Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

[quote author=_Gaga link=topic=11961.msg2098730#msg2098730 date=1400567392]
wielu klasyków stara się uczyć konie w taki sposób aby większość rzeczy możne było jednak z tego siodła przepracować
[/quote]
W pracy z naturalnym koniem też dąży się do tego, aby z czasem coraz rzadziej musieć znajdować się na ziemi i coraz więcej ewentualnych problemów móc ogarnąć z siodła, także wbrew pozorom tu nie ma różnicy. Natomiast wydaje mi się, że zdecydowanie większy nacisk niż w klasyce kładzie się na to, że człowiek MOŻE z konia zejść albo na niego nie wsiąść w ogóle w dany dzień, bo coś jest nie tak. I nie jest to ludzka porażka ani brak umiejętności. Czasem bardzo wiele szkody może narobić podejście "za wszelką cenę siedź w siodle", z jakim miałam okazję się parę razy zetknąć.

"Wybieganie konia na sznurku" jest bez sensu, zgadzam się. Natomiast jeśli chodzi o pracę na lonży, to i mój koń pracuje na lonży na wypięciu, mimo że to w PNH niedozwolone - ale tutaj korzyści przeważyły nad instrukcjami programu.

Tania koń wie, co znaczy uśmiechanie się w tym sensie, że jak się uśmiechasz, to zmienia się twoja mowa ciała, spada napięcie mięśni itp. Oczywiście nie mówię o sztucznym wyszczerzu.  😉 A słowa o bezmyślnym lonżowaniu dotyczą - właśnie bezmyślnego lonżowania, czyli "wybiegania konia na sznurku". Nie każdego lonżowania. Temat lonżowania jest omówiony bardzo dokładnie i są dokładne powody, dla których lonżowanie jest niewskazane.
Pewno klasycy się nie uśmiechają  😂 To istotna techniczna różnica. 😁
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2098741#msg2098741 date=1400568082]
człowiek MOŻE z konia zejść albo na niego nie wsiąść w ogóle w dany dzień, bo coś jest nie tak.
[/quote]

To jest już kwestia indywidualnego podejścia każdego jeźdźca. Poza tym większość też ci nie wsiądzie na konia bo "coś jest nie tak" (kulawizna, ból pleców itp.)
Smok10 raczej myślę, że to po prostu sposób przekazania, co trzeba zrobić ze swoim ciałem. Mowa ciała jest bardzo ważna (o czym wszyscy wiemy), natomiast są osoby, którym jest bardzo trudno posługiwać się nią właściwie.

Oblivion ale mnie nie chodzi o tego rodzaju "coś jest nie tak" - to jest oczywiste, że wtedy się nie wsiada, no proszę cię (dla ogarniętych ludzi rzecz jasna). Natomiast co do indywidualnego podejścia każdego jeźdźca - masz rację. Bo w takiej samej sytuacji jeden zsiądzie, inny nie, komuś dane zachowanie konia sprawi na tyle problemu, że będzie wolał już przepracować to ziemi, inny poradzi sobie z siodła. Tutaj człowiek wybiera, czy czuje się na tyle pewny siebie i na tyle panuje nad swoimi emocjami, by w siodle zostać. Rzecz jedynie w tym, że w naturalu jest przyzwolenie na to, by zsiąść - zawsze, jak nie czujesz się na koniu na tyle pewnie, by tam zostać. I nie jest to powód do wstydu.
No rozumiem 🙂 Ale to nadal indywidualne podejście. Ja dla przykładu wolę załatwiać problemy z ziemi niż z siodła. Mam młodziaka, miewa czasami "autorskie pomysły". Wtedy zsiadam, dyscyplinuję, wsiadam. To samo gdy się czegoś bardzo boi: zsiadam, zapoznaję, wsiadam. Powoli i na spokojnie 🙂
W klasyku to również żaden powód do wstydu - nie radzisz sobie , to lepiej zsiądź, niż spadnij 😉
Nie rozumiem tylko tego "panowania nad emocjami"... jeśli koń czegoś nie robi - to albo się boi, albo nie rozumie, albo z jakiegokolwiek powodu buntuje. To koń ma najczęściej "problem z emocjami" - jeździec ma jedynie dążyć do wykonania danego ćwiczenia (drogi do tego wykonania są różne dla różnych koni).
Z tym uśmiechaniem się to właśnie ten język, o którym pisałam. Gdyby zamiast ściśle określonych miejsc na uśmiechanie napisać, tak jak Ty:
- pozytywny efekt wesprzyj uśmiechem, bo on zmienia twój przekaz. - to ja to akceptuję. Ale komendy: uśmiech! , brak uśmiechu! - mogą wywołać właśnie wyszczerz.
Oblivion no widzisz, czyli znowu nie ma różnicy między klasyką a naturalem. Ja robię to samo.  :kwiatek:

