praca

Isabelle i ja Ci serdecznie dziękuję :kwiatek: Dzięki Twojej wypowiedzi zdałam sobie sprawę jak mało przedsiębiorcza jestem.
Jednocześnie taka mała refleksja człowieka na etacie, że trzeba mieć tą iskierkę i dryg do tego typu działań, a przede wszystkim nie bać się!
Isabelle, tylko do takich prac o jakich mówisz trzeba mieć:
1) auto
2) choć minimum gotówki jak te 1000zł - w tej chwili jesteśmy ostro na (-) przez oszustwa lokatorów
3) taka praca z doskoku to jednak nie działalność. Co innego dorobić kilka groszy a co innego płacić z tego ZUS, księgową i podatki.
4) zdolności manualne i trochę wyobraźni estetycznej które niestety mi wybitnie poskąpiono.

Z takiego dorabiania to i ja żyję. Tu coś przehandluję z drobnym zyskiem, jazdę poprowadzę. Ale to nie są kwoty żeby nazywać to interesem.
bera7,
do robienia wstążek żadnych zdolności nie trzeba 😉 niby faktycznie, nie jest to działalność "na pełen zicher", taka poważna firma. ale szczerze mówiąc spokojnie wyciągaliśmy minimum 5 tys na tym badziewiu. a były takie miesiące, co i powyżej dyszki. oczywiście, nie ma że boli i się rozkładało pierdykany sznurek o 3 nad ranem, ale działało. w pewnym momencie wszystkie aukcje na allegro to była nasza wstążka, a gdziekolwiek w kwiaciarni w polsce się znalazła to była naszej produkcji. z tym, że my sprzedawaliśmy tylko w hurcie, min paczka 30 szt z jednego koloru, kupowali to pośrednicy i dalej puszczali w świat.
mamy ten plus, że sami prowadzimy księgowość, a podatki... staramy się tak poukładać, żeby jednak amortyzacja i koszta równoważyły zyski i żeby ich nie trzeba było płacić 😉


nie jest to robota marzeń, jest nudna, brudna i monotonna. ale jeśli nie ma lepszej perspektywy, a kasa potrzebna, to uważam, że nawet takie dorobienie jest istotne w budżecie.

