musimy na siłę z jakimś ułomem bez kasy, pozycji, garniuturu😉 się wiązać... dziś nie jest żadną ujmą być singlem🙂
Pozdrawiam- fetyszystka garniturów, mega umysłu, dobrego zapachu i fartucha w kolorze blue😉 aa no i palców, długich, cienkich ehhh (mój ma krótkie, ale pachnie ni nosi fartuch... :icon_redface🙂
[/quote]

Obserwuję panie 30+ singielki i jakoś tak widzę jednak pragnienie znalezienia partnera.
Tania myślę, że chodziło o to, że dziś nikt trzydziestolatki bez męża i dzieci nie wyśmiewa za jej plecami albo otwarcie jako starej panny, której już nikt nie zechce, bo osiągnęła wiek dinozaura. Pod tym względem realia społeczne się bardzo zmieniły.
Zacznijmy od tego, że nie widzę w jakim niby punkcie stanowisko Karli i moje w tej sprawie miałoby się różnić..? Rzeczywiście, kobiety współcześnie już NIE MUSZĄ wiązać się z szarymi, nudnymi, nieciekawymi nieudacznikami. Których jest, zgodnie z rozkładem normalnym, zdecydowana większość w populacji..!

Kobiety współczesne faktycznie mają wybór i mogą:
a) Zająć się same sobą, mężczyzn traktując wyłącznie w kategoriach rozrywki (jest to, historycznie rzecz biorąc, stosunkowo nowy fenomen - i tak do końca nie wiadomo, co z niego wyniknie...).
b) Czepiać się po kilka naraz jednego, ale za to wybitnego (władzą, pozycją, a chociaż, w ostateczności - fizyczną atrakcyjnością). To jest w pewnym sensie powrót do "czasów pierwotnych" - u hominidów, na ogół, podobnie zresztą jak u większości innych dużych ssaków, tylko nieliczna mniejszość samców ma okazję się rozmnażać - homo sapiens sapiens przez ostatnich kilkaset tysięcy lat był wyjątkiem, bo długa ciąża i długi okres niesamodzielności potomstwa powodowały, że kobiecie opłacało się wiązać nawet z przeciętnym myśliwym, byle tylko raz na jakiś czas ochłap mięcha przyniósł - a co najwyżej zdradzała go po kryjomu z osobnikiem dającym szansę na lepsze geny potomstwa.
c) Heroicznie trwać przy starych wzorcach kulturowych mimo, że straciły już one ekonomiczną i biologiczną rację bytu.

Problem polega na tym, że osobników wybitnych, ciekawych, dających perspektywy dobrych genów, itd. jest i ZAWSZE BĘDZIE nikła dość mniejszość w populacji. Zawsze będzie, bo miara tego, co jest, a co nie jest "atrakcyjnością" jest przecież względna..!

Ergo: takich z pewnością nie starczy dla Was wszystkich, Drogie Panie, jeśli będziecie się upierały przy monogamii.

A drugi problem - co z masą sfrustrowanych "przeciętniaków", bez żadnych szans na powodzenie u pań..?

O ile w przypadku kobiet można mówić o "wyborze" (nie ma w tej chwili żadnych obiektywnych przesłanek preferujących którąś z możliwych "strategii rozrodczych"...), a tyle w przypadku mężczyzn żadnego wyboru nie ma. Jest odrzucenie. I co się dziwić, że tam, gdzie to zjawisko przybiera szczególnie szerokie i instytucjonalne ramy - tak łatwo o zamachowców samobójców..?
Taniu, to zależy jaka grupa🙂 ale jest db tendencja, tzn. wg mnie nie ma już akcji, z byle kim, byle jak i do tego dziecko.
W moim otoczeniu jest bardzo dużo zarówno panów jak i pań 30-40letnich, singli, po rozwodach, wykształconych , z pozycją, "kasa" i urodą, ciągle rozwijajacych mających jakieś tam luźne znajomości (ale nie związki). Nikt nie narzeka.
Mam też średnio mundre koleżaneczki😉 lat 33 które rozkładają nogi przed każdym, bo już czas i takie tam😉