Gaga z panowaniem nad emocjami chodzi o to, że jeśli przez dane zachowanie konia jeździec zaczyna się bać/złościć/frustrować/denerwować/wpadać w agresję - to powinien zsiąść. Siedzenie na koniu w takim stanie emocjonalnym jest absolutnie niekonstruktywne i nie pomaga problemu rozwiązać, a wręcz może go pogorszyć albo dodać następny. Zresztą to też nie jest odkrycie Ameryki.
W klasyce też jest podział . Na Smętnych i poważnych  Ujeżdżeniowców , uśmiechniętych skoczków i wyluzowanych olewaczy, czyli WKKW-istów. 😁
A wiesz smok10, że coś w tym jest? Moja mama, kompletny laik, jak czasem ogląda ze mną jakieś zawody w telewizji, to jeśli oglądamy ujeżdżenie, to twierdzi, że ci zawodnicy są strasznie ponurzy i mają miny, jakby byli źli  🤣
(no ale ona przewiduje poziom umiejętności danej pary po tym, czy koń ma ładny ogon, czy nie...  :zemdlal🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 maja 2014 08:38
Ty Murat to masz jakąś obsesję (lęki?) i wiecznie powołujesz się na przykład a to konia "wpadającego w szał i co zrobić" a to konia "ponoszącego bo coś tam" a to konia który ma zły dzień i trzeba mu dać spokój.

Normalny jeździec nie ma takich lęków bo wie że a) do takiej sytuacji nie dojdzie bo jego koń jest normalny też b) nawet jak mu koń podskoczy/odskoczy to on zostanie w siodle bo umie jeździć.

Nie ma lęków a tym samym nie przelewa tych lęków na konia co w rezultacie daje konia wyluzowanego a nie kłębka nerwów.
ElaPe oczywiście, że masz rację, że normalny jeździec nie jest lękowym paranoikiem!
Ale weź pod uwagę, że niejednokrotnie mówiąc o naturalsach, rozmawiamy o osobach początkujących bądź "niedzielnych rekreantach". Zasadniczo im mniej ktoś ma doświadczenia jeździeckiego, tym częściej się boi - bo koń to jest jednak duże zwierzę, które może być niebezpieczne. Im dłużej i częściej ktoś jeździ, tym mniej ma różnego rodzaju bezpodstawnych obaw.
Dodatkowo strach to jedno, drugą bardzo niepożądaną emocją, o której napisałam, jest złość/agresja. Tu też niektórzy ludzie, w zależności od indywidualnych predyspozycji, potrzebują dużo czasu, żeby przestać się wkurzać, jak coś idzie nie po ich myśli.
A to? Fajne.

I takie zawody będą w Polsce, z tego co widzę na WWR.  😅
Nie wiem czy bez wędzidła, ale będą. Może ktoś wie?
O! I takie:

Jak Indianie w starych westernach.  😍
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 maja 2014 08:51
Będąc osobą początkującą nie pamiętam abym tego typu myślenie przejawiała. Z tym że jeździłam na koniach dopasowanych do moich umiejętności.

W sumie to chyba lepiej że osoby podszyte tchórzem w dodatku nic jeździecko nie umiejące się non stop z ziemi "bawią" z koniem na ziemi niżby mieli ładować w siodło.  Z tym że kółko się zamyka po tchórz wiecznie na ziemi przebywający i tak nigdy się dobrze jeździć nie nauczy.
Tania, bomba takie westowe WKKW , lub bardzoej próba użytkowa
już mi się podoba
a cofanie koniem do dość głębokiej wody - mistrzostwo świata (wow)

Tylko to wejście na ruchomą platformę jakieś takie brrr...

