praca

Ja bym w tym momencie robiła swoje i się na niego nie oglądała. Jak się po tygodniu okaże, że macie tyle a tyle w plecy, to będzie wiadomo, że to z winy kolegi - bo pewnie jak byłyście we dwie z koleżanką to się jakoś wyrabiałyście?
Averis   Czarny charakter
25 lipca 2013 10:29
Edytka, Ty nic nie rozumiesz. On był wrażliwy i nie mógł adresować, bo zacinał się papierem.
Jara, nie daj się! Trzymam kciuki! Myślę, że dobrze zrobisz jak po prostu przestaniesz mu mówić co ma zrobić, powiedz, że jesteś zajęta swoją pracą i już. Wydaje mi się, że on to robi w jakimś stopniu celowo, taka wyuczona cipa życiowa, co jak najdłużej będzie się ślizgać na tej cipowatości, żeby jak najdłużej odwlekać moment, kiedy będą musieli pochylić się nad swoją pracą. A tak zobacz, ile już czasu on nie robi nic i dostaje pełną pensję..? Żyć nie umierać.
Ja po maturze nie umiałam adresować kopert czy napisać prostego pisma. Mało tego nie odróżniałam dziekana od rektora, a już prodziekan i prorektor to była czarna magia. To ostatnie zmuszona byłam ogarnąć podczas pierwszego roku studiów  😉 Ale pisanie pism i adresowanie kopert to nie wiedza do zdobycia na uczelni. Raczej praca w dziale marketingu  😎

JARA powiedz mu to co nam, że jak się nie ogarnie to będzie sparciałą gumą i olej pasierba  😉 Ja bym się na jego miejscu wzięła do roboty.
JARA, a może on się panicznie boi pomylić? Może chce tak dobrze, że kicha? Wg zasady: błędów nie popełnia ten, co nic nie robi?
tulipan, nie uczyli Cię w podstawówce tego? Ja pamiętam, że pisanie listu, wypełnianie pocztówki i adresowanie koperty to było gdzieś w okolicach 2-3 klasy podstawówki. A pamiętam to doskonale, bo list wysłałam do babci i była zdziwiona, że użyłam jej oficjalnego imienia a nie tego jakim się do niej wszyscy zwracali.
bera7 listy pisaliśmy w podstawówce, ale co innego list do mamy, a co innego oficjalne pismo. Adresować koperty pewnie też nas uczyli, ale znowu 1) było to dawno 2) adresowaliśmy do babci / cioci / koleżanki. W liceum nie miałam żadnych zajęć, które uczyłby pisania pism oficjalnych. Poza niemieckim, ale to było ponad programem na fachdeutschu  😉 A w życiu nie wysyłam listów, maile głównie lub dzwonie. Przez pół roku pracowałam w dziale marketingu. Wysyłkę zaproszeń na eventy robiłam sama i do końca życia będę potrafiła zaadresować kopertę  😎 Nawet do prodziekana od specjalizacji na kierunku na uczelni xyz  😉 Także mnie nie dziwi jak ktoś nie umie zaadresować koperty czy napisać pisma / podania / prośby. Nawet mailowo ludzie mają problem z zachowaniem odpowiednich norm.
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
25 lipca 2013 15:56
tulipan ja mówię o zaadresowaniu koperty w stylu: patrzysz na pismo (przygotowane wcześniej przez kogoś innego), które na górze podaje dane adresata, a Ty musisz te dane przepisać na kopertę [sic!]. I u nas chłopak z polecenia nie potrafił/nie rozumiał takiego polecenia.
Toż to żadna filozofia, żadna umiejętność sporządzania pism procesowych, czynność wybitnie odtwórcza.

Edytka, Ty nic nie rozumiesz. On był wrażliwy i nie mógł adresować, bo zacinał się papierem.

I love you, you know?  😍
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 lipca 2013 16:05
U nas nie trzeba adresu przepisywać, wystarczy tak złożyć pismo żeby po włożeniu pisma w kopertę adres pokazał się w okienku, a tym też był problem. Akurat chyba nie u tego chłopaka, ale u stażystki. 😁
bera7 listy pisaliśmy w podstawówce, ale co innego list do mamy, a co innego oficjalne pismo.


