praca

aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
17 lipca 2013 23:34
ekuss, okres 😀
ekuss   Töltem przez życie
17 lipca 2013 23:59
Pani to juz raczej po przekwitaniu xD Albo w trakcie...
Chociaz ten Islandczyk powiedzial menadzerowi,ze ,,ona moze sprawiac klopoty''
Faza, jest coraz gorzej i w małych i w dużych firmach. W dużych bo ludzie są anonimowi a w małych bo najczęściej każde 100zł wydane mniej na pracownika to więcej w kieszeni pracodawcy. Niestety coraz częściej pracodawca zaciska kieszeń i szuka oszczędności w firmie tylko na pracownikach a nie widać aby sam zmienił poziom życia, np. rezygnując z kosztownych wakacji na rzecz tańszych.

Wybacz, ale MOJA firma to nie instytucja charytatywna. Nie po to zarabiam, żeby komuś było dobrze, tylko mi.
A teraz wykręcajcie kota ogonem, jak z żarciem mlecza 😉
Ja natomiast zauważam jedynie, że ludziom sie nie chce pracować, chcą zarabiać miliony za nic, i nic nie pomaga, prośby, groźby, premie...
Ja też mam wrażenie, że obecni, młodzi, pracownicy są inni niż było to dawniej. I myślę o czasach takich 10 lat temu.
Nie wiem do końca czy to ich wina, czy ogólnie obecnego sposobu pracy. Jako przykład podam przedstawicieli handlowych.
Dawniej wręcz atakowali Klienta. Ale nie telefonicznym klepaniem regułek pełnych pułapek. Dbali o kontakt indywidualny.
Odwiedzali. Znali na wylot produkt, jaki oferowali. Znali ofertę konkurencji. Walczyli do upadłego o każdy, nawet maleńki sukces. Zapewniali kontakt merytoryczny z fachowcami ze świata.
Teraz dostaję mail z ofertą. Czasem opasły tom katalogu. Przedstawiciel zjawia się bez zapowiedzi i nie zna odpowiedzi na żadne z pytań. Kilka razy spotkałam się z tekstem:
-Nie wieeem... musiałbym iść do samochodu, tam chyba mam jakieś dokumenty.
Samochód stoi przed budynkiem ! Mówi a nie idzie. Patrzy w drzwi. Z trudem ukrywa znudzenie. Z ulgą przyjmuje moje rzeczowe pytanie:
- To, co? Chce Pan już iść do domu?
I idzie! Obiecuje informacje i już nigdy się nie kontaktuje. Jego wykształcenie nie ma nic wspólnego z oferowanym produktem. Czasem , jeśli jest przetarg, zadaje pisemne pytanie kalkę. Nieraz zupełnie od rzeczy. Ale wykazuje się przed Szefem, że jest aktywny. No tak to widzę. W swojej branży.
Niedawno wkraczałam w branżę pośrednictwa nieruchomości. I było tak samo. A serio szukałam lokalu. Dostałam mnóstwo maili ale nikt nie pofatygował się, żeby zadzwonić ani poszukać mi lokalu. A wynajmujący czekają i wierzą, że płacą za coś sensownego.
Myślę, że to pracodawca bierze byle kogo, szkoli byle jak a pracownik za marne grosze olewa.
moze troche z innej bajki - ale apropos "pracy" i pracy....

szukam OKIEN - tak okien takich do budynku,
nikt nie wymieniał wiec nikt mi nie moze polecić - wiec NET i jechane... napisałam 6 maili z zapytaniem ofertowym - jakie, ile, wymairy z prośbą o wycenę i termin realizacji... odpisała JEDNA firma...
następnego dnia miałam okna przez nich zmierzone, wysłali mi poprawioną wycenę, po godzinie miałam umowę na mailu - ba Pan zadzwonił - wysłałem do Pani umowę mailem - prosze sie z nią zapoznać i zamówić oficjalnie... zamówione, kwota niemała... wcisnął mi jeszcze parapety, montaż (pomimo, że miałam już ekipę)
oraz na moją informację o remoncie - zaproponował jeszcze drzwi (też będę komplet kupować)...
czyli można jak komuś zależy...