Kiedyś singiel po 30 o matko boska! dramat, to nie życie, nieudacznik, a dla mnie to w większości ludzie ogromnego sukcesu, którzy spełnili swoje marzenia itp. ( dla mnie nie jest sukcesem założenie rodziny, posiadanie dzieci, dla kogoś tak i ten ktoś będzie za wszelką cenę próbował to osiągnąć)
Murat- dokładnie o to chodziło!



a żeby nie było, singlem od dawna nie jestem, ale mam kapitalny związek gdzie mój partner się ciągle rozwija, ja się rozwijam, mamy wspólne cele, podobne oczekiwania, ale nadal żadne nie zatraca nic ze swojego życia w jakim było kiedy się singlowało😉

a co z masa średniaków- jak mawia mój tata- każda zmora znajdzie swego amatora😉

Jacek chodziło mi o to, że nic nie zagraża facetowi na stanowisku- ano zagraża, jak mu uroda spada to w blasku młodszych, ładniejszych kolegów mu trudniej🙂
[quote author=Murat-Gazon link=topic=7238.msg2382874#msg2382874 date=1435303455]
Tania myślę, że chodziło o to, że dziś nikt trzydziestolatki bez męża i dzieci nie wyśmiewa za jej plecami albo otwarcie jako starej panny, której już nikt nie zechce, bo osiągnęła wiek dinozaura. Pod tym względem realia społeczne się bardzo zmieniły.
[/quote]
A ja mam wrażenie, że wcale tak wiele się nie zmieniło. W takiej warstwie "co sobie kto w duszy myśli", nie w tej "co mówię ja i inni".
Patrzę na samodzielne singielki co to spędzają życie na fitness i widzę ich oczy kiedy oglądają dziecko koleżanki ( grubawej, zaniedbanej na przykład). Oczy nie kłamią.
o j Taniu zmieniło się, naprawdę, zupełnie inna jest teraz akceptacja takich singli, samotnych matek z dziećmi z ojcem nn itp. Czasy poszły do przodu.
ja patrzę na moje koleżanki i tego nie widzę, widzę np. jak się zapalają na kolejne zadanie. To kwestia indywidualna.
Są oczywiście desperatki ( i nadal będą), które puszczą się z byle kim byle gdzie, ale spełnią swoje marzenie o dziecku- i to jest ich życie, ich wybór i nic nikomu do tego.
Tania bo to zależy, czy singielka jest singielką, bo chce, czy bo tak wyszło akurat. Ale dawniej było inaczej. Bycie samotną kobietą było w zasadzie powodem do wstydu, rozwód to była sprawa, z którą kobiety się ukrywały przed ogółem społeczeństwa, posiadanie niezamężnej córki to też był wstyd i powód do uśmieszków. Dzisiaj część tego jeszcze pokutuje na wsiach czy w malutkich miasteczkach, ale w większych miastach to znikło zupełnie.

Mnie się wydaje, że z tym doborem w pary to nie jest tak źle, że przeciętny facet nie ma szans. Mam wrażenie, że ludzie mają wbudowany jakiś mechanizm typu "wyżej d**y nie podskoczysz" i partnerów/partnerek też poszukują w sposób dający im szansę na znalezienie. Brzydki facet, który ma świadomość tego, że jest brzydki, raczej nie będzie uderzał do superlaski, tylko poszuka dziewczyny przeciętnej. Patrząc na pary na ulicach, to raczej reprezentują podobny poziom "wyglądu", bardzo rzadko się widzi pary typu superamant + totalny pasztet albo miss świata + cherlawy wymoczek.

[quote author=Karla🙂 link=topic=7238.msg2382880#msg2382880 date=1435303848]
a co z masa średniaków- jak mawia mój tata- każda zmora znajdzie swego amatora😉

Jacek chodziło mi o to, że nic nie zagraża facetowi na stanowisku- ano zagraża, jak mu uroda spada to w blasku młodszych, ładniejszych kolegów mu trudniej🙂
[/quote]

1. No właśnie - niekoniecznie. Masa młodych Egipcjan, Syryjczyków, Irakijczyków, itp. - nie znajduje i nie radzi sobie. Podobnie zresztą młodzi Chińczycy czy Japończycy. U nas, wbrew pozorom, wciąż do tego daleko, ale nie od dziś jesteśmy "ogonem świata", a nie jego awangardą. I może dobrze!