Własna działalność ma jedną wielką wadę. jest niestabilna. nie popracuję, zachoruję, jest gorszy miesiąc-muszę kombinować, żeby coś zyskać. w pracy "stałej" tego kłopotu nie ma, czy się pracuje, czy lezy, kasa się należy. przyznaję, brak mi tej stabilności pensji. czasem mam ochotę iść do normalnej pracy, wyjść o 16 i mieć w zadku, a 10 czekać na pieniądze. nie mówię nie. na ten moment
Ja jeszcze powrócę do marudzenia na niskie płace, bo wcześniej nie miałam czasu napisać.
Faith a dlaczego kasjerka nie mogła by zarabiać 2-3 tysięcy na rękę? Uważasz, że to jest prosta i przyjemna praca? Pracowałaś kiedyś na kasie w markecie? Jeśli nie, to możesz mieć mylne wrażenie, bo praca w sklepie z obuwiem/odzieżą/galanterią jest nie do porównania.
Powtórzę, czy to normalne, że człowiek pracuje 8h dziennie i nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie? Czy to coś złego, że ludzie chcieliby mieć godne płace i czuć się docenianym przez pracodawcę?
Ja rozumiem, że w Polsce jest jak jest i płace są na niskim poziomie, ale nie uważajmy, że to normalne i ludziom nie wolno narzekać, skoro ciężko im się żyje. I nie zawsze jest tak jak piszecie, że wszystko zależy od człowieka i zawsze można coś z tym robić. Różnie bywa.
Co do tego "wyścigu szczurów". Zawsze mi się wydawało, że to praca powinna być dla ludzi, a nie ludzie dla pracy. Przecież nie żyjemy tylko i wyłącznie po to by pracować. I z tego co ja obserwuję to jest tak: uczymy się, robimy jakieś kursy, szkolenia, ciągle zdobywamy nowe doświadczenia, kwalifikacje, po to by żyć w miarę na poziomie, a i tak nie zawsze jest to gwarancją powodzenia. Za pensje np. kasjerki czy sprzedawcy godnie żyć się nie da raczej.
Mnie osobiście zadowoli, w tym momencie przynajmniej, nawet praca na kasie za najniższą krajową. Gdybym tylko mogła chociaż taką pracę znaleźć. Skończyłam mało przyszłościowy kierunek, nie potrafię go wykorzystać, więc sama sobie jestem winna, zatem nie mam wysokich wymagań i wygórowanych oczekiwań. Nie mam konkretnych umiejętności, doświadczenia, więc nie szukam nie wiadomo czego. A i tak nic nie mogę znaleźć. Bo chcą albo studentów albo z doświadczeniem. Podczas studiów najdłużej pracowałam w firmie zajmującej się monitoringiem mediów, w wielkopolsce mamy jedna taką firmę, druga jest w Warszawie. Dało mi to tak specyficzne doświadczenie, że nijak nie pomaga w znalezieniu pracy, bo nie ma podobnego stanowiska, chociaż czasem staram się przy składaniu dokumentów aplikacyjnych jakoś to doświadczenie zaznaczyć. Jednak do tej pory się nie udało. Jak szukam pracy w sklepach z obuwiem/odzieżą/galanterią/perfumeriach czy marketach, to słyszę, że mam za krótkie doświadczenie w handlu. A gdzie mam je zdobyć, skoro wszędzie chcą z doświadczeniem.
Drugą sprawą jest mój charakter. Nigdy nie byłam osobą komunikatywną, przebojową, raczej nieśmiałą, nie lubiącą  przebywać w tłumie. Z biegiem czasu jest lepiej, bo jak muszę coś załatwić to po prostu załatwiam, ale przebojowa nigdy nie będę pewnie. Bardzo trudno zatem mi na rozmowie kwalifikacyjnej, nie pokazywać, że się stresuję i jestem komunikatywna. Dlatego też nie celuję w takie stanowiska jak np. sekretarka czy asystentka.
Izabell piszesz tak kolorowo ,że aż weszłabym w taki biznes. Ale...mam lat 50 i widzialam już nie jedną firmę lkwidowaną czy ogłaszającą bankructwo.
Dzis nawet 1-osobowa firma , legalnie zarejestrowana musi pamietac o zusie (już nie pamietam jakie jest teraz min coś ok 1000?) do tego podatek od wynagrodzenia a jak zysk firmy to podateczek od firmy.
Jaki zatem trzeba miec obrót (nie liczę lokalu, prądu , wody, smieci itp) żeby miec z czego życ?
A więc z jednoosobowej dzialalnosci nie bardzo ...no to zatrudnimy pare osob i...wiekszy zusio, wiekszy podateczek od wynagrodzen , wynagrodznia- jaki zatem obrót?
Oczywiscie ,że są tacy którym sie udaje i wielkie brawa dla tych, ale pytam ile jest takich startujących którym się nie udaje? Niestety większosci sie nie udaje, teraz w kryzysie naprawdę trzeba umiec trafic w niszę, trzeba mieć naprawdę fajny pomysł.
Isabelle, wyciągaliście 5000zł netto po opłaceniu 2 ZUS-ów?

Ja miałam firmę w branży budowlanej. Ceny usług były tak skalkulowane, że powinno nam wyjść 20% zysku z każdego pracownika. Czyli jak p. Kazio miał wypłaty 4000zł brutto to my powinniśmy z niego mieć 648zł. Jak to pomnożysz przez 34 osoby w najlepszym momencie to wychodzi super zarobek nawet po odjęciu kosztów ZUS, biura rachunkowego i kosztach paliwa oraz odliczeniu strat w sprzęcie, który się zużywał. 2 duże  i 1 mniejsza, firmy budowlane tak nas ładnie przekręciły na przestrzeni 2 miesięcy, że miałam 80 tyś w plecy i musiałam to odrobić. Nawet nie było mnie stać na biegłych by zatrzymać budowę i robić ekspertyzy do spraw sądowych.
Wyleczyłam się z wielkich biznesów. Wolę pracować na etacie, bo widać źle pokierowałam firmą. Albo robić coś małego, ale do tego też potrzeba choć odrobiny kapitału.
Nie mówię, że się nie da, nawet mam pomysł na nasze małe gospodarstwo. Ale wymaga to środków a co za tym idzie czasu.