na 5 odpowiedzi nadal czekam... od tygodnia...

i zobaczcie jaka łatwizna - nikt mi nie musi nic wmuszać, zachęcać - SAMA przyszłam jako klient...
Tak samo Dodofon miałam, jak zamawiałam rolety do okien. Zwykłe rolety, maili też z 5 odpisywali, ale po tygodniu...  🤔
Najgorsze jest to, że przez pryzmat mojej własnej pracy - piszę maila i za 5 minut dzwonię i "pośpieszam", a po godzinie ciszy mam już nerwa.
My tak kupujemy bardzo drogi aparat do weterynarii. Też pisałam do kilku. I JEDEN odpisał, oddzwonił, przyjechał pokazać.
Postarał się i będzie miał. Reszta olewa.

Inna historyjka: wielka, znana firma. Pan dzwoni, umawia. Czy porozmawiam z EKSPERTEM od rękawiczek laboratoryjnych? Porozmawiam. Umawiamy się. Pojawiają się. Ubrani jak z żurnala, teczki, zegarki, buty, okulary , auto –wypasione.
Ekspert- młoda pani. Ględzą , ględzą wstępną gadkę. Słuchamy grzecznie. Ględzą, ględzą. W końcu…tadam! Kładą na stół paczkę rękawiczek.
No to pytam. O certyfikaty, o odporność na to i owo. Mają. Wyjątkowe. No to poszłam, przyniosłam nasze. Mają to samo. Identyczne, ale o 50% tańsze. No to pytam dalej. Konsternacja, bo się wyuczona gadka skończyła. Pytam:
-To czym się różnią?
Pani:
- Kolorem. Nasze są ZIELONE!
Powiem Wam- do kitu z takimi ekspertami.
W przypadku zamowien publicznych, "wyciszeni" wykonawcy sa wybawieniem. Od razu procedura rusza z kopyta  🙂
baba_jaga, rozwiniesz? 🙂

dla mnie public to całkiem inny świat, ale wkręcam się 😜 😁 reprezentuję wykonawcę właśnie, którego większość projektów powiązana jest z zamówieniami publicznymi. jest to wyzwanie, nie powiem 😉
ja mam jeszcze lepszy przykład...
rozmawiam z klientem, raz, drugi, piąty, spotkanie, obwąchiwanie się... już witam sie z gąską - praktycznie wszystko dograne
ale, jako, że jest w firmie dział szumnie nazywany "sprzedaż" - wołam pracownika (sprzedawcę), wprowadzam go w to co już obgadane i każę dzwonić po umowę,
/dodam, że pracownicy mają prowizję od sprzedaży/
po dwóch dniach pytam - jak tam firma X... = "no nie dzwoniłem jeszcze"...
w tym momencie ciśnienie mi wzrasta jak we wzburzonym szampanie...

dziękuuuuuuuuuuuuuję ....
przy pracowniku dzwonię do firmy, w 3 słowach ustalam - tak, umowa, tak, oczywiście prosze wysłać, dziekuję, klepnięte,

nie wiem co ludzi motywuje, naprawdę, skoro nie motywuje ich po jednym telefonie (łatwym, już nie trzeba sie starać) 100zł prowizji przez kolejne miesiące za jednego klienta!
Ja też ostatnio mam okazję nadzorować pracę innych, mają co miesiąc wysyłać opisy nowych numerów czasopism, książek etc. do sklepu internetowego. I co miesiąc jest kurde to samo......! Sama muszę się ich prosić, żeby odesłali, ja tego po prostu nie ogarniam. Mają termin do 14 i na 12 osób z terminu wywiązuje się jedna. Tak, jedna!