2. To, o czym piszesz, to jest osobna kwestia: w pewnych przynajmniej branżach atrakcyjny wygląd jest niezbędną składową do awansu (i wcale nie mam na myśli telewizji... zdziwilibyście się, gdzie to bywa ważne..!). Wydaje się jednak, że to uboczny i raczej chwilowy problem, a nie istota sprawy. Problem ten zresztą prawdopodobnie rozwiąże się sam. O ile bowiem moda uległa demokratyzacji, to dostęp do najbardziej zawansowanej medycyny staje się, z uwagi na galopujący wzrost kosztów, coraz to bardziej elitarny. Już niedługo "elita" będzie po prostu genetycznie zmodyfikowana - w przeciwieństwie do "dzikiego", "naturalnego" (co zapewne stanie się równie obrzydliwe jak dziś nadmiar owłosienia...), bo pochodzącego z tradycyjnego rozrodu - plebsu.
Jacku, w kwestii wyglądu mnie nic nie zdziwi, wpadam na ploty do koleżanki od botuliny (jeden z największych "zakładów" w Wawie) i wiem, kto przychodzi na jakie zabiegi😀 I jest tak jak mówisz, cenyy usług związanych z medycyną estetyczną, mimo że podobno staje się ona coraz bardziej dostępna, nie są niskie.

Akurat te kraje cóż, tam jest chyba ich za dużo i za mało modelu średniego😉 a za dużo tego poniżej...
jkobus akurat Chińczycy może o tyle nie są dobrym przykładem, że u nich zwyczajnie spora część młodych mężczyzn nie ma żadnego wyboru, bo zwyczajnie nie ma młodych kobiet. Do tego sobie doprowadzili swoją "polityką jednego dziecka". Nie wiem, jak z innymi krajami, które wymieniłeś. Japonia ma akurat jeszcze inny problem - wycofywania się młodych ludzi z jakiegokolwiek życia społecznego w reakcji na presję oczekiwań społecznych (zjawisko hikikomori).
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 czerwca 2015 08:50
[quote author=Murat-Gazon link=topic=7238.msg2382884#msg2382884 date=1435304513]
Mnie się wydaje, że z tym doborem w pary to nie jest tak źle, że przeciętny facet nie ma szans. Mam wrażenie, że ludzie mają wbudowany jakiś mechanizm typu "wyżej d**y nie podskoczysz" i partnerów/partnerek też poszukują w sposób dający im szansę na znalezienie. Brzydki facet, który ma świadomość tego, że jest brzydki, raczej nie będzie uderzał do superlaski, tylko poszuka dziewczyny przeciętnej. Patrząc na pary na ulicach, to raczej reprezentują podobny poziom "wyglądu", bardzo rzadko się widzi pary typu superamant + totalny pasztet albo miss świata + cherlawy wymoczek.

[/quote]

Przeprowadzone zostały badania (ale juz za nic nie pamietam, gdzie o tym czytałam, wiec źrodła nie podam 🙁) i ludzie dobierają sie wlasnie na swoim poziomie atrakcyjności. Nie wyżej, nie niżej 🙂
Z uwagi na ten felerny chromosom y mężczyzn cechuje większe rozstrzelenie cech, większa zmienność fenotypowa niż kobiety (dotyczy to zresztą samców u wszystkich ssaków - i wszędzie samce są potrzebne głównie po to, aby zapewnić populacji zmienność i różnorodność). Innymi słowy w ich przypadku "rozkład normalny" prawie że dowolnej cechy jest krzywą bardziej płaską (cieńszą niż u kobiet w centrum, czyli w okolicach średniej/przeciętnej, grubszą na obu końcach).