Mnie bardziej wkurza 1 rzecz. W 2002 roku zarabiałam ok 1600zł na rękę. To była taka średnia pensja, szeregowe stanowisko. Chleb kosztował 1,20zł a litr ropy trochę ponad może 2,40zł (dokładnie nie pamiętam). Dziś pensje są na podobnym poziomie a chleb kosztuje 2,50zł a litr ropy 5,70zł . Prawda jest taka, że ludziom żyje się coraz gorzej. Rachunki rosną, jedzenie drożeje a pensje na tym samym poziomie 🙁
wypłatę netto ja osobiscie rozumiem już po odtrąceniu wszystkiego nie tylko zusu ale podatków, pradu , czynszu, materiałów, amortyzacji (bądz zakupu sprzętu lub raty lesingowej) itp itd. No to jak na 2 osobową mała firmę - gratulacje.

Bera7 niestety masz rację, ceny (choc gus mówi o małym wzroscie) rosną i to szybko a pensje dla kowalskiego od lat stoją w miejscu. A to niestety za sprawą
1.bezrobocie
2.wzrost kosztów zatrudniena
3.wzrost kosztów prowadzenia działalnosci (prąd , benzyna it to tez koszt firmy)

itd itp
bera7, jednego Zusu. ja pracowałam wtedy na etacie, firma zarejestrowana na Mariusza, on pracował w dzień, ja w nocy. mówię o zysku netto, po odliczeniu kosztów. sama amortyzacja nam zeżera za dużo, ale uroki starej chałupy, rat żadnych nie mamy.

Dziewczyny, ja wiem, że jest trudno. ja wiem, że nie zawsze kolorowo. ale mówimy głównie o ludziach młodych, którzy pracy znalezc nie mogą. może właśnie brak im śmiałości, żeby z czyms wystartować?
widzę jak ojciec mariusza prowadzi firmę. ma 55 chyba lat,całe życie na własnej działalności. kiedyś żyło im się super, zagraniczne wypady, bez kłopotów. potem odzieżówka zaczeła padać, bo zalały nas chinole. kiedys klient się bił i sam szukał sprzedawcy/producenta. dzis jest kompletnie inaczej, trzeba szukać klientów. a ojciec się w tym kompletnie nie może odnalezc i tkwi w takiej stagnacji. Czeka aż cud spłynie i znów klient będzie szukał jego jednocześnie . marudząc, że mało pieniędzy. ale już samemu przejechać się po polsce to się nie chce.

bardzo chciałabym zyc w kraju, gdzie mogę iść na etat i zarobić tyle, żeby utrzymać rodzinę. ale nie żyję. a skoro opcją dla mnie (osoby bez wykształcenia, młodej, bez specjalnego doświadczenia kierunkowego i kwalifikacji wysokiego szczebla) była praca na kasie za 1500, to wybrałam alternatywę czyli wlasną mikrofirmę. to nie tak, że to najlepsze co może być i zawsze o tym marzyłam. ja nie miałam wyboru, albo przymieram na kasie w spożywczaku, albo spinamy razem dupska i działamy na własną rękę.

żeby nie było różowo. leżałam w szpitalu, spóźniłam się o jeden dzień z zusem. nie dostałam złotówki za całe L4 ciążowe, dopiero będziemy się sądzić w sierpniu. plus macierzyńskiego mam chyba ze 350 zł, z czego bodaj 260 to muszę zapłacić zdrowotne. ale tu jeszcze nie jestem pewna dokładnie, bo dopiero jutro będziemy z ukochanym śmusem walczyć.
trzymam kciuki za walkę z Zusem.
Ja wygrałam, opłącalo się nie poddawac i walczyc z nimi w sądzie o swoje.
Nie dosć ,ze wygrałam co swoje to jeszcze zus musiał mi zwrócic koszta procesowe. Smieszna to była kwota ale zawsze.
Ktoś z Was pracował przy zbiorach w PL? Rwanie wiśni, aronii, porzeczki?