A z innej beczki, już się chwaliłam w watku sprawozdawczym, ale podejmuję nowe wyzwanie 😍 dostałam propozycję reprezentowania zawodnika piłki nożnej, czad 😍 z jednej strony bardzo mi miło i się mega cieszę, a z drugiej jestem lekko poddenerwowana.
Przetargi- od lat, o tej samej porze roku robimy. Mniej więcej na to samo. RAZ w roku. I bywa, że pojawia się jakaś nowa firma na rynku i chce uczestniczyć. Jak postępuje? Pisze do nas prawnik i strasznym pismem kwestionuje SIWZ. Z buta. Też pismo kalka.
O cokolwiek. Potem takie pismo okazuje się zbędnym pyskowaniem a firma.... nie składa oferty wcale. I się obraża.
A ja zawsze mówię tak:
-Jest caluteńki rok. Można przyjechać, pokazać ofertę. Przekonać. Argumentować. MERYTORYCZNIE. Można, kurka wodna, być u nas sto razy.
Kiedyś tak się pracowało. Całkiem niedawno. Teraz już nie.
Dodofon
Z tego co obserwuje wokol siebie, ludzie nie przekuwaja motywacji pracodawcy na wlasne potrzeby.

amnestria
Jednym z podstawowych założeń ust. PZP jest zapewnienie konkurencji.
Jako zamawiający, zależnie od postępowania (ustawa PZP dot. tych powyżej 14 tys. EUR, ja mam dodatkowo regulacje wewnętrzne na wszystko poniżej),  zobowiązana jestem m. in. do analizy rynku, a w niektórych przypadkach również do pozyskania ofert od wykonawców. Jeśli wykonawcy nie przysyłają oferty, to postępowanie jest prostsze (otrzymując 1-2 oferty m. in. skraca się czas analizy porównawczej i ewentualnych uzupełnień).
Tak, zamówienia to jest niezła bajka  😉
[quote author=bera7 link=topic=13.msg1827210#msg1827210 date=1373887530]
Faza, jest coraz gorzej i w małych i w dużych firmach. W dużych bo ludzie są anonimowi a w małych bo najczęściej każde 100zł wydane mniej na pracownika to więcej w kieszeni pracodawcy. Niestety coraz częściej pracodawca zaciska kieszeń i szuka oszczędności w firmie tylko na pracownikach a nie widać aby sam zmienił poziom życia, np. rezygnując z kosztownych wakacji na rzecz tańszych.

Wybacz, ale MOJA firma to nie instytucja charytatywna. Nie po to zarabiam, żeby komuś było dobrze, tylko mi.
A teraz wykręcajcie kota ogonem, jak z żarciem mlecza 😉
Ja natomiast zauważam jedynie, że ludziom sie nie chce pracować, chcą zarabiać miliony za nic, i nic nie pomaga, prośby, groźby, premie...
[/quote]

Z takim podejściem nigdy nie będziesz mieć lojalnego pracownika, który bez marudzenia zostanie po godzinach, zrobi to co do niego należy i jeszcze będzie się łapał za pozostałe zajęcia.

Jest takie powiedzenie " ja udaję że pracuję, oni udają że mi płacą". Właśnie tak skwitowałam koniec mojej współpracy. Nie zamierzałam do tego dopuścić. Mam za dużo ambicji i jednocześnie za dużo kosztów życia aby sobie pozwalać na coś takiego. Mój chłop mówi o mnie pracoholik.
Wstawałam w środku nocy by na 10 być na drugim końcu kraju, do 18 biegałam po klientach. Potem hotel, obiadokolacja i pisanie ofert, zamówień do północy. Rano dospałam do 7, śniadanie i do 18 po klientach. Tak 3, czasem 4 dni w tygodniu. Weekend? Przecież w sobotę muszę przygotować ulotkę, wprowadzić zamówienia, napisać raporty bo w pn idą zamówienia do dostawców. W niedzielę po płd trzeba zaplanować trasę na pn rano, spakować się i wcześnie iść spać, skoro o 4 muszę wstać.
Ja teoretycznie pracowałam do 16, a klienci do 18-19 więc często dzwonili do mnie po godzinach pracy. W Biedronce na paragonach pisałam zamówienia.
I to ja mam sama ponosić koszty kryzysu? Nie poki, z całym szacunkiem, ale każdemu należy się godna zapłata za jego pracę. Tym bardziej, że nie chciałam zarabiać milionów, a jedynie tyle ile zarabiałam wcześniej.