Z ewolucyjnego punktu widzenia, kobieta powinna mieć naturalną tendencję do preferowania mężczyzn pod takim lub innym względem "lepszych" od siebie. Co nie stanowi żadnego problemu w grupach elitarnych (pod jakimkolwiek względem...), bo tam, z uwagi na owo większe rozstrzelenie cech, zwykle jest więcej dostępnych mężczyzn niż kobiet. W grupach upośledzonych kobiety nie mają żadnych szans na realizację swojej naturalnej preferencji bo tam, same będąc bardziej "przeciętne", bardziej "normalne", zdecydowanie górują nad nieprzeciętnie upośledzonymi mężczyznami. Stąd wśród marginesu społecznego właściwie nigdy nie przyjął się monogamiczny model związku - tam zawsze kobiet było więcej niż mężczyzn (bo spora część przynależnych tej grupie mężczyzn nie nadawała się zgoła do niczego...).

Dzięki nadmiarowi wybitnych mężczyzn w grupach elitarnych, część przeciętnych kobiet może zaspokoić swoją ewolucyjną preferencję "ponadprogramowo", "łapiąc sobie" partnera znacznie "lepszego" (a więc wyłamując się ze schematu "wyżej d...y nie podskoczysz"😉.

Jednak w ciągu ostatnich kilkuset tysięcy lat gros przeciętnych mężczyzn mogło zaspokajać swoje potrzeby emocjonalne i seksualne tylko dzięki zinstytucjonalizowanej hipokryzji jaką był formalny, monogamiczny związek. Ponieważ taki związek stracił w tej chwili rację bytu (kobietom, bynajmniej, nie jest już do niczego potrzebny...) naprawdę trudno powiedzieć co z tego wyniknie. Podałem jako przykład kraje arabskie, bo tam sprawa ta przybrała instytucjonalną formę. Po prostu sporej części młodych mężczyzn nie stać na żonę - a możliwości alternatywnego rozładowania napięcia są ograniczone i reglamentowane.
formalny, monogamiczny związek. Ponieważ taki związek stracił w tej chwili rację bytu (kobietom, bynajmniej, nie jest już do niczego potrzebny...)

Skąd taki wniosek? Ja raczej obserwuję, że częścią społeczeństwa "cisnącą" na małżeństwo są kobiety, a to mężczyzn jest coraz trudniej skłonić do sformalizowania związku.
Mężczyźni są z natury leniwi i łatwiej im niepowodzenie w tej materii przeboleć, a nawet udawać, że to sukces (sam tak robię...). No i nie mogą rodzić dzieci.

Moim zdaniem beneficjantami zmian, które obecnie zachodzą, są ponadprzeciętni (w sensie: "ponadprzeciętnie atrakcyjni"😉 mężczyźni - bo mogą liczyć na duży sukces jeśli nie reprodukcyjny, to przynajmniej rozrywkowy - bez, zwyczajowo się z tym wcześniej wiążących zobowiązań. Oraz kobiety generalnie, bo już nie muszą udawać, kryć się, znosić cierpliwie jakiegoś szaraczka. Natomiast mężczyźni przeciętni i poniżej przeciętnej - w zasadzie przestali być do czegokolwiek potrzebni i mogą spokojnie wymrzeć, nikt tego nie zauważy.

Tam, gdzie prestiż w społeczeństwie jest silnie powiązany z ojcostwem (jak właśnie w krajach arabskich, ale też w Chinach) - ci przeciętniacy cierpią i frustrują się.

Gdzie indziej - rośnie sprzedaż Play Station...
(...) Natomiast mężczyźni przeciętni i poniżej przeciętnej - w zasadzie przestali być do czegokolwiek potrzebni i mogą spokojnie wymrzeć, nikt tego nie zauważy.
(...)