Elu a niech się nie uczy i bawi z tym koniem... co w tym złego? 😉
W Polsce tuż, tuż

http://vimeo.com/94547135
Świetny filmik/zapowiedź. Brawo!  💃
ElaPe prawdopodobnie była to właśnie zasługa koni dopasowanych do umiejętności. Ja widziałam różne rzeczy w kwestii obaw osób początkujących i naprawdę są osoby, które boją się często. Nie znaczy to, że mniej je ciągnie do koni i że mniej chcą jeździć, bo czasem bardzo chcą, ale jest im po prostu trudniej. Przy czym mam wrażenie, że to są osoby "strachliwe" ogólnie, w życiu, a nie tylko przy koniach.
Moim zdaniem dla takich ludzi natural może być dobrą drogą, bo pozwala im osiągać jakieś tam umiejętności w swoim tempie, bez presji, że "oni muszą już, bo wszyscy inni się nie boją". Koń raczej nie będzie płakał z tego powodu, że będą na niego wsiadać raz na tydzień na pół godziny na stępokłusa.  😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 maja 2014 09:25
Elu a niech się nie uczy i bawi z tym koniem... co w tym złego?

Tyle w tym złego że wiecznie bawiąca się z ziemi osoba nigdy się nie nauczy porządnie jeździć, a tym samym będzie narażona na zlecenie z konia od jego pierdnięcia - i będzie w związku z tym wiecznie podszyta tchórzem na myśl o jeździe i tym spadaniu od byle pierdnięcia  i będzie mierzyć wszystkich innych swoją tchórzliwą miarą a więc rozpowszechniać duby smalone o tym jak to konie "ponoszą" czy "dostają szału" i jak bardzo to jest niebezpieczne jak się wsiądzie na konia który danego dnia nie jest w humorze i jak bardzo trzeba grać w 7 gier.
A gdyby naukę jazdy konnej porównać z nauką pływania? Pamiętam, że gdy byłam mała i Ojciec usiłował mnie uczyć to nie tyle bałam się, co się wstydziłam. Miałam wrażenie, że cała plaża się gapi jak ja pluskam podtrzymywana. I szybko, we własnym trybie się pokątnie nauczyłam przemieszczać wpław. Podobnie nauczyłam się jazdy na rowerze. W ukryciu, sama.
Może to nie o lęki idzie a o wstyd?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 maja 2014 09:40
Nie wiem. Psychoanalitykiem nie jestem.

Jak ktoś ma problemy ze sobą to niech coś z tym zrobi a nie przenosi te problemy na innych smędząc bez sensu o koniach-mordercach bo właśnie kichnął czy odpędził muchę nogą
Tania myślę, że o jedno i drugie.
Są osoby, które się boją - właśnie tego, że konie "ponoszą" czy "dostają szału"  😉 i potrzebują czasu, żeby te lęki przemóc. Nie zawsze drogą do tego jest wsadzenie siłą na konia, żeby się ludź przekonał, że nie umrze. Czasem to wymaga duuuużo czasu. Pamiętam z rekreacji takie osoby, które cały czas jeździły tylko kłusem, mimo że kurs, z którym zaczynały, dawno już galopował i zaczynał skakac - bo one się galopować bały. I były pośmiewiskiem reszty. Choć właściwie nie wiadomo, dlaczego - bo gdzie jest powiedziane, że po tylu a tylu godzinach jazdy konnej każdy musi to czy tamto? No nigdzie. Jak ktoś potrzebuje jeździć kłusem pół roku, zanim odważy się na galop - a niech jeździ.
A wstyd bierze się chyba właśnie z porównywania siebie z innymi i poczucia, że się powinno coś, bo wszyscy już to robią. I człowiek ma poczucie, że jest gorszy. No nie jest. Po prostu ma inne tempo, inny sposób nauki, zapewne inną górną granicę możliwości - ale co z tego? Nie ma się czego wstydzić. Tylko w atmosferze "he he, a my już galopujemy" nie ma szans się tego wstydu pozbyć.

Ja galopowałam pierwszy raz na szóstej jeździe, bo chciałam i instruktor "podłączył" mnie na galop pod nieco bardziej zaawansowaną grupę, bo uznał, że na tym koniu, na którym jechałam, się nie zabiję  😉 - ale nie wyśmiewałam reszty "mojego"  kursu, że dalej jechali sobie kłusem. Dlaczego wyśmiewać kogoś w drugą stronę?
Za to potem moja grupa skakała, a ja - nie. I długo nie. Bo się bałam. Jakoś miałam opór przed oderwaniem się z koniem od ziemi. Do dziś skakać nie lubię, choć na jazdach już potem skakałam (coś, nie jakieś oszałamiające wysokości) - uznałam, że muszę przynajmniej wiedzieć, jak to się robi, bo potem będzie w terenie gałąź leżała w poprzek drogi i co... Ale nie wstydzę się tego, że nie lubię, nie za bardzo umiem i nie chcę, jeśli nie muszę.