Tania, wiesz czemu tak jest? Przed 2009r handlowiec miał min. 3000zł netto + premia. Dobry handlowiec w przeciętnej  branży (nie farmaceutyki itp) wyciągał 6-8 tyś na rękę. Najlepsi sporo więcej. Tych ludzi firmy pozwalniały na rzecz młodych niedouczonych za minimalna krajową podstawę i premie naliczaną w taki sposób, że człowiek nie wyciągnie więcej na 2500-3000zł. Przy wielkim wysiłku. A najczęściej firma nie robi założonego planu w 80% i nikt nie dostaje premii. Czyli narybek pracuje za 1300zł. Wiesz jak się pracuje za taką kasę? Właśnie tak jak Ci specjaliści u Ciebie 🙁

Jest coraz gorzej na rynku. Z kim nie rozmawiam z różnych branż to tendencje są identyczne. Jak ludzie mają być zmotywowani skoro nie starcza im nawet na ratę za mieszkanie?
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
18 lipca 2013 09:43
Pani to juz raczej po przekwitaniu xD Albo w trakcie...
Chociaz ten Islandczyk powiedzial menadzerowi,ze ,,ona moze sprawiac klopoty''


teściowa? xD


Tania, wiesz czemu tak jest? Przed 2009r handlowiec miał min. 3000zł netto + premia. Dobry handlowiec w przeciętnej  branży (nie farmaceutyki itp) wyciągał 6-8 tyś na rękę. Najlepsi sporo więcej. Tych ludzi firmy pozwalniały na rzecz młodych niedouczonych za minimalna krajową podstawę i premie naliczaną w taki sposób, że człowiek nie wyciągnie więcej na 2500-3000zł. Przy wielkim wysiłku. A najczęściej firma nie robi założonego planu w 80% i nikt nie dostaje premii. Czyli narybek pracuje za 1300zł. Wiesz jak się pracuje za taką kasę? Właśnie tak jak Ci specjaliści u Ciebie 🙁

Jest coraz gorzej na rynku. Z kim nie rozmawiam z różnych branż to tendencje są identyczne. Jak ludzie mają być zmotywowani skoro nie starcza im nawet na ratę za mieszkanie?


Racja

Chociaż słyszałam, że w Hiszpanii czy innym śródziemnomorzu przy bezrobociu praca by się nawet znalazła, ale ludzie "strajkują" siedząc  w domu na bezrobociu, bo uważają oferowane stawki i warunki za niegodne i nieopłacalne, a Polak to taka mrówka... utyra się za kromkę chleba...

Ciekawe, co by było, gdyby Polacy właśnie zbiorowo zrobili "strajk domowy", nie brali śmieciowych umów, nie brali śmieciowych ofert i warunków i nie godzili się na śmieciowe pieniądze... po prostu pozostali na bezrobociu... ?
bera7 Ja też o tym słyszałam. Dowiedziałam się, pytając, dlaczego wciąż tyle ogłoszeń na przedstawicieli handlowych.
Odpowiedź: bo jest taka rotacja. Z powodów, jakie opisujesz. "Stary Rep" -kolega powiedział, że osłupiał, kiedy narybek mu zeznał, za jaką kasę pracuje. I wyjaśnił (narybek), że darmowe auto, laptop i telefon pozwalają mu przez trzy, sześć miesięcy szukać innej roboty.
Dlatego ja tak do końca, młodych nie winię za to, jak pracują.
Z handlowcami to jest osobna historia. Pomijając fakt, że każdemu Polakowi wydaję się, że umie sprzedawać. Handlowców mamy najwięcej w kraju. W zderzeniu z rzeczywistością bywa różnie. ALE są i genialni sprzedawcy, z którymi często klienci przechodzą do innych firm  😉 Mam kolegę, który ma to coś i dobrze wykonuje swoją pracę. Jednak firma wyhaczyła i zaczęła podnosić mu progi. W pewnym momencie nie był w stanie wykonać planu. Poszedł do przełożonego, wyjaśnił sytuację i powiedział, że albo zejdą na ziemię, albo on szuka innej roboty. Zeszli na ziemie  😉 Pracodawca uświadomił sobie, że straci nie tylko pracownika, ale i klientów. Takie kasjerki / kelnerki pracują za bardzo małe pensje i są z reguły obrzydliwie nie miłe. Mnie jako klienta to odpycha i rzygać mi się chce jak idąc do knajpy jestem narażona na łaskę lub nie łaskę jakieś baby. Tu jest problem bo z drugiej strony rozumiem, że im się nie chce za 1500zł miesięcznie szczerzyć na lewo i prawo. Dobra, ale to moja wina ?
dempsey   fiat voluntas Tua
18 lipca 2013 11:01
Niskie płace mogą tłumaczyć brak zaangażowania pracowników najemnych. A brak odzewu na ofertę w przypadku 1-2 osobowych firm? Nie rozumiem tego.
Tak samo jak nieuczciwości ekip budowlanych. Znów obserwuję z zewnątrz żenujące akcje pt. natnę klienta na materiały, pewnie nie zauważy że dałem miedź zamiast plastiku (hydraulik). Niepojęte. Taki człowiek jest skreślony forever. Na co on liczy?