Tak. Chyba masz rację. Ja sobie prowadzę obserwacje bo wiele osób się przewija (z racji wieku mogę już spokojnie).
I nieraz mówię: patrzcie,taki miły ten pan, grzeczny...
A moje wyzwolone singielki: który?
W ogóle taki szarak jest niewidzialny.
No, ale jak się pojawia gwiazdor to wtedy aż się roi. To fakt.
Tylko że taki szarak w większości przypadków nie robi absolutnie nic, żeby dać się zauważyć. No sorry, ale siedzenie w domu przy Playstation ani nie jest sposobem na poznanie kobiety, ani nie świadczy o dojrzałości psychicznej.
Bycie mężczyzną to coś innego niż wypchany portfel i uroda amanta filmowego, nie trzeba do tego być ani przystojnym, ani bogatym.
Kiedyś ciekawie podsumował zjawisko mój ojciec: "obecnie na świecie jest pełno facetów i chłopaczków, a bardzo niewielu mężczyzn".
Popyt i podaż to dwie strony tej samej monety. Gdyby "szarak" był w stanie oderwać się od Playstation, przypakować, zakręcić na parkiecie, itp. - przestałby być "szarakiem", prawda..?

Problem polega na tym, że:
a) to jest trudne - a w świecie, w którym najważniejszym ze wszystkich społecznych kłopotów jest kłopot nadmiaru i przesytu mało kto gotów jest mierzyć się z trudnościami, odpowiadać na wyzwania czy pracować nad sobą,
b) każda recepta która zbawienna jest i słuszna indywidualnie - przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie przy zastosowaniu powszechnym: pamiętajmy bowiem, że wszelkie "miary atrakcyjności" są i mogą być tylko i wyłącznie względne i zależne od kontekstu. W świecie złożonym z samych Kenów i Barbie "najbardziej atrakcyjny" byłby pewnie jakiś trafem uchowany ślepy kuternoga - bo by się przynajmniej czymś odróżniał... Gdyby zatem "szaraki" masowo zaczęły o siebie dbać i w swój rozwój inwestować, to... dalej pozostałyby "szarakami"..! Bo wciąż niczym by się z tłumu nie wyróżniali...
Szarak bez solarium i siłowni to jedno. Ocena tylko na podstawie wyglądu jest dość płytka. Ja widzę takich "szaraków" innego rodzaju.
Spokojnych, uczciwych, pracujących. W mojej ocenie ( osoby o dużym doświadczeniu życiowym) są znakomitym materiałem na męża/partnera. Będą wierni, uczynni, kran naprawią, o dzieci zadbają. Widzę to nawet na pierwszy rzut oka. I na takich właśnie nie zwraca się uwagi. Dziwne.
p.s
swoją drogą i ja nie zwracałam  😉
jkobus tylko że tak naprawdę kobiecie nie jest potrzebny mężczyzna, który będzie się wyróżniał z tłumu... To może być fajne i pociągające na początku, ale ostatecznie o niczym nie decyduje. Problemem jest kwestia, że cechy kojarzone powszechnie z ogólnie pojętą męskością powinny być standardem, a stały się towarem deficytowym. "'Zwyczajny mężczyzna" zaczął się wyróżniać z tłumu po prostu samym faktem bycia mężczyzną, podczas gdy kiedyś tacy właśnie jak on stanowili tłum. Dziś tłum stanowią szaraczki, których kiedyś były pojedyncze przypadki. Ale myślę, że to jest kwestia kultury i cywilizacji, która kiedyś piętnowała bylejakość, a dziś na nią pozwala.

Tania wiesz, co zobaczyłam w Twoim opisie? Spokojny. Czytaj: nudny jak flaki z olejem. To jest ten czynnik, który sprawia, że takich mężczyzn, jak opisałaś, "nie widać". Bycie nudnym nie jest męskie. 😉
O ile w przypadku kobiet można mówić o "wyborze" (nie ma w tej chwili żadnych obiektywnych przesłanek preferujących którąś z możliwych "strategii rozrodczych"...), a tyle w przypadku mężczyzn żadnego wyboru nie ma. Jest odrzucenie.