Ja, co roku w wakacje. Aktualnie wiśnie 🙂
Isabelle i właśnie o to mi chodzi. Jest źle, owszem marudzenie nic nie zmieni, niestety, ale odezwałam się dlatego, bo nie mogłam zrozumieć czemu tak niektórych dziwi, że ludzie na niskie płace narzekają. Tak jak pisała bera7, wszystko drożeje, podatki idą w górę, tylko pensje wciąż na tym samym poziomie. Jak więc nie marudzić skoro to nie jest normalne i nie powinno tak być.
Ze stwierdzeniem, że ludzie wiedzą na jaką płacę się godzą, więc nie powinni marudzić, nijak nie mogę się zgodzić. Bo to często jest tak, że godzą się na taką a nie inną pracę, bo nie mają wyboru, a za coś żyć trzeba. Nie można od nich zatem wymagać by byli zadowoleni z obecnego stanu rzeczy skoro alternatyw na dobrą sprawę nie mają.
Owszem, można założyć własną działalność, przynajmniej spróbować, ale po pierwsze trzeba mieć pomysł i to na tyle dobry, by znaleźć zbyt. Ja wielokrotnie, nie mogąc znaleźć pracy, myślałam o tym, ale wszystkie moje pomysły (dużo ich nie było) wymagały albo dużych nakładów finansowych albo były raczej pomysłem na dorobienie i to na pewno nie na działalności gospodarczej, bo bym nawet na ZUS nie zarobiła.
Faza, dla mnie tak samo. Pensja netto na własnej działalności to było to co po odliczeniu wszystkich wydatków związanych z prowadzeniem działalności przelewałam na konto prywatne.

Isabelle, macie cały dom zgłoszony jako zakład produkcyjny, że idzie w amortyzację? Mi się to nie kalkulowało z uwagi na wysokie podatki. Miałam zgłoszony 1 pokój i księgowa wyliczała z tego cześć rachunku za ogrzewanie, energię itp.

Poncioch, jakie są stawki? Ile można dziennie na tym zarobić przeciętnie?

Dla mnie przeciętna pensja na średnim stanowisku (nie kierowniczym, dla osoby która ma doświadczenie w swoich obowiązkach) powinna wynosić tyle, żeby model rodziny 2+2 był w stanie funkcjonować bez uszczerbku dla podstawowych potrzeb, tzn.
1) raty kredytu mieszkania ok 80m w przeliczeniu na 30 lat (czyli bez liczenia na spadki itp)
2) utrzymanie tego mieszkania i opłata mediów
3) jedzenie, ubrania dla rodziny, chemia itp
4) zakup zabawek, książek itp dla 2 dzieci
5) zakup co kilka lat kilkuletniego auta + jego utrzymanie
6) raz do roku 2 tygodniowe wakacje dla rodziny (nie koniecznie na Malediwach, mogą być np. agro na Mazurach)

To tyle. Normalne życie bez wodotrysków. Zajęcia dodatkowe dla dzieci, hobby ich czy własne to jest coś, na co trzeba zapracować dodatkowo.
Chore jest to, że z dwóch pensji ludzie często nie są w stanie wyżywić rodziny po opłaceniu rachunków.
Isabelle i właśnie o to mi chodzi. Jest źle, owszem marudzenie nic nie zmieni, niestety, ale odezwałam się dlatego, bo nie mogłam zrozumieć czemu tak niektórych dziwi, że ludzie na niskie płace narzekają. Tak jak pisała bera7, wszystko drożeje, podatki idą w górę, tylko pensje wciąż na tym samym poziomie. Jak więc nie marudzić skoro to nie jest normalne i nie powinno tak być.


to też z innej beczki okiem pracodawcy (obrazowo) - mam firmę, mam obrót 1000 zł = no nie wydolę więcej... od 8 lat = po prostu poziom biznesu taki a nie inny - i mnie jako pracodawcy z tego 1000zł po opłaceniu wszystkiego (podatek, vat, pracownicy, lokal inne koszty stałe) zostawało 300 zł....
i co? paliwo zdrożało, koszty mega zdrożały i mi zostaje 150 zł... i po prostu nie stać mnie na droższych  pracowników
mnie pracownik zarabiający np. 2500 zł - kosztuje mnie ponad 4000zł - z czego on ma na rękę 2500zł a resztę zusy/srusy i inne = i tego niestety nikt nie widzi...
Jaki jest sens prowadzic praktycznie niedochodowy interes ?
Taki sam jak pracowac na etacie przy zanizonej placy ?
bera7,  dobra, to bardziej jest skomplikowane 😉
dom jest jako siedziba i zakład. moje główne pkd to inny wynajem pomieszczeń. poboczne pkd to mechanika samochodowa, sprzedaż blablabla, nawet perfumy upchneliśmy. za domem jest 300 metrów warsztatu. dom jest duży (ponad 400 m powierzchni użytkowej) niestety i ma jakby strukturę klatki schodowej.  na parterze zainstalowaliśmy teściów jak uciekliśmy na wieś, na piętrze są wynajmowane pokoje studentom, a w piwnicy zrobilismy szwalnię, a teść część ukradł na "kuchnię letnią" czymkolwiek by nie  była, stół bilardowy, do pingponga i jakieś inne śmieci.