Oficjalne pisma były w gimnazjum - widać, co szkoła, to inny program przekazuje. A może tego nie ma w programie, tylko nasi nauczyciele się starali...? Nie wiem, jak nie ma, to powinno być.
Ja wiem...pisanie oficjalnych pism to jest taka raczej podstawowa, niemalże instynktowna umiejętność. Jak dla mnie, to po prostu "samo się wie". Niestety, wiem, że nie dla wszystkich: gros osób z mojego roku cierpnie skóra, jak mają napisać jakichś pierdołowaty wniosek czy podanie do dziekana.
no cóż, zyjemy w XXI wieku, jeżeli ktoś czegoś nie wie lub nie potrafi zrobić to większość rzeczy znajdzie w internecie, tylko trzeba trochę chcieć to znaleźć
tulipan, bardziej chodziło mi o to gdzie wpisuje się dane nadawcy, gdzie odbiorcy. Czynności dla 8-latka,
W uczeniu pisania listów też uczyliśmy się zachowania norm. Wstęp, rozwinięcie, zakończenie, podpis. wiadomo, że to nie pisma oficjalne, ale podstawa do tworzenia wszelkich podań w przyszłości.

Elbus, mnie gimnazjum ominęło, ale cieszę się dziś, że nasz polonistka w podstawówce była kosa. I jej się chciało. Pisaliśmy dużo i czepiała się detali. Ale pewnie większość dziś nie ma problemu z podaniami itp.

anyann, 100% racji. Ja miałam szefa, który rzucał żargonem z marketingu. A przyszłam z mierną wiedzą w tym zakresie. Przez pierwszy miesiąc czy dwa, za każdym razem z wyjścia z nim na faja leciałam szybko do googli, żeby zakumać  o co mu chodziło. Nie dałam po sobie nawet poznać, że nie mam pojęcia o czym mówi.
Kurde. Powiem Wam, że niefajnie się dziś poczułam...
Od jakiegoś czasu wiem, że zmieniam pracę, jednak  managementowi (w Irlandii) obwieściłam to dopiero wczoraj.
I w międzyczasie - czyli dosłownie między wczoraj i dzisiaj - okazało się, że w polskim biurze uchwalono nowy rodzaj nagrody - za serwis. Czyli, każdy, kto przepracował 3, 5 lub 10 lat, dostaje od firmy jakąśtam nagrodę. Akurat mi w 2013 stuknęło 5 lat, także okazało się, że dostałam nagrodę - szef polskiego biura (notabene też Irlandczyk, ale nie mający konszachtów z moimi Irlandczykami) zawołał mnie do siebie i wręczył mi kosz wypełniony dobrami wszelkiego rodzaju (winko, kawa, herbata, słodycze...) oraz przekazał wiadomość, że mam dodatkowy dzień urlopu do odebrania. A ja właśnie miałam mu dziś lub jutro powiedzieć, że odchodzę - bo potrzebuję jego podpisu na rezygnacji. Oczywiście nic nie powiedziałam, bo nie miałam odwagi w tej sytuacji wyskakiwać z wypowiedzeniem. Tak czy owak teraz się czuję strasznie paskudnie, że firma mi tu z koszem, a ja im z wypowiedzeniem... ech cholerne sentymenty, przykro mi jakoś. Ech.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 lipca 2013 09:05
Czy taki kosz raz na trzy lata jest wart siedzenia w tej firmie? 😉 Myślę, że nie 😉
ash   Sukces jest koloru blond....
26 lipca 2013 09:09
Hiacynta, no właśnie! Jakbyś dostała premię w wysokości pensji miesięcznej to może byś mogła mieć sentymenty.
🙂
Nie ma co, zmieniaj prace skoro uważasz, że będzie lepiej.
:kwiatek:
Ale firma jest ogólnie bardzo spoko, parę lat temu pisałam, że umożliwili mi przeniesienie się do Polski, specjalnie dla mnie stworzyli stanowisko i centrum kosztów - także trochę się czuję jak zdrajczyni, na premie też nigdy nie mogłam narzekać. No, ale nie mogę pozwolić na to, żeby kierować się w życiu zawodowym sentymentami, wszak koniec końców korporacje też nie mają sentymentów jak trzeba wykonać jakieś radykalne ruchy. Dobra, koniec rozczulania się, trza być twardym 🙂
A jak tam JARA pierwszy dzień z kolegą sam na sam? 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 lipca 2013 09:27
Hiacynta, w poniedziałek będzie pierwszy dzień 😁