Jeśli chodzi o tych przeciętniaków, to faktycznie masz rację. Natomiast jest zupełnie odwrotnie w przypadku tych przystojnych, z kasą, dobrze ubranych, wykształconych. Popyt jest duży, bo tacy faceci, przynajmniej w Polsce to ciągle mniejszość. Więc to oni mają w czym przebierać i to kobiety są przez nich odrzucane. Niestety zaobserwowałam u "tych fajnych" jeszcze inne zjawisko- samouwielbienie. Oni dość szybko się orientują, że kobiety ich poszukują i że nie muszą się specjalnie wysilać, by kobietę zdobyć, bo to oni są zdobywani. Wystarczy, że są. I że są tacy wspaniali. W rezultacie taka postawa prowadzi tylko do rozczarowania, zawiedzionych nadziei i złamanych serc. Tych kobiecych rzecz jasna.
A co przeciętniak może zrobić? Zadbać o siebie! 😉
[quote author=Murat-Gazon link=topic=7238.msg2382938#msg2382938 date=1435309818]
(....)
Tania wiesz, co zobaczyłam w Twoim opisie? Spokojny. Czytaj: nudny jak flaki z olejem. To jest ten czynnik, który sprawia, że takich mężczyzn, jak opisałaś, "nie widać". Bycie nudnym nie jest męskie. 😉
[/quote]
No nie jest.
Czytam tę rozmowę z dużym zainteresowaniem. Bo wiele się zmieniło. Dawniej w mężczyźnie ceniono to "coś". Aktorzy uwielbiani przez kobiety byli wręcz brzydcy. Mieli tę trudną do opisania mroczną męskość i tyle. Nie szkodziła łysina, krzywe nogi ani nic.
Teraz nawet nie lubię patrzeć na amerykańskie filmy bo każdy młody aktor jest jak wydrukowany w 3D. I wolę filmy francuskie bo tam jeszcze nadal to "coś" zostało.
I pewnie macie rację, że trzeba żeby pan się zmienił w "łabędzia" bo inaczej nie ma szans.
Murat-Gazon: Kiedyś było kiedyś, a dziś jest dziś. Tak naprawdę nie do końca wiemy, jak było "kiedyś" - nawet ludzka pamięć jest zawodna, a dokumenty nigdy nie przekazują wszystkiego. Skąd mamy wiedzieć, jacy byli PRZECIĘTNI mężczyźni "dawniej" - skoro nikt na nich badań psychologicznych masowo nie przeprowadzał, literatura, jak wiadomo, wykoślawia obraz świata, a dokumenty z natury zajmują się przede wszystkim przypadkami ekstremalnymi, najczęściej zgoła - kryminalnej natury..?

To co wiemy to z pewnością że ludzie dawniej byli biedni i problemem dla nich było przede wszystkim przetrwanie. A to wymusza całe mnóstwo zachowań. M.in. - łącznie się w pary. Bo w parze o przetrwanie po prostu łatwiej. Czy na skutek takiego przymusu mężczyźni byli bardziej "męscy"..? A skąd ja to mam wiedzieć..?

ashtray: nic nie rozumiesz. Atrakcyjni faceci ZAWSZE, EVER, FOREVER będą stanowili mniejszość i zawsze będą mogli baby batem rozganiać chcąc przejść w spokoju ulicą. A to dlatego, że atrakcyjność mierzy się miarą WZGLĘDNĄ i zależy ona od punktu odniesienia. Jeśli "punktem odniesienia" jest bezzębny pan Zenek z ławeczki spod sklepu - to bardzo wielu mężczyzn natychmiast bardzo, w porównaniu do niego, zyskuje. Ale jeśli "punktem odniesienia" jest taki sobie, ani gruby ani chudy, ani wysoki, ani niski, ani mądry ani głupi, itd. - no to o panu Zenku w ogóle nie rozmawiamy, bo trudno rozmawiać o krajobrazie nieożywionym, ale żeby zacząć wzdychać i rumienić się, będziesz potrzebowała jednak "czegoś więcej" niż przeciętna nijakość i powtarzalność.