Ale to był akurat piękny przejazd . Właściwy koń ( Quarter ) i właściwy jeździec z najwyższej półki.


Mnie się tez podoba. Ale również podoba mi się ten przejazd. Również koń i jeździec z najwyższej półki. Przejazd piękny, ale też kryteria oceny są nieco inne. W reiningu szybkość jest jedynie jednym z elementów trudności wykonania. Lepiej jest punktowane wykonanie manewru wolniejsze, ale bardziej precyzyjne.




Jeżeli zgodnie stwierdziliśmy że naturalowi bardzo blisko do westu , to przyznać się , kto pracuje z końmi właściwymi do takiej pracy /???



Jeśli dobrze zrozumiałem podstawy tej zgody, to były dwie:

1. Wdrukowanie automatycznych reakcji - tu nie rozumiem, gdzie jest tego w weście więcej, niż w klasyce, może halo wyjaśni
2. Szybkość - rzeczywiście są konkurencje (rodeo, wyścig na ćwierć mili), gdzie liczy się szybkość, ale też na klasycznych wyścigach ta szybkość liczy się równie mocno. Western jest pojemny, o tym za chwilę.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2098703#msg2098703 date=1400565315]

BTW, araby radzą sobie w weście równie dobrze jak quartery. 
[/quote]

Pod linkami w nawiasie (1, 2, 3, 4) są wyniki ostatnich zawodów w Rzeszowie. W kolumnie Breed jest podana rasa konia. Są trzy painty i same quartery. Nie ma ani jednego araba, pomimo, że arabów w Polsce znacznie więcej, niż quarterów. Rzeczywiście jeszcze 10 lat temu było w weście sporo arabów (ale też, proporcjonalnie do liczebności populacji, było też sporo haflingerów i innych ras). Wtedy quartery, nawe te hm... nienajlepsze, były w Polsce bardzo drogie a araba można było kupić na śmieszne pieniądze (oczywiście nie myślę o super egzemplarzach).

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2098703#msg2098703 date=1400565315]
Bo są szybkie, zwrotne, nieduże i mają błyskawiczny czas reakcji 🤣
[/quote]

Jeśli chodzi o zwrotność, to każdy niski koń łatwiej wykona spin, czy sliding stop, niż wysoki Hanover. Ale to nie jest specyfika arabów, jest wiele takich ras. Dwa sympatyczne zwierzątka na tym filmiku nie są ani quarterami, ani arabami. Drugi nie jest nawet koniem 😉. Jeśli chodzi o szybkość i czas reakcji, to to już zależy od konkurencji. Pamiętajmy, że konkurencji jest sporo a quartery to najbardziej liczna rasa na świecie - jest ich ponad 3mln plus ok. pół miliona paintów (praktycznie łaciate quartery). Są linie reningowe, cuttingowe, pleasurowe, barellowe, do wyścigów na ćwierć mili, do poszczególnych konkurencji rodeo z bydłem.
[/quote]

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2098703#msg2098703 date=1400565315]
Rodzeństwo poprzedniej klaczy arabskiej, na której jeździłam, w USA odnosi spore sukcesy w weście.
[/quote]

W zawodach dla arabów.


edit: przejazd => manewr
czarteros z arabami w Polsce jest ten problem, że praktycznie nie są uważane za rasę użytkową mimo ich oczywistych predyspozycji - rajdowych i westowych też. Niestety mają w dużej mierze opinię "pudli na sznurku", które mają ładnie wyglądać, ale się na nich nie jeździ, bo mają nierówno pod sufitem. Bez zmiany tej opinii ciężko będzie o miarodajne porównania użytkowości w Polsce. Ale to nie temat na ten wątek.

[quote author=_Gaga link=topic=11961.msg2098700#msg2098700 date=1400564793]
Julie, jestem klasykiem - bez problemu pojadę na cordeo srebrną odznakę włącznie ze skokami. Na Darco często włażę na oklep na pastwisku (o ile płot jest blisko, bo chłopak rosły) i jadę do bramki bo: a) jestem leniem, b) jest błoto. Darco nie chodzi w kantarze... Bramki nie otwieram z konia, bo nie dałabym rady dosięgnąć do zabezpieczeń - próbowałam 🙁 Konia na pastwisku nie osiodłam, bo mi reszta wałachów na plecy wlezie, sprzęt poroznosi itp... mogę to zrobić np na ujeżdżalni, czy gdzieś gdzie nie ma tylu koni, zwłaszcza że czyszczenie moich zwierzaków to droga przez mękę. Uwielbiają sie tarzać i zajmuje to sporo czasu 🙁[/quote]
Ja wiem, że i złotą byś pojechała, ale zadanie nr 2 jest tu wyzwaniem.
Osiodłaj tak jak mówisz- na ujeżdżalni i z niej wyjedź zamykając za sobą. Niech ktoś z ziemi pomoże jeśli nie dosięgasz do czegoś.