Z innej beczki.
Dziś minęłam dwoje starszych państwa - emerytów i jakoś mnie wzięło na dalekowzroczne wizje.
Zobaczyłam najpierw męża  a potem siebie za 30-40 lat. Zakładając, że ominą nas ciężkie śmiertelne choroby, co mało prawdopodobne. No ale w mojej wizji właśnie zobaczyłam jak powolutku idziemy, jak nam ciężko się schylić, jak drepczemy coraz wolniej.
I zastanowiło mnie, z czego my będziemy żyli.. ?
Przecież ZUS zdechnie. W najlepszym razie dostaniemy na dzisiejsze 300-400 zł.  Na trzeci filar ciągle nas nie stać.
Pomijam beztroski pomysł, że będziemy na utrzymaniu dzieci (pomysł słaby także z tego powodu, że mamy ich zaledwie dwoje )

Wyobraziłam sobie od razu mnie jako 75-letnią panią, która wciąż i uparcie działa w zawodzie.. Ja to jeszcze może dam radę, o ile umysł i oczy i palce... o ile. Z drugiej strony, mało prawdopodobne by się utrzymać na rynku w branży korzystającej z technologii (moja branża korzysta).
A mąż to zupełnie nie wiem. Zobaczyłam przygarbionego 75-80 latka, upapranego w warsztacie, drżącą ręką trafiającego wiertarką w otwór w blasze..

O Matko, muszę sobie szybko zwizualizować jakąś złotą starość na Seszelach.
I tak nie wiadomo czy dożyję, a Seszele przynajmniej są ładne na wizualizacjach.
ovca   Per aspera donikąd
18 lipca 2013 11:37
A mi dziś pan powiedział, że życzy mi choroby na raka, żebym umarła w strasznych męczarniach i cierpieniach. Chyba powinni zacząć płacić mi szkodliwe 😉
Dodofon, miałam to samo - miałam znaleźć firmę, która robiła stoisko targowe - załóżmy - dla firmy X  - w Cannes. Kasa całkiem spora, zlecenie pilne. Dzwoniłam, prosiłam o kontakt i wycenę projektu. Jaki był odzew? Zerowy.
Dla mnie to straszliwa żenada jak widać, że ktoś totalnie nie szanuje potencjalnego pracodawcy. A często się tak zdarza...