więc nieruchomość jest ściśle związana z działalnością. wspomnę tylko, że za 300 metrów powierzchni użytkowej pod warsztat płacimy tak olbrzymi podatek, że się idzie kolokwialnie zesrać. chociaż od kiedy ulokowaliśmy tam teściów to się nie martwimy rachunkami za ogrzewanie, bo wychodzi około 2500 miesiecznie SAM gaz za dom.
niestety ale (normalne nie?) nie każdemu się podoba, że żyję i  mam regularnie raz w tygodniu wizyty straży miejskiej, policji, inspekcji sanitarnej, inspekcji budowlanej, skarbówki i masy innych. dlatego niestety przekręt ze zgłoszeniem mniejszej powierzchni niż piętro plus 300 metrów hali nie przejdzie.

jeśli miałabym spłacać jeszcze do tego kredyt za dom, to nie wiem czy kiedykolwiek byśmy spali albo mieli wolną niedzielę.

baba jaga bo interes ma jeszcze szansę się rozkręcić/przebranżowić, i chociaż masz szansę na wyższe zarobki, a na kasie to się możesz rozwinąć jak rolka papieru toaletowego a i tak nie zarobisz wiecej niz jakas smieszna suma
mnie pracownik zarabiający np. 2500 zł - kosztuje mnie ponad 4000zł - z czego on ma na rękę 2500zł a resztę zusy/srusy i inne = i tego niestety nikt nie widzi...


Ale większość to doskonale wie. Dlatego ja nie miałam nic przeciw umowie o dzieło w zamian za wyższą kasę dla mnie. Bo wtedy wydając te 4000zł na pracownika on dostaje 3240zł.
Tak samo jak jest olbrzymia różnica między 1500zł a 2500zł.

Isabelle, czyli masz 300m powierzchni, którą możesz użytkować warsztatowo + dość regularne wpływy z najmu. To dość spory luksus, jak sama napisałaś nie w kredycie.
Nie każdy ma luksus, wielu musi nabyć lub wynająć lokal. To teraz przekalkuluj sobie gdybyś musiała opłacić wynajem takiego warsztatu. Pierwsze lepsze ogłoszenie z netu http://ogloszenia.trojmiasto.pl/nieruchomosci-mam-do-wynajecia/warsztat-na-przerobce-ogl7048592.html przestaje być różowo, nie?

Mamy różne perspektywy. Przez ostatnie lata miałam okazję rozmawiać z około 200 przedsiębiorcami, co prawda z 1 branży, ale od 2 wszyscy zgodnie narzekali. Wielu zrezygnowało, zmienili lokale na tańsze. Na półkach mniej towaru, bo wycofane środki z obrotu poszły na podatki, ZUSy itp.
Dziwi mnie dlaczego na czas kryzysu Państwo nie próbuje pomóc przez odroczenie, zmniejszenie haraczów. Zamiast pobudzać gospodarkę to jest ona tłumiona.

Czytałam fajny artykuł o Kazachstanie, gdzie ichni Minister Skarbu Państwa zachęcał do inwestycji. Ponieważ jako kraj są biedni i nie są w stanie dotować prywatnych inwestycji proponują dogodne warunki (zwolnienia z podatków na początku), a podatek dochodowy jest na poziomie 10%, dla najbogatszych 30%. VAT wynosi 18%.
Dodatkowo jesteśmy krajem bardzo nieprzyjaznym dla biednych. U nas kwota wolna od podatku wynosi niespełna 3100zł rocznie!! Dla porównania:
w Wielkiej Brytanii 9440 GBP (ok 45 200zł) rocznie,
w Niemczech  8004 euro (ok 32 900zł) rocznie
w Izraelu jest ona jeszcze wyższa i wynosi 63 360 szekli (54 700 zł) rocznie.
bera7,  jeśli ktoś mi da 3500 na czysto dla mnie za wynajem to mam to gdzieś i wynajmę bez mrugnięcia okiem. ale niestety nie sądzę, żeby w Łodzi ceny tak się kształtowały. myślę, że nie więcej jak 1200-1500 udałoby się zyskać, a to mniej niż podatek, więc się nie kalkuluje.