Żeby to jeszcze jaśniejszym uczynić. Gdyby WSZYSCY mężczyźni byli tancerzami - to wciąż byliby wśród nich tancerze wybitni, przeciętni i niezdarni. I nie ma znaczenia jak ciężko by ćwiczyli - ćwiczenia (i wrodzony talent) decydować mogą o tym, do której z tych grup konkretna osoba należy, ale nic nie zmieni samego podziału. A chyba jasne, że wolałabyś lepszego tancerza niż gorszego, prawda..? Nawet, gdyby ten "gorszy" i tak był całkiem niezły..?
Faktycznie nie rozumiem. Bo nie rozumiem co w dzisiejszych czasach uważasz za atrakcyjne dla kobiet? Bo moim zdaniem nie są to rzeczy nieosiągalne nawet dla przeciętniaka. Dobre ciuchy, fryzjer, perfumy, siłka, oczytanie, bywanie w ciekawych miejscach, ciekawe hobby, umiejętność wypowiedzenia się na rózne tematy, to nie są rzeczy, w ktorych nie można bylo by się "wyrobić".
Bo jeśli wszyscy zaczną się dobrze ubierać, pakować, pachnieć i brylować intelektualnie - to te cechy przestaną być "elitarne", przestaną "wyróżniać" - i staną się tak samo nudne i przeciętne jak nieświeży oddech czy białe skarpetki do sandałów obecnie..?

Pojęcia nie mam jak Ci pojęcie "względności" wyjaśnić. No i co poradzę..?
jkobus ależ wiadomo mniej więcej, jak było "kiedyś" - mamy wystarczająco dużo zachowanych dokumentów "z epoki", opisujących normy zachowania, podających jasno, co było wymagane, a co nieakceptowane, jak miał się zachowywać i postępować mężczyzna, a jak kobieta. Świadectwa pośrednie, typu właśnie dokumenty, pamiętniki, wspomnienia różnych osób, z późniejszych epok zachowane różne poradniki dobrego wychowania, normy obyczajowe itp. - to wszystko tworzy jasny i klarowny przekaz.

Z tą względnością to nie jest tak, jak uważasz. Być może po części masz rację, jeśli chodzi o kwestie typu poziom wykształcenia czy dobre ciuchy, ale kiedy przejdziemy do cech typu odpowiedzialność, to okazuje się, że są cechy, które nigdy nie staną się nudne, obojętne jak wielu mężczyzn będzie je miało. W masie spowodują jedynie, że więcej mężczyzn zacznie być "widocznych" dla kobiet.
Ale przecież nigdy tak nie będzie, że wszyscy zaczną dobrze wyglądać, bo zawsze będą takie przeciętniaki, ktorym nie będzie się chciało odłożyć playstation i pakować 3 godziny na siłce. Tylko wtedy niech nie biadolą o odrzuceniu 😉 Bo tych fajnych będzie co raz więcej. A i my nie będziemy musiały się o nich zabijać.
Dobre ciuchy, fryzjer, perfumy, siłka, oczytanie, bywanie w ciekawych miejscach, ciekawe hobby, umiejętność wypowiedzenia się na rózne tematy,to nie są rzeczy, w ktorych nie można bylo by się "wyrobić".

O! I tu jest różnica pokoleń, bo ja bym napisała tak:
Wykształcenie, wychowanie, zaangażowanie w pracę, praktyczne umiejętności, niezależność finansowa, samodzielność, poczucie humoru…………..oczytanie, umiejętność wypowiedzenia się na różne tematy, ciekawe hobby, bywanie w ciekawych miejscach,…………………………… dobre ciuchy, fryzjer, perfumy, siłka
😉
Nieprawda. Marksowi też się wydawało, że jak każdy będzie miał parę butów i koszulę na zmianę, to każdy będzie bogaty i szczęśliwy. Gucio prawda! Nawet nurek śmietnikowy ma dzisiaj buty. I co? I czuje się z tego powodu milionerem?

Jeśli będzie więcej "fajnych", to się zmieni kryterium "fajności". I dalej będzie ich tyle samo co teraz. I ZAWSZE, AŻ PO SKOŃCZENIE ŚWIATA będziecie musiały się o tych "najfajniejszych" zabijać. Może tego nie rozumiesz, ale skoro nie rozumiesz, to po prostu mi uwierz. Wiem co piszę. 10.000 lat spisanej historii za mną stoi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się