a ad. dzwonienia do ludzi - IMO ludzie nie umieją dzwonić, rozmawiać. Mnie nauczyła tego moja szefowa (która w sumie przesadza w drugą stronę, bo nie raz słyszałam od niej - wyślij maila i zadzwoń zapytaj czy dostali i czy rozumieją😉) - bo szybciej, prościej itd. Ale ja często się spotykam z tym, że ludzie nie dzwonią i nie pytają jak np mają wątpliwości tylko robią po swojemu... albo czekają do usranej śmierci i nie tykają tematu "bo nie są pewni", albo dzwonią w ostatnim momencie kiedy na decyzję zostaje 5 minut...
Łatwiej w dzisiejszych czasach wysłać maila i "skreślić" z listy rzeczy do zrobienia... 😉
asds   Life goes on...
18 lipca 2013 12:04
Niestety realia obecne są ciężkie zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. Z tego co słyszę od znajomych przeprowadzających rekrutacje to włos mi się jeży na głowie. Przykładowa sytuacja. Do firmy N koleżanki szukano recepcjonistki z biegłą znajomością języka angielskiego. Pensja na okres próbny 3300zł brutto. Firma z branży meblowej. Zakres obowiązków standardowy czyli odbieranie telefonów, formatowanie pism w Wordzie, prowadzenie książki korespondencji, zamówienia art. spożywczych, biurowych i higienicznych do biura oraz podawanie kawy i herbaty na spotkaniach. Siedziba firmy w Warszawie, praca w godzinach 9-18 ( 1h przerwa na lunch).
I tutaj historia się zaczyna...po 2 dniach od momentu publikacji ogłoszenia na pracuj.pl zostało złożonych około 450 CV. Na dzień dobry odrzucili ponad 300 z powodu niechlujnych CV. Nawet nie zaczynali czytać papierów jeżeli widać było że LM i CV są niesformatowane ( a biegła znajomość MS WORD była jednym z kryteriów). Z tych co zostały papierów wybrali około 50.  Na rekrutację przeznaczyli sobie jeden tydzień, a więc codziennie po 10 osób było umówionych na spotkanie. W ciągu tygodnia z osób umówionych na spotkania przyszło  tylko 32, reszta nie zadzwoniła nawet spotkania odwołać  🤔. Podczas rozmów weryfikowana była znajomość języka angielskiego (szok 1) oraz umiejętność edytowania pism.

Po tej rozmowie zostały 3 Panie do dalszego wyboru i wybrali jedną....która w dniu rozpoczęcia pracy i podpisania umowy nie stawiła się w biurze!
Jak się okazało później wyjechała na weekend do znajomych którzy zrobili "rzekomo" imprezę i niestety trochę "przeholowała" i nie da rady dziś przyjść do pracy...

A więc...W mojej opinii 50% tego czy zostaniemy zatrudnieni zależy od nas samych...

Finalnie tej Pani również podziękowali. Zgłosili się do agencji ds. zatrudnienia kadr i zatrudnili recepcjonistkę przez nich.
aleqsandra, nie wiem czy stawiając na szali majątek, który komornik zabierze tak łatwo podjąć strajk. Raczej własnie ludzie pracują byle jak za byle jakie pieniądze szukając alternatywy. Ale to nie jest sposób. Ani dla jednej ani dla drugiej strony.

Tania, ja też rozumiem, że przy takiej skali bezrobocia ludzie łapią co popadnie, chcą mieć coś w CV. Ale dziwi mnie, że pracodawca nie obawia się strat jakie przynosi zatrudnianie niekompetentnych ludzi.
Teraz to nie pracodawcy sprawdzają referencje pracownika a wśród repów krążą informacje czy warto wysyłać CV do firmy X.
Ja jeszcze nie zdążyłam zdać narzędzi a już miałam tel z jednej firmy z ofertą. Nie, dziękuję. Znam ich byłych pracowników, którzy odeszli.

tulipan, za mną klienci przeszli, ale nie zostali obsłużeni jak powinni. I co ja mogę? Raz, drugi można pojechać na opinii, ale jeśli wewnątrz firmy nie jestem w stanie przewalczyć jakości obsługi to sorry, najlepszy handlowiec nie pomoże.
Wiecie jaką opinię usłyszałam o moich klientach? Że są "pier...ci". A moim telefonem przerzucano się jak śmierdzącym jajem, żeby nie mieć z nimi do czynienia. A ja uwielbiałam moich kontrahentów w przeważającej większości. Do dziś mam z częścią kontakt prywatnie. I nie uważam, żeby mieli jakieś wygórowane wymagania, tylko tyle ile zapewnia konkurencja.
Z handlowcami to jest osobna historia. Pomijając fakt, że każdemu Polakowi wydaję się, że umie sprzedawać. Handlowców mamy najwięcej w kraju. W zderzeniu z rzeczywistością bywa różnie. ALE są i genialni sprzedawcy, z którymi często klienci przechodzą do innych firm  😉 Mam kolegę, który ma to coś i dobrze wykonuje swoją pracę. Jednak firma wyhaczyła i zaczęła podnosić mu progi. W pewnym momencie nie był w stanie wykonać planu. Poszedł do przełożonego, wyjaśnił sytuację i powiedział, że albo zejdą na ziemię, albo on szuka innej roboty. Zeszli na ziemie  😉 Pracodawca uświadomił sobie, że straci nie tylko pracownika, ale i klientów. Takie kasjerki / kelnerki pracują za bardzo małe pensje i są z reguły obrzydliwie nie miłe. Mnie jako klienta to odpycha i rzygać mi się chce jak idąc do knajpy jestem narażona na łaskę lub nie łaskę jakieś baby. Tu jest problem bo z drugiej strony rozumiem, że im się nie chce za 1500zł miesięcznie szczerzyć na lewo i prawo. Dobra, ale to moja wina ?