katija niedawno się deklarowała, że zrobi jakieś naturalsowe zadanie. No to proszę.
Julie ale po co? Czy musimy wszyscy wzajemnie coś sobie udowadniać?
Ja się zadeklarowałam filmik wstawić, to wstawię, choć wiem, że mnie wszyscy tu zeżrą, bo jestem tylko zwykłym rekreantem i nie zaprezentuję żadnego rewelacyjnego poziomu, ot koń jak koń. Ale wcale nie chcę, żeby mój filmik stał się podstawą do namawiania wszystkich wokół, by też nagrywali swoje.
Mi też nie jest to do szczęścia potrzebne, bo znam wyniki.
Ale co innego w tym wątku właśnie robimy, jak nie próbujemy coś sobie udowadniać?
Raczej wydaje mi się, że przynajmniej przez ostatnie ze dwadzieścia stron próbujemy się wzajemnie zrozumieć (wreszcie!)  :kwiatek:
Julie-taki filmik i tak niczego nie zmieni. Na koniec się dowiesz, że zrobiłaś nie tak jak trzeba. Lub koń zrobił.
Był tu filmik. Wczoraj? Nie pamiętam czyj. I do kitu. Pies podpowiadał.

Jeśli chodzi o zwrotność, to każdy niski koń łatwiej wykona spin, czy sliding stop, niż wysoki Hanover. Ale to nie jest specyfika arabów, jest wiele takich ras. Dwa sympatyczne zwierzątka na tym filmiku nie są ani quarterami, ani arabami. Drugi nie jest nawet koniem 😉. Jeśli chodzi o szybkość i czas reakcji, to to już zależy od konkurencji. Pamiętajmy, że konkurencji jest sporo a quartery to najbardziej liczna rasa na świecie - jest ich ponad 3mln plus ok. pół miliona paintów (praktycznie łaciate quartery). Są linie reningowe, cuttingowe, pleasurowe, barellowe, do wyścigów na ćwierć mili, do poszczególnych konkurencji rodeo z bydłem.


Arabów w Westcie używano w Polsce podobnie jak Folblutów w skokach czy WKKW. Dzisiaj są one praktycznie niezauważalne. I tak jak Murat napisała że ma konia do westu tak i w skokach były Araby które skakały. Walor czy Niniva. Ale pomijając że były to wyjątki i były to najlepsze konie w swojej rasie to w dodatku ich skoki były na poziomie , średnio mizernym . Ot taka C klasa w porywach a bardziej N- ki.
Był czas że w Polsce hodowano wspaniałe Folbluty do skoków ( Kozienice )  a dzisiaj nikt nie chce z nimi pracować ,pomijając fakt że lepiej sprawdzają się Hanowery ,Oldenburgi ,KWPN- czy BWP. Nawet z Selle Francais czy AA nie każdy chce pracować bo są zbyt trudne do dzisiejszych wymagań technicznych , same skoki to nie wszystko  😉

Podajesz że są konie hodowane z podziałem na dyscypliny , to samo jest u naszych sąsiadów , hoduje się konie z preferencją do danej dyscypliny . Ale dalej są to konie tej samej rasy tylko tworzy się linie skokowe czy ujeżdżeniowe.  😉

Kilkukrotne wykonanie sliding stopu czy spinu na Hanowerze na bank skończy się poważną kontuzją . Nie ta rasa nie ten koń , to jak Używanie Doga Niemieckiego do zadań dla Border Coli.  🤣

Osiodłaj tak jak mówisz- na ujeżdżalni i z niej wyjedź zamykając za sobą.

Jak luzaczka wróci z urlopu będzie miał kto nakręcić i będzie na to czas to nie ma sprawy 🙂
Zwłaszcza, że na ujeżdżalnię i z niej często jeżdżę otwierając i zamykając bramkę z konia z czystego lenistwa 😉 o ile bramy na pastwiska są wielkie i mocno pozabezpieczane - o tyle te na ujeżdżalnię są bezproblemowo obsługiwane z konia. Z resztą jeszcze w domu też otwierałam i zamykałam główną bramkę jadąc do lasu - konie przyzwyczajone i naumiane = żaden wyczyn 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się