jasne, że mam dobry "start". ale masa działalności nie wymaga lokalu. np właśnie durne rękodzieło. Ale nie będę przekonywać. chciałam jedynie, żeby działalnośc nie kojarzyła się od razu z kołchozem i szefem w garniaku, ale z mikrofirmą, gdzie ktoś, kto pracy znalezc nie może, ma szansę się samozatrudnić.

Isabelle, są różne czynniki. Mój ojciec miał przez kilka lat własną firmę. Trafił w niszę jak Ty z sznurkami i było fajnie. Ale to trwało 4 czy 5 lat. Potem obroty spadły i zamknął.
Sama piszesz, że pracowaliście po nocach we dwoje. Nie każdy ma zdrowie i chęci do tego. Życie to nie tylko praca (zrozumiałam to dopiero po 12 latach pracy kiedy mój organizm powiedział STOP).

W moim regionie jest bezrobocie wg GUS 23,6%. Realnie jeszcze wyższe. ok 25% lokali jest "do wynajęcia". Jak tylko coś powstaje to szybko pada. Ludzi tu nie stać na wiele. Jedzenie kupują w Tesco a ubrania na targu u śniadych. Lokalnie nie ma popytu na wiele, zwłaszcza usługi leżą. Jest 1 szkoła językowa na powiat!!! 1 sklep z AGD i RTV!  I tam też nie widać żeby ludzie opływali w luksusy.
Wiecie jaki jest najlepszy wskaźnik materialny miasteczka? Auta. U nas nadal królują bmw, audi i golfy pełnoletnie. Sporo też tico i nubir. Jak stoi lepsza fura pod sklepem to najczęściej służbowa lub na obcych blachach.
Aha, ile jest nowych (młodszych niż 20 lat) domów na całej wsi? 1 😉
ja nie mowię ,ze wszyscy pracodawcy sa okey ale...dla wielu czasy sa naprawdę ciężkie.Obroty firm stoja w miejscu lub wyraźnie spadają, obciążenia (np. czynsze) rosną, vat wzrósł o jeden procent a o odpisy trudno jak się nie ma kasy (np. wypłat nie ma jak odliczyć od vat który jest naliczany do obrotu), najgorszym haraczem dla firm jest zus. Czy zysk jest czy go nie ma zapąłcic trzeba a nie wszycy pracownicy zgadzają się na umowę zlec czy o dziło, szczególnie dotyczy to sredniegi i starszego pokolenia.Moja firma (spytaj się Bera taty) w najlepszych czasach zatrudniała ok 200 pracowników , później 100 a obecnie 40 i ...myslę o redukcji etatów bo niestety zamówienia się mocno kurczą a koszty....stałe sa wysokie i nie mam już gdzie ciąc.Uczciwy pracodawaca ma ciężko, żaden zus nie rozłoży ani nie anuluje zobowiązan (no chyba tylko wielkim np. PKP) urząd skarbowy tez swoje musi dostać bo jak nie to..poborca gotowy do pracy itp. itd.
Mamy prawdziwy kryzys taki o jakim uczono w szkołach. Towar jest, siła robocza jest zbytu- nie ma. Dziura budzetowa ogromna i następne cięcia - to jest kryzys i tylko nieliczynym dziś uda się złożyc firmę która na dłuższą metę będzie przynosiła zysk.
Faza, ale ja to doskonale wiem kochana. Martwi mnie to co czytam, co widzę dokoła. Był bum rozwojowy w 2005-2009r. Ludzie zarabiali coraz lepiej. I firmy i pracownicy. I świetnie rozumiem, że firmy tną koszty na telefonach, na paliwie do aut służbowych, integracjach itp. Ale nie podoba mi się gdy pracodawca tnie tylko pensje pracowników nie szukając oszczędności tam gdzie można je jeszcze znaleźć bez szkody dla ludzi o własnych wygórowanych potrzebach nie wspominając.