Co do kasjerek/kelnerek, to też zależy często od charakteru danego człowieka. Ja na przykład pracując jako sprzedawca, zarabiając mniej niż 1500 zł nie byłam w stosunku do klientów niesympatyczna i negatywnie nastawiona od samego początku. Jeśli klient był w stosunku do mnie życzliwy i sympatyczny, to odwdzięczałam się mu tym samym, bo przecież to nie jego wina, że mało mi płacą i siedzę na kasie którąś tam godzinę bez posiłku. Ale jeśli klient traktował mnie jako gorszą kategorię, był nie miły i opryskliwy bez powodu, to ja również nie siliłam się na uprzejmości.
Teraz często robię zakupy w Auchan i mówiąc szczerze, nie spotkałam tam opryskliwego, niesympatycznego i znudzonego swoją pracą kasjera. Przeciwnie, pomimo, że na pewno wiele nie zarabiają i praca raczej do łatwych nie należy, są uprzejmi i często uśmiechnięci.
Chodząc po knajpach i klubach we wrocławskim rynku mam wrażenie, że jestem wręcz nie mile widziana. Nie zawsze i nie wszędzie, ale no często. A nie jestem osobą niekulturalną, opryskliwą czy roszczeniową  😉 Ale jasne - charakter to podstawa, dlatego nie zatrudnia się CV, tylko osobę.
Tulipan nie przesadzasz???
Jak Ty sie usmiechniesz do ludzi to spoko odwzajemnią się, jak się wywyższasz no to sorki.
Ja nie spotkałam się z niemiła obsługą ani w sklepach ani w knajpkach. Potrafię zrozumiec i szefa i pracownika. Obu stronom dzis naprawde jest trudno. I nad szefami w momencie bankructwa wisi komornik, nie każdy moze zbankrutowac bo o parodio aby zgłosic upadłosc do sądu trzeba mieć zapezbieczenie finansowe. To nie takie proste, a przez lkiwdację? No cóz trzeba wszystko wowczas pospłacac. Czyli bankrutem może byc tylko ten kto ma kasę .
Teraz są cięcia budzetowe, wiecie ile firm poleci? Szczególnie te pracujace dla zbrojeniówki? Wyobrazcie sobie szefów tych firm. No dobra ja widze i wiem miałam takiego pietra w 2008r , potrafię tez zrozumiec pracownika za 1500 zł i to takiego któremu tę groszową pensję wypłacają na raty.
Wogóle mam już dośc , pewnie jak wiekszosc z Was a najgorszy w tym wszystkim jest brak perspektywy i wiary w to ,że kiedys bedzie lepiej.
ja zauważyłam jeszcze jedno...
w moim pololeniu NIE było wyjścia, rodzice NIE mieli w większości kasy, każdy kombinował jak mógł, brał sie robotę, szukało się
obecnie - rodzice często są lepiej sytuowani i stać ich na pomoc dziecku - nawet "dorosłemu" - dlatego młodzi ludzie mają kasę, która łatwo przychodzi (od rodziców),
i nie kwapią sie do pracy,
Faza - też opowiadałaś o swojej córce - że nie mogła znaleźć pracy długo - bo szukała czegoś zgodnego z jej wykształceniem- jakbyś sama zarabiała marnie i Twój mąz też - nie miałaby wyjścia
Tulipan nie przesadzasz???
Jak Ty sie usmiechniesz do ludzi to spoko odwzajemnią się, jak się wywyższasz no to sorki.