Dziś mamy dzień pełen pracy (jak codzień), wypychamy wszelkie śmieci i starocie żeby nie leżały przez kolejny tydzień.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
26 lipca 2013 17:55
off czy nie off, ale tak naprawdę nauczyłam się dobrze pisać listy i ogarniać korespondencję, adresowania i inne śmery bajery poczty w pierwszej swojej "poważnej" pracy, na recepcji 😉

w szkole jednak jest system: jak zrobić żeby zaliczyć, a nie jak zrobić żeby to miało sens i było dobrze 😉 (i nie, nie jestem zzz, wręcz przeciwnie; chodzi mi o takie lekkie oderwanie szkolnictwa od realiów życia codziennego)
mam takie pytanie, czy warto starać się o pracę w jakiejś sieciówce na dwa miesiące? trzy, to już by lepiej wyglądało, ale nie dam rady. tzn mogłabym pracować 2 miesiące w mieście X, a potem dłużej w tej samej sieci, ale w mieście Y. ma to w ogóle sens? kończą mi się praktyki i chętnie coś bym sobie znalazła od sierpnia.
Moim zdaniem zawsze jest sens podjąć pracę. 🙂
chyba źle napisałam 😉 z mojej strony oczywiście ma to sens i najpewniej poroznoszę czy powysyłam CV, ale pytam bardziej od strony pracodawcy. zawsze mi się wydawało, że nikt nie lubi zatrudniać ludzi na taki krótki czas, ale może ktoś będzie w stanie wypowiedzieć się z własnego doświadczenia 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
26 lipca 2013 18:28
calore, zależy jaki pracodawca. Ale fakt, w sieciówkach najczęściej szukają kogoś na stałe. Nie musisz mówić, że chcesz się zatrudnić tylko na 2 miesiące. Jeśli Cię przyjmą, to po tych 2 miesiącach możesz zrezygnować, bo to i tak jest okres próbny.
Scottie, pewnie i tak wyjdzie gdzieś w rozmowie ten czas pracy, bo studiuję w innym zupełnie mieście, ale spróbuję i tak 😉
Dworcika   Fantasmagoria
26 lipca 2013 19:48
calore, rynek pracy jest dosyć brutalny, więc ja bym się nie cackała i ściemniała. I tak pewnie dostaniesz śmieciową umowę. Jak zapytają o studia, to musisz ściemniać (cokolwiek - dziekanka czy co tam wykminisz).
JARA ten kolega przechodził normalny system rekrutacji w us czyli poprzez konkurs ? i zapewne komornik, naczelnik i kadrowa rozmawiali z nim, więc nie zorientowali się od razu, że jest jaki jest? Po wielu latach pracy w tej wstrętnej(wybacz) na szczęście byłej jako miejsce pracy instytucji, wiem, że trzeba posiadać pewne cechy, żeby tam pracować, więc skoro przyjęli "powolniaka"🙂 i luzaka🙂 to teraz to chyba problem komornika. Wiem jak ciężko pracować z kimś takim, ale jeżeli możesz się odciąć i nie odpowiadasz za niego na papierze, to rób swoje, niech mu zwraca uwagę i rozlicza z obowiązków komornik czyli jego przełożony.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 lipca 2013 08:38
Na zlecenie nie przyjmują przez konkursy.
to jak? przez polecenie? dziwne, czy ta osoba była wcześniej praktykantem lub stażystą? bo w takich przypadkach to faktycznie, jak już kogoś znano, że się sprawdza jako pracownik skarbowy....🙂 to proponowano potem takie zlecenia jak była akcja wpisywania "milionów" pitów...tak czy tak przecież ktoś z nim rozmawiał nawet przed zatrudnieniem na zlecenie. poza tym jeżeli na zlecenie, to przecież jeżeli się nie sprawdza, to b. łatwo się rozstać i nie męczyć z pracownikiem, który tak się zachowuje.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 lipca 2013 09:22
Był na stażu w innym urzędzie i pracował jeszcze w dwóch innych. Ktoś go polecił jako super pracownika 😉
No chyba, żeby się go pozbyć od siebie  😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 lipca 2013 10:14
Kiedy go nam polecali był 2 tygodnie bez pracy, dzwonili też do nas, że przydałby się gdzieś w innym urzędzie. Nie wróżę mu przedłużenia umowy. Jest bardzo dokładny, nie można mu tego zarzucić, ale wolny i milion razy można mu powtarzać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się