I nie zmienia to faktu, że nie godzę się wewnętrznie na pracę za minimalną krajową. Chyba że obowiązki będą adekwatne i bez większej odpowiedzialności.
Do tego jeszcze dochodzą durne przywileje dla "wielkich". Małe przedsiębiorstwa lokalne są na przegranej do firm typu Jeronimo Martins. Gdy otwierali Biedronkę w mojej rodzinnej miejscowości (16 tys. mieszkańców, a tak naprawdę jeszcze 20% mniej...) zostali zwolnieni na 5 lat z podatków do gminy, to samo jak otworzyli Intermarche. O zwolnieniu z podatku lokalnych przedsiębiorstw (zatrudniających do 10 osób) w ogóle nie było mowy i na bucie wylatywali z ratusza.
jakie są stawki? Ile można dziennie na tym zarobić przeciętnie?


Zależnie od sadownika, dniówka w moich okolicach około 70 zł, jeśli wyrobi się określoną normę skrzynek.
W piątek wiśnia była po 2 zł/kg, przy rwaniu na akord można dostać 50 gr/kg. Często można dostać obiad, kawę w przerwie.
Wszystko zależy od człowieka, u którego pracujesz, tak naprawdę. No i jakie wiśnie rwiesz, czy wierzchołki, pierwszy rzut, czy dorywka resztek.
Starsi sadownicy często zatrudniają sobie młodych chłopaków do pomocy, tacy mogą zarobić ekstra za noszenie skrzynek, jeżdżenie na skup, rwanie wysoko na drabinie.

W zeszłym roku nie byłam na wiśniach, ale na malinach, były wtedy po 2,50. Przy rwaniu w niedzielę dostawałam 1zł za kg, można było wyrwać stówkę za dzień pracy jako kombajn  😁 Na tygodniu mniej, zależnie od ceny na skupie/giełdzie.

Z mojej perspektywy, czyli młodej osoby z własną działalnością - dwa pierwsze lata z własną firmą są fajne, można zarobić. Pytanie, co będzie jak mi się skończą składki preferencyjne? Nie wyobrażam sobie przy obecnych zarobkach oddawać ponad tysiąc zł miesięcznie ZUSowi, do tego płacić dochodowy (chociaż z moją księgową jest spora szansa, że nie będę go płacić zbyt wysokiego). Tu raczej jest problem - założyć firmę i się trochę rozpędzić to nawet nietrudno, wielu przedsiębiorców zamyka jednak działalność po tych granicznych 2 latach.
Dworcika   Fantasmagoria
22 lipca 2013 19:33
[quote author=Dodofon link=topic=13.msg1832635#msg1832635 date=1374497446]
mnie pracownik zarabiający np. 2500 zł - kosztuje mnie ponad 4000zł - z czego on ma na rękę 2500zł a resztę zusy/srusy i inne = i tego niestety nikt nie widzi...

Ale większość to doskonale wie. Dlatego ja nie miałam nic przeciw umowie o dzieło w zamian za wyższą kasę dla mnie. Bo wtedy wydając te 4000zł na pracownika on dostaje 3240zł.
Tak samo jak jest olbrzymia różnica między 1500zł a 2500zł.
[/quote]

Ja bym nawet miała w nosie typ umowy, gdyby za tym szły pieniądze. Powiedzmy, że za te 1500zł jestem w stanie się utrzymać (obecnie mam jeszcze zniżki na bilety MZK, na PKP niestety już nie, samochodu obecnie nie mam, więc odpada wydatek, mieszkanie wynajmuję - kawalerkę z chłopakiem na spółkę, na utrzymaniu mamy kota i axe). Tylko wolałabym mieć te 1500zł przy umowie o pracę, z której coś by mi tam opłacano (ubezpieczenie itp.). Jeśli mam siedzieć na zleceniu jak obecnie, to przyjemniej by mi było, gdybym miała taką stawkę, żeby sobie samodzielnie wykupić ubezpieczenie czy jakieś tam tego typu rzeczy.
Bo co mi przy 1500zł, za które mogę się tylko i wyłącznie utrzymać przez miesiąc? Nic w sumie nie odłożę (noo... czasem się uda, żeby przy jakiejś okazji typu święta czy czyjeś urodziny mieć na prezent), jakbym chciała kiedyś wziąć jakiś kredyt, to mnie zabiją śmiechem.