Nie przesadzam, moje spostrzeżenia podziela sporo osób. Nie wiem skąd wyciągnęłaś wniosek, że się wywyższam. Przykład - moja ostatnia wizyta u Frankie's. Kupowałam sok i sałatkę, wyszło 20zł z groszami, daję gościowi 50zł. Pyta czy nie mam drobnych, mówię, że mam tylko te grosze na końcówkę i mu wyskrobuje. Na co on mi zagląda do portfela i z pretensją przecież widzę, że ma Pani tam coś jeszcze. Ja szok  🤔 Miałam euro i centy. Przykład 2 - siedzę w knajpie ze znajomymi. Ogródek na zewnątrz. Podchodzi kelnerka i zgarnia brudne naczynia. Pytamy się czy możemy u niej zamówić czy iść do baru. Ona na to, że jak TAK BARDZO CHCEMY to ona przyjmie nasze zamówienie, ale mamy się POSPIESZYĆ bo ona ma innych klientów. Może to jest normalne, a ja mam jakieś wysokie wymagania. Chociaż nie sądzę. Z kolei w społem koło mojego domu są super kasjerki. Pracują tam od kiedy pamiętam i zawsze oprócz dzień dobry, pytają się co słychać, uśmiechnięte i pomocne. Pan ochroniarz obstawia czasem warzywne stoisko i zważenie kg ziemniorów jakoś mu nie uwłacza. Nie sądzę, żeby zarabiali więcej. A są to głównie osoby starsze.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
18 lipca 2013 14:21
Tu jest problem bo z drugiej strony rozumiem, że im się nie chce za 1500zł miesięcznie szczerzyć na lewo i prawo. Dobra, ale to moja wina ?


w restauracjach co mądrzejsi wiedzą jak obsłużyć, żeby dostać napiwek, gorzej wygląda wg mnie sprawa tego "na jaki napiwek Cię kelner oceni w związku z czym jak Cię obsłuży"

w sklepach za to masz prowizje sprzedażowe, ale po 12h na nogach między półkami w tych wszystkich światłach, kurzach, muzyce, morderczej klimie lub jej braku, bez światła dziennego, czy na kasie za właśnie te 1500 + szansa na bonus jak sklep dużo sprzeda - nie da się

dlatego też sama staram się być miła, nawet jak mam debilne np pytanie, bo to się zwraca w odbiciu w innych ludziach 😉
To prawda. Jeśli chodzi o kelnerów. Natomiast kasjerzy, sprzedawcy to inna bajka. Ja też mam ochotę pizgnąć słuchawką jak po raz x dzwoni do mnie ktoś z tą samą ofertą co pierdyliard innych firm, ALE grzecznie dziękuję. Bo skąd on ma wiedzieć, to jego praca. Nie wymagam czerwonego dywanu, ani nawet przyklejonego uśmiechu nr 5, tylko minimum kultury i normalnego zachowania wobec mnie, klienta.
Jeśli klient był w stosunku do mnie życzliwy i sympatyczny, to odwdzięczałam się mu tym samym, bo przecież to nie jego wina, że mało mi płacą i siedzę na kasie którąś tam godzinę bez posiłku.
O! I o to mi chodziło z mleczem. 🙂 ale jak zwykle cielęciny poszły jak stado i powlepiały mi uniesione honorem ignory.
Bera zadowolony szef, to zadowolony pracownik (przynajmniej u mnie). Nigdy na odwrót, bo to raczej on jest dla mnie, a nie ja dla niego. U mnie jest system prosty - jeżeli pracownik jedzie na wizytę, bo ja nie mogę, dolicza sobie normalnie ekstra za wizytę i bierze to do własnej kieszeni.
Bo jak nazwać sytuację - wyjeżdżam na łikend, zostawiam na dyżurze pod telefonem służbowym laskę. Sobota wieczorem telefon, kot po wypadku. DAję telefon, nie można się dodzwonić. Ja też się nie mogę dodzwonić. Nie tylko na służbowy, na prywatny też.
Wracam w poniedziałek, robię awanturę i co się dowiaduję - że przecież ona nie jest moim niewolnikiem  na każde zawołanie 😲
Nosz kur.... Ona pierwszy raz po roku pracy została na łikendowym dyżurze pod telefonem.
Tak teraz ludzie pracują niestety.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się