I to wkurza. Wiedziałam na co się piszę, znałam stawkę za jaką mam pracować, ale wiem, że to poczekalnia...
A gdzie tu marzenia o własnym motocyklu, na który musiałabym odłożyć jakieś 4 tysiące? Żadne wygórowane wymagania. Nastoletni, motorek... żaden cud techniki :/

Poncioch, dzięki za odpowiedź. Podzwonię po lokalnych ogłoszeniach.

Dzionka, niestety. Oddawanie 1000zł na haracz dla ZUS wykłada wielu.

Dworcika, no właśnie a co dalej? Przecież lata lecą i nie będziesz do końca życia chciała płacić za najem, nie wspominając, że kawalerka dobra najwyżej dla dwojga 🙁
Dostałam dzisiaj takiej motywacji (wreszcie coś się dzieje w tym moim życiu!!!), że aż wysłałam dzisiaj 16 CV! Pobiłam swój dzienny rekord!  😜
Dworcika   Fantasmagoria
22 lipca 2013 20:30
bera7, no właśnie... nam już ta kawalerka bokiem wychodzi, bo chciałoby się mieć sypialnię, którą można zamknąć. Mieć normalne łóżko, a nie wersalkę z konieczności (bo głupio jak przyjdzie kilka osób i trzeba siedzieć na łóżku). Nie trzymać wszystkiego na kupie :/ Nie wspominając już o tym, że słabo widzi mi się pakowanie kasy w mieszkanie, które nie jest moje i nie planuję mieszkać tu dłużej. Gdyby było mnie obecnie stać na wynajęcie mieszkania (o kupnie teraz nawet nie marzę), które odpowiada mi wielkością, ma te dwa pokoje i kilka innych rzeczy, które są mi potrzebne do szczęścia i wygodnego życia, mogłabym związać się z nim na dłużej. Mogłabym sobie założyć kilka lat w nim (powiedzmy do czasu, kiedy będę mogła myśleć o własnym) i jakoś je tam sobie urządzać po swojemu (choćby głupim pomalowaniem ścian, może jakimiś meblami).

A mieszkanie to ledwie kropla... bo obecnie mam te 26 lat i jeszcze te gołe zlecenie z kasą taką, co na konto wpada, mogę przegryźć. Ale z czasem wolałabym mieć coś pewniejszego... Jakoś mnie nie bawi zakładanie rodziny w wynajętej kawalerce i z kasą tylko na życie, gdzie jakikolwiek wyjazd na jaki nas stać, to kombinowanie po kosztach na kilka dni.
a najgorsze w tym wszystkim jest brak perspektywy. końca kryzysu nie widać. Bo można zacisnąć zęby i wytrzymać np. 10 lat wiedza ,że później będzie lepiej. Ale na horyzoncie nie widać aby miało być lepiej. Ba jest coraz gorzej, ja jako pracodawca nie mam gdzie i co już ciąc, odwrotnie 90% mojej pracy jest dla budżetówki ta znowu będzie cięła, czyli zmniejszała zamówienia.Ja już zaczynam marzyć o jakieś rencie , emeryturze. Chciałabym już spokojnie sobie pożyć , jestem jak większość ludzi po prostu zmęczona
Zatem wiedząc jak jest, jak tu nie narzekać? Jak nie godzić się na pracę za niskie pensje, skoro nie ma tak na dobrą sprawę alternatywy i perspektyw?
Szkoda, że nasze państwo, zamiast pomagać ludziom, którzy chcą spróbować własnej działalności, jeszcze im utrudnia i dokłada. Żyjemy w kraju absurdów. Wszystko idzie w górę, za wyjątkiem pensji, więc jak może być lepiej.
jesteśmy jedynie ludnością tubylczą skolonizowanego przez teutonów kraju- wystarczy to zrozumieć i wszystko robi się jasne!
ciekawe tylko, czy zaprosimy kiedyś tych okupantów, na herbatę po bostońsku, czy jednak indoktrynacja i propaganda przerobią Polaków na społeczne zombie?
Państwo nie jest od tego żeby "dawać" czy "pomagać", a od tego żeby chronić wolność i własność obywateli.
tylko tyle i aż tyle!!!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się